Rozdział 2
Czerwonooka leżała nieruchomo na dywanie od czasu, do czasu wzdychając, miała zamknięte oczy, rozmyślała nad tym co ma zamiar zrobić w rocznicę śmierci swojej matki. Miała plany, by spędzić ten dzień wraz ze swym ojcem w czarnym stroju siedząc przy kanapie i przeglądając wspólnie zdjęcia, które zrobiono tuż przed jej śmiercią, ale przypomniała sobie, że jej ojciec ma wszystko w dupie i liczy się dla niego tylko praca i kochanka, z którą zdradzał Elizabeth. Przewróciła się na brzuch i odwróciła głowę w stronę okna. Był ciepły, słoneczny dzień. A ona siedziała w domu przeklinając swoją głupotę, bo to głównie przez nią straciła matkę i przyjaciół, których całą siłą starała się od siebie odtrącić. Z westchnięciem wstała i skierowała się do kuchni, w niej zastała ogromny bajzel, ojciec prawie w ogóle nie przychodzi do domu, a ona ma nadal żałobę. Przecież TO wydarzyło się kilka miesięcy temu, jak w tak krótkim czasie mogłaby zapomnieć o najważniejszej osobie w swoim szesnastoletnim życiu? Otworzyła śnieżnobiałą lodówkę i spojrzała na przezroczyste półki. Było pusto, zastała tam tylko jakiś jogurt waniliowy, wzięła go do ręki mając gdzieś czy jest zepsuty czy nie. Otworzyła swój jogurt i wzięła niewielką łyżeczkę. Zaczęła jeść. Po skończonym posiłku wyrzuciła opakowanie, a łyżeczkę włożyła do pełnego talerzy i kubków zlewu. Postanowiła wyjść na dwór, na niedługi spacer po mieście, założyła swoje czarne trampki i czerwony szalik bez którego nie pojawiała się w szkole bądź na ulicy. Był to prezent. Prezent od jej najlepszego przyjaciela. Nie pamięta go dokładnie, ponieważ miała wypadek bez którego nie dało się przejść bez amnezji, pamiętała swoje imię, nazwisko, klasę, ale zapomniała o nim, o jej najlepszym przyjacielu, który jej nie opuszczał. Czasami ma przebłyski wspomnień, ale są one zawsze były zamazane... Nastolatka z westchnięciem otworzyła drzwi, a zimny podmuch wiatru zaszczypał dziewczynę w policzki powodując, że na jej twarzy pojawiły się różowe rumieńce. Zamknęła drzwi i włożyła ręce do kieszeni kurtki. Otworzyła zardzewiałą furtkę ze skrzypnięciem i poszła wolnym krokiem do miasta. Spojrzała na tłok na chodniku oraz szybkie poruszanie się samochodów po ulicach i weszła do środka niewielkiej kawiarni, zasiadła do najbardziej oddalonego od innych stolika znajdującego się koło okna, kiedy patrzyła się bezustannie za okno przyszedł kelner zauważając dziewczynę, brunetka uśmiechnęła się miło i poprosiła o czarną kawę, odebrała zamówienie i znów popatrzyła za okno, nie daleko zauważyła grupkę chłopaków z jej liceum, o ile się nie myliła była to drużyna siatkarska. Nigdy nie interesowała się żadnym sportem chociaż jej matka zachęcała córkę do tego wspaniałego sportu. Westchnęła kiedy kolejna fala wspomnień zalała jej zniszczony umysł...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top