Rozdział 9
Otworzyłam zaspane oczy i rozglądnęłam się po pustym pomieszczeniu.Światło drażniło moje oczy co spowodowało mocny ból głowy.W pokoju nie było Michaela,pewnie wrócił już dawno do Neverland,po co miał by tu siedzieć ze mną skoro nawet się nie znamy.Nasza znajomość od samego początku nie była ani jemu ani mi na rękę,Courtney to wszystko zepsuła.Na myśl o niej łzy napłynęły mi do oczu,jednak szybko je wytarłam i chwyciłam za pilot od telewizora,aby na chwilę nie myśleć o niej i o wczorajszej sytuacji jaka miała miejsce.Telewizja nie ułatwiła mi niestety tego zadania,na prawie każdym kanale pokazywana była wczorajsza sytuacja jaka miała miejsce pod hotelem,gdzie Michael trzymał mnie na rękach i próbował przedrzeć się przez tłumy wścibskich fotografów. Na kolejnych dwóch stacjach byłam ja robiąca zdjęcia posiadłości Mike,a następnie był przeskok na wieczór gdzie wchodzę do domu.Jednak najgorszy był komentarz reporterki: "Przelotny romans,czy może stały związek Króla Popu?Jak wiadomo niecały miesiąc temu piosenkarz rozwiódł się ze swoją byłą ukochaną Lisą Marie Presley ,widać że szybko znalazł pocieszenie u boku młodszej kobiety,ale czy na długo?". Tego już było za wiele,rozumiem że Michael jest wielką gwiazdą i interesują się nim reporterzy, ale dlaczego muszą w to wciągać mnie?. Ja się o to nie prosiłam, miałam tylko porobić parę zdjęć do artykułu Courtney i wrócić do domu ,do swojej codziennej szarej rutyny,którą nawet lubiłam,a nie zostawać pocieszeniem Michaela Jacksona po rozstaniu z Lisą. Z rozmyślań wyrwał mnie już dobrze znany mi głos:
-Witaj śpiochu,przyniosłem Ci coś na rozbudzenie.
-Michael?A co ty tu robisz?myślałam,że pojechałeś do domu.
-I co myślisz,że mógłbym Cię tu zostawić?Chyba dobrze mnie nie znasz.-powiedział kładąc gorący napój na stoliku.
-I w tym problem Mike, ja cię kompletnie nie znam, a w telewizji ciągle tylko gadają ,że masz romans,że jesteś winny rozpadowi małżeństwa,a co najlepsze to wszystko zaczęło się od Courtney-powiedziałam wymachując rękoma tak,że o mało co nie wylałam stojącego obok mnie kubka z kawą.
-Spokojnie,Audrey bo nas tu zalejesz-zaśmiał się chłopak,a ja wraz z nim.
-Ja po prostu nie mogę zrozumieć tego,co się właściwie wczoraj wydarzyło.Niby kogoś znasz,ufasz mu,dzielisz się z taką osobą swoimi przemyśleniami,obawami,a i tak nadejdzie taki moment w życiu,że to co tak naprawdę budowałeś całe życie zepsuje się.Całe to domino,które układasz klocek po klocku ,klocek po klocku i tak w kółko przez całe życie,aby zobaczyć końcowy efekt psuję się,zawsze znajdzie się jakiś powód,jakaś sytuacja,która spowoduję że cały twój wysiłek pójdzie na marne,mimo że domino przykładowo rozwaliło się przez jedną osobę to tak naprawdę obie strony są poszkodowane.-powiedziałam czując,że do oczu znów napływają mi łzy.
-Audrey spokojnie,już nic ci nie grozi.Nie pozwolę ,abyś przez nią znów cierpiała,już przecież wylądowałaś przez nią w szpitalu,drugi raz na to nie pozwolę.-powiedział ścierając mi łzę z policzka.
-A teraz napij się musisz nabrać sił,prawie całą noc nie spałaś.Ciągle się wierciłaś i krzyczałaś,a nawet płakałaś przez sen.
-Obawiam się,że panienka powinna unikać obecnie kofeiny-odparł mój lekarz ,doktor Cerver.
-Witam doktorze, wie pan jak moje badania ?Mogę już wyjść dzisiaj do domu?
-Badania są w normie,jednak powinna pani unikać stresów zwłaszcza w pani wypadku,oraz ograniczyć ilość kofeiny,a najlepiej w ogóle jej unikać-popatrzył znacząco na Michaela,który szybko schował kubki za plecami,wyglądało to przezabawnie niczym małe dziecko,które wie że coś przeskrobało.
-Czyli mogę dziś wrócić do domu?-ponowiłam pytanie na co lekarz tylko przytaknął.
-Przed wyjściem proszę podejść do okienka wypisowego, będzie tam czekała na państwa recepta,którą za chwilę wypiszę.-Lekarz już był przy wyjściu jednak zapytałam
-Jaka recepta?
-Gdy ponowią się ataki proszę wziąć dwie tabletki z recepty,jednak proszę je zażywać tylko w nagłych wypadkach,gdy ataki będą zbliżone do tych z wczoraj.
-Dziękuję doktorze-odpowiedziałam na co mężczyzna obdarzył mnie szerokim uśmiechem.
-A i proszę na nią uważać-zwrócił się do Michaela
-Oczywiście,osobiście się nią zajmę.-rzucił mi dwuznaczne spojrzenie.
-Zboczeniec -krzyknęłam,tym samym zwracając na nas uwagę całego korytarza na co on tylko się zaśmiał.
-No to chodzmy po te twoje tabletki panno Evans .Tak lepiej ?-zaśmiał się.
-O wiele.-odparłam puszczając mu przy tym oczko.
***kilka dni pózniej***
Te parę dni minęło mi naprawdę szybko,bo wyjściu ze szpitala Mike uparł się żebym została u niego w domu na kilka dni,ale ja uparłam się,że muszę wracać do domu,w końcu urlop powoli mi się kończył,więc musiałam nie tylko wracać do pracy,ale i na uczelnię gdzie musiałam skończyć mój zaległy projekt.Z Courtney nie miałam żadnego kontaktu,ale to i lepiej nie zawracała mi przynajmniej głowy przez ten czas.Co innego było jednak z Rachel,która odkąd wróciłam zadawała mi niewygodne pytania to o Courtney i o niedoszły staż ,to znowu o Michaela i czy coś się między nami wydarzyło,a telewizja i prasa wcale mi tego nie ułatwiały.
-Sprawdzę tylko zaplecze ,wezmę płaszcz i jestem gotowa-uśmiechnęła się blondynka.
-Okej w takim razie czekam przed wejściem.-rzuciłam i wyszłam z kawiarni.
Dzisiaj ja i Rachel miałyśmy się udać na spektakl pt."Kochankowie z przypadku",do mnie jakoś ten tytuł nie trafiał,jednak Rachel uparła się,że to podobno bardzo dobra sztuka i na pewno będę zachwycona, a ja jak zwykle zresztą nie miałam nic do gadania.Wyszłam więc z kawiarni i czekałam na Rachel,podziwiając uroki Nowego Jorku,gdy po chwili podszedł do mnie mężczyzna .
-Panna Evans?
-Tak w czym mogę pomóc.
-Musi pani jechać ze mną.
-A to niby dlaczego? -zapytałam już lekko zdenerwowana i wystraszona.
-Jestem tu w sprawie pewnego mężczyzny jednak nic więcej nie mogę pani powiedzieć, to niespodzianka-odparł.
-To w takim razie niech ten tajemniczy mężczyzna sam się do mnie zgłosi-odpowiedziałam i już miałam udać się z powrotem do kawiarni dla bezpieczeństwa ,gdy poczułam jak mężczyzna łapie mnie za nadgarstek,zmuszając mnie abym się odwróciła.Wzięłam więc duży rozmach i walnęłam go z całej siły w głowę,aż upadł jęcząc coś pod nosem.
Pobiegłam do kawiarni prawie wpadając przy tym na szybę,otworzyłam drzwi i widząc Rachel przytuliłam się prawie ją dusząc.
-Halo chcesz mnie udusić?-zapytała rozbawiona dziewczyna.
-Nie po prostu cieszę się,że jesteś-odpowiedziałam wciąż tuląc dziewczynę.
-To co idziemy?- zapytała na co tylko pokiwałam głową zgadzając się.
***dwie godziny pózniej***
-Dalej nie rozumiem co podobało ci się w tym spektaklu -zaczęłam.
-No jak to co dwójka młodych ludzi w Nowym Jorku trafia na siebie całkiem podczas otwarcia nowej księgarni.Okazuję się,że mają ze sobą mnóstwo wspólnego i zakochują się w sobie czyż to nie jest piękne?
-Ja tam dalej nic nie widzę.
-Aj nie znasz się i tyle -zaśmiałam się.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu,szybko zaczęłam grzebać w swojej torebce z nadzieją,że znajdę przedmiot zanim przestanie dzwonić.Tu cię mam -krzyknęłam sama do siebie. Szybko odebrałam urządzenie:
-Halo ?
-Halo Audrey?
-Mike,a skąd ty masz mój numer?
-Mam swoje sposoby w końcu jestem Michael Jackson-zaśmiał się
-No tak przecież taka gwiazda jak ty może wszystko czemu ja się dziwie?A dlaczego dzwonisz?
-Chciałem wiedzieć czy wszytko u ciebie w porządku i mam niespodziankę- odpowiedział z tajemniczością w głosie.
-Jaką?
-To niespodzianka nie mogę Ci powiedzieć,ale wejdz po prostu do samochodu jak przyjedzie mój ochroniarz,a nie próbuj go zabić-zaśmiał się
-O mój boże to był twój ochroniarz? A ja go wzięłam za zboczeńca -złapałam się za głowę
-Trochę nie najlepsze było to wasze pierwsze spotkanie,ale nie martw się jest szansa to naprawić,o 20:00 będzie pod twoim domem,ubierz się ładnie, bo przywiezie Cię na miejsce niespodzianki.-powiedział i szybko się rozłączył.To tyle?-pomyślałam,ale przynajmniej nie jest zły, jak ja teraz temu ochroniarzowi spojrzę w oczy ? Ok nie ma czasu muszę się zbierać.
-Rachel mogę pożyczyć Twój samochód ?-zapytałam z nadzieją,że się zgodzi.
-Jasne nie ma problemu i tak za chwilę przyjedzie po mnie Kevin i jedziemy do tej restauracji o której ci mówiłam.A co się stało?
-Za godzinę przyjedzie po mnie ochroniarz Michaela i zawiezie mnie na jakąś niespodziankę tyle wiem.
-uuu widzę,że robi się ciekawie.
-Tak więc jak widzisz mam bardzo mało czasu, a muszę jeszcze jechać do domu i się przygotować.
-W takim razie Cię nie zatrzymuję leć-powiedziała i rzuciła mi kluczyki.
-Miłej kolacji-dodałam wsiadając do samochodu.
-Miłej niespodzianki -odpowiedziała
Po niespełna dwudziestu minutach byłam na miejscu,dzięki bogu ,że nie było korków-pomyślałam.Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic,ciągle myśląc o niespodziance jaką przygotował do mnie Mike.Po wyjściu spod prysznica zrobiłam szybki makijaż,nałożyłam na usta mocno krwistą szminkę,a rzęsy podkreśliłam mascarą.Włosy zdecydowałam się rozpuścić.Została tylko sukienka pomyślałam.Podbiegłam do szafy znajdującej się na końcu mojego pokoju i po chwili znalazłam śliczną,klasyczną, czarną sukienkę na ramiączkach.Założyłam ją na siebie ,dobrałam do niej czarne,klasyczne szpilki oraz cienkie rajtki w tym samym kolorze w końcu jest zima-pomyślałam.Na koniec popryskałam się moimi ulubionymi perfumami i przejrzałam się w lustrze.Jest świetnie -powiedziałam ,sukienka jest idealna.
W samą porę skończyłam się przygotowywać,bo usłyszałam dzwonek do drzwi,zabrałam płaszcz oraz torebkę i ruszyłam w stronę wyjścia.
***30 minut pózniej***
-Jesteśmy na miejscu panno Evans-usłyszałam głos Jim'a ochroniarza Michaela
-Dziękuję Jim i jeszcze raz przepraszam na rano.
-Nic nie szkodzi ,sam bym się siebie bał ,nie dziwie się pani-zaśmiał się.
-A tak w ogóle mów mi Audrey.
-W takim razie miłego wieczoru Audrey.
-Dziękuję nawzajem.
Po wyjściu z samochodu zobaczyłam ogromny budynek,przypominający typowy biurowiec.Nie miałam czasu na zastanowienie się dlaczego akurat tu Mike chciał się spotkać,bo dostałam SMS tym razem od autora pomysłu:
Mike:Wyjedz na samą górę tam się spotkamy
Bez dłuższego zastanawiania się udałam się na 11 piętro czyli na samą górę budynku,nie spodziewałam się tego co zobaczyłam.Na ogromnym tarasie zobaczyłam pełno płatków róż rozrzuconych po kafelkach,a z głośników leciała moja ulubiona piosenka:"The Way You Look Tonight" .Miałam łzy w oczach,idąc alejką z róż dotarłam do wielkiej kanapy na której siedział Mike i uważnie mi się przyglądał.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję-zarumieniłam się
-Co to za szalony pomysł na spotkanie?
-Mówiłaś wtedy w szpitalu,że w ogóle się nie znamy,więc postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i cię bliżej poznać.
-Jesteś kochany ,skąd wiedziałeś jakie są moje ulubione kwiaty i piosenka i to wszystko jest jak ze snów.-zaśmiał się
-Czyli jednak wiem o tobie więcej niż myślałaś.Teraz to ty musisz mnie poznać bliżej-wyszeptał mi do ucha.
Hejka i jak wam się podoba ten rozdział?Ja szczerze jestem z niego zadowolona pół na pół.Ale czekam na wasze opinie, bo są one dla mnie najważniejsze,w końcu to opinia czytelnika.Pamiętajcie każdy komentarz to motywacja dla mnie. A co myślicie o Michaelu i jego zachowani wobec Audrey? Nie za szybko sprawa między nimi się dzieje?Koniecznie dajcie znać w komentarzach i do następnego:)
"Dla całego świata możesz być nikim, dla kogoś możesz być całym światem"
- Antoine de Saint-Exupery
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top