Rozdział 8
Wzięłam głęboki oddech i powoli uchyliłam drzwi , to co zobaczyłam nie dało się opisać słowami, zmroziło mi krew w żyłach nie spodziewałam się , że...Courtney sypia ze swoim szefem.Wpatrywaliśmy się z Michael 'em jakieś dobre 5 minut, zanim dziewczyna i jej kochanek nas zauważyli. Ani ja ani Mike nie mogliśmy wydusić z siebie żadnego słowa,naprawdę byliśmy zaskoczeni , w sumie to bardziej ja ,Mike wpatrywał się w nich jak w obrazek ciągle mając otwartą buzię, co nie ukrywam nawet w takiej sytuacji wydawało się komiczne.
-Co wy tu robicie?-wrzasnęła dziewczyna na co oboje z Michael 'em podskoczyliśmy.
-My...my...-zaczęłam, ale cała pewność siebie i złość jaką chciałam przelać na Courtney zamieniła się w strach jaki czułam tamtej chwili.
-Chcieliśmy się dowiedzieć dlaczego jesteś taką suką - powiedział mój towarzysz , na co zaniemówiłam,dziwnie było usłyszeć z jego ust przekleństwo ale dziewczyna sama sobie była winna.
-Słucham?-zapytała rozkojarzona
-Dlaczego doniosłaś prasie o miejscu pobytu Audrey ?
-Ponieważ wywiad który z tobą przeprowadziłam nie przyjął się dobrze w agencji. Nie będę ukrywać , że spodziewałam się jakiś brudów z życia króla popu,jakieś informacji która mogłaby trafić na okładki najpopularniejszych czasopism oraz gazet w Ameryce.Wywiad o tym jak bardzo kochasz dzieci oraz swoich fanów i jak często udzielasz się w różnych akcjach charytatywnych,nie jest niczym ciekawym,dzięki temu nie zdobyłabym awansu i nie zostałabym sławną dziennikarką.Nie mogłabym ruszyć ze swoją karierą, przykro mi Michael taka jest prawda,życie nie jest fair ,pogódz się z tym, a może przestaniesz być takim naiwniakiem za jakiego wszyscy Cię uważają.
-Czyli tylko o to Ci chodziło tak ? O sławę oraz awans, nie liczą się już dla ciebie uczucia innych? Kiedy stałaś się taka zimna i podła ? nigdy nie znałam Cię takiej-powiedziałam podchodząc do dziewczyny tak blisko,że byłyśmy już ze sobą twarzą w twarz.
-Oj Audrey widzę,że pasujecie do siebie z Michaelem oboje tacy samo głupi,myślący że życie jest czymś cudownym,że wszyscy są sobie równi i wszyscy sobie pomagają.Niestety,życie to ciągła walka,którą każdy na swój sposób odbywa,każdy ma jakiś plan na zwycięstwo, nie każdy jest uczciwy, ale jakoś trzeba sobie radzić prawda? -powiedziała mijając mnie i zaczynając się pakować
-A on? dlaczego musiałaś się z nim przespać ? Courtney na litość boską ty masz narzeczonego,który Cię bardzo kocha, wspiera Cię w każdej decyzji,jest dla ciebie oparciem, czy to nie jest ważne?
-A właśnie Ben ,myślę , że na ciebie już pora-zwróciła się do mężczyzny,który nie wiedzieć czemu ciągle był z nami w pokoju.
-Tak, ja też tak myślę - rzucił i podszedł do kochanki, a następnie złapał ją za tyłek.Patrzyliśmy z Michaelem na siebie nie dowierzając.Czy ten mężczyzna ma jakieś granice?-pomyślałam.
-A i jeszcze jedno awans masz załatwiony-dodał i puścił oczko dziewczynie.
-Ben? Przespałaś się ze swoim szefem dla awansu?-zapytałam, po upewnieniu się, że mężczyzna opuścił pomieszczenie.
-Nie tylko, awans był jako dodatek.Głównie chodziło mi o zgodę na rozpowiedzenie plotki dziennikarzom o nowej dziewczynie tego tutaj-powiedziała wskazując na Michaela.
-Nie mogłaś sama tego zrobić?-wtrącił Mike
-Oj jak ty dużo o życiu nie wiesz.Gdybym ja wrzuciła taką plotkę u siebie w artykule i opublikowała ją na portalu,pewnie już bym nie miała pracy.Firma w której pracuję jest tak samo nudna jak szef,którego mieliście okazję poznać w troszkę mało komfortowej sytuacji.
-Mało komfortowej sytuacji-prychnął chłopak
-Jeśli to już wszystko,to muszę was przeprosić bo chcę się na spokojnie spakować.
-Wyjeżdżasz?-zapytałam
-A jak myślisz? mam tu zostać po co? awans już mam,moja kariera powoli nabiera tępa, wszystko się układa.
-Zniszczyłaś życie niewinnemu człowiekowi-wykrzyczałam
-Co? Ben? błagam Cię , gdyby nie ja pewnie nigdy nie zobaczył by gołej kobiety, przynajmniej nie w tym życiu
-Ja mówię o Michaelu,przecież jest świeżo po rozwodzie.Prasa go zniszczy , a poza tym nie znasz Lisy ma idealny powód,aby kłamać dziennikarzom dlaczego ich małżeństwo się rozpadło. Pomyślałaś o tym? całą winę zrzuci na Mike
-A co mi do tego? dziennikarze muszą być bezlitośni, taka praca-rzuciła obojętnie kobieta
-A ja? czy ja już się dla ciebie nie liczę? wykorzystałaś mnie do swoich podstępnych gierek,czy nasza przyjazń była prawdziwa, czy również udawałaś?
-Żyjemy w dwóch różnych światach,prędzej czy pózniej wyszło by na jaw, że nie mamy nic ze sobą wspólnego.Powinnaś mi raczej dziękować-powiedziała z wyższością w głosie kobieta.
-Dziękować za co?
-Za sławę,przecież chyba widziałaś wiadomości, wszędzie tylko ty jesteś numerem jeden :"Nowa dziewczyna Michaela Jacksona,czy tylko przelotny romans Króla Popu?".
-Jesteś podła-rzuciłam.
-Taka już jestem.
-Właśnie straciłam przyjaciółkę...
-Nie możesz stracić czegoś,czego nigdy nie miałaś -powiedziała zabierając walizkę,a następnie minęła mnie w drzwiach.
Gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami,zsunęłam się po ścianie i bezwładnie opadłam.Wszystko co teraz mnie otaczało pełne barw, radości i miłości zamieniło się w szarość, pustkę i nicość ,która pochłonęła całe moje ciało.Przyjaciółka na którą zawsze mogłam liczyć okazała się zakłamaną manipulantką,której zależało tylko na awansie i karierze.Nigdy nie myślała o mnie jako o bliskiej osobie,na której zawsze może polegać, z którą może dzielić się wspomnieniami i wspólnymi chwilami ,oraz plotkami.Ale chwila plotkami się podzieliła jednak nie ze mną, a ze światem i to plotkami,które nie tylko mi zaszkodziły , ale również Michaelowi ,którego również oszukała i zraniła.Na myśl o tym wszystkim zaczęły drżeć mi ręce,łzy niekontrolowanie spływały mi po policzkach,ściany sypialni zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do mnie,mój oddech stawał się coraz bardziej płytki, a obraz jeśli tak go jeszcze można nazwać stał się zamazany.No pięknie dostałam ataku paniki-pomyślałam.Michael widząc moje zachowanie,podszedł do mnie i objął,licząc na to że chodz trochę się uspokoję, jednak był w błędzie moje ataki paniki sięgały takiego stopnia, że musiałam jak najszybciej udać się do lekarza.
-Michael...zabierz...mnie...stąd...proszę-wykrztusiłam,na co mężczyzna pomógł mi wstać
-Wszystko będzie dobrze,nie pozwolę , żebyś przez nią cierpiała,jeśli coś Ci się przez nią stanie zabiję ją-powiedział,biorąc mnie na ręce.Nie miałam siły protestować,więc tylko oplotłam ręce na jego szyi i udaliśmy się w stronę wyjścia.
Po chwili znajdowaliśmy się już przy recepcji,ku mojemu zdziwieniu przed wejściem do hotelu znajdowało się stado reporterów,którzy zawzięcie fotografowali pewno kobietę stojącą przed wejściem.
-Czy to Courtney?- zapytałam Michaela,nie wiedząc czy mam halucynacje związane z atakami.
-Na to wygląda.-rzucił
Podeszliśmy bliżej ,aby zobaczyć całe to przedstawienie.Jednak się nie myliliśmy to była Courtney,szczęśliwa szczerzyła się do obiektywów aparatów.
-Fałszywa suka -krzyknął Mike po czym zbliżył się do drzwi,które otworzył portier.
I w tej chwili znalezliśmy się w centrum zainteresowania dziennikarzy , którzy bez przerwy co krzyczeli,wołali imię Michaela ,pytali czy jesteśmy razem ,kim jestem.Jednak nie to było najgorsze co moment któryś z nich robił zdjęcia lampą błyskową,która mnie oślepiała.
***
-Panno Evans? Halo ,słyszy mnie pani?-usłyszałam nieznany mi wcześniej głos mężczyzny
-Halo gdzie ja jestem?-zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu bardzo ostrożnie,ponieważ światło strasznie drażniło moje oczy.
-W szpitalu ,ale proszę się nie denerwować wszystko będzie dobrze.
-Co się stało ? Jak a się tu znalazłam?-zapytałam starszego mężczyzny stojącego obok mnie, który pewnie był lekarzem.
-Zemdlała pani , ale na szczęście przywiózł panią , nie uwierzy pani ale Michael Jackson.
-Chyba jednak będę w stanie w to uwierzyć -zaśmiałam się. A gdzie on właściwie jest?
-Poszedł po wodę , Powinna Pani dużo pić i odpoczywać.
-A kiedy będę mogła stąd wyjść?
-Dopiero co Pani do nas trafiła-zaśmiał się mężczyzna. Na pewno parę dni na obserwacji,pózniej zobaczymy.
-Dziękuję Panu-powiedziałam , na co w odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
Po niespełna 5 minutach od rozmowy z lekarzem, do sali wparował Mike.
-Audrey wszystko ok? niczego nie potrzebujesz ? mogę po coś iść? iść po lekarza?może jesteś głodna?-Michael pytał gorączkowo co było bardzo uroczę.
-Michael nic mi nie jest , dziękuję że jesteś i się o mnie troszczysz.
-Od tego jestem,nie wiem co bym zrobił gdyby coś ci się stało.Naprawdę cię polubiłem Audrey.
-Ja ciebie też Michael i wiesz co myślę ,że powinniśmy jednak podziękować Courtney.
-Za co niby?-Mike gorączkowo wstał z krzesła
-Gdyby nie ona i jej propozycja , abym została jej asystentką , nigdy byśmy się nie poznali.-uśmiechnęłam się i wskazałam palcem na krzesło dając znak chłopakowi,aby usiadł.
-Masz rację to jedna i jedyna rzecz za jaką jestem jej wdzięczny.Ale na pewno nic nie potrzebujesz? ,muszę wiedzieć ,że niczego ci nie brakuje.-zarumieniłam się
-Mam jedna prozbę.
-W takim razie zamieniam się w słuch.
-Mógłbyś się ze mną położyć ? inaczej nie zasnę,oczywiście jeśli będziesz chciał i wyłącznie to prozba przyjacielska.
-Jasne dla ciebie wszystko-odparł , na co przesunęłam się ,robiąc mu miejsce na łóżku szpitalnym.
Michael położył się blisko mnie i przytulił,abym poczuła się bezpieczniej.Czułam jakby tysiąc motyli znajdowało się w moim brzuchu.Przyjemne uczucie,jednak ja nie byłam pewna jaka relacja łączy mnie i Michaela , czy aby na pewno przyjacielska?
Witam wszystkich i tak oto powstał rozdział ósmy,mam nadzieję że wam się podoba, jeśli tak to zostawcie po sobie komentarz i gwiazdkę będzie mi bardzo miło oraz będzie to ogromna motywacja do działania.Jak myślicie co będzie się dziać dalej,czy wydarzy się coś pomiędzy Michael'em ,a Audrey ?A co myślicie o zachowaniu Courtney? Chętnie poczytam wasze komentarze.Ja się z wami żegnam i do następnego :)
"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi"
-Winston Groom
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top