Rozdział 5

Tego się nie spodziewałam ślub? Przecież jeszcze niedawno to ja myślałam,że będę wychodzić za Colina . To znaczy było to 3 lata temu, ale zanim człowiek dojdzie do siebie po rozstaniu , zanim zacznie spotykać się z nową osobą to trochę czasu musi upłynąć . Nie obchodzi mnie to czy ich relacja toczy się szybko, już dawno o nim zapomniałam , ale co jeśli Colin od razu znalazł sobie pocieszenie po naszym rozstaniu ? To znaczy , że nie traktował naszego związku poważnie , a ja głupia robiłam sobie nadzieję. Starając się o tym nie myśleć wróciłam do pracy , to była jedyna rzecz , jaka pozwali wyrwać się myślami daleko od zbliżającego się wesela i wyjazdu z Courtney , którego z każdą chwilą jeszcze bardziej się bałam. Wychodząc z zaplecza natchnęłam się na Rachel , która przejęła się moim nagłym wyjściem .


-Audrey wszystko w porządku?- zapytała

-Dzwonił Colin- mruknęłam

-Czyli wszystko już wiesz?

-Jak mogłaś mi nie powiedzieć , że jesteś druhną? Znamy się już tyle lat , a ty ukrywasz przede mną tak ważną sprawę . Od kiedy wiesz , że biorą ślub? albo wróć od kiedy wiesz , że się spotykają?- wykrzyczałam jej to w twarz , nie przejmując się tym , że patrzy na nas cała kawiarnia.

-Posłuchaj, nie mówiłam Ci tego , ponieważ wiedziałam , że zle to zniesiesz. Colin zaczął się spotykać z Alison , krótko po waszym rozstaniu . Nie mogłam Ci tego powiedzieć , to był ten okres kiedy zaczęły się twoje ataki , miałam Ci to powiedzieć , żeby pogorszyć twój stan? Jaką byłabym wtedy przyjaciółką? - powiedziała ze smutkiem w głosie

-Nie najlepszą , ale ukrywanie przede mną prawdy od tak dawna nie stawia Cię w najlepszym świetle- odparłam

-Oj daj spokój , nie gniewaj się już na mnie czasu i tak przecież nie cofnę lepiej powiedz co ci powiedział - zapytała zaciekawiona Rachel

-Powiedział , że chce ze mną porozmawiać już po uroczystości , na spokojnie wiesz chce mieć ze mną dobre relacje , śmieszne , a gdzie był kiedy go potrzebowałam ?

-Przynajmniej się stara naprawić błędy , musiał mieć odwagę , aby do ciebie zadzwonić , a przecież wiesz , że to nie w jego stylu - powiedziała przyjaciółka

-Wiem , wiem nie ukrywam , że jestem ciekawa co ma mi do powiedzenia - odparłam

-Zrobić Ci kawę? widzę , że tego potrzebujesz - zapytała Rachel z promienistym uśmiechem na twarzy

- Tak poproszę , przyda mi się odrobina kofeiny - zaśmiałam się

Po chwili zadzwonił do mnie telefon , który to dzisiaj pomyślałam , jednak , gdy zobaczyłam kto na ekranie mi się wyświetla od razu czułam nagły przypływ energii to była Courtney pewnie ma dla mnie informację odnośnie mojego wyjazdu.

-Halo Courtney? - odezwałam się

-Cześć Audrey , wiem że miałam pisać do ciebie jutro , ale właśnie skończyłam rozmawiać z menadżerem Jacksona, pakuj walizki jeszcze dziś wieczorem ruszamy na lotnisko , a jutro punkt 10:00 mamy zaplanowany wywiad. Zaskoczona?- powiedziała uradowana dziewczyna

-lekko - odparłam

-To nie gadaj i się zbieraj nie ma czasu o 21:30 mamy lot, a o 20:00 przyjedzie po ciebie mój pracownik David . Do zobaczenia na lotnisku

-Do zobaczenia - rzuciłam lekko zaskoczona telefonem od przyjaciółki i zakończyłam połączenie

-Rachel-krzyknęłam na co dziewczyna podskoczyła rozsypując przy tym wszystkie sypkie produkty , które znajdywały się obok niej

-Może byś ostrzegała , że zamierzasz wydrzeć się na całą kawiarnie , ja wiem że w kawiarni ludzie mówią głośno , ale bez przesady - zaśmiała się dziewczyna

-Ty nie ostrzegasz - odpowiedziałam puszczając przy tym oczko , ale wracając chyba nie zdążę wypić tej kawy wybacz

-Co , a to niby dlaczego? Przecież ja robię najlepszą kawę na świecie - uśmiechnęła się do mnie

-Oj nie pochlebiaj sobie, dzwoniła Courtney mam wracać do domu, bo za godzinę przyjeżdża po mnie David jej pracownik i jedziemy na lotnisko - wypowiadając ostatnie słowa wręcz zapiszczałam , zwracając przy tym wszystkie pary oczu jakie znajdywały się obecnie w kawiarni

-To na co ty jeszcze czekasz leć , przecież musisz się jeszcze spakować - odpowiedziała Rachel przytulając mnie .Nie martw się powiem Rogerowi , że musiałaś iść do domu

-Dziękuję , a i jeszcze jedno pod moją nieobecność nie spal domu - zaśmiałam się . Courtney już zajęła się moim zwolnieniem, więc nie musisz nic mówić Rogerowi trzymaj kciuki i do zobaczenia za tydzień -rzuciłam i udałam się w stronę domu.

W domu zabrałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy , nie zapominając oczywiście o aparacie , który jest mi niezbędny do pracy.Dalej nie mogę uwierzyć w to co mnie spotkało , ogromna szansa , której na pewno nie zmarnuję , a raczej wykorzystam na 100%. Gdy skończyłam się pakować usłyszałam dzwonek do drzwi to na pewno David pomyślałam , zabrałam walizkę i udałam się w stronę drzwi. Spojrzałam ostatni raz w lustro i pomyślałam , że od tej chwili zaczynam nowy rozdział w swoim życiu.

***Następnego dnia***

Obudziłam się w bardzo dobrym nastroju i uśmiechem na twarzy , co ostatnio rzadko mi się zdarzało. W nocy z Courtney dotarłyśmy do hotelu, byłyśmy tak zmęczone , że nawet nie pamiętam o której się położyłyśmy. Spojrzałam na zegarek , który wskazywał 8:15 całkiem niezle pomyślałam , ponieważ po powrocie byłyśmy tak zmęczone , że zapomniałyśmy nastawić budziki. Courtney brała właśnie prysznic , a ja nie tracąc czasu przebrałam się w świeże rzeczy i udałam się na śniadanie , zostawiłam tylko kartkę z informacją dla mojej przyjaciółki, żeby się nie martwiła gdzie jestem. Byłam ubrana w biały , ciepły sweter , czarną spódniczkę , w tym samym kolorze co spódniczka rajstopy oraz moje ostatnio ulubione buty na obcasie w panterkę , oczywiście prezent od Rachel, która zawsze powtarza , że kobieta powinna ubierać się z klasą , a nie w za dużych mało kobiecych ubraniach jak moje. Chyba powinnam zacząć jej słuchać , chodz uważam , że jeśli kobieta czuję się kobieco nawet w dresach to tak będzie wyglądać i nic nikomu do tego.

Gdy dotarłam na miejsce , wzięłam ogromną porcję naleśników polaną syropem klonowym, oraz dużą szklankę soku pomarańczowego uwielbiam słodkości . Chwilę pózniej dotarła do mnie Courtney i wspólnie zjadłyśmy śniadanie . Po skończonym posiłku udałyśmy się na chwilę do naszego pokoju , aby zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i kończyć się przygotowywać do wyjścia . Z hotelu wyszłyśmy o godzinie 9:30 i udałyśmy się do samochodu , w którym czekał już na nas David (Courtney poprosiła go , aby z nami pojechał , ponieważ stwierdziła , że przyda nam się osoba , która pomoże nam w dopilnowaniu pewnych spraw i zapięciu wszystkiego na ostatni guzik, czyli pewnie jak się domyślacie , żeby wszystko poszło zgodnie z planem Courtney).

***30 min pózniej***

Równo o godzinie 10:00 dotarłyśmy na miejsce , co już było sukcesem , ponieważ wywiad miał się rozpocząć o tej właśnie godzinie , jednak z powodu ostatniego koncertu i sukcesu z nim związanego przymknęli oko na nasze małe spóznienie , co w normalnych okolicznościach nie byłoby dopuszczalne. Zobaczyłam wielką bramę Neverland , której złote elementy mieniły się na słońcu. To dziwne , ale z każdą chwilą , czułam się jakbym była w moim rodzinnym domu w Londynie, czułam ciepło i miłość bijącą z tego miejsca. Cudowne uczucie zwłaszcza dla osoby , która jest daleko, od rodzinnego domu. Gdy wysiedliśmy z samochodu , od razu zaczęłam robić zdjęcia, mimo iż co chwile słyszałam Courtney , która mówiła , że jeszcze będę miała czas na ''zatrzymywanie chwil '' tak Courtney nazywała moje zajęcie , które ja uważałam za całkiem urocze. Problem , w tym wszystkim jest taki, że ja po prostu nie potrafiłam się powstrzymać , to miejsce było tak magiczne , że już nawet nie kontrolowałam tego kiedy naciskam przycisk aparatu.

***Mike***

-To ona Bill, to ona- krzyczałem nie mogąc się powstrzymać

-Kto ? - zapytał mój ochroniarz , który również był moim przyjacielem

-Ta dziewczyna z kawiarni , opowiadałem Ci o niej - powiedziałem , zastanawiając się dlaczego nikt nigdy mnie w tym domu nie słucha

-Ach tak coś wspominałeś i co w związku tym?

-No jak to co , dziewczyna , która mi się spodobała nagle znajduję się od tak w moim domu ,czy to nie dziwne ?-zapytałem , licząc na bardziej rozwiniętą wypowiedz mojego przyjaciela

-Dzisiaj jesteś umówiony na wywiad , może dlatego przyjechała. Zapewne w kawiarni tylko dorabia, a z zawodu jest dziennikarką- odpowiedział Bill

-Racja , o tym nie pomyślałem ,ale mam szczęście , że to akurat ona tu przyjechała -odparłem

-Tylko słuchaj Mike , ja nie wiem czy to dobry pomysł , dopiero co rozstałeś się z Lisą. Czy to nie za wcześnie na nowy związek?- zapytał troskliwym głosem mój przyjaciel

-Za wcześnie to jest mówić o związku z dziewczyną , która nawet nie wie , że cię już poznała- zaśmiałem się

-Chodz nie ma czasu , trzeba poznać naszych gości - powiedziałem i ruszyłem do drzwi

***Audrey***

-Audrey chodz , trzeba już iść - powiedziała Courtney

Wzięłam w pośpiechu rzeczy i ruszyłam z przyjaciółką za mężczyzną , który zaprowadził nas pod dom właściciela posiadłości. Dom jest prześliczny , dokładnie taki jaki od małego marzył mi się , aby w nim zamieszkać . W pierwszej chwili skojarzył mi się z moją ulubioną bajką dzieciństwa, czyli "Królewną śnieżką" , mimo iż cała ta posiadłość w jakiej obecnie się znajdowałam przypominał co kawałek to inną bajkę . Najbardziej Piotrusia Pana , stąd pewnie nazwa posiadłości pomyślałam.

Podeszłam do moich ulubionych kwiatów jakimi były oczywiście róże , chyba nie muszę mówić z jaką tym razem bajką mi się kojarzyły , gdy tylko zaciągnęłam się zapachem tych pięknych kwiatów poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Szybkim ruchem się odwróciłam , co wywołało śmiech osoby stojącej teraz naprzeciw mnie . Był to we własnej osobie Michael Jackson.

Ok jestem i ja z nowym piątym rozdziałem xD Mam nadzieję, że tym razem długość wam odpowiada , bo starałam się , aby tym razem był on nieco dłuższy i ciekawszy. Starałam się przyśpieszyć nieco tempa , aby wreszcie w tym opowiadaniu mogło się coś ciekawego dziać ,no i w końcu do opowiadania wszedł Mike , czyli osoba na którą wszyscy czekaliśmy XD Tradycyjnie zostawcie po sobie komentarz , bo jest on motywacją do pisania. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał ,ja się z wami żegnam i do następnego :)

''Wiesz, wszędzie dooko­ła na ścianach mo­jego po­koju wiszą ob­razki Piot­ru­sia Pa­na. Przeczy­tałem wszys­tko co na­pisał Bar­rie. I całko­wicie iden­ty­fiku­je się z Piot­ru­siem Pa­nem, za­gubionym chłop­cem z Nibylandii.'' ~Michael Jackson

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top