Rozdział 11

Od incydentu z pocałunkiem minęły trzy tygodnie.Ja wróciłam do swojego codziennego życia,a Mike zaczął przygotowania do nowej trasy koncertowej.Oboje uznaliśmy,że nie będziemy wracać do sytuacji z gali.Dla nas to była bardzo dobra decyzja,w końcu Michael był dopiero co po rozwodzie,a ja nie chciałam się z nikim wiązać przynajmniej nie teraz.Mike jest cudowny,ale nie znamy się zbyt długo nawet nie wiem czy mogę nazwać go przyjacielem,po całej tej chorej sytuacji z Courtney nie wiem czy będę mogła komuś tak mocno zaufać przynajmniej nie od razu.Czułam jednak,że Michael nie jest zadowolony z decyzji jaka wynikła,ale on i tak ma teraz dużo na głowie ciągłe próby,konferencje prasowe,wywiady po co mu jeszcze dodatkowe zmartwienie i plotki jakie mogłyby wyniknąć gdyby prasa się o nas dowiedziała lepiej o wszystkim zapomnieć w końcu ja nie pasuję do jego świata i nic tego nie zmieni.


***

Za trzy dni ruszam w trasę koncertową jednak na niczym nie mogę się skupić.Po wydarzeniach które miały miejsce na gali myślałem,że między mną a Audrey wszystko się ułoży,że wreszcie zrozumie co do niej czuję,że będę mógł ją nawet nazwać swoją dziewczyną,ale jak zwykle wszystko się musiało zepsuć.A może to ze mną jest coś nie tak?bo w końcu kto po miesiącu znajomości wyznaje dziewczynie miłość? okej może to nie było tak jak sobie to wyobrażałem,że zabieram ją do Neverland do miejsca naszego pierwszego spotkania ,że chodzimy ciemnymi uliczkami i jedynie blask księżyca oświetla nasze zawstydzone twarze i w końcu stajemy na chwilę ,a ja wyznaje Audrey co do niej czuje,jak dla mnie ważną jest osobą,że przy niej mogę poczuć się jak normalny człowiek,który nie jest co chwila atakowany przez stado dziennikarzy chcących znalezc idealny temat na główną stronę kolorowych czasopism.Wystraszyłem ją tym pocałunkiem i nic już tego nie zmieni,nie mogę cofnąć czasu,ale jedynie mogę spróbować żeby odzyskała do mnie zaufanie,bo w końcu ja nie chce jej wykorzystać,a jedynie pragnę być kochany,pragnę założyć rodzinę z kobietą,którą kocham i być po prostu szczęśliwy. Z rozmyślań wyrwał mnie głos kierowcy:

-Co szefunio taki nie w humorze ?

-Nie mam siły na kolejną konferencję prasową,już bym wolał mieć próbę przynajmniej wtedy o niczym nie myślę.-odparłem wpatrując się w szybę.

-Problemy w raju co? -zaśmiał się mężczyzna.

-A żebyś wiedział.

-Kobiety już takie są,nie można przyśpieszać tępa,bo łatwo można je spłoszyć ,ale z kolei nie można posuwać się w ślimaczym tempie, bo również to kobitę spłoszy.Są jedną wielką zagadką,ale kim byśmy my faceci bez nich byli,potrzebni jesteśmy sobie nawzajem jesteśmy jak dwa kawałki puzzli szukamy tej drugiej osoby,aby do nas pasowała nawet jeśli wokół nas jest tysiąc innych kawałków to i tak żadnego do siebie nie dołączysz żeby pasował,zostanie zawsze ten jeden pusty bok szukający swojej części.

-zależy jaki masz kawałek-rzuciłem wciąż wpatrując się w szybę samochodu.Ale chwila skąd wiedziałeś,że chodzi właśnie o dziewczynę?-nagle ożywiłem się i spojrzałem na mężczyznę,a właściwie w lusterko.

-Mam jakieś takie przeczucie jeśli chodzi o kobiety-zaśmiał się.

-Tak akurat.-prychnąłem.

-Noooo tak właściwie to mi pomogło-powiedział i sięgnął to schowka w samochodzie ,a po chwili wyciągnął z niej zwiniętą w rulon gazetę i rzucił mi ją na kolana.

-Gazeta?-zapytałem siebie w myślach i szybko zacząłem rozpakowywać pakunek o mało przy tym nie rozrywając papieru.

-Tylko ostrożnie mi z nią,ona jest do zwrotu nie skończyłem czytać artykułu ze śliczną Naomi Watts.

-Ty masz żonę John.

-Czytanie artykułu to nie zdrada,zluzuj portki Jackson.-zakpił mężczyzna.Nie znosiłem,gdy zwracał się do mnie po nazwisku,w ogóle nie znosiłem jak ktokolwiek się tak do mnie zwracał,ale John lubił się ze mną droczyć jest moim przyjacielem,a wręcz jest dla mnie jak brat,więc powiedzmy że jest mu to wybaczone.

Szybko wróciłem do gazety ,nerwowo przewracając kartki,aż w końcu natrafiłem na artykuł ze mną i Audrey w roli głównej.Nagłówek artykułu mówił sam za siebie:''MICHAEL JACKSON I AUDREY EVANS - PRZELOTNY ROMANS A MOŻE TO JUŻ MIŁOŚĆ?''.Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie zobaczyłem,jaki romans ?i skąd oni to wiedzą ,pewnie musiał nas ktoś zobaczyć wtedy na gali,ja jestem przyzwyczajony to takich artykułów i nagłówków wyssanych z palca,ale co z Audrey przecież ona nie jest niczemu winna,jak ona teraz wróci do pracy,na uczelnie albo gdzie kolwiek od razu zaczną ją wytykać palcami,że to ta od Jacksona,nie dadzą jej żyć, a to wszystko moja wina,nie wiem jak to jeszczę zrobię,ale postaram się to wszystko odkręcić,albo załagodzić sytuację.

***

-Audrey chodz za chwilę się zacznie !-usłyszałam głos swojej przyjaciółki,który dobiegał z salonu.

-No już chwila -odkrzyknęłam i wróciłam do nalewania napojów,dzisiaj razem z Rachel robimy wieczór filmowy ,w ten sposób chcemy uczcić mój nowy projekt,który chcę jutro przedstawić panu Simmons'owi.Pracowałam nad nim dość długo i mam nadzieję,że spodoba się mojemu profesorowi z zajęć.

Po chwili już wszystko było gotowe na nas babski wieczór popcorn,chipsy,ciastka,żelki oraz różnego rodzaju napoje były rozłożone na dużym dywanie,a wokół niego znajdowała się masa poduszek.Na końcu całe pomieszczenie udekorowałyśmy masą lampek.Całość prezentowało się naprawdę rewelacyjnie.

-To co włączamy ?-zapytała Rachel włączając telewizor.

-W sumie to nie wiem,może poskacz po kanałach to coś ciekawego znajdziesz,a ja wrócę po babeczki,bo zapomniałam,i nie włączaj żadnych...

-...horrorów tak wiem ty się ich okropnie boisz-powiedziała i spojrzała na mnie z miną w stylu:''przecież wiem o tobie wszystko,czego ty oczekujesz?''-uśmiechnęłam się i wróciłam do kuchni.

-Audrey chodz tu szybko !-usłyszałam i szybko wybiegłam z kuchni.

-Co tak krzyczysz,pali się czy co?

-Spójrz-powiedziała i pokazała palcem w stronę ekranu telewizora.

-Michael? jego chciałaś mi pokazać ?przecież wiem,że ma dzisiaj konferencje prasową,czego tu się dziwić, za trzy dni wyrusza w trasę nie wiem o co ci chodzi,cały czas utrzymujemy ze sobą kontakt to nie powinno cię dziwić-zwróciłam się do dziewczyny.

-Słuchaj dalej.

Czy to prawda,że za trzy dni rusza pan w trasę ''HiStory'' promującą nowy album?

Nastąpiła mała zmiana planów i pan Jackson wyrusza w trasę już dziś -odpowiedział Frank jego menadżer.

-Wszystko gra?-zapytała moja przyjacióka,obejmując mnie.

-Nie-zaszkliły mi się oczy.Jak on mógł?

-Ale skoro macie ze sobą kontakt to dlaczego ci nie powiedział,że wyjeżdża wcześniej?

-Nie o niego mi chodzi,tylko o Franka nawet mu nie dał dojść do słowa może on nie chciał wcześniej wyjeżdżać,to widać,że nagle podjął decyzję i to może za niego,gdyby to był jego wybór na pewno od razu by do mnie zadzwonił przecież go znam.

-Skoro,aż tak zareagowałaś to znak,że wiele dla ciebie znaczy.Gdybym ja oznajmiła ci,że zamierzam wyjechać wcześniej gdzieś o trzy dni pewnie nawet byś się tym nie przejęła w końcu TO TYLKO TRZY DNI.

-Ale myślałam,że zdąże się jeszcze z nim spotkać w końcu wyjeżdża na pół roku to kawał czasu,zanim wróci wszystko może się zmienić.

-Możesz do tego czasu znalezc chłopaka?

-Nie wiem równie dobrze to on sobie może kogoś znalezc,przez pół roku wszystko może się zmienić ,możemy nawet stracic ze sobą kontakt.-podeszłam i bezwładnie opadłam na kanapę znadującą się za mną.

-Zależy Ci na nim-przyjacióła dosiadła się do mnie.

-Jest w końcu moim no hmmm ehmm...

-...przyjacielem?tego słowa szukasz?

-Właściwie to nie wiem czuję,że jest mi bliski i...

-...zauroczyłaś się?-Rachel spojrzała na mnie znacząco.

-Przestań dokańczać za mnie zdania bo...

-czytam ci w myślach?

-I właśnie dlatego się przyjaznimy-uśmiechnęłam się do dziewczyny.

-W takim razie wstawaj jedziemy.

-Gdzie ?-na mojej twarzy wkradło się zakłopotanie.

-Do twojego nie-przyjaciela -zaśmiała się

-I co ja mu niby powiem?

-Będziesz miała mnóstwo czasu na zastanowienie się masz -dziewczyna rzuciła płasz na moje kolana.Nie mamy dużo czasu.

-Nie jesteś zła?

-A niby o co?

-No nici z naszych planów na wieczór, nocy filmowej.

-Prawdziwe love story będe mieć na lotnisku,to nie równa się z żadnym filmem -puściła mi oczko Rachel i ruszyłyśmy w stronę wyjścia.

***

-Jak mogłeś to zrobić ?-zwróciłem się do Franka.

-Im wcześniej wyjedziemy tym szybciej zajmiemy się trasą i szybciej zapomnisz o tej całej Audrey czy jak jej tam,kobieta nie powinna cię teraz rozpraszać Mike.

-Rozpraszać?przecież ona wcale mnie nie rozprasza.

-O daj spokój ciągle chodzisz z głową w chmurach,nie możesz skupić się na próbach ,tancerze są od ciebie lepsi LEPSI,to jest nie do pomyślenia żeby Król popu nie radził sobie na próbach,zapominał o krokach,gubił rytm i do cholery mylisz tekst własnych piosenek prochy wyżarły ci mózg?

-Frank chociaż daj mi się z nią pożegnać,nie mogę wyjechać bez pożegnania-mój głos lekko zadrżał.

-Wez się w garść,nie jesteś dzieckiem jak nie ta to będzie inna.-machnął dłonią

-Nic nie rozumiesz ona jest dla mnie ważna,czy ty nie miałeś nigdy takiej osoby przy sobie ,albo chociaż poczułeś to kiedyś?ach no tak zapomniałem ty tylko potrafisz zdradzać.-tym razem to ja machnąłem ręką.

-Jestem mężczyzną i mam swoje potrzeby,na świecie jest tyle kobiet,że aż żal ich wszystkich nie poznać.

-Nie poznać? -prychnąłem .Chyba przelecieć-poprawiłem go.

-Jak zwać tak zwać.Okej masz 10 min zadzwoń do niej niech przyjedzie na lotnisko i się pożegnacie i daj mi już spokój ,za chwilę John podjedzie,więc się tam nie rozgadajcie.

-Dzięki-pamiętaj 10 min Romeo -usłyszałem

Szybko znalazłem numer Audrey w szybkim wybieraniu i nacisnąłem zieloną słuchawkę.Niestety usłyszałem tylko pocztę głosową,ale postanowiłem nie przestawać i ciągle próbowałem się z nią skontaktować na marne niestety.Westchnąłem ciężko zabrałem wlizkę i wyszedłem z apartamentu,wygląda na to że wyjadę bez pożegnania.

***

-Nie da się jechać szybciej?!-krzyknęłam w stronę przyjaciółki,która ledwo panowała nad kierownicą próbując jak najszybciej wyminąć wszystkie samochody spowalniające ruch.

-Jak widzisz się nie da,siedz spokojnie i myśl co powiesz swojemu ukochanemu.-szturchnęła mnie w rękę.

-On nie jest moim ukochanym.-zaprotestowałam.

-Oj błagam pocałowaliście się,wyraznie dał ci do zrozumienia,że liczy na coś więcej,a ty co cnotkę udajesz?ile jeszcze będziesz rozpaczać nad Colinem?rozstaliście się wieki temu,jesteś zaproszona na jego ślub ŚLUB Audrey i chyba nie muszę ci przypominać kto z tobą idzie i kto go zaprosił,przejrzyj w końcu na oczy.

-Ja nie wiem czy jestem gotowa.

-A kiedy będziesz gotowa?Po studiach? wtedy zaczniesz pracę i będziesz mieć mnóstwo wymówek,przecież cię znam.

-Może do niego zadzwonię?-nieśmiało zaproponowałam.

-I co chcesz mu to powiedzieć przez telefon?chyba sobie żartujesz.Zadzwoń do niego żeby chwilę poczekał,bo przez te korki tracę nadzieję,że zdążymy.

-Okej to nie głupi pomysł-zaczęłam pzregrzebywać torbę w poszukiwaniu urządzenia,jednak na marnę.-Widziałaś mój telefon? nie mogę go znalezc.

-Nie nie mam pojęcia gdzie jest,może zostawiłaś w domu?Wez mój jest w schowku-zaczęła wkazywać palcem na otwór znajdujący się przedemną.

-Nie ma go tu -odparłam po chwili szukania,nie wiem jak Rachel to robi,ale ta dziewczyna nigdy nie potrafi utrzymać porządku gdzie kolwiek by się nie znalazła.

-Cholera. Zostawiłam go na szafce nocnej.

-I co teraz ?

-Nooo w sumie na lotnisko mamy nie daleko,zatrzymam samochód tu na poboczu ,a ty na mnie nie czekaj tylko biegnij.

-Żartujesz sobie?

-A wyglądam jakbym żartowała?Nie mamy innego wyjścia Audrey ty idż ja do ciebie dołącze, poradzisz sobie.-posłała mi pocieszający uśmiech,który w tamtej chwili wiele dla mnie znaczy.

-Okej to idę.-rzuciłam i udałam się w stronę lotniska.

Po około 15 minutach dotarłam na miejsce.Lotnisko było ogromne,ledwo co znalazłam odpowiednie wejście,chodziłam,a raczej biegałam po lotnisku jak szalona pytając co chwilę pracowników o odpowiedni lot,bardziej to pytałam którym samolotem Michael Jackson,będzie leciał aż dziwię się,że nikt mnie nie aresztował i nie nakazał ochroniarzom Mike bardziej go chronić przed takimi osobami jak ja.Dzięki plotkom o rzekomym romansie z Michaelem stałam się sławna,jednak i tak nie uzyskałam informacji o locie mojego kolegi.Kolegi? dalej nie wiem jak go nazwać,jednak nie zastanawiałam się nad tym długo,ponieważ ku moim oczom pojawił się Bill,jeden z ochroniarzów Michaela,pojawił sie z nikąd niczym anioł stróż,czyli jednak mam szczęście uśmiechnęłam się sama do siebie.

-Bill-krzyknęłam na co mężczyzna od razu się odwrócił.

-Audrey jak miło cie widzieć co tu robisz?

-Ja do Michaela muszęsię z nim spotkać zaprowadzisz mnie do niego?

-Oczywiście,chodz nie mamy dużo czasu za chwilę odlecą.

-Michael ! Michael!-krzyknęłam do pustej przestrzeni.Nie ma go na prawdę go nie ma,a ja nie zdążyłam się pożegnać.-łży napłynęły mi do oczu.

-Audrey?-usłyszałam ten delikatny głos,od razu się odwróciłam i spojrzałam w te jego piękne,ciemne oczy któr urzekły mnie już za pierwszym razem tam w Neverland.

-Michael?-mój głos zadrzał

-Co tu robisz?dzwoniłem do ciebie,ale co chwila właczała się poczta głosowa,jak tu trafiłaś?

-No cóż nie ciężko się dowiedzieć gdzie przebywa tak wielka gwiazda jak Michael Jackson-zaśmialiśmy się.A po drugie Rachel mnie tu zawiozała,Michael ja musiałam się z tobą zobaczyć dlaczego wyjeżdzasz i to wcześniej niż było w planach?

-To był pomysł Franka,według niego powinienem zacząć zajmować się już trasą ,przemyśleć parę rzeczy,zapomnieć...

-O mnie?-oczy zaszkliły mi się.

-Audrey o tobie nigdy bym nie zapomniał-złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.

-To dlaczego uciekasz?Nie mieliśmy się jak pożegnać.

-To przecież nie musi być pożegnanie,możesz jechać ze mną powiedz tylko to jedno słowo,a nie będziemy musieli znosić tej rozłąki.Audrey to tylko jedno słowo. Audrey Evans czy zgadzasz się jechać ze mną w trasę i być skazana na moje towarzystwo przez najbliższe sześć miesięcy?

-Ja...Ja...

Hejka witam wszystkich.Przepraszam za moją długą nieobecność,ale wiadomo szkoła i jeszcze trafiła mi się po drodze choroba,ale za to jestem teraz xD.Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach jak wam się rozdział podobał,bo wiadomo komentarz to dla mnie dużaaaa motywacja.Co myślicie o propozyjcji Michaela wocec Audrey,a co sądzicie o tym ,że nic po pocałunku nic się nie wydarzyło koniecznie podzielcie się wszystkim w komentarzach. I do następnego kochane:)

''Nie martw się, już niedługo wrócę, żebyś za bardzo się nie stęskniła.
Zaopiekuj się moim sercem - Zostawiłem je przy Tobie. "

-Stephanie Meyer

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top