Rozdział IX


Powrót do zdrowia zajął Astrid niespełna trzy tygodnie. Dziewczyna zaczęła przejmować się, że nie zdąży poćwiczyć na turniej, który miał odbyć się już niebawem. Na szczęście Eryk wybił jej z głowy mordercze treningi i zamiast tego pokazywał Astrid słabe punkty w ludzkim ciele, co mogło pomóc w pokonaniu przeciwnika. Blondynka była nadal chuda, co niepokoiła mężczyznę, ale starał się jak tylko mógł, by jadła jak najwięcej. Zależało mu na Astrid. Wojowniczka przeszła zbyt wiele, by teraz tkwić w smutniej sytuacji sama. Chciał pozbyć się tego dziwnego uczucia, gdy patrzył na jeźdźczynię inaczej niż powinien. Eryk czuł całym sobą, że to nie powinno się wydarzyć. Wiedział bowiem, że Astrid nadal kocha Czkawkę i choć nie chciała tego przyznać - usychała z tęsknoty za nim. Nie raz wpatrywała się w jego sylwetkę, kiedy przechadzał się po wiosce. Często towarzyszył Stoickowi w doglądaniu pracy, co miało być lekcją dla przyszłego przywódcy.
- Przyniosłem ci drugie śniadanie - Eryk szturchnął blondynkę, która wyprostowała się natychmiast. Dziewczyna pracowała w porcie jako pomoc przy łowieniu ryb. Musiała jakoś zarobić na swoje utrzymanie, choć nie narzekała. Towarzystwo rybaków działało na nią dziwnie kojąco. Uwielbiała słyszeć niepohamowany śmiech starego Magnusa i udane kawały Hala. Dobra atmosfera wpływała na dobrą i wydajną pracę, co zauważył nawet wódz. 
- Dzięki - uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła rękę po maleńką torbę, gdzie blondyn schował kanapki i herbatę w bukłaku.
- Widziałem Czkawkę. Przyglądał ci się - zaczął temat mężczyzna i usiadł na pomoście. Zdjął buty i zamoczył stopy w przyjemnie chłodnej wodzie.  Zaskoczona Astrid podniosła brew i rozejrzała się natychmiast, choć nie dostrzegła jeźdźca nocnej furii. - Powinnaś z nim porozmawiać.
- Nie wiem, czy chcę - mruknęła cicho i dołączyła do towarzysza. Odparła się o drewniany słup, nadal przeżuwając kanapkę ze świeżym serem. Eryk spojrzał na nią ukradkiem i westchnął cicho.
- Im dłużej zwlekasz, tym ciężej będzie ci zacząć - odrzekł więc. Jego noga podrygiwała spokojnie w wodzie. Kilka kropel znalazło się na stopie przyjaciółki, ale ta nie zwróciła najmniejszej uwagi.
- Dlaczego chcesz, żebym to zrobiła? Może ja zamknęłam już ten temat?
Astrid była coraz bardziej poirytowana. Nikt nie miał prawa co ma robić, a czego nie. A zwłaszcza jeśli chodziło o uczucia. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy i pomyślała o Haddocku. Z jednej strony chciała rzucić wszystko i znaleźć się w jego ciepłych ramionach, ale z drugiej zaczęła się obawiać. Że nie będzie już tak samo ważna jak kiedyś. Wciąż bolało ją to, co się wydarzyło przez ubiegłe tygodnie. Gdzieś w tyle głowy rozmyślała nad rodzicami i nad tym, do jakiego wniosku doszła. Chciała odepchnąć to od siebie i po prostu iść dalej. Pokazać, że nadal potrafi być silna - miano wojowniczki nie dotyczy tylko siły i umiejętności w walce. Miała ochotę wstać i wykrzyczeć, że się nie podda. Czasem jednak bywały te gorsze dni. Astrid miała ochotę zakopać się w kocu i nie wychodzić z domu do końca życia. Chciała po prostu płakać i dać upust tym wszystkim zebranym emocjom. Ale nie chciała okazywać słabości przy kimkolwiek.
- As, kochasz go. Myślisz, że możesz po prostu odciąć się od tego uczucia? - Delikatny głos Eryka wyrwał ją z rozmyślań. Zamrugała kilkakrotnie i zacisnęła usta w wąską linię.
- Zranił mnie - przyznała niechętnie. Oparła podbródek na kolanach i wpatrywała się w horyzont, gdzie fale były wysokie, ale słaby z czasem, gdy obmywały brzeg.
- Więc pozwól mu to naprawić. Wiem, że on też cię kocha. Zauważałem jak zabolało go, kiedy wpatrywał się w ciebie. On też cierpi.
- Próbujesz go bronić? - Syknęła, marszcząc brwi. Eryk uniósł ręce w obronnym geście. 
- Skąd. Ale może jednak warto? Widzisz siebie z kimś innym niż Czkawka? - Spytał, wpatrując się w jej rozgniewana twarz. Astrid przewróciła oczyma. Eryk miał rację. W duchu mu to przyznała, ale miała tak wielką ochotę sprawić, by Czkawka poczuł się tak samo skrzywdzony jak ona. Jej pękło serce. Roztrzaskało się na milion kawałków. Czuła się tak cholernie zawiedziona. Pozostawiona sama na tym okrutnym świecie. Kiedy prosiła o pomoc, zaraz po kłótni z rodzicami, on nie chciał jej nawet wysłuchać. Zaczynała wątpić w samą siebie. Zaczęła się wstydzić, że musiała się zakochać...
- Szczerze mówiąc, myślę, że nie potrafię być już tą dawną Astrid. Kiedyś wszystko układało się tak idelanie. Może ja jednak nie jestem stworzona do tych rzeczy? - Szepnęła cicho, zaraz po tym, gdy upewniła się, że przechodzący obok nich rybak nie usłyszy jej słów.
- Jesteś po prostu zagubiona. Porozmawiaj z nim. Powiedz prosto z serca czego się boisz. Czkawka, pomimo wszystko, jest dobrym człowiekiem i on cię potrzebuje.
Eryk wstał ciężko z pomostu i uśmiechnął się do przyjaciółki. Astrid jakoś szczególnie nie była skora do entuzjazmu.  Dlaczego Eryk tak łatwo ją rozszyfrował?
- Idę do pracy. Widzimy się wieczorem na treningu, okej?
Wojowniczka skinęła głową i pożegnała cicho przyjaciela, który odszedł do wioski główną ścieżką. Blondynka zaś pozostała na swoim miejscu, obserwując morze i myśląc o tym, co powiedział Eryk. Musiała roztrząsać to raz jeszcze, by dojść do jakiegoś porządku.

Jakby tego było mało, pod koniec zamiany, do portu przywędrował Bjorn. Mężczyzna przez chwilę poszukiwał wzrokiem swojej córki, aż w końcu dostrzegł ją tuż przy samym brzegu. Astrid wyjmowała świeże śledzie, które jeszcze podrygując, wrzuciła do beczki. Z początku nie zauważyła ojca, dopiero gdy poczuła na sobie czyjś wzrok odwróciła się. Zmarszczyła jednak czoło, niezadowolona widokiem Bjorna. Mężczyzna nagle poczuł się źle. Przez niemal miesiąc próbował skontaktować się z córką, ale ta do skutku unikała jakiekolwiek kontatku. Powiedziała ojcu wprost, że sobie nie życzy sobie, aby ją nachodzili. Z czasem mężczyzna rezygnował, ale za bardzo bolało go, że jego jedyne dziecko nienawidzi ich z całego serca. Chciał naprawić błędy.
- Nie mogę rozmawiać, pracuję - rzekła poprzez zaciśnięte zęby, przerzucając sieć kilka metrów dalej. Bjorn zmarszczył czoło, obserwując córkę smutnym wzrokiem.
- Wrócić do domu, skarbie. My naprawdę za tobą tęsknimy - wyszeptał wojownik, dotykając delikatnie ramienia blondynki. Dziewczyna zrzuciła jednak jego dłoń.
- Daruj sobie - mruknęła wściekłe, piorunując wzrokiem Bjorna. Mężczyzna przygasł nagle. Astrid wydawała się taka inna. Wręcz nierealna. Zawsze widywał ją w niemal idealnym humoru. Wiedział, że dziewczyna kocha smoki, Wichurę, kocha narzeczonego. I był pewien, że na swój sposób kocha również swoich rodziców, pomimo że relacje rodzinne były z reguły chłodne.
- To nie miało tak zabrzmieć. Twoja mama miała wtedy bardzo zły dzień, była zdenerwowana - mówił dalej głosem czułym i nadwyraz spokojnym.
Wojowniczka prychnęła. Odwróciła się w końcu w stronę twarzy ojca, gdy ostatnia sieć spoczęła idelanie na stosiku, by później zabrać ją do hangaru.
- Ponoć ludzie w złości mówią prawdę - rzekła tylko, wzruszywszy ramionami i nie mówiąc nic, ruszyła do swojego przytulnego kąta, który ostatnimi czasy służył jej jako namiastka tego prawdziwego domu.

Wróciwszy z ciężkiej pracy, Astrid nakarmiła Wichurę, ale szybko zniknęła za drzwiami małego domku, pozwalając, by smoczyca sama latała wokół Berk. Wojowniczka nie miała ochoty na jakiekolwiek zabawy. Była okropnie zmęczona i fizycznie i psychicznie. Obmyła swe wątłe ciało i przebrała w świeże rzeczy, które zabrała kilka dni temu ze swojego dawnego domu podczas nieobecności żadnego z rodziców. Kiedy tylko znalazła się w łóżku, zamknęła oczy z przyjemnością i powolutku oddała się długiemu snu.

Czkawka szukał Astrid przez cały poranek. Jego ojciec powiadomił go, że dziewczyna już dawno nie mieszka ze swymi rodzicami. Stoick wskazał również obecne miejsce zamieszkania blondynki. Szatyn jednak nie zastał jej, gdy pojawił się w południe. Zrezygnowany zaczął błądzić po Berk, aż natknął się na nią przy porcie. Pracowała w pocie czoła, siłując się z ciężkimi sitami z rybami. Przyglądał się jej bardzo długą chwilę. Kusiło go, by podejść i jej pomóc, a potem jak gdyby nigdy nic zacząć pogawędkę na temat cudownej pogody. Żałował strasznie. Przez wiele tygodni tęsknił za nią jak szalony, nie raz płakał w poduszkę, chcąc poczuć cień ukojenia, które mogła je dać tylko i wyłącznie Astrid. A ona nie miała pojęcia, jak Czkawce pękało serce ilekroć czuł chęć jej przytulenia. Gdyby mógł cofnąć czas, zapewne nigdy nie wyruszyłby na tą durną wyprawę. Mogli by dalej być razem, latać wraz z przyjaciółmi w przestworzach i cieszyć się sobą. A w nocy, leżąc pod ciepłym futrem z kubkiem gorącego mleka, snuliby swoje marzenia i wyobrażali przyszłość, którą mieli przecież spędzić razem.
Stał na pomoście dobre dziesięć minut, aż w końcu poddał się. Nie potrafił spojrzeć na nią i prosić o wybaczenie. Wydawało mu się, że za bardzo ją skrzywdził, by prosić o kolejną szansę.

Nie. 

Na pewno nie teraz.

Zrobił to jednak kilka dni później, kiedy Astrid wychodziła z Erykiem z areny. Oboje wyglądali na wykończonych, pot ściekał z ich ciał, a ubrania niemal przemokły do suchej nitki. Czkawka złapał dziewczynę delikatnie za ramię i czekał na jej reakcję. Ona zmarszczyła tylko czoło, dziwiąc się obecnością Haddocka. Nie spodziewała się, że były narzeczony będzie jeszcze czegokolwiek próbować.
- Hej - szepnął speszony, obserwując jeszcze trochę Eryka, który rzucił na nich tylko okiem i zniknął z pola widzenia. Astrid stanęła naprzeciw Haddocka, zahaczając ulubiony topór o silne ramię. Zilustrowała go pokrótce wzrokiem i czekała dalej. Sama nie wiedziała, dlaczego. Wcześniej syknęła by, żeby dał jej spokój. Teraz czekała na jego jakikolwiek ruch i wywnioskowała, że jest to o wiele trudniejsze niż się jej wydawało nie tylko dla niej, ale i przede wszystkim dla niego. Chciała go nienawidzić z całego serca. Jednak nie potrafiła. Nie mogła zapomnieć o tylu latach spędzonych u jego boku. Był jej najlepszym przyjacielem, bratnią duszą, tą maleńką częścią puzzla, która pasuje do jej własnej.
- Możemy się gdzieś przejść? - Spytał łagodnie. Astrid spochmurniała przez chwilę. Czuła znów tę niechęć. A raczej strach przed skrzywdzeniem jej kruchego serca. - Proszę tylko o jedno, As. Błagam, wysłuchaj mnie - zachlipał delikatnie. Biorąc głęboki wdech, jego oddech zadrżał. Wyglądał tak żałośnie smutno, tak biednie, że dziewczyna nie potrafiła mu odmówić. Skinęła więc głową i poprowadziła w stronę morza.

- Byłem wściekły na ciebie i Eryka. Sądziłem, że ty i on... - Przerwał, zamykając oczy. Nawet teraz z trudem przechodziło mu to przez gardło. Lecz musiał wszystko z siebie wyrzucić. Poczuć w końcu ulgę od tego dziwnego cierpienia i odzyskać dziewczynę jego życia. Nie potrafił funkcjonować tak normalnie, kiedy nie słyszał jej kojących słów, słodkiego śmiechu, czy kiepskiego żartu. Uwielbiał patrzeć na nią ukradkiem, czując rozgrzewające ciepło w środku. Przez te tygodnie uświadomił sobie, iż jego sensem życia jest tylko i wyłącznie Astrid Hofferson. Jej wsparcie było czymś, czego nie mógł opisać. Jakby w każdej sytuacji było idealne rozwiązanie, ilekroć ona była obok.
- Tylko ćwiczymy - wyjaśniła bez większych uczuć. Szli bardzo wolno, ich nogi obmywała morska piana.
- Tak, tak, wiem - wymruczał. - Po prostu nie mogę znieść myśli, że ty mogłabyś być z innym mężczyzną - dodał jeszcze ciszej. Blondynka uśmiechnęła się minimalnie, choć nie chciała tego pokazywać. Było jej dość miło, kiedy oboje w końcu mogli na spokojnie porozmawiać.
Po chwili Haddock Zatrzymał się i stanął na przeciw wojowniczki. Jego delikatny uśmiech sprawił, że zmiękły jej nogi.
- Może nie zasługuję na ciebie za to, że zniknąłem na tyle miesięcy. Ale proszę, Astrid, wybacz mi. Nie mogę sobie wyobrazić świata bez ciebie. Moje życie byłoby wtedy pozbawione wszelkich kolorów - mówił prosto i łagodnie. Pozwolił sobie chwycić blondynkę za prawą dłoń, masując ją ostrożnie. - Poza tym, chce cię przeprosić. Za to, że zachowywałem się jak ostatni palant, że nie byłem przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś najbardziej - mówił coraz ciszej. Po chwili z jego oczu popłynęło kilka słonych łez. Nie zależało mu na niczym innym niż na odzyskaniu Astrid. Tej najcudowniejszej dziewczyny, jaką mógł kiedykolwiek wymarzyć.
- Zrozumiem, - zaszlochał, ocierając szybko twarz - jeśli nie chcesz do tego wracać. Ale musisz wiedzieć, że ja cię strasznie kocham. Kocham najmocniej na świecie - wydusił z siebie ostatnie słowa, by chwilę później spuścić głowę i westchnąć ciężko. Jeśli Astrid mu nie wybaczy, będzie pluł sobie w brodę do końca życia.
Zaś blondynka stała i ze spokojem słuchała jego słów. Była tak bardzo rozdarta. Myślała o tym, czy Czkawka nie zrobi jej tego ponownie - znów nie porzuci. Ale kochała go tak bardzo, że nie mogła niczego innego zrobić niż przebaczyć mu. Zwłaszcza, że potrzebowała go w swoim życiu bardziej niż kiedykolwiek.
- Przez ten czas strasznie mi cię brakowało. Nie chciałam jednak wracać, bo się bałam, że znów odejdziesz. A wtedy bym tego nie przeżyła... - Odezwała się w końcu. Astrid wpatrywała się w spokojne morze, które cicho obmywało kamienisty brzeg. Nie wiedziała, co mówić dalej. Wiedziała jednak, że Czkawka chce wszystko naprawić. Żałował tego, co się wydarzyło.
- Przyrzekam ci, że już nigdy nigdzie nie polecę bez powiadomienia ciebie - obiecał, a jego chłodna ręka wolno gładziła policzek wojowniczki. Dziewczyna zamknęła z przyjemnością oczy i oddała się temu dotykowi. Po kilku sekundach opiekuńcze ramiona objęły jej chude ciałko, przyciągając bliżej torsu Czkawki. Chłopak mocno trzymał ją w uścisku, a jego oddech łaskotał ją w szyję. Ona zaś ułożyła dłonie za głową jeźdźca, układając swoją własną na jego ramię. Zamknęła oczy i zaszlochała cicho. Ten dotyk był tak dziwnie bolesny - uświadamiający, że tęskniła za Czkawką z całego serca i już nigdy nie chciała go puścić. Nigdy.
- Strasznie cię kocham - powiedziała cicho, a w odpowiedzi poczuła delikatny pocałunek na czole.

Może teraz wszystko się ułoży?

Matura pisemna oficjalnie zakończona! Teraz czekać tylko na ustne 😎😏

A Wam życzę wytrwania do wakacji ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top