Rozdział jedenasty
Na wstępie życzę Wam wszystkim wesołych Świąt Bożego Narodzenia! Mam nadzieję, że spędzicie je spokojnie, bezpiecznie i - w miarę możliwości - w gronie rodziny! Potraktujmy ten czas jako chwilę wytchnienia od trudnej codzienności, jako okazję, by zapomnieć o zmartwieniach i spędzić kilka chwil z naszymi najbliższymi. Merry Christmas, everyone! ( ˘ ³˘) ♥️
Rozpoczynamy rollercoaster trzech ostatnich rozdziałów, zapnijcie pasy, powodzenia w przeżyciu (:
(W związku z tym, że w sobotę jest drugi dzień świąt, następny rozdział opublikuję dopiero w niedzielę, 27 grudnia!)
x-x-x-x-x
Yao zatrzasnął za sobą swoje drzwi, zbiegł ze schodów i niemalże zderzył się z Francisem, Arthurem i Alfredem na klatce schodowej. Nie mógł się zatrzymać. Gdyby to zrobił, zacząłby myśleć. Machnął do nich ręką i próbował wyminąć, ale powstrzymał go mocny uścisk ręki Alfreda na jego ramieniu.
"Hej, Yao! Gdzie idziesz?"
"Idę do Ivana i będę uprawiać seks," powiedział z determinacją Yao. Nie myślę o tym, nie myślę o tym...
Brwi Alfreda podniosły się wysoko na jego czoło. Nastąpiła chwila ciszy, podczas której odwrócił się i spojrzał na Arthura i Francisa z niedowierzaniem. Francis zagwizdał. "Nieźle."
"Jesteś pijany?" zapytał Arthur niepewnie.
"Jeszcze nie. Wybaczcie." Yao próbował ich minąć, ale Alfred znów go przytrzymał.
"O nie, nie, zanim się wytłumaczysz. Poza tym, zapomniałeś?" Alfred podniósł w górę wielką papierową torbę i potrząsnął nią przed twarzą Yao. "Jest wieczór żarcia na wynos."
"Sorki, muszę się spieszyć!"
"Nie możesz poświęcić pół godziny na jedzenie?" zapytał Arthur.
"Tak, najwidoczniej będziesz potrzebował trochę siły," zaśmiał się Francis.
"Nie, ponieważ jeśli nie pójdę natychmiast, możliwe, że się zatrzymam, a wtedy zacznę o tym myśleć i pewnie się przestraszę, i pewnie już w ogóle nigdy nie pójdę, proszę, zejdźcie mi z drogi, zanim, o boże, za późno, teraz już o tym pomyślałem, aru." Yao zamknął oczy i poczuł, jak robi się cały czerwony. O boże, powiedziałem to na głos, ja nie....
"Yao," powiedział Francis.
"Tak?" Yao nie chciał otwierać oczu.
"Jak w ogóle masz zamiar tam się dostać?"
"Ja, um..." Yao otworzył oczy i zobaczył, że trójka jego przyjaciół gapiłą się na niego, jakby zwariował. "Nie wybiegałem myślami tak daleko."
"Dobra," powiedział Arthur. "Weź głęboki oddech, włącz z powrotem swój mózg i chodź zjeść burgera."
"Nie sądzę, lepiej będzie, jeśli, aru, pójdę, bo teraz jestem trochę zawstydzony i..." Yao urwał, kiedy Arthur chwycił go za drugie ramię i razem z Alfredem wciągnął do ich mieszkania. "Hej! Co wy sobie, do cholery, myślicie?"
"Dość tego, rozpoczynamy interwencję," powiedział Alfred, nie puszczając Yao do czasu, kiedy popchnęli go na kanapę. Yao zajęczał głośno.
"Mamy tego dość."
"Robimy to tylko dlatego, że się o ciebie troszczymy. Musisz przyznać, że masz problem, to jedyny sposób, w jaki możemy ci pomóc!"
"Alfredzie, o czym ty gadasz?"
"Ignoruj go, naoglądał się za dużo Doktora Phila," powiedział Arthur.
"Ale ma trochę racji, chéri," powiedział Francis. "W tym tygodniu spóźniłeś się do pracy trzy razy. Nie licząc tych dni, kiedy w ogóle się nie pojawiłeś. Cieszę się twoim szczęściem, ale serio, Yao, to przejmuje kontrolę nad twoim życiem."
"W ogóle nie jesteś już sobą," dodał Arthur.
Yao ze zdenerwowaniem zmrużył oczy. "Macie na myśli to, że nie jestem nudny i przewidywalny? To wy mówiliście, że..."
Arthur mu przerwał. "Nigdy nie mówiliśmy, że możesz kompletnie nas ignorować i z pewnością nie powiedzieliśmy, że powinieneś zacząć zachowywać się jak głupi nastolatek bez mózgu." Cała ich trójka stała nad nim i patrzyła na niego z góry. Yao poczuł się, jak karcone niegrzeczne dziecko. To było niesamowicie irytujące.
"Proszę, przestańcie traktować mnie jak dziecko."
"Dobrze, więc przestań się zachowywać jak dziecko."
"Wolelibyście, żebym znów zachowywał się jak 'staruch'? Wiem, że byliście przyzwyczajeni, że zawsze rzucałem dla was wszystkie moje plany, albo w ogóle nie miałem żadnych, żeby je rzucić, ale teraz mam chłopaka, albo, cóż, coś w tym stylu i..."
"To świetnie, ale to nie znaczy, że możesz zapomnieć o wszystkich innych elementach swojego życia. A teraz siadaj, zamknij się i jedz burgera." Yao złapał burgera, którego rzucił mu Alfred, potem wziął głęboki oddech i starał się uspokoić.
"Więc," powiedział Francis, opadając na kanapę obok niego i łapiąc garść frytek. "Idziesz do Ivana żeby... co dokładnie?" Yao zwinął się, zawstydzony. Czasem naprawdę powinien był się zastanawić, zanim coś powie.
Ten cotygodniowy wieczór jedzenia na wynos był tradycją, którą Alfred zapoczątkował krótko po tym, kiedy się tu wprowadzili. Raz w tygodniu, Francis i Yao powstrzymywali kulinarne obrzydzenie i wmuszali w siebie tłuste burgery i frytki z jednego z tych obrzydliwych fast foodów, które Alfred tak uwielbiał. Arthurowi nie wydawało się to przeszkadzać, on chyba był zdolny zjeść wszystko. Była to okazja, żeby utrzymać bliskie kontakty i w ogóle się spotkać... czasami to była jedyna szansa, którą na to mieli, przez ich pełne zajęć plany dnia. Słuchając, jak Arthur rozważa swoją tezę, Francis robi sprawozdanie z ploteczek z pracy, a Alfred wylicza, co heroicznego zrobił w ciągu tygodnia - wliczając w to ściągnięcie z drzewa rannej wiewiórki - Yao zdał sobie sprawę, że naprawdę trochę lekceważył swoich przyjaciół. Dobrze było po prostu posiedzieć i posłuchać ich gadaniny. Ale oczywiście, po jego wcześniejszym wybuchu, temat rozmowy szybko powrócił do Ivana.
Yao już żałował zjedzenia tego wszystkiego. Puste papierki pokrywały stoki kawowy, a w powietrzy unosił się lekki zapach tłuszczu. Alfred leżał na podłodze, gapiąc się w sufit i pocierał swój obolały brzuch. Pięć burgerów to było dużo, nawet dla niego. Arthur siedział na podłodze, opierając się o stolik i stałym strumieniem dolewając whisky do papierowego kubka na wynos z colą, podczas gdy Francis pił niezbyt wykwintne wino Arthura z kubka od kawy. "Więc, tak w ogóle, jak daleko zaszliście?" zapytał Francis.
Yao zatrzymał się, obgryzając paznokieć, i spojrzał na wyczekujące twarze swoich przyjaciół, zastanawiając się, czy rozmawianie z nimi o sprawach tak prywatnych na pewno było dobrym pomysłem. Jednakże, od czasu Ivana, seks stał się małą obsesją Yao. Myślał praktycznie tylko o tym, ku ujmie jego pracy i przyjaciołom oraz ku jego wielkiemu zdumieniu. Kiedy Ivan wcześniej zadzwonił i zaproponował, żeby Yao przyszedł, był za drzwiami zanim zdążył w ogóle o tym pomyśleć.
"Cóż," powiedział Yao, zastanawiając się, jak odpowiedzieć na pytanie Francisa. "chodzi o to, że... aru... Ivan ma największego... um... em..."
"Penisa," dokończył z gracją Francis. Alfred zaśmiał się, a Arthur przewrócił oczami.
"Dziękuję, Francisie... którego kiedykolwiek widziałem. I zanim zaczniecie się wymądrzać, kilka widziałem, bo w zeszłym miesiącu przez całą noc oglądałem z Kiku i Feliciano kolekcję porno Ludwiga." Nastąpiła pełna zamyślania cisza.
"Hm," powiedział wreszcie Alfred. "Jesteś odważniejszy, niż ja."
"Jak było?" zapytał Arthur, pochylając się z wyrazem przerażenia wymalowanym na twarzy.
"Niektóre obrazy będą prześladować mnie w najczarniejszych godzinach do końca mojego życia, ale nie o to tu chodzi, czyż nie. Rozmawialiśmy o Ivana... um..."
"Wielkim penisie." Tym razem Alfred wybuchnął głośnym śmiechem, a Arthur go kopnął.
"Dziękuję, Francisie." Yao nie mógł do końca uwierzyć, że uczestniczy w tej rozmowie.
"Masz szczęście, mówię ci," powiedział Francis.
"Nie, nie rozumiesz. On jest naprawdę całkiem..." Yao nie potrafił się zmusić, żeby dokończyć to zdanie. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że bierze udział w tej rozmowie.
"Zostaję przy moim stwierdzeniu. I nie chcę mówić 'a nie mówiłem', ale..."
Yao szybko mu przerwał. "Co ja mam robić?" Nie mógł powstrzymać swojego zażenowania tym pytaniem. Czuł się jak jedyny 21-letni prawiczek na świecie.
"Widziałeś porno Ludwiga i wciąż musisz zadawać pytania?" zapytał Arthur.
Yao spojrzał na niego ze złością. "Wiesz, co mam na myśli."
"Stary, po prostu się schlej." Arthur uniósł plastikowy kubek i napił się z niego, jakby dla demonstracji.
Yao przewrócił oczami. "To jest twoja odpowiedź na wszystko."
"W takim razie, może po prostu ty będziesz pieprzył jego?" zapytał Arthur
"Um... odnoszę wrażenie, że nie ma takiej możliwości." Yao zwinął się ze wstydu. Nie biorę udziału w tej konwersacji. Jestem na to zbyt dojrzały.
"Dam ci gaz pieprzowy," powiedział Alfred. Do tej pory nie angażował się w rozmowę, poza podawaniem Yao propozycji samoobrony. "Nie ufam temu komunistycznemu draniowi. Myślę, że to jest jakiś tajny agent KGB." Yao wlepił w Alfreda pełen niedowierzania wzrok. A zaledwie wczoraj był tak blisko prawidłowej odpowiedzi.
Francis wzruszył ramionami i sięgnął po dokładkę wina "Nie wiem z czym ty masz problem. Czy to nie jest coś dobrego?" Kiedy Yao sceptycznie uniósł brew, on westchnął i mówił dalej. "Spójrz, po prostu zrelaksuj się i powiedz mu, żeby się nie spieszył. Muszę powiedzieć, że naprawdę nie jestem zaskoczony, szczególnie dlatego, że wysłał mi SMS-a z długością swojego palca serdecznego."
Yao nie był pewien, czy dobrze usłyszał. "Napisał do ciebie?"
Francis pokiwał głową i wziął duży łyk wina. "Tak, powiedział, że da mi znać, pamiętasz?"
Yao w sumie w ogóle nie był zaskoczony. "Tak w ogóle, o co właściwie chodzi z tym rozmiarem palca serdecznego?"
"Wiesz. Długość palca serdecznego, to długość twojego..."
"Oh, gówno prawda," przerwał Yao. Chociaż w sumie, Ivan ma bardzo duże dłonie... Spojrzał w dół i zobaczył, jak Alfred i Arthur gapią się na swoje ręce.
"Hej, Arthurze, porównajmy." Alfred chwycił dłoń Arthura i próbował przytrzymać ją przy swojej.
"Spadaj!" krzyknął Arthur, odsuwając się.
"Hej, Yao, powinieneś poprosić Arthura o radę," Alfred uśmiechnął się szeroko.
Yao potrząsnął głową. Czasami naprawdę nie wiedział, dlaczego zadawał się z tymi ludźmi. "A to niby dlaczego?"
Alfred pomachał swoją dłonią przed twarzą Yao. "Słońce, czy widziałeś rozmiar tego palca?"
Yao zakrył twarz dłońmi. Był zbyt dojrzały na tę rozmowę... ale nie mógł powstrzymać się od śmiechu. "Wiedziałem, że nie powinienem był o tym wspominać."
.
Yao stał u frontowych drzwi Ivana, przyciskając do piersi swoją torbę. Była w niej butelka rumu, gaz pieprzowy i opakowanie prezerwatyw w rozmiarze XXXL. Jedyną rzeczą, którą Yao spakował sam, była jego szczoteczka do zębów. Dopiero w połowie drogi do Ivana zdał sobie sprawę, że zostawił swojego szczęśliwego Buddę w kieszeni roboczych spodni, więc był szczególnie zestresowany. To miał być pierwszy raz, kiedy zobaczy się z Ivanem bez niej. Z niepokojem obejrzał się na czarną limuzynę stojącą na pojeździe; jej kierowca opierał się o nią i z ciekawością przyglądał się Yao. Yao zostawił samochód Francisa przed frontową bramą. Miał nadzieję, że będzie tam bezpieczny... Przekonanie Francisa, żeby mu go pożyczył, trwało godzinę. Yao wziął głęboki oddech, by uspokoić swoje zszargane nerwy i po raz czwarty zadzwonił do drzwi. Co mogło zajmować tak dużo czasu... został przepuszczony przez frontową bramę zaledwie dziesięć minut wcześniej. Wpatrywał się w drzwi, w myślach karząc im się otworzyć. Kiedy to się nie stało, z wahaniem sięgnął do klamki, a zauważając, że są otwarte, pozwolił sobie powoli wejść przez zdobione drzwi. Skierował się do salonu, ale znieruchomiał, kiedy usłyszał nieprzyjemny, znajomy głos. Yao zadrżał na ten zimny, niepokojący ton, a jednak zbliżył się jeszcze do wejścia do salonu, by lepiej słyszeć, co mówił.
"Wydaje mi się, że nie bierzesz sytuacji na tyle poważnie, na ile w istocie powinieneś, Ivanie. Ktoś uzyskuje dostęp do niesamowicie wrażliwych informacji o naszych działaniach. To jest, który, czwarty atak na nasze operacje on-line?"
"Piąty." To brzmiało na Eduarda. Yao słuchał, wstrzymując oddech. Już wcześniej słyszał, jak rozmawiają o czymś podobnym, ale nie miał żadnego pojęcia, o co im chodziło.
"Dziękuję, piąty. Jeśli nazwiska i reszta danych zawartych w tych zhakowanych plikach dostaną się w niepowołane ręce, możemy znaleźć się w bardzo, bardzo niebezpiecznej sytuacji. A ty nie jesteś tu najważniejszy. Niektórzy powiązani z nami klienci byliby bardzo źli. I mam nadzieję, że nie ma potrzeby, bym informował cię o tym, że niektóre szczegóły mogłyby przyciągnąć uwagę organów sprawiedliwości?" Na te słowa, oczy Yao się rozszerzyły. Obejrzał się na znajdujące się za nim drzwi. Powinien wyjść? Czy może wejść, jakby niczego nie słyszał? Robił się coraz bardziej zdenerwowany.
"Eduard pracuje nad odnalezieniem odpowiedzialnej za to osoby," powiedział Ivan. Serce Yao przyspieszyło. "Wiemy, że ten ktoś jest mocno zaplątany w te interesy. Ja zapewniam cię, kiedy już osoba zostanie znaleziona, pozbędziemy się jej." Ciało Yao zesztywniało, a jego palce zacisnęły się na rączce torby. Pozbędziemy się jej... "Więc co chcesz, żebym ja zrobił teraz?"
"Powiem ci, czego chcę. Chcę, żebyś zawęził listę podejrzanych i pozwolił mi robić to, w czym jestem najlepszy. Wyciągnąć z nich informacje, których potrzebujemy."
Ivan się zaśmiał. "Ah, generale, ty po prostu chcesz kogoś potorturować." Yao poczuł, jak jego żołądek się zaciska. Wiedział, że powinien się już wycofywać, ale nie potrafił się zmusić do ruchu. Wiedzieć, że Ivan był zamieszany w takie rzeczy, to jedno. Słyszeć, jak o tym mówił, to zupełnie co innego.
"Ani trochę. To jest tylko miła, dodatkowa korzyść. Uważasz Natalię za podejrzaną, Eduardzie?"
"Nie wydaje mi się, by miała wystarczającą wiedzę oraz motywy, proszę pana," odpowiedział Eduard.
"Ktoś mógłby jej pomagać." Głos generała był oskarżycielki. Yao czuł, że zaczyna się pocić.
"Ja zapewniam cię, że Toris nigdy by mnie nie zdradził. Prawda, Torisie?"
"Prędzej bym zginął, proszę pana."
Mróz zaśmiał cię okrutnie. "Oh, całkowicie się zgadzam. Ale wiesz, Ivanie, nie jestem ani trochę tak głupi. Właściwie, mam nawet swoje własne małe podejrzenie. Jest ktoś, z kim, moi zdaniem, powinieneś zachować szczególną ostrożność. Ktoś, kto pojawił się w twoim życiu niedawno. Bardzo interesujący timing, czyż nie?" Yao zaparło dech w piersiach. Rusz się, no dalej, no dalej...
Ivan odpowiedział dopiero po długiej chwili. Kiedy już to zrobił, jego głos nie był już ani trochę tak radosny, jak wcześniej. "Ostrożnie, Mrozie."
"Możliwe, że to właśnie na niego powinieneś uważać. Stoi teraz przy wejściu i słucha."
Szok, który przedarł się przez Yao, pozostawił go całkowicie znieruchomiałego. Czuł, jak po jego skroni spływa kropla potu. "Wejdź, panie Wang!" Oczy Yao powędrowały do drzwi, ale wiedział, że było już za późno. Zmusił swoje chwiejne nogi do ruchu, do wejścia do salonu. Toris, Eduard i Raivis opierali się o bar, wyrazy ich twarzy były mieszanką zaskoczenia i zmartwienia. Ivan siedział sztywno na kanapie. Jego brwi się podniosły i wyglądał na ogromnie zszokowanego. Yao spojrzał na niego błagalnie. Proszę, zabierz mnie stąd...
"Nie powiedziałeś mi, że Yao przybył, Torisie."
"Przyrzekam, że nie wiedziałem, proszę pana. Brama powinna być zamknięta, czekałem, aż..."
"Więc wygląda na to, że znów zaprosiłeś tego chłopaka," wtrącił Mróz wzgardliwym tonem. Luźno odchylił się w swoim fotelu, trzymając w dłoni kieliszek wódki. Ivan wpatrywał się w niego ostrożnie.
"To jest mój dom, Mrozie," powiedział ostrzegawczym tonem.
"Nie powinno go tu być."
Yao poczuł się chory. Poczuł się źle. Nie wiedział, czy powinien się odezwać, ani co miał mówić. Dlaczego, do cholery, nie odwrócił się i nie wyszedł, kiedy miał jeszcze szansę... Generał Mróz wstał gwałtownie, a Ivan natychmiast zrobił to samo, nie odrywając wzroku od Mroza. Yao próbował przysunąć się minimalnie do Ivana. Raivis zaczął coś jąkać.
"Może... może powinienem zaprowadzić Yao do..."
Toris postąpił o krok do przodu. "Natychmiast wyprowadzę pana Wanga..."
"Jednak wciąż jest to bardzo niefortunny incydent," powiedział gładko Mróz, ignorując ich obu. "Myślę, że mógłbym w pełni wykorzystać tę sytuację, by sprawdzić moje małe podejrzenie."
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Mróz uśmiechnął się, jego oczy błysnęły i szybko poruszył się w stronę Yao. Yao upuścił torbę, poczuł, jak jego klatka piersiowa się ściska i postąpił o kilka histerycznych i niezręcznych kroków do tyłu, aż jego plecy dotknęły ściany. Ivan krzyknął i ruszył, ale Mróz był bliżej i zanim Ivan mógł go dosięgnąć, miał swoją zimną, mocną jak stal dłoń zawiniętą wokół szyi Yao. Yao odruchowo sięgnął do nadgarstka Mroza. Nie mógł oddychać. Nie mógł myśleć.
"Stój tam, gdzie jesteś, albo skręcę temu chłopakowi kark."
Yao kręciło się w głowie z przerażenia niepodobnego do niczego, co czuł do tej pory. Miał wrażenie, że całe jego ciało wyłącza się, pozostawiając go odrętwiałego, z wyjątkiem tego lodowatego gorąca rozlewającego się po całym jego ciele i tego bolesnego, ziemnego uścisku na jego gardle. Krzyknąłby, ale ledwo wystarczało mu powietrza na zaczerpnięcie oddechu.
"Mróz, jeśli go skrzywdzisz, ja przysięgam, twoja śmierć nie będzie prędka," warknął Ivan.
Mróz go zignorował. "Powiedz mi, panie Wang. Co interesuje cię w operacjach pana Bragińskiego?" poluźnił uścisk na tyle, by Yao mógł mówić. Yao desperacko chwytał powietrze.
"Nie wiem, o czym mówisz. Nic nie wiem. Ivanie!" Dłoń znów się zacisnęła, a Yao zobaczył, jak przed jego oczami przelatuje czerń, kiedy Mróz go podniósł. Ból wystrzelił przez jego gardło i w dół kręgosłupa.
"Proszę przestać!" krzyknął histerycznie Raivis. Kątem oka Yao zobaczył, że Ivan postępuje o kolejny krok.
"Odsuń się, Bragiński," powiedział ostrzegawczo Mróz. Yao próbował spojrzeć na Ivana, ale ledwo widział cokolwiek, bo strach przysłaniał mu widok. "Czyli mam rozumieć, panie Wang, że jesteś zainteresowany Ivanem po prostu dla jego miłego towarzystwa? Dla jego umiejętności prowadzenia rozmowy? Nie dla czegokolwiek związanego z jego operacjami?"
"Proszę pana, proszę przestać. Pan Wang nie jest w żaden sposób powiązany z atakiem, nie ma żadnej możliwości..."
"To ja tu zadaję pytania, Eduardzie!" wrzasnął Mróz. "Podziękuję wam wszystkim, jeśli się zamkniecie, uspokoicie i..." Generałowi przerwał gładki, subtelny odgłos kliknięcia. Yao skupił się wystarczająco, by spojrzeć za jego ramię, i zobaczył Torisa spokojnie trzymającego pistolet z tyłu głowy generała.
"A ja podziękuję tobie, generale, jeśli zabierzesz rękę z gardła Yao i się cofniesz." Słowa Torisa były spokojne i pewne. Pomieszczenie kręciło się, kiedy Yao, przerażony, zesztywniały, spoglądał powoli z powrotem w oczy Mroza. Był martwe. Zimne, złe. Martwe.
"Toris." Głos Ivana dochodził jakby z oddali. Kątem oka Yao zobaczył jakiś gwałtowny ruch i wtedy kolba pistoletu uderzyła w czaszkę Wintera. Yao ciężko opadł na podłogę, z ulgą mieszającą się z przerażeniem, i zmusił się do podniesienia wzroku, mimo fal ciemności przelewających się przez jego mózg. Ivan trzymał pistolet i wpatrywał się w Mroza z najbardziej przerażającym wyrazem twarzy, jaki Yao kiedykolwiek widział. Yao ledwo zauważył, że Raivis podbiega i przy nim kuca, ale po prostu patrzył, znieruchomiały, jak Ivan znów walnął Mroza pistoletem, tym razem sprawiając, że padł na podłogę, na plecy. "To było głupie z twojej strony, generale."
I wtedy Yao to zobaczył. To, co wszyscy mieli na myśli nazywając Ivana przerażającym. Wyglądało to, jakby coś się uwolniło - te fioletowe oczy płonęły, ta zazwyczaj spokojnie uśmiechająca się twarz była wykrzywiona w dzikim grymasie, sama obecność Ivana wypełniała całe pomieszczenie. Wszystko działo się zbyt szybko - ta nagła, brutalna przemoc - kiedy tylko kilka chwil wcześniej siedzieli spokojnie z kieliszkami wódki. To było niemożliwie surrealne. Ivan przekrzywił pistolet, wycelował go w ziemię, a Yao zakrył usta dłonią, żeby powstrzymać się od krzyku, kiedy wystrzelił ogłuszający pocisk zaledwie kilka cali od głowy Mroza. "Słyszysz mnie, Mrozie? bardzo, bardzo głupie."
Ivan walnął butem w żebra Mroza, a pomieszczenie wypełnił trzask. Przekopał Mroza na drugą stronę, twarzą w dół, po czym szybko klęknął i łapiąc go za włosy, szarpnął do tyłu. Warknął kilka słów po rosyjsku, po czym walnął twarzą Mroza o podłogę. Żołądek Yao się ścisnął i poczuł, jak w gardle pojawia mu się gula. Raivis coś do niego mówił, ale nie potrafił zrozumieć słów. Ivan znów pociągnął głowę Mroza i wrzasnął. Dywan był już poplamiony krwią. Mróz tylko zaśmiał się i wypluł kilka słów. Śmiech, będący odpowiedzią Ivana, był jeszcze bardziej przerażający, niż ta poprzednia brutalność. Yao nie chciał wiedzieć, co mówią ci mężczyźni. Kiedy Ivan znów walnął głową Mroza o ziemię, ten już się nie poruszył. Ivan ujął dłoń Mroza, wcisnął w nią lufę pistoletu i ku swoim przerażeniu, Yao nie mógł odwrócić wzroku.
"Proszę pana!" Ivan zatrzymał się na pełen paniki krzyk Torisa. Po długiej chwili odwrócił się bardzo powoli, gapiąc się najpierw na Torisa, potem Raivisa i wreszcie na Yao. Wtedy Ivan zdawał się wrócić do siebie. Wstał powoli, wyprostował marynarkę, poprawił szalik i podszedł do Torisa.
"Dziękuję, Torisie," Powiedział spokojnie Ivan, oddając mu pistolet. "Ja przepraszam, pistolet może wymaga czyszczenia. Eduardzie, zobacz proszę, czy generał potrzebuje pomocy medycznej. Yao. Jest w porządku?"
Yao nie wiedział, co myśleć. Nie chciał myśleć. Nic nie wydawało się być realne. Nie mógł uwierzyć, że to był ten sam Ivan. Ivan zbliżył się do niego o krok, a Yao drgnął i drżąco stanął na nogach. Raivis niepewnie próbował mu pomóc. "Nie wstawaj tak szybko, Yao. Oddychaj głęboko."
Ale Yao ledwo go słyszał. Nie mógł oderwać wzroku od twarzy Ivana, tych wcześniej płonących oczu, teraz zmartwionych i nawet lekko zdezorientowanych. "Muszę... ja..." Yao ledwo mógł mówić. "Muszę iść." Chwiał się. Ivan wyciągnął rękę, jak gdyby po to, by go ustabilizować, a Yao się cofnął. "Nie dotykaj mnie," powiedział ostrym tonem.
Po tych słowach Yao niemalże nie był w stanie powstrzymać się od gwałtownego oddechu. Nie wiedział, kto był bardziej zaskoczony, on, czy Ivan. Ale jedynie odwrócił twarz od zdezorientowanego Ivana i pobiegł do drzwi, mimo swojego oszołomienia. Musiał się stamtąd wynosić. Wynosić się od nieprzytomnego potwora leżącego na podłodze, od Torisa i jego pistoletu, od wszystkiego. Nagle to było zbyt realne. Wszystko, co starał się ignorować, właśnie w niego uderzyło.
Yao wybiegł frontowymi drzwiami, łapiąc do płuc zimne powietrze. Dotarł ledwo do połowy podjazdu, kiedy jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa i opadł ciężko na kolana. Położył przed sobą dłoń, żeby się ustabilizować. Kiedy otarła się o kwiat, zdał sobie sprawę, że był w jednej z grządek otaczających podjazd. Usiadł i próbował zebrać się w sobie. Gdyby Mróz nie został powstrzymany, co by mu zrobił? Co zrobiłby Ivan? To było zbyt wiele. Yao dotknął swojego gardła. Boleśnie pulsowało. Kiedy oddychał głęboko i starał się przestać trząść, na grządkę koło niego padł cień. Yao z lękiem podniósł wzrok, ale zobaczył Raivisa uśmiechającego się do niego nerwowo.
"Um. Pan Bragiński powiedział mi, żebym odwiózł cię do domu. Wiem, że to trochę głupie pytanie, ale czy wszystko w porządku, Yao?"
Yao potrząsnął głową i próbował się zaśmiać. "Nie za bardzo, Raivisie. Ale podwózka do domu brzmi świetnie. Dziękuję."
.
Yao wszedł powoli do swojego mieszkania, wciąż czując się lekko niestabilnie. Miał nadzieję, że inni nie słyszeli, że wrócił wcześniej do domu... to nie było coś, co chciałby wyjaśniać. Spojrzał na siebie w lustrze w swojej sypialni - jego szyja była czerwona, zaczynały formować się na niej fioletowe siniaki. Zdał sobie sprawę, że jeszcze raz przemyśliwuje niektóre kwestie, delikatnie dotykając podrażnionej i pulsującej skóry. Więc o to wszystkim chodziło, kiedy mówili, że jest niebezpieczny. Yao znów zastanawiał się, co by było, gdyby Toris nie miał tego pistoletu i szybko zdecydował się te myśli powstrzymać.
Yao sięgnął po swoje robocze spodnie, wyciągnął szczęśliwego Buddę i postawił go ostrożnie na szafce. "Przydałbyś mi się dzisiaj, koleżko." Wziął głęboki oddech, zamknął oczy i opadł tyłem na łóżko. Chciał zasnąć. Chciał zapomnieć. Chciał pozbyć się ze swojej głowy obrazu Ivana uderzającego czyjąś zakrwawioną głową o ziemię. Zdał sobie sprawę, że wciąż się trząsł i zagrzebał głowę w poduszce. Może kiedy się obudzi, wszystko okaże się być snem.
Po czasie, który wydawał się być kilkoma minutami, ale mogło to być równie dobrze kilka godzin, dźwięk pukania w jego frontowe drzwi obudził Yao z jego lekkiego snu. Przeklął pod nosem, zwlekając się z łóżka. To pewnie Francis, zastanawiający się, dlaczego tak szybko wrócił. Więc i tak będzie musiał to wytłumaczyć.
"Tak, wiem, Yao znów skończył sam w domu..." Po otwarciu drzwi, Yao zamilkł. Jego serce waliło gwałtownie. Ivan stał w drzwiach; wyraz jego twarzy był mieszanką poczucia winy, zmartwienia i, co dziwne, strachu. Uśmiechnął się niepewnie.
"Jeśli chcesz, ja natychmiast odejdę."
Yao potrzebował trzech sekund, by podjąć decyzję. "Nie. Wejdź, proszę."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top