Rozdział dziewiąty
Czy są tu jacyś fellow fani snookera?
Po tym rozdziale już nigdy nie spojrzycie na niego tak samo (:
x-x-x-x-x
Yao wrócił do domu późnym popołudniem, już jako właściciel nowego telefonu, w zamian za tamten, który wypadł mu z balonu. Całkiem nowy, mający ten sam numer i te same kontakty, Eduard już czekał z nim na niego na dole, kiedy balon wylądował po kilku godzinach. Yao nie miał pojęcia, jak udało się to Eduardowi, ale doskonale wiedział, że zadawanie pytań nie ma sensu. Takie rzeczy zawsze działy się, kiedy Ivan był w pobliżu.
Yao wskoczył do mieszkania, mając wrażenie, że jego stopy wcale nie dotknęły jeszcze ziemi. Dzięki temu popołudniu zdecydował. Miał już przestać się czymkolwiek martwić. Nie wybiera się, w kim się zakochuje, stwierdził. On z pewnością nie wybrał Ivana... ale nie mógł tego powstrzymać. Kiedy byli razem, Yao czuł się, jakby znał Ivana wiecznie, jakby chciał być z nim na zawsze. Nie ważne, co mówili ani co robili inni, Yao wiedział jedno... kiedy był z Ivanem, wszystko było w porządku. Było idealnie.
Yao rzucił swoją kurtkę i klucze na kuchenny stół i skierował się do pokoju, żeby się przebrać, nucąc coś pod nosem. Nowy telefon zadzwonił w jego kieszeni, a on nawet nie kłopotał się sprawdzaniem, kto to, zanim odebrał.
"Halo?"
"Cześć, tak, zamawiam wołowinę z czarną fasolą, kilka spring rolls i krem z sum yung gi..."
Yao zatrzymał się wpół kroku i zacisnął dłoń wokół telefonu. Gilbert. Jego twarz zapłonęła i krzyknął. "To NIE było śmieszne już za pierwszym razem i TERAZ TEŻ Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ NIE JEST, KURWA, ZABAWNE, ARU!"
"Oh, Yao! Tak mi przykro! Mam twój numer zapisany w telefonie jako 'Chiński gość' zaraz obok 'Chińska restauracja'..."
Yao się rozłączył. Telefon znów zadzwonił. Zignorował go. Zadzwonił ponownie.
"CZEGO?"
"Dobra, dobra, przepraszam, nie rozłączaj się."
"Dlaczego nie?"
"Co żeś do cholery zrobił z Feliciano?"
Yao z dezorientacją zmarszczył brwi. "Co? Nic!"
"Cóż, jest tutaj i okropnie się boi, i wszystko, co możemy z niego wyciągnąć to twoje imię i coś o jakimś Bragińskim."
Yao niemalże upuścił telefon. "Co? Hm?"
"Spójrz, wydaje mi się, że wiemy, o co tu chodzi. Jako osoba mająca powiązania z ciemnym podziemiem przestępczości zorganizowanej..."
"Zorgani... O czym ty, do licha, mówisz?"
"Spójrz, mój brat chodzi z mafiozem, tak, jak mój najlepszy przyjaciel."
Yao zastanawiał się przez chwilę. "Feliciano i Lovino to nie żadni 'mafiozi'."
"No dobra, może i nie. Ale ich dziadek już tak."
"A co to tak dokładnie ma wspólnego z..."
Gilbert westchnął, a ton jego głosu się zmienił. "Spójrz, myślę, że powinieneś przyjść, Yao."
Linia ucichła i Yao spojrzał na swój telefon, po części zły, po części zestresowany i całkowicie zdezorientowany. Powstrzymał potrzebę rzucenia komórką o ścianę i zadecydował, że na niego nakrzyczy. "JASNA CHOLERA, WALIĆ TO WSZYSTKO, DLACZEGO TO WCIĄŻ..." Przerwał mu telefon, dzwoniąc ponownie. Tym razem był to Kiku. Yao nie odzywając się przyłożył słuchawkę do ucha.
"Bracie," zaczął Kiku. "Nie tylko decydujesz się nie informować mnie, że masz chłopaka, ale zachowujesz dla siebie także fakt, że rzeczony chłopak jest w prawdzie jednym z najniebezpieczniejszych ludzi w tym mieście."
"Ja...." Tego było już zbyt wiele. "CO?"
"Obecnie staram się, pozwolę sobie dodać, iż bezskutecznie, pomóc uspokoić Feliciano, który jest najwyraźniej przerażony, że zostałeś zaciągnięty do mrocznego podziemia kryminalnego. I cały czas mówi coś o czyjejś śledzionie." Yao usłyszał cienki krzyk "Bragiński!" gdzieś w tle.
"Spójrz, wydaje mi się, że Feliciano musi być trochę zdezorientowany," powiedział Yao z desperacją.
"Czy zdajesz sobie sprawę, jak ciężko jest go znieść, kiedy staje się taki? Przychodź tu i to sprostuj." Rozłączył się.
Yao natychmiast obrócił się, wziął kurtkę i klucze, i wybiegł za drzwi.
Droga do Ludwiga zazwyczaj zajmowała dziesięć minut. Yao był tam w pięć. Ludwig otworzył drzwi i natychmiast stanął w nich, blokując drogę, patrząc na Yao z góry, z rękami na biodrach. "Co ty, do cholery, zrobiłeś Feliciano?"
"Czy wszyscy mogą wreszcie przestać mnie o to pytać?" zapytał Yao, starając się złapać oddech. "Nic nie zrobiłem. Teraz wpuść mnie, albo przestańcie wszyscy do mnie dzwonić i pójdę wreszcie do domu."
Ludwig odsunął się. "Lepiej już wejdź."
Yao wszedł do salonu i zobaczył Gilberta, Feliciano, Kiku, Antonia i brata Feliciano, Lovino, porozkładanych na podłodze i kanapach. "Co to za grupa interwencyjna?"
Gilbert pomachał do niego i uśmiechnął się szeroko. "Cześć, chiński dzieciaku!"
Yao nie zdążył nawet poczuć się wkurzony, zanim Feliciano wstał i uwiesił się na Yao, zarzucając na niego ramiona i łkając niekontrolowanie. "Oh, Yao, dlaczego mi nie powiedziałeś?"
"Nie powiedziałem ci czego?"
"Że widujesz się z... z... że widujesz się z Bragińskim!"
"Nie sądziłem, że to ma takie znaczenie." Yao niezręcznie poklepał Feliciano po plecach i rozejrzał się po pokoju, w poszukiwaniu pomocy. Gilbert wydawał się być tym rozbawiony, Kiku był zaabsorbowany grą na Nintendo DS, a Ludwig i Lovino wyglądali na przyzwyczajonych do tego typu sytuacji. Tylko Antonio wydawał się mu choć trochę współczuć.
"Hej, Yao, chcesz może drinka, czy coś..." Antoniowi przerwał kolejny krzyk Feliciano.
"Bragiński, Yao... Bragiński!"
"Mogę przynieść ci colę, albo..." Antonio mówił dalej.
"Ja, um, ja..." Yao kręciło się w głowie.
"BRAGIŃSKI?"
Yao się skrzywił. "Dobrze, musisz przestać to wykrzykiwać."
"...piwo albo coś..."
"Przynieś mu tequilę, przyda mu się," powiedział radośnie Gilbert.
Feliciano pochylił się i syknął Yao do ucha. "Dziadek Roma mówi, że kiedyś widział, jak Ivan Bragiński wyciąga komuś śledzionę." Odsunął się i spojrzał na Yao. Yao odwzajemnił spojrzenie, niepewny, czy powinien być rozbawiony, czy przerażony.
"Czyjąś..."
"Śledzionę!" krzyknął Feliciano. "Nawet nie wiem, co to jest, ale nie brzmi na coś, co powinno móc się tak po prostu wyciągać!"
"Um..." Przerażenie zdawało się wygrywać. "To chyba musi być inny Ivan Bragiński."
"Duży Rosjanin? Szalik? Dużo się uśmiecha?" zapytał Lovino, odzywając się po raz pierwszy. Mówił monotonnym głosem.
Yao poczuł, jak jego żołądek się ściska. "Tsa."
"Gdybym był tobą, zmieniłbym numer telefonu, adres, wszystko. Chociaż to nie pomoże. Już po tobie."
"Jak się wyciąga czyjąś śledzionę?" zapytał Ludwig.
"Cóż," odezwał się Kiku, nie podnosząc wzroku znad swojej konsoli, "Trzeba zacząć od naprawdę mocnego uderzenia, a potem pójdzie łatwiej, jeśli ma się trochę naostrzone paznokcie..."
"STOP, ARU!" krzyknął Yao. Nastąpiła długa chwila ciszy.
Ludwig nachylił się i dotknął ramienia Kiku. "Naprawdę powinieneś przestać oglądać te krwawe filmy," szepnął.
Yao ledwo zauważył, kiedy Antonio wcisnął mu do ręki kieliszek. Starał się utrzymać swoje myśli w porządku, ale cały czas mu umykały.
"Dziadek Roma mówi, że jest tylko jedna osoba straszniejsza, niż Ivan Bragiński," mówił dalej Feliciano.
"Ja... myślę, że spotkałem tę osobę," powiedział Yao, tak zdezorientowany, że kręciło mu się w głowie.
"Spotkałeś Generała Mroza?" zapytał Lovino, pochylając się do przodu w swoim krześle.
"Tak," powiedział cicho Yao.
"Wow. Teraz to już naprawę jesteś zamieszany, no nie."
"Zamieszany? Zamieszany w co? Ja nie... nie mam zielonego pojęcia, o co wam wszystkim chodzi!"
W pokoju znów zapadła cisza. Feliciano potrząsnął głową, jego oczy się rozszerzyły i wgapił się w Yao. "Ty naprawdę nie wiesz, co nie?"
"Wiem co?"
"Oh, Yao, nie jesteś aż taki głupi," powiedział Kiku, wciąż nie podnosząc wzroku znad swojego DS.
Yao nie wiedział, jak odpowiedzieć. Nie wiedział nawet, co myśleć.
"Na miłość boską, Yao," powiedział głośno Gilbert. "Chodzi o rosyjską mafię, no nie?"
W jakiś sposób nie było to aż takim wielkim szokiem, jak powinno być. Ale Yao i tak stał znieruchomiały, z oczami utkwionymi w tylną ścianę pokoju, czując, jakby został unieruchomiony. Po czasie, który dla Yao sprawiał wrażenie całej godziny, czyjaś dłoń dotknęła jego dłoni i przystawiła zapomniany kieliszek do jego ust. Obok niego odezwał się głos Antonia.
"Może powinieneś to wypić." Yao to zrobił, wziął głęboki oddech i podjął decyzję.
"Potrzebuję podwózki."
Yao nie był pewien, czy jechali w dobrą stronę. Był u Ivana tylko raz, a przecież wieziono go wtedy limuzyną z przyciemnianymi oknami. Był niemal pewien, że odnalezienie tego miejsca zajmie całą noc, ale go to nie obchodziło. Yao jechał do Ivana i miał wszystko wyjaśnić.
"Yao. Jesteś pewien, że to dobry pomysł?" zapytał Kiku, jadąc, według Yao, zdecydowanie zbyt wolno.
"Tak. Jedź dalej."
"Jesteś pozytywnie nastawiony."
"Tak."
"Yao. On jest częścią rosyjskiej..."
"Tego jeszcze nie wiemy," Yao przerwał mu, zanim zdążył się rozpędzić. "To wszystko są herezje. Sam go spytam."
"Yao."
"Co?"
"Zdajesz sobie sprawę, że wciąż masz na sobie brudne ubrania z pracy? Masz sos na koszulce."
Cholera, miał rację. Yao tak bardzo się tym wszystkim zaaferował, że nawet tego nie zauważył. Resztę drogi spędził bezskutecznie próbując zetrzeć z koszulki plamę, mając nadzieję, że Ivan nie zauważył jej tego popołudnia.
Po wielu zakrętach w złą stronę i wielu sprzeczkach, wreszcie dotarli do tej wyszukanej bramy frontowej, którą Yao pamiętał. Kiku opuścił okno, bo interkom zatrzeszczał, kiedy się przy nim zatrzymali. "Tak?"
Yao przechylił się nad Kiku. "Hej. Um. Tu Yao."
Nastąpiła chwila ciszy. "Ivan kogoś po ciebie posłał?" Yao rozpoznał głos Torisa.
"Posłał kogoś? Nie. Sam przyjechałem."
Kolejna przerwa. "Ivan jest teraz bardzo zajęty."
"Poczekam."
"Chwilę sobie poczekasz."
"Cóż, poczekam."
Znów przerwa, w której Yao słyszał głosy rozmawiające cicho, ale nagląco. Wreszcie Toris znów się odezwał. "Dobrze więc. Wchodź. Tylko... twój samochód musi zostać za bramą." Mniejsza bramka obok otworzyła się. Yao odwrócił się i spojrzał na Kiku.
"Poradzę sobie."
Kiku pokiwał głową. "W porządku. Dzwoń do mnie, gdybyś czegoś potrzebował."
Yao także kiwnął, wyszedł z samochodu i zaczął iść długim podjazdem. Zastanawiał się, co tak właściwie robi. Kiedy mijał długie grządki słoneczników, myślał, jak niedorzeczne jest to wszystko. Przestępczość zorganizowana? Mafia? Ivan? To nie mogła być prawda. A jednak jednocześnie to wszystko idealnie się ze sobą łączyło. I wciąż Yao był tutaj, wciąż szedł do drzwi Ivana. Zdenerwowany, trochę przestraszony, ale zdeterminowany, żeby poznać prawdę. Minął dwa lśniące, czarne samochody z kierowcami czekającymi w środku i wszedł.
Drzwi były otwarte, a Yao postawił w holu tylko kilka kroków, zanim w pomieszczeniu pojawił się ktoś wysoki i przerażający. Yao znieruchomiał i chciał się wycofać, ale okazało się, że nie może. General Mróz patrzył na niego tymi zimnymi, pustymi oczyma. Yao zadrżał.
"Zgubiłeś się?" Jego głos był jak lód.
"Um... nie... przyszedłem do Ivana."
"Oh, tak, chłopak z tamtego wieczoru." Mróz uśmiechnął się, a to sprawiło, że wydawał się być jeszcze bardziej przerażający. "Powiedz mi. Jakie masz interesy z Ivanem?"
"Um... nie mam żadnych... Jestem tylko..." Yao nie mia pojęcia co powiedzieć. "Tylko przyjacielem."
"Przyjacielem?" Ten zimny głos, te martwe oczy. Po kręgosłupie Yao przebiegł lodowaty dreszcz.
"Tak." Głos Yo był tylko szeptem.
"Jak się nazywasz?"
Yao próbował przełknąć ślinę. "Yao."
Mróz jedynie uniósł brew.
"Yao Wang." Yao chciał kopnąć samego siebie. Dlaczego mu odpowiadam?
"Każdy przyjaciel Ivana..." Mróz wyciągnął dłoń, a Yao po chwili zastanowienia ujął ją niechętnie. Była lodowato zimna. Na szczęście Mróz szybko go puścił. "Obawiam się, że muszę iść. Jestem pewien, że jeszcze pomówimy."
Mróz nie czekał na odpowiedź, zanim minął Yao i wyszedł przez frontowe drzwi. Yao odetchnął z ulgą, zebrał się w sobie i szedł dalej przez ogromny hol, do ogromnego salonu. Toris spojrzał na niego zza baru biegnącego przy tylnej ścianie i kiwnął głową. Yao zaczął się z nim witać, ale przerwał mu głośny huk dochodzący z pokoju obok, po którym nastąpiły dźwięki podobne do głosu Ivana i jakiejś krzyczącej kobiety. Oczy Yao się rozszerzyły i natychmiast pożałował decyzji, żeby się tu zjawić.
"Ja... po prostu wrócę później, dobrze?"
"Nie, nie. Usiądź. Proszę." Toris sięgnął za bar i wyciągnął butelkę wina, napełniając żółtym płynem kieliszek. "Rosyjskie wino, które tak lubisz." Toris pchnął kieliszek po blacie do Yao i posłał mu mały uśmiech. "Pij powoli."
"Dobry pomysł," powiedział Yao, siadając na stołku przy barze, który pokrywały puste kieliszki i butelki.
"Przepraszam za ten bałagan," powiedział Toris, sprzątając bar. "Po prostu Ivan miał szybkie spotkanie... ale już prawie skończył."
Yao zaczął odpowiadać, ale przerwał mu kolejny głośny hałas z pokoju obok. Znieruchomiał, zdenerwowanie ścisnęło jego żołądek. Każde słowo, które usłyszał już tego popołudnia powtarzało się bez przerwy w jego mózgu. "Wszystko w porządku?"
Toris pokiwał głową, sprzątając za barem. "Oh, tak. Ivan zawsze się denerwuje, kiedy przedyskutowuje interesy ze swoją siostrą."
"Oh... to ta, która go dźgnęła?"
"Dokładnie ta."
"Trochę... brutalna, czyż nie?"
"Kiedyś złamała mi cztery palce."
"Oh." Yao nie wiedział za bardzo, co powiedzieć. Jedynie rozejrzał się uprzejmie po pomieszczeniu, kiedy Toris dalej sprzątał. Yao zdał sobie sprawę, że przy Torisie czuł się zdezorientowany. Nie miał pojęcia, co ten człowiek o nim sądził i było to racze niepokojące. Wolałby, żeby był tu Raivis. Po kilku minutach, które zdawały się trwać całymi godzinami, Yao zapytał wreszcie, "Czy Ivan wie, że tu jestem?"
"Poinformowałem go, że niedługo przybędziesz."
"Oh, dobrze, dobrze." Yao wciąż rozglądał się po oszałamiającym pomieszczeniu. Nie miał za bardzo czasu na przyswojenie tego wszystkiego poprzednim rzem, kiedy tu był. Wręcz cuchnęło tu od niespożytkowanego bogactwa. Teraz, w tym miejscu, łatwiej było mu uwierzyć w to, co mówiono mu o Ivanie. Czując się niekomfortowo, Yao wziął duży łyk wina. Takie czekanie wcale nie pomagało jego nerwom. Toris uśmiechnął się do niego spode łba.
"Ostrożnie... nie chcesz znów zemdleć."
Yao pospiesznie odstawił kieliszek i zdecydował się sprawdzić, czego może dowiedzieć się od Torisa. "Mówiłeś, że Ivan przedyskutowuje interesy ze swoją siostrą... w jakie interesy jest zamieszany Ivan?"
Uśmiech opadł z twarzy Torisa. "Dobrym pomysłem byłoby nie zadawanie tego pytania nigdy więcej."
"Oh." Yao wziął głęboki oddech. "Po prostu chodzi o to, że rozmawiałem z ludźmi, którzy wydają się... znać... Ivana, a wspominali oni słowo maf..."
"To nonsens," prędko przerwał Toris. Odwrócił się, by odłożyć jakiś kieliszek. "Radzę, by przestał pan oglądać tyle filmów, panie Wang."
Yao nie miał pewności, czy powinien czuć ulgę. "Oh."
"I mam dla ciebie więcej rad." Toris odwrócił się, oprał o bar i spojrzał na Yao przeszywającymi oczami. Yao nieświadomie się odchylił. "Odejdź. Uciekaj, póki możesz."
Zmęczony zdenerwowaniem żołądek Yao ścisnął się jeszcze bardziej. "Co? Ale..." Yao czekał, ale Toris nie zagłębiał się w szczegóły. "Nie rozumiem."
"I dla wszystkich zainteresowanych byłoby lepiej, gdybyś nigdy nie zrozumiał."
Yao siedział w ciszy, oszołomiony, podczas gdy kłótnia z pokoju obok wypełniała hałasem pomieszczenie. Toris wciąż się w niego wpatrywał, ale spojrzenie to nie wydawało się być pełne złości, czy okrucieństwa. Tylko smutku... i trochę zmartwienia. "Ja... lubię Ivana," powiedział wreszcie Yao. "Bardzo."
"Nie znasz Ivana."
"Chciałbym," powiedział cicho.
"Nie," powiedział Toris, kręcąc głową. "Naprawdę nie wydaje mi się, żeby pan chciał, panie Wang."
Yao nie wiedział, jak odpowiedzieć. Ciśnienie pomiędzy nimi zostało nagle przerwane, kiedy drzwi sąsiedniego pokoju otworzyły się gwałtownie, a do pomieszczenia wpadła piękna kobieta. Za nią szedł Ivan, na widok którego puls Yao przyspieszał, jak zwykle. Kobieta krzyczała po rosyjsku, który stopniowo zmienił się w angielski. "...dość gadania o tym, bracie, słyszysz mnie, mam DOŚĆ! Nigdy nie słuchasz, prawda, nawet po tym wszystkim! Jeśli nie rozważysz dołączenia do nas w najbliższym czasie, ja..." Zamilkła, kiedy zauważyła Yao siedzącego przy barze. Jej wyraz twarzy pełen furii zmienił się w gorzki uśmiech. "Oh, Vanya. Całkiem śliczny jest ten mały, doprawdy."
Yao przymrużył oczy. Siostra Ivana była oszałamiająco atrakcyjna, z długimi, platynowymi włosami i przeszywającymi niebieskimi oczyma, tak przypominających Yao Ivana. Jej akcent był niemal niezauważalny i wydawała się być w tak samo niezidentyfikowanym wieku, jak jej brat.
"Yao," powiedział Ivan, uśmiechając się tak, jak zawsze, choć zdawał się być lekko niespokojny, "to jest moja siostra, Natalia."
"Yao, czy tak?" zapytała Natalia, powoli podchodząc do Yao i wyciągając dłoń. Była zaskakująco zimna i ściskała tę Yao boleśnie. "Jak czarująco jest mi cię poznać."
"Um, cześć," powiedział Yao, starając się nie krzywić, kiedy ona nie wypuszczała go ze swojego żelaznego uścisku.
Natalia spojrzała na Torisa i zadała mu jakieś niezrozumiałe pytanie po rosyjsku. Toris pokręcił głową i odpowiedział, "Nyet." Natalia uśmiechnęła się do Yao i puściła jego dłoń. Yao starał się nie westchnąć z ulgą. "Czym się zajmujesz, Yao?"
"Jestem kucharzem," powiedział Yao.
"Kucharzem." Rubinowe usta Natalii ułożyły się w szyderczy uśmiech. Spojrzała na Ivana, unosząc jedną perfekcyjną brew. "Kucharz?"
"Ja myślałem, że wychodzisz," powiedział Ivan. Yao nie zauważył, kiedy stanął koło niego.
"Bo tak jest. Niedługo znów pomówimy, bracie." Natalia po raz kolejny uśmiechnęła się do Yao. Z obnażonymi zębami przypominała mu lamparta. "Oczekuję, że z tobą także porozmawiam, Yao." Odwróciła się do wyjścia, machnąwszy dłonią do Torisa, którego oczy podążały za nią aż do drzwi. Zatrzymała się i odwróciła do Ivana. "Oh, i, Ivanie... pozdrowienia od Yekateriny." Natalia uśmiechnęła się okrutnie, znów pomachała i opuściła pomieszczenie.
Twarz Ivana skrzywiła się w wyrazie bólu, ale szybko zamrugał, odganiając go. Spojrzał na Yao, znów się uśmiechając. "Cóż za miła niespodzianka, Yao. Co cię dzisiaj sprowadza do mojego domu?"
"Ja tylko, um..." O boże, nie powinno go tu być, dlaczego tu był, co on wyrabiał, pokazując się tu bez zaproszenia... "Po prostu mam kilka pytań."
"Bardzo dobrze Może przedyskutujemy je w pokoju dziennym? Tędy." Ivan pokazał Yao, by ten za nim podążył.
"Yao." Yao odwrócił się z powrotem do Torisa. Jego oczy były rozszerzone, potrząsnął głową. "Nie."
"Coś jest nie tak, Torisie?" zapytał Ivan miłym głosem. Toris tylko potrząsnął głową i spojrzał w podłogę.
"Nie, proszę pana, nic."
"Oh, dobrze. Idziesz, Yao?"
Yao spojrzał od Torisa do Ivana, jego serce zaczęło przyspieszać. Co, jeśli to wszystko, co oni mówili było prawdą? Wiedział, że Ivan był niebezpieczny, wiedział to od samego początku. Martwił się, widział, że powinien uciekać, ale teraz było już na to za późno. Więc Ivan był niebezpieczny. Ale był też słodki i zabawny, i przystojny, a Yao chciał tylko być przy nim i z nim... czy to było coś złego, żeby po prostu spróbować zapomnieć o wszystkim, co złe? Na pewno nie mogło być tak źle. I koniec końców, kogo to tak w ogóle obchodzi... Yao pozwolił sobie poczuć się zupełnie przekonanym i pokiwał do Ivana głową. "Tak, idę." Wydawało się, że wszyscy ostrzegali go przed Ivanem... ale Yao nie miał zamiaru słuchać nikogo z nich. Miał zamiar podążać za swoim sercem... a ono krzyczało desperacko, że był zakochany w Ivanie.
Yao poszedł za Ivanem przez długi korytarz, do pięknego pokoju dziennego. To pomieszczenie też miało przy tylnej ścianie bar, ale także skórzane kanapy, stojące na szkarłatnych dywanach, a środek pomieszczenia zajmował wielki stół do bilarda. Ściany były udekorowane oszałamiającymi dziełami sztuki, a z niewidzialnych głośników płynęła orkiestrowa muzyka. Ivan odwrócił się i uśmiechnął do Yao, który już zaczął zapominać, dlaczego w ogóle u był. Starał się skoncentrować.
"Są... to znaczy, jest kilka rzeczy, o które chciałem cię zapytać..."
"Da?"
Yao oparł się o stół do bilarda i patrzył, jak Ivan staje za barem. Zdał sobie sprawę, że Ivan był ubrany w nieskazitelny, idealny garnitur, kiedy on sam przez cały dzień miał na sobie te same brudne ubrania z pracy, z włosami nieułożonymi i lekko poplątanymi przez lot balonem. Spojrzał na siebie z zawstydzeniem. "Przepraszam, wyglądam okropnie."
"Nie." Ivan uśmiechnął się do niego, nalewając dwa kieliszki wódki. "Wyglądasz ślicznie."
"Mam plamę na koszulce."
"Więc ją zdejmij."
Skup się! Yao wziął głęboki oddech i podszedł do baru. "Skąd znasz... dziadka Feliciano?" zapytał Yao, od razu przechodząc do sedna, starając się nie dać zbić z tropu.
Ivan wcisnął mu do ręki kieliszek z wódką. "Zapomnij o tym. To nic."
Yao spojrzał na kieliszek. Wszyscy zdawali się chcieć go dziś upić. "Mam na myśli to, że... po prostu zastanawiało mnie to... mówiłeś, że jesteście znajomymi po fachu, a wiem, co to za fach..."
"Grywasz w snookera?" Ivan opróżnił swój kieliszek.
Więc Ivan nie miał zamiaru mu tego ułatwiać. "Nie. Gram w bilard... cóż, tylko czasami, w pubach. Nie chadzam tam często." Arthur zawsze próbował zaciągnąć Yao do lokalnych pubów, żeby pograć w bilard albo rzutki, czy coś takiego.
"Hmm. To jest stół do snookera..." Ivan wziął dwa kije bilardowe i podał jeden Yao. "Ale możemy na nim zagrać też w bilard."
"Od jakiegoś czasu nie grałem," powiedział Yao, z wahaniem biorąc kij.
"Kiedy już zagra się w bilard, nie zapomina się jak. To tak jak z rowerem, tak?"
Yao zaśmiał się i próbował wziąć łyk wódki, kiedy Ivan ustawiał bile na stole. Kiedy skończył, podniósł wzrok na Yao. "Chcesz zająć breakiem?"
Yao potrząsnął głową. "Ty to zrób." Ivan nachylił się nad stołem, wykonał strzał i z samego breaka trafił do kieszeni trzema bilami. Yao uniósł brwi. "Godne podziwu."
Ivan zaśmiał się, wykona kolejny strzał, po czym gestem wskazał Yao. "Twoja kolej."
Yao pokiwał głową, spróbował przypomnieć sobie wszystko, co pamiętał z gry w pełnych dymu pubach i wybrał swój cel. Był raczej zaskoczony, kiedy zatopił trzy za pierwszym strzałem, ale uśmiechnął się tylko do Ivana, mijając go, żeby ustawić się do następnego strzału. "Masz racę, to naprawdę wraca." Ivan uśmiechnął się szelmowsko.
Yao nachylił się nad stołem, wycelował i z łatwością trafił do kieszeni kolejną bilą. Ivan zagwizdał. Yao nagle zdał sobie sprawę, zginał się nad stołem tylko kilka cali od Ivana i zwątpił, czy Ivan na pewno gwizdał to na pewno z powodu strzału Ivan zagwizdał. Yao natychmiast wyprostował się gwałtownie i prędko odwrócił. Oczy Ivana podniosły się na poziom tych Yao.
Ivan uniósł kieliszek. "Ja lubię grać z tobą w tę grę, Yao."
Yao zmrużył oczy. Tylko w końcu jaka to była gra? "Wiem, czym zajmuje się dziadek Feliciano. Wiem, kim jest." Yao zatrzymał się, zaskoczony, że to wyszło z niego tak nagle. Wziął bardzo głęboki oddech. "Czy ty.. czy to... to właśnie te interesy, Ivanie? To tym się zajmujesz? I czy nie sądzisz, że powinieneś mi powiedzieć, jeśli właśnie tak jest?"
Ivan zatrzymał się, westchnął i zbliżył się do Yao o krok. "A jeśli tak? Uciekłbyś, Yao?"
Yao stał prosto i patrzył Ivanowi bezpośrednio w te fioletowe, przeszywające oczy. "Nie. Nie uciekłbym." I Yao zdał sobie sprawę, że mówił prawdę.
Ivan zamknął oczy na ułamek sekundy. Kiedy je otworzył, wydawały się jaśniejsze. "Myślę, że powinniśmy uczynić tę grę trochę ciekawszą. Mały zakładzik. Wygrywasz... a ja powiem ci wszystko, co chciałbyś wiedzieć."
"A..." Yao przełknął ślinę, czując, że serce podchodzi mu do gardła. "A jeśli to ty wygrasz?"
Ivan zbliżył się o kolejny krok. Teraz był tak blisko Yao, jak tylko mógł być równocześnie nie dotykając go. "Moja oferta to bardzo wysoka cena. Więc ja także muszę takiej wymagać. Ja wygrywam, Yao... i tej nocy będę się z tobą kochać." Ivan intensywnie wpatrywał się w oczy Yao. Na jego ustach nie było uśmiechu.
Serce Yao się zatrzymało, po czym zaczęło walić. Poczuł, że jego dłoń poci się na kiju bilardowym, kiedy mocniej go ścisnął. Odetchnął drżąco i wreszcie udało mu się wyszeptać odpowiedź. "...dobrze."
Zaczęło się całkiem nieźle. Yao trafił dwie z rzędu i zaczynał stwierdzać, że nauki pijanego Arthura mu się opłaciły.
"Jesteś w tym dobry, Yao!" Ivan uniósł z podziwem brew.
Yao podszedł z powrotem do baru i podniósł swój kieliszek. Uśmiechnął się chytrze, kiedy Ivan okrążał stół. "Brzmisz na zaskoczonego."
"Nie, ani trochę!" Ivan wymierzył strzał, skupił się na bili i uderzył w nią. Minęła kieszeń o kilka dobrych cali, a Yao uśmiechnął się szeroko, zaczynając czuć ulgę. Potrząsnął głową.
"Będziesz musiał postarać się trochę bardziej, Ivanie."
Ivan jedynie wyprostował się i oparł na kiju, pogodnie uśmiechając się do Yao znad stołu. Yao przygryzł wargę, spojrzał z powrotem na stół i patrzył, jak bila odbiła się od bandy i wpadła z hukiem do kieszeni naprzeciwko. Jego brwi się uniosły, a żołądek ścisnął niepewnie. Szybko odwrócił wzrok i wziął kolejny palący łyk wódki, podczas gdy Ivan zaśmiał się cicho. Yao odstawił kieliszek z hukiem i zmrużył oczy. "No dobra, skoro tak się bawimy."
Yao udało się zdobyć niewielką przewagę i powoli nabierał pewności, że może udać mu się wygrać. Ivan zdawał się być bardziej zainteresowany przyglądaniem się Yao, niż stołowi, a Yao zrozumiał, że wcale mu to nie przeszkadza. Właśnie zaczęło mu się to wszystko podobać, te zetknięcia z Ivanem, kiedy obchodził stół dookoła, wymiana małych dotyków i maleńkich uśmiechów, tych drobnych czułości, które znikały tak prędko, że Yao ledwo zdążył je zauważyć. Jego kręgosłup mrowił i w całym swoim życiu nie czuł się bardziej przebiegły. Ale, cholera, sposób, w jaki Ivan na niego patrzył, sprawiał, że Yao niemalże chciał przegrać. Yao nie trafił i poszedł oprzeć się o bar, biorąc kolejny łyk wódki. Zaskoczyło go, jak bardzo przyzwyczaja się do jej smaku.
"Patrzenie, jak pijesz wódkę... to najseksowniejsza rzecz jaką ja w życiu widziałem." Ivan puścił mu oczko, a Yao niemalże upuścił swój kieliszek. Udało mu się ustabilizować go w ostatniej sekundzie, ale nie zanim wylał sobie całkiem sporo wódki na dłonie. Yao na krótką chwilę zamknął oczy. Radził sobie tak dobrze... aż do tej pory. Ale nigdy nie potrzebował wiele, by stracić opanowanie, a tego szybko zbierało się zbyt wiele. Yao prędko zapomniał, z jakiego powodu w ogóle się tu zjawił, całkowicie zatracając się w grze, w którą grał z Ivanem, czymkolwiek ona w ogóle się w końcu stała.
Na szczęście Ivan nie trafił następnym razem. Dołączył do Yao przy barze i zanim Yao mógł ruszyć się do gry, Ivan chwycił go za nadgarstek. Przelała się przez niego fala gorąca, a oddech uwiązł mu w gardle. Ivan uśmiechnął się i potrząsnął głową.
"Zawsze jakoś udaje ci się rozlać moje drinki, czyż nie?"
Yao otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale nie mógł wymyślić, co powiedzieć. A już po chwili w ogóle nie był w stanie myśleć, kiedy Ivan podniósł jego dłoń do swoich ust i wziął w nie palec wskazujący, dotykając końcówki językiem. Serce Yao nagle biło tak szybko, że czuł, jakby mógł zemdleć w każdej chwili; uderzyło w niego wspomnienie pierwszej nocy, kiedy spotkał Ivana. Yao wziął głęboki oddech, zdeterminowany, by tym razem nie tracić przytomności. Ivan ugryzł jego palec, uśmiechnął się filuternie i szybko odsunął. "Twoja kolej, Yao."
Yao pokiwał głową, oszołomiony, i próbował skupić się na swoim następnym strzale. Poszło mu beznadziejnie. Ledwo udało mu się musnąć bilę. Yao znów sięgnął po swój kieliszek, skoncentrowany na oddechu i stwierdzeniu, gdzie popełnił błąd, podczas gdy Ivan zatopił cztery pod rząd, z hukiem wbił czarną i natychmiast odwrócił się do Yao. Oczy Yao rozszerzyły się i mocno ścisnął kieliszek. Nie mógł oddychać.
Ivan lekko wzruszył ramionami. "Ja wygrywam."
Yao przełknął ślinę, pomimo pieczenia w gardle. Nagle zdał sobie sprawę, że nie było szans, żeby wygrał tę grę. "Um. Tak. Przypuszczam, że tak."
Ivan oparł kij o stół i zaczął powoli zbliżać sie do Yao. "Ja przypuszczam, że zamierzasz uhonorować naszą umowę, tak?"
"Ja... aru..." Żołądek Yao ścisnął się nerwowo, kiedy spojrzał w uśmiechniętą twarz Ivana. Ledwo zdawał sobie sprawę, że przyciskał się do stołu. "Cóż... ja..." Ivan wreszcie dotarł do niego i wziął kij bilardowy z jego doni, upuszczając go na podłogę. Potem wyjął mu z ręki kieliszek, dopił pozostałą w nim wódkę i złapał Yao w talii, ciągnąc go do mocnego pocałunku. Yao zamknął oczy, poddał się i niemalże rozpuścił. Pozwolił Ivanowi podnieść się i posadzić na stole snookerowym i chwycił mocno ramiona Ivana, kiedy ten całował go głęboko.
Pocałunek smakował ogniem i wódką. Ich języki łączyły się desperacko, a każdy dotyk posyłał po kręgosłupie Yao ogniste dreszcze, które rozlewały się po jego skórze. Ivan przycisnął się do Yao, idealnie łącząc ich biodra. Yao ścisnął Ivana drżącymi rękoma i zdał sobie sprawę, że przywierał do niego, ale nie potrafił tego kontrolować. Zatracił się w czuciu Ivana, tych silnych, przytłaczających, odurzających wrażeniach, które on zawsze wywoływał. Ivan pogłaskał jego boki, a Yao zadrżał na to uczucie; dłonie Ivana przyciskały się do jego skóry, ich cała wciskały się w siebie nawzajem tak mocno, że dzieliły je tylko ubrania; ściskali je i ciągnęli, i robili wszystko, by być tak blisko, jak tylko się da.
Yao przerwał pocałunek i odchylił głowę, biorąc gwałtowny wdech, kiedy Ivan włożył ręce pod koszulkę Yao i zdjął ją. Ivan natychmiast położył dłoń na jego karku i pociągnął go do kolejnego pocałunku, a Yao poczuł, jak jego włosy opadają dookoła, spocone i dzikie, ale nie mógłby się tym przejmować jeszcze mniej. Przejmowały go tylko te uczucia, więcej tych uczuć, każde uczucie, które mógł dzielić z Ivanem. Oddech Yao stał się gwałtowniejszy, kiedy poczuł, jak usta Ivana pozostawiają po sobie ślady na jego szczęce, żeby potem zassać się na jego szyi; jak silne dłonie Ivana chwytają jego kark i biodro, wielkie ciało Ivana przyciskało go do stołu z tą niepowstrzymaną mocą.
Yao był już boleśnie twardy. Nie mogąc się powstrzymać, poruszył biodrami przy ręce Ivana, który w odpowiedzi odsunął się od stołu, ciągnąc Yao ze sobą. Yao ledwo zdążył zawinąć nogi wokół pasa Ivana, zanim ten zaniósł go do najbliższej skórzanej kanapy i położył go na niej, a sam nad nim zawisł. To naprawdę się dzieje... Ivan pochylił się i pocałował Yao delikatnie, po czym szepnął, "Tak jest w porządku, tak?" Oh tak, tak jest w porządku...
"Tak, tak," powiedział Yao, zdolny jedynie do szeptu. "Proszę, nie przestawaj." Ivan pogłaskał udo Yao i ścisnął je mocno, podczas gdy Yao ściągnął szalik Ivana. Yao pociągnął jego koszulę ponaglająco, próbując odpiąć ją drżącymi palcami. Ivan z niecierpliwością ją z siebie zdarł. Yao znieruchomiał, czując, jak oddech uwiązł mu w gardle. O boże, ten tors był nie do wiary. Yao z wahaniem wyciągnął dłoń i przesunął nią po tych idealnych mięśniach. Znów poruszył biodrami, a Ivan wsunął dłoń pod jego plecy i podniósł je z kanapy, aż się dotykali, skóra przy skórze. Mózg Yao ledwo nadążał za tym, że to naprawdę się dzieje, że teraz to było realne. Ivan obrócił ich na bok a Yao, wciąż mając ramię Ivana zawinięte wokół pleców, poczuł, jak druga dłoń Ivana przyciska się do przodu jego jeansów i odetchnął gwałtownie pod wpływem nagłej fali przyjemności.
"Ja mogę?" zapytał Ivan z migoczącymi oczyma. Yao tylko pokiwał głową bez tchu, a palce Ivana wprawnie odpięły guzik i rozpięły suwak jego spodni jednym płynnym ruchem. Yao szybko wsunął dłoń do kieszeni i po raz ostatni ścisnął figurkę buddy na szczęście, zanim podniósł biodra, a Ivan zsunął z niego jeansy, razem z bielizną. Oczy Yao się rozszerzyły i wziął gwałtowny wdech, z zaskoczeniem chowając głowę w klatce piersiowej Ivana. Zacisnął powieki i przylgnął do ramienia Ivana, czując, jak napinają się w nim mięśnie, kiedy Ivan sięgnął po niego i wziął go w dłoń, powoli nią poruszając. Walące serce Yao zdawało się przyspieszyć dwukrotnie, poczuł się oszołomiony. O boże, Ivan go dotykał... całował go... dlaczego to było takie dobre uczucie... jak cokolwiek mogło być tak dobre? Yao nagle przytłoczyła świadomość, że o był pierwszy raz, kiedy ktoś inny go tam dotykał... i to było zbyt wiele. Yao delikatnie, niechętnie odepchnął dłoń Ivana. Ivan natychmiast się odsunął.
"Ja przepraszam, ja nie..."
"Nie, nie!" Yao wyciągną rękę, położył ją na karku Ivana i desperacko pociągnął go z powrotem w dół. "Nie, ja tylko..." wydyszał, "jestem zbyt blisko..." Ivan znów ucałował usta Yao, mocno napierając na nie językiem. Yao chciał być bliżej. Ledwo myśląc, sięgnął pomiędzy nich i zaczął siłować się z zapięciem spodni Ivana. Ivan uniósł biodra i pomógł mu je zsunąć. Yao rozsunął nogi, pozwalając mu się miedzy nimi położyć i zadrżał, niemal oszołomiony, kiedy ich nagle biodra nagle się ze sobą spotkały. I wtedy spojrzał w dół i znieruchomiał. Wszystko się zatrzymało, a jego mózg opustoszał. Jasna. Cholera. No wiesz ty co. Francis miał rację. Yao tylko gapił się w dół, nie wiedząc, co powiedzieć. "Ty... moje... będziesz p... to znaczy..." ty chcesz to we mnie włożyć? Zanim mógł się powstrzymać, wypalił, "Nie zmieści się!" i natychmiast zrobił się całkiem czerwony. "To znaczy... aru... o boże..." Yao ukrył twarz w dłoniach. Niech to szlag. Wiedział, że to nie potrwa długo, zanim wszystko zepsuje. "O mój boże, ja... przepraszam, ja..."
Ivan parsknął niskim głosem. "Ssz. Dlaczego nie możemy po prostu zrobić... tak..." Ivan wziął drżącą dłoń Yao z jego twarzy, ucałował ją i położył na swoim członku. Ivan jęknął cicho przy uchu Yao, posyłając po jego kręgosłupie gwałtowne dreszcze. Oddech Yao stał się nierówny przy szyi Ivana, który powoli poruszał dłonią w górę i w dół, po czym puścił go i chwycił Yao, sprowadzając ich do tego samego, doprowadzającego do szaleństwa, wolnego i nieregularnego rytmu. Mięśnie Yao ścisnęły się; myślał, że jego mózg tego nie zniesie.
"Ja...dobrze... ja..." Yao wziął wdech, nie potrafiąc poczuć się zawstydzonym pomiędzy falami przyjemności. Z pewnością nie mógłby dokończyć tego zdania.
"Ssz..." Ivan mocno pocałował Yao, pocierając jego plecy wolną ręką. "Nie robimy nic, czego nie chcesz. Ufasz mi?" Ivan szepnął przy ustach Yao.
Yao spojrzał w uśmiechnięte, fioletowe oczy Ivana. Zastanawiał się, jak mógł kiedykolwiek pomyśleć, że są zimne. "Ufam ci," wyszeptał. Yao znów myślał, że zaraz skończy, ale nierówne ruchy Ivana utrzymywały go tuż przed skrajem.
Ivan się uśmiechnął, a Yao wyginał się pod jego dotykiem. Po prostu leżeć tu, w ramionach Ivana, z tym ciałem przy jego własnym, dotykając się tak intymnie, cały ten pot i gwałtowne oddechy i cudowne uczucie bycia pod kontrolą - to nie było wystarczająco... to było zbyt wiele. "Czy tak jest w porządku?" zapytał cicho Ivan.
Yao ledwo mógł odpowiedzieć. "...tak..."
"A tak?" Ivan przyspieszył ruchy dłoni.
Yao mógł jedynie szepnąć. Zapach potu Ivana był odurzający. "Tak... tak..."
"A..." Ivan przyspieszył, wyrównał tempo, przyciskając Yao do siebie tak mocno, że było to niemal bolesne. "Tak..."
"T.. ta... aaaak..." Yao bezsilnie poruszał biodrami, starając sie dotrzymać tępa Ivanowi. Yao miał świadomość, że dyszał, ale nie mógł nic z tym zrobić. Zbytnio się już zatracił. Ta niepomierna przyjemność sięgała poziomów, których nie był w stanie znieść. "O boże... nie mogę..."
"Pozwól mi to zobaczyć, Yao," powiedział Ivan niskim, chrapliwym głosem.
I to było to. Wszystko zwęziło się do jednego punktu i Yao gwałtownie wciągnął powietrze do płuc, jego oddech i pot mieszały się z tymi Ivana. "Ivan... ja... ja..." kocham cię. Yao doszedł mocniej, niż kiedykolwiek w swoim życiu, ściskając ramiona Ivana, wciskając twarz w jego szyję. Ivan szeptał do jego ucha jakieś niezrozumiałe słowa i już kilka sekund później wziął gwałtowny oddech i ścisnął włosy Yao, który poczuł lepką ciecz na swoim udzie.
Yao próbował odzyskać kontrolę nad swoim oddechem i biciem serca, starając się pojąć, co się właśnie stało. Po całych tygodniach marzenia o tym, to nagle zdawało się być takie surrealne. Przytłoczyła go fala zmęczenia i położył głowę na klatce piersiowej Ivana, czując, że ten wciąż trzyma go blisko siebie.
"Jest w porządku, Yao?" zapytał Ivan cichym i pozbawionym tchu głosem; jego klatka piersiowa gwałtownie się unosiła i opadała.
"Oh, Tak. Wszystko ze mną w porządku." Yao nigdy nie czuł się tak komfortowo... taki bezpieczny, taki szczęśliwy. Taki zadowolony. Ziewnął głośno, nie mogąc się powstrzymać i usłyszał, jak Ivan śmieje się cicho. Poczuł, jak Ivan pocałował go w czoło i się uśmiechnął. Wiedział, że sen powoli przejmuje nad nim górę. "Ivanie," powiedział zaspany, z ciężkimi powiekami, opierając się o klatkę piersiową Ivana i wdychając jego zapach, "Co wcześniej mówiłeś?"
"Pytałem, czy z tobą jest w porządku," powiedział powoli Ivan.
"Nie, przedtem, nie zrozumiałem tego... myślę, że to było po rosyjsku?"
"Ah," odetchnął Ivan, znów całując Yao i przyciągając go jeszcze bliżej do siebie. "To znaczy 'moja dusza'."
"Moja dusza," westchnął Yao. "To ślicznie."
"Tak. Bardzo ślicznie," powiedział Ivan, powoli głaskając Yao po plecach.
Moja dusza. Yao pomyślał, że gdzieś wcześniej już to słyszał. Ale nie mógł dłużej powstrzymać swoich powiek przed zamknięciem. Zasnął, przysłuchując się sercu Ivana, bijącemu jednostajnie przy jego uchu, z małym przeczuciem, że zapomniał zapytać o coś bardzo ważnego.
x-x-x-x-x
Chciałam jeszcze zapytać, czy jestem jedyną osobą, której Natalia Arlowskaya wydaje się być nieprzyzwoicie hot?? Dlaczego to ci najgorsi są zawsze najlepsi??? XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top