Rozdział siódmy
Tak więc skończyłam pracę nad tym tłumaczeniem w ostatni piątek
I teraz potrzebuję pomocy w wyborze następnego, a z tym może być problem, bo już niewiele ich zostało. Jest Catch perfect, ale ono urywa się w takim momencie...
Noo ale jeśli nic nie wybierzemy, mogę tłumaczyć one shoty innych znanych autorów hetaliowych ff, bo jeśli nie będę mieć żadnego zajęcia, zwariuję, a one shoty zawsze są zakończone i zajmują mniej czasu, więc będę mogła publikować je dosyć często
(Chyba, że wolicie, żebym wróciła do komiksów, idk)
proszę bardzo, oto koszyk na sugestie: \_____/
x-x-x-x-x
Za kwadrans piąta Yao siedział już przy swoim kuchennym stole, otoczony torbami zakupów spożywczych. Nie czuł się zbytnio zbity z tropu przez tę zmianę codziennej rutyny. Zazwyczaj o tej porze byłby zajęty przygotowywaniem się do pracy, a jednak siedział tu, biorąc dzień wolny drugi raz w tym tygodniu. To było dość nadzwyczajne, ale znów, wszystko było dość nadzwyczajne, od kiedy pojawił się Ivan i zatrząsł całym jego światem. Wcześniej wszystko obracało się w okół pracy. Teraz...
Mimochodem obgryzając paznokieć, Yao sięgnął do kieszeni i wyciągnął swoją szczęśliwą figurkę Buddy. Obrócił ją w dłoni - była malutka, brązowa i gruba, z radośnie uśmiechniętą twarzą, która, niezależnie od Yao, o czymś mu przypominała. Ivan ledwo opuścił jego myśli od chwili, kiedy pierwszy raz go zobaczył. I chociaż to wszystko było dziwne i nowe, i skomplikowane, Yao zdał sobie sprawę, że, zaskakująco, nie jest tym zmartwiony. Po prostu nie mógł się doczekać, aż znów zobaczy Ivana.
I dokładnie tak, jak się tego spodziewał, idealnie o piątej, ktoś zapukał do drzwi. Pospieszył, by je otworzyć i uśmiechnął się szeroko. "Labdien!"
Raivis odwzajemnił uśmiech. "Labdien! Mówisz po Łotewsku bardzo dobrze, Yao... Pan Bragiński nie potrafi się nawet przywitać!" Yao się zaśmiał, ale Raivis wziął gwałtowny wdech i zasłonił usta dłonią. "Proszę, nie mów mu, że tak powiedziałem."
"Oh, um, nie powiem," powiedział szybko Yao, zastanawiając się, dlaczego Raivis miałby tak bardzo martwić się czymś tak niewielkim. Wzruszył ramionami i zamknął za sobą drzwi.
Yao znów został sprowadzony po schodach do czarnej limuzyny, ale tym razem siedział z tyłu sam. Od Raivisa oddzielał go czarny ekran, a okna były tak ciemne, jak pamiętał. Nie mogąc zobaczyć przez nie, gdzie się kierują, Yao z ciekawością przyglądał się wnętrzu. Siedzenia były z miękkiej skóry, podłogę pokrywał pluszowy dywan, a przez całą szerokość samochodu biegł z przodu bar. Yao wychylił się i otworzył barową lodówkę, żeby przyjrzeć się jej zawartości... nic, tylko całe rzędy malutkich buteleczek wódki. Yao zachichotał cicho i pod wpływem impulsu wziął jedną i schował do kieszeni, zaraz przy swojej statuetce Buddy. Zamknął drzwiczki lodówki akurat w momencie, kiedy samochód zaczął zwalniać.
Przyciskając twarz do okna, Yao patrzył, jak skręcili w długi podjazd obsadzony słonecznikami. Samochód powoli zatrzymał się przed jednym z największych domów, jakie Yao kiedykolwiek widział. Gapił się przez okno, dopóki Raivis nie otworzył drzwi, przez co niemalże wypadł na ziemię. Zbierając się, Yao wziął swoje warzywa i podążył za Raivisem do drzwi frontowych. Zanim zdążyli w ogóle zapukać, Toris otworzył im drzwi, a Yao poczuł, jak zalewa go fala rozczarowania. Próbował zakryć ją i uśmiechnął się uprzejmie. "Dobry wieczór, Torisie!"
Toris pokiwał głową i ostrożnie odwzajemnił uśmiech. "Dobry wieczór, panie Wang."
"Woli, żeby nazywać go Yao," powiedział Raivis zza ramienia Yao.
"Czyżby," powiedział Toris unosząc brwi. "Proszę za mną, panie Wang. Zostawisz samochód na podjeździe, Raivisie?" Yao spojrzał na Raivisa, który szepnął "Sorki", po czym pospieszył z powrotem do samochodu.
Yao wszedł za Torisem do domu i niemalże upuścił wszystkie torby. Samo wejście było większe niż przeciętne mieszkanie. Z sufitu zwisał ogromny żyrandol, delikatnie oświetlając elegancko wyposażone pomieszczenie. Ściany były w nieskazitelnym odcieniu bieli, a po środku leżał szokująco czerwony dywan. "Wow," powiedział cicho Yao. Toris poprowadził go przez wejście do oszałamiającego pokoju dziennego. Yao starał się nie potknąć o własne nogi, kiedy rozglądał się po czarnych skórzanych kanapach, imponująco wyposażonych półkach na książki, pięknym fortepianie i wprost olbrzymim telewizorze. Toris nie zwolnił, a Yao przyspieszył, żeby dotrzymać mu kroku, kiedy szli szybko przez korytarz udekorowany oszałamiającymi dziełami sztuki z niesamowitą świetlną oprawą. I wreszcie dotarli do pięknej, otwartej kuchni. Była większa niż ta, w której pracował Yao, z przepastną przestrzenią do pracy, dwoma piekarnikami, ogromną ilością palników na płycie gazowej i tuzinem szafek.
"Mam nadzieję, że znajdzie się tu wszystko, czego panu trzeba. Proszę użyć intercomu, jeśli będzie potrzebna pomoc," powiedział Toris wskazując na małe urządzenie zamontowane na ścianie. Yao pokiwał głową. "Ivan kończy ważne połączenie telefoniczne. Niedługo się zjawi." Toris odwrócił się do wyjścia.
"Torisie?" zapytał Yao. Toris zatrzymał się, ale nie odwrócił. Yao zdał sobie sprawę, że nie wiedział, o co chce zapytać. Dlaczego mnie nie lubisz? Czy to w ogóle prawda, że mnie nie lubisz? Dlaczego zawsze wyglądasz na tak smutnego? Wszystko w porządku? "Um. Dzięki."
Toris rzucił Yao przez ramię dziwne spojrzenie. "Nie ma za co," odpowiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Yao odetchnął głęboko i zaczął wypakowywać składniki na długą ławę stojącą w centrum pomieszczenia. Więc był tutaj, sam, w domu Ivana. To było dziwne, surrealne. Ale także ekscytujące, stresujące i dziwnie niepokojące. Kiedy echo kroków Torisa ucichło już całkowicie, przepastna cisza niemal przytłoczyła Yao. Bez względu na to jak piękne było to miejsce, wydawało się też dziwnie zimne i puste. Yao przeszukał szafki w poszukiwaniu talerzy i naczyń, które były mu potrzebne, zabrał się za przesiewanie mąki i miał gorącą nadzieję, że Ivan zjawi się niedługo. Oczekiwał zobaczyć Ivana, kiedy dotarł na miejsce, nie spodziewał się, ze będzie stał w samotności i przygotowywał jedzenie tak, jak robił to codziennie w pracy. Kiedy przesiał potrzebną ilość mąki, która ułożyła się teraz w pagórek, zaczął czuć się zupełnie jak w zwykły dzień w kuchni... tylko, że ta była wielkości przeciętnego mieszkania. Jednakże, jak to często zdarzało się, kiedy Yao gotował, niemalże zapomniał gdzie się znajduje i włączając tryb autopilota spokojnie wbijał jaja do miski, do czasu, kiedy przywrócił go do rzeczywistości szum intercomu.
"Nic?"
Yao zatrzymał się, rozpoznając głos Torisa dobiegający z głośnika. Intercom musiał włączyć się przez przypadek.
"Nie ma nic, Torisie. On jest nikim. To tylko zwyczajny gość."
Ten nie był aż taki znajomy, ale Yao był całkiem pewien, że to Eduard, doradca Ivana i specjalista od komputerów, którego widział tylko przez chwilę.
"Sprawdziłeś wszystko?" Toris brzmiał na zaniepokojonego.
"Zachowujesz się jak jakiś paranoik! Tak, sprawdzałem i sprawdzałem, nigdzie nie ma nic o żadnym Yao Wangu. Jest 21-letnim kucharzem, mieszkającym w tej okolicy przez całe życie. Koniec historii."
Yao stał w bezruchu, nieświadomy tego, że jajko wylało mu się na palce i skapywało na podłogę. Słuchał oszołomiony i całkowicie zdezorientowany.
"Po prostu to wszystko nie trzyma się kupy. Wydarzenia za bardzo zbiegają się ze sobą w czasie. Co z tym ostatnim atakiem na nasze operacje..."
"To nie jest nic takiego, Torisie!" Yao rozpoznał pełen zapału głos Raivisa. "Jest naprawdę miłym gościem. Nawet rozmawiał ze mną po Łotewsku!"
"O, proszę! Jak to możliwe, że zwyczajny 21-latek mówi po łotewsku? To jest trochę podejrzane."
"Mówił tylko trochę! Chciał, żebym, nauczył go więcej..."
Yao powoli podszedł do intercomu, zszokowany i zafascynowany, kiedy głos Eduarda płynął z głośników. "Poza tym, Torisie, wiemy, że pan Bragiński sam podszedł do pana Wanga, nie na odwrót."
"Spójrz, nie próbuję być wredny. Martwię się. Mam nadzieję, że jest tym, kim być się wydaje. Ale jeśli jest, to co, do cholery, robi przy panu Bagińskim?"
Cisza. Yao stał blisko intercomu, gapiąc się na niego, absorbując każdy dźwięk. Nie mógł oddychać.
"Lubią się," Raivis powiedział, jakby było to zupełnie oczywiste. Kolejna chwila ciszy.
"W takim razie, nie zależnie od tego jak miły się wydaje, pan Wang musi być całkowicie głupi. Czekaj, dlaczego to... o cholera..." Przez głośniki popłynęły odgłosy histerycznej szamotaniny, a Yao podskoczył, uderzył dłonią w intercom i przeklął głośno, brudząc go jajkiem. Szybko odsunął się i zrozumiał, że zamiast wyłączyć to cholerne ustrojstwo, włączył mikrofon.
"SZLAG!" krzyknął Yo i zaczął w histerii szukać ścierki, żeby wytrzeć intercom, tym samym usuwając dowód, że kiedykolwiek mu sie przysłuchiwał. Wydawało się, że nie ma nigdzie w pobliżu ścierki ani papierowego ręcznika, ani serwetki. Otwierał i zamykał szafki, sprawdził pod zlewem i właśnie gmerał szaleńczo w szufladzie, kiedy usłyszał za sobą głos Ivana.
"Coś zgubiłeś?"
Yao podskoczył i poczuł ostry ból w palcu. Wyciągnął rękę z szuflady i zobaczył, że płynie z niego krew. Ah. To musiała być szuflada z nożami. Yao poczuł uścisk na dłoni - Ivan pociągnął go do zlewu, włączył kran i podłożył krwawiący palec pod wodę. Ku swojemu wielkiemu zawstydzeniu, Yao zaczął się trząść... i to nie przez krew. "Um, ja... nie mogłem znaleźć ręcznika."
"Ja przepraszam, że ja cię zaskoczyłem."
Yao potrząsnął głową. "Moja wina. Szukałem ręcznika... nie mogłem żadnego znaleźć." Yao przeklął w myślach i zamknął oczy. "Już to mówiłem," szepnął.
Ivan wyciągnął rękę Yao spod wody. Rana była niewielka. "Nie jest poważne," powiedział Ivan z ulgą w głosie. Żołądek Yao wywinął koziołka.
"Nie, to nic, miewałem gorsze." Yao zakaszlał, kazał sobie wziąć się w garść i spojrzał na Ivana. Wyglądał nieskazitelnie w czarnym garniturze biznesowym, ze swoim płowym szalikiem przerzuconym przez ramiona. Jego jasne włosy wpadały mu we fioletowe oczy. I, jak zwykle, na jego widok Yao tracił dech.
Ivan otworzył szafkę nad lodówką, wyciągnął ręcznik papierowy i podał go Yao. Yao wziął go i zawinął wokół swojej dłoni, chociaż rana praktycznie przestała już krwawić. Ivan potrząsnął głową i spojrzał na Yao. "Głupiutki smok. Dobrze cię widzieć. Wyglądasz pięknie."
Te słowa wprawiły Yao w osłupienie. "Uh, ty też," w końcu udało mu się odezwać, uwięziony w spojrzeniu Ivana, "To znaczy, um, ciebie też dobrze widzieć." Był pewien, że czymś się martwił, ale za żadne skarby nie potrafił sobie przypomnieć, czym. Kiedy walczył, żeby przywrócić sobie pamięć, Ivan poszedł śladami jajka na podłodze i spojrzał na intercom.
"Na głośnikach jest... jajo?" zapytał głosem pełnym zdziwienia.
Oh... o to chodziło. "Oh," powiedział Yao, śmiejąc się nerwowo. "Zdarza mi się bardzo, um, angażować w rozbijanie jajek." Pospieszył do niego i wytarł jajko z awiofonu, zastanawiając się, czy powinien wspomnieć cokolwiek o tym, co usłyszał wcześniej. O czym mówił Toris? Myślał, że czym był Yao? Czy Ivan kazał im szukać informacji na jego temat? Ale nie, to nie wydawało się być prawdopodobne. To Toris brzmiał na zmartwionego. "Przepraszam," powiedział Yao, kładąc ręcznik na ławie.
"To nic," uśmiechnął się po prostu Ivan. "Ja przepraszam, że ja się spóźniłem."
Uszy Yao zapiekły. "Nie ma problemu." Wrócił do pracy tam, gdzie ją przerwał, łapiąc ciasto w dłonie i szybko je ugniatając. Dzięki temu miał co zrobić z rękami i mógł skupić się na czymś innym, zamiast gapić się na Ivana jak oszołomiony głupiec. "Byłeś zajęty pracą?" zapytał, starając się brzmieć nonszalancko. Nie oczekiwał zbyt szczegółowej odpowiedzi.
"Da. A ty? Byłeś zajęty przez ostatnie kilka dni?" Ivan wydawał się bardzo spieszyć, by zmienić temat.
"Praca, jak zwykle," powiedział Yao automatycznie, zanim zdał sobie sprawę, że w ogóle nie było tak, jak zwykle. "Cóż, tak właściwie... w tym tygodniu ominąłem dwa dni pracy."
"Niee!" Ivan wziął gwałtowny oddech w przerysowanym, prześmiewczym szoku. Yao musiał przygryźć wargę, żeby powstrzymać nerwowy śmiech.
"Myślę, że masz na mnie zły wpływ."
"Ja myślę, że jest dobry wpływ. Jesteś szczęśliwy, że dzisiaj przegapiasz pracę?"
Yao nie mógł zaprzeczyć, że jest serce drżało i zrobiło mu się cieplej. "Tak," przyznał. Nawet po tym wszystkim, jak mógłby nie cieszyć się, że tu jest? Yao pozostał skupiony na wyrabianiu ciasta, ale słyszał, jak Ivan porusza się za nim po całym pomieszczeniu, czuł, jak mrowi go skóra na plecach, kiedy był wystarczająco blisko, czuł, jak przyciąga go, zupełnie niczym magnes i był zdumiony tym, jak ten pokój, który na początek zdawał mu się być taki duży, stał się tak mały, kiedy zjawił się w nim Ivan.
"Jesteś 'nieprzewidywalny', tak?"
"Cóż, staram się." Yao zamrugał kilka razy, kiedy Ivan postawił przed nim kieliszek wina. "Nie ma wódki?" zapytał Yao, patrząc na Ivana spod uniesionych brwi.
Ivan uśmiechnął się do niego z góry, a serce Yao zatrzepotało. "Jeszcze nie."
Yao starł ciasto z rąk, podniósł kieliszek i napił się. Zapach i smak przywodziły na myśl wspomnienia nocy Chińskiego Nowego Roku... baru Ivana... zemdlenia... budzenia się..."Oh." Yao był pewien, że jest całkowicie czerwony. "Pamiętam to."
"Tak... proszę, pij powoli i nie tak dużo tym razem, da?" Ivan zaśmiał się delikatnie.
Yao starał się ignorować falę zawstydzających wspomnień, która go wtedy zalała. Szybko odstawił kieliszek, żeby kontynuować wyrabianie ciasta... kiedy nieproszenie ziewnął. Próbował szybko to ukryć, mając nadzieję, że Ivan nie zauważy. Niech szlag trafi Alfreda i Arthura, i Francisa, i wszystko, przez co nie mógł spać poprzedniej nocy.
"Jesteś zmęczony?"
Cholera! "Nie! Po prostu..." Yao urwał. Z jakiegoś powodu okłamywanie Ivana było praktycznie niemożliwe. "Przepraszam. Nie sypiam ostatnio zbyt dobrze."
"Dlaczego tak jest?"
"Moi sąsiedzi... pamiętasz, moi przyjaciele... potrafią być niesamowicie hałaśliwi." Yao zdecydował, że Ivan nie musi wiedzieć, że to właśnie on jest jednym z powodów, dla których Yao nie może ostatnio spać.
"Więc dzisiaj będziesz spać tutaj."
Yao się zaśmiał. Ivan nie. Yao niemalże się zakrztusił. "Nie mówisz poważnie?"
"Nie?"
Yao nie zaskoczyło zbytnio, że był bardziej szczęśliwy, niż zszokowany tą propozycją. Nie mógł powstrzymać uśmiechu wkradającego się na jego usta. "Naprawdę chciałbyś, żebym został?"
"Ja uwielbiałbym żebyś został."
"Cóż, ja..." zaczął Yao, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę brał to pod uwagę, "przypuszczam, że przynajmniej trochę się prześpię."
Ivan uśmiechnął się diabelsko. "Może."
Yao poczuł falę gorąca w całym ciele. Próbował odpowiedzieć, ale udało mu się jedynie wykrztusić kilka półsłówek. Był całkiem pewien, że jednym z nich było 'aru'. Dobra robota, gładko ci poszło... Złapał swoje wino i wziął niezdarny, duży łyk; Ivan uratował go, zadając pytanie.
"A wczoraj w nocy? Nie spałeś dobrze?" zapytał z lekkim rozbawieniem w głosie.
Yao pokiwał głową nad swoim kieliszkiem. Zwalczył impuls podpowiadający mu, żeby wypić je całe na raz, przypominając sobie, co stało się poprzednio, kiedy pił, żeby dodać sobie pewności siebie. "Do późna szukałem rosyjskich potraw," powiedział wreszcie. "Co było bardzo interesujące," dodał prędko.
"Ah!" Ivan wydawał się być bardzo uradowany. "Co wymyśliłeś?"
"Cóż... jest wiele przepisów, które chciałbym wypróbować..."
Ivan uśmiechnął się szeroko. "Bardzo dobrze! Możesz je dla mnie ugotować!"
Yao zaśmiał się nerwowo. "Myślę, że większość z nich całkowicie bym zepsuł."
"To jest nonsens! Rosyjskie jedzenie jest bardzo proste, a ty jesteś mistrzowskim kucharzem, Yao!"
"Nie wydaje mi się," powiedział Yao, patrząc na swoje stopy. Nie był przyzwyczajony do tak częstych komplementów... żeby się do tego przyzwyczaić, potrzeba trochę czasu.
"Ale teraz robisz tradycyjną rosyjską potrawę, da?"
"Tak," odpowiedział Yao, czując się niemalże zaskoczony. No właśnie, ja przecież teraz coś gotuję...
"Więc mamy jajo..." Ivan spojrzał znacząco na głośnik. "Mąkę, sól... Hmm, ja zgaduję... robisz plemieni*, nie?" Ivan uśmiechnął się szeroko do Yao.
"Cóż, to miała być niespodzianka," powiedział Yao lekko rozczarowany.
"Ale jest, smoku, jest!" Ivan zmienił wyraz twarzy na pełen zaskoczenia, z rozszerzonymi oczami i otwartymi ustami. "Oh! Yao będzie miał gotować plemieni! Tak bardzo, ogromnie ja jestem zaskoczony!"
Yao wybuchnął śmiechem. Jak to możliwe, że Ivan wyglądał jednocześnie niedorzecznie i cudownie? "W porządku, wierzę ci. A plemieni to tylko starter," powiedział, zaczynając zwijać ciasto w długą rolkę.
"Tylko jedna rzecz mnie dezorientuje," powiedział Ivan, sięgając ręką nad Yao i podnosząc buteleczki z sosem sojowym i chili. Spojrzał na nie nierozumiejącym wzrokiem. "To nie jest tradycyjne składniki na plemieni."
"Ah. Nie. Bo widzisz... okazuje się, że to danie pochodzi z Chin i zostało przyniesione do Rosji przez Mongołów. Więc," Yao wzruszył ramionami. "Pomyślałem, że to byłoby stosowne. No wiesz, Chiny spotykające się z Rosją w kulinariach. To jest dość interesujący koncept."
"Zaiste," powiedział Ivan, uśmiechając się w zamyśleniu. "Bardzo interesujące."
Yao odłożył zwinięte w rolkę ciasto na bok i zaczął kroić mięso na nadzienie. Niebawem całe zmartwienie, jakie czuł wcześniej, całkowicie się z niego ulotniło, zabierając ze sobą praktycznie wszystko inne. To właśnie Ivan zdawał się mieć na niego taki wpływ.
"W domu zawsze robiliśmy z wołowiną," powiedział Ivan. Przeszedł już do wódki i oparł się o ławę, uważnie przyglądając się Yao, pijąc swój drugi kieliszek.
"Są bardzo podobne do pierożków, które robiłem zawsze z rodziną. My też dawaliśmy do nich wołowinę." Yao zatrzymał się, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiedział o Ivanie prawie nic. W domu... Gdzie był jego dom? Kim była jego rodzina? Kiedy opuścił Rosję? Było tak wiele rzeczy, których chciałby się dowiedzieć i o które chciałby zapytać. Szczerze, Yao wciąż nie do końca wiedział, co powinien mówić, kiedy był z Ivanem.
"Więc, Ivanie... Powiedz mi coś o sobie."
"Mnie?"
"Tak. Co lubisz, czego nie lubisz..." Czym się zajmujesz...
"Ja lubię ciebie."
Serce Yao wywinęło koziołka. "Mam na myśli telewizję, muzykę, książki, takie rzeczy," powiedział szybko, starając się ukryć swoje czerwieniejące policzki. Sięgnął po przyprawy do mięsa.
Ivan zatrzymał się na chwilę, uśmiechnął enigmatycznie, po czym dokończył swoją wódkę jednym łykiem. "Mnie nie interesuje telewizja. Ja lubię muzykę i balet. Dostojewski to największy rosyjski pisarz, a 'Zbrodnia i Kara' to moja ulubiona książka. Ja nie lubię zimna, ale ja lubię jazdę na łyżwach. Moim marzeniem jest mieszkać w ciepłym miejscu, otoczonym słonecznikami. Ja mam sześć domów, dziewięć samochodów i jeden odrzutowiec. Ja myślę, że jesteś piękny i idealny, i wciąż chcę się z tobą kochać."
Yao upuścił solniczkę i ledwo zauważył, że Ivan ją złapał. Dlaczego Ivan zawsze pozostawiał go tak zupełnie oszołomionym... Potrzebował kilku chwil, żeby zebrać się na tyle, by móc odpowiedzieć. "Jazda na łyżwach?" udało mu się zapytać.
"Da. Ja teraz zdecydowałem, że ja chcę zabrać cię na łyżwy."
"Dlaczego?"
"Wyglądałbyś pięknie na lodzie."
"Przewróciłbym się."
"Ah, ale ja bym cię złapał."
...Może jazda na łyżwach nie była w końcu takim złym pomysłem. Ale naprawdę. "Jazda na łyżwach?" zapytał znowu. "Naprawdę, dlaczego? Mam na myśli..." Yao zatrzymał się. "Dlaczego chcesz się w ogóle ze mną widywać?" zapytał cicho.
Ivan nie odpowiedział. Jedynie pytająco przekrzywił głowę.
"Okej, będę szczery. Nie wiem co powinienem przy tobie mówić."
Znów, Ivan nie odpowiedział, ale jego brwi się uniosły.
"To znaczy... nie wiem, czego chcesz."
"Nie wiesz?"
Yao zarumienił się wściekle. Potrząsnął głową i odwrócił wzrok, ale poczuł przebiegający przez niego dreszcz, kiedy Ivan położył dłoń na jego policzku odwrócił Yao z powrotem do siebie. Yao nie miał innego wyboru, niż spojrzeć Ivanowi prosto w oczy.
"Yao. Ja lubię być z tobą."
"Jeśli nie przeszkadza ci, że zapytam, uh, znów... dlaczego? To znaczy... Ja też lubię z tobą być. Po prostu... byliśmy na dwóch randkach, a ty WCIĄŻ chcesz spędzać ze mną czas? Ja zazwyczaj..." jak to wytłumaczyć... "odstraszam od siebie ludzi. Zazwyczaj mówię albo robię coś nie tak. I ludzie mówią, że jestem dość nudny." A teraz brzmię, jak żałosna beksa. "I, tak jak widzisz, nigdy nie wiem, kiedy powinienem przestać mówić."
Ivan się zaśmiał. "To jest dziwne. Ja wierzę, że nie mógłbyś zrobić nic, co by... odstraszyło mnie, mówisz? I jesteś bardzo, bardzo nienudny. I nigdy nie chcę, żebyś przestał mówić."
Yao poczuł, jak jego szyję zalewa gorący rumieniec. Jakoś przez cały ten czas, Yao w ogóle nie wyobrażał sobie, że Ivan jest nim naprawdę zainteresowany, a kiedy zdał sobie sprawę, że musi być, był w wielkim szoku. To było oszałamiające, niesamowite, lekko straszne uczucie.
"A teraz jest moja kolej, żeby zadać pytanie," powiedział Ivan, z tymi swoimi intensywnymi, oniemiającymi oczyma i uśmiechem, który oczarowywał Yao za każdym razem.
"Co chcesz wiedzieć?"
"Jak możesz nie zauważać, jak cudowny jesteś?"
Yao znów zupełnie znieruchomiał. Zaczął już przyzwyczajać się do tego uczucia. Chłodna dłoń Ivana wciąż spoczywała na jego policzku, a żołądek Yao ścisnął się, kiedy ten schylił głowę.
"I jeszcze jedno pytanie." Ivan był już tak blisko. Yao czuł jego oddech na swoim policzku.
"Tak?" szepnął Yao.
"Czy zdajesz sobie sprawę, że twoje ciasto zostało teraz wyschnięte?"
"Co?" Yao spojrzał na ciasto leżące na blacie. Miało pęknięcia. "Cholera!" krzyknął. Ciasto, zaiste, wyschło. Yao jęknął z frustracją. Nigdy nie robił takich głupich błędów... przynajmniej nie wtedy, kiedy chodziło o gotowanie. Ivan naprawdę miał w sobie coś, co sprawiało, że tracił koncentrację. Yao nie miał innego wyboru, niż wyjąć składniki i zacząć od początku.
"Obawiam się, że wygląda na to, że dzisiejsza kolecja będzie dość późno," powiedział Yao, skupiając się na wyrabianiu drugiej partii ciasta.
"Jest w porządku. Ja jestem przyzwyczajony do tego," powiedział Ivan, napełniając kieliszek Yao, po czym sam wypił kolejny szot wódki. Zabrał butelki z drogi i nagle oddech Yao zaświszczał, a jego ręce ścisnęły ciasto mocniej, kiedy poczuł Ivana bardzo blisko za sobą. Ivan przełożył ramiona dookoła niego i wziął w dłonie ciasto. "Ja pamiętam robienie tego," powiedział Ivan tęsknym głosem, zagniatając ciasto razem z Yao. Yao czuł nad sobą jego ciepły oddech. "Minęło... bardzo dużo czasu."
Plecy Yao płonęły w każdym miejscu, w którym stykały się z Ivanem, jego dłonie trzęsły się pod wpływem dotyku Rosjanina. Wciąż ściskał lekko klejące ciasto, wstrzymując oddech, kiedy zauważył, że Ivan nieznacznie naciska na niego z tychu. Czy to było... Z lekką niepewnością, Yao przycisnął się trochę do tyłu i poczuł jednoznaczne pchnięcie w odpowiedzi. Yao powstrzymał jęk, ale nie mógł zdusić w sobie gwałtownego oddechu, kiedy Ivan złapał jego dłonie i znajdujące się w nich ciasto, układając palce pomiędzy pacami Yao i głaszcząc wnętrze jego dłoni. Cisza dudniła w uszach Yao i był pewien, że Ivan mógł usłyszeć jego głośny oddech i bicie jego serca.
Yao nie mógł się powstrzymać i oparł głowę o klatkę piersiową Ivana; całe jego ciało napięło się, kiedy poczuł ciepłe usta Ivana na swojej szyi, za nim przesunęły się one do jego ucha. Serce Yao biło tak szybko, że poczuł się oszołomiony i był pewien, że praktycznie dyszał. Właśnie, kiedy miał stracić całą samokontrolę, poczuł, że wylało się na niego coś zimnego. Spojrzał w dół.
"Ta ma de, cholera, merde, szlag!" Cały kieliszek wina wylał się na stół i na Yao, całkowicie go przemaczając, zanim zdążył odskoczyć, uderzając w stojącego za nim Ivana. Yao nie był pewien, jak udało mu się przewrócić kieliszek, ale wiedział, zniszczył swoją koszulkę, swoją godność i najlepszy moment swojego życia. Kieliszek stoczył się z ławy i rozbił na podłodze, dopełniając całego makabrycznego spektaklu. Yao zamknął oczy i ukrył twarz w dłoni, która, jak szybko zdał sobie sprawę, wciąż była cała w cieście. Gorąco marzył, żeby pochłonęła go czarna dziura. Jednak jego oczy otworzyły się i zobaczył, jak Ivan zabiera dłoń i przykłada ją do ust.
"To jest interesujący sposób, by przeklinać," powiedział Ivan, wciąż trzymając jedną dłoń Yao.
Głos Yao drżał, wpatrując się w ziemię. "Najwidoczniej spędzam za dużo czasu z moimi przyjaciółmi."
"Po rosyjsku jest govno."
"Ah. Następnym razem będę pamiętać." Yao nie odwracał wzroku od odłamków pokrywających podłogę, za bardzo się wstydząc, by spojrzeć w górę.
"Twoja koszulka jest mokra... stanie ci się zimno," powiedział Ivan, kładąc drugą dłoń na jego podbródku i podniósł go, aż oczy Yao znajdowały się tylko kilka cali od jego. Yao wpatrywał się w te fioletowe tęczówki, zahipnotyzowany. Prawie zapomniał, że w ogóle był zawstydzony. W końcu Ivan się uśmiechał. "Chodź za mną."
Ivan wyciągnął Yao z kuchni i pokierował go poprzez długi, wyszukanie udekorowany korytarz, do spiralnych schodów. Uśmiechnął się do niego, kiedy szli górę, a Yao słabo odwzajemnił gest, niepewny i zdezorientowany. "Mamy całe ręce ubrudzone ciastem." Tylko to potrafił wymyślić.
"Głupiutki smok."
Doszli do końca korytarza, a Yao niepewnie podążył za Ivanem do pokoju. Wielka, otwarta, oszałamiająco umeblowana w czerwieni i bieli - od razu było wiadomo, że to sypialnia Ivana. Yao poczuł, że natychmiast zaczął się rumienić. Wszędzie rozpoznawał znaki wpływu Ivana... misternie udekorowany zestaw matrioszek na komodzie, oprawione w skórę wydanie Dostojewskiego przy łóżku, butelka wódki stojąca na stoliku nocnym. Pokój był przesiąknięty Ivanem.
Ivan puścił dłoń Yao i otworzył szufladę wysokiej, ozdobnej komody. Wyciągną koszulkę i położył ją na wierzchu. "Ja cię zostawię, żebyś się przebrał. Łazienka jest już tutaj." Ivan kiwnął głową w stronę wejścia do łazienki i zniknął w pokoju obok. Yao szybko poszedł tam, żeby zmyć ciasto z twarzy i dłoni, po czym skierował się do szafy. Z pewnością nie takich wydarzeń spodziewał się tej nocy. Rozłożył koszulkę od Ivana. Trochę rozśmieszyło go to, że sięgała mu do kolan. Krzywo uśmiechnął się do siebie w lustrze. Cóż, przynajmniej nie mogę zrobić z siebie większego głupca, niż już zrobiłem...
Zanim Yao zdążył naciągnąć koszulkę na głowę, spojrzał z powrotem w lustro i podskoczył, kiedy zobaczył Ivana tuż za sobą. Wstrząsnęło nim jeszcze bardziej, kiedy poczuł, jak dłoń Ivana przesuwa się w dół jego pleców, pozostawiając za sobą gęsią skórkę.
"Skąd masz tę bliznę?" Głos Ivana był pełen zaciekawienia, a jego odbicie pokazywało, że uważnie wpatrywał się w plecy Yao.
"Co... huh..." Yao był całkowicie zbity z tropu. Kiedy Ivan wrócił do pokoju? "Co ty..." Yao nagle zdał sobie sprawę, że był sam w sypialni Ivana, półnagi, i zalała go fala paniki. Ivan był taki wielki... Yao natychmiast powstrzymał tę myśl. Nie... Ivan nie był kimś takim. "Uh..." Żołądek Yao zwinął się nerwowo. "Tę bliznę zrobił mi mój młodszy brat. To był wypadek z zabytkowym mieczem, kiedy byliśmy dziećmi." Ivan uniósł brwi. "On, um... udawał, że jest samurajem," wyjaśnił. Yao zestresował się trochę tym, że Ivan widział jego bliznę - było to coś, co zazwyczaj starał się ukryć za wszelką cenę.
"Ah. Tę zrobiła mi moja siostra." Ivan odpiął kilka pierwszych guzików swojej koszuli i pociągnął w dół kołnierzyk, odkrywając głęboką bliznę biegnącą przez jego ramię.
"Twoja siostra cię dźgnęła?" Yao zarumienił się i starał się nie wgapiać otwarcie w skórę Ivana w lustrze."
"Da. Mi się wydaje, że to też był zabytek, jednakże nóż. I to nie był przypadek." Ivan położył dłoń z powrotem na plecach Yao, a Yao zadrżał.
"Oh... przykro mi." Czy to w ogóle były odpowiednie słowa? "Dlaczego to zrobiła?"
"Bo ja nie chciałem jej poślubić." Ivan przesunął palce z blizny Yao na szlufki jego jeansów.
Teraz Yao naprawdę nie wiedział, co powiedzieć. "Oh."
Ivan wzruszył ramionami. "Ona jest szalona. Też jest właścicielką biznesu. Myśli, że to byłoby dobrze, gdyby połączyć nasze firmy. Ja jestem... nieprzekonany. Nie lubię sposobu, w jaki ona robi rzeczy."
Yao pokiwał głową, świadomy, jak bardzo dziwna była tak naprawdę ta rozmowa. A jednak wprawiała go w fascynację. Do tej pory Ivan ani razu nie mówił aż tyle o swoich interesach... chociaż wciąż nie powiedział tak naprawdę nic. Ciężko jednak było skupić się na rozmowie, kiedy Ivan rysował palcami kółka na jego skórze. "Jak dźganie ludzi."
"Nie zupełnie to, ale..." Ivan zatrzymał się. "Dokładnie to."
Yao stwierdził, że to zignoruje. "Wspominałeś, że masz dwie siostry?"
"Da, ja nie często widuję Yekaterinę."
"To twoja druga siostra?"
"Moja starsza siostra. Ta nie szalona. Ale my jesteśmy bardzo różni, a ona nie jest zamieszana w nasz interes."
Yao się zawahał. "Wasz interes?" zapytał. Ivan przesunął swoją dłoń minimalnie bardziej na talię Yao, zatrzymując się nagle i biorąc gwałtowny wdech.
"Cóż to, smoku. Co masz w kieszeni?"
Yao znieruchomiał, wpatrując się w odbicie Ivana szeroko otwartymi oczami, zanim przypomniał sobie o buteleczce, którą schował do kieszeni wcześniej, w samochodzie. Uśmiechnął się lekko i odwrócił twarzą do Ivana. "Mam pewne wyznanie."
Ivan przekrzywił głowę i uniósł brew. "Da?"
Yao sięgnął do kieszeni i wyciągnął butelkę wódki. Oczy Ivana się rozszerzyły. "Ukradłem ją z twojego samochodu," szepnął Yao.
Ivan przysunął się jeszcze bliżej, chwycił Yao w talii i podniósł go, sadzając na komodzie. Yao krzyknął w nagłym zaskoczeniu. "To było bardzo niegrzeczne," powiedział Ivan z takim spojrzeniem, że przez kręgosłup Yao przebiegł zimny dreszcz, a jego oddech zaświszczał. Ivan oparł się na brzegu komody, między kolanami Yao. "Ale ja może wybaczę ci, jeśli mi to oddasz, da?"
Yao odkręcił butelkę i podniósł ją do ust Ivana, ale, pod wpływem nagłego impulsu, zabrał ją szybko i sam wypił trochę płynu. Palił jego gardło jak ogień. A zanim mógł się otrząsnąć, Ivan nagle chwycił dłoń Yao i pociągnął go do mocnego pocałunku. Butelka poleciała na podłogę. Mózg Yao zarejestrował tylko mocny, etanolowy smak wódki, zanim dłoń Ivana ścisnęła jego udo i Yao w ogóle przestał myśleć.
Yao poczuł nacisk wysokiego ciała Ivana przy swoim mniejszym, płonące ścieżki pozostawione przez duże dłonie Ivana, błądzące wedle własnej woli po jego plecach i udzie. I wszystko zniknęło, aż nie było nic, poza Ivanem i wiedzą, że Ivan go pragnie, oraz powoli pojawiającą się świadomością, że Yao pragnie Ivana tak samo bardzo. Yao kurczowo chwycił się ramion Ivana i zdał sobie sprawę, że wygina się pod jego dotykiem, świadom tylko nacisku ust Ivana i odurzającego zapachu szalika Ivana, i Ivana, otaczającego go i przytłaczającego.
Ivan przerwał pocałunek, a Yao wziął gwałtowny wdech, bo jego płuca desperacko domagały się powietrza. Kręciło mu się w głowie i walczył, żeby odzyskać opanowanie, ale stracił je, kiedy poczuł ciepły, przyspieszony oddech Ivana przy swoim policzku, uchu i delikatnie w dół szczupłej linii swojej szyi. Yao musiał przygryźć wargę, żeby powstrzymać się od skomlenia, a jego nogi niemal bez jego udziału podniosły się, by zawinąć wokół pasa Ivana.
Ich ciała przycisnęły się do siebie nawzajem, a Ivan niemal boleśnie ścisnął jego udo. Yao nie mógł powstrzymać się od cichego krzyku, kiedy Ivan nagle położył dłoń na jego karku i pociągnął go do przodu, do kolejnego pocałunku, po którym miał wrażenie, że pozostaną mu siniaki. Zbyt wiele... Yao nie mógł nasycić się dotykiem. Nie mógł nasycić się uczuciami. Ciepło zebrało się u dołu jego kręgosłupa. Znów był na zupełnym skraju utraty kontroli...
"Przepraszam, proszę pana?"
Yao odsunął się tak szybko, że uderzył głową w lustro za sobą. Jego twarz płonęła ze wstydu i próbował stać się niewidzialny.
Ivan odwrócił się i przemówił niskim, niebezpiecznym tonem. "Co?"
Toris brzmiał na przerażonego. "Przepraszam, proszę pana, on nie chciał przyjąć odmowy..."
Wysoki, chudy mężczyzna z małą, ciemną brodą wszedł do sypialni, mijając Torisa, omiatając pokój surowym spojrzeniem. Jego sięgający ziemi płaszcz niemalże ciągnął się za nim po dywanie. Yao bezmyślnie przycisnął się do lustra za sobą. Ramiona Ivana się wyprostowały, podniósł głowę i zbliżył się do mężczyzny o kilka kroków. Powiedział coś po rosyjsku, niskim i groźnym tonem i chociaż Yao nie rozumiał ani słowa, poczuł, jak przebiegł przez niego dreszcz. Ta nagła zmiana w postawie Ivana była przerażająca. Ale mężczyzna pokręcił tylko głową i uśmiechnął się okrutnie.
"Tak mi przykro, że przeszkadzam," powiedział tonem, który sprawiał, że raczej oczywistym było, że ani trochę nie było mu przykro. Jego głos był jak lód.
Ivan w odpowiedz warknął coś po rosyjsku.
"Nie nie, Vanya, nie ładnie jest mówić przy gościach w języku, którego nie rozumieją." Mężczyzna znacząco kiwnął głową w stronę Yao.
"Nie ładnie jest wchodzić do cudzej sypialni bez zaproszenia," powiedział Ivan.
Wysoki mężczyzna spojrzał na Yao pierwszy raz, od kiedy wszedł do pokoju i Yao poczuł, jakby temperatura nagle spadła o jakieś dziesięć stopni. Zadrżał, nie potrafiąc oderwać wzroku od lodowatoniebieskich oczu mężczyzny. Wreszcie mężczyzna spojrzał z powrotem na Ivana. "Jestem pewien, że wiesz, dlaczego się tu znalazłem."
"To poczeka, Mrozie."
"Oh, właśnie, że nie poczeka, Ivanie. Myślałem, że jesteś świadom, że nasze problemy nas raczej ponaglają i musimy się nimi zająć. Czy może jesteś właśnie w trakcie planowego spotkania?" Mróz popatrzył na Yao przez ułamek sekundy, po czym zwrócił spojrzenie z powrotem na Ivana.
Ivan poruszył się tak szybko, że Yao ledwo to zauważył. Szybki ruch, warknięcie i nagle Winter był przyszpilony do ściany z ręką Ivana wokół gardła. Yao gapił się na tę scenę szeroko otwartymi oczyma, znieruchomiały. Głos Ivana był niski i niepokojąco radosny. "Zapominasz się, gdzie twoje miejsce, generale. Ja nie będę akceptował tego... braku szacunku."
"Przepraszam pana. Wygląda na to, że źle zinterpretowałem sytuację. Czy będziesz tak dobry i mnie przedstawisz?"
"Nie." Ivan puścił go, ale nie spuścił Wintera z oka. "Torisie. Zabierz Yao."
Yao spojrzał na Ivana; przytłoczyła go dezorientacja. Nie w taki sposób chciał czy spodziewał się zakończyć ten wieczór. Ale nie mógł nic zrobić, kiedy Toris złapał go za ramię i praktycznie zszarpnął z komody. Yao próbował obrócić się do Ivana, ale został stanowczo wyciągnięty z pokoju. Toris nie zatrzymał się, dopóki nie doszli do progu drzwi frontowych. Raivis czekał już na niego, z twarzą zmarszczoną zmartwieniem.
Toris odwrócił się, zatrzymał i przyjrzał Yao od stóp do głów. "Nie masz na sobie koszulki."
"Um," powiedział Yao, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że nie, nie miał. "Nie."
Toris uniósł brew.
"Rozlałem na nią wino, to dlatego... się... przebierałem."
Toris nie wydawał się być przekonany. "Nie możesz tak iść do domu. Proszę." Toris zdjął soją marynarkę i podał ją Yao. "Nie znasz tego mężczyzny, prawda?" To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
"Nie!"
"Czego chciał?" zapytał z niepokojem Raivis. "Czy wspominał, że on..."
"Przepraszam cię za to, Yao," powiedział Toris, przerywając Raivisowi "Nigdy nie spodziewaliśmy się, że on mógłby... wszystko jest teraz szalone..." urwał. "Wszystko z tobą w porządku?" Yao dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że pytanie było skierowane do niego.
"Oh... tak, chyba tak..." Yao ze wstrząsem zdał sobie sprawę, że Toris brzmiał na naprawdę zmartwionego. Zastanawiał się, co stało za pozorną niechęcią Torisa i czy przypadkiem nie było tak, że po prostu od samego początku źle to wszystko zrozumiał. Potem pomyślał o rozmowie, którą wcześniej podsłuchach przez awiofon. "Jestem po prostu... zdezorientowany." powiedział szczerze Yao. Nagle poczuł się tym wszystkim przytłoczony. "Kto to był?"
"Generał Mróz," powiedział Raivis dokładnie w tej samej chwili, kiedy Toris powiedział "Nikt, kim należałoby się przejmować." Nastąpiła niezręczna cisza.
"Jeden z... partnerów biznesowych pana Bragińskiego. Nikt, kim należałoby się przejmować," powtórzył stanowczo Toris. To zmartwienie zdawało się być nagłym potknięciem, a teraz znów był czujny. "W imieniu pana Bragińskiego, muszę przeprosić. Zapewniam, skontaktuje się z tobą jutro. Raivis zabierze cię do domu. Dobrego wieczoru, panie Wang." Toris zatrzasnął drzwi, a Yao odwrócił się do Raivisa, całkowicie oszołomiony.
Raivis uśmiechnął się przepraszająco. "Przykro mi, Yao. Wszystko będzie dobrze, jestem pewien," powiedział, prowadząc Yao do samochodu.
Yao tylko pokręcił głową z dezorientacją. "Raivisie," powiedział z determinacją. "Czym zajmuje się Ivan?"
"Jest biznesmenem." Spokojne, równe, wyćwiczone.
"Powiedz mi, Raivisie. Ivan jest biznesmenem..." Yao nie za bardzo wiedział, jak sformułować pytanie... "czy biznesmenem?"
Raivis zatrzymał się, z rozszerzonymi oczyma, przytrzymując dla Yao drzwi samochodu. "Nie wiem, co masz na myśli," powiedział wreszcie.
Yao westchnął. Wsiadł do samochodu, czując jedynie większą dezorientację, większe zmartwienie i, wbrew logice, większe podekscytowanie, niż kiedykolwiek. Rozmyślał nad wydarzeniami dzisiejszego wieczoru, wśród intensywnej ciszy podczas drogi do domu. Kolacja była porażką. Nie zjedli zupełnie nic. Yao nie wiedział, co sądzi o nim Toris. Nie wiedział, kim był generał Mróz i co miał wspólnego z Ivanem. Nie wiedział, czym zajmował się Ivan, dlaczego nigdy nie nawiązywano do tej sprawy, ani nawet jakie podejrzenia ciążyły na Yao w tej kwestii. Ale jednego był pewien. Yao był zupełnie zakochany w Ivanie.
x-x-x-x-x
* plemieni - rosyjskie pierogi z mięsem, rzeczywiście wywodzące się z kuchni mongolskiej, ale zadomowione także w Polsce, szczególnie na terenie dawniej okupowanym przez Rosję
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top