Taka-wielki powrót c.2
- Nie mogę w to uwierzyć... - wyszeptała Taka na widok nowych sprzymierzeńców Saru.- Przecież to Akademia Królewska... Nawet oni są temu szaleńcowi potrzebni? To już przechodzi wszelkie granice.- smok nie był z tego ani trochę zadowolony. Był bardziej wściekły. Może i teraz Saru nienawidziła i to że wzajemnością, ale gdzieś tam w głębi serca coś do niego czuła. Przez ten cały czas wyglądało to tak, jakby się nie lubili, jednak prawda była zupełnie inna.- Nie mogę na to patrzeć. Idę go z tej hipnozy wyrwać.- oświadczyła i powoli podeszła do grupki chłopaków. Genda, Sakuma i Kidou patrzyli na nią ale kompletnie nie reagowali. Najwyraźniej byli o wszystkim poinformowani na bieżąco. Saru tylko patrzył na kryształowego smoka pustymi oczami. Od razu Taka wyczuła co jest grane. Przez te wszystkie lata ojciec tak ją hipnotyzował, żeby nie poznała o sobie prawdy. A teraz kontrolują tak jego. Nie mogła na to pozwolić.- Saru? Saru, słyszysz mnie?- usiadła przed chłopakiem i czekała na jakąś reakcje. Nic jednak się nie działo.- Nie mów mi, że jesteś tak słaby i przejęli nad tobą kontrolę.
- To nie było takie znowu trudne.- odezwał się czyjś głos tuż za nią. Odwróciła się A jej oczom ukazał się najprawdziwszy wróg. Mam tu na myśli Feia. Ubrany na czarno a do tego w ręku trzymał coś jak bat. Ale nie taki zwykły tylko na prąd.- Wiesz co, chciałem Ci dać żyć spokojnie ale ty próbujesz mi pokrzyżować plany co nie jest fajne. Dlatego też, żebyś mi się tu nie pałętała pod nogami, zamknę cię gdzieś a potem rozprawie się z resztą.- mówiąc to aktywował elektryczną broń i wycelował nią w smoka. Atsuya i reszta natychmiast rzucili się aby bronić przyjaciółki jednak ta odepchnęła ich dość mocno ogonem.
- Nie. - rzuciła stanowczo odwracając się do nich.- to zbyt niebezpieczne. Nie mogę was na to narażać.
- Ale Taka...- próbował jakoś wytłumaczyć się pomarańczowowłosy ale na marne.
- Poradzę sobie. Jemu chodzi tylko o mnie. Was nie tknie. A skoro tak, stanę do walki.- odwróciła się teraz przodem do Feia i nastroszyła kryształowe kolce.- Nie wiem po co wam to wszystko. Nie wiem co on wam obiecał, ale niczego z nim nie można być pewnym. Znając go wykorzystuje tylko was i wasze moce. Właśnie dlatego was chce. Gdybyście nie umieli nic więcej, nawet na was by nie spojrzał. Teraz gdy ma tego całego Thorn'a nie potrzebuje was tak jak kiedyś. Zwiększa u was moce ale nie dba o to, że może się to śmiertelnie skończyć. Macie pojęcie ile możecie z tego udźwignąć? Pewnie nie. Proszę was, ocknijcie się i... - nie skończyła, gdyż elektryczny bat związał się wokół jej szyi i zaczął razić silnym prądem. Moc była jednak wyższa niż się Taka spodziewała dlatego z łatwością powalili ją na ziemię.
- I widzisz? Po co się przeciwstawiasz. To na nic. I tak jesteśmy górą. Gadaj sobie co tam chcesz, ale nie wygrasz z nami. Nawet będąc śmiesznym smokiem. Jesteś teraz nic nie warta. Jako człowiek mogłaś więcej zrobić. A teraz? Nie ośmieszaj się jeszcze bardziej i zejdź ze sceny. Ona ci nie sluży.- zwiększył moc prądu i Taka wręcz wyła w niebo głosy.
- Saru... - ledwo powstrzymując ból, smok dalej próbował nawiązać kontakt z białowłosym. Wszystko jednak szło na marne i nie było sposobu, aby się przebić.- Saru proszę cię. Ty na to pozwalasz? Na prawdę tego chcesz?...- w końcu nie wytrzymała i padła. Prąd przechodził jeszcze przez jej ciało długo po tym jak bat się odwiązał. Fei triumfalnie się zaśmiał. Dobrze wiedział, że już wygrał. Pozostali patrzyli na to z odległości. Wiedzieli, że nie mogą podejść. Taka im zabroniła. Jak jeszcze oni coś sobie zrobią, będzie jeszcze gorzej. Widząc jednak jej poświęcenie, wzbudziła się w nich chęć do walki. Stanęli szeregiem za smokiem leżącym na boisku i z wkurzonymi minami patrzyli na napastników.
- Nigdy wam tego nie wybaczymy. - rzucił Tatsuya podchodząc do Taki. Pogłaskał ją po pyszczku i wstał.- To co robicie nie ujdzie wam na sucho. Pomścimy wszystkich, których skrzywdziliście. Możecie być tego pewni. A my nie odpuszczamy.
Już miała rozgorzeć bitwa, gdy nagle dach stadionu runął na ziemię a przez gigantyczną dziurę zajrzał dziub jakiegoś kosmicznego statku. Po chwili przed Taką pojawił się jakiś stwór. Miał on bladą karnacje, zielone oczy oraz niebieskie włosy. Obejrzał się za siebie. Widok smoka chyba go zaskoczył, bo zacisnął mocniej dłonie.
- Czyli jednak się stało.-mruknął i spojrzał na dzieciaki broniące jej.- To wasza sprawka?
- Nie. To tamci jej to zrobili.- oznajmił Atsuya wskazując na Feia i resztę.- My jesteśmy jej przyjaciółmi. Pomagamy jej.
- Nic nie jesteście w stanie zrobić. Ja się tym zajmę.- mówiąc to odwrócił się do wrogów.- Czyli nieczysta gra, tak? Świetnie się składa, bo ja, Ozrock Bitwey, właśnie tak lubię grać. Pożałujecie tego, czego się dopuściliście a zwłaszcza tego, co stało się z moją córką!
*******
Hej kochani, jest to przed ostatni rozdział tej książki. W następnej wszystko się okaże. Przed nami jeszcze dwie części przygód Taki. 6 cześć to będzie prawdopodobnie jedna wielka walka w której sporo osób polegnie a inna cześć wykaże się niesamowitym sprytem. Kolejny rozdział pojawi się już niedługo. Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top