Negocjacje cz.2

- Czyli pomyliłam się co do ciebie...- rzuciła dziewczyna i spuściła lekko głowę.- Na prawdę miałam nadzieję, że jesteś inny, że nie obchodzi cię ten mój chory ojciec. A ty? Robisz takie straszne rzeczy i w imię czego? Aż tak chcesz, żeby to był koniec ludzkości?- dziewczyna mierzyła chłopaka wzrokiem pełnym nienawiści i żalu. Może i nie była w nim nigdy zakochana jednak w pewnym sensie go lubiła. Sama tego do końca nie rozumiała. Westchnęła i już chciała odejść, gdy nagle poczuła jak Saru łapie ją za nadgarstek i obraca przodem do siebie. 

- Przestań mi do cholery mieszać w głowie.- warknął wkurzony białowłosy patrząc jej prosto w oczy.- Myślisz, że mnie to w jakikolwiek sposób ruszy? Otóż nie moja droga. Ja zostałem tu ściągnięty w konkretny sposób. Teraz mam eliminować słabe ogniwa tej drużyny. Jeśli ktoś nie posiada mocy do obudzenia smoka to cóż, nie moja sprawa. Musi stąd wylecieć.- ani razu się nawet nie zająknął. Był przekonany, że dobrze robił ale to nie była wcale prawda. To również była fikcja całego tego Ichiro. Opanowała już prawie każdego. Taka patrzyła mu w oczy nie wierząc w to co słyszy.

- Ty tak na poważnie?- nic więcej nie udało się jej powiedzieć, gdyż do jej oczu napłynęły łzy. Nie miała pojęcia co działo się podczas jej nieobecności ale nie była świadoma jak bardzo źle się działo. Nawet on zszedł na złą drogę. Chłopak widząc to trochę spuścił z tonu. Wiedział, że trochę przesadził. Może nawet nie trochę. Bardzo. Jednak mówił prawdę. Chciał jedynie, żeby wreszcie dano mu święty spokój, żeby mógł wrócić już do siebie. To jednak okazało się być nieco trudniejsze. Dodatkowo zakochał się w Tace jednak nie umiał jej tego już okazać. Gdy wspomniała jego dawne słowa coś w nim pękło. Przypomniał sobie jaki był na początku. Nie miał tak na prawdę złych zamiarów. Od niedawna takie się stały. I dlaczego? Nawet nie widział. 

Nie mógł jednak patrzeć na to jak dziewczyna cierpi, dlatego też podszedł bliżej i przytulił ją ostrożnie. Był prawie pewien, że zostanie odtrącony. Nic jednak takiego się nie stało. 

- Co chcesz tym osiągnąć...- mruknęła przez łzy Taka- I tak cię nic nie obchodzi. Smok, którego tak chcecie jest ważniejszy. Kogo obchodzi moje życie... Nie wiem, kto jest moimi rodzicami, wszyscy mną gardzą... Może to i dobrze? Wszyscy zapłacicie tej bestii za to co mi zrobiliście. Niech was wszystkich zabije!

- Ej Taka, uspokój się!- Saru teraz dopiero zrozumiał, że nie jest to dobra droga, którą podążał. To była raczej pewna śmierć. Nie przewidział tylko jednego... Nikt tego nie przewidział...

" Wielki i potężny Kryształowy Smok nie obudzi się od jakiejś mocy kilku zawodników. To wszystko zależy od stanu psychicznego osoby, która go w sobie nosi. Gdy i ona zwątpi w siebie i swoje życie... Oddaje tak zwaną kierownicę bestii."

I to właśnie przez totalny przypadek się stało. Taka zwątpiła w siebie i to, że ktokolwiek czy kiedykolwiek będzie ją chciał. Puściła w niepamięć wszystkie dobre wspomnienia, które automatycznie zamieniły się w negatywne. Poczuła jak krew gotuje się jej w żyłach i z sekundy na sekundę ślepnie. Saru widząc to od razu cofną się na bezpieczną odległość. Dotarło do niego co się właśnie zadziało. To on obudził smoka... Tego, który ma zrobić Ragnarok* ludzkości. To z całą pewnością nie wyglądało dobrze.

- O cholera...- jękną widząc jak biedna dziewczyna zaczyna pokrywać się kryształowymi łuskami.- Nie do końca tak to sobie wyobrażałem....

Rzeczy samej wielki Kryształowy Smok zaczął się odradzać rozrywając ciało dziewczyny w drobny mak. Oczy przybrały zielono-morski kolor a kryształy- jasnoniebieski. Bestia była rzeczywiście ogromna. 4 lub 5 metrów wysokości to nie jest byle co. Każda łuska wraz z kolcami była wykończona pięknym ostrzem, które zabiłoby nie jednego rycerza w najgrubszej zbroi. Stwór wreszcie doszedł do siebie i rozejrzał po pomieszczeniu. Otrzepał się kilka razy zrzucając niepotrzebną warstwę ochronną nowoutworzonych łusek. Po chwili otworzył wcześniej niezauważalne dla ludzkiego oka skrzydła. Ciężko było powiedzieć z czego one były. Również lśniły jak reszta ciała co może sugerować, że drobinki kryształów budowały ich strukturę. Rozprostował się i zwrócił dość grubym głosem do Saru, który z przerażenia nie mógł się nawet ruszyć. 

- Dzięki dzieciaku za uwolnienie mnie.- warknął siląc się na udawany uśmiech.- Teraz czuję się o wiele lepiej niż w tym ciasnym ciele. Wiesz jakie to uczucie być wsadzonym do kartonu po dajmy na to mleku i siedzieć tam pół miliona lat? Nie jestem pewien czy tyle tam siedziałem, bo skończyłem na 600 latach.- schylił łeb i zaczął przyglądać się chłopakowi.- Wyglądasz mi na bystrego. Jak cię zwą? 

- Saru..- wyszeptał niemalże białowłosy. 

- Saru? Że też takie imiona po świecie chodzą. Z grosz godności. 

- No a ty? Moja znajoma, którą...- zmierzył smoka dokładnie wzrokiem. Nawet najmniejszy skrawek po Tace nie został.- Którą właśnie zabiłeś...

- Och nie zabiłem.- obruszył się smok lekko warcząc pokazując kilka rzędów ostrych jak brzytwa zębów.- Musiałem z niej wyjść. Ciało może i nie egzystuje już jednak jej dusza wciąż żyje we mnie. Jest jednak uśpiona. Mogę zapewnić, że nie zamierzam jej zabić. W końcu nosiła mnie i karmiła swoją energią przez te wszystkie lata. Jak podobnie jej przodkowie. Tak czy inaczej. Nie zaprzątaj sobie tym głowy.- smok wyprostował się i zamknął skrzydła.- Jestem ciekaw co zrobiła ludzkość podczas mojej nieobecności.- mówiąc to skierował się w stronę wyjścia. Nic jednak nie wskórał. Opadła na niego sieć nasączona dziwną trucizną, która miała go na jakiś czas uśpić. Czy coś dała? O dziwo tak. Bestia nie uzyskała jeszcze wszystkich swoich mocy, więc była podatna na tego typu rzeczy. Ogromne kryształowe cielsko zwaliło się z hukiem na podłogę i niemalże znieruchomiało. W sali pojawili się wszyscy założyciele tego instytutu oraz Fei ze świtą. Wyglądało to tak, że dobrze wiedzieli co ma się zadziać. Pytanie jednak pozostaje jedno. Skąd się o tym dowiedzieli? Saru z przerażeniem spojrzał na Ichiro, który z zadowoleniem podszedł do łba smoka. 

- Coś ty mu zrobił?!- wrzasnął przejęty. Na jego oczach zginęła dziewczyna, której miłości pragnął. Nikt by nie przeszedł na tym do porządku dziennego.- Mu... jej... nie ważne!

- Zamknij się Saru. Wiedziałem, że to ty będziesz kluczem do tego.- oznajmił chory naukowiec uśmiechając się.- Ona stanowiła blokadę. Nie wasza moc. Waszą mocą będzie odżywiał się ten smok. A teraz gdy zagadka została rozwiązana, idę wykonać na nim parę testów...

******

Rysunek smoka wstawię pry okazji następnego rozdziału. Prawdopodobnie pojawi się on w Artbook'u jako pierwszy, potem tutaj. Fajny pomysł? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top