8. ŚNIEŻKA - HISTORIA PRAWDZIWA
- Hop! - zawołał Taehyung, sadzając synka na krzesełku przy stole.
Po porannych przebojach z garderobą, mały w końcu był ubrany w jeansowe spodenki i białą koszulkę w cienkie szare paski. Kiedy chłopak posadził go na miejscu, mały zaczął machać swoimi małymi nóżkami. Jego stopy wciąż były bose.
Tae zerknął na zegarek i zaklął w duchu. Była już niemal dziesiąta, a on wciąż był w lesie. Mały jeszcze nie zjadł śniadania, a oczywiście wymusił na nim zrobienie naleśników, bez których nie potrafił funkcjonować, a on nawet nie zdążył jeszcze wziąć prysznica.
Wciąż był boso, na nogach miał czarne dresowe spodnie, a na ramionach cienki, nieco rozciągnięty T-shirt, w którym spał. Jego czerwone włosy były potargane i powyginane od poduszki. Wiedział, że najprawdopodobniej niedługo zjawi się tutaj Jeongguk i najpewniej w dodatku wyglądający jak milion dolarów, podczas gdy on był w totalnej rozsypce.
Spojrzał szybko w stronę patelni, na której smażył się pierwszy naleśnik, po czym chwycił jedną skarpetkę, która leżała na stole i zaczął ją zakładać na prawą stópkę synka. Ledwie zdążył ją założyć i wziął w rękę drugą, gdy usłyszał nagle dzwonek do drzwi. Zaklął w duchu.
- Siedź grzecznie - polecił, wymierzając palec wskazujący w Jae, po czym szybko pobiegł w stronę drzwi.
Mijając niewielkie lusterko, przez sekundę zastanowił się, czy nie powinien sprawdzić, jak wygląda. Jednak szybko z tego zrezygnował, gdy uświadomił sobie, że kilka sekund i szybkie przesunięcie po włosach dłonią, na niewiele się zda. Wciągnął głośno powietrze i otworzył drzwi. Gdy tylko je uchylił, dostrzegł Jeongguka. Na krótką chwilę ich oczy się spotkały, a on miał znowu wrażenie, że nie pamięta, jak się oddycha.
Tak jak się tego spodziewał, brunet wyglądał nawet lepiej niż milion dolarów. Tak często go widział w garniturach, że był niemal w szoku, za każdym razem, gdy chłopak zakładał na siebie coś bardziej casualowego. Tak podobał mu się jeszcze bardziej. Nie mogąc się powstrzymać, zmierzył go uważnie swoim wzrokiem.
Jego wysportowane nogi zdobiły jasne jeansy, z rozdarciami na kolanach, podobne do tych, które miał na ich randce. Jeansowa tkanina opinała jego wysportowane uda niemal jak druga skóra i Tae był przekonany, że tak samo idealnie opina krzywiznę jego pośladków, mimo że teraz nie był w stanie ich zobaczyć.
Brunet miał na sobie białą koszulkę, która przylegała do jego wysportowanej klatki piersiowej i która była jedynie niechlujnie wsunięta za skórzany pasek, przytrzymujący jego spodnie. Widząc, że jej lewa strona nie jest przez nic przytrzymywana, miał chęć wsunąć pod nią swoją dłoń i zbadać opuszkami swoich palców twarde mięśnie jego brzucha. Na szerokich ramionach zarzuconą miał cienką, sportową kurtkę Balenciaga w czarno białym kolorze, która pewnie kosztowała więcej, niż jego prawa nerka mogłaby kosztować na czarnym rynku.
- Hej - przywitał się chłopak, a jego miękkie wargi przyozdobił uśmiech.
Przez kilka szalonych sekund, Tae miał chęć pchnąć go na ścianę i całować jego idealne wargi, dopóki płuca nie odmówiłby mu posłuszeństwa, albo nawet dłużej.
Gdyby miał teraz umrzeć, to właśnie tak - całując te miękkie wargi, dopóki nie udusiłby się z niedoboru tlenu.
Zmieszany, odchrząknął i uśmiechnął się delikatnie, przeczesując nerwowo swoje czerwone, potargane włosy.
- H-hej - wydusił. - Przepraszam, wiem, że miałem być gotowy, ale... Jak widzisz... - dodał szybko, wskazując na swoje niechlujne ubranie i bose stopy.
Brunet zagryzł swoją dolną wargę i zmierzył go od stóp do głów, sunąć po jego sylwetce swoim seksownym spojrzeniem, po czym wyciągnął swoją dłoń i chwycił za kosmyk jego włosów, zdejmując z nich coś białego.
- Niech zgadnę? Robisz naleśniki? - rzucił, po czym odepchnął swoje ciało od ściany, o którą się opierał i minął go w progu, niemal ocierając się o niego. Zapach jego perfum opadł delikatną chmurką, pozostawiając po sobie przyjemny aromat.
Taehyung zaklął w duchu, czując, jak serce łomocze mu w piersi, po czym zamknął drzwi i odwrócił się w stronę Jeongguka. Chłopak zdjął z nóg swoje sportowe buty i bez pytania ruszył w stronę kuchni.
- Cześć, tygrysku - zawołał na widok chłopczyka, siedzącego na krzesełku przy stole.
- Cześć, Googie! - krzyknął mały, machając nóżkami.
Tae podbiegł szybko do patelni i zaczął przerzucać placek na drugą stronę. Jeongguk wyciągnął mu z dłoni drugą skarpetkę Jae i zaczął ją zakładać na nóżkę dziecka.
- Cieszysz się, że idziesz do zoo? - spytał, delikatnie odgarniając miękkie włosy z oczu chłopca.
- Tak! Tata powiedział, że tam mieszkają tyglysy takie jak ja! - powiedział dumnie Jae, a Jeongguk roześmiał się na słowa małego.
- Chcesz, to idź wziąć prysznic, ja dokończę - zaproponował nagle brunet, podchodząc do tatuażysty.
- Jesteś gościem, nie przyszedłeś tu, żeby...
- Daj to! - przerwał mu Jeon i wyciągnął dłoń, by tatuażysta oddał mu rękawicę i odsunął się od palnika. - Zrobię małemu naleśniki, a ty będziesz mógł się spokojnie wyszykować.
Tatuażysta mierzył go przez chwilę swoim wzrokiem, ale gdy wyglądało na to, że brunet nie ma najmniejszego zamiaru ustąpić, w końcu poddał się jego woli. Zdjął rękawicę i podał ją chłopakowi. Jeongguk od razu wsunął ją na swoją dłoń i przerzucił naleśnik na drugą stronę. Jego ruchy były sprawne, jakby robił to już wiele razy.
- Potrzebują dosłownie pięć minut - powiedział w końcu czerwonowłosy.
- Spokojnie, Tae - odpowiedział Jeongguk, uśmiechając się do niego delikatnie. - Weź tyle czasu, ile potrzebujesz. Poradzę sobie - zapewnił.
- Bądź grzeczny, Jae - rzucił Kim i ruszył w stronę swojej sypialni.
Wyjął z szafy bokserki, czarne jeansy i jedną ze swoich ulubionych koszulek, po czym ruszył w stronę łazienki. Zamknął za sobą drzwi i szybko zrzucił z siebie dresowe spodnie i ściągnął koszulkę, po czym nagi wsunął się pod deszczownicę. Jego łazienka wyposażona była zarówno w wannę, w której zazwyczaj kąpał Jae i kabinę prysznicową. Odkręcił wodę i pozwolił, by przyjemnie ciepły strumień zmoczył jego czerwone włosy i karmelową skórę.
Nic nie przebije gorącego prysznica, pomyślał.
Ciepło i moc wody były po prostu znakomite, a dobrą wiadomością było to, że nie musiał się spieszyć. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz brał prysznic, nie zdając sobie sprawy z upływu czasu, myśląc o wyjściu prawie tak szybko, jak tylko zdążył odkręcić kurek. Nim zdążył się nim nacieszyć, już musiał wychodzić spod ciepłego strumienia, by wyszykować i odwieźć Jae do przedszkola, by na czas zdążyć do pracy.
Teraz korzystając z tego, że miał chwilę dla siebie, pozwolił, by ciepła woda przyjemnie rozgrzała jego zaspane ciało. Zamknął oczy i pozwolił, by gorąca woda spłynęła mu po twarzy. Przeczesał dłońmi włosy z zamkniętymi oczami, a gorąca woda spłynęła po jego ciele.
Im bardziej gorący robił się strumień, a kabina prysznicowa zadymiona przez rosnącą temperaturę, również i jego myśli zaczynały krążyć w coraz to bardziej niebezpieczną stronę. Im dłużej stał samotnie pod gorącym strumieniem wody, tym bardziej pragnął, by nagle drzwi łazienki się uchyliły, a do kabiny prysznicowej tuż za nim wsunęło się nagie i tak cholernie piękne ciało bruneta, który teraz zapewne smaży naleśniki w jego kuchni.
Jak to się w ogóle stało, że ten chłopak tak szybko wkradł się do jego życia?
Z jednej strony tak rozpaczliwe szukał w nim czegoś, co by go do niego zniechęciło. Chciał, by brunet zrobił coś niewybaczalnego, by okazał się zwykłym dupkiem jak większość facetów, których do tej pory poznawał albo atencjuszem, jak kobiety, które go podrywały, ale chłopak miał tylko jedną wadę.
Jedną, jedyną wadę, o której dobrze wiedział i o której nie mógł zapomnieć - Lisa.
Nie znał tej dziewczyny, a tak cholernie jej zazdrościł. Ciągle miał gdzieś z tyłu głowy tę myśl, że gdyby poznał Jeongguka, nim chłopak jej się oświadczył, ich relacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Wiedział, że nie powinien tak myśleć, ale to było silniejsze od niego. Miał wrażenie, że los zaśmiał mu się w twarz, krzyżując ich drogi dzień po jego oświadczynach.
Teraz chłopak należał do kogoś innego, a on nie miał prawa w to ingerować.
Z tą myślą w głowie zakręcił wodę i zaczesał dłońmi swoje mokre włosy. Otworzył kabinę i wyszedł z niej szybko. Sięgnął ręcznik i otarł nim delikatnie wodę ze swojej klatki piersiowej, po czym przewiesił go na swoich wąskich biodrach. Przygotował ubranie, ściągnął z siebie ręcznik i wytarł nim do sucha swoje nogi. Szybko wsunął na pośladki czarne bokserki, a potem również i czarne spodnie. Narzucił koszulkę na swoje plecy i psiknął się swoimi ulubionymi perfumami.
Wyszedł z łazienki, nawet nie patrząc w lusterko i od razu skierował się w stronę kuchni, by skontrolować, jak Jeongguk radzi sobie z jego synem. Nim jeszcze ich zobaczył, jego uszy zaatakował głośny śmiech Jae. Gdy przekroczył próg, dostrzegł, jak brunet usiłuje zrobić coś w rodzaju wampirzych kłów z dwóch kawałków naleśnika i z jego gardła wyrwał się głęboki śmiech. Zaskoczony Jeongguk zgubił jeden z kawałków naleśnika na stół, a drugi zdążył złapać w locie, uniósł swój wzrok i na chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały.
Taehyung wyglądał niezwykle seksownie, mając na sobie jedynie czarne, obcisłe jeansy, porwane na kolanach i cienką koszulkę, mocno wciętą w dekolcie. Jego czerwone włosy wciąż były całe mokre, zaczesane do tyłu tak, by pokazać jego czoło i piękne rysy twarzy, które przy ciemnym oświetleniu korytarza zdawały się jeszcze ostrzejsze.
- Nie wiedziałem, że po zjedzeniu naleśników, zmieniasz się w wampira. Powinienem się ciebie obawiać? - droczył się tatuażysta, wchodząc do kuchni.
Jeongguk dostrzegł, że jego stopy są wciąż bose, krople wody ściekały z jego czerwonych kosmyków i wolno sunęły wzdłuż jego szyi, by w końcu wsiąknąć w czarny materiał koszulki. Tatuażysta poruszał się cicho jak dziki kot, delikatnie kręcąc biodrami. W sposobie, w jaki się poruszał, było coś niezwykle męskiego i seksownego.
- Kto wie? Może powinieneś - odparł brunet, chcąc się z nim podroczyć. - Zwykle uderzam znienacka.
Czerwonowłosy zbliżył się do nich i pogłaskał po głowie Jae, który trzymał w rączkach kawałek naleśnika i zajadał go z apetytem. Gdy tatuażysta był tak blisko, Jeon mógł wyczuć charakterystyczną woń jego perfum. Było to zachwycające połączenie naznaczone nutami bergamotki, cedru i cytrusów. Dodatkowo czuł od niego woń żelu pod prysznic i aż palce go świerzbiły, by przesunąć swoją dłonią po jego mokrych kosmykach.
- A co, jeśli ja lubię się bać? - spytał nagle niski głos tuż przy jego uchu. Gorący oddech tatuażysty przyjemnie drażnił skórę na jego karku, wywołując dreszcze.
Jeongguk spojrzał ukradkiem na Jae, jakby bojąc się, że mały może zrozumieć, czy dostrzec ten subtelny flirt, ale chłopczyk wciąż zajadał ze smakiem, nawet na nich nie patrząc. Poza tym był zbyt mały, by zrozumieć, co się dzieje.
On sam ledwie to rozumiał.
Było między nimi coś dziwnego, czego nie potrafił wyjaśnić. Wystarczyła chwila, by napięcie seksualne między nimi sięgało zenitu, a mimo to żaden nie odważył się przekroczyć tej niepisanej granicy. Być może to jednak jedynie dodatkowo dodawało pikanterii.
- Co, jeśli lubię, gdy ktoś mnie czasem ugryzie? - pytał dalej, zniżając głos niemal do szeptu.
Brunet wstrzymał powietrze i zacisnął mocno swoje dłonie na blacie stołu. Zdawało mu się, że po jego ciele rozchodzi się płomień, niemal trawiąc go od środka. Bliskość tatuażysty była wręcz obezwładniająca. Czuł gorąco jego oddechu, zapach jego perfum.
Nim jednak zdążył zareagować, Taehyung nagle się od niego odsunął i schylił się nad swoim synkiem, wgryzając się w kawałek naleśnika, który mały trzymał w rączkach. Gdy Jae zaczął się głośno śmiać, Tae pocałował jego policzek, po czym wyprostował się i spojrzał Jeonggukowi prosto w oczy.
- Czy ja też mogę dostać jednego naleśnika? - spytał, jak gdyby nigdy nic, ale jego spojrzenie pozostało wciąż tak cholernie intensywne, że brunet nie mógł oddychać. - Są naprawdę pyszne, a ja jestem spragniony.
***
Jeongguk zerknął ukradkiem na mężczyznę siedzącego obok niego. Taehyung miał wciąż delikatnie wilgotne włosy, siedział z szeroko rozstawionymi nogami, przez co jego kolano niemal dotykało jego uda. Miał na oczach ciemne okulary przeciwsłoneczne, przez co nie mógł dostrzec jego oczu, ale mimo to był niemal przekonany, że tatuażysta również co jakiś czas zerka w jego stronę.
Okno po jego stronie było lekko uchylone, a wiatr co jakiś czas rozwiewał jego czerwone włosy, jednocześnie omiatając Jeongguka zapachem perfum chłopaka. Tym męskim i cholernie obezwładniającym zapachem, przez który miał wrażenie, że straci nad sobą kontrolę. Zacisnął mocniej dłonie na czarnej kierownicy, dziękując w duchu za to, że byli już niemal pod domem Seokjina. Zatrzymał auto w dosyć sporej odległości, nie chcąc, by Yerim lub Seokjin dostrzegli, że nie przyjechał sam i nie zadawali miliona niezręcznych pytań, po czym spojrzał na tatuażystę.
- Zabiorę Yoo i zaraz wracam - rzucił, wypinając się z pasów i nie czekając na odpowiedź, wysiadł z auta i pobiegł w stronę domu.
Wystarczyło, że zrobił kilka kroków w stronę domu, a drzwi otworzyły się szeroko i po chwili dostrzegł postać małej Yoo, która biegnie w jego stronę, wyciągając do góry swoje ręce, gotowa, by wskoczyć mu w ramiona. To był ich mały rytuał. Ilekroć przychodził, by zabrać ją na lody czy na jakiś inny wypad, wystarczyło, że zrobił kilka kroków wzdłuż ich trawnika, a mała już biegła w jego stronę. Śmiejąc się, złapał ją w talii i uniósł wysoko na wyciągniętych rękach.
- Dzień dobry, księżniczko! - zawołał, po czym spojrzał ponad ramieniem dziewczynki w stronę wejścia, gdzie w progu stała Yerim.
Kobieta oparła się o próg i przyglądała im się z promiennym uśmiechem. Jeongguk dostrzegł, że w prawej dłoni trzyma mały czerwony plecak, więc wciąż z Yoo na ramieniu, zbliżył się do niej i wyciągnął rękę po rzeczy małej.
- Bądź grzeczna i nie zamęcz wujka - powiedziała do córki, gładząc jej ciemne włosy i złożyła na jej policzku szybkiego całusa. - Gguk, jeśli będziesz miał jej już dość, zadzwoń - rzuciła w jego stronę, cmokając delikatnie i jego policzek na przywitanie.
- Spokojnie, damy sobie radę. Przywiozę ją pewnie jakoś w godzinach obiadowych - odpowiedział.
- Bawcie się dobrze - dodała kobieta, a brunet skinął i odwrócił się na pięcie, ruszając w stronę auta.
- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedział w końcu do dziewczynki, gdy miał pewność, że Yerim zniknęła za zamkniętymi drzwiami. Mała zrobiła wielkie oczy, zafascynowana jego słowami. - Będziemy mieli dzisiaj towarzystwo. Pójdzie z nami mój przyjaciel Tae i jego synek Jae. Czekają już na nas w samochodzie - wyjaśnił.
Czuł się dziwnie, nazywając Tae swoim przyjacielem, ale w końcu przecież tym właśnie byli, czyż nie?
Przez ostatnie wydarzenia zrodziło się między nimi coś na kształt przyjaźni. Spędzali ze sobą więcej czasu, poznawali siebie nawzajem. Tae, był jego przyjacielem tak samo, jak Jimin i Hoseok. Po prostu potrzebowali jeszcze więcej czasu, by poznać się lepiej. Przynajmniej tak starał się to sobie tłumaczyć, chociaż za każdym razem, gdy powtarzał w głowie słowo przyjaciel, wiedział, że próbuje oszukać samego siebie.
Taehyung wcale nie był takim samym przyjacielem jak Jimin czy Hoseok.
Oni go nie pociągali, nie myślał o nich pod prysznicem albo gdy szedł spać do łóżka, kładąc się obok swojej narzeczonej. Nie czuł się tak dziwnie podekscytowany na samą myśl, że znowu zobaczy któregoś z nich i nie miał cholernych motyli w brzuchu na samo brzmienie ich głosu.
Cholernych motyli!
Do tej pory myślał, że takie rzeczy zdarzają się bohaterom romantycznych książek lub głupich komedii na Netflixie. Był przekonany, że to jedynie czcze gadanie dla nastoletnich dziewczynek. Nigdy wcześniej tego nie doświadczył, ale gdy Tae zadzwonił do niego i powiedział mu, że się za nim stęsknił, w jego brzuchu zatańczyło nie stado, a piętnaście stad.
Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi z tyłu, by posadzić Yoo w foteliku i wziął małą na ręce. Kiedy zapiął wszystkie zabezpieczenia, zamknął drzwi i szybko wsiadł na swoje miejsce.
- Ojej! Wyglądasz jak wróżka! - krzyknęła Yoo, patrząc z zachwytem na Tae, a tatuażysta odwrócił się w jej stronę, prychając ze śmiechu.
- Wróżką raczej nie jestem, ale z pewnością potrafię działać cuda i znam wiele fajnych sztuczek - rzucił chłopak, posyłając w stronę Jeongguka figlarny uśmiech. Brunet niemal zakrztusił się własną śliną, słysząc te słowa.
Dzięki ci Boże, że te maluchy miały jeszcze niczym nieskalane umysły, bo on z pewnością, nie pomyślał o czarodziejskich sztuczkach, o których pomyślała Yoo i był pewien, że ten łobuzerski uśmiech tatuażysty świadczył o tym, że i on miał na myśli raczej sztuczki dla dorosłych.
- Masz włosy jak moja lalka! - dodała mała. - I jesteś taki śliczny! - to mówiąc, dziewczynka przystawiła dłonie do swoich rumianych policzków, piszcząc z zachwytu.
Tatuażysta roześmiał się głośno, po czym wyciągnął do małej swoją dłoń i chwycił ją za rączkę. Jeongguk nie mógł nie zauważyć, jak duża jego dłoń była w porównaniu do tej maleńkiej rączki dziecka.
- Ty jesteś śliczna. Nawet piękniejsza niż mówił twój wujek - odpowiedział. - Nazywam się Tae, a ty? Jak masz na imię?
- Yoorim, ale wszyscy mówią na mnie Yoo - przywitała się dziewczynka dumnym głosem.
- Cześć, Yoo - powiedział tatuażysta z uśmiechem, ściskając delikatnie dłoń dziewczynki.
- Ggukie! On ma kolorowanki na rękach! - zawołała Yoo, gdy spostrzegła, że wyciągnięta do niej dłoń ma tatuaże, podobnie jak silne przedramię tatuażysty, a Jeongguk roześmiał się głośno.
- Oj tak, Yoo. Tae ma dużo kolorowanek - odparł, spoglądając ukradkiem na mężczyznę, siedzącego obok.
- Ja też takie chcę! - kontynuowała Yoo.
- Jak będziesz duża, to mogę takie dla ciebie zrobić - odpowiedział łagodnie Tae. - A ten mały przystojniak obok ciebie, to Jaesung, ale możesz mówić na niego Jae. To mój synek.
- Cześć, Jae! - krzyknęła podekscytowana, a Jae spojrzał na ojca wielkimi, wystraszonymi oczami.
- J-ja jestem Jae, a to mój tata! - powiedział zmieszany, a Jeongguk się roześmiał.
- Okay, to skoro wszyscy się już znamy, możemy już ruszać do zoo, co wy na to? - spytał.
Kiedy auto wypełniły okrzyki radości, brunet zerknął na Tae siedzącego obok, po czym uruchomił silnik, wciąż z uśmiechem na ustach.
To będzie cudowny dzień - pomyślał.
***
- Jae! Jae! Zobacz! - krzyknęła Yoo, biegnąc szybko w stronę wybiegu, gdzie spacerowały żyrafy.
Maluch puścił dłoń ojca i pobiegł za dziewczynką, przebierając szybko swoimi nóżkami. Yoo spojrzała za siebie, po czym złapała Jae za rękę i pociągnęła go za sobą w stronę ogrodzenia.
- Patrz! To żyrafa!
- Tato! - pisnął mały, podskakując z ekscytacji. - Zylafa! - powtórzył, wskazując na zwierzę.
Taehyung zbliżył się do synka i ukucnął obok niego, a mały od razu otoczył jego szyję, swoimi rączkami. Jae był uśmiechnięty od ucha do ucha. Widząc to, tatuażysta wygiął swoje idealne wargi dokładnie w takim samym uśmiechu.
Jeongguk nie mogąc się powstrzymać, wyjął swój telefon i zrobił im ukradkiem kilka zdjęć. Nie wiedział dlaczego, ale pragnął utrwalić tę chwilę na dłużej. Chciał zachować ją w swojej pamięci. Kiedy dołączyła do nich Yoo, Taehyung otoczył małą swoim ramieniem i we trójkę oglądali żyrafy, a brunet nie mógł oderwać od nich oczu. Zrobił im jeszcze kilka zdjęć, tym razem już z Yoo, po czym schował telefon do kieszeni i podszedł do nich.
- A wiecie, że żyrafy mają taką długą szyję, że jest im niewygodnie spać z głową na ziemi, więc kiedy śpią, kładą sobie głowę na zadku? - spytał.
Maluchy zaczęły chichotać, a Taehyung spojrzał na niego, przyglądając mu się uważnie.
- Oglądałeś National Geographic? - drażnił się tatuażysta.
- Uwielbiam oglądać National Geographic - odpowiedział, ale kiedy czerwonowłosy wciąż przyglądał mu się intensywnie, wywrócił oczami, po czym uśmiechnął się. - Przed chwilą to zgooglowałem.
- Hahaha Łobuz wrócił - zaśmiał się tatuażysta. - Chodźcie maluchy, małpki na nas czekają.
- Chodź, Jae! - to mówiąc, Yoo złapała Jae za rączkę i zaczęła dalej prowadzić.
- Idziesz, Łobuzie? Czy ciebie też mam wziąć za rękę? - zażartował, po czym obaj ruszyli przed siebie.
Ponownie szli tak blisko, że niemal stykali się ze sobą, ale żaden z nich nie miał zamiaru zwiększać dystansu. Bycie tak blisko było dziwnie komfortowe, jakby tak właśnie miało być.
- Mówiłem, że się dogadają - rzucił Jeongguk po chwili, wskazując na Yoo i Jae, którzy szli kilka kroków przed nimi, trzymając się za ręce.
To był tak cudowny widok, że za każdym razem, gdy na nich spojrzał, na jego wargi wkradał się uśmiech. Odkąd weszli do zoo, Yoo przejęła rolę starszej siostry i prowadzała małego Jae wszędzie za sobą, opowiadając mu o zwierzętach.
- Dziękuję, że nas zaprosiłeś - powiedział nagle Tae, kiedy zatrzymali się przy jednym z ogrodzeń, gdzie znajdowały się różne gatunki małp, a brunet spojrzał na niego. - Jae jest taki szczęśliwy.
- To sama przyjemność. Spójrz na nich! - odpowiedział bez namysłu, patrząc, jak dwójka dzieci śmieje się głośno, podczas gdy Yoo naśladuje ruchy jednej z zaobserwowanych małp.
Jeongguk spojrzał na Tae. Chłopak stał teraz tak blisko niego, że ich ramiona niemal się stykały, mimo że to wcale nie było konieczne. Dookoła nie było tłumu, mogli z łatwością zachować dystans między sobą, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało. Opuścił swoją dłoń wzdłuż własnego ciała, a gdy to robił, jego ręka otarła się o tę tatuażysty, ale żaden z nich się nie cofnął ani nie odsunął. Nie trzymali się za ręce, ale ich dłonie stykały się ze sobą. Ich dotyk był delikatny, niemal niewyczuwalny, jak muśnięcie skrzydłami motyla.
- A ty? - spytał nagle Jeongguk. - Też jesteś szczęśliwy? - dodał, patrząc przed siebie.
Nie miał odwagi na niego spojrzeć. Nie wiedział, czemu zadał to pytanie i jakiej odpowiedzi oczekiwał. Te słowa stoczyły się z jego ust szybciej, niż był w stanie się nad nimi zastanowić. Tae milczał przez chwilę, również patrząc przed siebie. Brunet poczuł jednak, że ręka tatuażysty nieco mocniej naparła na tę jego, a potem jego mały palec musnął jego, splatając się z nim delikatnie.
- A co, jeśli powiem, że dawno nie byłem taki szczęśliwy? - spytał cicho, ale nim Jeongguk zdążył cokolwiek powiedzieć, Tae chwycił w ramiona Jae, który właśnie podbiegł w jego stronę.
- Tato! Tato! Patrz! Mapta! - krzyknął chłopczyk.
- To małpa, kochanie - poprawił go tatuażysta. - Ooo a zobacz tamtą. Widzisz jaka duża? - spytał, jego oczy na kilka sekund odnalazły spojrzenie Jeongguka, jednak szybko odwrócił wzrok.
Brunet stał jak sparaliżowany, wpatrując się przed siebie bezmyślnie, mimo że nie patrzył na nic konkretnego. Jedyne, co teraz czuł, to ten delikatny dotyk dłoni tatuażysty na swojej i jego ciche wyznanie.
„Dawno nie byłem taki szczęśliwy."
On też dawno nie był taki szczęśliwy. Czuł się beztrosko i tak dobrze, że wydawało mu się, że mógłby dzisiaj zrobić wszystko, po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna.
Wsunął dłonie do kieszeni i przyglądał się, jak tatuażysta bawi się ze swoim synkiem. Yoo ewidentnie również go polubiła. Kiedy chłopak zrobił do niej jakąś głupią minę, Jeongguk zakrył usta dłonią, powstrzymując śmiech. Dziewczynka roześmiała się głośno, a Tae ukucnął, by zrównać się do poziomu Jae i Yoo dokładnie tak, jak zrobił to chwilę wcześniej, gdy zrobił im zdjęcie. Dzieci oplotły jego szyję swoimi rączkami, a on otoczył je swoimi silnymi ramionami pokrytymi czarnym tuszem.
Czy mógł być jakiś piękniejszy widok?
Chyba nigdy wcześniej nie czuł się tak rozczulony, patrząc, jak inny mężczyzna bawi się z dziećmi. Dzieci same w sobie były urocze, ale kontrast między maluchami a wytatuowanym, czerwonowłosym mężczyzną niemal zwalał go z nóg. Dodatkowo Tae miał na ustach ten swój uroczy, obezwładniający uśmiech.
Taehyung wziął Jae na ręce, chwycił Yoo za rączkę, po czym odwrócił się i zbliżył do Jeongguka. Słońce świeciło mocno, przez co musiał zmrużyć oczy, chroniąc je przed rażącymi promieniami, ale mimo to dostrzegł, że w takim świetle skóra tatuażysty zdawała się bardziej złota.
- Idziemy do tygrysów? - spytał Tae.
- Prowadź - odparł Jeongguk i uśmiechnął się do niego.
Po chwili chwycił Yoo za drugą dłoń i ruszyli razem w kierunku wybiegu dzikich kotów. Podobało mu się, jak naturalne to było. Iść obok Tae, prowadząc Yoo za dłoń, jakby to było ich dziecko, jakby Jae był ich synkiem, jakby byli rodziną. Po drodze uchwycił kilka ciekawskich spojrzeń, ale w ogóle się tym nie przejmował. Po raz pierwszy miał gdzieś to, co inni myślą. Czuł się zbyt dobrze, by pozwolić komuś, odebrać sobie tę chwilę.
- Oo tyglysy! - zawołał Jae. - Tata, tyglysy!
Jeongguk wziął Yoo na ręce, by i ona mogła lepiej zobaczyć i podziwiać dzikie zwierzęta. Tae spojrzał na niego i uśmiechnął się uroczo, a brunet zbliżył się do niego, ponownie stając w odległości jedynie kilku centymetrów.
- To ostatni punkt - powiedział ostrożnie.
Dobrze wiedział, że ten moment w końcu nadejdzie, ale nie chciał, by ten dzień się kończył. Czas z Tae zdawał się mijać zbyt szybko. Wydawało mu się, że dopiero co weszli, a już znajdowało się w ostatnim miejscu.
Czemu wszystkie dobre chwile tak szybko mijają?
- To jeszcze nie koniec - odparł Tae, a na jego wargi wkradł się tajemniczy uśmiech. Jeongguk spojrzał na niego zdezorientowany. Zaraz za wybiegiem dla tygrysów, znajdowało się wyjście. - Nie ma prawdziwego wyjścia do zoo bez waty cukrowej - wyjaśnił tatuażysta, a brunet roześmiał się głośno.
- Nieee.
- No jak to nie? - zaprotestował szybko Kim. - Prawda, Jae? Jak jest zoo, to musi być wata cukrowa.
- Tak! Wata! Wata! - krzyczał mały, podskakując w górę i w dół w ramionach ojca jak mała piłeczka.
- A ty, Yoo? Chcesz watę cukrową? - spytał Tae, a dziewczynka skinęła energicznie głową.
- Wykorzystujesz dzieci przeciwko mnie? - zażartował Jeongguk.
- Ty, Łobuzie, też musisz jedną wziąć - zarządził Tae.
- Tae... - zaczął Gguk, śmiejąc się, ale tatuażysta chwycił go za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę stanowiska, gdzie sprzedawano przeróżne słodycze.
Jeongguk nie stawiłam zbytnio oporu. Pozwolił, by chłopak zaprowadził go w wyznaczone miejsce, jednak cały czas się śmiał. Tatuażysta wyglądał na mocno zdeterminowanego, a podekscytowane maluchy piszczały głośno.
- Dzień dobry - przywitał się czerwonowłosy ze starszym panem, który zajmował się nakręcaniem waty na patyk. - Dla tego tygryska, poproszę jedną truskawkową watę cukrową, dla tej ślicznej księżniczki... - to mówiąc spojrzał na Yoo, oczekując, że dziewczynka wybierze swój ulubiony smak.
- jagodową! - zawołała Yoo.
- A dla tego przystojniaka... - przeniósł swój wzrok na Jeongguka, a chłopak poczuł, że policzki go palą ze wstydu.
- Tae... Nie trzeba... - rzucił zawstydzony. Czuł na sobie wyczekujące spojrzenie starszego mężczyzny.
- Okay, to zjemy jedną na pół. Może być truskawkowa? - spytał Kim nieugięty.
- Okay, weź truskawkową - zgodził się, dając za wygraną.
Taehyung uśmiechnął się szeroko, dumny ze swego osiągnięcia, po czym postawił synka na ziemi. Czekając, aż wata będzie gotowa, gładził dłonią ciemne włosy małego. Po chwili każde z dzieci dostało swoją porcję, a Tae zabrał od mężczyzny swoją watę i podziękował mu z uśmiechem.
Usiedli na pobliskiej ławce, by dzieci mogły spokojnie zjeść swoje słodycze, a Tae zbliżył się do Jeongguka, trzymając w dłoni patyczek z watą cukrową.
- Spróbuj - polecił i sam, nie czekając na jego reakcję, oderwał kawałek blado-czerwonego puchu i wsunął go do ust. - Oooch! Jak ja dawno tego nie jadłem! - jęknął. - No weź - powiedział ponownie, a gdy Jeongguk nie reagował, oderwał kawałek i wyciągnął go w stronę chłopaka. - No nie wstydź się.
Brunet spojrzał na jego dłoń, po czym rozchylił swoje wargi i pozwolił, by mężczyzna wsunął piankę, do jego ust, wypełniając je słodkością i delikatnym smakiem truskawki.
To był zdecydowanie smak dzieciństwa.
Nie pamiętał, kiedy ostatni raz jadł watę cukrową. Pewnie był jeszcze wtedy małym chłopcem. Miał udane dzieciństwo. Jego rodzice mocno się kochali i wychowywali jego i jego brata w domu pełnym miłości. Zawsze miał wszystko, co najlepsze. Mógł sobie niemal przypomnieć, jak był z bratem i rodzicami w zoo i nalegał na to, by kupili mu taki słodycz, a oni za każdym razem spełniali jego prośbę. To były miłe wspomnienia i był pewien, że ta chwila również zapisze się w jego pamięci na długi czas.
Niemal odruchowo uniósł dłoń i tym razem to on urwał kawałek waty, po czym wyciągnął rękę w stronę Tae. Tatuażysta bez najmniejszego wahania rozchylił swoje wargi, by za chwilę, objąć nimi delikatną chmurkę, patrząc mu przy tym prosto w oczy. Czerwonowłosy oblizał wargi ze słodkiej pozostałości, po czym sam wsunął kolejną porcję, do swoich ust.
- To kojarzy mi się z dzieciństwem - powiedział w końcu. - Pamiętam, jak byłem małym chłopcem, a mama zabierała mnie do zoo i kupowała mi watę cukrową. Gdyby ktoś kiedyś się mnie zapytał, jak smakowało moje dzieciństwo, to właśnie tak. Chcę, żeby Jae też miał takie dzieciństwo... - wyznał w końcu.
- I będzie takie miał. Jesteś świetnym ojcem - odpowiedział brunet, a Tae uśmiechnął się nieco zawstydzony.
Brunet ponownie wyciągnął różowy puch w jego stronę, a tatuażysta chwycił go swoimi ustami. Gdy to robił, jego wargi delikatnie musnęły opuszki palców chłopaka, a Jeon przełknął z trudem. W odpowiedzi czerwonowłosy urwał kawałek waty i wyciągnął ją w stronę Jeongguka, a gdy chłopak pochylił się nieco, by go chwycić, specjalnie ubrudził jego twarz. Brunet cofnął się zaskoczony, śmiejąc się jednak głośno.
- Ej! Nie wolno tak! - zaprotestował, pokazując palcem swój brudny policzek. - Wytrzyj to!
- Nie - odpowiedział Tae, śmiejąc się.
- Och ty! - warknął Jeon i złapał tatuażystę za nadgarstek, przyciągając jego ciało silnie w swoją stronę.
Taehyung śmiał się głośno, próbując się wyszarpać z jego uścisku, jednocześnie trzymając wciąż patyczek z pozostałą watą cukrową. Brunet przyciągnął go do siebie tak, by plecy tatuażysty przylegały do jego klatki piersiowej i przez chwilę szamotali się, śmiejąc się wciąż głośno.
W końcu tatuażysta spojrzał na niego, oddychając ciężko. Jeon przytrzymywał mocno jego dłonie, przyciskając jego ciało do siebie. Ich twarze były jedynie na centymetry od siebie. Czuł jego szybki, gorący oddech na swoim karku. Patrzyli przez chwilę sobie w oczy, aż w końcu Taehyung zrobił coś, czego prawdopodobnie nie powinien był robić, ale nie potrafił się powstrzymać. Pod wpływem impulsu zbliżył swoją twarz jeszcze mocniej do tej Jeongguka i przesunął swoim językiem po jego policzku, zbierając z niego pozostałości waty cukrowej.
- Mmmm jesteś cholernie słodki - zażartował Kim, uśmiechając się łobuzersko.
Zawstydzony brunet zamrugał kilka razy, po czym zwolnił uścisk swoich dłoni, puszczając go. Przez chwilę wpatrywali się w siebie, wciąż ciężko oddychając. To, co zrobił tatuażysta, było częścią żartów i wspólnego przekomarzania się, ale ta chwila bliskości sprawiła, że oboje na nowo czuli rosnące napięcie, a ogień w dole brzucha niemal palił wnętrzności Jeona.
- Jezu! Jesteście cholernie uroczą parą! - pisnął nagle dziewczęcy głos, a Jeon spojrzał zaskoczony na grupkę nastolatek, przyglądających się im.
- N-nie jesteśmy parą - wydusił, a nastolatki zaniosły się gromkim śmiechem.
- Ta, jasne! - rzuciła jedna z nich, prychając i roześmiała się głośno. Reszta dziewczyn poszła w jej ślady, po czym śmiejąc się głośno, całą grupą ruszyły dalej w kierunku wyjścia.
***
Taehyung uniósł ostrożnie swój wzrok i spojrzał na mężczyznę idącego obok. Jeongguk szedł powoli, trzymając Jae na barana. Mały chłopczyk bawił się jego włosami, robiąc mu z nich coś w rodzaju rogów. Jaesung marudził, że od chodzenia po zoo, bolą go nóżki, więc całą drogę z samochodu do mieszkania Tae, Jeongguk obiecał nieść go na swoich barkach.
Obaj dobrze wiedzieli, że maluch oszukuje, by któryś z nich wziął go na barana, ale nie przeszkadzało im to. Jeongguk od razu wziął go na ręce, a mały był zachwycony. Taehyung szedł obok nich, podziwiając, jak silne przedramiona chłopaka przytrzymują nóżki dziecka, by przypadkiem nic mu się nie stało.
Tatuażysta trzymał w dłoniach jego kurtkę Balenciaga, którą chłopak zdjął, gdy zrobiło się zbyt gorąco. Przesunął wzrokiem po jego wysportowanych plecach, których napinające się mięśnie, były teraz widoczne pod cienką, białą koszulką. Nie mógł się doczekać, kiedy te piękne plecy, będzie zdobiło dzieło spod jego ręki.
Oczami wyobraźni mógł wyobrazić sobie, jak te mięśnie pokryte czarnym tuszem, będą się napinać przy wysiłku albo jak woda będzie sunąć po tatuażu, kiedy chłopak będzie brał prysznic, jak strużka potu spływałaby, wzdłuż jego wytatuowanego kręgosłupa, gdyby jego ciało wiło się pod nim w erotycznej ekstazie. Zrobiło mu się sucho w ustach na samą myśl o tym, jak chłopak wyglądałby nagi, pochylony przed nim w jego sypialni.
Odruchowo przesunął swój wzrok nieco niżej, w kierunku jego pośladków. Biodra chłopaka były wąskie, podobnie jak jego talia, która była wręcz stworzona do tego, by oprzeć na niej dłonie, ale dotąd nie miał okazji, by przyjrzeć się jego pośladkom. Teraz gdy chłopak zdjął kurtkę, a jego biała koszulka wsunięta była za skórzany pasek, mógł je podziwiać niemal w całej okazałości.
Brunet bez dwóch zdań miał niesamowity tyłek. Zwykle mężczyźni tacy szczupli nie mieli się czym pochwalić, ale Jeongguk miał drobny, okrągły tyłek, z mocnymi pośladkami, który z pewnością pochodził z biegania lub był tworem wielu godzin spędzonych na siłowni, a do tego taki, który wyglądał gorąco w obcisłych spodniach. Przypominał mu piękną, dojrzałą brzoskwinię, którą miało się chęć od razu zjeść. Jego tyłek był tak seksowny, że chciało się go po prostu złapać, wylizać, ugryźć... albo zrobić z nim coś naprawdę seksownego.
Kim zwolnił tempo, aby nieco zwiększyć przestrzeń między nimi. Chciał zobaczyć, jak Jeongguk się porusza, gdy nie wie, że jest obserwowany. Miał naprawdę męski chód: długie, zdecydowane, ale powolne kroki z lekkim, niezamierzonym kołysaniem bioder. Sposób, w jaki się poruszał, był bardzo seksowny. A do tego wszystkiego, idąc kilka kroków za nim, dostrzegł jeszcze jedną, tak cholernie seksowną rzecz - jego wysportowane uda ocierały się o siebie delikatnie przy każdym kroku. Tae zagryzł swoją dolną wargę, marząc o tym, by przejechać swoim językiem po wewnętrznej stronie jego uda.
Czując rosnące podniecenie, wyciągnął szybko papierosa i wsunął go między swoje miękkie wargi. Zaciągnął się szybko, jakby miał nadzieję, że nikotyna stłumi jego pożądanie, albo wydobywający się z papierosa dym, przesłoni widok na to cholernie seksowne ciało, tak zmysłowo poruszające się na jego oczach.
Ani jedno, ani drugie nie poskutkowało.
Jego myśli wciąż uciekały w bardzo niestosowne miejsca, a on spalił niemal całego papierosa, nim zdążyli dotrzeć do klatki schodowej. Zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił fajka, po czym pobiegł w stronę drzwi i otworzył je, by Jeongguk mógł swobodnie wejść.
Pokonanie schodów z Jae na barana, najwyraźniej nie stanowiło dla bruneta żadnych problemów. Chłopak wspinał się po kolejnych stopniach, bez cienia wysiłku, naprężając swoje uda przy każdym kroku, a Tae szedł za nim, przeklinając się w duchu za to, że nie może oderwać oczu od niego wysportowanych nóg i krągłych pośladków.
Brunet miał ciało jak młody bóg. Nie poznał nikogo, kto by tak bardzo mu się podobał, jak on. To było coś więcej niż jedynie pociąg fizyczny. Nie potrafił tego wytłumaczyć. To było trochę tak, jak tłum gapiów oglądający wypadek samochodowy. Wiesz, że nie powinieneś na to patrzeć, ale nie potrafisz odwrócić wzroku. Był nim tak zafascynowany, że nie potrafił przejść obok niego obojętnie.
Kiedy Jeongguk wniósł Jae do środka, zdjął go ze swoich ramion, a mały od razu pobiegł do swojego pokoju. Brunet poruszył swoją głową na boki, starając się rozruszać nieco zastane mięśnie.
- Boli? - spytał Tae, a jego dłoń niemal odruchowo dotknęła karku chłopaka, ugniatając obolałe miejsce.
Dotyk tatuażysty był delikatny, ale chłopak precyzyjnie trafił w napięty mięsień, wyrywając z ust Jeona dźwięk aprobaty.
- Oochhh - jęknął cicho i pochylił delikatnie swoją głowę do przodu, dając tatuażyście lepszy dostęp.
Jezu.
Jego dłonie naprawdę czyniły cuda.
Wystarczyło, że mężczyzna kilka razy naparł dłonią na jego obolałe mięśnie, a od razu poczuł, że ból ustępuje. Gdyby tylko mógł, pozwoliłby, by tatuażysta masował jego kark godzinami, ale wiedział, że to nie jest najlepszy pomysł. Ostrożnie wyciągnął swoją dłoń, by samemu rozmasować obolałe miejsce. Gdy to zrobił, palce jego dłoni delikatnie musnęły te tatuażysty, a Taehyung szybko zabrał swoją dłoń.
- Gguk - zaczął nagle Kim, opierając się o framugę, oddzielającą przedpokój od salonu. Brunet uniósł wzrok i spojrzał na niego. - Chcesz zostać na obiad? - spytał. - W sumie to nie mam obiadu... Jeszcze... Muszę dopiero coś zrobić... Ale...
- Z chęcią zostanę - przerwał mu Jeongguk. - Nie jestem wybitnym kucharzem, ale jak chcesz, to możemy razem coś ugotować.
- Okay - zgodził się Tae, po czym ruszył w stronę kuchni.
Umył ręce i zajrzał do lodówki, by ocenić, jakie ma produkty i co można z nich zrobić. Po chwili spojrzał na bruneta.
- Co powiesz na Kimchi bokkeumbap?
- Szybkie i smaczne. Powiedz, co mam robić - odparł z uśmiechem.
- Zajmij się ryżem, ja przygotuję resztę składników. - Jeongguk przytaknął. - Chcesz fartuszek? - spytał Tae, jego prawa brew uniosła się figlarnie do góry. - Mam jeden taki, który pasowałby do twoich wysportowanych ud i tych cudownych, czekoladowych tęczówek - dodał, a Jeon rzucił w niego kuchenną rękawicą.
- Spadaj, arogancki dupku - zaśmiał się brunet.
- Ech, szkoda. To dopiero byłby widok.
- Poczekaj, aż wezmę nóż do ręki - zagroził Jeongguk, a kuchnie ponownie wypełnił melodyjny śmiech tatuażysty.
- Och! Seksowny i niebezpieczny. Takich lubię najbardziej!
- Lepiej krój te warzywa, bo zaraz umrę z głodu.
- Tak jest, Panie Łobuzie - zgodził się tatuażysta, salutując. Jeon prychnął pod nosem, kręcąc głową.
Gotowali razem, prowadząc przy tym luźną rozmowę, ale oboje świetnie się bawili. Żartowali i wymieniali się różnymi śmiesznymi anegdotami ze swojego życia, a Jae siedział w pokoju na kanapie, oglądając jedną ze swoich bajek. Zadziwiające było, jak naturalne było to wszystko, jakby robili to już setki razy, mimo że robili to dopiero pierwszy raz. Zgrywali się idealnie, uzupełniając się w przyrządzaniu dania.
Po czterdziestu minutach wszystko było już niemal gotowe. Jeongguk stał przy patelni, mieszając na niej smażony ryż, a Taehyung zbliżył się do niego i zajrzał mu przez ramię, by spojrzeć na patelnię.
- Chcesz spróbować? - spytał Jeon rozbawiony, po czym nie czekając na odpowiedź, chwycił pałeczkami trochę ryżu i podstawiając dłoń pod nie, by przypadkiem nic nie upuścić, wyciągnął je w stronę tatuażysty.
Taehyung rozchylił wargi i pozwolił, by chłopak wsunął je do jego ust. Ryż był pyszny. Kiedy jednak brunet zabierał pałeczki z ust czerwonowłosego, grudka ryżu spadła na dłoń Jeongguka. Nie myśląc długo, chłopak po prostu zniżył swoje usta i zjadł ryż ze swojej dłoni. Gdy uniósł głowę, dostrzegł, że Tae przygląda mu się swoim intensywnym spojrzeniem.
Dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę z tego, że zrobił coś, czego nie powinien był robić. Takie rzeczy robiły pary, a nie dwójka znajomych. Nie wiedział nawet czemu przy Tae takie rzeczy przychodziły mu naturalnie. Nie myślał o tym, jak powinien się przy nim zachować, co powinien powiedzieć. To było cholernie relaksujące. Gdy był z Lisą, niemal cały czas się kontrolował.
- Udany z nas team - powiedział.
- Najlepszy - potwierdził Taehyung, muskając delikatnie swoimi wytatuowanymi palcami podbródek bruneta, jednak szybko odwrócił się na pięcie i zaczął przygotowywać stół.
Jeongguk przyglądał się przez chwilę w całkowitej ciszy, jak chłopak ustawia na stole miseczki, wciąż czując na swojej skórze ciepło jego dłoni.
- Tae, czemu jesteś sam? - spytał nagle.
Tatuażysta zamarł i przeniósł na niego zaskoczone spojrzenie. Nie spodziewał się od niego takiego pytania. Często je słyszał, ale tym razem nie wiedział, co ma powiedzieć.
Bo nikt, kogo poznałem, nie jest tobą, a ty jesteś zajęty?
- To skomplikowane - wydusił w końcu.
- Mimo tego, że nazywam cię aroganckim dupkiem... To wcale taki nie jesteś - zaczął, opierając się biodrem o kuchenne szafki. Taehyung zaczął rozkładać jedzenie do misek, stojących na stole. - To znaczy, bywasz arogancki, sam dobrze o tym wiesz...
- Zawstydzasz mnie tymi komplementami - zażartował tatuażysta, a Jeongguk przewrócił oczami.
- Wiesz, o czym mówię. Fajny z ciebie facet i... Jesteś przystojny. Nawet bardzo - dodał, czując, jak jego policzki zaczynają parzyć.
Nie mógł zaprzeczyć temu, że Taehyung był atrakcyjnym mężczyzną. Był wysoki, proporcje jego ciała były wręcz obłędne, miał niesamowitą skórę w kolorze karmelu i piękne, niemal czarne oczy. Wyglądał jak model, ale miał w sobie coś nietuzinkowego, a jego styl jedynie dodawał mu charakteru i pazura. A ponadto, był wspaniałym ojcem. Był pewien, że wiele kobiet wręcz marzyłoby o tym, by mieć takiego faceta.
- Najwyraźniej nie spotkałem tego jedynego - odparł tatuażysta, wzruszając swoimi ramionami.
- Jedynego? - powtórzył brunet.
Rozchylił wargi, jakby chciał zapytać o coś jeszcze, ale nic nie powiedział. Milczał przez chwilę, jakby rozmyślając nad słowami tatuażysty, po czym ponownie na niego spojrzał.
- Chodź, tygrysku. Zjemy coś - zawołał Tae, a chłopczyk, zszedł z kanapy i podbiegł do niego. Taehyung posadził go na krzesełku i podsunął mu miseczkę. - Chcesz łyżeczkę czy pałeczki? - spytał.
- Pałeczki - powiedział maluch, a Tae podał mu pałeczki do rączki, zakładając na nie gumkę ułatwiającą jedzenie z małym tygryskiem, po czym znowu odwrócił się w stronę Jeongguka.
- Ty... Ty jesteś biseksualny, tak? - spytał nagle Gguk, zniżając głos, jakby obawiał się, że ktoś niepowołany usłyszy ich rozmowę.
Taehyung roześmiał się głośno, wtopił swoją wytatuowaną dłoń w czerwone włosy, po czym przesunął językiem po dolnej wardze. Jeon dostrzegł kolczyk w jego języku i przełknął z trudem.
- Tak - przyznał bez najmniejszego zakłopotania. - Chociaż ostatnio zdecydowanie bardziej ciągnie mnie do mężczyzn - to mówiąc, zagryzł delikatnie swoją dolną wargę.
- Od razu wiedziałeś? - spytał brunet nieśmiało. - Że... że lubisz też mężczyzn?
- Zorientowałem się pewnie jakoś w wieku trzynastu może czternastu lat. Poznałem chłopaka, który był dwa lata starszy ode mnie i nie mogłem przestać o nim myśleć. Był pierwszą osobą, z którą się całowałem, a potem poznałem Jiwon. Do rozstania z nią, nigdy nie byłem z żadnym facetem - opowiadał tatuażysta, zajmując swoje miejsce przy stole, Jeongguk usiadł obok niego.
Był zaskoczony, z jaką łatwością tatuażysta opowiada mu o swojej seksualności. On sam nigdy do tej pory nie wątpił w swoją. Był przekonany, że podobają mu się kobiety, ale zaczął się spotykać z Lisą, gdy miał dwadzieścia jeden lat. Wcześniej miał tylko jedną „poważną" dziewczynę, z którą zaczął się randkować, gdy był jeszcze nastolatkiem.
- Gdy Jiwon odeszła... Cóż... Straciłem wiarę w związki, więc szukałem raczej prostych relacji. To nie jest okres, z którego jestem dumny, ale za to dużo się nauczyłem. O sobie, swoim ciele, swoich potrzebach. Byłem z kobietami i mężczyznami...
- I teraz wolisz mężczyzn? - dopytywał brunet.
Szczególnie jednego - pomyślał tatuażysta.
- Można tak to powiedzieć - powiedział jednak. - A ty i Lisa... Jak się poznaliście?
- Lisa pracuje w firmie mojego ojca. Poznaliśmy się właśnie tam.
- Och, no tak. Mogłem się tego spodziewać. Pewnie jest piękna.
- Bardzo - potwierdził.
Tatuażysta ponownie zamilkł. Jeonggug był wdzięczny, że Taehyung nie odwdzięczył się mu tym samym i nie pytał o jego orientację, bo co niby miałby mu powiedzieć?
Nigdy nie podobali mi się inni mężczyźni, ale pewnego dnia przekroczyłem próg „Kinky Heaven" i zobaczyłem cię i nagle wszystko się zmieniło? I nagle nic nie jest takie samo, jak było do tej pory. Kwestionuję wszystkie swoje decyzje i to doprowadza mnie do szału. Chciałbym móc cię znowu pocałować i sprawdzić, czy znowu poczuję, jak świat zwalnia i znika, zostawiając jedynie nas, stojących na środku tego pokoju, ale wiem, że nie mogę tego zrobić.
Czuł, że znowu targa nim tysiące emocji, ale nie zrobił nic. Siedział jedynie naprzeciwko niego, w milczeniu przyglądając się jego twarzy. Usta tatuażysty poruszały się delikatnie, a on marzył jedynie o tym, by zbliżyć do nich swoje wargi i znowu poczuć ich ciepło.
Nie wiedział, czemu tak obsesyjnie o tym myślał, jakby ten jeden pocałunek miał go wyzwolić spod tego dziwnego czaru.
A może to wszystko było tylko w jego głowie? Może w jakiś sposób jego wyobraźnia potęgowała i zmieniała to, co się faktycznie wydarzyło? Może wcale nie było motyli w brzuchu, świat nie zwolnił, może to jedynie alkohol sprawił, że wszystko wirowało, a on miał wrażenie, że całe jego ciało płonie, gdy Taehyung go dotykał? Może gdyby to zrobił teraz, nie wydarzyłoby się nic nadzwyczajnego? Ziemia wcale by nie drżała, a motyle w jego brzuchu nigdy by się nie pojawiły? Być może byliby tylko dwójką ludzi, których nic nie łączy...
- Jesteś z nią szczęśliwy? - spytał nagle Tae.
Jeongguk uniósł swój wzrok, przesuwając go z ust mężczyzny na jego oczy. Piękne, ciemne, ze spojrzeniem tak intensywnym, jak zawsze, ale tym razem zobaczył w nich coś innego. Coś, czego wcześniej nie wiedział. Była w nich jakaś dziwna prośba, niemal rozpacz, jakby chłopak prosił go, by powiedział mu coś, co potwierdzi, że to, co robi, jest słuszne, że powinien się trzymać od niego z daleka.
- Proszę, powiedz, że jesteś z nią szczęśliwy... - szepnął.
- Tae, to... - zaczął, ale urwał, nie wiedząc, co powiedzieć. - Lisa... Ona mocno się zmieniła, odkąd zaczęliśmy się spotykać. Stała się bardziej... Sam nie wiem. Ostatnio było między nami sporo napięć, ale mam nadzieję, że to chwilowe - przyznał szczerze.
- K-kiedy się pobieracie?
- Jeszcze nie ustaliliśmy dokładnej daty. Pewnie za dziewięć może dziesięć miesięcy. Mój ojciec chce, żebym zajął jego stanowisko jako CEO naszej firmy w ciągu roku. Mamy się pobrać, zanim przejmę firmę.
- Niech zgadnę. Twój ojciec bardzo dba o pozory i nie chce, żebyście żyli razem bez ślubu, gdy staniesz na czele rodzinnego interesu. Przejmuje się tym, co inni powiedzą? - spytał, chociaż w jego ustach, to wcale nie brzmiało jak pytanie.
- Mój ojciec jest bardzo surowy i ma bardzo wysokie oczekiwania. Szczególnie względem mnie, a nasza relacja nie jest najlepsza. Powiedziałbym, że jest dosyć mocno... skomplikowana - wyjaśnił brunet.
- Dopiero by osiwiał, gdybyś mu powiedział, że spotykasz się z facetem, którego ciało pokryte jest tatuażami, a w dodatku ma dziecko, które spłodził mając dziewiętnaście lat - rzucił tatuażysta i odruchowo prychnął pod nosem na tę myśl.
On i Jeongguk byli z kompletnie różnych światów. Byli jak dzień i noc, ale w końcu przecież dzień i noc nie mogą bez siebie istnieć, czyż nie? Na tym w końcu polega piękno tego świata, że czasami nawet dwa najbardziej oddalone od siebie światy, potrafią się scalić w jedno i stworzyć coś niezwykle pięknego.
- Na pewno byłby wniebowzięty - przytaknął brunet, śmiejąc się na samą myśl. Oczami wyobraźni widział furię na twarzy ojca, gdy mówi mu, że znalazł sobie chłopaka i przedstawiłby mu Tae. - Ale powiem szczerze, że czasem mam chęć zrobić coś, co doprowadziłoby go do białej gorączki. Czasem czuję, że się duszę przez to wszystko, przez te wszystkie oczekiwania i restrykcje. Żyję tak, jakby całe moje życie było jednym wielkim egzaminem i czasem naprawdę tego nienawidzę.
- To zrób coś szalonego.
- Nie mogę.
- Możesz. Jeśli boisz się to zrobić sam, zrobię to z tobą. Cokolwiek to jest - zaproponował tatuażysta z dziwnym błyskiem w oku.
Chciał móc zobaczyć, jak Jeongguk zrywa te niewidzialne kajdany, które pętają jego kończyny. Chciał, by w końcu zaczął oddychać i odważył się decydować i stanowić sam o sobie. Nie myśląc o tym, czy innym się to spodoba. Nie zważając na to, czy inni to zaakceptują i czy to właśnie tego od niego oczekiwali. Chciał, by zaczął w końcu robić rzeczy dla siebie, by robił to, co sprawia mu radość. Chciał, by chłopak cieszył się, że żyje, a nie obawiał się stawiać każdy kolejny krok, a wiedział, że teraz tak właśnie jest. Jeongguk chodził na smyczy, którą trzymali inni, zamiast sam chodzić tam, gdzie ma ochotę.
- Nieee - powiedział zawstydzony brunet. - Nie mogę...
- Dzisiaj nie, ale zobaczysz, że jeszcze kiedyś namówię cię do zrobienia czegoś naprawdę szalonego - powiedział tatuażysta, patrząc mu prosto w oczy.
- Och! Jesteś tego taki pewien? - spytał chłopak, śmiejąc się delikatnie.
- Jestem - odpowiedział krótko.
- To brzmi jak wyzwanie - ocenił Jeongguk.
- To obietnica - odparł tatuażysta, przywołując schemat rozmowy z ich pierwszej randki, a na jego usta wkradł się zadziorny uśmiech.
***
Jeongguk wpatrywał się w ekran telewizora, gdzie wciąż leciał „Król Lew", jego prawa dłoń niemal bezwiednie sunęła po ciemnych włoskach chłopczyka, który leżał obok niego na kanapie z głową opartą na jego udach. Taehyung siedział po przeciwnej stronie dziecka, trzymając w lewej dłoni jego prawą stópkę. Brunet spojrzał na Jae i dostrzegł, że mały zasnął. Wyglądał tak słodko. Jego jasnoróżowe usta tworzyły uroczy dzióbek, a jego lewa rączka była uniesiona do jego buzi, ściskał w niej Cooky'ego, swojego ulubionego, różowego królika, którego mały przedstawiał mu wczoraj.
- Tae - zawołał cicho, a gdy tatuażysta spojrzał na niego, skinął ukradkiem na małego. Czerwonowłosy uśmiechnął się na widok śpiącego syna. - Może zaniosę go do łóżeczka? - spytał.
- To dobry pomysł - przytaknął Tae. - Dasz radę wstać? - spytał, a brunet skinął głową.
Najostrożniej jak tylko mógł, wsunął prawą rękę pod nóżki chłopca i delikatnie uniósł go do góry, przyciskając go mocniej do swojej piersi, jednocześnie wstając z kanapy. Niosąc małego w swoich ramionach, ruszył w stronę jego pokoju. Wszedł do środka, nie zapalając światła i położył Jae na łóżku. Taehyung już wcześniej przebrał małego w piżamę, więc Jeon okrył go dokładnie kołdrą i jeszcze raz na niego spojrzał.
- Słodkich snów, tygrysku - szepnął i jeszcze raz przesunął dłonią po miękkich włosach dziecka.
Brunet wycofał się, ale nim wyszedł, oparł się o próg pokoju i jeszcze raz spojrzał na małego. Jae był cudowny. Gdy na niego patrzył, czuł ciepło w sercu. Nie czuł się gotowy na to, by zostać ojcem, ale chciałby mieć takiego syna. Wiedział, że Taehyungowi musiało być bardzo ciężko, gdy został ojcem w tak młodym wieku, ale po części trochę mu zazdrościł.
Nagle poczuł, jak czyjaś dłoń wsuwa się w tę jego, a potem ciągnie go delikatnie w swoją stronę. Jeon spojrzał ponad swoim ramieniem za siebie i zobaczył Tae. Tatuażysta pociągnął go w swoją stronę, a Jeongguk pozwolił mu się wyprowadzić z pokoju dziecka. Ostrożnie zamknęli za sobą drzwi.
- Napijesz się ze mną drinka? - spytał czerwonowłosy, gdy miał pewność, że jego głos nie zbudzi małego. Brunet pogładził swój kark i spojrzał na zegarek, wiszący w kuchni.
- P-powinienem już iść - powiedział niechętnie.
Wcale nie miał ochoty stąd wychodzić. Czuł się świetnie w tym domu, z Tae i jego synem.
- Och, no tak. Pewnie Lisa na ciebie czeka... - mruknął Taehyung, zmieszany.
Jeongguk sięgnął swoją kurtkę i spojrzał na tatuażystę. Zwilżył swoje wargi i przez chwilę patrzył na niego w milczeniu. Skoro miał zamiar stąd wyjść, powinien chyba zacząć przebierać nogami, ale jego zdawały się odmawiać mu posłuszeństwa. Nie mógł się ruszyć.
Nie chciał stąd iść. Jeszcze nie.
- A wiesz co? - zaczął ostrożnie. - Jednak napiję się z tobą drinka...
Na jego słowa Taehyung uśmiechnął się odruchowo. Bez słowa ruszył do kuchni i zajrzał do lodówki. Wyjął z niej dwie butelki soju i odwrócił się do bruneta, unosząc alkohol tak, by chłopak zobaczył, co trzyma.
- Soju? - spytał, a Jeon podszedł do niego i wyciągnął swoją dłoń, by zabrać od niego jedną z butelek.
- Chodź, nie obejrzeliśmy jeszcze filmu do końca - rzucił, uśmiechając się delikatnie i podszedł w stronę kanapy, po czym usiadł na niej, rozsiadając się wygodnie. Taehyung prychnął pod nosem i poszedł w jego ślady.
- Och! Masz rację! Umieram z ciekawości, czy Simba obejmie tron - zażartował, po czym opadł na kanapę obok bruneta.
Wyciągnął swoje nogi i oparł je na stoliku. Kanapa była na tyle duża, że spokojnie mogli siedzieć na niej tak, by się nie dotykać, ale mimo to ich ramiona niemal się stykały.
- To jego ulubiona bajka? - spytał, a Tae roześmiał się, wypełniając salon swoim pięknym, melodyjnym śmiechem.
- Znam każdą kwestię na pamięć - odparł, po czym przekręcił się w stronę bruneta. - Będziesz świetnym ojcem, wiesz? - powiedział nagle.
- Jeśli nim będę - poprawił go brunet, a Taehyung ściągnął swoje brwi razem, nie rozumiejąc, co chłopak ma na myśli.
- Dlaczego tak mówisz?
Jeongguk westchnął głośno i uśmiechnął się blado. Tym razem jednak uśmiech nie dosięgał jego czekoladowych tęczówek. To była kolejna rzecz, z którą on i Lisa nie do końca się zgadzali.
- Lisa... Nie wiem, czy ona będzie chciała mieć dzieci - wyznał w końcu.
Dziewczyna ciągle powtarzała mu, że kiedyś będzie chciała mieć własne dzieci, ale jedynie teraz nie jest na to jeszcze gotowa, jednak wcale nie był tego taki pewny. Obawiał się, że Lisa nie będzie chciała być matką, chociaż pierwszy raz powiedział o tych obawach komuś innemu. Do tej pory tłamsił je w sobie.
- Niby, gdy o tym rozmawialiśmy, twierdziła, że kiedyś będzie chciała. Teraz oboje jesteśmy zbyt młodzi na dzieci i ja też uważam, że to chyba zbyt wcześnie... Ale gdy ona widzi Yoo... Nie wiem. Zachowuje się trochę, jakby widziała śmierdzące jajko.
- Myślisz, że mówi ci to, żeby cię zwieść? - spytał Tae ostrożnie.
- Sam nie wiem... Może faktycznie za kilka lat, będzie chciała mieć dziecko.
- Ja nawet nie zdążyłem się nad tym porządnie zastanowić, a okazało się, że będę ojcem. Nie powiem, że było łatwo, bo bywało cholernie trudno. Szczególnie gdy Jiwon zniknęła, a mały miał kolki i płakał po nocach, a ja nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić, a potem musiałem iść na cały dzień do pracy, ale wystarczy, że na niego spojrzę i nie żałuję niczego. Jae to cały mój świat.
- Lubię słuchać, gdy o nim opowiadasz - przyznał Jeongguk.
- Pewnie gadam, jak jakiś ckliwy chłoptaś - prychnął Tae.
- Nie. Mówisz, jak ojciec, który naprawdę kocha swoje dziecko.
- Tak myślisz? Nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego.
- A jego matka? Gdyby teraz pojawiła się ponownie, wróciłbyś do niej? - dopytywał.
Nie wiedział, czemu to nagle było dla niego takie ważnie. Nie chciał, by Taehyung związał się ponownie z matką Jae, chociaż wiedział, że myślenie w taki sposób, jest co najmniej nie na miejscu. Nie miał prawa tak myśleć. Nie znał jej i nie wiedział, czy tatuażysta wciąż nie żywił wobec niej jakichś głębszych uczuć. Na samą myśl o tym, było mu niedobrze.
- Kiedy Jiwon odeszła, byłem mocno przybity. Wydawało mi się, że świat się skończy. Chociaż, teraz gdy o tym myślę, wydaje mi się, że nasz związek i tak, by nie przetrwał. To była moja licealna miłość, ale nie widzę nas razem teraz. Chyba czasem po prostu tak jest. Ludzie się zmieniają, dojrzewają i ich drogi się rozchodzą. Jednych czas umacnia, a innych rozdziela.
- Wciąż coś do niej czujesz?
- Nie wiem, czy to, co nas łączyło, to była prawdziwa miłość, bo prawdziwa miłość podobno się nie kończy, nie? Ale to, co nas łączyło, już dawno się skończyło. Myślę, że na długo przed jej odejściem. Poza tym wydaje mi się, że ona kogoś poznała. Nigdy jej o to nie pytałem, ale takie miałem przeczucie. Być może to dodatkowo ułatwiło jej odejście, ale podobno nic nie dzieje się bez przyczyny. Może tak właśnie miało być? Czasem coś musi się rozpaść, by mogło powstać coś innego, czyż nie?
- Pewnie masz rację. Może to głupie, ale zawsze wierzyłem w przeznaczenie, a przynajmniej chciałem w nie wierzyć.
- Myślisz, że gdzieś tam jest ktoś, kto jest mi pisany? - spytał, ale w jego głosie słychać było lekką kpinę.
- Chcę wierzyć, że tak.
- A co, jeśli mnie nie da się kochać?
- Jasne, że się da. Jesteś świetnym facetem - zaprotestował, zaskoczony słowami Taehyunga.
- Szkoda, że to nie wystarcza - prychnął Kim.
- Mi by wystarczyło...
- Ale spotykasz się z długonogą, piękną modelką, a nie wytatuowanym kolesiem, czyż nie? - rzucił, pół żartem pół serio.
Nie wiedział dlaczego, ale miał chęć go sprowokować do jakiejś reakcji. Nie wiedział nawet, czego oczekiwał, ale nie mógł się powstrzymać.
- Kto wie, może gdybym trafił do twojego studia trzy lata temu...
- Myślisz, że to by coś zmieniło? A co z twoją teorią o przeznaczeniu? Może ktoś chciał, żebyśmy spotkali się właśnie tu i teraz?
- Może...
- Chciałbyś, żeby tak było? Żeby był w tym jakiś głębszy sens?
Jeongguk upił kilka łyków ze swojej butelki soju. Milczał przez chwilę, pozwalając, by słowa tatuażysty osiadły gdzieś na dnie jego umysłu.
Chciał, by to miało głębszy sens.
Wierzył, że życiu każdego człowieka pojawiają się ludzie, którzy mają określoną funkcję do spełnienia. Każdy człowiek zostaje nam dany po coś. Niektórzy pojawiają się po to, by czegoś cię nauczyć, by nas uświadomić albo by nas wzbogacić. Nawet ci, co nas ranią, są w naszym życiu po coś. Być może właśnie po to, by uświadomić nam, jak ważni są ci, którzy o nas dbają i kochają pomimo naszych wad i niedoskonałości.
Był przekonany, że Taehyung miał do spełnienia w jego życiu jakąś funkcję. Czuł to w kościach, chociaż nie potrafił powiedzieć, czego miała dotyczyć jego rola. Był jednak pewien, że chłopak odegra w jego życiu bardzo istotną rolę. Z pewnością nie pojawił się w jego życiu bez powodu. Nie powiedział jednak tego na głos.
- Wiem, że to ma jakiś głębszy sens - powiedział w końcu.
- Ja już chyba przestałem wierzyć w jakiekolwiek relacje i związki - wyznał tatuażysta, po czym znowu przysunął szyjkę butelki do ust, obejmując ją delikatnie swoimi wargami i upił kilka dużych łyków. - Nie wiem. Być może przez to, co się wydarzyło między mną a Jiwon, zraziłem się do kobiet. Może dlatego teraz bardziej mnie ciągnie do penisów - zażartował i ponownie upił kilka łyków soju.
- Może kiedyś poznasz kogoś, kto przywróci ci wiarę w szczęśliwe zakończenia - odparł brunet, wzruszając ramionami.
- Nie ma happy endów... Przynajmniej nie dla mnie - rzucił tatuażysta.
- Nie mów tak, na pewno ktoś jest ci przeznaczony.
- A co, jeśli osoby, które są sobie przeznaczone, spotkają się w nieodpowiednim czasie?
Mimo że Taehyung nie powiedział tego wprost, Jeongguk był przekonany, że tatuażysta mówi o nich i poczuł, jak jego puls przyśpiesza.
- Co, jeśli jedna z nich jest w związku? - pytał dalej.
- Tae... ja... - zaczął, ale nagle pomieszczenie wypełnił dźwięk jego komórki. Wsunął dłoń do kieszeni, by wyjąć urządzenie, ale nim spojrzał na wyświetlacz, oboje dobrze wiedzieli, kto do niego dzwoni. Jeongguk odebrał i przystawił komórkę do ucha. - Tak? - rzucił krótko, nie mogąc wydusić żadnego pieszczotliwego określania, które zazwyczaj używał do swojej narzeczonej.
Nie, kiedy Taehyung spojrzał na niego swoimi pięknymi, ciemnymi oczami, w których błyszczące dotąd iskierki, nagle gdzieś zniknęły.
- Gdzie jesteś, kochanie? - spytała Lisa pieszczotliwym głosem. - Stęskniłam się.
Jeon zwilżył językiem swoje wargi i zerknął ukradkiem na tatuażystę, który chwycił pilot i zastopował film. Wyglądał na nieco zakłopotanego. Jeongguk wstał z kanapy i przesunął dłonią po swoich ciemnych włosach.
- Niedługo będę - powiedział krótko, licząc na to, że dziewczyna nie będzie drążyć tematu.
- Pośpiesz się - odpowiedziała Lisa swoim melodyjnym głosem - Mam dla ciebie niespodziankę.
- Dobrze - to mówiąc, brunet rozłączył się i spojrzał na Taehyunga. - M-muszę już iść - odezwał się w końcu.
Tatuażysta przytaknął, ale nic nie powiedział. Jeongguk wziął swoją kurtkę, po czym ruszył w stronę drzwi. Zaczął szybko wkładać swoje buty.
- Tae... A co z twoim autem? - spytał nagle.
Taehyung zbliżył się do niego i oparł o próg oddzielający przedpokój od salonu.
- Odbieram je w poniedziałek wieczorem - odpowiedział, przyglądając się uważnie, jak brunet wkłada swoje sportowe buty. Na jego słowa Jeongguk uniósł swój wzrok i spojrzał na niego spod kurtyny swoich długich rzęs.
- To jak zabierzesz Jae rano do przedszkola? - spytał.
- Jeszcze nie wiem. Pewnie pojedziemy autobusem - odparł czerwonowłosy, wzruszając ramionami.
- To może ja was zawiozę? - spytał Jeongguk. - Moje biuro jest po drodze... Mogę przyjechać po was. Zawieziemy Jae do przedszkola, a potem podrzucę cię do studia - zaproponował.
- Gguk - rzucił tatuażysta, patrząc na niego z nieprzeniknionym spojrzeniem. - Obydwaj dobrze wiemy, że wożąc się Mercedesem, nie masz biura w tym dystrykcie. Firma twojego ojca musi się znajdować w biznesowej części Seulu. To nie jest po drodze.
- I znowu mnie masz - przyznał. - Wiem, że zaraz powiesz, że nie chcesz mi robić problemu, dlatego to powiedziałem, ale ja chcę was zawieźć.
- Okay. Będę wdzięczny za twoją pomoc - powiedział w końcu Tae, zaskakując go tym, że tym razem nie protestował. - Zaczynam w poniedziałek o dziesiątej.
- W takim razie czy mogę po was przyjechać jakoś przed dziewiątą?
- Będziemy czekać - to mówiąc, tatuażysta ułożył swoje wargi w delikatnym uśmiechu.
Jeongguk chciał dodać coś jeszcze, być może przytulić go na pożegnanie tak, jak to nieraz robił ze swoimi przyjaciółmi, ale jedynie skinął do niego i otworzył drzwi. Zbiegł szybko po schodach i odszukał Ubera, którego dla siebie zamówił. Nie wypił dużo, ale nigdy nie odważyłby się wsiąść za kierownicę po alkoholu. Wsunął się na tylne siedzenie i oparł głowę o szybę, wyglądając na ulicę Seulu.
Całą drogę pogrążony był w rozmyślaniu. Przywoływał w myślach wydarzenia z dzisiejszego dnia, starając się przeżyć je na nowo. Ten dzień był idealny i czuł się rozczarowany tym, że tak szybko dobiegł końca. Czemu zawsze tak jest, że gdy chcesz, by jakaś chwila trwała i trwała, wydaje się, że była nie dłuższa niż mrugnięcie okiem? Gdy siedział na kolacji z tymi nadętymi przyjaciółmi Lisy, każda minuta była jak długie godziny tortur, przy Tae każda godzina zdawała się dosłownie prześlizgiwać przez palce w kilka sekund.
Ale może właśnie na tym polegał czar pięknych chwil? Że były takie ulotne?
Zawsze wierzył w przeznaczenie i nie mógł również zapomnieć o słowach, które powiedział tatuażysta na zakończenie ich wieczoru.
„A co, jeśli osoby, które są sobie przeznaczone, spotkają się w nieodpowiednim czasie? Co, jeśli jedna z nich jest w związku?"
Czy Taehyung mówił o nich? Czy on też czuł między nimi tę dziwną więź? To przyciąganie?
Widział tyle różnych romantycznych filmów, widział, jak przedstawiano miłość w książkach i w sztuce, ale tam zdawało się, że zawsze wszystko działo się w odpowiednim momencie. A co, jeśli w prawdziwym życiu tak nie było? Kiedy poznał Lisę, nie myślał, że to będzie coś poważnego, ale z czasem zrobiło się poważnie. Oświadczył się jej z zamiarem poślubienia tej dziewczyny, cała jego rodzina wiedziała o ich zaręczynach, a im dalej w to brnął, tym był mniej pewien, czy robi słusznie.
A co, jeśli oświadczając się Lisie, popełnił błąd?
Gdyby w tamtą środę nie kupił tego pierścionka, być może wszystko wyglądałoby inaczej? Starał się znaleźć jakąś podpowiedź, by wiedzieć, co powinien zrobić, ale nigdy w życiu nie był bardziej zagubiony. Nawet cholerne bajki dla dzieci zawsze kończyły się oświadczynami lub ślubem, a nikt nigdy nie mówił, co działo się potem.
A co, jeśli nagle książę budzi się pewnego dnia i okazuje się, że Kopciuszek, to wcale nie jest ta jedyna, której pragnie? Jeśli Śnieżka pewnego dnia stwierdza, że woli jednego z krasnoludków od przystojnego króla?
Czemu uczucia w prawdziwym życiu nie są takie proste? Czemu nikt nie ostrzega, że miłość i związki są tak cholernie skomplikowane? Że bycie dobrym synem i spełnianie oczekiwań bliskich, wiąże się z wyrzeczeniem samego siebie?
Miał totalny chaos w głowie. Nie wiedział, co powinien zrobić. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej nie czuł się gotowy na ten ślub, ale być może każdy tak ma? Może fakt, że ma komuś obiecać, że spędzi z nim resztę życia, tak namieszał mu w głowie? To była ogromna odpowiedzialność. Może to, co teraz czuł, to jedynie panika wywołana przez to, że ich związek miał stać się obietnicą na całe życie?
Kiedy wysiadł w końcu z auta i skierował się w stronę wieżowca, gdzie znajdował się jego penthouse, rozejrzał się dookoła. Ogród, który otaczał budynek, był idealnie zadbany. Trawa była tak równa, że mógłby mierzyć ją linijką i z pewnością każde źdźbło byłoby dokładnie takiej samej długości. Wszystko było idealne. Kwiaty i drzewa tworzące idealne wzory, każdy kafelek chodnika idealnie ułożony. Dokładnie tak, jak wyglądało dotąd jego życie. Wszystko jak z obrazka. Piękna, mądra narzeczona, wypasione mieszkanie, modne ciuchy, drogie samochody, idealna praca.
Ludzie marzyli o takim życiu, jakie od miał na wyciągnięcie dłoni, więc czemu to mu nie wystarczało? Czemu, zamiast cieszyć się tym, co ma, ciągnęło go do czegoś nowego, niebezpiecznie seksownego, z wytatuowanymi ramionami i prostokątnym uśmiechem?
Westchnął głośno i ruszył w stronę swojego kompleksu mieszkaniowego. Wjechał windą na ostatnie piętro budynku i szybko otworzył drzwi mieszkania. Jego penthouse był zdecydowanie jaśniejszy niż mieszkanie tatuażysty, jednak teraz jedyne światło dochodziło z sypialni. Zdjął więc buty i ruszył w kierunku pokoju.
Gdy przekroczył próg, dostrzegł Lisę leżącą na łóżku. Dziewczyna miała na sobie krótką, koronkową koszulkę nocną, której nigdy wcześniej nie widział, więc jak się domyślał, była to zapewne jedna z rzeczy, które jego narzeczona kupiła podczas dzisiejszych zakupów z Rose. Wyglądała naprawdę pięknie. Kiedy Lisa go zobaczyła, od razu wstała z łóżka i podeszła do niego.
- Czekałam na ciebie, kochanie - powiedziała, sunąc dłonią po jego klatce piersiowej i patrząc na niego kokieteryjnie, po czym stanęła na palcach i musnęła swoimi wargami jego.
- Cześć, piękna - przywitał się chłopak i zaczął zdejmować z ramion swoją czarno białą kurtkę Balenciaga. Gdy to robił, wyczuł delikatną nutę perfum Tae i niemal odruchowo wciągnął ten zapach do płuc, jakby chciał, zatrzymać go na dłużej. - Dobrze się bawiłaś na zakupach? - spytał.
- Och, było cudownie. Kupiłam taką piękną sukienkę. Na pewno ci się spodoba. Poczekaj tylko, aż mnie w niej zobaczysz! - zawołała z ekscytacją.
Jeongguk pogładził dłonią jej policzek i uśmiechnął się do niej delikatnie.
- Zawsze mi się podobasz - rzucił.
Zbliżył się do szafki i wyjął z niej swoją koszulkę i spodnie od piżamy.
- Kochanie... - zaczęła nagle Lisa, zbliżając się do niego ponownie.
Wyjęła przygotowane ubranie z jego rąk i rzuciła je na łóżko, po czym ponownie wspięła się na palce i pocałowała jego usta. Tym razem pocałunek był mocniejszy, naznaczony pożądaniem.
- Piłeś coś? - spytała nagle, odrywając się od niego delikatnie. - Myślałam, że miałeś spędzić dzień z tą małą... - powiedziała, przyglądając mu się uważnie.
- Byłem z Yoo w zoo, a potem na małym drinku z Parkiem - powiedział w końcu. - Ale nie piliśmy dużo. Wypiłem jedną butelką soju - wytłumaczył.
- No tak, mogłam się domyślić, że jak tak długo nie wracasz do domu, to na pewno włóczysz się gdzieś z tym chłopakiem - rzuciła, wyraźnie niezadowolona.
Jeongguk puścił tę uwagę mimo uszu. Wiedział, że dyskutowanie o Jiminie nic nie wnosi i jedynie zwykle prowadzi do niepotrzebnej kłótni, przemilczał więc jej uwagę.
- Czekałam na ciebie - dodała jednak dziewczyna. - W środę nie mogliśmy się sobą nacieszyć, więc pomyślałam, że dzisiaj to nadrobimy.
Jeongguk spojrzał na nią zaskoczony. Ostatnio ich pożycie dosyć mocno kulało, więc nie spodziewał się, że dziewczyna zaproponuje coś takiego. Gdyby Lisa zaproponowała coś takiego dwa tygodnie temu, byłby wniebowzięty, że w końcu mogą się do siebie zbliżyć, ale teraz nawet nie miał na to ochoty.
- Nie dzisiaj, kochanie. Jestem padnięty - odpowiedział, po czym ponownie sięgnął swoją piżamę.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz? - prychnęła Lisa, opierając swoje wypielęgnowane dłonie na biodrach, ale widząc jego karcące spojrzenie, dziewczyna ponownie się do niego zbliżyła. Położyła swoją dłoń na jego policzku i stając na palcach, ponownie złączyła ich usta, tym razem całując go mocniej niż poprzednio. - Przecież ty zawsze masz ochotę - szepnęła mu prosto w usta i chwyciła za jego białą koszulkę, mocnym szarpnięciem wyciągając ją zza paska jego spodni, po czym złapała za skórzany pasek, okalający jego biodra, ale nim zdążyła go rozpiąć, zatrzymała ją silna dłoń Jeongguka.
- Powiedziałem, nie dzisiaj - powtórzył mocniejszym głosem.
Przez wydarzenia ostatnich dni miał totalny mętlik w głowie. Ciągle myślał o tym, czego się dowiedział i co się wydarzyło. Nie mógł przestać myśleć o Tae, a nie miał się ochoty kochać z Lisą i myśleć o nim. Musiał dojść do ładu ze swoimi uczuciami. Poukładać sobie to wszystko w głowie.
- Poczekaj tylko, aż zrobię ci dobrze ręką... Dawno tego nie robiłam. Na pewno chcesz... - to mówiąc, Lisa zsunęła swoją dłoń z paska jego spodni, przenosząc ją na jego krocze i ścisnęła jego penisa.
- Lisa, do cholery! - warknął brunet, odpychając jej dłoń, po czym przeczesał z frustracją swoje ciemne loki. - Powiedziałem, że nie mam dzisiaj ochoty na seks - dodał, po czym chwycił swoje ubranie z łóżka i wyszedł z pokoju.
Czuł się zirytowany jej zachowaniem. Nie był nawet w stanie zliczyć, ile razy to dziewczyna znajdowała głupie wymówki, by odmówić mu bliskości. To była prawda, że zwykle, gdy w końcu była okazja na zbliżenie, Jeongguk z chęcią z tego korzystał, ale fakt, że teraz Lisa używała tego przeciwko niemu, niesamowicie go zdenerwował.
Ile razy zadowalał się ochłapami czułości, które od niej dostawał?
Nie miał ochoty być z nią w tak intymnej sytuacji. Wciąż miał w głowie to, co dziewczyna powiedziała mu o jego bliźnie. Nim zadał jej to pytanie, gdzieś z tyłu głowy miał tę myśl i wiedział, że Lisa uważała ją za odrażającą, ale nigdy przedtem nie ośmielił się o to zapytać. Kiedy jednak Tae dotknął jego blizny i powiedział mu te wszystkie miłe słowa, miał chęć się rozpłakać i tak boleśnie uświadomił sobie, że Lisa nigdy go tak nie dotykała i pewnie nigdy nie będzie.
Zamknął drzwi od łazienki na zamek, by przypadkiem dziewczyna nie weszła do środka, po czym chwycił za dół swojej koszulki i powoli podciągnął ją do góry, zdejmując przez głowę. Rzucił ją na podłogę i ostrożnie zbliżył się w stronę lusterka, które zdobiło ścianę nad umywalką.
Patrząc na swoje odbicie, powoli odwrócił się bokiem, na tyle, by mógł zobaczyć czerwoną szramę, przecinającą jego prawą łopatkę. Jego oddech niemal odruchowo spłycił się, miał wrażenie, że zaraz się udusi, ale zmusił się, by wyciągnąć swoją lewą dłoń. Drżącymi palcami przejechał powoli wzdłuż zagojonej już rany.
Zdawało mu się, że nagle ktoś zabrał całe powietrze. Niemal był w stanie usłyszeć krzyki, dźwięk gniecionego metalu i szkła roztrzaskującego się na drobne kawałki. Zamrugał kilka razy, bo zdawało mu się, że jego oczy zaszły mgłą. Czuł zapach deszczu, wilgoci i ten obrzydliwy, metaliczny zapach krwi.
Miał wrażenie, jakby w ułamku sekundy cofnął się dziesięć lat wstecz. Było mu niedobrze, jego gardło zacisnęło się tak bardzo, że nie mógł wciągnąć nawet odrobiny tlenu do ściśniętych płuc. Jego dłonie zaczęły drżeć i pocić się ze zdenerwowania, więc szybko cofnął dłoń i oparł się o umywalkę, oddychając z trudem. Czuł, że całe jego ciało drży, oczy go piekły od zbierających się w nich łzach.
Dopiero po kilku minutach był w stanie na nowo się poruszyć. Zdjął z siebie spodnie i wsunął się pod prysznic. Stał pod lodowatym strumieniem, jakby chciał się za coś ukarać, dopóki zimna woda nie znieczuliła jego ciała i nie zaczęła mu sprawiać bólu. Zakręcił wodę i wysunął się z kabiny.
Teraz cały drżał z zimna, ale to było lepsze, niż drżenie pod wpływem tych koszmarnych wspomnień, których nie potrafił wymazać z pamięci. Ubrał się więc szybko, wytarł włosy w ręcznik, umył zęby, po czym ostrożnie wyszedł z łazienki. Miał nadzieję, że Lisa już śpi. Nie chciał z nią kolejnych konfrontacji i nie miał ochoty z nią rozmawiać.
Ku jego zadowoleniu, dziewczyna spała na swojej połowie łóżka. Jeongguk zgasił lampkę i pozwolił, by ciemność pochłonęła sypialnię, po czym położył się na drugiej połowie. Ich łóżko było na tyle duże, że ich ciała nawet się nie dotykały i nawet nie miał na to ochoty. Położył się na placach i wbił wzrok w sufit, oświetlony bladym blaskiem księżyca. Nie wiedział, ile czasu tak leżał, a sen nie przychodził.
Mimowolnie jego myśli wróciły pustymi ulicami Seulu do biedniejszej i nieco zapuszczonej dzielnicy miasta. Wspięły się po schodach na trzecie piętro niewielkiej kamienicy i wsunęły drzwiami do mieszkania, w którym czuł się niemal jak w domu, mimo że był tam jedynie dwa razy. A potem nieproszone pchnęły drzwi, prowadzące do sypialni z tym pięknym, erotycznym malowidłem na ścianie w poszukiwaniu czerwonowłosego mężczyzny, który zdawał się wypełniać sobą każdą chwilę i pochłaniać każdą jego myśl.
Czy Taehyung też leżał teraz w swoim łóżku i nie mógł spać, myśląc o nim?
Pchnięty jakąś dziwną siłą, wstał z łóżka, chwycił swój telefon i wyszedł na taras. Było już z pewnością bardzo późno. Ulice były niemal puste, jedynie pojawiały się na nich nieliczne samochody. Powietrze pachniało świeżością. Spojrzał na niemal czarne niebo, rozświetlone gwiazdami i przez chwilę wpatrywał się w jego bezkres.
Wsunął dłoń do kieszeni dresowych spodni, które miał na sobie i wyciągnął z nich swoją komórkę. Podświetlił ekran i przez chwilę wpatrywał się w zegar, wskazujący niemal czwartą w nocy, po czym wszedł na listę kontaktów, wybrał z niej jedną osobę i wcisnął zielony przycisk.
Był niemal pewien, że mężczyzna nie odbierze. Nawet nie wiedział, czemu nagle czuł tak silną potrzebę, by w środku nocy usłyszeć ten piękny, kojący głos, ale gdy po jednym sygnale, dźwięk ustał i usłyszał w słuchawce cztery słowa, o których nawet nie miał prawa marzyć, jego oczy zaszkliły się, a dłoń zacisnęła mocniej wokół telefonu.
- Też o tobie myślałem - powiedział niski, głęboki głos, pieszcząc jego zmysły.
- N-nie mogłem spać - wydusił Jeongguk, czując, że jego serce zaczyna bić coraz mocniej, jakby na nowo budziło się do życia po latach letargu.
- Ja też nie. Dlatego siedzę w pracowni i kończę malować obraz, który stał w sypialni - wyjaśnił Taehyung.
Mimo że nie mógł go zobaczyć, zamknął oczy i przywołał w wyobraźni obraz tatuażysty w jego pracowni. Był niemal przekonany, że jego włosy są lekko potargane, podobnie, jak dzisiaj rano, gdy go zobaczył. Opadają miękko na jego czoło i piękne, ciemne oczy. Na lewym policzku ma smugę farby, którą się ubrudził, gdy odgarniał dłonią swoją grzywkę.
Jego klatka piersiowa jest naga, gładka i karmelowa. Opada i unosi się w lekko przyśpieszonym oddechu. Jego silne, wytatuowane ramiona i plecy napinają się przy każdym ruchu pędzla, który tworzy na białym płótnie kolejne zapierające dech arcydzieło.
Tatuażysta ma bose stopy i luźne spodnie, które delikatnie opływają jego wąskie biodra. Gdy zastanawia się nad tym, co dalej namalować, opiera rączkę pędzla o swoją dolną wargę, w której jest czarny kolczyk, bądź sunie po niej swoim zwinnym, zakolczykowanym językiem.
Och tak, to byłby dopiero widok!
- Tak sobie myślałem... Dlaczego wszystkie bajki i filmy romantyczne kończą się zaręczynami albo małżeństwem, jakby to był jedyny możliwy happy end, jakby to, że się komuś oświadczasz, nagle w jakiś fantastyczny sposób niwelowało wszystkie problemy? A co, jeśli Śnieżka mieszkając w domku krasnoludków, zakochała się w jednym z nich i nagle, stojąc na ślubnym kobiercu, zdała sobie sprawę z tego, że wcale nie kocha księcia i to nie z nim chce spędzić resztę swojego życia? Dlaczego żadna z bajek nie opowiada o tym, co stało się potem? Może te historie wcale nie kończą się happy endem? - spytał w końcu.
Po drugiej stronie słuchawki usłyszał cichy, melodyjny śmiech, a potem coś, co brzmiało, jakby tatuażysta odłożył pędzle na stół. Był niemal przekonany, że Tae odgarnia swoje ognistoczerwone włosy z twarzy.
- Gdyby ta bajka działa się w prawdziwym życiu, Śnieżka z pewnością wybrałaby tego, który ma grubszy portfel - zażartował Taehyung. Jeongguk usłyszał dźwięk przypominający pstryknięcie zapalniczki i wiedział, że tatuażysta właśnie wsunął papierosa między swoje miękkie wargi, podpalając go. - Ale skoro to bajka, to mogę napisać swoje zakończenie, czyż nie? - spytał, nie oczekując odpowiedzi. - Chcesz wiedzieć, jak dla mnie skończyłaby się ta historia? Myślę, że Śnieżka w końcu uzmysłowiłaby sobie, że to jej życie, że nie może wiecznie spełniać oczekiwań innych, że nie może pozwolić na to, by opinie i oczekiwania innych ograniczały lub kształtowały to, kim jest. Uświadomiłaby sobie, że w życiu jest coś więcej, niż zadowalanie innych. W życiu liczy się więcej niż ślepe podążanie wyznaczonymi przez innych ścieżkami, bo nie żyjesz dla innych, żyjesz dla siebie. I myślę, że kopnęłaby księcia w dupę, podwinęła swoją drogą kiecę i wybiegła z kościoła. A wiesz, co czekałoby na nią przed wejściem? Ten zbuntowany, cholernie przystojny krasnal, który skradł jej serce. Miałby na sobie jakieś czaderskie ciuchy, wytatuowane ramiona i czerwone włosy, rozwiane wiatrem.
Słysząc, jak tatuażysta opisał krasnala, Jeongguk uśmiechnął się mimowolnie.
- A skoro to moja bajka, to zamiast rumaka czy jakiejś głupiej karocy, siedziałby na jakimś wypasionym motocyklu - kontynuował. - A chuj, dam mu jakieś czarne Ducati Diavel, bo jest naprawdę piękne, a Śnieżka z pewnością zasłużyła na to, by wozić się czymś takim.
Jeongguk roześmiał się, starając się jednak być na tyle cicho, by przypadkiem nie obudzić Lisy.
- A jak Śnieżka wsiadłaby na ten motor w swojej wielkiej, białej sukni? - spytał, drocząc się z tatuażystą.
- Krasnal z pewnością coś by na to zaradził. Przywiózłby ze sobą jakieś seksowne, podarte jeansy, bo przecież dobrze wie, że pośladki Śnieżki wyglądają w nich jak milion dolarów. Z pewnością zdążył obejrzeć je pod każdym możliwym kątem, gdy mieszkała w ich małej chatce. Więc Śnieżka wbiłaby ten seksowny tyłek w obcisłe spodnie, zdjęła z szyi ten cholerny krawat, który dotąd ją krępował i wskoczyłaby na tego czarnego, matowego rumaka.
- Od kiedy to Śnieżka nosi krawat? - rzucił zaczepnie brunet.
- Od kiedy to moja bajka - odparł pewnie tatuażysta. - Krawaty nadają się jedynie do jednego, ale to już historia na inną bajkę... - zażartował.
Mimo że tatuażysta tego nie powiedział, Jeon dobrze wiedział, że ta bajka z pewnością miałaby oznacznik osiemnaście plus, ale jedynie zagryzł swoją dolną wargę, powstrzymując uśmiech.
- Więc Śnieżka wsiadłaby na tego rumaka, a potem odjechaliby razem w kierunku pięknego, zachodzącego słońca, które barwiło niebo najwspanialszymi barwami tęczy od pomarańczu po fiolet. Potem podróżowaliby od miasta do miasta, pieprząc się mocno i długo...
- I to miała być bajka dla dzieci? - prychnął Jeon.
- No niech ci będzie... - zgodził się niechętnie. - Potem podróżowaliby od miasta do miasta, obejmując się i całując mocno i długo. Byliby w sobie naprawdę zakochani. I żyliby długo i cholernie szczęśliwie. Koniec. Śnieżka - Historia prawdziwa. Czytał Kim Taehyung - zakończył dramatycznie, a Jeongguk znowu zaśmiał się cicho.
- Naprawdę podoba mi się twoja historia - przyznał, układając swe usta w piękny uśmiech, mimo że tatuażysta nie mógł tego zobaczyć.
- Mi też się bardzo podoba - przytaknął. - Gdyby tylko bajki mogły stać się prawdziwe - dodał, po czym zamilkł na chwilę.
Przez dłuższy moment wsłuchiwali się w swoje oddechy, nic nie mówiąc, ale kolejny raz cisza ta była tak cholernie przyjemna, że mogli się w niej zatracić. Jeongguk zamknął oczy i nasłuchiwał dźwięku oddechu tatuażysty i był pewien, że Tae robi dokładnie to samo, stojąc w swojej pracowni w seksownym półmroku.
- Późno już - wydusił w końcu po dłuższej chwili, chociaż wcale nie chciał się jeszcze z nim rozstawać.
- Słodkich snów, mój Śnieżku - powiedział tatuażysta niskim, ciepłym głosem, niemal przypominającym miękkie mruczenie dzikiego kota. Jego głos był jak kołysanka, pieścił delikatnie i rozgrzewał zmysły.
- Dobranoc, zbuntowany krasnalu.
***
Ayashee:
I jak się podobało?
Jeongguk niemal obsesyjnie myśli o pocałunku z Tae, czy ma rację myśląc, że ten pocałunek może go wyzwolić?
Czy powinien się odważyć?
A może to Taehyung odważy się przekroczyć granicę i zawalczyć o swój happy end?
Czy Jeongguk zostawi księżniczkę i ucieknie ze zbuntowanym krasnalem? 😅
Czy ta historia może mieć happy end?
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
W kolejnym dowiemy się więcej o przeszłości Jeongguka.
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
감사합니다! ♥
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top