7. TYGRYSEK

Jeongguk nawet nie wiedział, ile czasu minęło. Nie potrafił oderwać oczu od tatuażysty, przytulającego do siebie swojego syna.

Syna.

Tego w życiu by się nie spodziewał. Taehyung był taki młody. Sądząc po wyglądzie, chłopczyk miał zapewne około trzech lub czterech lat, co oznaczało, że tatuażysta miał nie więcej niż dwadzieścia lat, gdy został ojcem.

Dodatkowo nie mógł przestać myśleć o tym, że jeśli czerwonowłosy ma dziecko, to może oznaczać, że jest w związku. Dobrze wiedział, że nie miał prawa o to wypytywać, czy czuć się zazdrosnym o potencjalną partnerkę mężczyzny, ale nie potrafił zapanować nad tymi uczuciami. Nie wiedział, co powinien czuć i myśleć.

Po chwili tatuażysta podniósł się, biorąc syna na ręce i spojrzał uważnie na twarz malucha. Na łuku brwiowym chłopczyka naklejony był niebieski plaster z małymi małpkami. Taehyung dotknął delikatnie czoła małego, jakby sprawdzając, czy nie ma innych obrażeń. Jego dotyk był tak czuły, że Jeongguk nie mógł oderwać oczu od jego wytatuowanej dłoni.

- Co się stało? - spytał w końcu, przenosząc swój wzrok na starszą kobietę.

- Jae bawił się z pozostałymi dziećmi na naszym placu zabaw, ale schodząc z huśtawki, przewrócił się i rozciął sobie łuk brwiowy... - zaczęła mówić.

- Zbadałam go i nic mu się nie stało. Rana nie wymagała szycia. To tylko lekkie rozcięcie - dodała młodsza kobieta. Jak Jeongguk się domyślił, była to zapewne pielęgniarka, pracująca w przedszkolu. - Opatrzyłam rankę i już jest wszystko w porządku, ale takie rozcięcie mocno krwawi i mały bardzo się wystraszył - tłumaczyła dalej.

- Dlatego postanowiłam się z panem niezwłocznie skontaktować - dokończyła ponownie starsza.

- Dobrze pani zrobiła, pani Choi. Dziękuję - odparł Tae. - Wystraszyłeś się, tygrysku? - spytał, głaszcząc chłopczyka po ciemnych, niemal czarnych włosach. Jego głos znowu przybrał tej ciepłej, czułej barwy.

- Taak - potwierdził maluch, robiąc smutną minkę. Jego duże, ciemne oczy zaszkliły się łzami.

- Jae troszkę płakał, ale był naprawdę bardzo dzielny - to mówiąc, pielęgniarka uśmiechnęła się do tatuażysty.

- Jeśli pan chce, Jae może dalej zostać w przedszkolu... - zaczęła pani Choi.

- Nie. Nie ma takiej potrzeby. I tak już zwolniłem się z pracy, więc zabiorę go do domu. Pewnie się mocno wystraszył, więc wolę, żeby resztę dnia spędził ze mną - wyjaśnił, po czym ponownie pocałował policzek syna i odgarnął jego włosy z oczu. - Dziękuję, że pani do mnie zadzwoniła - to mówiąc, odwrócił się na pięcie i już miał wychodzić, gdy nagle zatrzymał się, jakby sobie coś przypomniał. - Z-zapomniałem dzisiaj swojej komórki, czy mogłaby pani wezwać dla mnie taksówkę? - spytał.

- Tae - wtrącił nagle Jeongguk. - To nie będzie konieczne, ja was zawiozę. C-często wożę córkę brata, więc nawet mam w bagażniku fotelik.

- Jesteś pewien? Nie chciałbym robić ci problemów...

- To żaden problem - dodał szybko, a Taehyung skinął.

- Okay - zgodził się, po czym spojrzał ponownie na dyrektorkę przedszkola. - Dziękuję. W takim razie taksówka nie będzie potrzebna. Do widzenia - pożegnał się i wyszedł z pokoju, wciąż trzymając syna na rękach.

Szli przez chwilę w całkowitej ciszy. Taehyung kilka kroków przed Jeonggukiem. Brunet miał taki mętlik w głowie, że nie mógł się na niczym skupić. Kłębiło się w niej tysiące pytań, ale wiedział, że nawet nie ma prawa prosić o wyjaśnienia. Tatuażysta nie musiał tłumaczyć mu się ze swojego życia. Dopiero co się poznali.

Gdy chłopak zniknął nagle w poniedziałek, a potem nie pojawił się we wtorek, miał wrażenie, że jest coś, o czym mu nie mówi. Teraz wszystko nabrało sensu. To, że znikał zaraz po pracy. Powiedział mu, że to, co robi, jest bardzo ważne i nie może się z nim spotkać, ale nawet przez chwilę nie pomyślał, że chłopak może mieć dziecko.

Kiedy wyszli na zewnątrz, Taehyung postawił chłopczyka na ziemi i ukucnął przed nim, by zniżyć się do poziomu synka. Poprawił jego ubranko i przeczesał dłonią jego ciemne włosy.

- To co chcesz teraz robić, Jae? - spytał. - Tata ma dzisiaj dla ciebie cały dzień - dodał, patrząc z czułością na twarz syna.

- Jae chce lody - powiedział mały, a Tae roześmiał się głośno.

- No tak, mogłem się tego spodziewać - rzucił. - Ciebie nic nie powstrzyma przed solidną porcją lodów, co, tygrysku? - zaśmiał się, a chłopczyk jedynie skinął energicznie głową. Taehyung zanurzył swoje wytatuowane palce w delikatne włosy dziecka i zmierzwił je dłonią, po czym spojrzał na Jeongguka. - Masz może chęć pójść z nami na lody? - spytał, po czym nie czekając na odpowiedź, ponownie spojrzał na synka. - Jae, to jest Gguk, przyjaciel taty. To on mnie tutaj przywiózł do ciebie.

Chłopczyk spojrzał na mężczyznę stojącego obok i zamrugał kilka razy swoimi dużymi, brązowymi oczami, po czym wciągnął w jego stronę swoją małą rączkę.

- Chodź, Googie. Tata chce, żebyś z nami poszedł na lody - zawołał, a Jeongguk roześmiał się głośno i ujął drobną rączkę chłopca. Mały był taki uroczy.

- Będę zaszczycony - powiedział, uśmiechając się do chłopca.

Kiedy uniósł swój wzrok, napotkał spojrzenie ciemnych oczu tatuażysty. Było w nich coś nowego. Coś, czego jeszcze nie widział, ale nim zdążył to uchwycić, czerwonowłosy odwrócił swoje spojrzenie.

- Znam taką fajną miejscówkę, gdzie możemy zjeść pyszne lody, a obok jest plac zabaw dla dzieci. Często zabieram tam córkę mojego brata - odezwał się w końcu wciąż nieco zawstydzony. - Może chcecie tam pojechać? - spytał.

- Jae będzie twoim największym fanem, jeśli zabierzesz go na lody - odparł Tae.

- Tak! Lody! Googie, weź Jae na lody! - krzyknął mały, podskakując entuzjastycznie w miejscu.

- W takim razie chodźmy.

Jeongguk ponownie roześmiał się głośno, po czym wyciągnął swoją dłoń w kierunku chłopczyka, a dziecko bez zastanowienia podało mu swoją malutką rączkę. Brunet ścisnął ją delikatnie i zaczął prowadzić malca w kierunku swojego samochodu. Idąc przodem, obejrzał się przez ramię i posłał tatuażyście zaczepne spojrzenie.

- Ciekawe po kim ten mały, jest takim negocjatorem słodyczy? - spytał, nawet nie oczekując odpowiedzi, po czym znowu się odwrócił.

Taehyung prychnął pod nosem, po czym wsunął swoje wytatuowane dłonie do kieszeni czarnych spodni i uniósł głowę, by spojrzeć przed siebie. Przez chwilę stał w miejscu, przyglądając się na wysoką, wysportowaną sylwetkę Jeongguka, idącą obok tej małej istotki, która dotąd była całym jego światem i nie wiedzieć czemu, ale poczuł się cholernie wzruszony tym widokiem. Zwykle nie mówił swoim potencjalnym partnerom o Jae, czekał, aż sprawy staną się bardziej poważne. Chciał go w ten sposób chronić, ale widząc małego z Ggukiem, poczuł coś, czego nigdy wcześniej nie czuł.

Zwykle obawiał się wyznać prawdę, tutaj nawet nie miał czasu, by się nad tym zastanowić, ale skłamałby, mówiąc, że nie czuł ulgi, spowodowanej tym, że nie musi więcej ukrywać tego, że ma syna. Kochał Jae ponad wszystko. Mały był dla niego najważniejszy. Cieszyło go więc to, że może Jeongguk już zna prawdę i teraz może z nim dzielić również i tę część swojego życia. Chłopak z pewnością był zaskoczony, bo kto by się spodziewał, że mężczyzna taki jak on, może mieć niemal czteroletniego syna, ale wyglądało na to, że przyjął tę informację całkiem dobrze.

- Jedziesz z nami na te lody, czy tobie też muszę obiecać podwójną porcję, zanim wsiądziesz do auta? - spytał nagle głos, a Tae dopiero teraz zorientował się, że Jeongguk już usadził małego w foteliku samochodowym, podczas gdy on wciąż stał w tym samym miejscu. Zmieszany zaśmiał się i szybko pobiegł w stronę auta.

- Podwójna porcja lodów brzmi całkiem kusząco - powiedział.

- Czemu wcale mnie to nie dziwi? - spytał Jeongguk, opierając się o swoje auto. Na jego wargi wkradł się uśmiech. - Wsiadaj do tyłu. Jae pewnie będzie czuł się lepiej, jak usiądziesz obok niego, a ja zabiorę was na te obiecane lody - polecił i już miał ruszyć, by obejść auto i wsunąć się na fotel kierowcy, gdy nagle tatuażysta złapał go za dłoń, powstrzymując przed odejściem. Jeon odruchowo spojrzał na silną dłoń mężczyzny, a potem przeniósł wzrok na jego ciepłe spojrzenie.

- Dziękuję - rzucił Tae, po czym szybko obiegł auto i wsiadł na tylne siedzenie obok fotelika Jae, nim brunet zdążył otworzyć usta.

Brunet uśmiechnął się sam do siebie, po czym zajął swoje miejsce, zapiął pasy i po upewnieniu się, że wszystko jest gotowe i mogą ruszać, uruchomił silnik. Przez drogę do parku nie rozmawiali ze sobą. Jeongguk skupiał się na drodze, a Tae zagadywał małego i wypytywał go o jego przyjaciół z przedszkola. Mały chętnie odpowiadał na jego pytania i wyglądało na to, że cały stres związany z jego wypadkiem, gdzieś uleciał.

Jeon nie mógł się powstrzymać, by czasem nie spojrzeć w lusterko. Widok Tae żartującego i rozmawiającego z synem to było coś zupełnie nowego, ale tatuażysta wyglądał przy tym tak naturalnie i swobodnie. Czasem mierzwił dłonią ciemne włosy dziecka albo odgarniał je z jego dużych, ciemnych oczu, innym razem całował jego małą rączkę. To było tak cholernie urocze, że Jeongguk kilka razy złapał się na tym, że uśmiechał się sam do siebie, patrząc na nich.

Park, do którego ich zabrał, znajdował się bliżej bogatszej dzielnicy Seulu. Często zabierał tu Yoo, gdy spędzał z nią dzień. Wiedział, że mała uwielbiała lody, które tu serwowano, a dodatkowo w pobliżu znajdowała się piaskownica i świetnie wyposażony plac zabaw dla dzieci, więc wiedział, że to będzie idealne miejsce. Miał spędzić cały dzień w salonie tatuażu, więc skoro jego sesja została tak nagle przerwana, nie miał najmniejszego zamiaru, by wracać do biura.

Dotarli na miejsce w niespełna pół godziny. Jeongguk zaparkował auto i wysiadł, po czym z uwagą przyglądał się, jak ostrożnie Taehyung wypina chłopca z jego fotelika. Mężczyzna robił to zwinnie, jakby zajmował się małym każdego dnia. W jego ruchach było widać doświadczenie, ale też rodzicielską troskę. Tatuażysta wziął małego na ręce, wyciągając go z fotelika i postawił na ziemi. Ukucnął przed synkiem i spojrzał uważnie na jego buzię, ponownie delikatnie dotykając plastra na jego skroni.

- Nie boli cię nic, tygrysku? - spytał, a uszy Jeongguka znowu wypełniła ta ciepła, troskliwa barwa.

Podobało mu się, jak głos chłopaka zmieniał się, ilekroć zwracał się do swojego syna. Jego niski, głęboki głos zdawał się wtedy jeszcze bardziej gładki. To było jak miód dla jego uszu. Podobnie zmieniało się jego spojrzenie. Na niego patrzył tym onieśmielającym wzrokiem, o którym myślał po nocach, a gdy patrzył na swojego syna, jedyne co widział w jego spojrzeniu, to troska i najczystsza, najprawdziwsza miłość.

Dziwnie było nagle zobaczyć Taehyunga w takim wydaniu. Nie spodziewał się, że będzie mu dane kiedykolwiek zobaczyć tatuażystę w takiej nietypowej roli, ale cholernie mu się to podobało.

Skłamałby, mówiąc, że nie miał do niego miliona pytań, z których pewnie połowy w ogóle nie powinien wymówić na głos, ale to nie było teraz ważne. Nie miał zamiaru go naciskać. Widział, jak mocno wystraszony był po telefonie z przedszkola. Niemal wciąż czuł ciepło jego drżącej dłoni, gdy ścisnął jego rękę w samochodzie i pamiętał zbyt dobrze, w jaki sposób wtedy na niego spojrzał.

Po upewnieniu się, że z małym wszystko w porządku, Tae chwycił synka za rączkę i wyprostował się, po czym spojrzał na Jeongguka. Przez krótką chwilę przyglądali się sobie w milczeniu, aż w końcu odchrząknięcie bruneta, przerwało tę nieco niezręczną chwilę. Obaj nie do końca wiedzieli, jak powinni się teraz zachować.

Taehyung nie myślał, że Jeon tak szybko dowie się o jego synu i tym bardziej nie spodziewał się, że to stanie się w podobnych okolicznościach, a Jeongguk był wyraźniej wciąż zaskoczony nowymi informacjami. Nie mógł go za to winić, z pewnością niewiele osób się spodziewa, że chłopak mający ledwo co ukończone dwadzieścia cztery lata, jest ojcem niemal czteroletniego chłopca.

Dodatkowo jego image, liczne tatuaże, kolczyki i ekstrawagancki styl, często nie szły w parze z wyobrażeniem o młodym ojcu, który stara się dobrze wychować swoje dziecko. Większość ludzi wzięłaby go raczej co najwyżej za „weekendowego" tatusia, który interesuje się synem jedynie, gdy ktoś go do tego zmusi lub gdy nie ma już żadnej wymówki na zbyciu.

Z nim jednak było zupełnie inaczej. Wychowywał się bez ojca, więc chciał, by jego syn miał najlepszego tatę na świecie, i mimo że czasem ogarnięcie wszystkiego bywało niebywale trudne, miał zamiar dać z siebie wszystko. Jae był całym jego światem.

- O-okay, to może najpierw pójdziemy na lody, a potem najwyżej coś wymyślimy - zaczął Jeongguk niepewnie.

Taehyung dostrzegł, lekkie rumieńce na jego policzkach i pomyślał, że to cholernie urocze, ale nie skomentował tego.

- Szczerze, to nigdy wcześniej tu nie byłem... - wyznał Tae, ruszając drogą, którą wskazał brunet.

- Nie jesteś stąd? - spytał Jeongguk wyraźnie zainteresowany.

- Nie. Urodziłam się i dorastałem w Daegu. Do Seulu przyjechałem, dopiero gdy ledwo miałem ukończone osiemnaście lat. Dostałem się na ASP i miałem w planach rozwijać swoje zdolności, a potem po prostu tu zostałem. Gdy Jae miał pół roku, moja matka też się tu przeprowadziła, więc teraz to tutaj jest mój dom.

- Och, ja urodziłem się w Busan, ale rodzice przeprowadzili się do Seulu, gdy byłem jeszcze małym chłopcem. Ojciec otworzył tu firmę, która zaczęła dobrze prosperować, a dojazdy z Busan nie były możliwe.

- A-a ja...ja... urodziłem się tu! - krzyknął nagle Jae, pokazując w kierunku chodnika, a Taehyung roześmiał się głośno i odruchowo zmierzwił włosy synka.

- Och! haha tak, Jae to produkt prosto z Seulu - zażartował. - Kiedy tu przyjechałem, jego nawet nie było w planach.

Jeongguk przez chwilę myślał nad słowami tatuażysty. Chciał go zapytać o matkę chłopca, ale obawiał się, że to pytanie jest nie na miejscu. Nie powinien być wścibski, a tym bardziej zastanawiać się, czy jego i dziewczynę wciąż łączą jakieś romantyczne relacje. To nie była jego sprawa. Nie powinno go to interesować, ale nie potrafił przestać o tym myśleć.

Było jeszcze dosyć wcześnie, więc w parku nie było sporo ludzi. Większość była jeszcze w pracy, dzieci w przedszkolach i szkołach. Idąc wąską, krętą drogą w głąb parku, w stronę kawiarni, minęli kilku staruszków, którzy uważnie przyglądali się, jak wytatuowany Taehyung, prowadzi za rączkę małego chłopca.

Tatuażysta zdawał się nie przejmować niemiłymi spojrzeniami niektórych z nich. Zapewne przywykł do wścibskich spojrzeń. Jeongguk jednak czuł się tym faktem dziwnie poirytowany. Wkurzało go to, że ktoś osądza Tae, przez pryzmat swojego wyobrażenia o osobach noszących tatuaże.

Gdy w końcu dotarli do kawiarni, wspólnie postanowili, że zajmą jeden za stolików w ogródku. Jeongguk odprowadził Tae do jednego z nich, po czym zdjął swoją marynarkę i powiesił ją na oparciu swojego krzesła.

Zrobiło się niemal nieznośnie gorąco, słońce prażyło mocno, a on jak zwykle ubrany był elegancko. Nie myśląc długo, chwycił za mankiety swojej koszuli i odpiął kolejno każdy z nich, po czym zaczął delikatnie podwijać rękawy do góry, odsłaniając swoje silne przedramiona.

Taehyung usadził Jae na krzesełku dla dzieci, które przyniosła mu jedna z kelnerek, ale jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę bruneta. Nie mógł oderwać oczu od jego silnych przedramion, naprężonych mięśni, grubych żył, które zdawały się wić wokół jego ręki jak węże. To był cholernie seksowny widok. Zawsze miał słabość do męskich rąk, a te bruneta przewyższały najśmielsze fantazje. Były idealne. Przełknął z trudem i zmusił się, by odwrócić wzrok.

- Jakie lody dzisiaj chcesz, tygrysku? - spytał, starając się z całych sił nie patrzeć, jak mężczyzna obok zdejmuje krawat i odpina kilka górnych guzików swojej koszuli.

Jeongguk miał go zabrać na lody, a nie na tortury, do cholery - pomyślał.

Bo to, co właśnie robił ten mężczyzna, było istną torturą. Nie był w stanie myśleć o niczym innym tylko o tych silnych przedramionach i żyłach, w których płynie gorąca krew, którą mógłby rozpalić swoim pożądaniem. Nie mógł przestać myśleć o tych żyłach, które pną się w górę tych muskularnych ramion, dosłownie prosząc się o to, by przejechał po nich swoim językiem, znacząc mokrą ścieżkę na jego mlecznej skórze. O tej szyi, którą widział niemal po raz pierwszy tak dobrze wyeksponowaną i na której chciał zassać swoje wargi, zostawiając ślad swoich ust.

- C-chce truskafffkowe i-i... truskafffkowe - powiedział chłopczyk.

- Boże, przysięgam, to dziecko złożone jest z naleśników, truskawek i mleka bananowego - zażartował Tae.

- Przynajmniej wie, co w życiu daje mu szczęście - odparł Jeon. - Czyli dwa razy truskawka dla małego tygryska, a dla dużego? - spytał, uśmiechając się do niego zadziornie.

- Ech, dwa razy truskawka - odpowiedział. - Genów się nie wyprzesz - dodał i uśmiechnął się szeroko.

- Okay, więc usiądźcie sobie, a ja przyniosę zamówienie - to mówiąc, Jeongguk ruszył w kierunku niewielkiej budki, gdzie wyeksponowane były lody.

Kiedy stał w kolejce, jego wzrok odszukał Tae. Mężczyzna siedział obok synka, pochylony w jego stronę i przez chwilę coś do niego mówił, po czym wystawił do małego swój przekłuty język, a dziecko roześmiało się głośno.

Mógłby im się przyglądać godzinami. Taehyung miał podejście do dzieci i było widać, że Jae go uwielbia. Jeongguk złożył zamówienie i czekając na nie, wciąż im się przyglądał, nie mogąc oderwać oczu od tej dwójki.

- To twój kolega? Uroczy jest - powiedział nagle kobiecy głos, wyrywając go z zamyślenia.

Zdezorientowany spojrzał na dziewczynę, która stała za nim w kolejce. Mogła mieć góra dwadzieścia kilka lat, była drobna, ale całkiem ładna. Z zachwytem przyglądała się, jak Taehyung bawi się z synem.

Kobieta miała rację. Ten widok był uroczy, ale jej słowa dziwnie go zirytowały, jakby nie chciał, by ktokolwiek inny myślał o Tae w taki sposób.

Nic nie odpowiadając, zapłacił i zabrał swoje zamówienie, szybko kierując się w stronę wybranego przez nich stolika. Na widok wielkiego rożka z truskawkowymi lodami, Jae pisnął głośno, po czym wciągnął swoje rączki, by złapać w nie rożek. Jeongguk przytrzymał go, podając mu lody na tyle ostrożnie, by mały ich nie upuścił, po czym zajął miejsce naprzeciwko Tae.

- Yoo, córeczka mojego brata uwielbia tu przychodzić. Za każdym razem, gdy jesteśmy w pobliżu, zmusza mnie do kupienia jej lodów - zaczął Jeon. - Ona nie jest taka wierna smakom. Za każdym razem wybiera coś innego. Ciężko za nią nadążyć - to mówiąc, zaśmiał się głośno na myśl o tej małej baletnicy.

- Ile ma lat? - spytał Tae.

- Sześć. A ile lat ma Jae?

- W tym roku będzie miał cztery. Chociaż czasem wydaje mi się, że dopiero wczoraj się urodził - to mówiąc, Tae odruchowo wyciągnął swoją dłoń i odgarnął grzywkę chłopca z jego czoła, odsłaniając jego wielkie, ciemne oczy.

Chłopczyk zajadał loda tak zaciekle, że niemal cała jego buzia ubrudzona była na różowo, ale wyglądał na zachwyconego. Trzymał rożek w swoich małych rączkach i niemal wsadzał całą buzię w różowy krem. Podobało mu się, jak Tae nie strofował małego, że się ubrudzi albo zniszczy ubranie, jak nieraz robili rodzice innych dzieci.

- Tata, wytrzyj! - powiedział nagle chłopczyk i wyciągnął swoją rączkę w jego stronę.

- Już wiesz, po kim tak się rządzi? - spytał Tae, spoglądając z uśmiechem na Jeongguka, po czym wyjął mokrą chusteczkę i zaczął wycierać dłoń chłopca, która cała ubrudzona była lodami.

- Kogoś mi to przypomina - odparł Jeon, śmiejąc się. - Jest bardzo do ciebie podobny - dodał. - I ma twój uśmiech. Masz... Masz bardzo oryginalny uśmiech - wyznał, czując, że jego policzki zapewne są czerwone z zawstydzenia.

Chciał powiedzieć, że jego uśmiech jest piękny, ale w ostatniej chwili powiedział co innego. Prawić Taehyungowi komplementy odnośnie jego talentu, to jedno, ale mówić mu, że jest atrakcyjnym mężczyzną, to coś zupełnie innego. Nie powinien był tego robić.

- Mam nadzieję, że to komplement, bo nie jestem pewien, czy mam podziękować, czy się obrazić - zażartował Tae, śmiejąc się do niego półgębkiem.

Chwycił drugą rączkę syna i ją również wytarł. Po chwili mały znowu zajadał dalej swoje lody. Jeongguk nic nie odpowiedział, zaczął jeść dalej swoją porcję, jedynie ukradkiem spoglądając na Tae.

Czuł się dziwnie onieśmielony, patrząc, jak język tatuażysty sunie po gałce truskawkowych lodów lub widząc, jak mężczyzna oblizuje swoje wargi z pozostałości jasnej substancji. Miał sucho w ustach, ale nie mógł odwrócić od niego wzroku. Jego spojrzenie natarczywie odszukiwało jego usta, uważnie śledząc ich poczynania.

Czemu nagle jedzenie lodów, wydawało mu się tak seksowne i erotyczne zarazem?

Był w niego tak zapatrzony, że całkowicie zapomniał o własnych lodach i dopiero gdy poczuł, że zimna substancja spływa po jego dłoni, zorientował się, że bezmyślnie wpatrywał się w Taehyunga, podczas gdy jego lód niemal się rozpuścił.

- Och! Kur...- zaczął, ale reflektując się, że Jae siedzi tuż obok niego, dokończył bezmyślnie - kurczaczek?

Taehyung spojrzał na niego i roześmiał się głośno. Nie wiedział, co bawiło go bardziej. To, co brunet przed chwilą powiedział, czy to, że wyglądał jak zagubione dziecko, niemal dokładnie tak samo, jak Jae przed chwilą, gdy wyciągnął do niego swoją brudną rączkę. Nie myśląc długo, wyjął chusteczkę i chwycił za dłoń bruneta, wycierając ją z jego czekoladowych lodów, dokładnie tak, jak chwilę temu zrobił to dla Jae.

- Widzę, że ty też lubisz się czasem pobrudzić, hm? - rzucił, poruszając swoimi idealnymi brwiami do góry, a Jeongguk poczuł się jeszcze bardziej zawstydzony.

- Z-zamyśliłem się - wydusił, starając się nie zwracać uwagi na to, jak silny uścisk ma dłoń tatuażysty, ani na to, jak ciepła jest w dotyku i jak cudownie ciemna w porównaniu do jego skóry.

- Tato! Tato! - zawołał nagle Jae, zwracając na siebie uwagę obu mężczyzn. - Mogę tam? - spytał chłopczyk, wskazując w stronę piaskownicy.

Taehyung spojrzał na Jeongguka, po czym wypuścił z rąk jego dłoń i wstał. Zabrał od synka resztkę wafelka i wyrzucił go do pobliskiego kosza, po czym wytarł buzię i rączki syna. Wziął go pod ramiona i postawił na ziemi.

- Tylko baw się grzecznie, dobrze? - powiedział, a chłopczyk skinął energicznie głową, po czym pobiegł w stronę piaskownicy, w której siedziała już dwójka maluchów w zbliżonym wieku.

Kim przez chwilę przyglądał się synkowi, po chwili jednak ponownie wrócił do stolika i usiadł naprzeciwko Jeongguka. Przyjrzał mu się uważnie. Podobał mu się w takim wydaniu. Jego czarna koszula rozpięta była z dwóch pierwszych guzików, rękawy podwinięte, ciemne włosy, delikatnie powiewały na wietrze, a słońce oświetlało jego skórę, czyniąc ją jeszcze bardziej idealną. Wyglądał młodziej i tak swobodnie, jakby wszystkie problemy i cały stres, z którym mierzył się każdego dnia, nagle zniknął, wraz z krawatem, który pętał jego szyję.

Przez chwilę wrócił myślami do blizny na plecach chłopaka. Brunet powiedział mu, że miał wypadek, czy to dlatego tak bardzo się kontrolował?

Był ciekawy, co się wydarzyło, ale nie miał zamiaru pytać ani naciskać. Wiedział, że chłopak musi sam podjąć decyzję, o wyznaniu mu prawdy i historii, jaka się z tym wiąże.

Jeongguk poznał jego sekret, być może i on kiedyś zasłuży na to, by poznać jego.

- Dziękuję - powiedział nagle, patrząc na chłopaka.

- Tae, już mówiłem, że naprawdę nie musisz mi dziękować - odparł brunet, przeczesując dłonią swoje ciemne włosy.

- Nie mówię tylko o tym, że ze mną pojechałeś... Wiem, że to jest dla ciebie niemałe zaskoczenie i pewnie masz w głowie tysiące pytań, a mimo to nie naciskasz.

- Nie musisz mi nic wyjaśniać, jeśli nie chcesz. Faktycznie, przyznam, że nie spodziewałem się tego... Jesteś... Jezu, jesteś taki młody... - zaczął Jeongguk, ale zamilkł, nie do końca wiedząc, jak ubrać ten chaos w słowa.

- Ja i Jiwon... poznaliśmy się w wieku pewnie dwunastu, może trzynastu lat...

- Tae, naprawdę nie musisz mi się tłumaczyć - wtrącił szybko, czując się nieco niezręcznie.

Chciał wiedzieć, ale nie chciał, by Taehyung czuł się do czegoś zmuszony. Tatuażysta jednak dotknął jego dłoni i zacisnął na niej swoje wytatuowane palce.

- Jeongguk, ja chcę, żebyś wiedział - powiedział, patrząc mu prosto w oczy, po czym zabrał swoją dłoń i zwilżył swoje wargi. - Oboje byliśmy z Daegu, nasze rodziny mieszkały blisko siebie. Mnie wychowywała jedynie matka, a ją tylko ojciec. Chociaż być może to zbyt dużo powiedziane. Po śmierci jej matki, jej ojciec strasznie się rozpił. Gdy go poznałem, był już alkoholikiem i nie bardzo interesował się tym, co się z nią dzieje. Jiwon była młodsza ode mnie o rok i chodziliśmy do tej samej szkoły. Zaprzyjaźniliśmy się, czasem przychodziła do nas na obiad. Wkrótce nasza relacja przerodziła się w coś więcej. Kiedy miałem szesnaście lat, zaczęliśmy się spotykać. Byłem w niej bardzo zakochany. Myślałem, że być może spędzę z nią resztę życia. Snuliśmy wielkie plany. Ja miałem zacząć studiować na ASP, a ona chciała robić karierę w jakiejś dużej firmie - to mówiąc, tatuażysta zaśmiał się delikatnie na to wspomnienie.

Pamiętał tak dobrze, jak Jiwon mówiła, że będzie ważną panią CEO i będzie rozstawiać wszystkich po kątach. Był pewien, że kiedyś jej marzenie się spełni. Dziewczyna była ambitna i zacięta. Nie chciała skończyć tak, jak jej ojciec. Chciała osiągnąć znacznie więcej niż to, co miało do zaoferowania jej dotychczasowe życie.

Gdy opowiadała mu o swoich planach, był przekonany, że jeśli komuś coś się uda, to właśnie jej. Czasem imponowała mu swoją zaciętością i determinacją. Chociaż wiedział też, że jeśli coś sobie postanowi, to nikt i nic nie zmieni jej zdania. Nie było siły na tym świecie, która mogłaby zmusić ją do złożenia broni.

- Byliśmy młodzi i lekkomyślni. Kiedy skończyłem szkołę i dostałem się na ASP w Seulu, postanowiliśmy się tu przeprowadzić i zamieszkać razem. Zaraz po naszym przyjeździe tutaj, okazało się, że Jiwon jest w ciąży. Kiedy mi o tym powiedziała... - tatuażysta zamilkł na chwilę, jakby przywoływał w myślach wydarzenia z tamtych lat. - Byłem przerażony. Miałem dziewiętnaście lat, ona osiemnaście, ledwo co oboje ukończyliśmy szkołę, nie mieliśmy nic, ale jednego byłem pewien... że nie pozwolę na to, by moje dziecko wychowywało się bez ojca. Jiwon też była przerażona, rozważała nawet aborcję, ale przekonałem ją, że damy radę. I naprawdę w to wierzyłam. Kiedy Jiwon była w ciąży, ja zacząłem studiować i pracować w pubie jako barman. W dzień studiowałem, w nocy pracowałem. Starałem się odłożyć jak najwięcej pieniędzy, żebyśmy mogli zapewnić dziecku wszystko, co tylko trzeba.

- Musiało wam być ciężko. Dziecko w takim młodym wieku... - powiedział Jeongguk.

- Nie będę kłamać i mówić, że było łatwo, ale kiedy Jae się urodził... - odpowiedział Taehyung. Na jego wargi wkradł się delikatny uśmiech. - Jezu, w życiu nie widziałem czegoś tak pięknego. Był taki maleńki i było widać tylko te jego wielkie, ciemne oczy. Był taki piękny i był mój... I wystarczyło, że spojrzałem na niego raz i wiedziałem, że zrobię dla niego wszystko, co w mojej mocy, by był najbardziej kochanym i najszczęśliwszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek się urodziło - to mówiąc, spojrzał na syna.

Jae siedział teraz na piasku i uklepywał swoimi rączkami coś, co miało zapewne być jakąś budowlą, a było jedynie kupką piasku. Chłopczyk jednak wyglądał, na bardzo szczęśliwego i zadowolonego ze swoich umiejętności budowniczych. Jego buzię rozświetlał piękny, nieco prostokąty uśmiech. Taehyung poczuł dziwne ciepło, patrząc na twarz syna. Kochał go tak mocno, że nie wyobrażał sobie, by kiedykolwiek mógł podjąć inną decyzję i nie byłoby go w jego życiu. Jae był najważniejszy. Był całym jego życiem.

Oczywiście skłamałby, mówiąc, że nie chciałby, żeby ktoś dzielił z nim życie. Jak każdy człowiek, pragnął znaleźć swoją drugą połówkę, chociaż po zniknięciu Jiwon, niemal stracił wiarę w to, że jego życie w końcu się ułoży i będzie mógł je dzielić z kimś więcej niż tylko syn.

- Z początku wydawało się, że wszystko jakoś się ułoży, ale kiedy Jiwon zaczęła studiować, bardzo się zmieniła. Nie wiem, być może zachłysnęła się Seulem i studenckim życiem, ale w końcu coraz częściej musiałem opuszczać zajęcia, żeby zająć się małym. W rezultacie zawalałem studia, pracę i wychowanie małego, więc w końcu podjąłem decyzję o rezygnacji z ASP. To było moje marzenie, więc ta decyzja nie była łatwa, ale nie było innego wyboru. Jiwon ciągle była na zajęciach albo imprezowała z nowymi znajomymi, a ktoś musiał zająć się Jae. Kiedy Yoongi dowiedział się, że postanowiłem zrezygnować, zaproponował mi, żebym otworzył z nim studio. Obiecał, że nauczy mnie wszystkiego. To była moja szansa na to, by móc dalej zajmować się sztuką, którą tak bardzo kocham i dzieckiem, dla którego byłem w stanie zrezygnować ze swoich marzeń. Nawet nie wiem, ile razy Jae spał w swoim wózku w salonie, kiedy ja tatuowałem klientów. Mówię ci, kiedy chciałem go uśpić, wystarczyło, bym włączył pistolet, a mały zasypiał w dwie minuty.

- A... Co się stało z Jiwon? - spytał w końcu Jeongguk nieśmiało.

- Kiedy mały miał około pół roku, nasza relacja była dosyć napięta. Przez to, że Jiwon ciągle imprezowała i wolała się spotykać ze znajomymi, niż zająć się synem, często się kłóciliśmy. Ona wytykała mi, że jestem nieudacznikiem, który nic nie osiągnął i który uwikłał się w nielegalne zajęcie, a ja miałem do niej pretensje, że nie interesuje się Jae. Kiedy wróciłem któregoś dnia z małym z pracy, Jiwon pakowała swoje rzeczy...

Chłopak zamilkł na chwilę, jakby starał się opanować emocje, ale Jeongguk usłyszał, że jego głos lekko zadrżał przy ostatnich słowach. Miał chęć chwycić go za dłoń albo zrobić coś innego, by w jakiś sposób podnieść go na duchu, ale ani drgnął.

- Powiedziała mi, że ma dość i że odchodzi. Chciała się uczyć, rozwijać i bawić... A ja i Jae... pozbawialiśmy ją tej możliwości.

- Tae... - szepnął Jeon, nim zdążył się zorientować, że wymówił jego imię na głos.

- Z początku pojawiała się raz na tydzień lub dwa. Potem sporadycznie dzwoniła, by dowiedzieć się, co z Jae, aż w końcu kontakt się urwał. Mały miał niespełna rok, gdy odezwała się do mnie ostatni raz. Nie mam pojęcia, gdzie ona jest i co robi. Nie miała tutaj żadnej rodziny. Być może wróciła do Daegu, a być może wciąż gdzieś tu jest.

- I nigdy nie pytała o Jae? Przecież to jej syn? - dopytywał Jeongguk, zaskoczony, a tatuażysta potwierdził jego przypuszczenia ruchem głowy.

Nie rozumiał, jak ktoś może porzucić własne dziecko i to w dodatku w taki sposób. Jiwon była młoda, gdy urodziła, mogła nie być gotowa na macierzyństwo, ale żeby nawet nie chcieć wiedzieć, co się dzieje z twoim dzieckiem? To było dla niego nie do pojęcia. Sam nie miał zbyt dobrej relacji z ojcem, ale mimo to, to było dla niego wręcz niewyobrażalne.

Taehyung wyjął paczkę papierosów i wsunął jednego między swoje wargi, po czym podpalił końcówkę i zaciągnął się. Przez chwilę jego postać zamgliła delikatna chmurka dymu.
Kiedy jednak Jeongguk mógł na nowo dostrzec jego twarz, zobaczył coś na kształt smutku w jego spojrzeniu. Chłopak z pewnością mocno przeżył odejście matki Jae. Dziewczyna mocno go zraniła i porzuciła własne dziecko, co dla niego było czymś niewybaczalnym.

- Na początku było cholernie ciężko. Moja matka przeprowadziła się do Seulu, by pomóc mi zajmować się synem. Do tej pory bardzo mi pomaga. Nigdy nie myślałem, że zostanę samotnym ojcem w wieku dwudziestu lat.

- Przykro mi, że tak to się potoczyło - powiedział Jeongguk. - Ale świetnie się spisałeś. Jae to uroczy chłopczyk i jest tak podobny do ciebie. Możesz być z siebie dumny.

- Dziękuję - to mówiąc, uśmiechnął się do niego delikatnie i ponownie się zaciągnął. - Nie powiedziałem ci o nim, bo...

- Starasz się go chronić - dokończył za niego Jeon.

- Zwykle, jeśli ktoś się dowie, że jestem samotnym ojcem... Sam się pewnie domyślasz. Kobiety zwykle mi współczują, czują się rozczulone widokiem faceta i dziecka, a potem chcą się mną opiekować, jakbym to ja miał cztery lata, a nie mój syn. A faceci... Cóż... Zwykle uciekają z mojego łóżka szybciej, niż do niego wskoczyli - zażartował, chociaż w jego głosie słychać było nutę rozczarowania.

Tatuażysta ponownie wsunął papierosa między swoje miękkie wargi i zaciągnął się, po czym przesunął po nich swoim językiem. Jeongguk czuł się poruszony tą historią, ale był wdzięczny, że chłopak zaufał mu na tyle, by opowiedzieć mu o tym, co się wydarzyło.

- Z drugiej strony, trudno im się dziwić. Raczej nikt się nie spodziewa, że facet taki jak ja, może mieć czteroletniego syna, a faceci w takim wieku, zwykle stronią od dzieci. Spotykając się z innym facetem, zwykle cieszą się, że nie muszą się o nie martwić.

- Naprawdę cię podziwiam. Jesteśmy w tym samym wieku, a ja nie wyobrażam sobie, jakbym miał sobie poradzić sam, mając dziecko w wieku dwudziestu lat.

- To było ogromne wyzwanie. Wciąż jest. W tym roku Jae zaczął chodzić do przedszkola, więc jest nieco łatwiej, ale gdyby nie pomoc mojej mamy i chłopaków ze studia, chyba nie dałbym rady. Chyba nawet nie zliczę ile razy Yoongi zajmował się małym, gdy ja tatuowałem. Moja mama zabiera go czasem na weekendy, żebym mógł się wyspać.

- Ale dałeś rade. Jesteś świetnym ojcem. Wystarczy tylko spojrzeć na Jae i od razu widać, jak bardzo cię kocha.

- Tato! Tato! - krzyknął nagle chłopczyk, podbiegając do nich z entuzjazmem. - Patrz!

Jae wyciągnął swoje małe rączki i rozłożył je przed Taehyungiem, pokazując, co znalazł. Na jego dłoni leżała muszelka.

- Ojej! Jaka piękna! - zawołał Tae, udając zachwyt, po czym zgasił szybko papierosa i wziął malucha na ręce, sadzając go sobie na kolanach.

- Zobacz! - krzyknął ponownie maluch, tym razem wyciągając rączkę w stronę Jeongguka.

- To najpiękniejsza muszelka, jaką kiedykolwiek widziałem - rzucił brunet, a chłopczyk uśmiechnął się zadowolony. Gguk przeniósł swoje spojrzenie na czerwonowłosego. - Tae? - zawołał nagle, zwracając na siebie jego uwagę. - Co robisz jutro? To znaczy... Co ty i Jae macie na jutro w planach?

- To jakieś podchwytliwe pytanie? - spytał tatuażysta, nieco podejrzliwie.

- Nie - odparł Jeon, śmiejąc się cicho. - Jutro zabieram swoją bratanicę, Yoo, do zoo... I tak sobie pomyślałem, że może chciałbyś zabrać Jae i wybrać się tam razem ze mną? - spytał w końcu.

Tatuażysta milczał przez chwilę, która Jeonggukowi zdawała się trwać wieki, jednak w końcu jego twarz rozjaśnił serdeczny uśmiech i nim chłopak otworzył swoje usta, brunet już znał jego odpowiedź.

***

Jeongguk skręcił w prawo, tak jak przed chwilą został poinstruowany, po czym zaparkował auto. Mieszkanie tatuażysty znajdowało się dosyć blisko studia i również w niewielkiej odległości od przedszkola Jae. Była to jednak jedna z biedniejszych dzielnic, których nie znał zbyt dobrze. Ciężko było ją porównać do tego, do czego on był przyzwyczajony, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało.

Jego penthouse umiejscowiony był w jednej z najbogatszych dzielnic Seulu, na dwudziestym piętrze ogromnego wieżowca. Budynek przed nim miał może pięć pięter i wyglądał z zewnątrz na trochę zaniedbany. Osiedle nie było strzeżone. Przed blokiem znajdował się jedynie wąski pas zieleni, również niezagospodarowany niczym poza zieloną trawą.

Mógł się domyślić, że tatuażysta mieszka w podobnej dzielnicy. Jeździł starym autem, które zapewne ciągle się psuło. Samotnie wychowywał synka, więc z pewnością nie miał wielu oszczędności. Nie przeszkadzało mu to jednak. On nigdy nie oceniał ludzi przez pryzmat grubości ich portfela.

Zgasił silnik i odpiął pasy, po czym odwrócił się za siebie, by spojrzeć na Taehyunga. Tatuażysta właśnie robił jakąś głupią minę, a mały Jae śmiał się głośno, wypełniając Mercedesa swoim melodyjnym, dziecięcym śmiechem. Patrzył na nich jak zaczarowany. Nie mógł oderwać od nich oczu. Po chwili jednak Tae zaczął wypinać małego z fotelika.

- P-poradzisz sobie? Mogę ci pomóc... - zaczął Jeongguk, czując się jak idiota.

Jasne, że Taehyung sobie poradzi.

Radzi sobie sam niemal od czterech lat. Zachowywał się jak kretyn, ale nie chciał jeszcze się z nim rozstawać. Tatuażysta spojrzał na niego i uśmiechnął się łagodnie.

- Poradzę sobie - odpowiedział, a Jeon poczuł gorzki smak rozczarowania.

Wysiadł z auta i otworzył drzwi, by chłopak mógł bez problemu wyjąć syna z auta. Tatuażysta wziął małego na ręce i odwrócił się w jego stronę. Jeongguk stał przez chwilę całkowicie nieruchomo, jakby na coś czekał, ale po chwili przeczesał dłonią swoje ciemne włosy i zaśmiał się nerwowo.

- To był bardzo miły dzień - rzucił, nie patrząc na niego. Po raz kolejny czuł się dziwnie zawstydzony.

- Przepraszam, że tak to wyszło z twoją sesją - odezwał się w końcu tatuażysta. - W poniedziałek ogarnę swój grafik i może jakoś w tygodniu będziemy mogli zacząć.

- Spokojnie. Nic się nie stało. Poza tym mamy już wzór, więc...

- Dokładnie - przytaknął Tae, po czym znowu zapanowała niezręczna cisza.

Obydwaj spojrzeli na siebie, jakby chcieli coś więcej dodać, ale żaden z nich się nie odezwał. Przyglądali się sobie przez chwilę w milczeniu. Dopiero gdy Jae zaczął się niespokojnie kręcić w ramionach ojca, Jeongguk odchrząknął głośno i zaśmiał się nerwowo, zmieszany.

- Mały chyba chce iść... - rzucił. - Nie będę was dłużej zatrzymywać. Jutrzejszy dzień jest aktualny? - spytał nieśmiało.

- Jasne, że jest - potwierdził Tae.

- To może przyjadę po was swoim autem... Może jakoś po dziesiątej? - zaproponował.

- W takim razie będziemy czekać - to mówiąc, Tae uśmiechnął się uroczo. - Słuchaj... Tak sobie myślałem... Mieliśmy dzisiaj wybrać się na drinka...

- Spokojnie. Domyśliłem się, że nasze spotkanie nie wypali.

- Nie o to mi chodziło... - przerwał mu tatuażysta. - Jeśli nie masz nic lepszego do roboty... Może chciałbyś zostać na obiad? Jae i tak pewnie niedługo padnie, a ja... Z chęcią spędzę ten wieczór z kimś, kto ma więcej niż cztery lata.

Jeongguk z ledwością powstrzymał uśmiech, słysząc te słowa i jedynie po raz kolejny przeklął się za to, że jego serce dziwnie podskoczyło, słysząc te słowa. Zachowywał się jak głupia nastolatka, która w końcu została zauważona przez chłopaka, w którym kochała się od czasów podstawówki.

- Okay - wydusił tylko, nie chcąc okazać zbytniego entuzjazmu. - Szczerze, to jestem cholernie głodny - dodał.

- O Boże! Myślałem, że to tylko ja - rzucił Tae, kładąc swoją dłoń na klatce piersiowej w wyrazie ulgi. - Jestem tak głodny, że mógłbym zjeść konia z kopytami. W takim razie chodźmy - polecił, po czym postawił synka na ziemi i złapał go za rękę.

Całą trójką przeszli ostrożnie na drugą stronę ulicy, po czym weszli do wnętrza jednego z bloków. Budynek nie był wyposażony w windę, więc wejście po schodach zajęło im trochę czasu. Jae chciał po nich wchodzić koniecznie sam, więc Tae trzymał go asekuracyjnie za rękę, gdy chłopczyk pokonywał samodzielnie kolejne stopnie.

Mieszkanie tatuażysty mieściło się na trzecim piętrze. Taehyung poprowadził Jae pod drzwi, po czym wyjął klucze i zaczął otwierać zamek. Jeongguk rozejrzał się dookoła. Klatka schodowa była schludna, na ścianach nie było bohomazów, które nie raz stanowiły część biedniejszych dzielnic, ale to nie było nic specjalnego. Białe ściany, z farbą pewnie już nie pierwszej świeżości, szare, betonowe schody.

Ciekawy był, jak wygląda mieszkanie tatuażysty, więc kiedy Taehyung w końcu otworzył drzwi, niemal wstrzymał oddech. Tatuażysta wpuścił przodem synka, po czym wskazał do Jeongguka, by poszedł w ślady czterolatka.

- To zapewne nie to, do czego jesteś przyzwyczajony... - rzucił, oblizując swoje wargi i przesunął dłonią po swoich włosach.

Jeongguk dostrzegł, że robił to za każdym razem, gdy czuł się niepewnie. Skinął głową i wszedł do środka. Rozejrzał się dookoła, ale wnętrze przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Mógł się domyślić, że ktoś taki jak Tae, nie mógłby otaczać się czymś brzydkim. Był zachwycony tym, co zobaczył.

Od progu dostrzegł salon z otwartą kuchnią. Całość urządzona była w mocno męskim, industrialnym klimacie. Ciemne meble, ściany wyłożone cegłą, czarna wygodna kanapa z zawieszonym przed nią telewizorem plazmowym, duże okna, przez które wpadało światło dnia. W części kuchennej znajdował się niewielki stolik, jedynie z czterema krzesłami. Obok kanapy położony był jasny, włochaty dywan, na którym Jae zapewne bawił się swoimi zabawkami, bo wciąż leżało na nim kilka samochodzików i jakiś zagubiony pluszak.

Jeongguk zdjął szybko swoje buty i marynarkę, po czym spojrzał na Tae. Tatuażysta kucał obok swojego synka i rozwiązywał jego buciki. Gdy chłopak to robił, mały bawił się jego czerwonymi włosami, czochrając je swoimi małymi rączkami. Taehyung zdjął buty dziecka, po czym złapał go silnie i włożył sobie pod pachę, targając jego włoski, a mały śmiał się głośno.

- Ty mały tygrysku! - zawołał tatuażysta i wbiegł z małym do salonu, żartobliwie rzucając go na kanapę. Pochylił się do niego i zaczął całować jego pucołowate policzki, a mały śmiał się cały czas i piszczał.

Jeongguk stanął w progu i przyglądał im się z uśmiechem na ustach. To był taki cudowny widok. Taehyung był świetnym ojcem. Nie musiał więcej widzieć, by wiedzieć, że mały go wręcz uwielbia. Po kilku minutach tatuażysta wstał i ruszył w stronę kuchni.

- Pewnie nie potrafię gotować tak dobrze, jak twoja narzeczona, ale chyba nie jest tak źle - zaczął czerwonowłosy, myjąc ręce.

- Lisa nie potrafi gotować... - przyznał Jeongguk.

Taehyung spojrzał na niego zaskoczony. Był przekonany, że narzeczona chłopaka jest idealna w każdym calu. To wyznanie zaskoczyło go. Czyżby Pani Idealna miała jednak jakieś wady?

- Dużo nauczyła mnie moja mama, ale wiele musiałem ogarnąć sam. Na szczęście Jae nie jest wymagający. Zrobisz mu na śniadanie naleśniki i będzie wniebowzięty.

- Googie, chodź! - zawołał nagle Jae i podbiegł do bruneta, chwytając go za rękę. - Chodź! Jae pokaże ci... Pokaże... Swoich przyjaciół - to mówiąc, maluch zaczął ciągnąć go w stronę korytarza.

- Och no tak. Zapomniałem ci powiedzieć, że jak do nas przyjdziesz, będziesz musiał poznać szereg pluszaków Jae - rzucił Tae, uśmiechając się do niego przepraszająco.

- Ależ ja uwielbiam poznawać nowe pluszaki - to mówiąc, Jeon spojrzał na Tae i puścił do niego oczko, po czym pozwolił, by chłopczyk prowadził go za sobą.

Mały skierował się korytarzem do drzwi z jego imieniem naklejonym u góry i popchnął je tak, by mogli wejść do środka. Jeongguk pomógł mu je otworzyć i pozwolił, by chłopczyk wprowadził go do środka. Pokój małego był cudowny. To było coś, co mogłoby sobie wymarzyć każde dziecko.

Ściany pokrywały malowidła nawiązujące do dżungli: zielone liście, małpki zwisające z gałęzi. W rogu pod oknem stało łóżko, usłane pluszakami. Jae od razu podbiegł do jednego z nich i wziął w rączki dużego, różowego królika.

- To jest Cooky! - powiedział maluch, wtulając się w maskotkę.

- Część, Cooky - przywitał się Jeongguk, uśmiechając się.

Kiedy Jae przedstawiał mu kolejno pozostałe swoje maskotki, brunet rozejrzał się dookoła. Rysunek na ścianie był niesamowity. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie, by był pewien, że to wszystko dzieło Taehyunga. Kiedy spojrzał na przeciwną ścianę, dostrzegł, że zawieszone są na niej różne fotografie. Większość z nich przedstawiała Jae, ale na kilku z nich był również Tae.

Odruchowo zbliżył się do nich i przyjrzał się uważnie. Na jednej z nich był Taehyung leżący na łóżku z małym Jae leżącym obok niego. Jego twarz zdobił piękny uśmiech. Ciemne włosy rozrzucone były na poduszce. Wyglądał tak pięknie.

Przeniósł wzrok na kolejną ramkę. Tym razem dostrzegł w niej kolaż czterech zdjęć. Zapewne zrobionych niedługo po tym, jak Jae się urodził. Taehyung wyglądał na nich tak młodo. Na tych fotografiach, jego włosy miały odcień blondu i jego ciała nie zdobiły praktycznie żadne tatuaże, ale wyglądał równie wspaniałe.

Na żadnym ze zdjęć nie dostrzegł matki chłopca. Był ciekawy, czy Jiwon w ogóle kiedyś zrobiła sobie z małym jakiekolwiek zdjęcie. Nie rozumiał, jak ktoś mógł w taki sposób porzucić własne dziecko. Jae był takim uroczym i pogodnym chłopcem.

Po przedstawieniu wszystkich swoich zabawek, Jae zaciągnął go w stronę swojego łóżka i usadowił się na nim, ściskając w rączkach Cookyego, po czym podał mu jedną ze swoich książeczek i kazał czytać sobie bajkę. Jeongguk usiadł na dywanie obok łóżka i czytał dziecinne wierszyki, imitując przy tym różne śmieszne głosy, a mały śmiał się co jakiś czas i próbował powtarzać po nim.

Nie wiedział nawet, ile czasu tak spędzili. Mały był tak absorbujący i wesoły, że z przyjemnością czytał mu tę książkę. Dopiero gdy usłyszał głośne chrząknięcie, uniósł głowę i dostrzegł, że w progu pokoju stoi Tae.

- Widzę, że Jae już cię zagonił do czytania - rzucił, układając swoje wargi w piękny uśmiech.

Tatuażysta oparł się o próg drzwi i skrzyżował swoje ręce na piersi, eksponując swoje piękne tatuaże. W przyciemnionym świetle jego skóra wyglądała na jeszcze bardziej karmelową.

- Zrobiłem obiad - powiedział. - Chodź Jae, idziemy jeść - polecił, a mały pobiegł szybko w jego stronę.

Jeongguk podniósł się z ziemi i odłożył książeczkę na szafkę nocną, stojącą obok łóżka, po czym również zbliżył się w stronę czerwonowłosego.

- Powiesz mi, gdzie jest łazienka? - spytał.

- Zaraz po lewej stronie. Zabiorę Jae. Jak będziesz gotowy, to przyjdź do nas - rzucił Tae, po czym ruszył za synkiem w stronę salonu.

Jeongguk odprowadził ich wzrokiem. Podobało mu się, jak swobodna atmosfera tu panowała. Nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się gdziekolwiek tak dobrze. Ciężko mu było to wytłumaczyć. Być może było to spowodowane tym, że w jego świecie wszystko musiało być idealne, sterylne, zorganizowane. Tutaj mógł usiąść na podłodze w pokoju Jae i po prostu czytać mu bajkę, nie zastanawiając się, czy jego krawat jest dobrze zawiązany, a koszula idealnie wyprasowana.

Gdy wyszedł z łazienki, ruszył ponownie korytarzem w stronę salonu, jednak gdy mijał jedne z drzwi, dostrzegł coś, co przyciągnęło jego uwagę. Drzwi były delikatnie uchylone. Odruchowo zerknął jeszcze raz do środka. Przez szparę w drzwiach nie był w stanie wiele zobaczyć, ale zauważył, że w rogu pokoju stoi sztaluga. Nie widział obrazu, był zasłonięty czarną tkaniną, ale nie mógł przejść obojętnie.

Nigdy nie należał do wścibskich osób, cenił sobie swoją prywatność i tak samo starał się uszanować prywatność innych, ale nie wiedzieć dlaczego, otworzył mocniej drzwi i wsunął się do środka. Podszedł powoli w stronę sztalugi i wyciągnął dłoń w kierunku czarnej tkaniny.

- Nie jest jeszcze skończony - odezwał się nagle głos za jego plecami.

Jeongguk niemal podskoczył, słysząc tę głęboką barwę i cofnął szybko dłoń, po czym odwrócił się za siebie.

- P-przepraszam... Nie robię takich rzeczy. N-nie wiem, czemu tu wszedłem. Nie powinienem - mówił chaotycznie, czując, że jego serce bije jak oszalałe.

- Nie przepraszaj. Nic się nie stało - powiedział Tae spokojnie.

Gguk wyraźnie się zawstydził. Taehyung mógł dostrzec, że jego policzki zrobiły się bardziej rumiane. Chłopak zwilżył nerwowo swoje wargi i przesunął dłonią po ciemnych lokach.

Tatuażysta, jakby rozkoszował się tym, że brunet jest taki zawstydzony, oparł się nonszalancko o próg swojej sypialni i zmierzył go swoim wzrokiem, sunąc powoli po jego sylwetce od stóp do głów.

- Wiesz, nie myślałem, że tak szybko uda mi się ciebie zaciągnąć do mojej sypialni... - zaczął. - A wychodzi na to, że to ty zaciągnąłeś tu mnie.

Jeongguk odruchowo rozejrzał się dookoła. Był tak zaaferowany tym obrazem, skrytym pod czarną tkaniną, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że wszedł do sypialni tatuażysty. Sypialnia też była dosyć ciemna. Ściana za łóżkiem wyłożona była cegłą, podobnie jak ta w salonie. Nad łóżkiem wisiał obraz, który również z pewnością był dziełem tatuażysty.

Przyjrzał mu się dokładnie. Malowidło było dosyć abstrakcyjną zbieraniną kształtów i kolorów. W pierwszej chwili zdawało mu się, że nie przedstawia nic konkretnego, ale im dłużej się przyglądał, tym bardziej był pewny, że te dziwne smugi i kształty tworzą obraz dwóch ciał, wijących się w ekstazie.

Odruchowo zwilżył swoje wargi, czując, że temperatura w pokoju dziwnie wzrosła. Nagle wszystko w tym pokoju wydawało mu się cholernie seksowne. Erotyczny obraz na ścianie, duże łóżko okryte czarną pościelą, lustro zdobiące niemal całą ścianę po prawej stronie i ten czerwonowłosy mężczyzna, stojący w progu i patrzący na niego swoim ciemnym, cholernie intensywnym wzrokiem.

Jeongguk stał jak sparaliżowany. Zdawało mu się, że wszystko dookoła wiruje. Gdy zobaczył, że Taehyung odepchnął swoje szczupłe ciało od progu i ruszył w jego stronę, wstrzymał oddech, jakby bojąc się, że nawet to będzie zbyt głośne. Tatuażysta zbliżył się do niego tak bardzo, że dzieliły ich jedynie centymetry. Brunet mógł poczuć ciepło, bijące od jego ciała.

Czerwonowłosy patrzył mu prosto w oczy, milcząc, a on miał wrażenie, że zaraz poczuje te cudowne, miękkie wargi na swoich. Po chwili jednak Taehyung zrobił kolejny krok, mijając go. Jego ciało niemal otarło się o to Jeongguka, ale trwało to jedynie kilka sekund. Tatuażysta wyciągnął do niego swoją dłoń.

- Chodź - powiedział cicho.

Jego głos zniżony był niemal do szeptu, przez co zdawał się jeszcze bardziej zmysłowy. Brunet wyraźnie się wahał. Stał wciąż bez ruchu, niemal nie oddychając.

- Zaufaj mi - dodał czerwonowłosy. Jeongguk zamrugał kilka razy, jednak w końcu podał mu swoją dłoń.

Tatuażysta podszedł do drzwi, które znajdowały się w głębi pokoju, po czym otworzył je i wszedł do środka pomieszczenia, prowadząc bruneta za sobą. Wewnątrz panował mrok, dopiero po chwili chłopak zapalił światło.

- O Jezu... - jęknął Jeon, odruchowo unosząc dłoń do ust. - Tae, to jest... - urwał, nie wiedząc, jak ubrać to w słowa.

Zrobił krok do przodu i zaczął rozglądać się dookoła, uważnie śledząc wzrokiem każdy centymetr tego wspaniałego pokoju. Pamiętał, jak kilka godzin wcześniej marzył o tym, by móc zerknąć na szkice w notatniku Taehyunga. Myślał wtedy, że być może nigdy nie będzie to możliwe, a tatuażysta zrobił coś takiego...

Nie mógł w to uwierzyć.

Stał właśnie w jego pracowni i wiedział, że w taki sposób, może zajrzeć w głąb jego duszy.

Pracownia nie była duża. Znajdował się tu niewielki stół kreślarski i kilka sztalug. Na ziemi leżały farby, pędzle, kredki, ołówki, dosłownie wszystko, co można by sobie tylko wymarzyć. Pod ścianą dostrzegł kilka, możne nawet kilkanaście już ukończonych obrazów. Na jednej ze sztalug, znajdował się obraz, który zapewne Taehyung niedawno narysował.

Widząc, co to jest, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Z białej kartki papieru patrzyły na niego oczy, które widział codziennie, gdy przeglądał się w lusterku. Jego twarz nakreślona była tak dokładnie, że miał wrażenie, jakby to było zdjęcie, a nie rysunek.

Jak to możliwe, że Tae zapamiętał jego rysy tak dokładnie?

Narysował nawet tę drobną bliznę, którą miał na lewym policzku i niewielki pieprzyk pod dolną wargą. Na szkicu jego włosy były jakby mokre od deszczu, lekko pofalowane, wargi delikatnie rozchylone, wyglądały, jakby błyszczały od śliny, jakby dopiero co, ktoś przestał je całować.

Dokładnie wiedział, kiedy Tae mógł widzieć go takiego.

To było tamtej nocy. Tej nocy, gdy pozwolił mu się całować tak, jakby nic innego i nikt inny się nie liczył.

- Narysowałem to po powrocie do domu w sobotę. Nie mogłem przestać o tobie myśleć, a malowanie mi pomaga... Więc... - wyjaśnił, nieco zawstydzony.

Nie planował pokazywać mu swojej pracowni, ale wcale nie czuł się niekomfortowo, przyprowadzając go tutaj. Nie wiedział dlaczego, ale chciał, by Jeongguk poznał go lepiej. Była między nimi jakaś dziwna więź, której dotąd nigdy wcześniej nie czuł.

Tak. Chłopak pociągał go, ale to, co do niego czuł, to było coś więcej niż jedynie pociąg fizyczny. Nie potrafił ubrać tego w słowa, ale wiedział, że to jest coś ważnego i nie chciał wypuścić tego ze swoich rąk.

Nie miał zbyt dużo szczęścia w życiu. O wszystko, co miał, musiał walczyć i ciężko na to zapracować. Wiedział, że Jeongguk jest czymś dobrym, mimo że nie potrafił powiedzieć, dlaczego i chciał, by był częścią jego życia.

- Chodź, bo zaraz wystygnie bibimbap - wydusił po chwili, a Gguk skinął głową i ruszył do wyjścia.

***

Kiedy Jeongguk w końcu przekroczył próg swojego mieszkania, było już dosyć późno. Taehyung zrobił przepyszny bibimbap, który zjedli razem, rozmawiając i żartując, a na koniec dnia Jae zażyczył sobie, żeby to on przeczytał mu bajkę na dobranoc.

Nie potrafił mu odmówić.

W rezultacie usiedli obaj z Taehyung obok łóżka chłopca i czytali mu jego ulubioną bajkę z podziałem na role. Musiał przyznać, że dawno nie bawił się tak dobrze. Kiedy Jae w końcu zasnął, uznał, że najwyższy czas się ulotnić.

Wolał nie zostawać z Tae sam. Ten dzień był bogaty w wiele wydarzeń i emocji, które musiał sobie ułożyć w głowie. Lubił spędzać z nim czas. Tatuażysta był naprawdę fajnym i zabawnym facetem, ale między nimi ciągle panowało to dziwne, seksualnie napięcie, z którym nie do końca potrafił sobie poradzić.

Nigdy wcześniej nie pociągał go inny mężczyzna, a Taehyung pociągał go aż za bardzo. Był przystojny i intrygujący, do tego tak cholernie zdolny i pełen pasji, ale dzisiaj pokazał mu coś zupełnie innego. Oglądając, jak chłopak zajmuje się swoim synem, czuł coś takiego, że nawet nie potrafił wyrazić tego słowami.

Całą drogę do domu myślał tylko o nim i o tym, jaki uroczy jest Jae. Maluch był cudowny. Wystarczyło spędzić z nim dziesięć minut i już było się w nim zakochanym po uszy. Miał taki sam zadziorny uśmiech jak jego ojciec i duże, niewinne oczy.

Kiedy wszedł do mieszkania, dostrzegł, że jedynie w sypialni pali się światło. Zdjął buty i od razu ruszył do pokoju w głębi mieszkania. Gdy przekroczył próg, dostrzegł Lisę siedzącą na ich łóżku w koszuli nocnej i szlafroku. Dziewczyna była już najprawdopodobniej gotowa do snu. W skupieniu malowała swoje paznokcie u stóp.

- Część, piękna - przywitał się i zbliżył do łóżka, po czym cmoknął narzeczoną w usta.

- Hej, kochanie. Co tak późno? Tak długo pracowałeś? - spytała mimochodem, wciąż skupiając swoją uwagę na tym, by równomiernie rozprowadzić lakier na płytce paznokcia.

- Taaak. Trochę się przeciągnęło - odparł szybko, nie chcąc wdawać się w szczegóły.

Znał Lisę na tyle dobrze, że wiedział, iż dziewczyna i tak nie będzie o nic dopytywać. Tak naprawdę jego spotkania biznesowe niewiele ją interesowały. Podszedł do szafy i wyjął z niej swoje dresy do spania, po czym położył je na łóżku i usiadł na jego brzegu.

- A jak ci minął wieczór? - spytał, powoli rozpinając guziki swojej czarnej koszuli.

- Och! Cudownie. Byłam u kosmetyczki, a potem poszłam sobie do SPA. Było tak wspaniale, że strasznie się zasiedziałam i przez to nie zdążyłam zrobić sobie paznokci, ale może jutro z Rose zdążymy skoczyć do salonu.

- To dobrze, że trochę odpoczęłaś - przytaknął, po czym zsunął z ramion czarną tkaninę.

Lisa skończyła malować paznokcie i uniosła głowę, by na niego spojrzeć. Wyciągnęła dłoń i przejechała delikatnie po jego lewym bicepsie. Jeongguk zamknął na chwilę oczy, czując jej dotyk. Jej dłonie były delikatne, a dotyk ledwie wyczuwalny, tak różny od dotyku Tae. I nagle przed oczami miał wspomnienie wydarzeń dzisiejszego dnia.

- Lisa... - zaczął niepewnie, czując, jak ze zdenerwowania jego puls przyśpiesza. - Lisa, czy ty uważasz, że moja blizna jest odrażająca? - spytał w końcu.

- C-co? - rzucił dziewczyna i zaśmiała się nieco nerwowo.

- Czy myślisz, że blizna na moich plecach jest okropna? - spytał ponownie.

- Blizny zawsze są brzydkie, czyż nie? - odparła Lisa, jakby była całkowicie zdezorientowania jego pytaniem.

Nigdy przedtem nie rozmawiał z nią na ten temat, chociaż wiedział, a właściwie był dotąd przekonany, że tak właśnie jest.

- Zauważyłem, że nigdy mnie tam nie dotykasz... - kontynuował.

Wciąż odwrócony był do niej plecami i nie miał odwagi, by na nią spojrzeć. Bał się, że zobaczy jej zdegustowaną minę. Czuł, że ze zdenerwowania pocą mu się dłonie. Oblizał swoje wargi.

- Nawet gdy się ze mną kochasz... Nigdy nie dotykasz moich pleców. Jeśli już to tylko lewego barku. Prawego nigdy...

- Co ty mówisz, kochanie? - powiedziała Lisa, wyraźnie zdenerwowana. - Coś ci się chyba pomyliło. Jasne, że dotykam... - dodała, chociaż Jeongguk wyłapał drżenie jej głosu i dostrzegł, że jego barwa była nieco wyższa niż zazwyczaj.

Poczuł dziwne pieczenie pod powiekami i jego dolna warga zaczęła lekko drgać, więc zagryzł ją zębami, by powstrzymać jej drżenie. Wiedział, że to, co mówił, było prawdą. Lisa nigdy nie dotykała jego pleców, a tym kłamstwem, jedynie dodatkowo potwierdziła prawdziwość jego słów.

- C-chyba masz rację - wydusił w końcu, starając się opanować targające nim emocje. - Pewnie mi się coś pomieszało - dodał, po czym chwycił swoje dresy i wstał z łóżka. - Pójdę wziąć prysznic. Jestem już zmęczony - rzucił, po czym jak najszybciej wyszedł z pokoju, nawet się nie odwracając.

Miał wrażenie, że jeśli to zrobi, rozpadnie się na tysiąc kawałków i być może nigdy więcej się nie pozbiera.

***

Ayashee:

Kolejny rozdział za nami.

I co myślicie o historii Tae i Jiwon?
Jak Wam się podoba nasz mały Tygrysek?

Jeongguk zaczyna powoli zauważać różnicę między Tae a Lisą, czy powinien zdecydować się na jakiś krok?

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top