35. SHAMELESS

Przez krótką chwilę Jeongguk słyszał jedynie głośne bicie własnego serca i swój niespokojny, przyśpieszony oddech. Czuł się sparaliżowany. Nie był w stanie się poruszyć. Zdawało mu się, że świat dookoła wiruje. Dopiero po jakimś czasie poczuł, że w końcu odzyskuje władzę nad własnym ciałem. Zatrzymał całkowicie huśtawkę i pochylił się do przodu, by złożyć na główce Jae delikatny pocałunek, po czym wsunął palce w jego ciemne, rozwiane przez wiatr włosy.

— Pójdziesz teraz na trochę do tatusia, dobrze? — spytał łagodnie, nie chcąc wystraszyć chłopca swoim zdenerwowaniem.

Uniósł głowę i spojrzał na Tae, ale ten już na niego patrzył. Tatuażysta wstał ze swojej huśtawki i bez słowa wziął synka na ręce. Gdy to robił, jego dłoń szybko odnalazła tę Jeongguka, ściskając ją delikatnie, by dać mu znać, że cokolwiek się nie stanie, jest przy nim. Brunet podniósł się ostrożnie, jakby nie był pewny, czy nogi nie odmówią mu posłuszeństwa. Czuł, że całe jego ciało dosłownie drży. Rozchylił wargi, by coś powiedzieć, gdy nagle poczuł, że coś na niego wpadło. Spojrzał w dół i dostrzegł uśmiechniętą buzię z ciemnymi, rozpromienionymi oczami.

— Wujek Gguk! — krzyknęła Yoo, wtulając się w jego nogi. Jeongguk ukucnął, zniżając się do jej wzrostu i wymusił uśmiech. — Cześć, księżniczko! — przywitał się, po czym ponownie zmusił swoje ciało, by podciągnąć się do góry. Zwilżył swoje teraz spierzchnięte wargi, niemal walcząc z uczuciem nudności. — Cześć, Yerim — wydusił lekko drżącym głosem.

— Cześć, Gguk — przywitała się kobieta, uśmiechając się do niego serdecznie. Jej uśmiech był cudownie znajomy, pokrzepiający wręcz. — Nie przedstawisz mnie swojemu przyjacielowi? — spytała, przenosząc wzrok na Taehyunga. Słysząc jej słowa, tatuażysta wyciągnął szybko dłoń w jej stronę. Jeongguk rozchylił wargi, nie będąc pewnym, czy będzie w stanie wydusić jakiekolwiek słowa. Szczęśliwie jednak te powoli stoczyły się z jego ust.

— Yerim, to jest Taehyung — powiedział lakonicznie. — Tae, to jest Yerim, żona mojego brata — wyjaśnił.

Yerim uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym pozwoliła, by wytatuowane palce mężczyzny zacisnęły się wokół jej wypielęgnowanej dłoni.

— Och! Miło mi w końcu poznać cię osobiście. Moja córka jest w tobie szaleńczo zakochana — rzuciła, po czym roześmiała się beztrosko, jakby przed chwilą nie zauważyła dwóch całujących się mężczyzn.

Taehyung roześmiał się, przeczesując palcami ognistoczerwone włosy. On również był nieco spięty, ale mimo to wyglądał zjawiskowo. Karmelowa skóra niemal lśniła w promieniach popołudniowego słońca, a czarne tatuaże wiły się wokół silnych, wyeksponowanych przedramion, które wciąż obejmowały sylwetkę synka.

— Yoo to naprawdę cudowna dziewczynka — potwierdził.

— A ten mały przystojniak? Kto to taki? — spytała Yerim, wyciągając dłoń w kierunku Jae. — Cześć, jestem Yeri — przedstawiła się.

— Ja jestem Jae — odpowiedział maluch, podając jej swoją rączkę.

— To twój synek? Uroczy maluch. Ile ma lat?

— Cztery.

— Jest naprawdę słodki. Ja właśnie odebrałam Yoo z baletu i miałyśmy iść na lody. Yoo twierdziła, że wujek Gguk ją tu zabiera i koniecznie musimy przyjść właśnie tutaj. Podobno nigdzie indziej nie ma tak dobrych lodów, jak tutaj — wyjaśniła, śmiejąc się delikatnie. — Oczywiście po drodze koniecznie musiała zaliczyć plac zabaw.

— Tak właściwie to my też mieliśmy iść na lody... — zaczął Taehyung nieco niepewnie. — Może w takim razie ja zabiorę Jae i Yoo na lody, a wy będziecie mogli spokojnie porozmawiać? — zaproponował, przenosząc spojrzenie swoich onyksowych tęczówek na młodego CEO, niemo pytając, czy ma zostać. — Gguk? — spytał, gdy chłopak nie zareagował. Jego całe ciało było napięte, obawiał się, że Jeongguk może mieć kolejny atak. — Wolisz, żebym został?

— N-nie. Nie trzeba. Obiecałem Jae, że dostanie lody — zaprotestował. — Dam sobie radę — to mówiąc, ścisnął jego dłoń, po czym pogładził Jae po policzku. — Idźcie. Niedługo do was dołączę — dodał, uśmiechając się blado. Tatuażysta przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, jakby chciał się upewnić, że może go zostawić samego, po czym zrobił krok w stronę Yoo i wyciągnął w jej stronę swoją wytatuowaną dłoń.

— Idziemy na lody, księżniczko? — spytał. Dziewczynka szybko puściła nogi Jeongguka i bez najmniejszego wahania ujęła jego dłoń.

— Chcę jagodowe! — zawołała.

— Dostaniesz największą kulkę, jaką tylko uda nam się znaleźć — odpowiedział Taehyung, po czym skinął w stronę Yerim i ruszył przed siebie, wciąż trzymając Jae na ramieniu, a prowadząc Yoo za rączkę. Mała podskakiwała wesoło.

Yerim odprowadziła ich wzrokiem, dopóki nie zajęli kolejki przy niewielkiej lodziarni. Tatuażysta cały czas trzymał rączkę Yoo i rozmawiał z nią. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Było w tym obrazku coś niesamowicie urzekającego. Wysoki, wytatuowany mężczyzna o wyrazistym rockowym stylu, trzymający w ramionach czteroletniego synka i opiekujący się sześcioletnią dziewczynką z taką czułością i troską, jakiej nieraz nie widziała nawet u matek, obserwowanych w parkach i na placach zabaw.

Dopiero po chwili zmusiła się, by odwrócić od nich wzrok, przenosząc spojrzenie na stojącego obok biznesmena. Jeongguk wciąż miał na sobie eleganckie spodnie i białą koszulę, co wskazywało na to, że zapewne niedawno wyszedł z biura. Jedyne co było dla niego bardzo nietypowe, to fakt, że jego szyi nie krępował krawat, a koszula rozpięta była z kilku górnych guzików, ukazując jego smukłą szyję i linię obojczyków, jej białe rękawy były podwinięte do wysokości łokci, ukazując silne przedramiona.

Yerim miała iść z Yoo na lody, ale kiedy mijały plac zabaw, mała koniecznie chciała iść się chwilę pobawić. Kobieta ruszyła więc z córką w stronę jednej z karuzel, gdy nagle usłyszała czyjś znajomy głos. Nie spodziewała się tutaj spotkać nikogo znajomego, więc z zaciekawieniem zaczęła się rozglądać dookoła i wtedy jej wzrok uchwycił ognistoczerwone włosy. Zrobiła więc kilka kroków w stronę mężczyzny i tyle wystarczyło, by mogła go dobrze dostrzec.

To był ten sam chłopak, którego widziała w szpitalu, gdzie zabrano Jeongguka. Nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Ten charakterystyczny styl złożony z czarnych ubrań, czerwonych włosów i tatuaży rozpoznałaby wszędzie. Nieznajomy śmiał się i z kimś rozmawiał, bujając się na huśtawce. Nim przeniosła wzrok na towarzyszącego mu mężczyznę, dobrze wiedziała, kogo zobaczy. Nie wiedziała, czemu nagle naszła ją taka myśl i nie potrafiła tego wytłumaczyć.

Po prostu wiedziała.

Jeongguk siedział na huśtawce obok, również się bujając. Na jego kolanach siedział mały chłopczyk. Jego karmelowa skóra przypominała tę czerwonowłosego mężczyzny, a usta zdobił ten sam, nieco prostokątny uśmiech. Mały śmiał się głośno, podobnie jak Jeongguk.

Yerim przyglądała mu się zafascynowana. Poznała go niedługo po tym, jak ona i Seokjin zaczęli się umawiać, a nigdy wcześniej nie słyszała, by Jeongguk tak się śmiał. Mimo eleganckich ubrań nie wyglądał teraz jak twardy biznesmen. Po raz pierwszy wyglądał tak beztrosko, szczęśliwie.

Brunetka przeniosła swoje spojrzenie na wytatuowanego mężczyznę. Czerwonowłosy obserwował Jeongguka, niemal nie mrugając, jakby obawiał się, że jeśli przysłoni swoje oczy, chociażby na tak krótki czas, straci coś niezwykle istotnego, jakby ta chwila była dla niego tak cenna jak nic innego, jakby patrzył na cały swój świat, zmaterializowany w dwóch najważniejszych osobach.

Nim Yerim się zorientowała, jej nogi zaczęły ją wieść w stronę dwójki mężczyzn. Była już niemal obok nich, gdy nagle Jeongguk złapał za łańcuch, na którym wisiała huśtawka czerwonowłosego, spowalniając jej ruch. Yerim mogła dostrzec, że jego usta poruszają się, ale nie była w stanie wychwycić jego słów. Zrobiła jeszcze kilka kroków do przodu i już miała go zawołać, gdy Jeongguk nagle pochylił się do przodu i zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewała — pocałował go.

W jego pocałunku nie było wahania, nieśmiałości, która zwykle towarzyszy pierwszym czułościom. Jeongguk całował go śmiało, czule, jakby robił to już milion razy, jakby nikt i nic innego nie liczyło się oprócz tego mężczyzny.

— Może usiądziemy na ławce? — zaproponowała, wskazując na drewnianą ławkę znajdującą się kilka kroków od nich.

Jeongguk skinął, po czym ruszył w jej stronę, by po chwili zająć miejsce po prawej stronie. Było mu niedobrze, nie wiedział, co powinien zrobić. W głowie mu się kręciło i wciąż słyszał w uszach szum własnej krwi. Yerim usiadła obok niego i przez chwilę panowała między nimi niezręczna cisza, wypełniona dziwnym napięciem albo jedynie Jeongguk czuł się tak spięty, że nie był w stanie rejestrować bodźców w prawidłowy sposób. Miał wrażenie, że jego ciało drży. Wpatrywał się wciąż w szerokie ramiona Tae, oddalonego teraz o kilka metrów i jedyne, czego pragnął, to znaleźć się w nich i zniknąć.

Proszę, nie mów mu — wydusił w końcu błagalnym głosem, wciąż nie mając odwagi spojrzeć na Yerim. Słysząc jego słowa, brunetka przeniosła na niego swój wzrok. Milczała jednak, jedynie przyglądając mu się uważnie. Jeongguk zwilżył swoje wargi i w końcu odważył się unieść swój wzrok i spojrzeć na nią. — Seokjinowi — wyjaśnił. — Proszę... Wiem, że jesteście jedną z tych par, które są niemal idealne. Jesteście czymś więcej niż małżeństwem. Jesteście przyjaciółmi i partnerami. Rozmawiacie o wszystkim i nie macie przed sobą sekretów... Ale błagam. Nie mów mu o tym, co widziałaś... Nie powinienem cię o to prosić, ale...

Yerim szybko wyciągnęła swoją dłoń i nakryła nią tę Jeongguka, powstrzymując go przed dalszym monologiem. Chłopak przeniósł na nią swoje wystraszone spojrzenie. Jego oddech był płytki, nerwowy, delikatnie świszczał, wymykając się z jego drżących warg.

— Gguk — powiedziała łagodnie brunetka. Jej głos był cichy, ale jednocześnie stanowczy. Palce zacisnęły się na dłoni Jeongguka. — A co takiego widziałam? — spytała, nie oczekując odpowiedzi. — Nie mam zamiaru nikomu mówić o tym spotkaniu, ale jeśli ktoś mnie zapyta... To powiem, że spotkałam młodszego brata mojego męża, ukochanego wujka mojej córki, który spędzał czas w parku ze swoim znajomym, który tak się składa, że też ma dziecko. Nie wydarzyło się tutaj nic nadzwyczajnego. To było zwykłe spotkanie.

Słysząc jej słowa, Jeongguk odetchnął głęboko, jakby dopiero teraz był w stanie wprowadzić do płuc niezbędną dawkę tlenu. Przez chwilę wciąż milczał, wpatrując się w sylwetkę czerwonowłosego mężczyzny, który teraz kucał przed Jae. Taehyung, jakby czując jego wzrok na sobie, uniósł głowę i na chwilę ich oczy się skrzyżowały. Spojrzenie mężczyzny było dziwnie kojące, jakby ktoś przyłożył zimny okład do krwawiącej rany. Taehyung patrzył na niego tak, jakby chciał mu powiedzieć, że cokolwiek się teraz nie wydarzy, on będzie przy nim. Serce Jeongguka mimowolnie zaczęło bić dwa razy mocniej.

— Dziękuję — szepnął.

Czuł ogromną ulgę. Nie potrafił nawet porównać tego do żadnego innego uczucia. Przez chwilę naprawdę myślał, że to, co zyskał przez te ostatnie miesiące, rozpadło się w pył w kilka sekund. Obawiał się, że chwila nieuwagi, może go wiele kosztować.

Obserwowałam was przez pewien czas — przyznała nagle Yerim. Jeongguk przeniósł na nią swoje spojrzenie. — Znam cię niemal tak długo jak twojego brata, a nigdy wcześniej nie widziałam, żebyś był tak szczęśliwy.

— Poznaliśmy się przypadkiem — zaczął ostrożnie Gguk.

Nikomu dotąd nie opowiadał tej historii, ale chciał, by Yeri wiedziała. Zawsze byli blisko. Yerim była naprawdę cudowną kobietą. Była dla niego niemal jak starsza siostra, której nigdy nie miał. Ona jedna z jego rodziny zawsze uważała, że Lisa nie jest dziewczyną dla niego. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale czuł, że może jej zaufać.

— Tak właściwie, to po tej całej wtopie z oświadczynami, Park postanowił, że zrobi dla mnie coś, czego zawsze chciałem, a dotąd nie miałem odwagi, by to zrobić i w efekcie zaciągnął mnie do salonu tatuażu, żebym mógł zrobić tatuaż, który chciałem mieć od wielu lat. Miał mnie tatuować jego chłopak, Yoongi. Ten blondyn, którego poznałaś na pożegnalnej imprezie Lisy. Na miejscu okazało się, że nie da rady, ale jego przyjaciel miał akurat wolny termin, bo ktoś mu się wypisał. Tym przyjacielem okazał się być Taehyung. To miał być tylko mój tatuażysta, ale... Sam nie wiem, jak to się stało, ale zbliżyliśmy się do siebie. Chyba mu się spodobałem, bo zaprosił mnie na randkę. Wiedziałem, że powinienem mu odmówić, powiedzieć, że mam kogoś, ale... Zgodziłem się. Nawet nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Fascynował mnie. Jest niesamowitym artystą, inspiruje mnie, ale nie tylko... On mnie pociąga. Nigdy wcześniej nic takiego nie czułem. Tamtej nocy gdy wyszliśmy razem... On mnie pocałował — wyznał.

Czuł się dziwnie dobrze, mogąc w końcu opowiedzieć komuś tę historię. Tyle czasu tłamsił te emocje, obawiając się wyznać komukolwiek prawdę. Teraz gdy ktoś poznał jego sekret, nie było sensu, by go okłamywać. Tym bardziej że Yerim udowodniła mu już wiele razy, że może jej zaufać. Opowiadając te wydarzenia, nie patrzył na nią jednak. Wciąż brakowało mu odwagi, by to zrobić.

— To zabrzmi zapewne cholernie głupio i tandetnie, ale gdy to zrobił... Mógłbym przysiąc, że świat na chwilę zwolnił, jak to się dzieje na filmach. Po tym wydarzeniu byłem przerażony. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, co powiedzieć, jak się zachować. Starałem się sobie wmówić, że to nic nie znaczyło, że wypiłem zbyt dużo alkoholu i to dlatego moje serce biło tak szybko, gdy mnie całował, że to nie świat zwolnił, tylko moje zmysły postanowiły mnie zwieść, bo alkohol przyćmił moją zdolność do prawidłowego odbierania bodźców. Wmawiałem sobie, że to się nigdy więcej nie powtórzy i że nie chcę, by to kiedykolwiek się powtórzyło... Ale tak naprawdę nie mogłem myśleć o niczym innym. To było trochę tak, jakby wkradł się pod moją skórę, wpisując się w nią jak tusz, którego nic nie może zetrzeć. Kiedy pocałowaliśmy się po raz drugi... Świat znowu zwolnił, jakby chciał dać nam czas, by się w sobie zatracić... Bym ja mógł się w nim zatracić... I świat zwalnia za każdym cholernym razem... — Jeongguk zamilkł na chwilę i ponownie przeniósł wzrok na Taehyunga.

Tatuażysta kucał teraz na ziemi, zawiązując Yoo rozwiązane sznurowadło. Jego czerwone włosy przewiązane bandaną powiewały lekko na wietrze, opadając miękko na czoło i ciemne, niemal czarne tęczówki. Dokładnie pamiętał, jakie wrażenie zrobił na nim Taehyung, kiedy zobaczył go pierwszy raz. Był tak zjawiskowy, że Jeongguk przez chwilę nie mógł złapać tchu. Nikt nigdy wcześniej nie zrobił na nim tak ogromnego wrażenia.

Przywołał w myślach swoje pierwsze spotkanie z Lisą. Dziewczyna siedziała na recepcji, w firmie ojca, a on pomyślał, że to urocze, że jest taka skromna, wstydliwa wręcz. Lisa była piękna, nikt nie mógł temu zaprzeczyć, ale gdy zobaczył ją po raz pierwszy, świat się nie zatrzymał. Po prostu zobaczył atrakcyjną, młodą kobietę, która uśmiechała się do niego nieśmiało, patrząc zalotnie. Gdy zobaczył Taehyunga... Świat na kilka sekund zamarł, jakby sam nie mógł wyjść z podziwu, że ktokolwiek potrafił stworzyć kogoś tak pięknego.

— Nikomu o tym nie mówiłem, ale między mną a Lisą już od dawna nie jest dobrze. Wiem, że to słaba wymówka i nie staram się wybielać w twoich oczach, czy szukać usprawiedliwienia na swoje czyny. Zdrada jest zła. Mam tego pełną świadomość. Chociaż moja sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka... Nigdy wcześniej nawet nie pomyślałbym o tym, że mógłby mi się spodobać inny mężczyzna, chociaż im dłużej o tym myślę, tym częściej mi się wydaje, że to, co zdawało mi się, że łączy mnie i Lisę... To wszystko było jedynie w mojej głowie. Chciałem się wpasować. Wiesz, jak mój ojciec uwielbia Lisę. To wydawało się rozsądnym rozwiązaniem. Podobnie było z zaręczynami. Wiedziałem, że wszyscy tego oczekują i chyba łudziłem się, że skoro nasz związek się sypie, to gdy jej się oświadczę, być może to nas na nowo zbliży, umocni... Świat sobie ze mnie zakpił, bo dwa dni później poznałem Tae. Gdybym poznał go wcześniej, pewnie już dawno nie byłbym z Lisą. On każdego dnia na nowo udowadnia mi, czemu nigdy mi nie wychodziło z Lisą. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, ile tak naprawdę tracę. Nie wiedziałem, że ktoś może sprawić, że będę się tak czuć. Dzięki niemu znowu maluję, rozwijam się jako człowiek i jako artysta. Dzięki niemu dowiaduję się, co to znaczy mieć wsparcie kogoś bliskiego, co to znaczy czuć się spełnionym, szczęśliwym. Dzięki niemu moje ataki ustają, a ja po raz pierwszy od czasów tego tragicznego wypadku czuję, że w końcu mogę oddychać. Dzięki niemu wiem, co to znaczy troszczyć się o kogoś, ale też móc polegać na kimś innym, a nie tylko na sobie.

— C-czy on wie o Lisie? — spytała nagle Yerim, wyraźnie zmartwiona.

— Tak. Praktycznie od samego początku. Wiem, że to, co teraz robię, nie jest do końca właściwe. Powinienem był rozstać się z Lisą, zanim zacząłem się z nim spotykać. Jakkolwiek nie wyglądała nasza relacja, nikt nie zasługuje na to, by go zdradzać, czy oszukiwać i chcę, żebyś wiedziała, że gdy tylko Lisa wróci z Japonii, mam zamiar z nią porozmawiać. Nie ma sensu ciągnąć czegoś, co już dawno się skończyło.

— Masz zamiar zerwać zaręczyny?

— Tak. Nie wiem, jak przyjmie to moja rodzina... Seokjin, mój ojciec... Ale nie mogę dalej wszystkich oszukiwać... A przede wszystkim oszukiwać siebie samego.

— Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji i mogę jedynie się domyślać, jak musi ci być ciężko. Tym bardziej, gdy żyje się w społeczeństwie takim, jak to, ale chcę, żebyś wiedział, że ja zawsze będę po twojej stronie. Jesteś dla mnie jak młodszy brat i kocham cię, niezależnie od tego, czy zwiążesz się z kobietą, czy z mężczyzną — to mówiąc, Yerim wzięła jego dłoń w swoją i splotła ich palce razem. Chłopak przez chwilę wpatrywał się w ich dłonie, po czym przesunął wzrok wyżej, odszukując jej łagodne spojrzenie. — Chcę, żebyś był szczęśliwy — dodała brunetka, uśmiechając się do niego łagodnie. Po chwili wyciągnęła drugą dłoń i pogładziła jego policzek. — Wydajesz się być z nim naprawdę szczęśliwy.

— Bo tak się czuję — przyznał chłopak.

— W takim razie jedyne, co mogę ci doradzić... Nie zwlekaj zbyt długo.

Słysząc te słowa, Jeongguk przeniósł na nią swój wzrok i przyjrzał się uważnie jej twarzy, jakby chciał z niej wyczytać, co kobieta ma na myśli.

— Takie relacje są bardzo ciężkie. Jeśli naprawdę ci na nim zależy i jeśli jesteś z nim szczęśliwy, nie każ mu długo czekać. Wiem, że odwrócenie swojego życia o sto osiemdziesiąt stopni z pewnością nie jest łatwe. To wymaga odwagi, ale im dłużej zwlekasz... Tym bardziej ryzykujesz, że wszystko stracisz. Że jego stracisz...

Jeongguk nic nie odpowiedział. Wiedział, że Yerim ma rację. Taehyung był bardzo cierpliwy i wyrozumiały. Wspierał go, ale nie mógł od niego wymagać tego, że będzie czekać, dopóki on nie będzie w stu procentach gotowy. Być może nigdy nie będzie. Nie wiedział nawet, czy można się na coś takiego przygotować.

— Wygląda na to, że Taehyung to naprawdę fajny facet...

— Bo tak jest. On jest cudowny. Jest świetnym facetem i wspaniałym ojcem.

— Nie zapominaj o tym, że to naprawdę niezły przystojniak — to mówiąc, Yerim uśmiechnęła się do niego szeroko.

Jeongguk roześmiał się na jej słowa, po czym niemal odruchowo przeniósł spojrzenie na tatuażystę, który wciąż znajdował się kilka metrów od nich.

— To prawda — przytaknął bez chwili zawahania.

Przesunął uważnie swoim wzrokiem od stóp do głów Kima, mierząc jego sylwetkę. Taehyung był wysoki i szczupły, ale proporcje jego ciała były wręcz obłędne. Jego ciało smukłe, ale jędrne, z delikatnie zdefiniowanymi mięśniami. Uwielbiał jego szerokie barki, wąską talię, tyłek, którego mogłaby mu pozazdrościć niejedna dziewczyna i który wręcz uwielbiał chwytać w dłonie oraz długie nogi. Nigdy w życiu nie widział nikogo, kogo skóra przybierałaby piękniejszy kolor. A w dodatku jego silne przedramiona zdobił czarny tusz, wijąc się po jego ciele jak wąż z Edenu, kusząc i hipnotyzując tak mocno, że już nie potrafił się mu oprzeć. I mimo że wiedział, że to może doprowadzić do jego zagłady, pragnął się w nim zatracić.

— Tak. Taehyung jest niesamowicie przystojny — zgodził się, wciąż nie potrafiąc oderwać od niego wzroku.

Tatuażysta spojrzał w ich stronę, jakby wyczuł na sobie jego wzrok, po czym wziął Jae na ręce, chwycił Yoo za rączkę i powoli ruszył w ich stronę. Jeongguk wciąż na niego patrzył, podziwiając to, jak jego włosy powiewają delikatnie na wietrze, a skóra niemal mieni się w popołudniowym słońcu. Podobało mu się, jak mężczyzna się poruszał — zwinnie i męsko, lekko kołysząc biodrami.

— Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale Yoo jest głodna, więc... — zaczął nieco niepewnym głosem, zbliżając się do nich z uroczym, przepraszającym uśmiechem na ustach. Postawił Jae na ziemię i przesunął dłonią po ognistoczerwonych włosach, odgarniając je do tyłu.

— Nic nie szkodzi. My będziemy się zbierać — to mówiąc, Yerim odwzajemniła jego uśmiech, po czym ukucnęła przed córką. — Wracamy do domu? — spytała, a mała skinęła. Yeri pogładziła dłonią włosy dziewczynki, po czym wyprostowała się. — To pożegnaj się z wujkiem i z Tae — poleciła Yoo, a mała od razu podbiegła do Jeongguka, ściskając go mocno. Po chwili odwróciła się na pięcie i rzuciła się w ramiona Taehyunga, który roześmiał się głośno.

— Pa, Tae. Będę za tobą tęsknić — wyznała.

— Ja za tobą też, księżniczko — odpowiedział tatuażysta, po czym postawił dziewczynkę na ziemię i spojrzał na jej matkę.

Yerim była jeszcze piękniejsza, niż to zapamiętał z tego krótkiego spotkania w szpitalu. Yoo była do niej niesamowicie podobna. Miały takie same oczy i te same usta. Kobieta uśmiechnęła się do niego łagodnie, po czym wyciągnęła dłoń w jego stronę.

— Miło było cię w końcu poznać, Tae.

Taehyung uścisnął delikatnie jej dłoń i skinął głową na znak szacunku.

— Ciebie również — przytaknął.

Yerim chwyciła córkę za rękę, po czym pogładziła Gguka po policzku. W jej geście było coś niesamowicie czułego, jakby jej instynkt macierzyński podpowiadał jej, że właśnie tego teraz potrzebuje Jeongguk. W jej spojrzeniu widać było troskę. Dobrze wiedziała, że jakiejkolwiek drogi chłopak by nie wybrał, będzie ona ciężka i wyboista. Niemal czuła nadciągającą burzę, ale wszyscy tu zebrani dobrze wiedzieli, że czasem musi przejść silna burza, by niebo w końcu się rozpogodziło. Pozostawało jedynie wierzyć, że będą w stanie stawić czoła temu żywiołowi, zanim ten ich pochłonie i zniszczy.

— Pamiętaj, co ci powiedziałam — szepnęła, uśmiechając się blado.

Nie czekając jednak na odpowiedź, ruszyła przed siebie, prowadząc Yoo za rękę. Obydwaj mężczyźni odprowadzili ją wzrokiem, dopóki jej drobna sylwetka nie zniknęła im z oczu. Jeongguk jeszcze przez dłuższą chwilę nie potrafił się poruszyć, wciąż wpatrując się w wąską ścieżkę, którą oddaliła się Yerim.

Taehyung przeniósł na niego wzrok i przez kilka krótkich chwil wpatrywał się w jego profil. Delikatnie zadarty nos o zaokrąglonym czubku i miękkie wargi, których smak chciał już czuć zawsze. Chłopak był mocno zamyślony, jakby wciąż intensywnie zastanawiał się nad tym, co powiedziała mu bratowa, ale nie wyglądał na spiętego. Nie myśląc długo, zrobił krok do przodu i wyciągnął swoją dłoń na tyle, by jego smukłe palce pianisty musnęły dłoń bruneta. Jeongguk niemal odruchowo splótł ich ręce. Ich dłonie pasowały do siebie idealnie.

— Jak się czujesz, Gguk? — spytał w końcu, przerywając tę długą ciszę.

Dopiero gdy te słowa stoczyły się z jego warg, brunet przeniósł na niego swój wzrok, po czym uśmiechnął się delikatnie. Zrobił krok do przodu, niemal do niego przywierając i chwycił dłońmi jego twarz, by po chwili pochylić się delikatnie i złączyć ich wargi w czułym pocałunku.

Chyba właśnie znalazłem kogoś z mojej rodziny, kto będzie po naszej stronie.

***

Taehyung wziął do ręki granatową piżamkę w brązowe misie i zaczął pomagać synkowi założyć ją na siebie, wsuwając spodenki na jego nogi. Skóra Jae wciąż pachniała truskawkowym żelem, który ostatnio podkradał, by zademonstrować Jeonggukowi, że można go jeść. Na to wspomnienie jego wargi wygięły się w mimowolnym uśmiechu. Założył bluzeczkę przez głowę i pomógł maluchowi wsunąć rączki do rękawów, po czym chwycił za ręcznik i zaczął wycierać w niego wciąż nieco wilgotne włosy chłopca.

— Wytrzemy twoje włoski, a potem umyjemy ząbki i idziemy spać, hm? — powiedział łagodnie.

Mały spojrzał na niego, robiąc maślane oczy, jakby chciał go o coś poprosić.

— Ale Googie obiecał, że dzisiaj to on mnie utuli... — powiedział chłopczyk z wyraźnym smutkiem w głosie.

Spojrzenie Taehyunga od razu złagodniało. Faktycznie, nie mogli dzisiaj razem dokończyć śniadania wraz z Jeonggukiem, bo młody biznesmen musiał jechać wcześniej do biura. Wypił jedynie poranną kawę i złapał croissanta, którego Taehyung wcisnął mu do ręki przed wyjściem. Jaesung był smutny, że nie pojadą razem do przedszkola, tak jak to robili niemal codziennie przez ostatnie dwa tygodnie, więc Jeongguk obiecał mu, że dzisiaj to on utuli go do snu. Zbliżała się już jednak godzina snu Jae, a Jeon wciąż nie wrócił z biura. Zapewne spotkanie, które miał mieć dzisiaj wieczorem, znacznie się wydłużyło.

Taehyung zdawał sobie sprawę z tego, że niełatwo jest prowadzić tak wielką firmę, a na młodym biznesmenie spoczywała ogromna odpowiedzialność. Szczególnie teraz, gdy zbliżał się termin przejęcia przez niego władzy. Wiedział również, że Jeongguk nie może po prostu wstać w środku spotkania i powiedzieć, że musi wyjść, bo obiecał czteroletniemu chłopcu, że dzisiaj to on położy go spać. Jaesung jednak nie rozumiał, dlaczego go tu nie ma.

— Och, kochanie... — zaczął delikatnie, po czym odłożywszy ręcznik na wannę, klęknął przed synkiem. — Wiem, że chciałeś, żeby to Gguk cię utulił i on również bardzo chciałby tu teraz być, ale musiał zostać dłużej w pracy. Jestem pewny, że jemu też jest teraz równie smutno. Dzisiaj utuli cię tatuś, dobrze? — spytał, przeczesując palcami ciemne włosy syna. — Obiecuję, że zostanę z tobą, dopóki nie zaśniesz, hm?

Mały skinął główką, po czym wyciągnął swoje rączki i objął szyję ojca, wtulając się w jego ciało. Taehyung objął jego drobną sylwetkę silnymi ramionami, po czym biorąc go na ręce, podniósł się z ziemi. Zbliżył się z nim do umywalki i wyciągnął dłoń po szczotkę do zębów zakończoną małą pandą, którą Jae wybrał podczas zakupów kilka tygodni temu. Nałożył pastę, po czym podał szczoteczkę synkowi.

— Umyj ząbki, a potem pójdziemy do łóżka, hm? Na pewno jesteś już śpiący — to mówiąc, ponownie przesunął palcami po włosach chłopca, odgarniając ciemne kosmyki z twarzy.

Jaesung był wciąż wyraźnie smutny z powodu tego, że to nie Jeongguk położy go spać, ale nie mógł nic na to poradzić. On również żałował, że nie ma go tu z nimi. Uwielbiał te chwile, które spędzali we trójkę, jakby tworzyli rodzinę i za każdym razem czuł dziwne ciepło w sercu, gdy patrzył, jak cudownie Jeongguk zajmuje się jego synem. Nie myślał, że będzie w stanie stworzyć dla niego pełną rodzinę, ale teraz czuł, że to jest naprawdę możliwe.

Gdy chłopczyk umył ząbki, Taehyung odłożył jego szczoteczkę, po czym zaniósł Jae do jego pokoju i postawił na łóżeczku. Podniósł kołdrę i pozwolił, by maluch wsunął nóżki pod miękką tkaninę. Poprawił jego poduszkę i wstał, by sięgnąć po Cooky'ego, wiedząc, że bez niego Jaesung nie zaśnie, po czym z różowym królikiem w dłoni, odwrócił się i ruszył ponownie w stronę łóżka. Już miał usiąść obok, by opatulić synka w puszystą kołdrę, gdy nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych.

— Googie! — zawołał malec i, nim Taehyung zdążył coś powiedzieć, wyskoczył z łóżka i na bosaka wybiegł z pokoju, niemal piszcząc ze szczęścia.

Taehyung zaśmiał się cicho pod nosem, po czym ruszył w ślad za synem, kierując się do wyjścia z pokoju. Gdy dotarł do salonu, oparł się o próg i, wciąż trzymając Cooky'ego w dłoni, przeniósł wzrok na Jeongguka. Młody CEO stał w przedpokoju, wciąż mając na nogach eleganckie czarne półbuty z najnowszej kolekcji jednego z przodujących włoskich domów mody. Na szerokich barkach miał narzuconą czarną marynarkę, a w swoich ramionach trzymał ubranego w piżamkę w misie czterolatka, którego bose stópki zwisały po obu stronach jego wąskiej talii. Maluch oplatał szyję mężczyzny rączkami, jego twarz schowana była w silnej klatce piersiowej.

— Właśnie miałem go kłaść spać — odezwał się w końcu Taehyung, uśmiechając się delikatnie na widok tej cudownej sceny, rozgrywającej się w jego salonie.

Jeongguk uniósł wzrok i odszukał spojrzenie onyksowych tęczówek. Taehyung wyglądał pięknie. Miał na sobie jedynie dresowe spodnie, jego klatka piersiowa była naga, dzięki czemu po raz kolejny dane mu było podziwiać jego piękne tatuaże, które zdobiły skórę mężczyzny, jak dzieła sztuki zdobią ściany najwspanialszych galerii. Przez krótką chwilę pozwolił, by jego czekoladowe tęczówki sunęły po krzywiznach smukłego ciała, wyobrażając się, że to opuszki jego palców, znaczą misterne wzory na karmelowej skórze ozdobionej czarnym tuszem.

— Obiecałem, że to ja go dzisiaj utulę — odpowiedział, po czym odsunął się delikatnie, by spojrzeć na buzię chłopca. — Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać, Tygrysku — powiedział łagodnie, po czym złożył na czole malucha delikatny pocałunek. Wciąż mógł wyczuć od niego słodką woń żelu truskawkowego. — Idziemy spać? — spytał, po czym przydeptał palcami swojego prawego buta, by móc zsunąć go ze stopy bez wypuszczania Jae z ramion. Po chwili to samo zrobił z drugim butem. — Widzę, że już jesteś śpiący, hm? — to mówiąc, ruszył w stronę Taehyunga.

Gdy był już na tyle blisko, że dzieliły ich jedynie centymetry, pochylił się do przodu i złączył na wargach tatuażysty czuły pocałunek.

— Przepraszam. Zebranie się przeciągnęło. Wyszedłbym wcześniej, ale był tam mój ojciec, więc nie miałem jak.

— Spokojnie, Gguk. Wiem, że masz ostatnio sporo na głowie — odparł tatuażysta, gładząc dłonią jego policzek, po czym ponownie złączył ich wargi w szybkim pocałunku. — Jae na ciebie czekał.

— Och, naprawdę, Tygrysku? Czekałeś na mnie? — spytał, nie oczekując odpowiedzi, po czym ruszył w stronę sypialni chłopca. — Zaraz cię utulę, dobrze?

Jeongguk wszedł do pokoju dziecięcego, teraz pogrążonego w delikatnym półmroku. Pomieszczenie oświetlało jedynie światło z niewielkiej ledowej lampki w kształcie małpki. Brunet wszedł pewnie do środka, wciąż niosąc chłopca na rękach, po czym odciągnął kołdrę z łóżka i ostrożnie położył go na materacu.

— Ułóż się wygodnie. Opatulę cię kołderką — polecił, a chłopczyk ułożył się na poduszce.

— Jae nie ma Cooky'ego — powiedział ostrożnie, rozglądając się za ukochaną maskotką.

Taehyung zbliżył się do nich, po czym podał synkowi różowego królika. Jaesung od razu wtulił się w miękką maskotkę, a Jeongguk uśmiechnął się i zaczął go opatulać kołdrą. Tatuażysta przyglądał się mu uważnie. Chłopak wyglądał, jakby robił to już milion razy. Dokładnie wiedział, jak należy to zrobić, by maluch zasnął, czując się bezpiecznie.

Nie trwało to długo, zanim chłopczyk dał się porwać ramionom Morfeusza. Jeongguk wrócił do domu dosyć późno, mały już niemal przysypiał, czekając na niego, tak więc zasnął niemal w kilka minut. Młody CEO złożył na główce chłopca delikatny pocałunek, po czym wstał ze swojego miejsca i zgasiwszy lampkę, ruszył w stronę Taehyunga, który wciąż stał w progu pokoju. Zbliżył się do niego tak, że ich ciała niemal się stykały, po czym bez pytania oplótł ramionami talię tatuażysty i wtulił się w jego ramiona. Na kilka krótkich chwil schował twarz w zagłębienie między ramieniem a szyją mężczyzny, chłonąc zapach jego perfum.

Uwielbiał to, jak Tae pachniał.

Świeżo jak letnia bryza. Męsko jak pewny siebie, odważny i seksowny mężczyzna. Jego zapach był zmysłowy i śmiały. Był jak zmieniający się ocean. Namiętny i żywiołowy. Łączył w swoim unikalnym zapachu kombinację siły, świeżości oraz zmysłowości. Jeongguk chciał czuć na swojej skórze zapach aromatycznej mięty, przeplatany z delikatnym akordem jaśminu i drzewa sandałowego, zmysłowe piżmo, ambrę, nutę drzewa cedrowego i tytoniu, które urzekały go i sprawiały, że czuł się bezpiecznie.

— Idziemy pod prysznic? Czekałem na ciebie — wyznał tatuażysta, po czym odsunął się na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy.

Jego wytatuowane dłonie ujęły delikatnie twarz CEO. Jeongguk wyglądał na zmęczonego, jego oczy były zaczerwienione, widać było pod nimi delikatne cienie. Jego ciało było wciąż nieco napięte, szczególnie nadwyrężone mięśnie karku.

Chłopak jednak nic nie odpowiedział, skinął jedynie delikatnie i pozwolił, by Kim poprowadził go w stronę ubikacji. Gdy znaleźli się już w łazience, Taehyung odwrócił się w jego stronę i bez pytania zaczął zsuwać czarną marynarkę z jego ramion. Odłożył ją na bok i odszukał drogę do guzików białej koszuli mężczyzny, powoli odpinając guziki. Jego dłonie poruszały się zwinnie, ale wolno, jakby celebrował każdą chwilę, jego oczy wpatrywały się wprost w ciemne tęczówki Jeongguka.

Gdy tatuażysta odpiął ostatni guzik, brunet złapał za poły koszuli i jednym, pewnym ruchem zsunął ją ze swoich ramion, po czym przeniósł dłonie na pasek spodni. Rozpiął ostrożnie skórzany pasek, rozsunął suwak eleganckich spodni i spojrzał ponownie na Taehyunga, jakby chciał go poprosić o zgodę.

Kim w odpowiedzi wsunął palce za gumkę swoich czarnych, dresowych spodni i zsunął je z bioder, eksponując nagą skórę. Tatuażysta nie miał na sobie bielizny, dzięki czemu wystarczyło kilka sekund, by Jeongguk mógł podziwiać go nagiego. Odruchowo zwilżył wargi i przełknął z trudem. To było wręcz niewiarygodne, jak ten mężczyzna na niego działał. Nie mogąc się powstrzymać, zmierzył go uważnie od stóp do głów, sunąc niespiesznie wzrokiem po jego wyeksponowanym ciele.

Taehyung odrzucił swoje dresowe spodnie na bok i otworzył kabinę prysznicową. Wszedł do środka, po czym nie zamknąwszy drzwi, odkręcił wodę. Jeongguk zdjął swoje spodnie wraz ze skarpetkami, po czym to samo zrobił z bokserkami i wrzucił je do kosza na pranie. Nagi wszedł do kabiny i zamknął za sobą drzwi. Nim zdążył się odwrócić, poczuł, jak silne, męskie dłonie suną po jego spiętych plecach. Nie protestował, wręcz przeciwnie, pragnął czuć jego bliskość, ciepło jego nagiego ciała, przyspieszony oddech na swoim karku, silne dłonie na swojej skórze. Dłonie tatuażysty zaczęły rozmasowywać jego obolały kark, a z ust Jeongguka wyrwał się delikatny jęk bólu, zmieszany z rozkoszą. Zamknął oczy i zrobił krok w tył, zmniejszając dzielący ich dystans do minimum.

— Jesteś bardzo spięty — szepnął z wargami tuż przy jego uchu, po czym złożył na jego lewym ramieniu delikatny pocałunek.

Jego silne dłonie wciąż rozmasowywały kark młodego CEO, a ciało przywierało do niego niemal na całej długości.

— Mój ojciec znowu wypytywał, czy mam wszystko pod kontrolą. Siedzę w biurze po całych dniach, daję z siebie dwieście procent, by chociaż raz usłyszeć, że dobrze się spisałem, że jest ze mnie dumny, a on wciąż we mnie wątpi. Skoro uważa mnie za tak beznadziejnego, czemu nie odda stołka mojemu bratu? Seokjin by się świetnie do tego nadawał, ja nawet tego nie lubię... — opowiedział szybko, wylewając całą swoją frustrację. Nie chciał jednak wdawać się w szczegóły dzisiejszych wydarzeń.

— Jestem pewny, że świetnie sobie poradzisz tak jak ze wszystkim innym. Jeśli oni cię nie doceniają, to znaczy, że są ślepi. Mimo że chciałbym, żebyś miał możliwość robić to, co naprawdę kochasz, to wiem, że dajesz z siebie wszystko i jesteś dobry w tym, co robisz. Nie pozwól, by ktokolwiek sprawił, że będziesz myślał inaczej.

Jeongguk odwrócił się w jego ramionach i uśmiechnął się, po czym pogładził jego policzek. Jego gest był niebywale czuły.

Nie zasługuję na ciebie — szepnął.

— Masz rację. Zasługujesz na znacznie więcej — odparł tatuażysta i, nim chłopak zdążył zaprotestować, pocałował go.

Całował go mocno, czule, wsuwając swój język do wnętrza jego ust i dociskając swoje nagie ciało do tego Jeongguka. Pokierował go na środek kabiny, pozwalając, by letnia woda obmyła ich ciała, zmywając z nich wszystkie zmartwienia i wydarzenia dzisiejszego dnia.

I po raz kolejny nie liczyło się nic więcej...

Tylko ten mężczyzna, którego trzymał w swoich ramionach.

Gdy w końcu przerwał pocałunek, wziął do ręki szampon do włosów i nałożył preparat na dłonie, by po chwili stanąć za Jeonggukiem i zacząć wcierać go w jego ciemne, niemal kruczoczarne włosy. Sunął palcami po ciemnych kosmykach, rozprowadzając szampon po całej długości, po czym delikatnie masował skórę głowy. Brunet stał przed nim, delikatnie odchylając głowę do tyłu, by tatuażysta mógł umyć jego włosy. Odkąd Lisa wyjechała, nie był u fryzjera, przez co jego włosy były znacznie dłuższe niż te, które nosił dotychczas. Pod wpływem wilgoci zaczęły się delikatnie skręcać.

Po kilku minutach Taehyung spłukał ostrożnie preparat z jego włosów, po czym zaczął namydlać żelem pod prysznic jego szerokie ramiona, jednocześnie wciąż rozmasowując napięte mięśnie. Jego dłonie sunęły po nagiej, mokrej skórze z uwielbieniem, ale w jego dotyku było coś niezwykle naturalnego, znajomego. Tatuażysta dotykał go w taki sposób, jakby robił to zarazem pierwszy jak i tysięczny raz, jakby pragnął zbadać strukturę jego ciała, fakturę skóry, a jednocześnie, jakby znał każdą krzywiznę na pamięć.

Nie kochali się. To wcale nie było potrzebne. Sam jego dotyk był wystarczający, by Jeongguk czuł się pożądany, kochany. Nie rozmawiali wiele, słowa zdawały się zbędne.

Gdy skończyli Taehyung wyszedł z kabiny i sięgnął po ręcznik, po czym owinął go wokół swojej talii, przewieszając go na wąskich biodrach. Po chwili jednak sięgnął po drugi ręcznik i pomógł Ggukowi osuszyć jego ciało. Nie minęło kilka minut, a leżeli razem w łóżku. Całkowicie nadzy, wtuleni w swoje ciała.

Jeongguk był bardzo zmęczony, więc zajęło mu jedynie kilka chwil, by odpłynął w krainę snów. Gdy zasypiał, wciąż czuł silnie bijące serce tatuażysty tuż przy swoim i jego ciepłe wargi, szepczące mu do ucha czułe słowa.

***

Taehyung wypuścił głośno powietrze z płuc, jego prawa dłoń zacisnęła się mocniej na telefonie na dźwięk słów wypowiedzianych po drugiej stronie, a lewa zatopiła się z frustracją w czerwonych kosmykach.

— Ile to będzie kosztować? — spytał w końcu, zwilżając spierzchnięte z nerwów wargi swoim językiem i przez chwilę słuchał odpowiedzi rozmówcy. — Aż tyle? Nam, ja nie mam tych pieniędzy... — jęknął rozczarowany. Domyślał się, że to, co usłyszy, wcale nie będzie mu się podobać, ale zdecydowanie nie spodziewał się, że koszt będzie aż tak wysoki. — I naprawdę nie da się z tym nic zrobić? Okay, rozumiem. Dzięki, Nam — to mówiąc, wcisnął czerwony przycisk i ponownie wypuścił głośno powietrze z płuc.

Położył telefon na blacie szafki kuchennej i oparł o niego dłonie, starając się uporządkować myśli.

Kurwa — zaklął pod nosem, po czym znowu przesunął palcami po swoich ognistoczerwonych włosach.

— Tae? — odezwał się nagle głos za jego plecami.

Nie potrzebował się odwracać, by dobrze wiedzieć, kto za nim stoi. Odwrócił się jednak powoli, by napotkać zmartwione spojrzenie Jeongguka. Chłopak odstawił przyniesione zakupy na stół i ponownie zwrócił się w jego stronę, ściągając razem swoje brwi.

— Co się stało? — spytał, uważnie studiując twarz tatuażysty.

— To nic takiego. Jakoś to ogarnę — odpowiedział szybko, wyraźnie nie chcąc go martwić.

Tae, co się stało? — powtórzył.

Tatuażysta przestąpił z nogi na nogę, po czym zwilżył swoje wargi. Nie chciał go obarczać swoimi problemami, ale nie chciał mieć przed nim sekretów. Jeongguk mu ufał, otwierał się przed nim, był mu winien to samo.

— Dzisiaj kiedy wracałem z Jae z przedszkola moje kombi znowu się zepsuło. Zadzwoniłem do Namjoona i poprosiłem, żeby jego ojciec odholował auto i zerknął na nie. Dzwonił do mnie teraz. Teraz naprawa będzie mnie kosztować niemal jedną trzecią tego, ile zapłaciłem za tego gruchota. Ciągle coś się sypie, wiele rzeczy wymaga naprawy, żeby to auto się w ogóle do czegoś nadawało. Ojciec Nama powiedział, że lepiej je dać na złom i kupić nowe, bo to studnia bez dna. Ciągle się coś psuje. Już wydałem na ciągłe naprawy więcej, niż to auto było warte — wyjaśnił.

— No to w takim razie pewnie lepiej kupić nowe. To auto to faktycznie straszny złom... — ocenił Jeon, nie do końca rozumiejąc to zmartwienie tatuażysty.

Jego kombi było już w opłakanym stanie gdy się poznali. Takie auto nie pasowało do niego. Taehyung powinien mieć inny samochód, a nie złom, który ledwie się toczył po ulicy. Ostatnio to on zawoził Jae, a potem podrzucał go do pracy, ale od kilku dni musiał jechać do biura wcześniej i wychodził zbyt późno, by móc ich odebrać, więc Taehyung znowu używał swojego auta.

Nie wiedział skąd to zmartwienie w jego głosie. Być może mężczyzna był związany z tym autem. Może wiązała się z tym jakaś głęboka historia, sentyment. Nim jednak zdążył o to zapytać, Taehyung sam odpowiedział na jego niezadane pytanie.

— Gguk, ja... Ja nie mam tych pieniędzy — wyznał, czując się zawstydzony tym, że musi o tym powiedzieć komuś na głos. — Kilka dni temu zapłaciłem czesne za przedszkole Jae i nie mam żadnych oszczędności. Wiem, jak to brzmi... Zarabiam całkiem dobrze jako tatuażysta, ale wychowywanie samodzielnie czterolatka wcale nie jest łatwe. Chcę, żeby on miał wszystko, czego ja nie miałem jako dziecko, żeby miał wymarzony pokój, zabawki, żeby chodził do dobrego przedszkola i mógł chodzić na dodatkowe zajęcia, by rozwijać swoje pasje, ale... To kosztuje. Mógłbym wziąć dodatkowych klientów wieczorami albo w weekendy, ale nie chcę widywać swojego syna, tylko rano, budząc go do przedszkola, więc wychodzę praktycznie na zero.

— Tae, to nic takiego — powiedział łagodnie Jeongguk, kładąc dłonie na ramionach tatuażysty.

To upokarzające. Mam syna, a nawet nie potrafię zapewnić mu tego, czego potrzebuje — zaprotestował. — Powinienem był wybrać inne przedszkole. Tańsze. Takie, na które będzie mnie stać, ale kiedy poszliśmy tam na dzień próbny, by zobaczyć, jak tam jest, Jae od razu zaczął się bawić. Tak bardzo mu się tam podobało, że nie potrafiłem mu tego odmówić. Już wtedy wiedziałem, że będzie cholernie ciężko ogarnąć te wszystkie wydatki, ale gdybyś widział jego uśmiech...

Taehyung urwał, po czym uniósł wzrok, starając się opanować łzy, które mimowolnie zaczęły cisnąć mu się do oczu. Czuł się bezsilny i sfrustrowany.

— Jestem beznadziejnym ojcem, prawda? Nawet nie potrafię zapewnić mu podstawowych rzeczy... — dodał, kręcąc głową, po czym zagryzł dolną wargę, by powstrzymać jej drżenie.

— Tae, jesteś cudownym ojcem — powiedział Jeongguk pewnym głosem, unosząc delikatnie podbródek tatuażysty, zmuszając go, by mężczyzna spojrzał na niego. — To, że masz problemy finansowe, nie świadczy o tym, że jesteś złym ojcem. Pieniądze nie są wcale takie ważne, to, co jest najważniejsze, nie może być kupione za żadne pieniądze tego świata, a ty dajesz mu tego wystarczająco dużo. Dajesz mu swoją miłość i troskę. Dzięki tobie Jae ma cudowne dzieciństwo.

— Nie wiem, co mam zrobić. Może uda mi się podłapać dodatkowych klientów albo...

— Tae, ile ma kosztować ta naprawa? — spytał, patrząc mu prosto w oczy.

— Żeby uruchomić tego grata, muszę teraz wyłożyć niemal sześćset tysięcy won.

— Och, to faktycznie bez sensu — podsumował krótko Jeon, marszcząc delikatnie swój nos. — Myślę, że ojciec Nama ma rację. Lepiej kupić nowe auto, niż ciągle pakować pieniądze w naprawę tego złomu. Za dwa miesiące znowu się coś zepsuje.

— Na razie nie mam nawet pieniędzy na naprawę — prychnął tatuażysta, w jego głosie słychać było gorzką nutę rozczarowania.

— W takim razie zapłacę za naprawę, a dopóki nie dostaniesz go z powrotem, będziesz jeździć moim autem — odparł Jeon, wzruszając ramionami, jakby to było nic takiego.

— Nie, Gguk — zaprotestował szybko.

— Wiesz, że dla mnie to nic takiego. Mam pieniądze. To naprawdę nie jest problem.

— Gguk, wiem, że masz pieniądze, ale nie chcę twoich pieniędzy. Wiem, że wiele osób stara się wykorzystać twoją pozycję i majątek do własnych celów, ale ja nie mam zamiaru tego robić. Chcę ciebie. Nie twoich pieniędzy.

— Tae, wiem, że nie chodzi ci o moje pieniądze, ale pozwól mi pomóc...

— Nie. Nie chcę, żebyś czuł się zobligowany mi pomagać. Jutro przejrzę swój grafik, może wezmę kilka dodatkowych zleceń. Kilka dni temu musiałem odmówić klientowi dużego projektu, bo chciał się umówić na weekend, który miałem spędzić z Jae, ale najwyżej poproszę mamę, żeby się zajęła małym i zrobię dla niego ten projekt — tłumaczył szybko, starając się ułożyć w głowie jakiś logiczny plan działania.

— Dobrze, nie myślmy o tym teraz. Prześpisz się z tym i jutro jeszcze raz porozmawiamy. Na pewno da się coś wymyślić — zgodził się niechętnie Jeon — Jutro znowu mam rano zebranie, więc po prostu weźmiesz moje auto.

— Nie mogę zabierać twojego auta, Gguk. Pojadę z Jae autobusem.

— Tobie jest bardziej potrzebne. Ja wezmę ubera albo inną taksówkę. Nawet będzie mi wygodniej, jeśli to nie ja będę prowadzić. Będę mógł po drodze przejrzeć jeszcze raz dokumenty przed zebraniem.

Taehyung rozchylił wargi, będąc gotowym, by zaprotestować, gdy nagle do salonu wbiegł Jae, trzymając w rączkach miniaturową wersję samochodu strażackiego.

— Patrz, tata! Patrz! — krzyczał mały, pokazując prezent, który dostał. — Wujek Yoonie dał mi samochód! Googie, patrz!

Obydwaj mężczyźni przenieśli na niego wzrok, uśmiechając się mimowolnie na widok radości chłopca. Po chwili do salonu wszedł również Yoongi, jak zwykle ubrany na czarno. Jego koszulka z krótkim rękawem, eksponowała blade przedramiona pokryte niesamowitymi tatuażami.

— Nie musiałeś mu nic kupować — powiedział łagodnie Taehyung, patrząc na przyjaciela.

— Muszę pilnować swojej pozycji ukochanego wujka, hę — zażartował tatuażysta, po czym wyciągnął dłoń w stronę Jeongguka i przywitał się z nim, ściskając jego dłoń. — Hej, Gguk.

— Googie! Googie, chodź się ze mną bawić — polecił Jae, chwytając młodego CEO za rękę i ciągnąc go w stronę puchatego dywanu, który pokrywał część podłogi w salonie.

Yoongi uniósł swoją prawą brew, po czym spojrzał na Taehyunga.

— A przed chwilą to ja byłem jego ulubieńcem — rzucił, udając zaskoczenie.

Taehyung prychnął głośno na jego uwagę, odprowadzając wzrokiem sylwetkę młodego CEO, który bez cienia protestu pozwolił, by maluch zaprowadził go do salonu.

— Gguk ma swoje sposoby. Do tej pory żaden Kim mu się nie oparł — to mówiąc, uśmiechnął się szeroko. — Ale za to jeśli to mnie kupisz auto, obiecuję, że do końca życia będziesz moim ulubionym wujkiem — zażartował, mimo że jego uśmiech nie dotarł do ciemnych tęczówek. W jego słowach czuć było nutę goryczy.

— To brzmi jakbyś miał jakiś daddy kink czy inny dziwny fetysz — jęknął zdegustowany Yoongi. — Pozwól, że poprzestanę na byciu twoim ukochanym kumplem.

Taehyung roześmiał się głośno.

— Z autem jest tak kiepsko? — spytał, poważniejąc.

— Naprawa jest bezsensowna. Chyba będę potrzebował wziąć kilka dodatkowych zleceń — przyznał niechętnie.

— Och, to kiepsko — Yoongi przesunął palcami po swoich jasnych włosach. — Porozmawiamy jutro na spokojnie. Na pewno da się coś ogarnąć. Będę się zbierać. Jestem umówiony z Jiminem.

— Okay, dzięki, że nas podwiozłeś.

— Wiesz, że ty i Jae zawsze możecie na mnie liczyć, hm? Nie martw się. Wszystko będzie dobrze — to mówiąc, zmierzwił dłonią ognistoczerwone włosy przyjaciela, po czym ruszył w stronę drzwi. 

Taehyung odepchnął się od szafek kuchennych, o które do tej pory się opierał i zbliżył się w stronę Jeongguka i Jae, którzy siedzieli na podłodze w salonie. Usiadł obok nich i niemal odruchowo chwycił za dłoń bruneta, splatając ich palce.

Yoongi uśmiechnął się na ten widok, czując dziwne ciepło. Chyba jeszcze nigdy dotąd nie widział, by Taehyung był taki szczęśliwy.

Wyszedł z mieszkania, nic więcej nie mówiąc, jakby nie chciał zaburzyć tego idealnego momentu. Zanim zamknął za sobą drzwi, jego spojrzenie jeszcze raz odszukało dwójkę mężczyzn siedzącą na podłodze w salonie, a obok nich małego chłopca, który wciąż bawił się podarowanym mu autem strażackim.

Wyglądali jak szczęśliwa rodzina.

***

— Gotowy na lunch? — spytał nagle melodyjny głos, wyrywając Jeongguka z pracy.

Brunet uniósł wzrok znad dokumentów i dostrzegł blond czuprynę przyjaciela, który wsuwał głowę przez wąską szparę w drzwiach jego biura. Zaskoczony jego widokiem, spojrzał szybko na wskazówki rolexa, zdobiącego jego lewy nadgarstek. Był tak bardzo pogrążony w pracy, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, która jest godzina. Odkąd przyszedł do biura, nie wziął ani jednej przerwy.

— Jezu, nawet nie wiedziałem, że już tak późno... — jęknął, odkładając dokumenty i przecierając twarz dłońmi.

Jeongguk spodziewał się, że jego przyjaciel zaraz wejdzie do biura, trzymając w dłoniach dwie kawy i papierowe torby wypchane ciastkami, tak jak to robił zazwyczaj, ale Park ani drgnął. Ściągnął więc razem swoje idealne brwi i zmierzył go badawczym wzrokiem.

— Gdzie są ciastka i kawa? — zapytał ostrożnie.

— Nie ma — odpowiedział Park krótko, wzruszając ramionami.

— Znowu masz kaca?

— Nie — Jimin roześmiał się głośno, po czym otworzył drzwi do biura i spojrzał przyjacielowi prosto w oczy. — Wstawaj. Twój brat powiedział, że nawet nie wystawiłeś nosa poza swoje biuro, a nie masz teraz żadnego spotkania, więc idziemy coś zjeść. Jestem cholernie głodny, więc jedziemy do jakiejś fajnej restauracji.

— Jimin, jutro mam...

— Nie, Gguk! — przerwał mu szybko Jimin. — To nie było pytanie. Nie możesz tu siedzieć od rana do nocy i nic nie jeść. Znając ciebie, pewnie już znasz te papiery na pamięć i mógłbyś wyrecytować wszystko z zamkniętymi oczami. Wstawaj i idziemy.

Jeongguk przyglądał mu się chwilę z delikatnie rozchylonymi wargami, w końcu jednak zamknął je, nie mając żadnych rozsądnych argumentów. Prychnął delikatnie pod nosem, po czym wziął telefon z biurka i, odepchnąwszy się od mahoniowego blatu, wstał ze swojego fotela. Chwycił marynarkę, która wisiała na oparciu i szybko zarzucił ją na wysportowane barki.

— Gdzie jedziemy? — spytał, a Park jedynie posłał mu piękny uśmiech.

— Znalazłem taką nową knajpkę blisko centrum. Mają świetne jedzenie — odpowiedział w końcu, kierując się do windy.

— Tylko jeszcze powiem Jinowi, że...

— Już mu powiedziałem, że porywam cię na obiad — wyjaśnił szybko blondyn, po czym wskazał na otwarte drzwi windy. — Wsiadaj — polecił.

Jeongguk skinął głową i posłusznie wsiadł do windy. Zjeżdżając na parter, nie wymienili nawet słowa, Jimin jedynie cały czas bacznie go obserwował. Gdy winda zatrzymała się na parterze i obydwaj wysiedli z niej, szybko skierowali się w stronę wyjścia z biurowca.

Było popołudnie, wystarczyło, by wyszli przed budynek, a uderzyła w nich fala ciepłego powietrza. Słońce grzało mocno, wiał jedynie delikatny wiatr, rozwiewając jego ciemne kosmyki i wrzucając je na oczy. Jeongguk zmrużył oczy, żałując, że nie zabrał z biura swoich okularów przeciwsłonecznych.

Ruszyli razem w stronę parkingu, gdzie Jeon zawsze parkował swoje auto, gdy nagle brunet zatrzymał się w pół kroku. Gdy przyjaciel zwrócił się w jego stronę, zaskoczony tym dziwnym zachowaniem, zaśmiał się niezręcznie i zawstydzony, pogładził dłonią kark. Był tak zawalony pracą i pochłonięty dokumentami, że niemal całkowicie zapomniał, że nie przyjechał dzisiaj swoim mercedesem.

— Ekhm... Nie mam tutaj auta — wyznał niepewnie.

— Jak to nie? — spytał zaskoczony Park, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu czarnego samochodu. — To gdzie zaparkowałeś?

Jeongguk milczał przez chwilę, po czym przyznał niechętnie.

— Przyjechałem dzisiaj uberem.

— Dlaczego? — dopytywał zaciekawiony Jimin. — Zepsuł się?

— Nie, po prostu... — zamilkł, nie wiedząc, co powiedzieć.

Spojrzał ukradkiem na Jimina, jakby obawiał się, że mężczyzna domyśli się prawdy i napotkał spojrzenie jego orzechowych tęczówek. Usta blondyna wygięły się w szerokim uśmiechu.

Kurwa.

— Czy ty chcesz mi powiedzieć, że przyjechałeś uberem, bo twoja nowa ukochana rozbija się po mieście twoim Mercedesem Benz AMG G65, wartym niemal dwieście milionów won?

— To nieco bardziej skomplikowane...

Jimin roześmiał się głośno, odrzucając głowę do tyłu, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął kierować w stronę, gdzie zapakował własne auto.

— Chodź, zawiozę nas do tej restauracji — rzucił, drażniąc się z nim.

Jeongguk chciał coś więcej dodać, ale stwierdził szybko, że bezpieczniej będzie nie ciągnąć dalej tego tematu. Pobiegł szybko w ślad za mężczyzną, by po chwili wsunąć się na miejsce pasażera w niebieskim ferrari przyjaciela. Jimin spojrzał na niego z ukosa, wciąż mając na wargach ten zawadiacki uśmiech, po czym pokiwał głową z niedowierzaniem i ruszył, szybko kierując się w stronę restauracji.

— Czemu się tak uśmiechasz przez cały czas? — spytał w końcu, przerywając ciszę. — To nic takiego, okay. Po prostu... Ona potrzebowała go bardziej niż ja — wyjaśnił, czując się dziwnie kolejny raz nazywając Tae „ona".

— Przecież nic nie mówię.

— Ty też dałeś Yoongiemu prowadzić swoje ferrari — dodał szybko Jeon.

— Chyba chciałeś powiedzieć swojemu chłopakowi Yoongiemu — poprawił go Jimin, po czym uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Słysząc słowa przyjaciela, Jeongguk zwrócił szybko twarz w jego stronę, rozchylając wargi w szoku. Wiedział, że Yoongi naprawdę lubi Jimina, podobnie jak jego przyjaciel uwielbiał blond tatuażystę, ale nie myślał, że w końcu któryś z nich odważy się zrobić kolejny krok.

— Chłopakowi? — powtórzył.

— Być może po naszej ostatniej rozmowie, porozmawialiśmy szczerze i okazało się, że Yoongi słyszał to, co mu ostatnio powiedziałem... Podczas seksu... I on chyba też mnie lubi... To znaczy... Na pewno mnie lubi...

— Jimin, to cudownie — ocenił Jeon, podekscytowanym głosem. — Ty i Yoongi pasujecie do siebie.

— Mam nadziej, że tego nie spieprzę — wyznał po chwili milczenia Jimin, po czym wjechał na niewielki parking i zatrzymał auto.

Otworzył drzwi od strony kierowcy i wysiadł z samochodu. Jeongguk poszedł w jego ślady i szybko pobiegł w jego stronę.

— Dlaczego miałbyś to spieprzyć? — spytał, marszcząc brwi.

Jimin szedł szybko przed siebie, dopiero przed samym wejściem do lokalu zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na niego, wypuszczając głośno powietrze z płuc.

— Ja nigdy tego wcześniej nie robiłem, Gguk — powiedział, po czym zwilżył językiem swoje pełne wargi. — Nigdy wcześniej nie byłem z nikim w związku i na nikim mi nie zależało. Boję się, że mogę coś zrobić źle — dodał, werbalizując swoje największe obawy.

— Na pewno nie, Jimin. Yoongi to naprawdę fajny gość.

— On... On powiedział, że też coś do mnie czuje — to mówiąc, Park wszedł do wnętrza lokalu i poprowadził go do jednego ze stolików w rogu sali, po czym zamówił dla nich napoje i wziął od kelnerki menu.

— Więc... To już oficjalne? — spytał Gguk. — Park Jimin ma chłopaka?

— Tak. To już oficjalne. Park Jimin ma chłopaka — powtórzył, jakby chciał sprawdzić, jak te słowa będą brzmiały wypowiedziane na głos. Kąciki jego warg uniosły się odruchowo.

Po chwili podeszła do nich kelnerka, więc szybko złożyli zamówienie. Gdy jednak kobieta zniknęła im z oczu, Jimin rozsiadł się wygodnie na swoim miejscu i zmierzył uważnie Jeongguka, jakby starał się wyczytać coś z jego twarzy. Brunet, czując na sobie jego onieśmielające spojrzenie, niemal odruchowo wziął w palce słomkę i zaczął nią mieszać kostki lodu w swojej lemoniadzie. Był przekonany, że Park zapyta go o coś, ale blondyn cały czas milczał.

— Czemu mi się tak przyglądasz? — spytał, czując się nieco niezręcznie przez to, jak intensywne było spojrzenie Parka.

— Promieniejesz — ocenił blondyn.

— Bo czuję się naprawdę dobrze — przyznał, wciąż mieszając napój, mimo że wcale nie było to konieczne. Po chwili pochylił się delikatnie i upił kilka łyków zimnego płynu.

— Jesteście w sobie zakochani? — spytał nagle Jimin.

Jeongguk niemal udławił się swoją lemoniadą. Zakasłał kilka razy głośno, po czym spojrzał na przyjaciela, wyraźnie zaskoczony jego pytaniem. Zupełnie się tego nie spodziewał.

C-co?! — powiedział bezmyślnie, jakby nie dosłyszał słów przyjaciela.

— Czy ona wyznała ci miłość? Powiedziała ci, że cię kocha?

— Nasza sytuacja nie jest taka prosta, Jimin. Ja cały czas jestem zaręczony z Lisą i... Są też inne sprawy, które muszę sobie poukładać... Nie chcę deklarować swoich uczuć, dopóki nie zakończę spraw z Lisą. A ona... — urwał, pozwalając, by jego myśli podążyły do czerwonowłosego mężczyzny.

Czy Taehyung był w nim zakochany? 

Chciał, by tak było, ale również obawiał się tego. Coraz częściej gdy leżał w jego ramionach, pragnął powiedzieć coś więcej, ale wiedział, że to jedynie jeszcze bardziej skomplikuje ich relację. Nie chciał mówić komuś, że chyba się w nim zakochuje, będąc w związku z kimś innym. To byłoby nieuczciwe. Czasem zdawało mu się, że Taehyung ma te słowa na końcu języka, ale mimo to on również milczał. 

Czy tatuażysta był w stanie go pokochać?

— N-nie jestem pewien... — wyznał w końcu.

Przez chwilę jego myśli zawędrowały gdzie daleko, do silnych, wytatuowanych ramion. Mógł niemal dostrzec iskierki tańczące w jego oczach, poczuć ciepło jego ciała tuż przy swoim. Na kilka krótkich sekund zamknął oczy i przywołał w myślach dźwięk jego głosu, wyobrażając sobie, że usta tatuażysty układają się w te dwa krótkie słowa i mógłby przysiąc, że jego serce zabiło dwa razy mocniej.

— Masz — powiedział nagle Jimin, wyrywając go z zamyślenia.

Jeongguk otworzył oczy i spojrzał na dłoń przyjaciela, wyciągniętą w jego stronę. Na jego dłoni spoczywały kluczyki z jakże charakterystycznym logiem czarnego, wierzgającego konia na żółtym tle. Zaskoczony, przeniósł wzrok na orzechowe tęczówki przyjaciela. Rozchylił wargi, by zapytać, dlaczego Jimin daje mu kluczyki do swojego auta, ale żadne słowa nie wydobyły się z jego gardła.

— Jedź do niej — powiedział w końcu blondyn. — Będę tutaj co najmniej godzinę, zjem i napiję się kawy. Przyjedź po mnie, gdy będziesz wracać — wyjaśnił, wciąż trzymając przed nim wyciągniętą dłoń.

Jeongguk ponownie przeniósł wzrok na kluczyki spoczywające na dłoni przyjaciela. Czuł, że jego puls przyspiesza na samą myśl o tym, że jedynie kilka minut drogi dzieli go od studia Tae. Wysunął język i zwilżył wargi jego koniuszkiem. Mógłby przysiąc, że czuje na swoich wargach ten cudowny smak — smak usta Tae.

Nim zdążył się nad tym porządnie zastanowić, jego prawa ręka uniosła się, a palce chwyciły breloczek. Ponownie spojrzał na Jimina, a blondyn uśmiechnął się do niego.

— Niedługo wrócę — wydusił w końcu, chwytając pewnie kluczyki do Ferrari.

— Nie śpiesz się — odparł Jimin, upijając kilka łyków swojego napoju.

Nie zdążył nawet dobrze przełknąć, gdy jego oczy odprowadziły wysportowaną sylwetkę przyjaciela, który niemal wybiegł z lokalu. Zaśmiał się sam do siebie, po czym przywołał ponownie kelnerkę.

— Poproszę jednak tylko jedną porcję. Mój przyjaciel musiał załatwić coś pilnego — powiedział, uśmiechając się łagodnie, po czym rozsiadł się wygodnie i upił kilka kolejnych łyków zimnego napoju.

***

Taehyung uniósł wzrok i ponownie spojrzał na zegar, wiszący na ścianie, po czym przeniósł wzrok na Yoongiego, który siedział na recepcji.

— Może spróbuj zadzwonić do niego jeszcze raz? — zaproponował, mimo że wiedział, że to i tak nic nie da.

Jeden z klientów, którego miał teraz tatuować, po prostu nie przyszedł. Mógł się tego spodziewać. Mężczyzna od samego początku nie zrobił na nim zbyt dobrego wrażenia, był aroganckim, bogatym dupkiem, który patrzył na niego z góry. Gdyby miał możliwość, sam odmówiłby tatuowania go, ale nie mógł sobie pozwolić na wybrzydzanie. Potrzebował pieniędzy, szczególnie teraz, gdy po raz kolejny znajdował się niemal pod kreską. Z jednej strony trochę cieszył się, że nie musi go tatuować, ale zdawał sobie sprawę z tego, że miał dla niego zarezerwowane niemal trzy godziny, a teraz będzie siedzieć bezczynnie i, co najgorsze, przez ten czas nic nie zarobi.

— Próbowałem już trzy razy. Ten gość to straszny fiut, wcale mnie nie dziwi, że nawet nie raczył odwołać wizyty — wycedził Yoongi przez zaciśnięte zęby.

— Gdybym wiedział wcześniej, może udałoby mi się kogoś przenieść. Chociaż wyszedłbym wcześniej, a tak będę siedzieć trzy godziny jak ostatni debil.

— Może pójdziesz, chociaż coś zjeść? Albo może Gguk da się wyciągnąć na lunch czy coś... — zaczął Min, sprawdzając coś na komputerze. — Chętnie poszedłbym z tobą, ale za piętnaście minut mam klientkę — dodał.

— Gguk je lunch z twoim chłopakiem — odpowiedział tatuażysta, uśmiechając się na dźwięk słowa „chłopak."

Yoongi powiedział mu o swoim związku dzisiaj rano i był naprawdę szczęśliwy z takiego obrotu spraw, nie przywykł jeszcze jednak do myśli, że jego przyjaciel odważył się w końcu z kimś związać. Cieszył się również, że to najlepszy przyjaciel Jeongguka jest jego wybrankiem. Jimin i Yoongi pochodzili z dwóch różnych światów, a mimo to uzupełniali się idealnie. To dodawało mu wiary, że może również on i Jeongguk mogą być razem.

Naprawdę razem.

Gdy o tym myślał. Nie mógł się doczekać powrotu Lisy i tego, by Jeongguk w końcu się z nią rozstał. Nie chciał się nim dzielić. Chciał móc nazwać go swoim chłopakiem, swoim partnerem.

— Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, jak to brzmi — wyznał blond tatuażysta. — Park Jimin, mega gorący milioner jest moim chłopakiem.

— To lepiej się przyzwyczaj, bo on tak łatwo cię nie wypuści — odezwał się nagle dobrze znany głos.

Obydwaj spojrzeli w stronę drzwi wejściowych, w których progu pojawiła się wysportowana sylwetka młodego mężczyzny. Jeongguk miał na sobie typowy strój, w jakim chodził do pracy: białą koszulę i świetnie skrojony, ciemny garnitur. Jego krawat był delikatnie poluzowany, ale wciąż oplatał ściśle jego szyję. Ciemne włosy uczesane gładko, z delikatnym przedziałkiem pośrodku. Długa grzywka opadała na łagodne spojrzenie, wargi wygięte były w promiennym uśmiechu.

— Przepraszam, że pozwoliłem sobie sam wejść... — rzucił szybko. — Mam chwilę czasu i chciałbym zabrać Tae na lunch... Chyba że masz zaraz klienta...

Taehyung poderwał się ze swojego miejsca, zrywając się na równe nogi

— Nie! Nie, właśnie mój klient mnie olał, więc mam sporo wolnego — wyjaśnił.

Po raz pierwszy był naprawdę szczęśliwy, że jeden z jego klientów go olał. Nienawidził takich sytuacji. Uważał to za nieuczciwe i niekulturalne, by umawiać się z kimś, blokować mu miejsce na inne zapisy, a potem po prostu się nie zjawiać, ale tym razem nie miało to znaczenia. Jeśli dzięki temu będzie mógł spędzić kolejną chwilę sam na sam z Ggukiem, było warto.

— To świetnie! — rzucił z zadowoleniem Jeon. — To znaczy... Oczywiście nie dlatego, że olał cię klient, ale... Chciałbym zabrać cię na lunch — wyjaśnił, uśmiechając się do niego nieśmiało.

Yoongi prychnął delikatnie pod nosem.

— Zachowujecie się jak zakochane nastolatki — podsumował ich, kręcąc głową. — Idźcie coś zjeść.

Taehyung bez słowa, chwycił Jeongguka za dłoń i poprowadził go w stronę wyjścia. Przeszli wąskim korytarzem, pokonując odległość w długich sprężysty krokach, po czym tatuażysta pchnął ciężkie metalowe drzwi i wyszedł na zewnątrz, przytrzymując je, by Jeongguk mógł udać się w jego ślady. Zamknął drzwi za nimi i spojrzał przed siebie. Jego oczom od razu rzuciło się w oczy zaparkowane przed studiem Ferrari o metalicznej, niebieskiej karoserii.

— Park dał ci swojej auto? — spytał zaskoczony.

— Park to dobry przyjaciel — odpowiedział Jeon, uśmiechając się do niego, po czym rzucił w jego stronę kluczyki. — Ty prowadzisz — wyjaśnił szybko, po czym otworzył drzwi i wsunął się na fotel pasażera.

— J-ja co? — spytał zszokowany. — Gguk, to auto jest warte więcej niż moje narządy...

Jeongguk roześmiał się głośno, po czym pochylił się do przodu i otworzył dla niego drzwi od strony kierowcy.

— Z tym akurat bym polemizował. Niektóre z twoich narządów są bezcenne — zażartował, mierząc go od stóp do głów swoim pożądliwym wzrokiem.

— Och, tak? — spytał tatuażysta, wsuwając się na fotel kierowcy. Bez wahania pochylił się w jego stronę i zatrzymał swoją twarz jedynie na milimetry od tej Jeongguka. — Z pewnością mówisz o moim pięknym... — zaczął, zniżając głos do seksownego barytonu. Jego wargi delikatnie musnęły te młodego CEO, jednak jedynie sunął po nich delikatnie, nie pogłębiając pocałunku. — Dużym... — przejechał językiem po dolnej wardze chłopaka, by po chwili chwycić ją w swoje zęby i przygryźć delikatnie. — Sercu — dokończył, po czym odsunął się od niego gwałtownie, dokładnie w chwili, gdy brunet chciał złączyć ich wargi w gorącym pocałunku.

Jeongguk ponownie się roześmiał.

— Oczywiście, że właśnie to miałem na myśli. Twoje serce jest... Bardzo piękne i duże... — przytaknął, powstrzymując uśmiech, cisnący się na jego wargi.

Taehyung szybko złączył ich wargi, spijając z jego ust ten cudowny śmiech.

— Powiedz mi, gdzie mam jechać, Łobuzie — to mówiąc, zapiął swój pas i włączył silnik.

Auto wydało z siebie seksowny pomruk, po czym ruszyło gładko przed siebie. Ferrari prowadziło się jak marzenie. Czując siłę silnika, miał chęć docisnąć nieco mocniej pedał gazu, by zobaczyć, ile tak naprawdę potrafi ten samochód, ale mimo to jechał zgodnie z przepisami, słuchając instrukcji Jeongguka co do dojazdu. Starczyło kilka minut, by dojechali do celu. Jeon odpiął swoje pasy i wysiadł szybko z auta, po czym zajrzał do środka.

— Poczekaj tutaj. Kupię, co trzeba i zjemy w aucie — rzucił szybko.

Po chwili zniknął we wnętrzu budynku, gdzie znajdowała się niewielka restauracja. Taehyung rozejrzał się dookoła, uważnie oglądając wnętrze Ferrari. Wnętrze wykonane zostało z najwyższej jakości skóry i Alcantary. Ciemna kolorystka kabiny przełamana została niebieskimi akcentami kedr i podszyć. Kim był przekonany, że kolor ten wybrano specjalnie, by pasował do metaliczno-niebieskiej karoserii auta.

Nigdy nie słyszał o takim połączeniu kolorów, był niemal przekonany, że Park robił wnętrze auta na zamówienie. Niebieski kolor pojawiał się na obiciu foteli, podłokietnika i w niektórych elementach deski rozdzielczej. Zmodyfikowana została również kierownica, na której dominowała perforowana skóra i Alcantara, sam środek zdobiło dumnie logo marki Ferrari — ten charakterystyczny czarny, wierzgający koń na żywym żółtym tle.

Stylowe połączenie materiałów, wzorów i struktur sprawiało, że ten kabriolet wyglądał jeszcze bardziej niesamowicie. Zafascynowany wyciągnął dłoń i przesunął delikatnie po czarnym obiciu fotela i odetchnął głęboko. Wnętrze auta pachniało skórą. Mógł jednak wyczuć delikatną woń perfum Jeongguka. Oparł się wygodnie o skórzany fotel i zamknął oczy, przywołując w myślach obraz młodego CEO.

Pierwsza wizja, jaka wkradła się do jego głowy, to ten wieczór, gdy Jeongguk go malował. Był taki pewny siebie, gdy kazał mu się rozebrać, a potem po raz pierwszy zaspokajał go swoimi ustami. Po raz pierwszy był tak blisko z innym mężczyzną, a wybrał właśnie jego. Tamtego wieczora kochali się w jego studio. Byli ubrudzeni farbą i tak cholernie szczęśliwi.

Jeongguk poruszał się na nim zmysłowo, seksownie kołysząc biodrami. Nie było na świecie nic bardziej seksownego niż to, jak on się poruszał. Pragnął znowu poczuć jego silne, umięśnione uda oplatające jego talię. Chciał czuć, jak naprężają się za każdym razem, gdy chłopak unosi się do góry i jak cudownie mu jest, gdy potem powoli opada, pozwalając, by jego twardy z podniecenia penis wypełnił go do granic możliwości. Chciał czuć, smak jego języka w swoich ustach, słyszeć jego erotyczne sapnięcia, gorąco jego rozgrzanego ciała, jego aksamitne ścianki zaciskające się na wypełniającej go męskości.

Czując rosnące podniecenie, otworzył gwałtownie oczy, po czym wyprostował się na fotelu. Musiał wziąć się w garść. Przez to, że Jeongguk wracał późno z biura, a w dodatku Jae był cały czas z nimi, nie kochali się ostatnio. Brakowało mu tego. Pragnął znowu go poczuć.

— Weź się w garść, Kim — mruknął sam do siebie, wypuszczając głośno powietrze z płuc.

Zamknął oczy i przez chwilę starał się wyrównać przyspieszony oddech. Jego ciało tak bardzo pragnęło tego chłopaka, że wystarczyło, by o nim pomyślał, a czuł rosnące podniecenie. Z zamyślenia wyrwał go dopiero dźwięk otwieranych drzwi. Uniósł szybko swój wzrok i spojrzał na Jeongguka, który wsiadał do auta z torbą wypełnioną jedzeniem. Chłopak usiadł na swoje miejsce i zapiął pas. Jego lewe udo oparło się o to Taehyunga, a on mimowolnie spojrzał na napinające się mięśnie, skryte pod czarnym materiałem eleganckich spodni i przeklął w duchu. Zwilżył wargi i bez słowa uruchomił silnik. Nie ufał teraz nawet swojemu głosowi, obawiał się, że gdy się odezwie, to zdradzi, jak bardzo go potrzebuje. Wiedział, że to głupie, ale czuł niemal fizyczny ból, będąc tak blisko, a nie mogąc go dotknąć.

Dopiero po chwili oczyścił swoje gardło, zbierając się na nowo w sobie i zerknął na bruneta ukradkiem, starając się nie wpatrywać zbyt długo w jego doskonały profil i miękkie wargi, które były teraz rozchylone i tak cholernie kuszące.

— Dokąd mam jechać? — spytał.

— Do salonu — odparł krótko, szybko odwracając wzrok.

Gdy Taehyung wracał do swojego studio, Jeongguk bawił się zestawem audio, by włączyć jakąś odpowiednią muzykę. Dopiero gdy byli niemal na miejscu znalazł coś odpowiedniego i opadł ponownie na fotel pasażera. Tatuażysta zwolnił przed salonem, chcąc zaparkować auto naprzeciwko.

— Wejdziemy do środka, czy wolisz zjeść tutaj?

— Zjedzmy tu, ale zaparkuj na tyłach. Nie chcę, żeby auto rzucało się w oczy — odpowiedział szybko.

Tatuażysta ściągnął razem brwi, nieco zaskoczony jego słowami, mimo to nie protestował i nie podważał jego słów. Wjechał w boczną uliczkę, która znajdowała się na tyłach studia i zaparkował auto, po czym zgasił silnik.

— Co dobrego nam kupiłeś? Jestem cholernie głodny... — mruknął tatuażysta, zabierając od niego torbę z jedzeniem.

Nie rozpiął nawet swoich pasów, zaczął jedynie szybko otwierać papierową torbę. Widząc pyszności, które kupił Jeongguk poczuł, jak cholernie głodny jest. Rano zdążył jedynie zjeść szybkie śniadanie. Wziął w dłoń jedną z rolek z kimbapem i spojrzał na młodego CEO z wielkim uśmiechem.

— Och, uwielbiam cię! — to mówiąc, rozwinął szybko opakowanie i wgryzł się w rolkę. — Jezu... Ale to pyszne. Co jeszcze kupiłeś? — pytał, szperając w torbie.

W środku znajdowało się kilka rolek różnego rodzaju kimbapów, paczuszka czegoś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na hobak jeon, kilka sztuk bungeo-ppang i coś, czego zdecydowanie się nie spodziewał.

— Kupiłeś odeng? — zapytał zaskoczony.

Jeongguk rozchylił delikatnie swoje wargi, jakby chciał coś powiedzieć, ale żadne słowa nie opuściły jego ust. Zwilżył jedynie swoje wargi, czując rosnące w jego ciele napięcie. Niemal odruchowo rozpiął swój pas i zwrócił się w stronę tatuażysty, przyglądając się uważnie jego pięknej twarzy.

— Przecież ty nie lubisz ciasta rybnego... — dodał, ściągając razem swoje idealne brwi.

— To była jedyna rzecz, którą mogłem kupić z sosem... — powiedział ostrożnie brunet, zniżając głos niemal do szeptu, jakby ktoś mógł ich usłyszeć. — W-wybrałem ten z oleju kokosowego...

— Blee — jęknął tatuażysta, wysuwając z ust swój przekłuty język. — Nie dość, że sam odeng jest obrzydliwy to jeszcze z takim sosem? Panie Jeon, chyba musimy na poważnie przeanalizować nasz związek — zażartował, spoglądając na młodego CEO. Jeongguk prychnął cicho pod nosem.

— Pomyślałem, że... Odeng nada się dobrze jako deser... — wyjaśnił brunet, a tatuażysta niemal udławił się kimbapem, słysząc jego słowa.

— Co? Przecież to ciasto rybne — odpowiedział z pełną buzią, wciąż nie dowierzając w to, co słyszy. — Na deser trzeba było wziąć jakieś ciasto albo chociaż mochi... — dodał wyraźnie zdezorientowany filozofią młodego CEO.

— Nie rozumiesz, Tae — zaprotestował Jeongguk. Jego głos nabrał dziwnej głębi, jakby nagle obniżył się co najmniej o pół tonu. Chłopak wziął od niego torbę z jedzeniem, po czym wyjął z niej niewielkie pudełeczko, w którym znajdował się sos z oleju kokosowego. — Nie lubię ciasta rybnego, ale to była jedyna rzecz, do której mogłem dobrać olej kokosowy. Pomyślałem, że może się przydać coś do odpowiedniego nawilżenia naszego deseru... Twojego deseru... — wyjaśnił, wymawiając słowa uważnie i powoli, jakby chciał, by tatuażysta dokładnie zrozumiał, jakie za tym kryją się intencje.

— Nawilżyć mój deser? — powtórzył Kim jeszcze bardziej zdezorientowany, po czym spojrzał na Jeongguka. Oczy mężczyzny niemal płonęły, wpatrując się w niego intensywnie. Wystarczyło jedno spojrzenie, by wiedział, co chłopak miał na myśli... — Och! Taki deser... — wydusił z trudem.

Miał wrażenie, że nagle temperatura w aucie wzrosła do kolosalnych rozmiarów i zrobiło mu się cholernie gorąco. Jeongguk zaśmiał się delikatnie, po czym zabrał wciąż niedojedzony kimbap z jego rąk i wrzucił go do torby z jedzeniem. Taehyung zwilżył szybko swoje wargi, czując charakterystyczny ucisk w dole brzucha. Brunet przysunął się do niego i zwilżył swoje wargi, po czym spojrzał mu prosto w oczy.

— Czy mogę, panie Kim? — zapytał, powstrzymując uśmiech.

Spojrzenie jego oczu było intensywne. Taehyung mógłby przysiąc, że odcień jego tęczówek pogłębił się. Chciał coś powiedzieć, ale nawet nie ufał samemu sobie, więc jedynie przełknął z trudem i skinął głową.

Jeongguk zmierzył go uważnie od stóp do głów, sunąc po jego sylwetce niemal boleśnie powoli, po czym wyciągnął dłoń i odsunął jego fotel do tyłu, robiąc dla siebie więcej miejsca. Nieco niepewnie przysunął się bliżej i ostrożnie chwycił za skórzany pasek w spodniach tatuażysty. Patrząc mu prosto w oczy, rozpiął go, po czym to samo zrobił z czarnymi jeansami.

— Unieś biodra — polecił, pewność w jego głosie zaskoczyła jego samego.

Tatuażysta bez słowa sprzeciwu uniósł swoje biodra, a młody CEO wsunął palce za gumkę jego czarnych bokserek i zsunął je wraz z jeansami. Nie patrzył na niego, dopóki czarny materiał nie ześlizgnął się wzdłuż silnych, wytatuowanych ud mężczyzny. Dopiero wtedy odważył się ponownie unieść swój wzrok, tym razem sunąc nim powoli wzdłuż smagłej skóry ud, pokrytej delikatnymi włoskami, by po chwili przenieść spojrzenie na członka mężczyzny. Widząc srebrną sztangę, przechodzącą przez różową główkę, poczuł, że ślina napływa do jego ust.

Nie pieścił go w ten sposób wiele razy. Do tej pory robił to jedynie kilka razy i wciąż czuł się nieco niepewny swoich umiejętności, mimo że tatuażysta zdawał się czerpać z tego należytą przyjemność. Mimo to sama myśl o zaspokajaniu go w ten sposób cholernie go podniecała. 

Uwielbiał to.

Odszukał spojrzenie tatuażysty, po czym wysunął język i przesunął nim po swojej dolnej wardze. Robił to niesamowicie wolno, sunąc powoli językiem po delikatnej skórze, zostawiając na niej cienką warstwę śliny. Mógł przysiąc, że Taehyung niemal nie oddychał, wyczekując, aż w końcu te miękkie wargi młodego CEO oplotą się dookoła jego nabrzmiewającej męskości.

Wyciągnął szybko z torby niewielkie pudełeczko, po czym uniósł pokrywkę, wypełniając auto delikatnym zapachem kokosa. Wciąż nie odrywając wzroku od tych pięknych onyksowych tęczówek, zanurzył palce w oleju, po czym wyciągnął swoją prawą dłoń i pozwolił, by jego palce oplotły się u nasady penisa mężczyzny. Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu satysfakcji, gdy z warg tatuażysty wyrwało się mimowolne sapnięcie na ten nagły kontakt. Zachęcony jego reakcją, zacisnął mocniej dłoń i zaczął nią sunąć w górę, by po chwili ponownie zjechać nią w dół, przez cały czas nawet na chwilę nie spuszczał spojrzenia z twarzy Taehyunga. Chciał widzieć jego reakcję na swoje poczynania.

Dzięki olejowi kokosowemu ruchy jego dłoni były płynne, poruszał nią miarowo w górę i w dół. Czuł niebywałą satysfakcję, słysząc, że oddech mężczyzny znacznie się spłycił, co jakiś czas z delikatnie rozchylonych warg wydobywało się ciche sapnięcie. Wystarczyło, że Jeon przesunął kilka razy w górę i dół jego przyrodzenia, a penis tatuażysty stał dumnie w jego naoliwionej dłoni.

— To moja przerwa na lunch, więc chyba i ja powinienem coś zjeść, czyż nie? — zapytał, drażniąc kciukiem srebrny kolczyk, przekłuwający żołądź mężczyzny.

Tatuażysta wciągnął gwałtownie haust powietrza, jednak nim jakiekolwiek słowa zdążyły opuścić jego usta, wargi młodego CEO zacisnęły się na główce jego penisa. Taehyung mimowolnie odchylił głowę do tyłu, pozwalając, by tym razem z jego języka stoczyło się soczyste przekleństwo.

— Kur-wa!

Jeongguk uśmiechnął się, czując niebywałą satysfakcję, ale jedynie zassał się mocniej. Jego prawa dłoń, wciąż pokryta w oleju kokosowym, powędrowała nieco niżej, wsuwając się pomiędzy opalone uda, by po chwili zacząć pieścić jądra. Tatuażysta po raz kolejny odpowiedział stłumionym jęknięciem.

— Och, Jezu, Gguk... Doprowadzisz mnie do obłędu... — wydyszał.

Młody CEO uniósł wzrok i spojrzał mu prosto w oczy, po czym odsunął głowę, pozwalając, by penis tatuażysty wysunął się z jego ust. Oblizał swoje wargi. Mógł wyczuć na nich delikatny, kokosowy posmak.

— Czy już kiedyś mówiłem ci, że to uwielbiam? — wyznał nagle, wciąż sunąc dłonią w górę i dół penisa Tae. — Sprawiać ci przyjemność... Uwielbiam na ciebie patrzeć, kiedy wiem, że to ja sprawiam, że czujesz się tak dobrze... — to mówiąc, naparł kciukiem na srebrną apadravyę. — Bo jest ci dobrze, prawda? — pytał, mimo że nie potrzebował odpowiedzi. Czuł, jak wszystkie mięśnie tatuażysty napinają cię przy każdym ruchu jego dłoni.

— Och, jest mi kurewsko dobrze — wydusił z trudem Kim.

Usatysfakcjonowany Jeongguk nie miał zamiaru tracić więcej czasu. Rozchylił dłonią nieco mocniej uda tatuażysty i przesunął wzrok na napięte mięśnie jego brzucha. Pochylając się ponowne nad jego twardym penisem, spojrzał w górę i uśmiechnął się, zanim przesunął językiem po jego brzuchu, dokładnie w miejscu, gdzie znajdowała się niewielka blizna. Po chwili ponownie zassał się na główce, drażniąc delikatną skórę swoim językiem. Ssał go mocno, jednocześnie wciąż pieszcząc jądra dłonią. Następnie przesunął wargi nieco niżej, pozwalając, by jego język prześlizgnął się po spodzie penisa, wędrując aż do wrażliwych jąder Tae. Kiedy brunet zassał je do swoich ust, jęk zadudnił głęboko w piersi Tae.

Och, jak Jeongguk uwielbiał ten dźwięk.

Zdeterminowany, by dać mu jeszcze większą przyjemność, zaczął go brać głębiej, ssąc mocno. Za każdym razem schodził niżej i wsuwał go głębiej. Długie, wytatuowane palce Kima szybko odnalazły drogę do ciemnych loków Jeona, ciągnąc za nie za każdym razem, gdy biodra tatuażysty wychodziły mimowolnie na spotkanie jego grzesznych warg.

Czuł, że z każdym kolejnym przesunięciem języka, smak tatuażysty staje się bardziej wyraźny. Czuł drżenie jego ud i wiedział, że powinien się odsunąć, ale chciał doprowadzić go na skraj przepaści. Kochając jego smak, biorąc go za każdym razem coraz głębiej, czuł, że również i jego ciało płonie. Pożądanie pulsowało w jego żyłach i sprawiało, że jego penis napierał silnie na eleganckie spodnie.

— Ach, kurwa! Gguk, musisz przestać — polecił szybko tatuażysta, a gdy język bruneta ponownie zatańczył wokół nabrzmiałej główki, zaklął gardłowo, odrzucając głowę do tylu.

Nie myśląc długo, chwycił mocno za włosy młodego CEO i odciągnął go, powstrzymując przed kolejnymi pieszczotami. Całe jego ciało drżało, oddech był szybki i niespokojny. Wiedział, że jedynie sekundy dzielą go, by dojść w te cudowne wargi, ale chciał więcej. Patrzyli na siebie przez krótką chwilę, z trudem łapiąc oddech. Oczy Jeongguka były teraz niemal czarne, usta lśniące od śliny i tak intensywnie malinowe. Nie potrafiąc się powstrzymać, tatuażysta złapał za jego krawat i przyciągnął go do siebie, całując go żarliwie. Czuł na jego wargach własny smak zmieszany z delikatną nutą kokosa.

Nie przerywając pocałunku, Jeongguk zaczął szybko rozpinać guziki swojej białej koszuli. Po lunchu musiał wrócić do biura, nie mógł więc pozwolić sobie na to, by jego ubranie się ubrudziło. Odsunął się od ust tatuażysty i szybko zsunął białą tkaninę ze swoich silnych ramion, po czym zaczął zdejmować swoje buty, by móc zsunąć z nóg eleganckie spodnie i sportowe bokserki. Przez cały ten czas tatuażysta nie odwrócił swojego wzroku nawet na chwilę. Ferrari było zaparkowane w ślepej uliczce na tyłach studia, ale obydwaj wiedzieli, że mimo to, ktoś może tu przyjść. W pobliżu ich auta znajdowało się jeszcze kilka innych samochodów.

Gdy młody CEO rozebrał się do naga, wyciągnął dłoń po pudełko z olejem kokosowym i nabrał sporą ilość na swoją dłoń, po czym podał je tatuażyście. Bez najmniejszego wahania zaczął ponownie nanosić tłusty preparat na sterczącego dumnie penisa Taehyunga. Kim również nabrał oleistą substancję na dłoń, po czym naprowadził ją między pośladki bruneta i zaczął powoli masować jego wejście.

— Musimy uważać, żeby nie wybrudzić tapicerki, bo Park mnie zabije — wydusił Jeon, gdy pierwszy, smukły palec wsunął się do jego wejścia.

Czując to znajome uczucie rozciągania, jęknął cicho, starając się stłumić ten dźwięk, zagryzając wargi. Jego dłonie od razu odszukały szerokie ramiona tatuażysty, wspierając się na nich.

— Och! R-robiłeś kiedyś coś takiego? — spytał, czując, jak mężczyzna wsuwa w niego drugi palec.— Kochałeś się kiedyś w samochodzie? W cholernym ferrari?

— Nigdy — przyznał tatuażysta, a Jeon poczuł dziwną satysfakcję, wiedząc, że kolejny raz doświadczają czegoś nowego razem i złączył ich wargi w kolejnym gorącym pocałunku.

— Ach, starczy. Chcę cię w sobie, panie Kim — polecił po chwili brunet, dysząc wprost w jego wargi, a gdy Kim posłusznie wysunął z niego swoje palce, uniósł biodra i usiadł na tatuażyście okrakiem.

Złapał w dłoń twardego penisa i nakierował go na swoje wejście. Taehyung nie popędzał go, pozwolił, by to on zdecydował, w jakim tempie będą się kochać. Przez krótką chwilę wpatrywali się jedynie w siebie, pozwalając, by ich gorące oddechy mieszały się w jedno, dopiero po kilku oddechach, Jeongguk zaczął powoli obniżać swoje ciało, tak, by przyrodzenie tatuażysty wsuwało się do jego wnętrza gładko i powoli.

— Och, kur-wa! — zaklął, opadając do końca.

Ku jego zadowoleniu wyglądało na to, że olej kokosowy zdał swój egzamin. Mimo że dawno się nie kochali i nie mieli teraz zbyt wiele czasu, by Taehyung mógł go długo rozciągać, nie czuł bólu, jedynie delikatne pieczenie. Zacisnął więc palce na szerokich ramionach tatuażysty i wspierając się na nim, uniósł się ponownie do góry, wysuwając penisa ze swojego wnętrza, jedynie po to, by po chwili ponownie się opuścić. Wystarczyło jedynie kilka takich ruchów, by znalazł swój rytm. Tatuażysta przytrzymywał jego biodra, pomagając mu przyśpieszać ruchy, jednocześnie delikatnie unosząc własne biodra do góry, by wsuwać się w niego jeszcze głębiej.

— Jesteś cholernie seksowny, panie Jeon — wymruczał mu Kim, patrząc, jak silne uda mężczyzny naprężają się za każdym razem, gdy Jeongguk wybijał się do góry. — Jezu, chyba nie ma nic bardziej seksownego niż to, jak się poruszasz, kiedy mnie ujeżdżasz. Jesteś tak cholernie piękny.

— Och, Tae! Tak za tym tęskniłem... — jęknął brunet, wyginając ciało w łuk, gdy twarda apadravya otarła się o jego prostatę.

Czuł, że jest już blisko. Obydwaj oddychali ciężko, pot spływał po jego wytatuowanych plecach, szyby auta niemal całkowicie zaparowały, ale mimo to czuł się nienasycony. Chciał poczuć jeszcze więcej. Złączył ich wargi w dzikim, gorącym pocałunku, wsuwając język to ust Kima i wypiął mocno swoje pośladki, chcąc ponownie poczuć, jak przekłuta główka penisa tatuażysty ociera się o ten najwrażliwszy punkt, przyprawiając go o zawroty głowy.

— Och, dokładnie tak — wydyszał, po czym ponownie uniósł pośladki, wypinając je mocno, by po chwili ponownie opaść w dół, pozwalając, by pulsujący penis Tae wsunął się w niego tak głęboko, jak to tylko możliwe. Gdy próbował jednak ponowić ten ruch, niechcący nacisnął na klakson auta, który rozbrzmiał głośno, odbijając się od ścian wąskiej alejki.

Wystraszony tym, że może to kogoś zainteresować, podniósł swój wzrok i spojrzał ponad jego ramieniem, ale nikogo nie widział, więc nie przejmując się tym więcej, jedynie ponownie złączył ich wargi. Tatuażysta zacisnął mocno dłonie na jego biodrach, po czym wymierzył mu mocnego klapsa w lewy pośladek, na co Jeon odpowiedział przeciągłym jękiem. Uwielbiał, gdy Taehyung to robił. Docisnął więc swoje wargi do tych tatuażysty i wydyszał z trudem:

— Zrób to jeszcze raz...

Czerwonowłosy bez wahania wymierzył mu kolejnego mocnego klapsa, jednocześnie z premedytacją ocierając się o ten wrażliwy zwitek nerwów, a Jeon doszedł na swój brzuch z głośnym jękiem. Czując, jak jego kochanek drży w jego ramionach od przeżytego orgazmu, Kim zaklął głośno i poruszył się w nim jeszcze kilka razy, wsuwając się tak szybko i głęboko, jak tylko mógł, po czym wysunął się z niego ostrożnie, delikatnie unosząc jego biodra. Nie musiał nawet nic mówić, by Jeongguk zrozumiał jego intencje.

Gdy on chwycił w dłoń swojego pulsującego penisa, Jeon obniżył się na swoim siedzeniu i rozchylił nieznacznie wargi. Taehyung wyciągnął prawą dłoń i chwycił za ciemne loki, przysuwając twarz kochanka bliżej siebie. Jego lewa dłoń wciąż pompowała nabrzmiałego penisa. Wystarczyło jednak kilka płynnych, zdecydowanych ruchów, by doszedł z gardłowym przekleństwem wprost w usta klęczącego przed nim bruneta.

Jego orgazm był silny, gwałtowny jak fala oceanu. Zawładnął jego ciałem tak, jak jego dotąd skrywane emocje, które usilnie starały się wydostać na powietrze, przez delikatnie rozchylone wargi. Jeon spił każdą nawet najmniejszą kroplę, po czym uniósł wzrok i spojrzał na niego swoimi pięknymi, niewinnymi oczami, a Kim nie mógł odwrócić od niego swoich onyksowych tęczówek, nawet gdyby chciał.

Dzieliły ich jedynie centymetry, ale mimo to Taehyung miał wrażenie, że to zbyt wiele. Impuls, by go dotknąć, by go pocałować, był tak wielki, że nie potrafił się temu oprzeć. Podciągnął Jeongguka za ramiona i docisnął swoje wargi do jego. Całował go zachłannie, nienasycenie, smakując go tak, jak smakuje się wyrafinowane wino i nigdy nie chciał przestać. Odsunął się powoli, po czym wsunął dłoń pod podbródek młodego CEO i przesunął kciukiem po ostrej linii jego szczęki. Nie potrafił odwrócić wzroku.

Czuł, że jego serce bije nienaturalnie szybko, ale wiedział dobrze, że to wcale nie było spowodowane dopiero co przeżytym orgazmem. Buzowało w nim tyle emocji, że miał wrażenie, że cały świat wiruje, a czas zwalnia po raz kolejny jedynie dla nich. Obydwaj wciąż oddychali ciężko. Czuł, jak gorący oddech Jeongguka uderza o jego wargi, zostawiając na nich niepowtarzalny smak. Nim zdążył zdać sobie z tego sprawę, jego wargi zaczęły same się poruszać, powoli układając się w wyznanie, które napawało go strachem.

— Gguk... J-ja... — zaczął niepewnie, nie odrywając oczu od tych błyszczących oczu bruneta. — Ja...

Kocham Cię.

Te słowa nasunęły się na język Tae, układając się na nim miękko. Niemo prosząc, by odważył się wymówić je na głos. Zacisnął jednak usta, upewniając się, że nie wypowie swoich emocji zbyt wcześnie. Chciał powiedzieć Jeonggukowi, co naprawdę do niego czuje, ale powstrzymał się. 

Ledwo.

Brunet wpatrywał się w niego jeszcze przez długą chwilę, czując, jak jego własne serce obija się w klatce piersiowej. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale gdy Taehyung patrzył na niego w ten sposób, dobrze wiedział, co chciał mu wyznać i wręcz marzył, by usłyszeć, jak te słowa brzmią wypowiadane jego głębokim, gładkim głosem. Żaden z nich jednak nie odważył się na takie deklaracje. Jeszcze przez moment wpatrywali się w siebie, pozwalając, by ich oddechy mieszały się w jedno. Dopiero gdy tatuażysta zabrał swoją ciepłą dłoń z policzka Jeongguka, brunet odwrócił wzrok i odchrząknął.

— C-Chyba powinniśmy się ubrać, zanim ktoś nas zobaczy — powiedział, a tatuażysta skinął głową.

Ubrali się w milczeniu, czując, że w tym niebieskim ferrari wydarzyło się coś znacznie ważniejszego, niż seks dwójki ludzi. Jeongguk wytarł swój brzuch, zarzucił białą koszulę na szerokie ramiona i zapiął do końca guziki, po czym spojrzał na tatuażystę, a ten uśmiechnął się do niego delikatnie.

— Czy mi się zdawało, czy zatrąbiłeś swoimi seksownymi pośladkami? — zapytał, by rozluźnić atmosferę, a Jeon wywrócił oczami i uderzył delikatnie jego klatkę piersiową.

— To dlatego, że tutaj jest cholernie mało miejsca. Następnym razem zjemy lunch w mercedesie — odpowiedział brunet, śmiejąc się.

— Och... Następnym razem... — powtórzył. — Tak bardzo posmakował ci odeng?

— Chyba jednak naprawdę polubię odeng — zażartował CEO, po czym pochylił się delikatnie do przodu i pocałował wargi Taehyunga, a ten roześmiał się głośno, wypełniając auto swoim pięknym, melodyjnym śmiechem. — Weź resztę jedzenia dla chłopaków.

— W końcu ty nic nie zjadłeś — odparł Kim, uważnie przyglądając się, jak dłonie młodego CEO sprawnie zawiązują krawat. Na te słowa brunet, uniósł na niego swój wzrok i uśmiechnął się seksownie.

— Oj, zdaje się, że zjadłem coś bardziej pożywnego niż odeng — to mówiąc, przesunął kciukiem po swojej dolnej wardze, jakby próbował z niej zebrać resztki jedzenia.

— W takim razie może poczęstujesz mnie takim przysmakiem, kiedy wrócisz wieczorem do domu, hm? — odparł, drocząc się, po czym złożył pocałunek na jego rozchylone wargi. Wciąż go całując, otworzył drzwi auta i wysiadł z niego, dopiero wtedy przerywając pieszczotę. — Jedź, bo w końcu Park zacznie cię szukać, a pewnie nie będzie zadowolony, jeśli nas znajdzie.

— Spokojnie. Park niczego się nie domyśli — odpowiedział pewnym głosem, wygładzając swój krawat. — Jak wyglądam? Jak przyszły CEO The Jeon Electronics? — zapytał.

— Wyglądasz jak cholernie przystojny i cholernie seksowny przyszły CEO The Jeon Electronics, który przed chwilą uprawiał niesamowity seks ze swoim gorącym, wytatuowanym chłopakiem w pieprzonym ferrari swojego najlepszego przyjaciela... — podsumował Taehyung, układając swoje wargi w piękny, łobuzerski uśmiech.

Jeon pocałował jego wargi, po czym przesiadł się na miejsce kierowcy i uruchomił silnik.

— To chyba znaczy, że wyglądam świetnie? — to mówiąc, puścił do niego oczko. — Do zobaczenia wieczorem, przystojniaku — pożegnał się, a nim tatuażysta zdążył coś więcej odpowiedzieć, włączył wsteczny i wycofał auto z alejki, by po chwili skierować się w stronę restauracji, gdzie zostawił przyjaciela.

Przez całą drogę powrotną uśmiech nie schodził z jego ust. Uwielbiał to, jak się czuł, będąc z Tae. Tatuażysta dodawał mu skrzydeł, dzięki niemu czuł się naprawdę szczęśliwy.

Gdy podjeżdżał w stronę restauracji, od razu dostrzegł sylwetkę przyjaciela. Park siedział na murku przed restauracją. Wiatr delikatnie rozwiewał jego blond czuprynę, a oczy skryte za ciemnymi szkłami okularów przeciwsłonecznych z logiem marki Dior, uważnie śledziły zbliżający się w jego stronę sportowy samochód. Jeongguk szybko rozejrzał się dookoła, weryfikując, czy przypadkiem nie zostawili żadnych podejrzanych śladów, po czym zatrzymał auto i wysiadł szybko, by przesiąść się na miejsce pasażera i pozwolić Jiminowi prowadzić.

Park nie odezwał się nawet słowem, mimo to czuł na sobie jego uważne spojrzenie. Unikając jego dociekliwego wzroku, wsunął się szybko na miejsce pasażera. Jimin odepchnął się od murku, po czym wsiadł do auta. Wyregulował fotel, by dostosować go do swojego wzrostu, po czym włączył silnik.

— I jak? Zabrałeś ją na jakiś fajny lunch? — spytał nagle po chwili milczenia.

— Tak. Mieliśmy bardzo udany lunch — potwierdził Jeon, niemal powstrzymując uśmiech, cisnący się na jego wargi.

— Jeon? — zaczął nagle Park, przyglądając mu się podejrzliwie. Jeongguk nie patrzył na niego, ale mimo to dostrzegł kątem oka, że jego przyjaciel zsuwa okulary przeciwsłoneczne, zakładając je na głowę. — Czy mi się wydaje, czy ty się rumienisz? — spytał, chociaż w jego ustach to wcale nie brzmiało jak pytanie. — Jezu, Jeon... Czy wy się bzykaliście?

Jasne, że nie — zaprzeczył szybko. — Niby gdzie mielibyśmy to robić? — dodał, modląc się, by przyjaciel nie drążył tematu.

Jimin zaparkował auto pod wejściem The Jeon Electronics i ponownie spojrzał na przyjaciela.

— Jeeezu... Tylko mi nie mów, że robiliście to w moim aucie? — jęknął. — O Boże, to dlatego tak pachnie tu kokosem? To jakiś żel intymny? — dopytywał.

— Ja... Chyba już lepiej pójdę — odparł Jeon, otwierając drzwi auta i wysiadając z niego szybko.

— Ej! Wracaj tu, Jeon! — zaprotestował Park, rozglądając się uważnie po wnętrzu auta. — Jezu, czy wy to robiliście na moim miejscu? — pisnął, a Jeongguk uśmiechnął się do niego, nie mogąc dłużej powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu i tyle wystarczyło, by Jimin dokładnie wiedział, że jego przypuszczenia są prawdziwe. Niemal odruchowo uniósł ręce do góry, jakby bał się czegokolwiek dotknąć. — Jeon, nawet ja nie uprawiałem tu seksu! — zawołał do niego, a Jeongguk roześmiał się głośno i wzruszył ramionami.

— Jimin, mam zaraz spotkanie, naprawdę muszę iść — skłamał, ruszając przed siebie szybkim krokiem.

— Jeon! — zawołał za nim Park. — Ej, wracaj tu, no! Chociaż zdradź mi jakieś pikantne szczegóły! Skoro już moje auto było świadkiem takich wydarzeń, to chociaż opowiedz mi o tym! Jeon! — wołał, patrząc, jak sylwetka jego przyjaciela oddala się z każdym kolejnym krokiem, by za chwilę zniknąć za drzwiami biurowca. Rozbawiony, prychnął głośno, kręcąc głową z niedowierzaniem. — Jesteś naprawdę bezwstydny, Jeon! — krzyknął ostatni raz, chociaż wiedział, że przyjaciel i tak się nie odwróci, mimo to uśmiech nie schodził z jego twarzy.

***

Ayashee: 

Co jest najlepsze na gorący poniedziałkowy wieczór? 

Gorący rozdział!

Mam nadziję, że się podobało.

Wiele osób dobrze obstawiało Yerim, jako tę osobę, która dowie się jako pierwsza.

Mam nadzieję, że jej reakcja wam się podobała. 

Nasze chłopaki mają kolejną osobę w swoim narożniku, ale czy taka tendencja utrzyma się do końca?

Jak zareagują pozostali?

Czy Yerim ma rację, mówiąc, że im dłużej Jeongguk zwleka z rozwiązaniem tej sytuacji, tym bardziej naraża swoją relację z Tae?

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top