34. CALM BEFORE THE STORM

Jeongguk nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Leżał na brzuchu, całkowicie nagi, w pościeli pachnącej kwiatem magnolii. Jego klatka piersiowa dociśnięta była do tej Taehyunga, a opuszki palców znaczyły misterne wzory na jego gładkiej, smagłej skórze pieszczonej przez promienie wkradającego się przez zasłony słońca. Tatuażysta wpatrywał się w niego ciemnymi oczami, gładząc smukłymi dłońmi wyeksponowane plecy, wodząc palcami tuż nad linią jędrnych pośladków, teraz okrytych jedynie cienkim prześcieradłem.

— Wciąż nie potrafię w to uwierzyć — szepnął Jeongguk, sunąc palcami po tatuażu, zdobiącym pierś mężczyzny. Opuszki jego palców niemal bezwiednie obrysowywały kształt dziecięcej dłoni, wytatuowany na karmelowej skórze, by po chwili jego miękkie wargi złożyły dokładnie w tym samym miejscu delikatny pocałunek. Mógłby przysiąc, że gdy to robił, mógł wyczuć pod wargami silne bicie serca Taehyunga. — Wiem, że ona i tak wróci, ale cieszę się, że możemy spędzić razem czas, zanim...

Zanim rozpęta się burza — dokończył w myślach, ale gdy spojrzał ponownie w te ciemne, niemal czarne tęczówki mężczyzny leżącego pod nim, wiedział, że Taehyung pomyślał o tym samym.

Obydwaj dobrze wiedzieli, że prędzej czy później czeka ich konfrontacja z rzeczywistością, a wtedy wcale nie będzie miło i przyjemnie.

— Powiedziała ci, kiedy dokładnie wraca? — spytał Kim.

— Nie. Powiedziała, że zaczęła jakiś projekt w Japonii i chce zostać, dopóki go nie ukończy. Najprawdopodobniej dwa, może trzy tygodnie. Pewnie jeszcze się odezwie... — wyjaśnił. — Mam nadzieję, że jeszcze nie masz mnie dosyć i mogę tu zostać... — dodał, zniżając głos do uwodzicielskiego szeptu, po czym wygiął usta w delikatny łuk.

Jego palce przesunęły się z tatuażu Taehyunga nieco niżej, kilka centymetrów w dół, by po chwili podrażnić delikatnie wrażliwy sutek, przekłuty srebrnym kolczykiem. Gdy to robił, ponownie odszukał spojrzenie ciemnych tęczówek. Ich nieprzenikniona czerń, zdawała się jeszcze bardziej pogłębiać z każdym kolejnym niemiłosiernie powolnym otarciem kciuka. Jeongguk mógłby przysiąc, że na chwilę Taehyung przestał oddychać, a jego czarne tęczówki zmieniły się w płynny ogień.

— Gguk... — wydusił tatuażysta niskim gardłowym głosem, wciąż jeszcze zabarwionym poranną chrypką. Jego dłonie mimowolnie zacisnęły się na białym prześcieradle, które wciąż osłaniało nagie pośladki młodego CEO.

— Nie masz już dość tego, że śpię w twoim łóżku, zabieram twoje ubrania, objadam lodówkę... — droczył się, wciąż drażniąc kciukiem wrażliwy sutek. — Używam twoich kosmetyków i przeszkadzam ci brać prysznic...

— Gguk, uwielbiam to, że śpisz w moich ramionach. Wyglądasz cholernie seksownie w moich ubraniach, robisz mi pyszne śniadania i jeszcze lepsze kolacje. Lubię, gdy pachniesz moim żelem pod prysznic, a jeszcze bardziej lubię, gdy przeszkadzasz mi brać prysznic i dzięki temu mogę sam nałożyć ten żel na twoje seksowne, nagie ciało.

— Wiesz, jak mnie uwieść, panie Kim — wyznał brunet, zagryzając dolną wargę.

— Mam pewne wątpliwości co do tego, kto kogo tutaj uwodzi, panie Jeon — odparł tatuażysta, uśmiechając się seksownie.

Jeongguk prychnął delikatnie pod nosem, po czym podciągnął się na silnych przedramionach do góry i chwycił wargami usta tatuażysty, składając na nich czuły pocałunek.

— I jak mi idzie? — spytał tuż przy jego wargach.

— Myślę, że powinieneś się postarać trochę bardziej — prowokował Taehyung, uśmiechając się zadziornie.

Jeon odwzajemnił jego uśmiech, po czym chwycił w zęby dolną wargę Kima, ciągnąc za nią delikatnie, tym samym wyrywając z jego warg seksowny pomruk. Nie czekając na dalszą zachętę, przesunął wargi niżej, sunąc nimi wzdłuż wyeksponowanej szyi, wystających obojczykach udekorowanych mandalą, by w końcu wysunąć język i przejechać jego końcówką po mostku. Po chwili zakończył swoją erotyczną podróż na lewym sutku, który uprzednio drażnił palcami. Tym razem jednak zassał się na nim, tańcząc przez chwilę językiem wokół zimnego kolczyka, by w końcu przygryźć delikatnie wrażliwą brodawkę zębami.

Mógł spodziewać się wielu różnych reakcji na taki zmysłowy atak, jednak tatuażysta szarpnął go mocno, zamieniając ich miejscami tak szybko, że ledwo zdążył to zarejestrować, a leżał pod nim, przygwożdżony do łóżka, a Kim dyszał nad nim ciężko, zaciskając mocno dłonie na jego nadgarstkach.

Praktycznie codziennie spali nago, chcąc czuć ciepło swoich ciał, kiedy zasypiali wtuleni w siebie. Tym razem również ich ciała pozbawione były jakiegokolwiek odzienia. Mimo to Taehyung bez najmniejszego skrępowania usiadł na nim okrakiem, dociskając swoje przyrodzenie do jego, oplatając szczupłymi, opalonymi udami, wąskie biodra Jeongguka.

Brunet rozchylił wargi, ale nim jakiekolwiek słowa stoczyły się z jego ust, wargi Taehyunga złączyły się z jego w długim, zachłannym pocałunku. Jeongguk mimowolnie jęknął wprost w jego usta. Chciał chwycić jego wytatuowane ciało rękami, zaciskając palce na pośladkach mężczyzny, ale uścisk jego dłoni był tak mocny, że nie był w stanie ich wyszarpać. Tatuażysta był zadziwiająco silny. Udowodnił to już wiele razy, zamykając go w silnym, nieustępliwym uścisku swoich rąk, to jednak działało na niego niezwykle pobudzająco.

Kim, jakby czytając w jego myślach, naparł na niego mocniej i zakołysał delikatnie swoimi biodrami, ocierając się o niego, a on jedynie w odpowiedzi mruknął seksownie. Gdy tatuażysta oderwał się od jego warg, obydwaj oddychali ciężko. Ich gorące oddechy mieszały się w jedno.

— Jaesung jeszcze śpi — powiedział szybko czerwonowłosy, patrząc wprost w te piękne tęczówki w kolorze gorącej czekolady.

— Pewnie zaraz się obudzi — szepnął Jeongguk, odruchowo zwilżając wargi, pod wpływem rosnącego podniecenia.

— W takim razie będę szybki — odparł Tae, a brunet roześmiał się.

Tatuażysta złączył ich usta w kolejnym gorącym pocałunku, spijając z jego warg słodki smak jego melodyjnego śmiechu. Przesunął językiem po dolnej wardze, prosząc o dostęp, a Jeongguk nie wahał się nawet chwili. Rozchylił mocniej wargi, pozwalając, by przekłuty język tatuażysty wsunął się do jego ust. Jego pocałunek był gorący, mocny i tak cholernie idealny. Całował go długo, wciąż przygwożdżając jego dłonie nad głową, zaciskając palce na nadgarstkach, by w końcu zabrać prawą dłoń i powędrować nią wzdłuż silnego uda, odszukując to najbardziej wrażliwe miejsce. Kiedy długie, wytatuowane palce oplotły twardniejącego penisa młodego CEO, z jego warg wyrwał się przeciągły, seksowny jęk.

Taehyung zacisnął mocno palce u podstawy i przesunął dłonią wzdłuż całej długości przyrodzenia, by po chwili naprzeć kciukiem na wrażliwą główkę. Jeon wygiął swoje plecy w łuk, jednocześnie wypychając biodra mocniej do przodu, by spotęgować doznania. Tatuażysta pieścił go ostatni raz w gabinecie ojca, jego ciało zdawało się potrzebować tego dotyku, jakby tylko dzięki temu mógł przeżyć. Czuł, że jego skóra dosłownie płonie, a on rozpada się na tysiąc drobnych kawałków pod dotykiem jego smukłych dłoni. Gdy kciuk czerwonowłosego ponownie naparł na wilgotną już główkę, z jego warg stoczył się erotyczny jęk przyjemności, tak ochoczo spity z jego ust przez Kima, który szybko przywarł do jego warg.

Gdy się całowali, do uszu Taehyunga wkradł się odgłos otwieranych drzwi, zabrał więc szybko swoją dłoń i klnąc pod nosem, spojrzał w stronę wejścia. Po chwili tak jak się tego spodziewał, ukazała mu się mała osóbka, ciągnąca za sobą różowego królika. Pochylił się więc delikatnie do przodu i złożył szybkiego całusa na wargach Jeongguka.

Przepraszam — szepnął szybko, ledwo słyszalnym głosem, po czym zsunął się z niego. — Dzień dobry, Tygrysku — rzucił w stronę synka, który zaglądał przez delikatnie uchylone drzwi.

Ciemne włosy chłopczyka były wciąż mocno potargane od poduszki, a drobne ciałko odziane w granatową piżamkę w brązowe misie. W prawej rączce ściskał Cooky'ego, którego dostał od Jeongguka.

Taehyung wyciągnął dłoń i wysunął szufladę, sięgając po świeże bokserki, po czym szybko wsunął je na nagie ciało i wstał z łóżka. Zbliżył się w stronę synka, który stał onieśmielony w progu i ukucnął przed nim, zniżając się do jego poziomu.

— Przyśniło ci się coś niedobrego, kochanie? — spytał ciepłym głosem, przyglądając się twarzy synka. Maluch skinął głową. — Chcesz się napić mleka bananowego?

— Tak. Jae chce — potwierdził maluch. — A Googie może też się napić ze mną? — spytał, a Taehyung zaśmiał się delikatnie.

— Jasne, że może kochanie. To może pójdziemy razem do kuchni i naszykujemy mleko, a Gguk zaraz do nas przyjdzie, hm? — zaproponował, po czym uchylił drzwi mocniej i pozwolił, by synek ruszył w stronę kuchni. Gdy spojrzał za siebie, dostrzegł, że Jeongguk wstaje z łóżka i zupełnie nagi otwiera szufladę z bielizną. Przez chwilę przyglądał się jego jędrnym pośladkom. — Jeśli chcesz jeszcze trochę pospać... — zaczął, przesuwając wzrok na wysportowane uda mężczyzny. Mógłby pisać o nich poematy, a i tak nie byłby w stanie opisać tego, jak bardzo seksowny był Jeongguk.

— Nie chcę spać. Nie chcę tracić żadnej chwili, jaką mogę z wami spędzić — odpowiedział szybko. — Idź z Jae, zaraz do was przyjdę.

Taehyung jeszcze krótką chwilę mu się przyglądał. Nie wiedział czemu, ale przyszły mu do głowy pewne słowa, których dotąd nikomu nie mówił. Przełknął je jednak, nic nie odpowiadając, po czym wyszedł z pokoju.

***

— Okay, kto jeszcze chce placuszka? — spytał Taehyung, przekręcając placka na patelni.

Dzisiaj to on postanowił zrobić śniadanie i pozwolić Jeonggukowi cieszyć się wolnym weekendem. Wybór padł na placki z banana i płatków owsianych. Na szczęście przepis był prosty i przyrządzenie ich, nie zajmowało wiele czasu, więc często robił takie śniadanie Jae, gdy spieszył się do pracy, a mały nalegał na pancakesy. Brunet najwyraźniej również uważał, że są smaczne, bo sam zajadał już kolejnego rumianego placka.

— Jae! — krzyknął maluch, unosząc

do góry obie rączki, a Taehyung roześmiał się i położył zdjętego z patelni placka na różowym talerzyku z twarzą ulubionego królika chłopca.

— Tylko ostrożnie, bo jeszcze jest gorący — ostrzegł, mimo że wiedział, że Jaesung nie mógłby prosić o lepszą opiekę.

— Co tym razem chcesz? — zapytał Jeongguk. — Miodu?

Taehyung chwycił za słoik i podsunął go w stronę młodego CEO, a chłopak uśmiechnął się do niego łagodnie. Odkąd zaczęli jeść śniadanie, Jaesung nie opuszczał Jeongguka na krok. Nawet teraz siedział u niego na kolanach, patrząc z ekscytacją, jak brunet nabiera na drewniany nabierak do miodu złotą maź. Mężczyzna nałożył na placek sporą ilość miodu, po czym odłożył łyżeczkę na bok i przeczesał dłonią ciemne włosy chłopca.

— Możesz zajadać — powiedział łagodnie, a Jae złapał szybko w rączki puszyste ciasto, by po chwili wgryźć się w nie z pomrukiem zadowolenia. Jeongguk przeniósł wzrok na Tae, który zajęty był smażeniem kolejnego placka i przez chwilę przyglądał się jego nagim, pokrytym tuszem plecom, nieco dłużej niż to konieczne, zawieszając wzrok na delikatnych dołeczkach tuż nad linią jego bokserek. — Chciałbym po drodze pojechać kupić jakiś prezent... Może chociaż jakieś kwiaty... — powiedział w końcu. Jego palce niemal bezwiednie sunęły po ciemnych kosmykach Jaesunga, przeczesując je delikatnie.

Taehyung spojrzał na niego spod kurtyny długich rzęs i przerzucił placek na przygotowany dla siebie talerz.

— Gguk, naprawdę nie musisz — odparł Kim.

— Ale chcę. Moja mama zawsze mnie uczyła, że nie można iść do kogoś w odwiedziny z pustymi rękoma — wyjaśnił szybko. — Chciałbym przynajmniej kupić kwiaty. Pierwsze dobre wrażenie zaprzepaściłem, ale mogę chociaż zrobić dobre drugie wrażenie, hm? — dodał, po czym ostrożnie wysunął się spod Jaesunga i ruszył w stronę tatuażysty. — Usiądź i zjedz spokojnie, ja usmażę resztę placków — zaproponował, wiedząc, że Kim do tej pory nie zjadł ani jednego.

— Nie trzeba. Zawsze ty robisz śniadanie. Pozwól, że to dzisiaj ja ciebie porozpieszczam — to mówiąc, Taehyung złożył na jego wargach delikatny pocałunek. Usta Jeongguka smakowały słodkością bananów i miodu. — Stresujesz się? — spytał nagle, przyglądając mu się uważnie. Obawiał się, że jeśli sytuacja wywoła zbyt duży stres lub chłopak zacznie odczuwać nadmierny niepokój, może znowu mieć atak, a on nie chciał być powodem jego lęków. Chciał być lekiem na to wszystko. — Jeśli nie chcesz, to nie musimy jechać. Po prostu powiem, że przyjedziemy kiedy indziej. Wiem, że to szybko i nie chcę, żeby się czuł zmuszony albo...

— Tae, ja chcę tam z wami pojechać — powiedział łagodnie. — Poza tym już powiedziałem twojej mamie, że jesteś niesamowity w seksie oralnym, chyba gorzej być nie może? — rzucił, prychając głośno na wspomnienie tych wydarzeń.

Taehyung również roześmiał się głośno, odrzucając głowę do tyłu. Jego niski, melodyjny głos wypełnił salon, odbijając się od ścian. Tatuażysta przerzucił na talerz kolejny placek i ponownie odwrócił się w stronę Jeongguka, patrząc na niego zalotnie spod kurtyny gęstych rzęs.

— Naprawdę uważasz, że jestem niesamowity w seksie oralnym? — spytał, mimo że był pewny, że Gguk z pewnością lubi to, co robi. Nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości.

— Hmmm już prawie nie pamiętam... Chyba będziesz musiał mi przypomnieć — droczył się.

— Oj, przyznaj, że to uwielbiasz — jęknął tatuażysta, otaczając wąską talię młodego CEO swoimi ramionami.

Jeongguk wpatrywał się chwilę w jego ciemne oczy, po czym prychnął i uderzył delikatnie jego klatkę piersiową.

— Po co pytasz, skoro wiesz?

— Bo chcę to usłyszeć z tych pięknych ust.

— Jesteś niesamowity — potwierdził, po czym pocałował go długo i czule.

— Jae skończył! — zawołał nagle chłopczyk, zwracając na siebie uwagę obydwu mężczyzn.

Taehyung wyłączył palnik i spojrzał na synka. Jego buzia oklejona była miodem, podobnie jak rączki, ale usta ułożone w wielki uśmiech. Tatuażysta zaśmiał się i sięgnął po mokre chusteczki, po czym ruszył w stronę synka, by wyczyścić jego buzię.

— Smakowało ci, kochanie? — spytał, sunąc dłonią po główce synka.

— Bardzo! — potwierdził chłopczyk, po czym wyciągnął dłonie w stronę ojca. — Jae się klei — powiedział, a tatuażysta ponownie zaśmiał się cicho i posłusznie zaczął wycierać rączkę chłopca. — Tato? — spytał nagle mały po chwili milczenia. Tatuażysta przeniósł na niego swój wzrok.

— Tak, Tygrysku?

— A co to jest seks olarny? — spytał Jae, a Taehyung niemal zakrztusił się własną śliną, nie wierząc własnym uszom.

Jeongguk roześmiał się głośno, nie mogąc się powstrzymać, a tatuażysta przeniósł na niego swój wzrok, niemo błagając go, by mu pomógł wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Brunet wsunął dłoń w swoje ciemne włosy, po czym położył mu rękę na ramieniu i spojrzał mu prosto w oczy.

— Wiesz co? Ja chyba jednak już pójdę wziąć prysznic. Powinniśmy zacząć się szykować, bo w końcu się spóźnimy... — rzucił, po czym oddalił się szybkim krokiem, znikając z pokoju, zanim Taehyung zdążył zaprotestować.

***

Jeongguk chwycił pałeczkami ostatni kawałek marynowanej wołowiny i wsunął go do ust. Mięso było idealne, dawno nie jadł nic tak pysznego. Przełknął jedzenie i wyciągnął dłoń po kieliszek, w którym zostały jeszcze resztki czerwonego wina. Upił kilka łyków, po czym odstawił naczynie na stół. Odłożył pałeczki i spojrzał na kobietę, która siedziała naprzeciwko niego. Jiyoo, jakby wyczuła jego spojrzenie, uniosła głowę i na chwilę ich oczy się skrzyżowały. Kobieta uśmiechnęła się do niego delikatnie.

Jej rysy były łagodne, podobnie jak spojrzenie ciemnych oczu, okolonych długimi rzęsami. Ciemne włosy związane w luźny kok i uśmiech tak charakterystyczny, że nie sposób mu się oprzeć.

— Dziękuję. To było naprawdę pyszne. Dawno nie jadłem tak dobrze przyprawionego mięsa. Już chyba wiem, od kogo Tae nauczył się tak dobrze gotować — powiedział, spoglądając na tatuażystę, który siedział obok niego.

— Cieszę się, że ci smakowało. Taehyung powiedział, że to jedno z twoich ulubionych dań, więc nie mogłam podać nic innego — odparła kobieta, odwzajemniając jego uśmiech, po czym wstała od stołu i zaczęła zbierać talerze.

Widząc to, Jeongguk poderwał się szybko ze swojego miejsca, by wyręczyć mamę Tae. Zbliżył się do niej i wyciągnął dłonie w jej stronę.

— Proszę mi pozwolić. Ja to zrobię — zaprotestował szybko.

Kobieta zachichotała, po czym wyciągnęła dłoń i pogładziła delikatnie jego policzek, uśmiechając się do niego łagodnie. Ten gest był tak czuły i matczyny, że Jeongguk zamrugał szybko kilka razy, czując, jak wzruszenie zaciska mu gardło. Nie pamiętał, nawet kiedy ostatni raz ktoś wywołał u niego takie uczucia zwykłym dotykiem. Ta troska i ciepło w jej oczach przywoływało na myśl spojrzenie jego matki.

— Jesteś tu gościem, Gguk. Nie musisz tego robić — powiedziała w końcu, zabierając dłoń.

Jeongguk mógłby przysiąc, że przez chwilę poczuł się rozczarowany tym, że ta drobna pieszczota trwała tak krótko. Spędzili w domu mamy Taehyunga całe popołudnie. Jiyoo okazała się być naprawdę cudowna. Dzięki niej Gguk czuł się swobodnie, a przede wszystkim nie czuł żadnej presji. Wiedział, że kobieta go nie osądza, wręcz przeciwnie wydawała się być szczerze zainteresowana tym, z kim spotyka się jej syn.

— Proszę, tyle pani się napracowała przy tym obiedzie. Chociaż tak mogę podziękować — wyjaśnił brunet, zabierając z jej dłoni zebrane talerze.

— Dobrze, ale pod warunkiem, że przestaniesz mówić do mnie pani. To brzmi, jakbym miała co najmniej sześćdziesiątkę na karku. Mów mi po imieniu — zaproponowała, poddając się.

— Dobrze, proszę pani — odparł Jeongguk, a gdy zdał sobie sprawę z tego, że ponownie użył tego tytułu, zaśmiał się łagodnie i znowu jej się ukłonił. — Dobrze, Jiyoo — poprawił się.

Drobna kobieta uśmiechnęła się, po czym zabrała kieliszki i zaczęła podążać w stronę kuchni, a Jeongguk ruszył szybko w jej ślady. Kuchnia była nieduża, ale urządzona bardzo gustownie, w jasnych, ciepłych kolorach. Brunet postawił naczynia na wyspie, po czym odwrócił się w stronę Jiyoo.

Przepraszam — wypalił nagle.

Kobieta ściągnęła razem swoje brwi, nie wiedząc, za co chłopak stara się ją przeprosić. Jeongguk, widząc jej pytający wzrok, zwilżył wargi, zbierając w sobie odwagę, po czym przesunął dłonią po karku.

— Nie zrobiłem zbyt dobrego pierwszego wrażenia — zaczął ostrożnie. — Chciałem jeszcze raz przeprosić za to, co wtedy powiedziałem.

Jiyoo roześmiała się głośno na jego słowa, po czym machnęła ręką, pokazując, że nie powinien się tym przejmować.

— Och, Gguk. To naprawdę nic takiego. Przyznam, że to było całkiem zabawne.

— To, co powiedziałem o pani... O twoim synu. Nie chcę, żebyś myślała, że to, co nas łączy... — urwał, nie wiedząc, jak wyrazić to, co czuje do Taehyunga. — On jest dla mnie bardzo ważny... — wyznał w końcu. — On i Jae.

— Wiem, Gguk. Nie musisz tego mówić. Widzę to w sposobie, w jaki na niego patrzysz, jak opiekujesz się Jae. To mówi mi więcej niż milion słów — odparła kobieta. — Poza tym nie urwałam się z choinki. Wiem, że mój syn jest aktywny seksualnie. Jesteście młodzi i zakochani, to zrozumiałe, że chcecie też czuć bliskość fizyczną. To ważna sfera każdego związku.

Jeongguk poczuł, że jego gardło ponownie się zaciska, a serce zaczyna dziwnie mocno być. Jiyoo mówiła coś jeszcze, ale nie był w stanie zarejestrować słów. W jego uszach rozbrzmiewały jedynie trzy słowa, które przed chwilą wypowiedziała kobieta.

Młodzi i zakochani...

Jeszcze przez dłuższy czas, słyszał w głowie jedynie te słowa. Dopiero gdy zdał sobie sprawę, że Jiyoo przygląda się mu, wyrwał się z tego zamyślenia i uśmiechnął do niej przepraszająco.

— Jesteś dla niego bardzo ważny, Gguk. Jesteś pierwszą osobą po Jiwon, którą Taehyung zdecydował się przyprowadzić do domu. Pierwszą osobą, którą dopuścił do swojego syna... Po zniknięciu Jiwon... Tae bardzo cierpiał i zamknął się w sobie. Nie dopuszczał do siebie innych. Potem chyba nawet zapomniał, że oprócz tego, że jest tatą, jest też młodym mężczyzną, który zasługuje na to, by ułożyć sobie z kimś życie. By być szczęśliwym. A wiem, że dzięki tobie jest szczęśliwy.

— Wiem, że ty też wychowywałaś go sama i naprawdę wykonałaś fantastyczną robotę. Taehyung jest cudowny. Jest nie tylko wspaniałym ojcem, ale też wspaniałym mężczyzną. Miałem ogromne szczęście, że w ogóle zwrócił na mnie uwagę — przyznał Jeon.

Przez chwilę milczeli, jakby pozwalając, by te słowa zapisały się gdzieś w świadomości. Jeszcze kilka miesięcy temu Jeongguk był przekonany, że powinien być wdzięczny za to, co ma, że nie powinien oczekiwać od życia niczego więcej. Miał pieniądze, narzeczoną i z pozoru idealne życie, a mimo to nie potrafił powiedzieć, że czuje się szczęśliwy. Cokolwiek by nie robił, ciągle czegoś mu brakowało. Teraz miał niemal wszystko, o czym zawsze marzył, a to za sprawą jednego człowieka. Taehyung dał mu tak wiele, że nawet nie potrafił wyrazić tego słowami.

— Jiyoo... — zaczął nagle niepewnie. — Czy mogę cię o coś zapytać?

— Oczywiście, że możesz — przytaknęła kobieta.

— Czy... Czy gdy zorientowałaś się, że Taehyung... Że on jest biseksualny... Czułaś się rozczarowana albo... Nie wiem. Co sobie wtedy pomyślałaś?

— Myślę, że nawet gdy o tym nie rozmawialiśmy, to ta myśl gdzieś krążyła po mojej głowie. Nawet jako mały chłopiec Taehyung przejawiał zainteresowanie obiema płciami. Wiem, że kiedy Jiwon zniknęła, zaczął się bardziej interesować mężczyznami. I być może gdyby się związał z kobietą, wszystko byłoby dla niego łatwiejsze. Samotny ojciec znajduje matkę dla swojego dziecka — czyż nie tak powinien wyglądać idealny związek w oczach większości ludzi? Ale Taehyung nigdy nie był taki jak inni. Nigdy nie szedł z prądem, nie postępował tak, jak inni tego oczekiwali. Być może to moja wina. Bo ja też zawsze szłam pod prąd i tak go wychowałam. Mówiłam mu: "nie słuchaj innych, słuchaj tego, co jest tu" — to mówiąc, wskazała palcem na lewą pierś Jeongguka, dokładnie w miejscu, gdzie jego serce obijało się mocno. — Chcę, żeby moje dziecko było szczęśliwe. Niezależnie od tego, czy jego druga połówka będzie kobietą, czy mężczyzną — dokończyła, patrząc mu prosto w oczy.

Jeongguk chciał coś odpowiedzieć, ale nie był w stanie. Miał wrażenie, że jego gardło zacisnęło się do granic możliwości. Co on by dał, by mieć takie wsparcie w swojej rodzinie. Wiedział, że jego mama powiedziałaby coś podobnego, ale jej nie było i nie mogła stanąć w jego narożniku, gdy wyzna w końcu prawdę o sobie swojej rodzinie.

— Jestem przekonana, że twoja rodzina też chce twojego szczęścia — powiedziała nagle Jiyoo pewnym głosem, jakby czytała w jego myślach.

N-nie jestem tego taki pewny — wydusił z trudem, mrugając szybko oczami, chcąc powstrzymać cisnące się do nich łzy. — Ale dziękuję. Za to, że ty jesteś po naszej stronie.

— Mogę? — spytała, uśmiechając się łagodnie i rozkładając swoje ramiona. Jeongguk skinął głową i pozwolił, by drobne ramiona kobiety otoczyły te jego w czułym uścisku.

Jego ramiona niemal odruchowo uniosły się do góry, by odwzajemnić uścisk. Pochylił delikatnie swoją głowę, wdychając kwiatowy zapach perfum Jiyoo. Nie wiedział nawet, ile czasu kobieta go przytulała, odsunął się delikatnie, dopiero gdy dostrzegł, że już nie są sami. Uniósł wzrok i napotkał spojrzenie onyksowych tęczówek Taehyunga, który stanął w progu kuchni i z Jae na rękach przyglądał im się z pięknym uśmiechem.

— Widzę, że Gguk też cię w sobie rozkochał — zażartował. — Widzisz, a mówiłem, że jeden wieczór wystarczy i przepadłaś — dodał, zbliżając się w ich stronę.

— Tak. Nie sposób go nie pokochać. To cudowny chłopak — potwierdziła Jiyoo, uśmiechając się porozumiewawczo do swojego syna.

— Jae już przysypia, więc chyba będziemy się zbierać — powiedział, wskazując głową na śpiącego w jego ramionach chłopca.

Jeongguk spojrzał na główkę Jae, która spoczywała na ramieniu Taehyunga i niemal odruchowo wyciągnął dłoń, by pogładzić włosy śpiącego chłopca. Mały miał zamknięte oczy, jego usta ułożone były w niewielki dzióbek. Wyglądał przesłodko.

— Miał dzisiaj sporo wrażeń. Zbierajmy się — potwierdził Jeongguk. — Daj mi go, zaniosę go do auta.

— Tae, to chyba bez sensu, żebyście teraz go ciągali, skoro już zasnął — odezwała się nagle Jiyoo. — Niech zostanie tutaj na noc. Zawiozę go jutro rano do przedszkola. A wy wrócicie spokojnie do domu.

Taehyung spojrzał na matkę, po czym przeniósł wzrok na Jeongguka, jakby niemo pytając, co o tym myśli. Od zeszłego weekendu nie mieli nawet jednej chwili tylko dla siebie. Wizja powrotu do domu tylko we dwoje wydawała się nadzwyczaj kusząca.

— Myślę, że chwila tylko dla siebie dobrze wam zrobi — dodała kobieta, widząc, w jaki sposób obydwaj mężczyźni na siebie patrzą.

— Na pewno to nie będzie problem? Wiesz, że nie chcę zwalać na ciebie swoich obowiązków — powiedział ostrożnie Tae.

— Ależ daj spokój, Tae. Wiesz, że dla mnie zajmowanie się Jae to sama przyjemność — zaprotestowała. — Daj mi go, położę go do łóżeczka, a wy zbierajcie się do domu. Nie jest jeszcze tak późno, będziecie mogli spędzić razem miły wieczór — to mówiąc, kobieta zabrała chłopca z rąk swojego syna i ruszyła z nim w stronę wyjścia. — Och! I tam na stole macie mochi. Specjalnie je dla was zapakowałam — dodała, wskazując na paczkę, znajdującą się na płacie stołu, po czym ruszyła dalej przed siebie. Już miała wychodzić z kuchni, gdy przystanęła jednak i odwróciła się ponownie w ich stronę. — Gguk, mój syn jest szczęściarzem, że ciebie znalazł — to mówiąc, uśmiechnęła się łagodnie, po czym zniknęła w głębi korytarza.

Taehyung wyciągnął rękę i chwycił tę Jeongguka, by po chwili spleść ich dłonie.

Był największym szczęściarzem na całym świecie.

***

Taehyung wsunął końcówkę papierosa w żółtopomarańczowy płomień, który przed chwilą wypluła z siebie jego zapalniczka, po czym zaciągnął się mocno, zmuszając tytoń do zajęcia się ogniem. Czując znajomy smak nikotyny, zamknął na chwilę oczy. Miał dzisiaj bardzo dużo pracy i czuł się wykończony.

Od dwóch dni pracował nad dużym projektem, który miał pokrywać całe plecy jego klienta. Mężczyźnie zależało na czasie, więc starał się zrobić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Przez to praktycznie przez cały dzisiejszy dzień zrobił jedynie jedną przerwę, by załatwić potrzeby fizjologiczne. Od rana nic nie jadł. Całe szczęście, że Jeongguk po raz kolejny uraczył go pysznym, pożywnym śniadaniem, które pochłonął równie szybko co Jae.

Wsunął zapalniczkę do kieszeni czarnych Levisów i wsunął okulary przeciwsłoneczne na oczy. Wiatr przyjemnie chłodził jego spracowane ciało, rozwiewając kosmyki czerwonych włosów. Miał dzisiaj założoną bandanę, ale mimo to kilka niesfornych kosmyków wpadło na jego ciemne oczy. Taehyung uniósł papierosa do ust i ponownie się zaciągnął.

Spalając powoli papierosa, spoglądał co jakiś czas w lewo w poszukiwaniu znajomego czarnego auta, które wkrótce spodziewał się tu zobaczyć. To powoli stawało się ich rutyną i uwielbiał to.

Budzili się nadzy, wtuleni w swoje rozgrzane ciała w pachnącej pościeli. Kiedy jeden z nich budził Jae i pomagał mu się ubrać, drugi brał prysznic, potem się zamieniali i jeden z nich robił śniadanie, dając drugiemu czas na ogarnięcie się. Śniadanie jedli razem, korzystając z tych kilku krótkich chwil, które mogli spędzić razem, a potem razem zawozili Jaesunga do przedszkola, a Gguk odwoził go do studia. Czasem, gdy musiał być wcześniej w biurze, rozchodzili się już po śniadaniu. W tym tygodniu Jeongguk pracował znacznie krócej niż ostatnio, więc po skończonej pracy to on odebrał Jae, a potem przyjeżdżał do niego.

Gdy zaciągnął się ostatni raz i, zgasiwszy papierosa, wyrzucił go do pobliskiego śmietnika, jego oczom ukazała się zachwycająca sylwetka czarnego Mercedesa. Uśmiechnął się sam do siebie i uważnie odprowadził wzrokiem, zbliżającą się w jego stronę maszynę. Jeongguk zwolnił i kilka ostatnich metrów pokonał niemal w ślimaczym tempie, jakby się z nim drażnił.

Gdy auto w końcu zatrzymało się przed nim, młody CEO opuścił szybę od strony pasażera i pochylił się do przodu, by na niego spojrzeć. Jego usta zdobił piękny uśmiech.

— Szuka pan kogoś? — spytał tatuażysta, uśmiechając się figlarnie.

Przez ciemne okulary, które wciąż przysłaniały jego oczy, Jeongguk nie mógł dostrzec jego ciemnych tęczówek, ale był pewien, że tańczą w nich figlarne iskierka.

— Słyszałem, że pracuje tutaj niewiarygodnie przystojny tatuażysta, postanowiłem więc przyjechać i przekonać się na własne oczy... — odparł poważnym tonem.

— I znalazł go pan? — dopytywał dalej, starając się powstrzymać cisnący się na wargi uśmiech.

— Nie jestem pewien. Podobno jest wysoki, bardzo przystojny. Ma ciemne oczy, przenikliwe spojrzenie, wytatuowane ramiona i jest cholernie seksowny... — wyliczał.

— Chyba coś mi świta... A czy ten mężczyzna ma w swoim wyglądzie coś bardzo charakterystycznego? Jakiś specyficzny kolor włosów? Może jakieś kolczyki?

— Ach! Tak! Ma — potwierdził Jeon, udając entuzjazm, po czym uśmiechnął się do niego zawadiacko. — Ma takie piękne dołeczki w policzkach, gdy się uśmiecha — dodał, patrząc mu prosto w oczy.

Słysząc to, Taehyung otworzył drzwi auta i wsunął się szybko na siedzenie kierowcy, by w mgnieniu oka złączyć ich wargi w gorącym pocałunku. Jeongguk zaśmiał się wprost w jego usta, przyciągając go mocniej w swoją stronę.

Namjoon wcale nie jest taki seksowny — mruknął tatuażysta, odrywając się od jego warg, a Jeon ponownie się roześmiał, odrzucając głowę do tyłu, po czym odpalił silnik i ruszył przed siebie. — Cześć, Tygrysku — przywitał się Tae, mierzwiąc dłonią włosy synka. — Jak było w przedszkolu? Coś się wam dzisiaj przeciągnęło. Już nie mogłem się doczekać.

— Och, wiesz. Poszedłem odebrać Jae i musiałem chwilę poflirtować z Sunmi, a potem jeszcze spotkałem mamę jednego z chłopców i nie mogła wyjść z podziwu, jak wysportowane są moje uda...

— Nie możesz mi mówić takich rzeczy, Jeon — zaprotestował Tae, krzyżując ramiona na piersi.

— Czemu? Jesteś zazdrosny? — spytał, wciąż się z nim drocząc.

— Po co pytasz, skoro wiesz, że tak?

— Bo lubię, gdy to mówisz — przyznał.

Taehyung pochylił się w jego stronę, po czym zbliżył twarz do jego ucha i przygryzł delikatnie jego płatek.

— Jestem o ciebie zazdrosny, panie Jeon — mruknął mu do ucha.

Gdy się od niego odsuwał, mógłby przysiąc, że dostrzegł delikatny rumieniec na jego twarzy, mimo to chłopak utrzymał pełną powagę.

— Gdzie jedziemy? — spytał, widząc, że nie kierują się w stronę mieszkania.

— Sunmi powiedziała, że dzieci uczyły się dzisiaj w przedszkolu grać na cymbałkach i podobno Jae ma do tego prawdziwy talent — wyjaśnił Jeon. — Z tej okazji zabieram was do parku i na lody.

— Naprawdę, synku?

— Tak! Jae grał na cymbałach — potwierdził, dumnie prężąc swoją klatkę piersiową.

— Och, tatuś jest z ciebie bardzo dumny — to mówiąc, przeczesał palcami włosy chłopca. — To chyba naprawdę zasłużyłeś na jakąś dużą porcję lodów, hm?

— Tak! Tak! — pisnął mały, a Taehyung roześmiał się głośno, ponownie odwracając się na swoim miejscu.

— Ja też się dzisiaj dobrze spisałem — powiedział nagle, spoglądając na Jeongguka.

— Ach, tak? — mruknął Jeon, uśmiechając się mimowolnie. — Też chcesz nagrodę?

Nie wiem, czy moją nagrodę da radę kupić w cukierni...

— Kto wie, jeśli będziesz grzeczny, może wymyślę jakąś bardziej odpowiednią nagrodę.

— Liczę na to, panie Jeon — to mówiąc, chwycił dłoń Jeongguka, po czym przyciągnął ją do siebie i złożył na jej wierzchu delikatny pocałunek.

***

— Och, jakie to było pyszne! — zawyrokował Taehyung, po czym odłożywszy pałeczki na talerz, opadł na oparcie krzesła.

— Pewnie nic dzisiaj nie jadłeś. Powinieneś bardziej o siebie dbać — skarcił go Jeon, wkładając do ust ostatni kawałek kimchi.

— Niech zgadnę, ty zjadłeś mega wypasiony obiad złożony z dziesięciu dań? — spytał Tae, drażniąc się z nim.

— Teoretycznie z dwóch dań — odparł Jeon. — Chociaż jeśli liczyć kawę za jedno a rurkę z kremem za dwa, to nawet z trzech.

— Skoro już spędzasz przerwę na lunch z Jiminem, niech, chociaż przyniesie ci obiad.

— Nie chcę, żeby Jimin przynosił mi obiad. Wolę go zjeść z tobą — odpowiedział szybko, po czym wyciągnął dłoń i przesunął kciukiem po dolnej wardze tatuażysty, zbierając z niej resztki sosu, po czym wsunął go do swoich ust.

— Żebyś mógł zlizywać sos z moich ust?

Jeongguk uniósł się nieznacznie ze swojego miejsca, po czym wyciągnął dłoń i wsunął ją pod brodę tatuażysty, unosząc ją delikatnie, by po kilku sekundach przesunąć językiem po dolnej wardze Kima. Po chwili złączył ich wargi w lekkim, ale nadzwyczaj słodkim pocałunku.

Gdy się odsunął i ponownie opadł na swoje siedzenie, jego ciemne tęczówki wciąż utkwione były w tych Taehyunga. Podobało mu się to, jak czerwone kosmyki powiewają delikatnie na wietrze, od czasu do czasu zasłaniając nieznacznie jego piękne oczy.

— Wiesz, że właśnie po raz kolejny pocałowałeś mnie w miejscu publicznym? — spytał nagle tatuażysta. — Jeszcze niedawno byś się na to nie odważył...

— To obcy dla mnie ludzie. Nie obchodzi mnie ich zdanie — odparł Jeongguk pewnym głosem. — Moi bliscy... To co innego. Obcy... Niech myślą sobie, co im się żywnie podoba.

Taehyung wyciągnął dłoń i szybko chwycił tę Jeongguka, splatając ich palce razem. Pamiętał dobrze, jak jeszcze całkiem niedawno, chłopak wyrwał dłoń z jego, wystraszony tym, że kelnerka może to zobaczyć. Teraz trzymał go pewnie za rękę, gładząc delikatnie kciukiem wytatuowany wierzch jego dłoni, patrząc mu przy tym prosto w oczy.

— Tylko zobacz, jak daleko zaszedłeś. Jestem z ciebie cholernie dumny, Gguk — powiedział Kim.

Jeongguk milczał przez chwilę, rozmyślając nad słowami tatuażysty. To prawda, że bardzo się zmienił przez te ostatnie tygodnie. Nabrał pewności siebie, wiele się o sobie dowiedział i czuł się coraz lepiej we własnej skórze. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeszcze długa droga przed nim, ale cieszył się z tych zmian.

— Wiesz — zaczął nagle, po chwili ciszy. — Kiedy byłem w Paryżu, poznałem pewnego mężczyznę. Miałem cholerny mętlik w głowie i nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, więc po prostu ubrałem się i wyszedłem z hotelu. Nie wiem nawet, ile czasu krążyłem po paryskich ulicach. Była już niemal północ, gdy nagle usłyszałem czyjś śmiech. Był tak cudownie naturalny, nieskrępowany, że musiałem odszukać osobę, która potrafi się śmiać tak swobodnie. Okazało się, że to była para. Dwóch mężczyzn. Obejmowali się, całowali... Byli tak szczęśliwi, że nie potrafiłem oderwać od nich oczu. Potem jeden podszedł do mnie i spytał, jak się nazywa ten chłopak, o którym myślę... — Jeongguk urwał, pozwalając, by z jego ust wyrwał się cichy śmiech. — Byłem zdziwiony, że pomyślał, że myślę o innym mężczyźnie, ale on nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości — to mówiąc, Jeon spojrzał Taehyungowi prosto w oczy i uśmiechnął się do niego łagodnie. — Myślałem wtedy o tobie. O tym, że chciałbym mieć kiedyś odwagę, by trzymać cię za rękę, całować i śmiać się tak głośno i swobodnie jak oni.

— I będziesz. Zrobię wszystko, żeby tak było.

— Ty już robisz wystarczająco dużo, Tae — to mówiąc, Jeon wyciągnął ponownie swoją dłoń, po czym pogładził policzek tatuażysty. — Tak sobie myślałem... Nie wiem, czy w końcu będę miał odwagę to zrobić, ale... Chyba chciałbym spróbować wysłać swoje prace...— wyznał w końcu nieco niepewnym głosem. — Na ten konkurs... — dodał, mimo że wiedział, iż tatuażysta z pewnością dobrze wie, co ma na myśli.

— Naprawdę? — zawołał Kim, układając wargi w promienny uśmiech.

— Nie wiem, czy dam radę, ale chciałbym spróbować... Chciałbym znowu cię narysować, jeśli zgodzisz się być moim modelem.

— Wiesz, że nie musisz pytać, Gguk. Zrobię, co tylko chcesz.

— A co, jeśli chciałbym narysować też kilka aktów? T-twoje tatuaże... — powiedział brunet, zniżając głos.

Prawa brew tatuażysty uniosła się mimowolnie, a z jego ust wydobył się delikatny śmiech.

— To jakiś nowy sposób, żebym się dla ciebie rozebrał? — spytał, uśmiechając się łobuzersko.

Nigdy nie miał problemów ze swoim ciałem. Wychodził z założenia, że nieważne, jakie ono jest, każdy jest piękny na swój sposób. I mimo że nigdy nie miał zbyt mocno zdefiniowanych mięśni, lubił swoje ciało. Tatuaże, które je zdobiły, były częścią tego, kim jest.

Jeongguk rysował go już wiele razy, ale jedynie raz kompletnie nagiego i dobrze pamiętał, jak się wtedy czuł. Podobało mu się to, w jaki sposób ciemne tęczówki chłopaka suną po każdej krzywiźnie jego ciała, jakby chciał nauczyć się go na pamięć.

— Jesteś piękny. Twoje ciało, twoje tatuaże... Jesteś jak dzieło sztuki. Chciałbym pokazać innym, jak cię widzę.

— Dobrze. Powiedz tylko, kiedy – zgodził się Kim, unosząc jego rękę do swoich ust, by złożyć na wierzchu jego dłoni delikatny pocałunek. Jego wargi były miękkie i ciepłe.

— Tato, Jae już zjadł — powiedział nagle Jae, wciskając do buzi ostatni kawałek swojego jedzenia.

Jeongguk spojrzał na chłopca i dostrzegł, że cała jego buzia umorusana była w czerwonym sosie. Roześmiał się głośno na ten widok, po czym sięgnął po serwetki i pomógł chłopcu zetrzeć resztki sosu z twarzy i rączek.

— Najadłeś się? — spytał.

— Tak! — odpowiedział szybko mały. — Lody! — dodał, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.

— Masz jeszcze miejsce w tym brzuchu na lody? — zażartował Tae, patrząc na synka rozczulony.

— Jae ma zawsze miejsce na lody! — zawołał chłopiec.

Taehyung roześmiał się głośno, po czym przeniósł wzrok na Jeongguka.

— Chyba jednak nie mamy wyjścia. Trzeba iść znaleźć lodziarnię — to mówiąc, wytarł chusteczką usta z resztek sosu i wrzucił pomięty papierek na talerz, po czym wstał ze swojego miejsca. — Chodź, Tygrysie — polecił, wyciągając rękę do synka.

Jaesung chwycił jego dłoń i ostrożnie zsunął się z krzesełka. Jeongguk wyjął portfel i zostawił na stole kilka banknotów, po czym schował go do kieszeni spodni i ruszył za nimi. Kiedy wyrównał z nimi krok, chwycił za drugą rączkę chłopca.

Lodziarnia znajdowała się w niewielkiej odległości, musieli jedynie przejść przez część parku. Jaesung podskakiwał wesoło, co jakiś czas każąc się podnosić do góry i śmiał się głośno, za każdym razem, gdy Jeongguk i Taehyung unosili jego drobne ciałko w powietrze.

— Tata! Huśtawka! — zawołał nagle, gdy mijali niewielki plac zabaw.

— Huśtawka? — powtórzył Kim, drażniąc się z synkiem. — Myślałem, że chcesz lody...

— Jae chce na huśtawkę, a potem na lody — powiedział maluch pewnym głosem, ciągnąc ojca w stronę placu zabaw.

— Po kim on się tak rządzi? — rzucił Taehyung, wywracając oczami, po czym pozwolił, by synek wciągnął go na piasek, kierując się w stronę, gdzie znajdowały się dwie huśtawki.

Jeongguk ruszył za nimi, śmiejąc się pod nosem z tego, jak cudowną relację miał Taehyung ze swoim synem. Uwielbiał patrzeć na to, jak tatuażysta zajmuje się małym. Gdy zatrzymali się przy huśtawkach, okazało się jednak, że Jae nie da rady sam się na nich bujać. Sprzęt był przystosowany raczej dla starszych dzieci, w rezultacie Jeongguk zajął miejsce na jednej z dwóch przylegających do siebie huśtawek i wziął Jae na kolana. Bujał się przez chwilę dokładnie tak, jak robili to, kiedy zajmował się nim pierwszy raz.

Taehyung przez dłuższą chwilę stał z boku i jedynie im się przyglądał. Jego twarz rozjaśniał piękny, szeroki uśmiech, a oczy błyszczały żywo. Ognistoczerwone włosy powiewały delikatnie na wietrze. Wyglądał teraz znacznie młodziej, beztrosko wręcz.

— Siadaj — polecił Jeon, wskazując na drugą huśtawkę.

Taehyung przeniósł na nią swój wzrok, jakby przez chwilę rozważał, czy powinien to zrobić. Jednak w rezultacie zbliżył się do drugiej huśtawki i zajął na niej miejsce, po czym odepchnął się stopami od piasku, wprawiając ją w ruch. Lekki wiatr przyjemnie owiewał jego ciało, odziane teraz jedynie w koszulkę z krótkim rękawem i targał czerwone kosmyki, które wystawały spod czarnej bandany.

Przeniósł wzrok na Jeongguka i, nie przestając się bujać, wpatrywał się w niego, chłonąc jego widok. Grube, niemal czarne włosy delikatnie targane przez wiatr, który co jakiś czas wsuwał swoją niewidzialną dłoń w czarne kosmyki, sunąc po nich z uwielbieniem. Mleczną skórę, złocącą się delikatnie w promieniach popołudniowego słońca. Wargi tak miękkie i cudownie znajome, wygięte w delikatnym uśmiechu, co jakiś czas rozchylające się nieco mocniej, by pozwolić, by wyrwał się z nich piękny, melodyjny śmiech. Silne ramiona, które trzymały kogoś, kto do tej pory był całym jego światem, opiekując się nim tak, jak nikt inny nie potrafił.

Pragnął, by ta chwila trwała wiecznie.

Takim pragnął go wiedzieć — szczęśliwym.

Jeongguk, jakby wyczuwając jego intensywne spojrzenie, uniósł swoją głowę i skrzyżował z nim swój wzrok. Wpatrywał się przez chwilę, wciąż mając na wargach ten piękny, szeroki uśmiech. Widząc jednak jego powagę, spoważniał nagle i chwycił dłonią za łańcuch jego huśtawki, spowalniając jej ruch.

— Coś jest nie tak? Czemu się tak przyglądasz? — spytał niepewnie.

— Nic. Po prostu takie chwile jak ta... Chciałbym, żeby to mogło trwać wiecznie — wyznał.

Jeongguk wyciągnął dłoń w jego stronę, pozwalając, by opuszki jego palców obrysowały kontur jego idealnie wykrojonych warg.

Czemu mówisz, jakby to miało się niedługo skończyć? — spytał.

— Boję się, że jest zbyt idealnie, by to mogło trwać wiecznie... — wydusił cicho. — Boję się, że kiedy będziemy się tego najmniej spodziewać, wszystko posypie się jak domek z kart...

Jeongguk przełknął z trudem, walcząc z uczuciem zamykającego się gardła. 

On też to czuł. 

To były jego największe obawy, zwerbalizowane w jednym bolesnym zdaniu.

Chciał powiedzieć coś, co dałoby wiarę im obydwu w to, że mogą przetrwać każdą burzę, ale nie znał słów, które potrafiłby wyrazić to, co do niego czuł, pochylił się więc do przodu i złączył ich wargi w czułym pocałunku, starając się oddać w ten sposób to, czego nie potrafił zwerbalizować.

Cały świat wokół zdawał się wirować i znikać, jakby nie istniał nikt i nic poza nimi. Jedynie gorące wargi ocierające się o siebie w czułym pocałunku, wyrażającym więcej niż tysiąc słów.

I przez tę krótką chwilę, naprawdę mu się zdawało, że są w stanie przetrwać nawet największy sztorm.

G-guk? — odezwał się nagle wyraźnie zaskoczony głos, dobiegający z odległości kilku kroków.

Jeongguk odsunął się od Taehyunga z galopującym w piersi sercem i odwrócił się za siebie, napotykając znajome spojrzenie ciemnych oczu.

Czyżby właśnie ich domek z kart runął i zamienił się w pył?

***

Ayashee:

Czy myślicie, że domek naszych Taekooków rozpadł się w pył?

Kto zjawił się w parku i jaka będzie jego/jej reakcja?

Czy to zmieni coś w relacji naszych Taekooków?

Jestem ciekawa, co myślicie.

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top