17. I THINK HE STOLE MY SOUL

Jeongguk uniósł powoli ciężkie powieki i zamrugał kilka razy, widząc, że znajduje się w jakimś nieznanym miejscu. W pierwszej chwili pomyślał, że to sen. Po chwili jednak zaatakowały go inne bodźce, które powoli zaczęły rozbudzać jego wciąż zaspane zmysły.

Do jego nozdrzy wkradał się zapach świeżo parzonej kawy, co było dziwne, bo Lisa nigdy nie parzyła dla niego kawy. Zwykle to on dbał o takie rzeczy. Nim jednak zdążył na dobre zastanowić się nad tym faktem, poczuł, że ktoś uderza go w ramię, starając się go obudzić.

Zmusił się do ponownego uniesienia powiek i zwrócił swoją twarz w lewą stronę, gdzie znajdował się intruz, który najwyraźniej za wszelką cenę chciał go zbudzić. Widząc ogromne, ciemne oczy, wpatrujące się w niego z nadzieją, niemal od razu uniósł się do siadu, podpierając ciało na silnych ramionach, a jego usta odruchowo wygięły się w szczerym uśmiechu.

- Dzień dobry, tygrysku - przywitał się, spoglądając na Jae, który siedział obok niego, ściskając w rączkach swojego pluszowego króliczka.

Maluch wciąż miał na sobie piżamkę w małe króliczki, jego stópki były bose, duże oczy nieco zaspane, a ciemne włoski potargane od poduszki. Widok zaspanego Jae był niesamowicie urzekający i rozczulający zarazem.

- Cześć, Googie! - zawołał entuzjastycznie maluch.

Jeongguk rozejrzał się szybko dookoła i zorientował się, że wciąż znajdował się w fortecy zrobionej z poduszek. Wczoraj wieczorem, po szczerej rozmowie, długo leżeli z Tae, po prostu wpatrując się w siebie. Jae spał między nimi. W końcu również i po nich przyszedł Morfeusz, zabierając ich w krainę snów. Mimo że spali na podłodze, jedynie na kołdrach i kocach, które wykładały fortecę, dawno nie spał tak dobrze.

Brunet dostrzegł, że Taehyunga nie było już z nimi, co oznaczało, że zapewne mężczyzna przebudził się już jakiś czas temu, ale postanowił go nie budzić. Wyciągnął swoją dłoń, pogładził miękkie włosy Jae, odgarniając ciemną grzywkę z jego buzi i uśmiechnął się do niego łagodnie.

- Gdzie twój tatuś, Jae? - spytał.

- Tata poszedł się myć i powiedział, żebym cię nie budził, ale Jae nie lubi siedzieć sam - powiedział maluch, a Jeongguk zaśmiał się cicho.

- Nie jesteś sam, kochanie - odpowiedział szybko. - Pomożesz mi zrobić śniadanie dla nas i swojego taty?

- Tak.

- To chodźmy - polecił Jeongguk, po czym wyszedł z fortecy i wyciągnął rękę do Jae.

Maluch ujął ją szybko i pozwolił, by Jeongguk poprowadził go w stronę kuchni. Brunet wziął chłopczyka na ręce i poniósł go, sadzając na jednym z wysokich krzeseł, po czym ponownie zmierzwił jego włosy dłonią.

- Powiesz mi, co chciałbyś dzisiaj zjeść? Masz ochotę na coś specjalnego?

- Jae chce hotteok! - zawołał chłopczyk.

- Och, dobry wybór! Jak ja dawno ich nie jadłem! Okay, to ty pokoloruj dla mnie obrazek, a ja zrobię śniadanie, hm? - zaproponował i podał chłopczykowi kredki i kolorowankę, które wciąż leżały na stole, po czym odwrócił się na pięcie i spojrzał na szafki kuchenne. - Zobaczmy, czy są wszystkie składniki... - to mówiąc, zaczął szybko przeglądać szafki, ale po krótkiej chwili bez problemu odnalazł wszystkie niezbędne produkty.

Zaczął szybko przygotowywać ciasto, a w tym czasie Jae kolorował jedną ze swoich kolorowanek. Maluch siedział wciąż przy stole, machając swoimi nóżkami, a Jeongguk zagadywał go co jakiś czas. Chłopczyk z radością opowiadał mu o swoich przyjaciołach z przedszkola i o tym, co ostatnio robił. Jaesung był gadatliwym dzieckiem, ale to było jeszcze bardziej urocze. Przez chwilę, zastanawiał się, czy Taehyung w jego wieku był taki sam i czy też grał w teatrzykach.

- Twój tatuś mówił mi, że grałeś w przedstawieniu w przedszkolu - powiedział brunet, spoglądając na Jae.

- Tak! Jae był marchewką! - potwierdził chłopczyk z wyraźną dumą w głosie.

- Och, to musiała być bardzo trudna rola! - zawołał, uśmiechając się pod nosem.

- Tak! Jae musiał się nauczyć tańczyć! - oznajmił maluch.

- Ooo i kto cię uczył tańczyć? Sam się nauczyłeś, czy tatuś ci pomagał? - pytał zaciekawiony, oczami wyobraźni widząc, jak Tae tańczy w salonie na bosaka wraz z Jae, śmiejąc się głośno.

- Tatuś mi pokazał! Jae tańczył! A teraz Jae będzie znowu grać!

- Ojej, naprawdę? - spytał zachwycony.

- W czwartek Jae będzie znowu grać - oznajmił chłopczyk, z wyraźną dumą w głosie i wypiął mocniej swoją dziecięcą pierś.

- Jestem przekonany, że byłeś najlepszy ze wszystkich. Szkoda, że nie mogłem zobaczyć, jak występujesz - to mówiąc, Jeon uśmiechnął się sam do siebie. Nałożył kilka usmażonych już placków na talerzyk i podał go Jae. - Masz, tygrysku. Tylko ostrożnie, żebyś się nie poparzył, dobrze?

Jeongguk przesunął na bok kredki i kolorowankę, po czym pogładził delikatnie jego włoski i uśmiechnął się do niego łagodnie. Maluch od razu złapał w rączki jeden ze słodkich placków i wgryzł się w niego, jednocześnie brudząc swoją buzię truskawkowym nadzieniem. Jeongguk specjalnie wybrał właśnie ten owoc, wiedząc, że Jae go uwielbia. Patrząc, jak chłopczyk zajada, pochylił się i złożył na czubku jego główki delikatnego całusa.

- Mógłbym mieć codziennie takie poranki. Może wtedy polubiłbym nawet wczesne pobudki - odezwał się nagle niski głos, pieszcząc zmysły swoją ciepłą, kojącą barwą.

Jeongguk od razu zauważył, że po przebudzeniu jego głos jest jeszcze niższy i delikatnie zachrypnięty, a przez to chyba jeszcze nawet bardziej seksowny. Uniósł swoją głowę i odszukał szybko źródło tego cudownego dźwięku.

Taehyung stał w progu salonu. Jego czerwone włosy były całe mokre i mocno potargane, jakby dopiero co przetarł je ręcznikiem, który teraz wisiał na jego prawym ramieniu. Mężczyzna odziany był jedynie w czarne jeansy, które wisiały nisko na jego biodrach, ukazując bliznę po operacji i seksownie zarysowaną linię V. Jego klatka piersiowa była naga, Jeon gdzieniegdzie dostrzegł jedynie krople wody, które zadziornie błyszczały na jego smagłej skórze.

Przez nieco zbyt długą chwilę, wzrok Jeongguka chłonął ten cudowny widok, ale nie potrafił się powstrzymać. Widział go bez koszulki dopiero drugi raz, ale nie sposób było zapomnieć, jak cudowne jest ciało mężczyzny. Taehyung nie był mocno umięśniony, jego mięśnie były jedynie delikatnie zarysowane, ale było w nim coś takiego, że nie mógł odwrócić wzroku.

Zbadał wzrokiem jego nagą klatkę piersiową, sunąc po szerokich barkach, wystających obojczykach, po czym zsunął wzrok nieco niżej. Odruchowo zawiesił swoje spojrzenie na srebrnym kolczyku, który błyszczał zachęcająco w jego lewym sutku i żałował, że drugi zakrywa przewieszony na ramieniu ręcznik.

Patrząc na ten kolczyk, przez chwilę zastanawiał się, jakby to było zassać się na jego sutku w kolorze karmelu, drażniąc go swoim językiem. Po chwili jednak do jego głowy wkradła się niesamowicie nieprzyzwoita myśl i poczuł niebywałą suchość w ustach oraz charakterystyczny ucisk w dole brzucha.

Dobrze wiedział, że na ciele tatuażysty znajduje się jeszcze jeden kolczyk, który mógłby teraz drażnić swoim językiem i to z pewnością byłoby równie niezapomniane uczucie...

Przełknął z trudem ślinę i przesunął swój wzrok nieco wyżej, odszukując oczy Taehyunga. Gdy spostrzegł, że czerwonowłosy mężczyzna już mu się przygląda, poczuł rumieńce wkradające się na jego policzki. Tatuażysta patrzył na niego tak, jakby doskonale wiedział, gdzie zawędrowały teraz jego nieprzyzwoite myśli.

Nic jednak nie mówiąc, mężczyzna odepchnął się od framugi drzwi i ruszył w ich stronę, a Jeon odwrócił się szybko w stronę palnika i zaczął szykować kolejna porcję placków, by uniknąć jego onieśmielającego spojrzenia. Kim zbliżył się do synka i, pochylając się delikatnie, pocałował go w czubek głowy, dokładnie tak, jak przed chwilą zrobił to Jeongguk.

- Mówiłem, żebyś dał Ggukowi jeszcze pospać, mały łobuzie - rzucił, mierzwiąc włosy chłopczyka swoją wytatuowaną dłonią. - Przepraszam - mruknął, kładąc dłoń na biodrze bruneta, który smażył kolejną porcję placków.

Czując dotyk jego dłoni i ciepły oddech na swoim policzku, Jeongguk niemal przestał oddychać, a serce zaczęło łomotać mocno w jego piersi. Tatuażysta jednak odsunął się od niego szybko, mimo to policzki bruneta piekły z zawstydzenia. Odchrząknął, by być w stanie wymówić jakiekolwiek słowa, ale wciąż nie miał odwagi spojrzeć w jego stronę.

- Nic się nie stało. Dzięki temu zdążyłem zrobić nam śniadanie.

- Kolejny raz mnie wyprzedziłeś. W końcu to ja muszę cię kiedyś ugościć. Następnym razem to ja zrobię ci śniadanie - to mówiąc, Taehyung oparł się o szafkę kuchenną, jednocześnie obserwując uważnie ruchy bruneta. - Ależ to cudownie pachnie! - rzucił, układając swoje wargi w ten cudowny, prostokątny uśmiech.

Jeon nałożył kolejną porcję na talerz i wyciągnął go w stronę tatuażysty. Taehyung wziął od niego naczynie i ruszył z nim w stronę stołu, gdzie siedział Jae. Brunet wyłączył palnik i odstawił patelnię, po czym rozlał zaparzoną przez czerwonowłosego kawę do kubków. Z dwoma kubkami w dłoniach zbliżył się do stołu i usiadł obok mężczyzny.

- A ty nie jesz? - spytał Taehyung, zaskoczony tym, że młody biznesmen nie nałożył dla siebie nawet jednego placka.

- Nie, nie trzeba. Zaraz i tak muszę uciekać. O dziesiątej mam ważne spotkanie biznesowe, a muszę jeszcze skoczyć do domu, wziąć prysznic i założyć coś eleganckiego.

- Weź chociaż jednego ode mnie - zaproponował tatuażysta. - Nie możesz wyjść głodny.

- Naprawę nie musisz...

Tatuażysta jednak wyciągnął dłoń z puchatym plackiem w jego stronę. Brunet zaśmiał się, ale wiedząc, że i tak z nim nie wygra, rozchylił swoje wargi i wgryzł się w delikatne ciasto. Odgryzł pokaźny kawałek, po czym oblizał swoje wargi i spojrzał mu prosto w oczy. Miał chęć go pocałować, ale nie wiedział, czy powinien to robić przy Jae. Wciąż nie do końca wiedział na czym stoi ich związek, ani jak powinien się zachować. Nie chciał również, by mały cierpiał, jeśli coś między nimi pójdzie nie tak. Mimo to niemal odruchowo odszukał dłoń tatuażysty pod stołem i ostrożnie musnął jego skórę opuszkami swoich palców. Gdy Taehyung poczuł jego nieśmiały dotyk, szybko chwycił jego dłoń i splótł razem ich palce.

- Dziękuję - powiedział cicho.

Taehyung spojrzał na niego uważnie, po czym wyciągnął swoją drugą dłoń i pogładził delikatnie jego policzek.

- Nie masz za co mi dziękować, Gguk - odparł. - Co masz na dzisiaj w planach? Zobaczymy się wieczorem? - spytał z nadzieją.

- Ruszamy z nowym projektem i w tym tygodniu mam bardzo dużo spotkań biznesowych. Dzisiaj niemal cały dzień spędzę w biurze, więc dzisiaj nie dam rady - powiedział niechętnie. - Najgorzej, że kilka spotkań w tym tygodniu mam z Lisą i nie wiem, jak to będzie wyglądało. Mam nadzieję, że nie zrobi jakiejś afery. Wolałbym, żeby mój ojciec nie dowiedział się o naszych problemach. Jeszcze brakowałoby tego, żeby mój ojciec lub macocha zaczęli się mieszać do naszej relacji...

- Myślisz, że Lisa mogłaby zrobić coś takiego?

- Nie była zbytnio zadowolona z tego, że powiedziałem jej, że chcę zrobić przerwę... Szczerze, to już nie wiem, czego się po niej spodziewać - przyznał.

Jego dłoń niemal odruchowo odnalazła drogę do talerza z wciąż ciepłym hotteokiem i chwyciła kawałek placka. Brunet odgryzł kawałek i spojrzał na tatuażystę, który ze smakiem zajadał przygotowane przez niego śniadanie.

- I co teraz zrobisz? Mam na myśli... Wciąż z nią mieszkasz i wciąż jesteście zaręczeni... - powiedział Taehyung, po czym wciągnął do płuc duży haust powietrza, starając się opanować zdenerwowanie.

Wiele wyjaśnili sobie poprzedniego wieczoru. Przede wszystkim przyznali się przed sobą, że im zależy, ale wiedział, że to dopiero początek ich drogi. Wiedział równie dobrze, że ich droga wcale nie będzie łatwa i przyjemna. Nastawiał się raczej na wyboistą drogę, usłaną problemami, ale był pewien, że warto. Był pewien, że to, co czeka go na końcu, warte jest każdego trudu.

- Sam nie wiem - przyznał Jeon. - Z chęcią bym się wyprowadził, ale obawiam się, że to zbyt szybko dotarłoby do mojego ojca, a nie chcę, żeby on się w to mieszał. On uwielbia Lisę. Na pewno stanie po jej stronie. Wiem, że i tak kiedyś się dowie, ale muszę najpierw uporać się z tym wszystkim sam, żebym mógł zmierzyć się z nim...

- Czy... Czy w takim razie powinniśmy przestać się widywać? - spytał Tae, patrząc na ich splecione dłonie.

- Tae, spójrz na mnie - powiedział Jeongguk, wsuwając dłoń pod jego podbródek i unosząc jego głowę tak, by ich oczy się spotkały, jednocześnie ścisnął mocniej jego dłoń. - To, co powiedziałem wczoraj, naprawdę było szczere. Nie chcę przestać się z tobą widywać, jeśli tylko ty też tego chcesz, ale myślę, że nie powinniśmy się z niczym spieszyć. Powinniśmy pozwolić, żeby nasza relacja rozwijała się naturalnym rytmem, poznawać się, spędzać razem czas, uczyć się siebie... Poza tym Lisa niedługo wyjeżdża do Japonii. Mam nadzieję, że gdy wróci, sama zrozumie, że nie ma sensu, by to dalej ciągnąć. Myślę, że ta rozłąka dobrze nam zrobi. Teraz za każdym razem, gdy próbuję z nią rozmawiać, kończy się na kłótni. Porozmawiam z nią ponownie, gdy wróci, a do tego czasu, będę pracować nad sobą. Chcę nauczyć się radzić z atakami i wrócić do malowania. Chcę być najlepszą wersją siebie.

- Czy skoro możemy się widywać... Czy to znaczy, że mogę zaprosić cię na randkę?

Jeongguk zaśmiał się cicho, po czym znowu spojrzał mu prosto w oczy.

- A chciałbyś zabrać mnie na randkę? - spytał, zagryzając dolną wargę.

- Zawsze chciałem.

- Spróbuj, może się zgodzę - droczył się brunet.

- Och, zgrywasz teraz niedostępnego? Okay, lubię wyzwania - to mówiąc, Taehyung znowu pogładził dłonią jego policzek. - A ty jesteś najcudowniejszym wyzwaniem, z jakim przyszło mi się zmierzyć.

***

Jeon Jiseok przesunął dłonią po swoich ciemnych, przyprószonych delikatnie siwizną włosach i wygładził swój szary, elegancki garnitur z najnowszej kolekcji Versace, po czym przesunął spojrzenie swoich ciemnych tęczówek na młodego mężczyznę, stojącego naprzeciwko niego.

Jeongguk wyglądał jak zwykle nienagannie. Jego biała koszula była perfekcyjnie wyprasowana, a czarny garnitur idealnie opinał jego wysportowaną sylwetkę. Przez chwilę zawiesił wzrok na jego dużych, ciemnych oczach. Były dokładnie takie same, jak oczy jego matki, podobnie jak jego delikatne wargi i lekko zadarty, zaokrąglony na czubku nos.

Za każdym razem, gdy na niego patrzył widział ją. Yeona Jeon. Jego pierwsza żona, matka jego dzieci i miłość jego życia. Złote serce - tak dokładnie brzmiało tłumaczenie jej imienia i taka właśnie była. Yeona była najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek go spotkała, mimo że wiele razy uważał, że nie zasługiwał na takie szczęście. Być może dlatego los tak brutalnie mu ją odebrał? Być może dostał od niej tak wiele w tak krótkim czasie, że wykorzystał całe przeznaczone mu szczęście?

Pamiętał dobrze ten dzień, gdy przyszła do niego dwójka policjantów i powiedzieli mu, że jego żona i syn mieli wypadek samochodowy. Gdy wysoki, szczupły policjant powiedział mu, że Yeona zginęła na miejscu, a Jeongguk walczy o życie w szpitalu, osunął się na ziemię i płakał jak małe dziecko. Nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.

Nawet nie pamiętał drogi do szpitala. Policjanci zabrali go radiowozem, a on po prostu patrzył tępo przed siebie. Czuł się odrętwiały. Nie był w stanie pojąć, że to, co się wydarzyło, to nie jest jedynie koszmarny sen. Pragnął się z niego wybudzić, ale koszmar nie miał najmniejszego zamiaru się skończyć.

Siedząc pod salą operacyjną, modlił się do Boga, by uratował Jeongguka, mimo że nie znał słów żadnej z modlitw.

To zabawne, że gdy wszystko było dobrze, nigdy nie potrzebował modlitwy, a gdy wszystko najważniejsze, co posiadał, wymykało mu się przez palce, rozpaczliwie szukał w głowie słów, by jakikolwiek Bóg go wysłuchał i ocalił jego dziecko.

Nigdy nikomu tego nie mówił. Zawsze starał się być silny w oczach innych ludzi. Nauczono go tego, że gdy chociaż raz okażesz słabość, inni zrobią wszystko, by wykorzystać to przeciwko tobie. Gdy jednak zobaczył lekarza, który wyszedł po kilkugodzinnej operacji i spojrzał mu prosto w oczy, a mężczyzna uniósł delikatnie swoje wargi i pozwolił, by na jego zmęczonej twarzy pojawił się uśmiech, a po chwili jego wargi wypowiedziały słowa, które słyszał po dziś dzień, rozpłakał się jak małe dziecko. Tym razem ze szczęścia i wdzięczności, której nawet nie potrafił wyrazić słowami.

"Operacja się udała. Jeongguk będzie żył."

Jiseok zamrugał szybko kilka razy, czując dziwne pieczenie pod powiekami pod wpływem tego wspomnienia i odwrócił szybko swój wzrok. Za każdym razem, gdy na niego patrzył, miał wrażenie, jakby cofał się do tego dnia. Jeongguk był tak podobny do matki. Z wiekiem coraz bardziej.

- Muszę przyznać, że świetnie się przygotowałeś do tego spotkania, synu - powiedział, starając się utrzymać pewny, profesjonalny ton i zaczął zbierać papiery z biurka, bojąc się, że gdy teraz na niego spojrzy, rozpłacze się tak jak tamtego wieczoru.

Jeongguk spojrzał na ojca. Czuł się dziwnie, słysząc takie słowa. Jiseok rzadko kiedy prawił mu komplementy, nawet takie dotyczące pracy. Był zaskoczony jego słowami. Miał chęć spojrzeć mu prosto w oczy, jakby mógł z nich wyczytać coś więcej, ale mężczyzna nie patrzył na niego. Przywykł już do tego, że jego ojciec unikał jego wzroku, jakby jego widok kłuł go w oczy.

- Dziękuję, ojcze - odpowiedział. - Zależało mi na tym, żeby dobrze wypaść. Wiem, że ten projekt jest dla ciebie... Dla nas... bardzo ważny.

Chciał, by ojciec był z niego dumny, mimo że dobrze wiedział, że zapewne nigdy nie usłyszy od niego takich słów. Przez chwilę pomyślał o tym, jak zawiedziony byłby jego ojciec, gdyby powiedział mu o tym, co aktualnie działo się w jego życiu i odruchowo jego puls przyspieszył, jakby mężczyzna był w stanie usłyszeć jego myśli.

Jiseok odwrócił się w jego stronę i na krótką chwilę ich spojrzenia się spotkały.

- Synu, czy między tobą i Lisą wszystko jest w porządku? Wydawało mi się, że wyczuwam między wami jakieś dziwne napięcie - powiedział nagle mężczyzna. - Wiem, że masz ostatnio wiele na głowie. Nowe projekty, przygotowania do przejęcia firmy, wasz ślub. To może być stresujące.

- Posprzeczaliśmy się trochę... Ale to pewnie nic takiego - rzucił szybko, chcąc skończyć ten niewygodny temat, nim ojciec czegoś się domyśli.

- Kiedy Lisa ostatnio do mnie zadzwoniła, była mocno zaniepokojona. Jesteś pewien, że wszystko w porządku? Wszyscy martwimy się o ciebie. W szczególności Lisa. Ona naprawdę cię kocha, synu. Uwierz mi, prawdziwa miłość nie trafia się wszystkim.

- Czy... - zaczął zawstydzony. Nie wiedział, czy powinien o to pytać, ale rzadko kiedy on i ojciec rozmawiali tak szczerze. - Czy ty i mama też się kłóciliście przed ślubem? Czy kiedykolwiek miałeś wątpliwości, że to, co robisz jest słuszne? - spytał w końcu.

Słysząc jego pytanie, mężczyzna odłożył dokumenty i przysiadł na biurku, przenosząc na niego swój wzrok. Jeongguk dostrzegł, że wargi ojca układają się w delikatny uśmiech, jakby przywoływał w myślach jakieś miłe wspomnienie.

- Wystarczyło, że zobaczyłem jej piękny uśmiech i duże, ciemne oczy, a wiedziałem, że Yeona, to ta jedyna. Nigdy czegoś takiego nie czułem. To była prawdziwa miłość, a coś takiego nie zdarza się często. Jasne, że się kłóciliśmy. Twoja matka była uparta i lubiła postawić na swoim, ale to właśnie sprawiało, że kochałem ją jeszcze bardziej. Każdego kolejnego dnia kochałem ją coraz mocniej. Z Keiko to zupełnie coś innego. Nie zrozum mnie źle. Keiko to wspaniała kobieta. Uszczęśliwia mnie i kocham ją. Ale miłość do niej, nie może równać się z tym, co czułem do twojej matki.

- Tęsknię za nią - wyznał nagle Jeongguk, nim zdążył ugryźć się w język.

Nie pamiętał nawet, kiedy ostatni raz rozmawiał z ojcem na jej temat. Unikali tego tematu jak ognia. Być może wspomnienia o tym, co się wydarzyło, były zbyt bolesne.

- Ja też bardzo za nią tęsknię, synku - powiedział Jiseok, uśmiechając się do niego łagodnie. - Ty i Lisa kochacie się, a to najważniejsze. Możecie się kłócić, ale jeśli się kogoś mocno kocha, odnajdziecie drogę do siebie.

- A gdyby tak się nie stało? - spytał niepewnie.

- Jeongguk, spójrz na nią - powiedział mężczyzna, wskazując głową w stronę korytarza, gdzie stała Lisa, rozmawiając z jedną z pracownic i spoglądając ukradkiem w ich stronę. - Ona cię kocha. Widać to w jej spojrzeniu. Będziecie razem bardzo szczęśliwi.

Jeongguk przyglądał się przez chwilę blond dziewczynie, czując dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Z jednej strony naprawdę chciał, żeby to była prawda. Gdyby to ją kochał, wszystko byłoby łatwiejsze, ale czy o to właśnie chodziło?

Gdy się wpatrywał w Lisę, poczuł dłoń ojca na swoim ramieniu. Mężczyzna zbliżył się do niego i ścisnął jego bark, jakby chciał dodać mu otuchy.

- Wyrosłeś na mądrego mężczyznę, Jeonggukie. Twoja matka byłaby z ciebie dumna - powiedział głosem zniżonym niemal do szeptu, po czym otworzył usta, by powiedzieć coś jeszcze, ale kolejne słowa uwięzły mu w gardle.

"Ja też jestem z ciebie dumny".

***

Jeongguk stał na parkingu, opierając się o swojego czarnego Mercedesa. Czuł zniecierpliwienie, czekając na przyjaciela. Jimin uwielbiał się spóźniać, a on nie miał wiele czasu przed kolejnym spotkaniem. Cały tydzień miał spotkanie za spotkaniem, nie wiedział nawet, kiedy i czy uda mu się ponownie spotkać z Tae. Ostatni raz widzieli się wczoraj rano, ale mimo to ciągle o nim myślał.

Gdy już miał ponownie spojrzeć na zegarek, zdobiący jego nadgarstek, dostrzegł zbliżające się w jego stronę niebieskie Ferrari. Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się mimowolnie, czekając, aż Jimin zaparkuje auto.

Po chwili mężczyzna wysiadał już ze swojego sportowego auta, jak zwykle wyglądając przy tym fenomenalnie. Jego blond włosy były zaczesane do tyłu, delikatnie rozwiane wiatrem, a jego ciało zdobił idealnie dobrany garnitur. Jimin zdjął swoją marynarkę i rzucił ją na miejsce pasażera. Miał na sobie koszulę w kolorze wina, która wyglądała, jakby została stworzona dla niego.

- Masz to? - spytał szybko, przyglądając mu się uważnie.

Jimin ściągnął brwi i zmierzył go swoim wzrokiem od stóp do głów, po czym oparł się nonszalancko o niebieskie Ferrari i założył ramiona na klatce piersiowej.

- Ależ ja mam się wyśmienicie. Miło, że pytasz. Ciebie też miło widzieć, Gguk - rzucił, śmiejąc się.

- Jimin, wiesz, że cię uwielbiam. Chyba nie muszę ci tego codziennie przypominać - odparł brunet, wywracając oczami, po czym sam odepchnął się od swojego Mercedesa i ruszył w jego stronę. - Masz to? - spytał ponownie.

- Mam - potwierdził Jimin, wzdychając głośno, po czym odwrócił się i otworzył drzwi swojego auta od strony pasażera. - Muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyłeś. Spodziewałbym się prędzej telefonu z prośbą o załatwienie trawy czy koksu, ale czegoś takiego... Czy to jakiś nowy rodzaj zabaw erotycznych, o których nie mam pojęcia? - zażartował, wyciągając z auta dużą paczkę.

- Nie wnikam w twoje zabawy erotyczne, Park, ale to już byłoby zdrowo popieprzone.

- A skąd mam wiedzieć, że nie jesteś zdrowo popieprzony, hm? Ty prawie nic nie mówisz o swoim życiu erotycznym, a z doświadczenia wiem, że ci cisi i niewinni z reguły lubią najbardziej sprośne zabawy - dodał Jimin, wskazując na niego swoim palcem, po czym podał mu paczkę.

- To prezent, Park - rzucił, karcącym tonem. - Dla czteroletniego chłopca - wyjaśnił, czując, że policzki go pieką pod wpływem uwagi przyjaciela.

On i Lisa nigdy z niczym nie eksperymentowali, więc nigdy nawet nie miał, co opowiadać. Ich seks był zwyczajny do granic możliwości. Najbardziej zwariowanym miejscem, w którym się kochali, była zapewne kanapa w jego salonie. Co dopiero mówić o jakiś zabawach erotycznych.

Mimowolnie wrócił myślami do zeszłego czwartku i wydarzeń, które miały miejsce w salonie tatuażu. W życiu nie zrobił nic tak nieprzyzwoitego, jak seks z innym mężczyzną, w dodatku w jego miejscu pracy, dochodząc z głośnym jęknięciem wprost na szafkę w jego salonie. Na samo wspomnienie, poczuł silny ucisk w dole brzucha i zacisnął mocniej swoje uda.

- Okay, nie wnikam - zażartował Jimin. - Przyznam, że to wcale nie było takie łatwe. Nie produkują takich dużych egzemplarzy, ale Kwon wisiał mi przysługę, więc zrobił dla mnie wyjątek. Nie obyło się jednak, bez ekstra gotówki.

- Mówiłem, że hajs nie ma znaczenia - powiedział Jeon, pakując paczkę do bagażnika swojego auta.

- Ten czterolatek musi być dla ciebie kimś wyjątkowym, skoro tak bardzo zawracasz sobie nim głowę...

- Bo jest. To dziecko mojego znajomego... - rzucił, unikając jego wzroku.

Nie chciał mówić Jiminowi zbyt wiele. Chciał zachować swoją relację z Tae jak najbardziej prywatną. Obawiał się, że jeśli zacznie się w to mieszać więcej osób, wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej, a to była ostatnia rzecz, której teraz było mu trzeba. Wiedział, że ich relacja jest wciąż świeża i delikatna, a ingerencja innych, może wszystko zburzyć jak domek z kart.

- A tak w ogóle, to jak się sprawy mają z Lisą? Nie mieliśmy okazji pogadać po waszym romantycznym weekendzie - spytał Jimin, robiąc w powietrzu cudzysłów, wymawiając słowo romantyczny.

W jego głosie słychać było wyraźny sarkazm. Być może powinien był go wspierać w tej relacji, ale nie potrafił. Wiedział, że Lisa na niego nie zasługiwała. Skłamałby, mówiąc, że nie miał cichej nadziei, że dzięki temu, że Jeongguk poznał kogoś nowego, w końcu zda sobie sprawę, że może być dla kogoś znacznie więcej niż grubym portfelem. Gguk mógł być dla kogoś całym światem. Miał nadzieję, że ta nieznajoma dziewczyna jest zupełnie inna niż Lisa i będzie potrafiła docenić skarb, który los postawił na jej drodze.

- Och, ten weekend to totalny niewypał - jęknął Jeon.

- I musiałeś jechać aż do Paryża, by się o tym przekonać? - spytał szczerze rozbawiony. - Trzeba było zapytać mnie o zdanie przed wyjazdem. Zaoszczędziłbyś czas i pieniądze - prychnął.

- Powiedziałem jej, że chcę zrobić przerwę - wyznał nagle brunet.

A Jimin rozchylił swoje wargi zaskoczony. Nie dowierzał swoim uszom. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Oparł dłonie na swoich wąskich biodrach i spojrzał na niego, uważnie badając jego twarz, jakby starał się z niej coś wyczytać.

- Serio? Gguk... To... To chyba dobrze, prawda? - spytał, mrużąc oczy.

- Tak. Myślę, że tak - przytaknął. - Ostatnio ciągle się kłóciliśmy. W Paryżu też... Poza tym... - urwał, nie wiedząc, czy powinien mówić o tym na głos.

- Chodzi o tę dziewczynę, hm? Wiedziałem, że to nie był tylko seks. Ty nie robisz takich rzeczy - wtrącił Jimin, uśmiechając się zawadiacko. - To o nią chodzi, czyż nie? - spytał, szturchając go łokciem w bok.

- Lubię ją - przyznał, wahając się nieco przy zaimku.

Miał chęć powiedzieć Jiminowi prawdę. To on był jego najlepszym przyjacielem i do tej pory mówił mu praktycznie wszystko. Teraz jednak obawiał się jego reakcji. Jak miał powiedzieć mu, że zdradził Lisę z mężczyzną, skoro nigdy wcześniej nawet nie wspomniał o tym, że być może mężczyźni też go pociągają. Tak naprawdę, im dłużej o tym myślał, był coraz bardziej przekonany, że kobiety nigdy go nie pociągały i nie wiedział, jak ma mu to powiedzieć.

- Widziałeś się z nią? - pytał Jimin, szczerze zaciekawiony.

- T-tak. I... Powiedziałem jej, że naprawdę ją lubię - przyznał, czując się zawstydzonym.

- Och! Boże! To wspaniale! - zawołał blondyn i odruchowo klasnął w ręce, jakby był dzieckiem, które za chwilę miało dostać urodzinowy prezent. - Będziesz się z nią spotykać? Jezu, czemu ja wciąż jej nie poznałem? Gorąca jest? No jasne, że jest... Och... Nie mogę się doczekać, aż mi ją w końcu przedstawisz.

- Eee... To... To może jeszcze trochę potrwać. Baby steps. Nie chcę robić pochopnych decyzji i wszystkiego sknocić, więc mamy zamiar poznawać się na spokojnie, krok po kroku - wyjaśnił.

- Ta, jasne! - prychnął Jimin. - A ten seks to co, wypadek przy pracy? - spytał.

- To... Nie planowaliśmy tego... Po prostu... - zaczął, ale urwał, nie wiedząc, co powiedzieć.

Na samo wspomnienie tego, co się wydarzyło, ponownie poczuł to charakterystyczne uczucie podniecenia, które po raz kolejny zagnieździło się w splocie jego ud. Poruszył się niespokojnie, zaciskając mocniej swoje uda. On i Lisa nie sypiali ze sobą często. Szczególnie ostatnio ich pożycie seksualne pozostawiało wiele do życzenia, ale odkąd poznał Tae, coraz częściej myślał o cholernie nieprzyzwoitych rzeczach.

Po tym, jak doszło między nimi do pełnego zbliżenia, myślał o tym niemal obsesyjnie. Chciał móc go dotknąć, zbadać palcami jego napiętą, wytatuowaną skórę, całować go, czuć go w sobie. Nie chciał się spieszyć. Chciał uczyć się go powoli, tak długo i dokładnie, dopóki nie będzie w stanie narysować go z zamkniętymi oczami. Obawiał się, że jeśli pozwoli się sobie w nim zatracić, straci go.

- Lecisz na nią - zażartował Jimin, drocząc się z nim. - Ale słuchaj, nie ma w tym nic dziwnego. Jesteś młodym, zdrowym mężczyzną, to nic dziwnego, że odczuwasz potrzebę bliskości.

- Lisa niedługo wyjeżdża do Japonii. Po jej powrocie... Myślę, że powinienem rozstać się z nią na dobre... Do tego czasu, powinienem raczej ograniczyć... kontakt.

- Och, no tak. W sumie racja. Lepiej zakończyć związek, zanim zbliżysz się z nią... Bardziej. Chociaż założę się, że to pewnie jakaś ślicznotka! Powiedz chociaż, jak wygląda?

- Jimin... - jęknął Jeongguk, zawstydzony.

- Oj, c'mon! Daj mi coś! - rzucił Jimin, niemal tupiąc nogą z niecierpliwości.

- Jimin, to krępujące... Jest niesamowicie piękna, okay? - przyznał w końcu, czując, że jego policzki są już całe czerwone.

- Och, już nie mogę się doczekać, aż ją w końcu poznam! Może pójdziemy na podwójną randkę!?

- Z Yoongim? - spytał, unosząc prawą brew.

- Może tak... Dobra, teraz to ty mnie krępujesz. Nie patrz tak na mnie! - fuknął Jimin, a Jeongguk roześmiał się głośno.

- Park, czy będziesz miał coś przeciwko, żebym czasem przenocował u ciebie? Nie chcę, żeby moje problemy z Lisą dotarły do mojego ojca, a czuję się trochę niezręcznie... Wolałbym, żebyśmy mieli teraz więcej przestrzeni.

- Jasne. Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć, hm? Daj mi tylko wcześniej znać, żebym... No wiesz - odpowiedział Park, poruszając zadziornie swoimi idealnymi brwiami.

Jeongguk roześmiał się głośno. Dobrze wiedział, że Park prowadził dosyć rozrywkowe życie. Odkąd wrócili z Lisą z Paryża, atmosfera między nimi była bardzo napięta. W pracy starał się zachować pełen profesjonalizm, a w domu unikał jej, jak tylko mógł. Kiedy wrócił dzisiaj rano od Tae, odetchnął z ulgą, widząc, że Lisy nie ma już w ich mieszkaniu, ale wiedział, że wieczorem czeka go kolejna konfrontacja.

- Dzięki, Jimin - rzucił, po czym otworzył drzwi swojego auta. - Muszę jechać, mam zaraz kolejne spotkanie.

- Jeśli będziesz czegoś potrzebował, to dzwoń! - powiedział Jimin. - I powodzenia z tą gorącą pięknością! - dodał, wyginając usta w pięknym uśmiechu.

Jeongguk skinął i wsunął się na miejsce kierowcy, po czym szybko uruchomił silnik i ruszył w kierunku restauracji, gdzie miało się odbyć kolejne spotkanie.

Jechał dosyć szybko, bo wiedział, że spotkanie z Jiminem przeciągnęło się nieco. Dojazd na miejsce nie zajął mu na szczęście wiele czasu. Zaparkował szybko swoje auto i wysiadł. Wygładził marynarkę i ruszył szybko w stronę wejścia. Zerkał na zegarek. Był spóźniony kilka minut, przez co zaklął w myślach i przyspieszył kroku. Miał nadzieję, że Państwo Lin, z którymi miał się dzisiaj spotkać, również będą spóźnieni. Wiedział, że bycie spóźnionym na spotkanie biznesowe, nie robi najlepszego wrażenia.

Przed wejściem jednak dostrzegł Lisę. Dziewczyna stała bokiem do niego, ale nie miał najmniejszych wątpliwości, że to ona. Spodziewał się, że to Hoseok będzie obecny na spotkaniu, a nie ona, ale najwyraźniej dziewczyna postanowiła go zastąpić. Ponownie zaklął w duchu.

To było już drugie spotkanie, na którym mieli się zobaczyć. Poprzednie nie poszło najlepiej. Napięcie między nimi było dosyć mocno wyczuwalne, skoro nawet jego ojciec to zauważył. Lisa była na niego wściekła, patrzyła na niego tak, jakby w głowie wbijała mu milion sztyletów.

Odruchowo poprawił ponownie swoją marynarkę, a jego dłonie, wyrównały krawat, poprawiając jego wiązanie, po czym zbliżył się do niej.

- Hej Lisa. Już jestem - rzucił ostrożnie.

- Już? - prychnęła. - Jesteś spóźniony - skarciła go.

- To tylko kilka minut, poza tym widzę, że państwa Lin jeszcze nie ma.

- Całe szczęście - mruknęła.

- Lisa, wiem, że to, co się dzieje między nami jest ciężkie, ale nie możemy pozwolić, żeby nasze relacje przekładały się na naszą pracę. Ustaliliśmy, że to zostanie między nami, przynajmniej dopóki nie postanowimy, co dalej... - powiedział ostrożnie.

- Chyba dopóki ty nie postanowisz. Myślisz w ogóle o mnie? O tym, co ja czuję?

- Lisa, jasne, że o tobie myślę. Nie chcę cię zranić, ale ostatnio obydwoje ciągle tylko się ranimy. Ciągle się kłócimy, nie potrafimy normalnie rozmawiać i praktycznie nic nas nie łączy. Spotkanie biznesowe, to nie najlepsze miejsce na takie rozmowy.

- Okay, niech ci będzie. Porozmawiamy o tym w domu. A teraz uśmiechnij się, kochanie, bo państwo Lin do nas idą - to mówiąc, Lisa wygięła usta w cudowny, promienny uśmiech i chwyciła go za dłoń.

Zaśmiała się głośno, odrzucając głowę do tyłu, po czym położyła swoją dłoń na jego klatce piersiowej, jakby dopiero co powiedział coś ogromnie zabawnego.

- Och, kochanie, jesteś taki słodki! - zawołała, po czym pogładziła dłonią jego policzek, a Jeongguk zamrugał szybko kilka razy, zaskoczony zmianą zachowania dziewczyny. Lisa odwróciła się za siebie i spojrzała na zbliżającą się w ich stronę parę. - Och, państwo Lin! - rzuciła, jakby była zaskoczona ich widokiem. - Spójrz, kochanie!

Jeongguk wyswobodził dłoń z jej ręki i ukłonił się obojgu nisko, po czym uśmiechnął się do nich nieco niezręcznie.

- Miło mi państwa widzieć - przywitał się. - Stolik już na nas czeka. Zapraszam - to mówiąc, ruszył w stronę wejścia do restauracji.

Gdy przytrzymywał drzwi, by goście mogli wejść przodem, spojrzał ukradkiem na Lisę, która wciąż uśmiechała się do niego zwycięsko, jakby właśnie odegrała rolę życia w Hollywoodzkim filmie.

***

Jeongguk czuł się dziwnie zdenerwowany i podekscytowany zarazem. Nie wiedział, czy powinien tu być. Wchodząc po schodach do budynku, uśmiechnął się nieco niezręcznie do pary, która właśnie szła obok niego. Otworzył ciężkie drewniane drzwi i pozwolił, by para weszła przodem, a sam poszedł w ich ślady.

Wewnątrz było już sporo ludzi. Większość stanowiły młode pary, przez co znowu poczuł się nieco niezręcznie. Schował dużą, ozdobną torbę za swoimi plecami, stanął w kącie, niemal na samym końcu sali i spojrzał w kierunku sceny, wypatrując tej małej, uroczej istotki.

- Które to twoje? - spytał nagle melodyjny, kobiecy głos.

Minęła chwila, nim uzmysłowił sobie, że te słowa skierowane były do niego. Zamrugał kilka razy, po czym zaśmiał się nieco niezręcznie.

- Ja? N-nie... Nie mam dziecka - powiedział zawstydzony.

- Och, przepraszam. Pomyślałam... Moja jest ta mała, co gra zebrę - wyjaśniła kobieta i zaśmiała się uroczo.

- Ja... W tym przedstawieniu gra dziecko mojego... przyjaciela... - wyjaśnił cicho.

- Och, to miłe, że tak go wspierasz. Ugh, mój eks nie potrafi nawet przyjść na przedstawienie, w którym gra jego własna córka.

- Przykro mi - przyznał szczerze, po czym spojrzał ponownie w stronę sceny, gdzie grupka dzieciaków zaczęła odgrywać przygotowane przez nich przedstawienie.

Odruchowo rozejrzał się po sali, a gdy dostrzegł znajomą sylwetkę odzianą na czarno i ognistoczerwone włosy, jego serce zabiło mocniej. Taehyung stał pod ścianą blisko sceny i z uśmiechem patrzył na małego Jae, który wraz z innymi dziećmi odgrywał kolejną scenę.

Jeongguk wiedział, że powinien ponownie spojrzeć na scenę, gdzie były zwrócone oczy wszystkich obecnych, ale nie mógł oderwać wzroku od uśmiechu tatuażysty. Miał ochotę podejść do niego, stanąć obok i spleść ich dłonie razem, tak, jak robiły to inne pary, które przyszły oglądać występ swoich pociech, ale ani drgnął.

Gdy zobaczył, że tatuażysta wyciąga swoją komórkę, by uwiecznić na aparacie kolejne wspomnienia, na jego usta wkradł się uśmiech.

- Bardzo przystojny ten twój przyjaciel - szepnęła kobieta, z którą rozmawiał chwilę temu, a Jeon poczuł, że policzki go palą z zawstydzenia.

- T-tak - wydusił, posyłając w stronę Tae, kolejne ukradkowe spojrzenie. - Ten mały chłopczyk, który gra tygryska, to jego syn.

- Śliczny chłopczyk. Podobny do ojca. I ma zdolności aktorskie - powiedziała kobieta, śmiejąc się delikatnie. - Jest bardzo uroczy.

- Tak. Ostatnio grał marchewkę - powiedział szeptem, również się uśmiechając.

Resztę przedstawienia milczeli. Jeongguk większość czasu wpatrywał się w scenę, ale nie mógł się powstrzymać, by od czasu do czasu nie zerknąć w stronę tatuażysty. Taehyung cały czas stał w tym samym miejscu, a uśmiech nie schodził z jego ust. Pod koniec przedstawienia dostrzegł, że czerwonowłosy mężczyzna robi Jae kolejne zdjęcie, a po chwili poczuł, że jego telefon wibruje.

Nim wyjął go z kieszeni, dobrze wiedział, że to do niego Taehyung wysłał wiadomość. Zagryzając swoją dolną wargę, by powstrzymać uśmiech cisnący się na jego usta, podświetlił wyświetlacz i sprawdził wiadomość. Tatuażysta wysłał mu zdjęcie małego Jae w stroju tygrysa. Chłopczyk wyglądał uroczo z tym swoim prostokątnym uśmiechem i wielkimi oczami, ale to, co sprawiło, że znowu poczuł motyle w brzuchu, to wiadomość, którą dopisał Tae.

"Szkoda, że nie ma cię z nami".

Dzięki temu wiedział, że dobrze zrobił, przychodząc tu. Taehyung wspomniał mu o tym przedstawieniu, kiedy we wtorek wychodził rano z jego mieszkania, ale Jeongguk był przekonany, że cały tydzień nie uda im się spotkać. Przez nowy projekt, pracował niemal po całych dniach, ale gdy dzisiaj nagle okazało się, że jedno ze spotkań się nie odbędzie, od razu zadzwonił do Yoongiego, by dowiedzieć się, o której odbywa się to przedstawienie.

Nie był pewien, czy Taehyung chciałby, żeby tu był. Obawiał się, że być może to za szybko, żeby pokazywać się gdzieś z nim publicznie, ale teraz nie miał wątpliwości, że tatuażysta też o nim myśli i również pragnął go zobaczyć. Nie widzieli się dwa dni, a on niemal usychał z tęsknoty.

Gdy w końcu przedstawienie dobiegło końca, dzieci rozbiegły się po sali, odszukując swoich rodziców. Jeongguk dostrzegł, że Taehyung ukucnął i rozłożył ręce, by Jae mógł wtulić się w jego silne ramiona. Tym razem nie było widać jego tatuaży. Kim miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę. Mężczyzna wziął na ręce swojego syna i pocałował jego policzek, po czym ruszył w stronę wyjścia.

- Powodzenia - rzucił nagle kobiecy głos za jego plecami, a gdy spojrzał przez ramię, dostrzegł kobietę, z którą poprzednio rozmawiał.

Nieznajoma trzymała na rękach małą dziewczynkę. Jeongguk uśmiechnął się do niej i skinął na znak podziękowania, po czym ruszył w stronę tatuażysty. Z każdym wykonywanym przez niego krokiem, jego serce biło coraz mocniej. Był już niemal na wyciągnięcie dłoni, gdy w końcu Taehyung uniósł swój wzrok i ich oczy się spotkały. Tatuażysta rozchylił swoje wargi, by coś powiedzieć, ale nim jakiekolwiek słowa zdołały wydobyć się z jego gardła, Jae niemal wyrwał się z jego ramion, biegnąc w stronę bruneta.

- Googie! - zawołał, wyciągając rączki w jego stronę. Brunet przykucnął i wziął go w swoje ramiona.

- Cześć, tygrysku. Byłeś niesamowity! - powiedział, po czym spojrzał na Taehyunga i uśmiechnął się do niego delikatnie, chwytając za jego dłoń w taki sposób, by nikt z obecnych tego nie zauważył. - Cześć, przystojniaku - przywitał się, zniżając głos niemal do szeptu, by tylko Tae mógł go usłyszeć.

- Hej, Łobuzie - odparł tatuażysta, ściskając mocniej jego dłoń.

Taehyung przyglądał mu się przez chwilę, jakby wciąż nie mógł uwierzyć, że chłopak naprawdę tu jest. Rodzice z dziećmi mijali ich, powoli opuszczając salę, a oni stali wciąż w miejscu, wpatrując się w siebie, jakby nic innego się nie liczyło, jakby czas zatrzymał się specjalnie dla nich.

- Nie wiedziałem, czy powinienem tu przyjść... Yoongi powiedział mi, gdzie i o której... Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że... - zaczął nagle, czując rosnące zdenerwowanie, gdy ogarnęła go niepewność.

- Gguk, marzyłem o tym, żebyś tu z nami był - przerwał mu tatuażysta, spoglądając na niego swoim gorącym wzrokiem.

Jeongguk dostrzegł, że na krótką chwilę oczy mężczyzny zsunęły się na jego wargi i odruchowo zwilżył je swoim językiem. Poczuł znajomy ucisk w dole brzucha i poruszył się nerwowo, czując, jak znajome pulsowanie wpełza wzdłuż jego kręgosłupa, by zadomowić się w splocie jego wysportowanych ud.

Czując to dziwne napięcie między nimi, Jeon odchrząknął z trudem, po czym przeniósł wzrok na chłopczyka, którego trzymał w swoich ramionach.

- Mam coś dla ciebie, tygrysku - powiedział.

Niechętnie puścił dłoń tatuażysty, po czym postawił małego na ziemi i pokazał mu dużą, ozdobną torbę, którą ze sobą przyniósł. Chłopczyk patrzył na niego wielkimi, błyszczącymi oczami dokładnie w takim samym kolorze, jak oczy jego ojca. Jeongguk otworzył torbę i wyjął z niej przyniesiony prezent.

Wystarczyło, że wyciągnął kawałek pluszaka, a z ust Jae wydobył się pisk radości. Chłopczyk zaczął podskakiwać w miejscu, patrząc z fascynacją, jak Jeongguk wyjmuje z torby ogromnego, różowego królika. Gdy tylko maskotka była cała wyjęta, Jae rzucił się w jej stronę i objął ją swoimi ramionami.

- Tata! Tata, patrz! Cooky! Cooky taki duży jak ja! - krzyknął maluch.

Faktycznie, maskotka, którą przyniósł dla niego brunet, miała metr wysokości, dzięki czemu była niemal równa wzrostowi Jaesunga. Chłopczyk tulił się do królika, wciąż piszcząc z radości. Taehyung zbliżył się do syna i pogładził dłonią jego ciemne włosy, jednocześnie stając dokładnie na wprost Jeongguka.

- Nie musiałeś tego robić, Gguk - powiedział cicho.

- Chciałem to zrobić. Spójrz, jaki jest szczęśliwy.

- Jak w ogóle udało ci się zdobyć tak duży egzemplarz. Największe, jakie widziałem, miały może z czterdzieści centymetrów.

- Przynajmniej tyle dobrego robi nazwisko Jeon - rzucił.

Taehyung przyznał, że już zna jego nazwisko, gdy przyszedł do niego we wtorek wieczorem. Nie miało sensu dłużej się z tym kryć. I tak dobrze wiedział, że dla niego nie ma znaczenia czy jest bogaty, czy nie. Tae nie obchodziły jego pieniądze.

- I zabieram was teraz na lody, a potem pozwolę ci się zaprosić na obiad. Ja zrobiłem ci ostatnio śniadanie, więc masz dla mnie zrobić dzisiaj pyszny obiad - oznajmił brunet stanowczym głosem, patrząc mu prosto w oczy.

Taehyung zmierzył go uważnie od stóp do głów, po czym zrobił krok w jego stronę, zmniejszając dzielący ich dystans tak, by to, co zaraz powie, nie zostało wychwycone przez uszy innych tu obecnych.

- Jesteś cholernie seksowny, gdy się tak rządzisz, Panie Jeon.

***

Taehyung skończył rozkładać jedzenie na talerze i wytarł dłonie w kuchenną ścierkę, po czym spojrzał w kierunku salonu, gdzie na podłodze siedział Jae wraz z Jeonggukiem, którzy układali razem puzzle. Brunet czasem specjalnie próbował wsunąć element układanki nie w to miejsce, gdzie trzeba tylko po to, żeby chłopczyk go poinstruował, a Tae śmiał się pod nosem, słysząc, jak jego czteroletni syn tłumaczy, jak należy układać puzzle.

- Obiad gotowy. Jae, idź umyć rączki - rzucił, zbliżając się do nich.

Jeongguk wstał i pomógł małemu podnieść się z ziemi. Kiedy chłopczyk wybiegł szybko z salonu, biegnąc w stronę łazienki, młody biznesmen spojrzał na tatuażystę. Zrobił krok w jego stronę, jakby przyciągała go do niego jakaś dziwna siła i spojrzał mu prosto w oczy, mierząc go intensywnym wzrokiem.

Przez cały dzień wyczuwał między nimi silne napięcie, ale jedyne, na co sobie pozwolili to ukradkowe spojrzenia, dwuznaczne uśmiechy, czy delikatne muśnięcia dłoni. To było bardzo przyjemne i dziwnie podniecające, ale również cholernie frustrujące.

- Ja chyba też powinienem umyć ręce - powiedział cicho, zwilżając swoje wargi. - Czemu mi nie kazałeś wyjść? - spytał.

Nie wiedział nawet dlaczego, ale gdy to mówił, jego oczy odszukały te miękkie wargi tatuażysty, a powietrze między nimi na nowo stało się dziwnie gęste, mimo że nie robili, ani nie mówili nic, co mogłoby wywołać taką reakcję.

Taehyung mierzył go swoim wzrokiem, nic nie mówiąc, a gdy brunet ruszył się, by udać się w kierunku łazienki, tatuażysta złapał go za rękę i szarpnął go tak, by chłopak przywarł do niego swoją silną klatką piersiową. Starczyło jedynie kilka sekund, by mężczyzna zamienił ich miejscami i docisnął jego ciało do szafek kuchennych, wpijając się w jego wargi.

Całował go szybko, nieco chaotycznie, jakby dobrze wiedział, że dzielą ich jedynie sekundy, nim Jae wróci ponownie do salonu. Jeongguk jęknął mimowolnie wprost w jego wargi, wypychając mocniej swoje biodra, by poczuć jego silne ciało, a tatuażysta w odpowiedzi złapał go za pośladek, przyciągając jego ciało mocniej do swojego.

- Och, Tae - jęknął Jeon wprost w jego wargi.

- Spotkajmy się w weekend - szepnął tatuażysta, przerywając ich pocałunek jedynie na kilka sekund, by móc wymówić te słowa. - Jutro zawożę Jae do mojej mamy. Zabiera go na cały weekend. Nie musimy się spieszyć, ale będziemy mogli pobyć sami... Chociaż przez chwilę... - wyjaśnił szybko.

- W ten weekend jadę z Jiminem i Hoseokiem do Busan. Taki przyjacielski wyjazd...

- To może jutro? - zapytał tatuażysta z nadzieją.

- To będzie randka?

- Jasne, że to będzie randka - potwierdził.

Jeongguk ponownie przywarł do niego swoimi wargami, napierając na jego wargi językiem, a tatuażysta bez protestów pozwolił mu się smakować.

Gdy do ich uszu dotarły dźwięki malutkich stóp, obijających się o drewnianą podłogę, odsunęli się od siebie szybko, niemal jakby coś ich oparzyło, ale ich oddechy były wciąż niespokojne i urywane.

- Jae umył rączki! - krzyknął maluch od progu, pokazując swoje wciąż mokre od wody dłonie.

- Już nie mogę się doczekać - szepnął tatuażysta, po czym chwycił jeden z kuchennych ręczników i podbiegł do synka, by wytrzeć jego rączki, a Jeongguk odprowadził go wzrokiem, wciąż starając się wyrównać niespokojny oddech i szalejące w jego piersi serce.

***

- A potem wszyscy zamieszkali razem na zamku i żyli długo i szczęśliwie - dokończył Jeongguk, po czym Zamknął książeczkę i spojrzał na chłopczyka, który już spał smacznie w swoim łóżku.

- Chodź, mój Śnieżku - szepnął do niego niski, męski głos, a Jeongguk przeniósł na niego swój wzrok i uśmiechnął się łagodnie do mężczyzny, siedzącego obok niego.

Kiedy czytał Jae bajkę na dobranoc, Taehyung cały czas siedział na podłodze tuż obok niego i bawił się palcami jego dłoni, a Jeongguk pozwolił mu na to bez najmniejszego problemu. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie to może być miłe. Po prostu siedzieć na podłodze, w niewielkim dziecięcym pokoju i czytać bajkę, podczas gdy osoba, na której ci zależy, najprościej w świecie siedzi obok ciebie i trzyma twoją dłoń. To było coś tak prostego, że nigdy nie przypuszczał, że to może być tak miłe. Teraz jednak marzył, by właśnie tak wyglądał każdy jego wieczór.

Wcale nie chciał wystawnych kolacji w drogich restauracjach, gdzie do jedzenia dostaje się więcej widelców niż podanych dań, a on czuje się niezręcznie, bo nigdy nie jest pewien, czy wybrał prawidłowy. Nie chciał wizyt nadętych znajomych w ubraniach od wielkich projektantów, które aż strach poplamić czy chociażby zagnieść. Nie chciał uważać na każde wypowiedziane słowo, na każdy grymas, każdy gest. Chciał śmiać się z głupich żartów, chodzić w dresach i mieć dłonie ubrudzone farbą.

Oplótł palce wokół wytatuowanej dłoni Tae i pozwolił, by mężczyzna wyprowadził go z pokoju synka. Tatuażysta zamknął ostrożnie drzwi, by przypadkiem nie zbudzić chłopca, po czym pochylił się delikatnie w jego stronę i skradł z jego warg szybki pocałunek. Już miał się od niego odsunąć, gdy silna dłoń Jeongguka chwyciła mocno za jego koszulkę, powstrzymując go.

Taehyung przesunął więc swoim zakolczykowanym językiem po jego dolnej wardze, prosząc o dostęp, a brunet bez wahania rozchylił swoje wargi. Tatuażysta całował go powoli, czule, drażniąc jego język swoim i zachęcając go do tego zmysłowego tańca.

Oderwali się od siebie dopiero, gdy ściśnięte do granic możliwości płuca, zaczęły dopominać się o niezbędną dawkę tlenu. Kim oparł swoje czoło na tym Jeongguka i pozwolił, by ich gorące oddechy mieszały się w jedno.

- Zostań jeszcze trochę - szepnął.

Gdyby tylko mógł, złapałby jego dłoń i już nigdy nie pozwolił mu odejść. Chociaż dobrze wiedział, że jeśli Ci na kimś zależy, to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie możesz ofiarować to wolność. Jeongguk całe życie był spętany kajdanami, zbudowanymi z oczekiwań innych i własnego strachu, a on nie miał zamiaru być tym, co go więzi.

On chciał być tym, który rozerwie jego kajdany i nauczy go latać.

Brunet skinął jedynie, pozwalając mu się prowadzić za sobą. Tatuażysta pokierował się do swojej sypialni i wprowadził go do środka. Jeon przełknął głośno na widok dużego, onieśmielającego łóżka, lustra na ścianie, które z łatwością ujmowało wszystko, co działo się w ciemnej pościeli i tego pięknego, erotycznego obrazu, przedstawiającego dwa ciała kochanków, wijące się w ekstazie. Poczuł suchość w ustach i dziwne zdenerwowanie, więc odwrócił się niepewnie w stronę czerwonowłosego mężczyzny.

- Tae, ja...

- Spokojnie, wiem, że poruszamy się drobnymi kroczkami. Niczego nie będę przyspieszać, ani na ciebie naciskać. Chcę, żebyś czuł się komfortowo i żebyś to ty, zdecydował, kiedy zrobimy kolejny krok - wyjaśnił szybko chłopak, po czym ponownie chwycił jego dłoń.

Jeongguk wyraźnie się rozluźnił. To nie tak, że nie chciał się z nim kochać. Myślał o tym, co się między nimi wydarzyło wiele razy. Nigdy nie przeżył czegoś tak wspaniałego, tak intensywnego fizycznie i emocjonalnie, ale nie chciał się z niczym spieszyć. Chciał być pewien, że tego właśnie chce, nim zdecyduje się na kolejny krok.

Ścisnął mocniej dłoń tatuażysty i pozwolił, by chłopak wprowadził go do swojej pracowni. Tatuażysta zapalił światło i pociągnął go delikatnie za dłoń, kierując się w stronę jednej ze sztalug, która teraz stała na środku pomieszczenia, tak jakby ktoś niedawno z niej korzystał. Jeongguk wyczuł delikatny zapach jeszcze nie w pełni zwietrzałej farby i odruchowo wciągnął go do płuc. Tak pachniał warsztat jego matki za każdym razem, gdy obserwował, jak tworzy.

- Pracowałem nad tym obrazem już jakiś czas, ale wczoraj w końcu udało mi się skończyć i chciałem, żebyś go zobaczył - odezwał się w końcu Tae.

Mężczyzna zbliżył się do sztalugi, którą wciąż przysłaniała płachta i spojrzał na niego, niemo pytając, czy powinien ją zdjąć. Jeongguk skinął głową. Jego serce biło nienaturalnie szybko. Nie wiedział nawet dlaczego. Może dlatego, że wiedział ile dla artysty oznacza dzielenie się z kimś swoją pracą. To nie były zwykłe szkice czy zwykłe malunki, to było niemal tak, jakby Taehyung obnażał się przed nim ponownie. Tym razem jednak nie podziwiał jego pięknego, nagiego ciała pokrytego przez czarny tusz i srebrne kolczyki. Tatuażysta obnażał przed nim swoją duszę.

Taehyung chwycił za tkaninę, która dotąd przysłaniała sztalugę i pociągnął za nią, delikatnie zsuwając ją z namalowanego obrazu. Jeongguk odruchowo wciągnął haust powietrza i zakrył dłonią usta.

Po raz kolejny spoglądał na siebie samego. Tym razem jednak tatuażysta namalował go farbami. Malunek przedstawiał go jako anioła siedzącego na ziemi z opuszczoną głową. Jego włosy były nieco pofalowane, jakby przed chwilą zrosił je deszcz, wargi delikatnie rozchylone. Jego ciało było nagie, pięknie wyrzeźbione, a genitalia przysłaniało jedynie jego lewe skrzydło. Całość utrzymana była w pastelowej kolorystyce. Dominował odcień brzoskwini, różu i błękitu, jakby jego postać oświetlona była blaskiem wschodzącego słońca.

Jeongguk przeniósł wzrok na Taehyunga, który patrzył na niego uważnie, jakby starając się wyczytać z jego twarzy, czy obraz mu się podoba. Wyglądał na nieco zdenerwowanego i przejętego zarazem. Patrząc na niego ponownie poczuł ten sam impuls, który w czwartek kazał mu pocałować go w salonie tatuażu i nie mając zamiaru się temu przeciwstawiać, chwycił mocno za jego koszulkę i złączył ich wargi w mocnym pocałunku.

- Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał przerobić ten obraz i domalować ci rogi - zażartował tatuażysta, gdy w końcu Jeongguk oderwał się od jego warg.

- Dziękuję - szepnął brunet.

- Podziękuj mi obrazem - odpowiedział.

Jeon poczuł, jak jego puls przyspiesza, a serce zaczyna bić mocniej, ale tym razem nie było to chaotyczne, nerwowe bicie, które zapowiadało nadejście jednego z tych koszmarnych ataków. Czuł się podekscytowany. Malowanie w obecności Tae, było czymś zupełnie innym. Czuł się trochę tak, jak mały chłopiec, który dopiero uczy się jeździć na rowerze, ale wie, że ktoś biegnie za nim, by zatrzymać jego upadek. Wiedział, że jeśli zacznie znowu spadać w tę czarną otchłań, Taehyung będzie przy nim, żeby go złapać.

- Okay. Ale nie wiem, co mam namalować - odpowiedział ostrożnie.

- Chodź - to mówiąc, Tae złapał jego dłoń i poprowadził go za sobą do szafki, na której znajdowały się farby i czyste płótna.

Jeon wybrał jedno z nich i zabrał od niego farby, po czym zaniósł je na środek pracowni. Przesunął ostrożnie sztalugę z obrazem, który namalował Tae. Tatuażysta przygotował pędzle i pozostałe niezbędne przybory, by po chwili dołączyć do niego. Jeongguk usiadł na podłodze, a Taehyung bez słowa usiadł tuż za nim, oplatając jego sylwetkę swoimi udami.

- Namaluj dla mnie ten księżyc - powiedział cicho, niemal szepcząc mu wprost do ucha.

Jeongguk spojrzał, we wskazanym przez tatuażystę kierunku i dostrzegł, że z pozycji, w której się znajdują, przez okno pracowni widać rozgwieżdżone niebo z dużym, jasnym księżycem w pełni. To był idealny widok.

Tatuażysta oplótł jego talię swoimi ramionami i oparł głowę na jego ramieniu, a brunet powoli zaczął malować. Nie pamiętał nawet kiedy ostatni raz trzymał pędzel w dłoni. To było zapewne jeszcze przed wypadkiem, potem nawet nie ośmielił się próbować. Jego próby zwykle polegały na próbie wykonania najprostszego szkicu ołówkiem czy kredkami, które i tak kończyły się fiaskiem i kolejnym atakiem.

Teraz jednak czuł się dziwnie spokojny. Być może sprawił to fakt, że chroniły go silne, wytatuowane ramiona, a może to ciepło, bijące od ciała tatuażysty lub jego gorący oddech drażniący skórę na karku.

Taehyung nie zwalniał swojego uścisku nawet na chwilę, jakby obawiał się, że gdy to zrobi, brunet osunie się ponownie w mrok, który go otaczał, jedynie co jakiś czas muskał delikatnie jego kark swoimi wargami, składając na jego mlecznej skórze pocałunki przypominające muśnięcie skrzydeł motyla. Nie wiedział nawet, że za każdym razem, gdy to robił serce bruneta zamierało na kilka sekund, by za chwilę wznowić swój galop, a Jeongguk zamykał na chwilę oczy, pragnąć zapamiętać, jak to jest czuć wargi Tae na swojej skórze.

Nie wiedział nawet, ile czasu minęło, nim dokończył ten obraz, ale gdy przeciągnął ostatni raz pędzlem po płótnie, które już było całe pokryte farbą, jego wargi wygięły się w pięknym uśmiechu. Patrzenie na obraz, który wyszedł spod jego ręki sprawiło, że endorfiny opanowały jego ciało. Czuł się wolny i szczęśliwy. Odwrócił się gwałtownie w stronę tatuażysty i spojrzał na niego.

- Wiem, że pewnie jest już cholernie późno i powinienem już stąd iść, ale chcę namalować coś jeszcze... - powiedział, zwilżając swoje wargi językiem.

Taehyung zaśmiał się cicho, po czym dotknął dłonią jego policzka i złożył na jego wargach delikatny pocałunek.

- Jeśli masz ochotę, możemy siedzieć tu i całą noc - szepnął tuż przy jego wargach.

- Chcę narysować ciebie. Węglem. Tak jak ostatnio rysowaliśmy Jimina - wyjaśnił Jeon, a tatuażysta uśmiechnął się do niego.

- Jest milion lepszych i piękniejszych rzeczy do malowania niż ja, ale skoro chcesz... - to mówiąc, Kim podniósł się z ziemi, sięgnął szybko zestaw węgli i szkicownik, po czym wrócił ponownie do bruneta.

- Ty jesteś piękny - zaprotestował Jeongguk. Tatuażysta usiadł naprzeciwko niego i podał mu przybory.

- Co mam robić? - spytał.

- Nic. Po prostu na mnie patrz - odparł brunet. - Masz wtedy takie piękne spojrzenie.

Czerwonowłosy mężczyzna uniósł swoją prawą brew, zaskoczony jego słowami, po czym pozwolił, by z jego miękkich warg wyrwał się głęboki śmiech.

- Mam patrzeć na ciebie tak, jakbym rozbierał cię wzrokiem? - spytał, po czym zagryzł swoją dolną wargę i spojrzał na niego tak, jakby prześwietlał go na wskroś.

- Dokładnie tak - przytaknął chłopak, uśmiechając się delikatnie.

Czuł, że jego policzki niemal płoną przez to, jak intensywne jest spojrzenie tatuażysty, ale taki właśnie podobał mu się najbardziej.

Dziki i niepowtarzalny.

Z twarzą piękną jak anioł i spojrzeniem samego Lucyfera.

Tatuażysta był wcieleniem wszystkich najskrytszych pragnień. Był przystojny i męski, silny i delikatny. Był uosobieniem tego, czego chciał, potrzebował i podziwiał w mężczyźnie. Był tym, czego zawsze pragnął, a do tej pory bał się do tego przyznać.

Jeongguk uniósł na niego wzrok, wciąż kreśląc na kartce jego twarz. Zaczął od jego oczu o delikatnie migdałowym kształcie i tej cudownej onyksowej barwie. Chciał oddać głębię jego niesamowitego spojrzenia, długie rzęsy i ten uroczy pieprzyk pod prawym okiem. Jego idealny, prosty nos. Miękkie wargi z nieco mocniej zarysowanym łukiem Kupidyna i przekłutą dolną wargą, na której miał chęć się zassać, całując jego usta i smakując go tak, jak smakuje się wyrafinowane wino.

Taehyung cały czas milczał, obserwując go równie uważnie. Uwielbiał patrzeć, jak Jeongguk tworzy. Widział w jego oczach taką samą pasję, jak w swoich ilekroć tworzył coś wspaniałego, a wiedza, że dzięki niemu chłopak ją odzyskał, była wszystkim.

Podobało mu się, jak brunet mruży delikatnie swoje piękne, duże oczy za każdym razem, gdy na niego patrzy. Jak sunie po jego ciele swoim spojrzeniem, jakby uczył się go na pamięć. Jak zagryza od czasu do czasu swoją dolną wargę, jakby zastanawiał się, czy dodać jeszcze odrobinę cienia.

Podobało mu się nawet to, jak ciemne kosmyki jego włosów opadają mu na oczy. Pragnął pocałować jego rozchylone wargi i poczuć, jak jego duże, męskie dłonie, ubrudzone od węgla badają jego smagłą skórę, pozostawiając na niej ślady jego dotyku.

Znowu czuł niemal bolesną potrzebę, by go dotknąć, poczuć jego gładką skórę pod opuszkami swoich palców, zaznaczyć linię jego kręgosłupa swoim językiem. Chciał wtopić dłonie w jego ciemne włosy i, ciągnąc za nie, odchylić jego głowę do tyłu. Pragnął wgryźć się w jego smakowite, lekko rozchylone wargi, wyrywając z nich cudowny jęk, kiedy jego wytatuowane palce wsuną się do jego ciasnego wnętrza, pieszcząc go tak, jak nikt nigdy przedtem.

Nie chcąc jednak do niczego go zmuszać, zacisnął mocniej dłonie na swoich udach i przełknął głośno ślinę, starając się uspokoić swoje pragnienia.

Jeongguk był teraz najważniejszy.

- Wiesz... - zaczął cicho. - Myślę, że naprawdę pięknie malujesz. Masz dobrą technikę i podoba mi się, jak nakładając farbę, potrafisz osiągnąć różnorodną teksturę. Dzięki temu twój obraz staje się jeszcze lepszy i bardziej wyjątkowy, ale myślę, że prawdziwe piękno twojego talentu, najlepiej widać w rysunkach, w szkicach - powiedział nagle Kim.

- Tak myślisz? - spytał nieśmiało.

- Rysowanie ołówkiem czy węglem może wydawać się proste, ale ja myślę, że prawdziwy talent widać właśnie w takiej prostocie. Wiesz, że kanadyjski fotograf Ted Grant powiedział, że "Kiedy fotografujesz ludzi w kolorze, robisz zdjęcia ich ubrań. Kiedy zaś fotografujesz ludzi w czerni i bieli, robisz zdjęcia ich dusz". Ja myślę, że z malowaniem jest podobnie. Kiedy malujesz farbami, potrafisz pięknie oddać wszystko, to co widzisz, każdą barwę, fakturę, ale kiedy rysujesz węglem... twój rysunek wygląda tak, jakbyś skradł czyjąś duszę i przelał ją na papier. Nie każdy potrafi zrobić coś takiego. Masz prawdziwy talent, Gguk.

- Naprawdę tak myślisz? - spytał brunet, pokazując mu gotowy rysunek.

Taehyung wziął od niego kartkę, z której spoglądały na niego jego własne onyksowe tęczówki i uśmiechnął się delikatnie.

- Myślę, że właśnie skradłeś mi duszę, Jeonie Jeongguk - szepnął, a nim zdążył dodać coś więcej, brunet chwycił jego twarz swoimi dłońmi, brudząc jego skórę resztkami węgla i złączył ich wargi w długim, czułym pocałunku.

***

Ayashee:

Czy i Wam Jeongguk skradł serce i duszę?

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Jak myślicie, co teraz się wydarzy?
Czy Lisa naprawdę wyjedzie do Japonii?
Jak jej wyjazd wpłynie na relację naszych Taekooków?

xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top