1. KIM JESTEŚ?
Who are you?
'Cause you're not the girl I fell in love with, baby
Who are you?
'Cause something has changed, you're not the same, I hate it.
***
Brunet przeszedł wzdłuż kolejnej witryny, pochylił swoje wysportowane ciało nieco do przodu, zbliżając swoją twarz do szklanej powierzchni. Zmrużył swoje ciemne oczy w kolorze gorącej czekolady i wsunął dłoń w swoje ciemne, niemal czarne włosy. Odgarnął je z czoła, jednak te nieposłusznie opadły na nie z powrotem.
Jezu, czemu to było takie ciężkie?
Chodził od sklepu do sklepu, próbując znaleźć coś odpowiedniego, ale nic nie przykuło jego uwagi. To nie miał być byle jaki prezent. Być może to jedna z najważniejszych decyzji jego życia. Nie chciał tego schrzanić.
Tak dokładnie wszystko zaplanował, a teraz nic nie szło po jego myśli. Czuł, że jego zdenerwowanie ustępuje miejsca irytacji. Ponownie przesunął dłonią po ciemnych lokach i westchnął z frustracją. To musiało być dzisiaj. Od dłuższego czasu planował ten wieczór. Wszystko musiało być idealne.
- Nic ci się nie podoba? - zapytał nagle ciepły, melodyjny głos. Słyszał w nim tę charakterystyczną nutę zmartwienia. Yerim zawsze się o niego troszczyła, jakby był jej młodszym bratem, a nie szwagrem. - A może ten? - to mówiąc, dziewczyna wskazała na jeden z pierścionków, znajdujących się w witrynie obok niego.
Jeongguk przeniósł wzrok we wskazanym kierunku. Jego oczom ukazał się piękny, złoty pierścionek z topazem i diamentami zdobiącymi dookoła. Był piękny, elegancki i delikatny zarazem. To było coś, co zachwyciłoby większość dziewczyn, ale dobrze wiedział, że nie ją.
Zaprzeczył ruchem głowy, po czym wyprostował się, ponownie wzdychając z rezygnacją. Dochodziło już południe, więc jeśli chciał się ze wszystkim wyrobić, zostało mu niewiele czasu. Odwrócił się na pięcie i spojrzał na drobną Koreankę, która wciąż rozglądała się dookoła zaciekawionym i uważnym wzrokiem.
Yerim była naprawdę piękna. Jej ciemne włosy były teraz nieco krócej przystrzyżone niż zazwyczaj, ale podobała mu się ta fryzura. Ciemne loki sięgały jej szczupłych ramion, falując delikatnie na końcach. Jej skóra była gładka i mleczna, wargi delikatnie podkreślone czerwoną pomadką. Podobało mu się to, że zawsze nosiła jedynie subtelny makijaż, który podkreślał, a nie zakrywał jej naturalne piękno.
Dziewczyna miała na sobie elegancki strój, czerwoną, szyfonową koszulę z czarną kokardą, przewiązaną luźno wokół szyi i obcisłe jeansy, które podkreślały jej zgrabną sylwetkę. Patrząc na nią, nikt nie uwierzyłby, że kilka lat temu urodziła swoje pierwsze dziecko. Na stopach miała czarne szpilki, których obcasy uderzały o kamienną podłogę sklepu jubilerskiego przy każdym kroku, którym z gracją pokonywała odległości między kolejnymi wystawami.
- Ech... Sam nie wiem. Chciałem, żeby to było coś wyjątkowego. Miałem nadzieję, że gdy to zobaczę, będę wiedział - jęknął, robiąc minę naburmuszonego dziecka. Dziewczyna zaśmiała się cicho, zakrywając usta dłonią.
- Marudzisz dzisiaj bardziej niż Yoo, kiedy każę jej jeść brukselkę - odparła, szczerze rozbawiona.
Na samo wspomnienie małej Yoo, na usta Jeongguka wkradł się uśmiech. To zdecydowanie była jedyna osoba, która całkowicie skradła jego serce. Yoo, a właściwie Yoorim, była córką jego brata Seokjina i Yerim i była absolutnie cudowna. Uwielbiał tę małą i gdyby tylko mógł, porwałby ją i wychował jak swoją. Teraz jedynie musiał się zadowolić byciem najwspanialszym (i najseksowniejszym) wujkiem na świecie. Mała go uwielbiała tak samo, jak on ją. Wystarczyło, że dziewczynka zobaczyła go w progu mieszkania, a dosłownie piszczała ze szczęścia. Szkoda, że nie na wszystkie kobiety tak działał, a w szczególności na tę jedną...
Lisa.
No właśnie. Tutaj już sprawy bardziej się komplikowały. Kochał ją. Byli razem już niemal trzy lata, ale bycie z nią, nieraz stanowiło prawdziwe wyzwanie. Dziewczyna była bardzo wymagająca. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, zaplanowane, idealne. Dlatego i ten wieczór też musiał taki być. Tak samo, jak ten cholerny pierścionek.
Przyjeżdżając do tej dzielnicy, miał nadzieję, że znajdzie coś wspaniałego, a tymczasem każdy kolejny salon jubilerski, był coraz większym rozczarowaniem niż poprzedni. Byli teraz w piątym z kolei i to był ostatni salon na jego liście. Yerim była bardzo pomocna i wykazywała niebywałą cierpliwość. Być może będąc wspaniałą matką dla Yoo, była w stanie poradzić sobie i z takim wyzwaniem. Co chwilę pokazywała mu jakieś piękne pierścionki, które wpadły jej w oko, ale Yeri była tak różna od Lisy.
Brunetka przed nim była skromna, nie lubiła obnosić się z bogactwem, mimo że poślubiając mężczyznę z rodu Jeon, stała się członkiem jednego z najbogatszych rodów w Korei, a drugiej najbogatszej rodziny w Seulu. Klan Jeon miał w swoim posiadaniu kilka bardzo wpływowych firm, zajmujących się w większości nowinkami technologicznymi, w tym ich główną chlubę i jednocześnie miejsce pracy Gguka - The Jeon Electronics, znana też jako TJE. Starszy brat Jeongguka, Seokjin, był aktualnie prawą ręką ich ojca i dyrektorem finansowym, który nadzorował zarządzanie firmą, ale to Gguk miał wkrótce stać się głównym CEO ich rodzinnej firmy.
To właśnie tam poznał Lisę.
Dziewczyna zaczęła pracować w TJE niemal cztery lata temu. Początkowo zajmowała stanowisko sekretarki jego ojca, potem awansowała na asystentkę. Gguk pamiętał, jak zobaczył ją pierwszy raz, kiedy przyszedł na spotkanie z ojcem. Miała wtedy ciemne włosy w kolorze mlecznej czekolady, które opadały na jej ramiona.
Za każdym razem, gdy odwiedzał ojca, uśmiechała się do niego uroczo, spoglądając ukradkiem znad swojego laptopa. Pamiętał tak dokładnie jej rumiane policzki, gdy spojrzał na nią swoimi ciemnymi oczami i to, jak zawstydzona zakładała ciemny kosmyk swoich włosów za ucho, gdy się do niej uśmiechnął.
Przywykł do spojrzeń. Wyrósł na przystojnego mężczyznę, a do tego nazwisko robiło swoje. Ciągle wokół niego kręciły się kobiety, rzucając mu ukradkowe spojrzenia. Niekiedy niektóre z nich były zdecydowanie bardziej śmiałe. Zbyt śmiałe. Lisa urzekła go swoją skromnością.
Za każdym razem, gdy był w biurze, zagadywał ją. Wkrótce krótkie rozmowy coraz bardziej się wydłużały. Początkowo rozmawiali przy kawie, którą parzyła dla niego i jego ojca przed każdym ich spotkaniem, aż w końcu zaproponował, żeby spotkali się poza biurem, a dziewczyna od razu się zgodziła.
Ich relacja szybko przerodziła się w coś więcej. W początkowej fazie ich związku ukrywali się przed wszystkimi. Lisa chciała dostać awans w firmie, ale nie chciała, by ktokolwiek zarzucił jej, że to dzięki jej relacji z Jeonggukiem. Dopiero gdy to się udało, powiedzieli o wszystkim jego ojcu.
Pan Jeon uwielbiał Lisę, uważał, że dziewczyna jest zdolna i pracowita, więc bez problemu dał im swoje błogosławieństwo, a teraz kiedy zbliżał się dzień, kiedy młodszy z braci Jeon miał zająć jego miejsce, namawiał Jeongguka, żeby w końcu się ustatkował. Po ich ostatniej rozmowie Gguk dużo o tym myślał. Kochał Lisę. Dziewczyna była wszystkim, co każdy facet mógłby sobie wymarzyć. Była piękna, mądra i zakochana w nim po uszy.
Z biegiem lat znali się niemal na wylot, chociaż Lisa znacznie się zmieniła. Już nie była taką nieśmiałą dziewczynką jak trzy lata temu. Teraz była pewną siebie kobietą. Jej wcześniej sięgające ramion, czekoladowe włosy, pofarbowane były na miodowy odcień blondu, sięgały niemal połowy pleców. Skromne ubrania, zastąpiły markowe ciuszki z pierwszych stron gazet.
Gdy Jeongguk pytał, czemu tak jej zależy na jakiejś nowej kiecce od jednego z rozchwytywanych projektantów, dziewczyna śmiała się do niego serdecznie, cmokała go w policzek i mówiła, że dziewczyna najbardziej pożądanego kawalera w Korei nie może chodzić w szmatach z drugich stron gazet. I mimo że dla niego nie miało to nigdy znaczenia, śmiał się razem z nią. Był szczęśliwy, gdy ona była szczęśliwa.
Wiedział, że podobnie będzie z pierścionkiem, to dlatego ostatnie kilka godzin spędził na szukaniu idealnej błyskotki, mimo że nienawidził takich miejsc. Owszem on sam też chodził w markowych ciuchach, ale to nigdy nie miało dla niego większego znaczenia. Poza biurem najchętniej wbiłby się w jakieś wygodne dresy, dużą, koszykarską koszulkę i wylegiwał na kanapie, trzymając Lisę w swoich ramionach, a nie chodził na bankiety i inne stylowe imprezy w garniturach z najnowszej kolekcji Versace lub Diora.
Z tymi wszystkimi myślami w głowie ponownie wciągnął powietrze do płuc i zamknął na chwilę swoje ciemne oczy, skrywając je za powiekami. Czuł się zdenerwowany. Zawsze wydawało mu się, że jeśli się kogoś prawdziwie kocha i kiedy ludzie są sobie przeznaczeni, powinna ich łączyć jakaś silna, niewidzialna więź, jakby jedną duszę przepołowiono na dwie części i każda z nich zamieszkała w oddzielnym ciele.
Wiedział, że to głupie, ale wierzył, że coś takiego łączyło ich rodziców i zawsze marzył, by coś takiego przytrafiło się i jemu. Może jednak nie wszystkim było to pisane? Być może czasem było po prostu dobrze. Być może wcale nie trzeba było fajerwerków i motyli w brzuchu, by w końcu spojrzeć na swoje odbicie w lustrze i powiedzieć głośno „w końcu jestem szczęśliwy".
Już bardziej zrezygnowany, ruszył w stronę przedostatniej z gablot. Schylił się delikatnie i pozwolił, by jego ciemne oczy uważnie skanowały jej zawartość. Pierścionki były piękne, ale nic nie było wystarczająco dobre. Już miał iść dalej, gdy nagle dostrzegł coś fioletowego w górnym rogu witryny. Zrobił ponownie krok do tyłu i przyjrzał się uważnie biżuterii, która zwróciła jego uwagę.
W górnym prawym rogu znajdował się pierścionek z białego złota z pięknym fiołkowym kamieniem. Jeongguk odruchowo pochylił się nieco mocniej do przodu, by lepiej mu się przyjrzeć. Gdy jego czekoladowe tęczówki uważnie skanowały błyskotkę, kątem oka dostrzegł, że przed nim pojawiła się młoda dziewczyna, która odpowiadała za sprzedaż biżuterii. Uniósł swój wzrok i zrobił krok w tył, lekko zmieszany.
- Czy chciałby Pan go zobaczyć? - spytała dziewczyna.
- Tak! - zawołała nagle radośnie Yerim, w jednej chwili znajdując się u boku bruneta.
- Och! To pani jest tą szczęściarą... - rzuciła dziewczyna i uśmiechnęła się delikatnie.
Jeongguk dostrzegł, że na jej policzki wkradł się rumieniec. Być może gdyby nie był tak zajęty poszukiwaniami i rozmyślaniem o przeszłości, zauważyłby, jak dziewczyna przygląda mu się uważnie z drugiego końca salonu.
- Nieee. To moja bratowa, ale ma rację. Chciałbym zobaczyć ten pierścionek - odparł chłopak i wskazał na wybraną błyskotkę.
Nieznajoma otworzyła szybę, za którą skryta była biżuteria i ostrożnie wyjęła wskazany pierścionek, po czym wyciągnęła go w stronę Jeongguka. Brunet chwycił go ostrożnie w swoje dłonie. Kiedy brał od niej pierścionek, opuszki jego palców delikatnie musnęły jej dłoń. Dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej i zawstydzona założyła pasemko swoich ciemnych włosów za ucho.
- To jeden z najdroższych i najpiękniejszych pierścionków w naszej kolekcji. Droższy jest jedynie różowy diament. Ten tutaj to oszałamiający duet tanzanitów z diamentami. Nie ma nic lepszego dla kobiety niż wspaniały pierścionek zaręczynowy ze zniewalającej urody fiołkowym tanzanitem, który rozbudzi jej serce. Starannie ręcznie wykonany i wykuty w designerskich detalach. Filigranowa obrączka wykonana jest z litego 14-karatowego białego złota. Duży tanzanit zdobi górę jako para naturalnych diamentów opadających kaskadowo z każdej strony. Obrączkę dodatkowo zdobi aż czternaście brylantów o zachwycającym szlifie, oprawionych w białe złoto. To pierścionek zaręczynowy wysokiej jakości, zaprojektowany w oparciu o równowagę między delikatnością a efektownym lśnieniem, który z pewnością stanie się cenną pamiątką rodzinną, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Dodatkowo...
- Chcę go - rzucił chłopak, przerywając jej. Dziewczyna spojrzała na niego z konsternacją.
- Jego cena... - zaczęła niepewnie.
- Nieważne ile kosztuje. Chcę go kupić - wyjaśnił, patrząc jej prosto w oczy, a ciemnowłosa szybko odwróciła swój wzrok, zawstydzona jego onieśmielającym spojrzeniem.
Jej drobne dłonie od razu odnalazły drogę do wskazanego pierścionka. Zabrała biżuterię z jego dłoni i ruszyła w głąb pomieszczenia, kręcąc przy tym delikatnie swoimi biodrami.
- Mamy kilka różnych rodzajów opakowań. Jeśli to zaręczyny polecałabym to - wyjaśniła, pokazując mu czerwone eleganckie pudełeczko w kształcie serduszka. Jeongguk rozejrzał się po gablotce, gdzie wyeksponowane były przeróżne pudełeczka i szkatułki.
- Chcę to czarne - rzucił, wskazując niewielkie czarne pudełeczko.
Dziewczyna skinęła głową i zaczęła przygotowywać formalności. Po wyborze rozmiaru - za co Jeongguk był nieskończenie wdzięczny Yerim, gdyż on sam nigdy nie pomyślał nawet, że pierścionki mają rozmiary - oraz po dokonaniu płatności, mogli w końcu wyjść. Chłopak czuł, jakby ktoś zdjął mu ogromny ciężar z ramion.
Czy tak powinna się czuć osoba, która ma zamiar za kilka godzin zmienić swoje życie?
Nie miał zbytnio czasu, by się nad tym zastanawiać. Wiedział, że to była słuszna decyzja. Wkrótce miał przejąć rodzinną firmę, jego ojciec oczekiwał, że w końcu się ustatkuje, a on zawsze starał się sprostać jego wymaganiom i dorównać jego wysokim oczekiwaniom. Jego starszy brat Seokjin reprezentował sobą wszystko, co on chciał sobą reprezentować. Był wykształcony, inteligentny. Miał cudowną żonę i wspaniałą córkę, ale przede wszystkim miał szacunek i podziw ich ojca.
Jeongguk nigdy nie czuł się wystarczający. Ojciec zawsze był wymagający, ale w stosunku do niego zdawał się bardziej zdystansowany, chwilami wręcz zimny. Najgorsze było to, że dokładnie wiedział dlaczego. Przez połowę swojego życia starał się wynagrodzić mu to, co się stało niemal dziesięć lat temu. Był jedynym z najlepszych uczniów w szkole, poszedł na studia, na które ojciec go namówił, ale mimo to, to nigdy nie było wystarczające.
On nie był wystarczający.
Czasem zastanawiał się, czy to, co robi, ma sens. Podobnie było z Lisą. Nie wiedział, czy był gotowy na tak poważny krok, ale wiedział, że tego od niego oczekiwano. Odruchowo zacisnął mocniej swoje dłonie i wsunął je do kieszeni płaszcza, by Yerim tego nie zauważyła.
- Wszystko w porządku? - spytała nagle, a on uśmiechnął się do niej blado.
- Tak, Yeri. Wszystko okay.
Dziewczyna nie wyglądała na przekonaną co do jego odpowiedzi, ale nie drążyła tematu. Pogładziła delikatnie dłonią jego ramię i uśmiechnęła się ciepło.
- Nie stresuj się. Lisa nie widzi świata poza tobą - rzuciła, starając się dodać mu otuchy.
- Wiem. Ja też ją kocham - to mówiąc, Jeongguk odwzajemnił jej uśmiech. - Uściskasz ode mnie Yoo? - spytał. Yerim pogładziła delikatnie jego policzek i skinęła głową.
- Pójdę już - rzuciła szybko i ruszyła w stronę swojego auta. Jeongguk odprowadził ją swoim wzrokiem. Brunetka otworzyła drzwi swojego samochodu i spojrzała na niego ponad swoim ramieniem. -Zadzwoń później i powiedz, jak poszło! - zawołała, po czym zniknęła wewnątrz pojazdu. Odpaliła silnik i odjechała, zostawiając go samego.
Chłopak wypuścił głośno powietrze. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że cały ten czas wstrzymywał oddech. Uniósł swoją twarz w stronę słońca i pozwolił, by promienie przez chwilę ogrzewały jego twarz. Po krótkiej chwili ruszył w kierunku swojego samochodu. Jego czarny Mercedes Benz stał zaparkowany nieopodal. Chłopak obszedł auto i wsunął się na miejsce kierowcy. Oparł głowę o zagłówek i zamknął oczy.
Nie wiedział, czemu tak się czuł. Kochał Lisę. Byli razem już tyle czasu. Więc czemu czuł, jakby popełniał błąd?
Otworzył oczy i wsunął palce w swoje niemal czarne loki, zaczesując je delikatnie do tyłu. Musiał wziąć się w garść. Położył dłonie na kierownicy i odpalił silnik auta, który przywitał go miłym pomrukiem. Uwielbiał ten samochód, zapach skórzanej tapicerki, matową karoserię. Czasem, gdy nie mógł sobie poradzić z emocjami, wsiadał za kółko i jeździł bez celu. Uwielbiał nocny Seul. Obserwował światła miasta, ludzi krążących po ulicach i zastanawiał się, jakby wyglądało jego życie, gdyby nie urodził się jako Jeon Jeongguk.
Był tak pogrążony w myślach, że niemal w ostatniej chwili zauważył swój zjazd. Skręcił szybko, nieco zbyt mocno wchodząc w zakręt. Po chwili jednak wjeżdżał do garażu jednego z kompleksów mieszkaniowych, w których znajdowało się jego mieszkanie. Wysiadł z auta, wyjął z bagażnika zrobione wcześniej zakupy i ruszył w stronę widny. Skinął ochroniarzowi, mijając go przy wejściu i podbiegł szybko do windy.
Ich mieszkanie znajdowało się na ostatnim piętrze, przez co z ich apartamentu rozciągał się niesamowity widok na panoramę Seulu. Ostrożnie otworzył drzwi i skopując buty ze stóp, ruszył w stronę przestronnej kuchni. Postawił torby z zakupami na blacie wyspy i szybko zaczął je wypakowywać. Zerknął na zegar wiszący na ścianie.
- Kurwa - zaklął, widząc, że niemiłosierna wskazówka wskazywała już niemal pierwszą.
Musiał się streszczać, jeśli chciał się wyrobić. Szybko ściągnął z siebie cienki płaszcz i powiesił go w przedpokoju, po czym odpiął guziki w rękawach swojej błękitnej koszuli od Gucciego i podwinął rękawy do połowy przedramion, ukazując swoje silne ręce. Włączył muzykę i umył dłonie. Tanecznym krokiem ruszył w stronę lodówki i wyjął z niej zamarynowane wcześniej mięso. Postawił wodę na ryż i zaczął kroić warzywa.
Już nawet nie pamiętał, kiedy ostatni raz gotował. Lubił to robić, ale Lisa wolała wychodzić na miasto. Ona sama nie potrafiła gotować, więc bardzo rzadko jadali w domu. Zwykle wyciągała go do coraz bardziej wystawnych restauracji, serwujących potrawy, których nazw nieraz nawet nie potrafił wymówić, podczas gdy on marzył o tym, by w końcu móc zjeść kimchi lub tani ramen w kubku.
W ten wyjątkowy wieczór postanowił jednak zrobić dla niej pyszną kolację. Wiedział, że Lisa wróci dzisiaj dosyć późno, ale mimo wszystko starał się, by jego ruchy były szybkie i precyzyjne. Kroił warzywa, nucąc pod nosem słowa piosenki, która wybrzmiewała z głośników. Jego palce znały wszystkie gesty niemal na pamięć, mimo że dawno nie gotował.
To jego matka uczyła go, jak robi się bibimbap. Pamiętał dobrze, jak siedział na kuchennym stołku jako dziesięcioletni chłopczyk, obserwując, jak jego matka przyrządza to wyśmienite danie. Teraz starał się odtworzyć wszystko, czego się od niej nauczył. Tak bardzo za nią tęsknił. Pragnął, by była teraz przy nim i powiedziała mu, co powinien zrobić. Ona zawsze wiedziała, co zrobić, a przede wszystkim kochała go ponad życie.
Kiedy danie było już gotowe, Jeongguk przygotował stół, dekorując go świecami i płatkami kwiatów, po czym zerknął na zegar. Dochodziła już niemal siedemnasta. Ruszył więc biegiem w kierunku łazienki, szybkimi ruchami rozpinając guziki swojej koszuli i rzucając ją na ziemię na środku sypialni. Jego spodnie, skarpetki i bokserki wkrótce podzieliły losy reszty ubrań. Wskoczył szybko pod deszczownicę i odkręcił wodę, pozwalając, by ta ukoiła jego zmęczone całodniowym bieganiem ciało, łagodząc jego stres.
Zamknął oczy i pozwolił, by letni strumień wody obmył jego twarz, mocząc niemal czarne, gęste włosy. Miał ochotę stać tak co najmniej z godzinę, dopóki jego mięśnie nie zaczną się na nowo rozluźniać, ale wiedział, że nie ma teraz na to czasu. Zakręcił więc wodę i wyszedł z kabiny. Całkowicie nagi podszedł do szafki, na której leżał ręcznik i zaczął delikatnie wycierać swoje wysportowane ciało.
Przewiesił ręcznik na biodrach i wytarł mocno swoje włosy, podsuszając je delikatnie suszarką. Nie miał jednak wystarczająco czasu, więc pozostawił je do samodzielnego wyschnięcia i szybko ruszył do garderoby. Przejrzał swoją szafę i wyciągnął jedną ze swoich czarnych koszul. Chciał być elegancki, ale nie miał zamiaru przeginać. Postawił więc na klasykę. Czarne, obcisłe spodnie i czarną elegancką koszulę.
Przeczesał delikatnie swoje włosy, pozwalając, by niesforne kosmyki opadły na ciemne oczy. Już miał wychodzić z sypialni, gdy usłyszał otwieranie zamka, a potem trzaśnięcie drzwi. Szybko chwycił swoje rozrzucone wcześniej ubranie z podłogi i wrzucił je do kosza na pranie, po czym ruszył w stronę wyjścia.
- Och cholera! - zawołał nagle melodyjny, kobiecy głos.
Jeongguk wychylił głowę z sypialni i podążył wzrokiem w poszukiwaniu Lisy. Dziewczyna stała wciąż w przedpokoju, z naburmuszoną miną odkładając jego buty do szafki.
Cholera! Kompletnie o nich zapomniał. Świetny start, kolego!
Zwilżył językiem swoje wargi i upewnił się, że koszula dobrze na nim leży, wygładził kołnierzyk i poprawił rękawy, po czym ruszył w stronę dziewczyny. Lisa stała tyłem do niego, więc objął jej talię swoimi ramionami i złożył delikatny pocałunek na płatku jej prawego ucha.
- Część, kochanie - mruknął jej do ucha.
- Ooojej! Masz mokre włosy! Pomoczysz mi sukienkę! - jęknęła Lisa i wyswobodziła się z jego ramion.
- Wilgotne... - odparł Jeongguk, uśmiechając się do niej delikatnie. - Wróciłaś nieco wcześniej, niż się spodziewałem. Nie zdążyłem się w pełni przygotować - wyjaśnił.
- Przygotować na co? - spytała, zdejmując ze stóp swoje szpilki.
Gdy to zrobiła, Jeongguk był o głowę wyższy. Ponownie zrobił krok w jej stronę i chwycił jej dłoń w swoją, po czym pociągnął ją delikatnie, pokazując, by dziewczyna poszła w jego ślady. Nie mógł się doczekać, by pokazać jej, co dla niej przygotował. Pracował nad tym wszystkim niemal cały dzień, ale był bardzo zadowolony z finalnego rezultatu i miał nadzieję, że Lisa będzie wniebowzięta.
- Pomyślałem, że skoro wrócisz dzisiaj zmęczona z pracy, to zostaniemy w domu i zjemy razem romantyczną kolację - zaczął mówić, prowadząc dziewczynę w kierunku salonu, gdzie przygotował dla niech stół. - Pojechałem na zakupy i ugotowałem dla nas coś specjalnego... - to mówiąc, wskazał przed siebie.
Lisa uniosła wzrok i spojrzała na przyozdobiony stół, na którym spoczywały dwie miseczki wypełnione bibimbapem, po czym przeniosła swój wzrok na chłopaka, na którego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Kochanie, przecież wiesz, że jestem aktualnie na diecie i nie jem tłustego jedzenia - rzuciła, robiąc skrzywioną minę.
Słysząc jej słowa, Jeongguk od razu spoważniał. Przez chwilę miał wrażenie, jakby dostał obuchem w głowę. Zamrugał kilka razy, jakby nie był pewien, czy właściwie zrozumiał jej słowa, po czym mimowolnie prychnął pod nosem, szybko jednak żałując swojej reakcji, gdy napotkał karcące spojrzenie swojej dziewczyny.
- Lisa, to jedynie ryż z warzywami. Sam wszystko przygotowałem, jest świeże i pyszne. Poza tym... - Otoczył dziewczynę swoimi ramionami, kładąc dłonie na jej biodrach i schylił głowę, by szepnąć jej prosto do ucha. - Nie potrzebujesz diety. Jesteś piękna.
Dziewczyna wyswobodziła się z jego uścisku i odepchnęła go lekko od siebie. Założyła dłonie na swoich ramionach i zmierzyła go uważnym wzrokiem. Jej spojrzenie wciąż było nieugięte.
- To bibimbap. Warzywa są smażone i jest tam wołowina. Znając ciebie i twoje uwielbienie dla mięsa... Dużo wołowiny.
Jeongguk odruchowo przewrócił oczami. To była najszczersza prawda. Jak każdy mężczyzna uwielbiał mięso, ale co w tym złego? Westchnął głośno i ponownie chwycił jej dłoń. Ten wieczór w ogóle nie szedł po jego myśli. Zaplanował wszystko, a teraz jego plan zaczynał się całkowicie sypać. Być może uda mu się go jeszcze jakoś uratować.
- Dobrze, jak chcesz, to zaraz zamówimy jakieś dobre jedzenie. Sama wybierzesz, co chcesz zamówić, dobrze? Nie chce się kłócić o miskę ryżu i warzyw - powiedział łagodnym głosem.
- I mięsa - dodała Lisa, a brunet zaśmiał się cicho. Skinął jednak głową, nie chcąc bardziej zaogniać sytuacji.
- I mięsa - powtórzył.
- Chcę sushi. Zamówimy z tej nowej modnej knajpki „Yoko". Słyszałam, że mają pyszne jedzenie - zaczęła tłumaczyć dziewczyna, zbliżając się do barku, stojącego w głębi salonu.
Jeongguk czuł się rozczarowany tym, że Lisa nie zająknęła się nawet słowem na temat tego, jak przygotował dla nich stół albo jak udekorował pokój, starając się stworzyć na ten wieczór cudowną, romantyczną atmosferę. Teraz miał wrażenie, że cały romantyzm tej chwili wyskoczył przez dwudzieste piętro z okna ich wieżowca.
Czując rosnące zdenerwowanie, wsunął dłoń do kieszeni spodni i dotknął opuszkami swoich palców wieka czarnego pudełeczka, które skrywało pierścionek tak starannie wybrany na tę okazję.
Miał zamiar zrobić to zupełnie inaczej. Chciał, by zjedli pyszną kolację, którą on sam przygotował i w takiej romantycznej atmosferze miał zamiar chwycić jej drobną dłoń w swoją męską dłoń i wyznać jej, co tak naprawdę do niej czuje.
Teraz naszedł go strach, że ten magiczny moment prześlizguje mu się przez palce. Chwycił w dłoń małe pudełeczko i wyjął je z kieszeni, po czym zrobił kilka kroków w stronę dziewczyny, czując, jak serce łomocze mu w piersi, chcąc się z niej wyrwać, jak uwięziony w klatce ptak.
- Ooo jest! - zawołała nagle Lisa, wyciągając z barku jedno z drogich, japońskich win z jego kolekcji. - Jestem na diecie, więc mogę wypić tylko łyka, ale będzie idealnie pasowało do sushi... - kontynuowała.
- Ekhm... - chrząknął Jeongguk, starając się zwrócić na siebie uwagę dziewczyny, jednak ta nie reagowała. - Lisa! Kochanie... - zawołał i dopiero teraz złotowłosa zwróciła twarz w jego stronę. - Kochanie - powtórzył chłopak, wyjmując butelkę wina z jej drobnych dłoni. - Miałem zamiar zrobić to nieco inaczej, ale... - zaczął i wyciągnął małe pudełeczko przed siebie. - Lisa, jesteśmy już razem niemal trzy lata i chciałem, żebyś wiedziała...
- Och! Tak! - krzyknąła nagle głosem pełnym ekscytacji, przerywając mu.
Zaskoczony Jeongguk zamarł w połowie drogi, by klęknąć przed nią na kolano i zamrugał kilka razy. Lisa pisnęła głośno i podskoczyła z entuzjazmem kilka razy, po czym niemal wyrwała pudełeczko z jego dłoni i otworzyła je. Zmieszany brunet wyprostował się i przeczesał dłonią swoje jeszcze wilgotne włosy, uważnie obserwując, jak dziewczyna uważnie bada pierścionek spojrzeniem swoich orzechowych oczu.
- Och! Jezu! Dziewczyny nie uwierzą, że mi się w końcu oświadczyłeś! - rzuciła, spoglądając raz na niego, raz na pierścionek, który od razu wsunęła na swoją dłoń. Chłopak pogładził dłonią swój kark i uśmiechnął się blado.
- Czy to znaczy, że się zgadzasz? - spytał.
- No jasne, że tak, kochanie. Za nic nie wypuściłabym z rąk takiego idealnego mężczyzny, jak ty! - odparła z uśmiechem. - Czy ten pierścionek ładnie wygląda na mojej dłoni? Jest taki fiołkowy, nie uważasz, że do mojej skóry bardziej pasuje róż? - zapytała nagle, wciąż przyglądając się, jak tanzanit lśni w przygaszonym świetle salonu.
- S-słucham? - spytał brunet z konsternacją.
Lisa uniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy. Na jej usta pociągnięte malinową szminką, wkradł się niewinny uśmiech. Dziewczyna zamrugała kilka razy swoimi długimi rzęsami, wciąż patrząc wprost na niego. Zbyt dobrze znał tę minę, by nie wiedzieć, że coś chodzi jej po głowie.
- Co jest, kochanie? - zaczął niepewnie.
Nie wiedział, czy w ogóle chce usłyszeć, co dziewczyna wymyśliła, ale dokładnie wiedział, że jeśli już wpadła na jakiś pomysł, odwiedzenie jej od niego, graniczy z cudem.
- W tym salonie jubilerskim, skąd kupiłeś ten pierścionek, widziałam taki jeden prześliczny pierścionek z różowym diamentem. Czytałam, że różowe diamenty są rzadkie i ciężko je dostać. Wyobraź sobie miny wszystkich moich koleżanek, jeśli zobaczą u mnie taki pierścionek zaręczynowy... - to mówiąc, Lisa zbliżyła się do niego.
Stali teraz tak blisko siebie, że dziewczyna musiała zadzierać głowę do góry, by spojrzeć na twarz Jeongguka. Chłopak uniósł swój wzrok i wbił spojrzenie w panoramę wieczornego Seulu, rozciągającą się za oknami ich apartamentu. Nie chciał, by dziewczyna zobaczyła ból i rozczarowanie w jego spojrzeniu. Wiedział, że to jedynie głupi pierścionek, ale mimo to poczuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej.
- Kochanie... Gdybyś tam do nich zadzwonił i powiedział, że przyjdę jutro wymienić pierścionek, na pewno nie robiliby ci problemów... Wystarczy, że powiesz słowo...
Jeongguk poczuł, że dłoń dziewczyny zatacza delikatne kółka na jego klatce piersiowej i miał chęć strącić ją, by go nie dotykała, ale jedynie zacisnął mocniej swoją szczękę, gryząc się w język, by przypadkiem nie powiedzieć o jedno słowo za dużo. Wciągnął powietrze do płuc i spojrzał na Lisę. Jej malinowe usta wydęte były delikatnie, jakby dziewczyna robiła minę naburmuszonego dziecka, a jej rzęsy poruszały się zalotnie.
- Proszę, Jeonggukie! - jęknęła cicho. - Chyba chcesz, żeby twoja przyszła żona, była najszczęśliwszą narzeczoną na świecie...
Chłopak westchnął głośno i ponownie na nią spojrzał. Chwycił jej twarz pod brodę, unosząc delikatnie jej głowę do góry i schylając się, złożył na jej wargach delikatny pocałunek. Jej usta smakowały słodkością szminki. Ich pocałunek był szybki i bardzo delikatny. To było jedynie muśnięcie warg. Jeongguk nie mógł pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia, które czuł, gdy myślał o tym, jak w jego planach miał potoczyć się ten wieczór. Czuł gorzki smak rozczarowania na swoim języku, ale mimo to wygiął swoje wargi w lekkim uśmiechu.
- Zadzwonię do nich jutro z samego rana. Weź moją kartę, dopłacisz pozostałą kwotę - odparł.
- Och! Jesteś taki cudowny! - krzyknęła złotowłosa i zarzuciła mu ramiona na szyję. Jej ciepłe wargi szybko musnęły jego policzek, po czym dziewczyna odskoczyła od niego i z entuzjazmem wyciągnęła swój telefon. - Dziewczyny nie uwierzą, gdy im powiem, jaki pierścionek mi kupiłeś! - zawołała, ruszając w stronę sypialni. Jeongguk odprowadził ją wzrokiem. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mu w gardle. - Kochanie, zamów nam sushi, a ja zadzwonię do Rose! - rzuciła i zniknęła wewnątrz sypialni, zostawiając Jeongguka samego.
No tak. Roseanne Park. Najlepsza przyjaciółka Lisy i jednocześnie jedno z największych przekleństw Jeongguka. Nie znosił tej dziewczyny. Była arogancką i wyniosłą spadkobierczynią fortuny państwa Park, czwartej w kolejności najbogatszych rodzin Seulu.
Jej kuzyn, był jego najlepszym przyjacielem, ale byli od siebie tak różni, że ciężko było uwierzyć, że w ich żyłach płynie krew tego samego rodu. Odkąd Lisa zaczęła się z nią przyjaźnić, była czasem nie do poznania. Chwilami łapał się na tym, że zastanawiał się, czy dziewczyna, którą pokochał niemal trzy lata temu, wciąż gdzieś tam jest.
Zrezygnowanym krokiem podszedł do stołu, wziął w dłonie miski z bibimbapem, który przyrządził i wyniósł je do kuchni. Przez chwilę zastanawiał się, co zrobić z tym jedzeniem, po krótkiej chwili jednak podszedł do kosza i wyrzucił do niego całą zawartość.
- Chuj z tym - mruknął pod nosem, po czym wyciągnął swoją komórkę i zamówił sushi.
Nie wiedział nawet, ile czasu czekał na Lisę. Gdy poczuł, że jego własne emocje zaczynają go przytłaczać, wyszedł na balkon. Na dworze zaczęło się już ściemniać. Niebo przybrało cudownych kolorów czerwieni i pomarańczy. Słońce wciąż świeciło intensywnie, barwiąc swoim blaskiem sąsiednie wieżowce. W powietrzu w końcu dało się wyczuć delikatny powiew wiatru, zwiastujący nadejście rychłego zmierzchu. Jeongguk oparł dłonie na balustradzie i w zamyśleniu śledził postaci nieznanych mu ludzi, rysujące się w oddali. Ciekawe czy ktoś z nich, czuł się tak zagubiony i samotny, jak on w tej chwili?
Czy tak powinien się czuć ktoś, będąc w związku z osobą, którą kocha? Z osobą, z którą ma zamiar spędzić resztę swoich dni?
Kochał Lisę...
Więc czemu czasem czuł się tak, jakby mieszkał w obcym ciele, wiodąc cudze życie?
Czasem miał chęć rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać gdzieś daleko. Pojechać gdzieś, gdzie nie byłby już TYM Jeonem Jeonggukiem. Milionerem, który jest dobrą szychą do wyrwania lub dobrą „inwestycją" w obiecującą przyszłość.
Już w najmłodszych latach nauczył się, że ludzie starają się go wykorzystać do własnych celów. Część z nich próbowała się jedynie ogrzać w jego blasku, a inni - ci bardziej perfidni - starali się jedynie okrutnie wykorzystać go dla sławy lub pieniędzy. Przez to miał niewielu przyjaciół. Miał wielu znajomych, ale bezgranicznie ufał jedynie kilku osobom. Miał dwójkę przyjaciół, których znał od wielu lat i którym mógł pokazać prawdziwego siebie - Jimina, kuzyna Rose i swojego wieloletniego przyjaciela Hoseoka, z którym poznał się jeszcze w czasach podstawówki.
Kiedy poznał Lisę, dziewczyna stała się jego przyjaciółką, ale coraz częściej miał wrażenie, że oddalają się od siebie. Często słyszał, że podobno w związkach po trzech latach przychodzą pierwsze poważne kryzysy, ale był w niej tak zakochany i wszystko zdawało się tak idealne, że wydawało mu się, że to nigdy ich nie dotknie.
Tymczasem stał sam na balkonie i czuł się tak cholernie samotny, jak jeszcze nigdy w życiu, a dziewczyna, której właśnie się oświadczył, chwaliła się zaręczynowym pierścionkiem - którego jej nie kupił - swoim przyjaciółkom.
Zacisnął mocniej dłonie na balustradzie, starając się przełknąć gulę, która uformowała się w jego gardle, niemal zaciskając jego drogi oddechowe. Przez chwilę miał ochotę wyjść i nigdy tu nie wrócić.
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. Wszedł więc do mieszkania i przyjął dostawę. Rozłożył sushi na stole i przygotował pałeczki, w międzyczasie kilkukrotnie wołając Lisę. Po kilku próbach dziewczyna wyszła w końcu z sypialni, wciąż z telefonem przy uchu. Śmiejąc się do słuchawki, usiadła przy stole i chwytając jeden z kawałków sashimi pałeczkami, wsunęła go do ust. Jeongguk otworzył wino i nalał im do kieliszków, po czym usiadł naprzeciwko dziewczyny i bez słowa czekał, aż ta skończy rozmawiać.
- Lisa... - upomniał ją, po kolejnych dziesięciu minutach. Złotowłosa spojrzała na niego.
- Jeszcze minutę, kochanie - rzuciła szybko, po czym zaśmiała się do słuchawki.
Jeongguk wziął kieliszek wina i przystawił go do ust. Spojrzał na dziewczynę siedzącą przed nim. Jej usta wygięte były w piękny łuk, zdobiąc jej delikatną, niemal anielską twarz pięknym uśmiechem, oczy błyszczały żywo, policzki zdobił lekki rumieniec. Była piękna.
Kiedy na nią patrzył, wciąż widział dziewczynę, w której się zakochał, więc czemu siedząc pół metra od niej, miał wrażenie, jakby dzieliła ich dziesięciometrowa przepaść? Czując po raz kolejny gorzki smak rozczarowania na swoim języku, szybkim ruchem przechylił kieliszek i wlał całą jego zawartość do gardła, starając się zmyć ten nieprzyjemny smak.
Dziewczyna w końcu skończyła rozmawiać, kiedy Jeongguk kończył pić trzeci kieliszek wina. Nie zjadł nawet kawałka sushi, nie będąc w stanie nic przełknąć. Lisa odłożyła swój telefon na stół i spojrzała na niego. Chłopak czuł, że całe jego ciało jest napięte do granic możliwości, schował swoje dłonie pod stół, by dziewczyna nie zobaczyła, że lekko drżą pod wpływem emocji, które w nim buzują.
- Och, przepraszam, kochanie. Rose i dziewczyny zrobiły konferencję, żebym opowiedziała im wszystko, co dla mnie dzisiaj zrobiłeś i opisała im ten cudowny diamentowy pierścionek. Muszę go koniecznie jutro rano wymienić, bo wieczorem chcą się spotkać, by zobaczyć go na żywo, czy to nie wspaniałe? - spytała podekscytowanym głosem.
- Bardzo - wydusił przez zaciśnięte gardło.
Widząc napięcie w jego ciele, Lisa wstała od stołu i podeszła do niego, kręcąc kusząco swoimi biodrami. Była niebywale piękną kobietą i dobrze wiedziała, jak wykorzystywać swoje wdzięki na swoją korzyść. Jeongguk spojrzał ponad jej ramieniem, starając się na nią nie patrzeć. Dziewczyna jednak złapała go za rękę, zmuszając go, by zabrał dłonie ze swoich ud i usiadła mu na kolanach. Zbliżyła swoją twarz do jego i pogładziła delikatnie dłonią jego policzek, po czym zaznaczyła linię jego szczęki, ostrej jak brzytwa.
- Oj, nie gniewaj się, kochanie. Jestem po prostu taka szczęśliwa, że musiałam im się pochwalić... - szepnęła, patrząc uważnie na jego twarz. Jeongguk wciąż unikał jej wzroku, więc chwyciła za jego brodę i zwróciła jego twarz ku sobie. - Kocham cię. I jestem tak szczęśliwa, że spędzimy razem resztę życia - to mówiąc, złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
Brunet na początku był bierny, ale czując ciepło i miękkość jej warg na swoich, szybko przyciągnął ją mocniej i przywarł do niej silniej swoimi wargami. Naparł swoim językiem na jej usta i bez wahania wprosił się do środka, pogłębiając pocałunek. Jego lewa dłoń zacisnęła się mocno na jej biodrze. Dziewczyna odruchowo jęknęła wprost w jego usta. Jeongguk odgarnął jej długie złote włosy na bok i przesunął swoje usta na jej szyję, znacząc na niej mokrą ścieżkę. Oddech Lisy przyśpieszył i dziewczyna poruszyła się niespokojnie na jego kolanach, wywierając na jego kroczu przyjemne tarcie.
-J-Jeongguk... - wydusiła z trudem, odpychając go lekko od siebie.
Brunet uniósł swoją głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Jego oddech również był spłycony. Czuł, jak jego serce bije mocno w piersi, a w dole brzucha pojawia się charakterystyczny ucisk. Tak dawno się nie kochali, że już nawet nie pamiętał, kiedy to było.
- Chcę się z tobą kochać - mruknął jej do ucha, po czym ponownie ją pocałował, smakując jej w powolnym, czułym pocałunku.
-Jeongguk... Muszę jutro rano wstać...
- Lisa... Potrzebuję cię... - szepnął wprost w jej usta. Koreanka ponownie odepchnęła go lekko, kładąc swoje dłonie na jego silnej klatce piersiowej i wstała z jego kolan. Z ust chłopaka wyrwał się jęk dezaprobaty. Odruchowo szybko złapał ją za dłoń. - Lisa...
- Kochanie, nie dzisiaj. Jestem zmęczona i jedyne, o czym teraz marzę, to gorąca kąpiel i wygodne łóżko. Jutro muszę wstać wcześnie, żeby zdążyć przed pracą wymienić pierścionek, bo po pracy umówiłam się na spotkanie z dziewczynami - odparła. Jeongguk zrobił smutną minę, a Lisa zaśmiała się delikatnie, po czym cmoknęła go szybko w usta i pogładziła dłonią jego policzek. - W przyszłą środę kończę wcześniej, wtedy możemy trochę się pomiziać, hę? - to mówiąc, dziewczyna chwyciła swój telefon ze stołu i ruszyła w kierunku sypialni. - Idę wziąć kąpiel - rzuciła.
Jeongguk przesunął po swojej twarzy dłońmi, wzdychając z frustracją i przeklinając w myślach. Czuł, jak jego penis pulsuje, domagając się uwagi, więc poruszył się niespokojnie na krześle, po czym wstał i przeczesał dłonią swoje ciemne loki. Tak ostatnio wyglądało jego życie. Nawet seks był wcześniej zaplanowany.
Ilekroć próbował zainicjować jakieś zbliżenie, którego Lisa wcześniej nie zaplanowała, dziewczyna odmawiała, tłumacząc się na różne sposoby. Znał je wszystkie na pamięć. Nie dzisiaj, bo jutro muszę wcześnie wstać. Nie teraz, bo boli mnie głowa. Jestem zmęczona, kochanie. Jutro mam ważne spotkanie i muszę się wyspać... I tak ciągle to samo.
Sporadycznie udawało mu się namówić ją na jakieś niewielkie zbliżenie lub pieszczoty, co i tak zwykle kończyło się tym, że to on zaspokajał ją, a nie ona jego. Od początku ich związku wiedział, że Lisa woli raczej waniliowy seks, nic zbyt wymyślnego czy spontanicznego. I nie przeszkadzało mu to. Lubił kochać się z nią wolno i długo, ale skłamałby, mówiąc, że nie miał ochoty, by czasem coś urozmaicić czy zrobić coś szalonego, ale każda próba spełzała na niczym.
Ich pożycie zaczęło się bardziej sypać, odkąd Lisa zaczęła pracować w firmie jego ojca jako jeden z dyrektorów do spraw marketingu. Mieli mniej czasu dla siebie, a dziewczyna była bardziej zmęczona. Był młody i miał wysokie libido, więc czuł się coraz bardziej sfrustrowany.
- Skoro ty idziesz się kąpać i spać, to ja pójdę spotkać się z Jiminem. Przypomniało mi się, że miałem go dzisiaj odwiedzić, więc wpadnę do niego na chwilę - skłamał. Wcale nie był z nim umówiony, ale teraz cholernie tego potrzebował.
Lisa zmarszczyła swój nos, słysząc imię chłopaka. Jeongguk dobrze wiedział, że dziewczyna nie znosiła Parka tak samo, jak on nie znosił jego kuzynki Rose, ale nie obchodziło go to. Znał tego chłopaka niemal całe swoje życie i traktował go jak brata. Mógł wiele dla niej poświęcić i wiele zmienić w swoim życiu, ale nie miał najmniejszego zamiaru zmieniać swoich przyjaciół.
- Wiesz, że nie lubię, gdy się z nim spotykasz - rzuciła złotowłosa, marszcząc brwi.
- Proszę, Lisa. Nie róbmy tego teraz. Przerabialiśmy ten temat już chyba milion razy.
- Ale ty wciąż się z nim spotykasz. On ma na ciebie zły wpływ...
Jeongguk przewrócił oczami i zacisnął dłonie w pięści. Nie miał siły ani ochoty na kłótnie. Ten dzień okazał się wystarczającym niewypałem, by jeszcze dodatkowo zakończyć go kłótnią z jego narzeczoną. Wbił paznokcie we wnętrze swojej dłoni, by powstrzymać się przed komentarzem, którego mógłby później żałować.
- Nie mam zamiaru teraz o tym rozmawiać. Wychodzę i wrócę dosyć późno. Rano zadzwonię do salonu, żebyś mogła wymienić pierścionek - to mówiąc, chwycił swój płaszcz i wyszedł, nie mówiąc nic więcej.
Kiedy zatrzasnął za sobą drzwi mieszkania, oparł się o nie i zamknął oczy. Gdyby tylko mógł, cofnąłby czas i sprawił, by ten dzień nigdy się nie wydarzył. Być może trzeba było kupić ten cholerny różowy diament, zamówić sushi i zaprosić Rose, by mogła być świadkiem jego upokorzenia. Nie chcąc jednak dłużej o tym myśleć, ruszył w kierunku windy. Po kilku minutach siedział w taksówce, zmierzającej do domu jego przyjaciela.
Jego mieszkanie oddalone było jedynie o kilka przecznic, przez co dojazd zajął dosłownie kilkanaście minut. Jeongguk ruszył szybko w stronę budynku, witając się z ochroniarzem delikatnym ukłonem.
- Dobry wieczór, panie Lee! -krzyknął, a mężczyzna bez pytania otworzył mu drzwi.
Był tu tak częstym gościem, że zarówno pan Lee, jak i jego zmiennik znali go bardzo dobrze i wpuszczali na teren osiedla bez zbędnych tłumaczeń. Podbiegł w stronę klatki schodowej, mijając niewielki, bardzo zadbany ogródek z równo przystrzyżonym trawnikiem i drzewkami bonsai. Wjechał windą i po chwili stał już pod drzwiami mieszkania przyjaciela.
Dzwoniąc do drzwi, modlił się, by Park był dzisiaj w domu. Chłopak prowadził dosyć mocno imprezowy styl życia, często gdzieś wychodził i ciągle spotykał się z kimś nowym. Dzisiaj była jednak środa, więc miał nadzieję, że wizja kaca w środku tygodnia, powstrzymała przyjaciela przed nadmiernym imprezowaniem. Kiedy zadzwonił już dwa razy, a wciąż nikt mu nie otworzył, zaczął nerwowo przebierać nogami.
- No... Park - jęknął. Ściągnął dłoń w pięść i już miał uderzyć nią w drzwi, gdy te nagle się otworzyły, a w progu ukazał się jego przyjaciel.
Jeongguk zmierzył go od stóp do głów. Chłopak wyglądał, jakby dopiero co wstał. Jego blond włosy były zmierzwione, sterczały na wszystkie strony. Ubrany był jedynie w bokserki. Park zmrużył oczy i zamrugał kilka razy, jakby starał się przyzwyczaić wzrok do nadmiernego oświetlenia.
- Gguk? Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony, jednak odruchowo otworzył drzwi szerzej, wpuszczając go do środka.
Brunet od razu skorzystał z tego niewerbalnego zaproszenia i minął przyjaciela w progu, wchodząc do wnętrza apartamentu, który pogrążony był niemal w całkowitym mroku.
- Spałeś? - rzucił zdziwiony, spoglądając na przyjaciela spod kurtyny swoich ciemnych rzęs.
Jimin zaśmiał się pod nosem. Jeongguk znał go zbyt dobrze. Nawet nie musiał mówić, że zarwał noc, by brunet znał odpowiedź na swoje pytanie. Bez słowa zamknął za nim drzwi, po czym ruszył kocim krokiem w stronę kuchni i zatrzymał się przy wyspie. Zapalił światło i zajrzał do lodówki.
- Piwo? - zapytał, mimo że nie potrzebował odpowiedzi i wcale na nią nie czekając, otworzył butelkę, podważając kapsel otwieraczem i wyciągnął napój w stronę młodszego. Jeongguk od razu upił kilka łyków. - Okay, opowiadaj - rzucił po chwili milczenia.
- Skąd wiesz, że jest co opowiadać? - odparł brunet, opierając się o kuchenną wyspę i ponownie wypił kilka łyków zimnego alkoholu, pozwalając, by płyn ściekał po tylnej części jego gardła, chłodząc je przyjemnie.
- Ggukie... Znam cię niemal od pieluch. Myślisz, że nie będę wiedział, że coś się wydarzyło, kiedy przychodzisz do mnie o takiej porze bez zapowiedzi z miną zbitego psa?
Jimin miał rację. Znali się niemal od przedszkola. Poznali się tak dawno, że Jeongguk nawet nie pamiętał lat spędzonych bez niego. Park był dla niego jak brat. Często nawet był mu bliższy niż jego rodzony brat - Seokjin. Być może ze względu na to, że byli w tym samym wieku. Blondyn był jedynie kilka miesięcy starszy od niego, podczas gdy jego i Jina dzieliło niemal pięć lat. Po tylu latach spędzonych razem Jimin znał go jak nikt inny.
- Czy to nie dzisiaj miał być ten twój ważny wieczór? - spytał, poważniejąc.
Młodszy milczał przez chwilę, zastanawiając się, co właściwie powiedzieć. Czuł, że potrzebuje się wygadać, ale sam nie wiedział, jak ubrać w słowa to, co się dzisiaj wydarzyło. Chciał zrzucić z ramion ciężar tego dnia, ale nawet nie wiedział, od czego zacząć.
- Od rana biegałem za idealnym pierścionkiem, potem zrobiłem bibimbap i przygotowałem romantyczną aranżację. Świece, kwiaty, przydymione światło i te wszystkie pierdoły... Ale kiedy wróciła Lisa... - urwał i upił kilka łyków piwa. Czuł na języku gorzki smak, ale wiedział, że wcale nie pozostawił go alkohol. Tak właśnie smakowało rozczarowanie, którego dzisiaj zaznał aż nazbyt dużo. - Nagle okazało się, że jedzenie, które przyrządziłem, jest zbyt kaloryczne, pierścionek, który kupiłem ma zbyt mały kamień i jest zbyt tani, a potem siedziałem przez godzinę sam przy stole, podczas gdy Lisa chwaliła się Rose, że kupiłem jej pierścionek, na który nawet nie zwróciłem uwagi... - przeczesał dłonią swoje włosy, czując, jak ponownie rośnie jego frustracja. Park przyglądał mu się uważnie, nic nie mówiąc. - Miałem nadzieję, że chociaż spędzimy miło wieczór. Poprzytulamy się albo w końcu... Jezu, mam dwadzieścia cztery lata i piękną dziewczynę, a ja nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz uprawialiśmy seks... A dodatkowo na koniec niemal się pokłóciliśmy...
- Och Gguk... Przykro mi. Nie będę kłamał, że lubię Lisę, bo dobrze znasz moje zdanie, ale wiem, że bardzo ci na tym zależało...
- Kocham ją. Jesteśmy razem już niemal trzy lata... Ale czasem... Sam nie wiem...
- Brakuje ci czegoś - rzucił Jimin, jakby czytając w jego myślach.
Jeongguk czuł się okropnie, tak myśląc, ale wiedział, że Park zwerbalizował jego największe obawy. A co, jeśli to nie jest to? Jeśli oświadczając się Lisie, popełnił błąd? Teraz było już za późno, by się wycofać.
- Kocham ją - powtórzył, jakby próbował sam siebie przekonać, że dobrze postąpił, oświadczając się.
Jimin odepchnął się od wyspy i zbliżył się do niego. Położył mu rękę na ramieniu i uśmiechnął się delikatnie, po czym spojrzał mu prosto w oczy.
- Jeśli to jest właśnie to, wszystko się ułoży - powiedział.
- Mam nadzieję.
- Wiesz, czego ci trzeba? - spytał nagle Jimin, a Jeongguk uniósł swoją prawą brew pytająco, zatrzymując usta tuż przy ustniku butelki. - Powinien cię kiedyś ktoś dobrze sponiewierać w łóżku. Dać kilka klapsów w pośladki i wytargać za włosy. To dopiero oczyszczające uczucie. Ja wczoraj przeżyłem chyba najlepszy seks, jaki miałem ever i zobacz, jaki jestem szczęśliwy - rzucił, a młodszy o mało co nie wypluł piwa ze swoich ust.
- C-co? - wydusił z trudem, a Jimin roześmiał się głośno. Jego melodyjny śmiech wypełnił pokój, odbijając się od ścian.
- Oj Ggukkie, żartuję, ale żałuj, że nie widziałeś swojej miny! - zawołał rozbawiony, opadając na kanapę i opierając swoje stopy na niewielkim kawowym stoliku, który znajdował się przed nim.
- Spadaj, Park! - warknął brunet i rzucił w niego jedną z poduszek, po czym opadł na kanapę obok przyjaciela. Jimin jedynie ponownie się zaśmiał. - Czy to dlatego jesteś taki nieprzytomny? Ktoś cię dobrze sponiewierał? - spytał nagle, kiedy w końcu śmiech przyjaciela ustąpił miejsca głuchej ciszy. Blondyn spojrzał na niego prowokacyjnym wzrokiem, a na jego pełne wargi wkradł się szeroki uśmiech.
- Och! Żebyś wiedział - odparł, po czym przystawił usta do szyjki butelki i pociągnął kilka większych łyków.
- No mów! - ponaglił go Gguk, szturchając łokciem jego bok.
Jimin wiódł dosyć mocno imprezowe życie. Odkąd pamiętał, jego związki były raczej przelotne i krótkotrwałe. Blondyn ciągle powtarzał, że jest zbyt młody, by ograniczać swoje możliwości. Podczas gdy on od niemal od trzech lat umawiał się z jedną i tą samą dziewczyną, Park umawiał się zapewne co najmniej z tuzinem panienek. Od supermodelek, przez aktorki, do bizneswoman. Ostatnio na tapecie była jego dentystka, która zamiast sprawdzać jego zęby, w rezultacie zdradziła z nim swojego narzeczonego.
Nie to, żeby Park był kawałem drania. Nigdy nikogo nie oszukiwał i nic nikomu nie obiecywał. Po prostu był wolnym strzelcem. Jak sam twierdził, nie nadawał się do związku, chociaż Jeongguk był przekonany, że w końcu pojawi się ktoś, kto zawróci w tej blond główce na tyle, by zatrzymać go przy sobie. Może po prostu jeszcze nie znalazł odpowiedniej osoby.
- Wczoraj wieczorem, kiedy mnie wystawiłeś...
- Ej! Wcale cię nie wystawiłem. Wiesz, że nie mogłem się wymigać od tej kolacji - zaprotestował szybko Jeon.
- No niech ci będzie - przyznał niechętnie.
Dobrze wiedział, że kolacja to był kolejny z pomysłów Lisy, a skoro Jeongguk chciał się jej dzisiaj oświadczyć, nie chciał jej podpadać na noc przed tym ważnym wydarzeniem. Sądząc po słowach przyjaciela oraz po tym, w jakim stanie się u niego zjawił, nie na wiele się to ostatecznie zdało, ale cóż... Skąd miał to wiedzieć?
- W każdym razie wczoraj wieczorem poszedłem do tego nowego pubu w Itaewon - Moonlight - i poznałem miłość swojego życia - oznajmił z uśmiechem na swoich pełnych wargach.
Jeongguk z ledwością powstrzymał się, żeby nie wywrócić oczami na słowa przyjaciela. Słyszał to zdanie średnio raz w miesiącu. Tym razem jednak dostrzegł w jego oczach jakiś dziwny blask. Zaintrygowany uniósł się nieco na ramionach, by wyprostować swoją sylwetkę i spojrzał na blondyna, zwracając swoje ciało mocniej w jego stronę, by lepiej mu się przyjrzeć. Mógłby przysiąc, że dostrzegł rumieniec na jego twarzy, choć nie był pewien, czy to wina alkoholu, czy wspomnienia poprzedniej nocy i tajemniczej „miłości od pierwszego wejrzenia".
- Tańczyłem sobie na parkiecie i nagle poczułem czyjś wzrok na sobie. Dosłownie. Byłem przekonany, że ktoś mnie obserwuje, więc obejrzałem się za siebie - zaczął mówić dalej Park. - I nie pomyliłem się. Kiedy się odwróciłem, zauważyłem, że przy barze stoi jakiś mega przystojny chłopak i uważnie mnie obserwuje. Jezu! Jak on wyglądał. Miał na sobie zwykłą czarną koszulkę i czarne spodnie, ale to, co zwróciło moją uwagę to jego ręce. Całe jego ramiona i przedramiona pokryte były tatuażami. Nigdy w życiu nie widziałem nic piękniejszego... - opowiadał z wyraźnym zachwytem w głosie.
Słysząc słowo „tatuaż", Jeongguk jeszcze bardziej wytężył swój słuch. Korea nie była zbyt otwarta na zdobienie ciała w taki sposób. Przez lata uważano, że tatuują się jedynie przestępcy, byli lub przyszli więźniowie albo członkowie ulicznych gangów, ale nie on. On od małego był zainteresowany tą formą sztuki. Nie raz podziwiał w internecie prace międzynarodowych artystów na różnych konwentach i marzył, by pewnego dnia jedno z takich dzieł zdobiło również i jego ciało. Widok wytatuowanych przedramion również nie był tutaj czymś popularnym. Tatuażyści często musieli się ukrywać pod groźbą kar pieniężnych, gdyż uważano, że jest to profanacja ciała.
- Przyglądał mi się przez chwilę z daleka. Miał taki wyzywający wyraz twarzy, jakby w swoich myślach robił ze mną wszystkie najbardziej nieprzyzwoite rzeczy - mówił dalej Jimin, a na jego słowa Jeongguk zaśmiał się cicho pod nosem. - Zszedłem więc z parkietu i podszedłem do niego. Powiedziałem mu, żeby kupił mi drinka, to pozwolę mu ze sobą zatańczyć, a on odpowiedział, że wolałby mnie zabrać do domu - Park zaśmiał się na to wspomnienie. Tym razem Jeongguk był pewny, że jego policzki się zaczerwieniły. - Cóż za arogancki typ! - prychnął i upił kilka łyków swojego piwa. Brunet przyglądał mu się intensywnie.
- I co zrobiłeś? - spytał, ściągając razem swoje idealne brwi. Park roześmiał się jeszcze głośniej, odrzucając swoją głowę do tyłu, po czym spojrzał przyjacielowi prosto w oczy i wzruszył swoimi ramionami.
- Zabrałem go ze sobą do domu - odparł bez ogródek.
Jeon zaśmiał się głośno na jego słowa. To był cały Park. Wyzwolony, nieustraszony, nieskrępowany. Już dawno dowiedział się, że jego przyjaciel jest panseksualny. Nie chciał, by cokolwiek go ograniczało czy definiowało. Nie przejmował się tym, że jest jedynym spadkobiercą rodu Parków. Zawsze robił to, co chciał, a nie to, czego inni od niego oczekiwali. Być może dlatego tak bardzo Lisa go nie znosiła, twierdząc, że ma na niego zły wpływ.
To prawda, że większość swoich szaleństw i wybryków, zrobił pod jego wpływem, ale gdy to robił, czuł się wolny. Większość swojego życia poświęcał na próby wpasowania się w ramy i wyobrażenia, jakie inni dla niego wymyślili. Starał się za wszelką cenę upodobnić do brata, by spełnić w końcu oczekiwania ich surowego ojca, często zapominając w tym wszystkim o sobie. Już nawet nie pamiętał, kiedy ostatni raz zrobił coś tylko dla siebie, nie analizując i nie zastanawiając się, co inni o tym pomyślą.
Lubił słuchać opowieści Parka. Cieszył się, że przynajmniej on żyje własnym życiem, ale skłamałby, mówiąc, że nieraz nie zazdrościł mu odwagi. Z jednej strony cieszył się, że ma takie życie. Czego więcej mógł oczekiwać? Miał zaledwie dwadzieścia cztery lata, był przystojny, bogaty, miał piękną narzeczoną, którą mocno kochał i która nie widziała świata poza nim. Miał życie, o jakim inni marzyli.
- I co, spotkacie się jeszcze?
Jimin zagryzł swoją dolną wargę i znowu się zarumienił. Na wargi Jeona wkradł się mimowolny uśmiech. Chyba jeszcze nigdy nie widział Parka w takim stanie. Chłopak cały czas się uśmiechał, jego oczy błyszczały żywo, a on nam rumienił się jak nastoletnia dziewczynka. Kimkolwiek był ten wytatuowany koleś, z pewnością zawrócił w głowie jego przyjaciela.
- Być może umówiłem się z nim na piątek - powiedział zawstydzony.
- Oooo czyżbyś miał zamiar złamać żelazną zasadę Parka numer jeden? - spytał, drocząc się z nim. - Wiesz, że seks na jedną noc, to seks na jedną noc, a nie na dwie? Dwie noce razem, to już związek - kontynuował, cytując słowa przyjaciela. Jimin chwycił poduszkę i cisnął nią w niego, a młodszy roześmiał się głośno.
- Kto powiedział, że znowu będziemy uprawiać seks? - spytał obrażony, a Jeongguk uniósł swoją prawą brew, patrząc na niego sceptycznie. - Ja mam w planach grać w piątek w Jengę. Chcesz się przyłączyć? - rzucił, patrząc na niego zalotnie.
- Nie wiedziałem, że tak teraz mówi się na trójkąty - odparł brunet szczerze rozbawiony, a Park szturchnął go mocno swoim łokciem.
- Cicho, bo zaraz wyrzucę cię za drzwi i każę wracać do Lisy! - zagroził, po czym oboje zanieśli się głośnym śmiechem, który odbił się od ścian salonu.
***
Ayashee:
Czas ruszyć z nowym projektem "The Taste Of Ink". To będzie coś zupełnie innego niż "The Hunted", ale mam nadzieję, że również się spodoba.
Jak Wasze wrażenia po pierwszym rozdziale?
Czy uważacie, że Jeongguk popełnił błąd, oświadczając się Lisie?
Co myślicie o ich relacji?
Czy Jeongguk słusznie się obawia, że być może popełnił błąd?
I kto jest tajemniczą "miłością" Parka?
Jestem bardzo ciekawa, jakie są Wasze pierwsze wrażenia!
xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top