// t w e n t y - t w o //
And you're sure that I'd learn / I'm pushing through bodies / Avoiding me and walking 'round you
- Nienawidzę wychodzić z domu - powiedział Michael, patrząc na siebie w lustrze. Był ubrany w obcisłe dżinsy i flanelę, jego włosy były umyte i wysuszone.
- Nie spędzę z tobą kolejnej piątkowej noc w tym domu. Musisz wyjść na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza, uprawiać seks. - Ashton stanął za nim, owijając ręce wokół talii Michaela pod grubym materiałem w kratę. - To znaczy, będziesz uprawiać seks niezależnie od tego, czy wyjdziemy, czy nie, ale liczy się inspiracja moich słów, wiesz?
Mike przewrócił oczami.
- Nie mogę uwierzyć, nawet Timothy mnie zostawił.
- Ma przyjaciół. - Ashton zrobił krok do tyłu, wracając do łóżka Mike'a i wkładając buty. - Pozwól mu żyć.
Michael wysunął dolną wargę.
- To miał być nasz wieczór filmowy. - Odwrócił się, opierając o biurko i obserwując, jak jego ex zawiązuje buty za kostkę.
- Teraz to nasza imprezowa noc.
- Ostatnią imprezą, na jakiej byłem, był bal.
Ash spojrzał na niego, marszcząc brwi.
- Michael, to było 12 lat temu. Nawet nie zostałeś wtedy do końca. Pokazałeś się, a potem wróciłeś do domu.
- Mieliśmy dwulatka, którym trzeba było się zająć!
Teraz kolej na wywrócenie oczami przypadła Ashtonowi.
- Twoi rodzice się nim zajmowali. Zniszczyłeś jego tworzenie więzi z dziadkami. - Wstał, strzelił palcami i przejechał nimi po włosach. - Zawsze byłeś strasznym domatorem.
Michael podążał za Ashtonem, kiedy schodzili na dół.
- No przepraszam, że czerpię przyjemność z pobytu w domu!
- Żyj trochę!
- Kiedy ostatni raz to powiedziałeś, zapłodniłem cię. – Dotarli do holu, żaden z nich nie mógł powstrzymać śmiechu.
Tak było.
Ashton chwycił telefon i portfel, upewniając się, że miał wszystko, co potrzebne na noc.
- Prawdopodobnie nie zostaniemy długo. Klub jest czynny do 5, ale wyjdziemy pewnie około 1.
- A możemy koło 11?
Ash spojrzał na zegarek – który był właściwie Michaela - na jego nadgarstku.
- Michael, w tej chwili jest 10:45.
Mike skinął głową.
- Cieszę się, że rozumiesz.
Ashton chwycił dłoń Michaela, ciągnąc go do garażu.
Timothy sięgnął, chwytając za rękę Caluma. Splótł ich palce, kciukiem gładził jego palce.
- Dlaczego już nie mieszkasz z rodzicami?
- Jak wielu studentów mieszkających z rodzicami znasz ? - zapytał cicho Calum, patrząc na Tima.
- Nie znam żadnych studentów - odpowiedział piętnastolatek. – Poza tobą. - Tim puścił jego rękę, przewracając się na plecy i wpatrując się w sufit pokoju Calum'a.
Jego oczy skanowały sypialnię. Segregatory i dokumenty były rozrzucone na biurku, jego laptop był zakopany pod tym wszystkim. Było kilka zdjęć na beżowych ścianach, większość z nich wisiała krzywo. Ubrania były porozrzucane na ziemi, kosz na bieliznę był przepełniony.
- Fajnie jest mieszkać w mieście - powiedział Calum. – Trochę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do syren i wszystkich świateł, ale po roku dojrzałem do tego, by to pokochać.
- Tak?
- Poza tym to tylko kilka przecznic od pracy, kilka przecznic do Nowego Jorku. To doskonała lokalizacja. - Calum przewrócił się na bok, spoglądając na Tima. Dzielili ten sam koc, ich maraton filmowy przerodził się w głębokie rozmowy.
Tim zostawał na noc. Cal nie wiedział, czego młodszy chłopak się spodziewał, ale wiedział, że nie mógł pozwolić na to, żeby coś się wydarzyło. Nigdy nie pocałował Tima i w najbliższym czasie nie planował. Nie przeszkadzało mu dzielenie łóżka z młodszym, po prostu nie mógł pozwolić sobie na to, by stracić dla niego głowę.
Timothy był cztery lata młodszy. Calum wiedział, że pewnego dnia ich przepaść przestanie być dziwna, ale w tej chwili to było całkiem niewłaściwe. Cal był dorosły, mógł głosować, mógł służyć krajowi, mógł tatuować skórę i kolczykować ciało.
Timothy nie mógł robić żadnej z tych rzeczy. Nie mógł nawet prowadzić.
- Mam wrażenie, że mieszkanie samemu byłoby przerażające - wyznał brunet. - Nie zrozum mnie źle... Kocham mój czas sam na sam. To po prostu wydaje przerażające, żyć samotnie.
- Czasem też mnie to przeraża. Zawsze jestem przekonany, że ktoś próbuje się włamać.
Timothy przeturlał się z powrotem do Caluma, słuchając jego opowieści, zanim obaj zapadli w sen.
Michael zabrał drinka z rąk Ashtona, zauważając, że jemu już wystarczyło.
- Jesteśmy na to za starzy - powiedział Mike. - Chcę wrócić do domu, do mojego dziecka.
Ashton owinął ręce wokół szyi Michaela, pochylając się, by móc mówić, mimo głośnej, łomoczącej muzyki wokół nich.
- Twojego dziecka nie ma w domu, jest dopiero 1.
- Mówiłeś, że możemy wyjść o 1. - Michael trzymał Ashtona w pasie. Jego palce były bardzo zimne, kiedy dotknęły ciepłej skóry Ashtona. - Proszę? Jestem w 100 procentach trzeźwy, mogę odwieźć nas do domu.
Ash westchnął i przycisnął wargi do jabłka Adama Michaela.
- Dobra, chodź, cycu.
xxx
Nie czepiajcie się cyca, nie miałam pojęcia jak przetłumaczyć „Sugar Tits" :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top