// t h i r t y - o n e //
We get back to my house / Your hands, my mouth / Now I just stop myself around you
Ashton rzucił pracę w środę rano. To nie było nic związanego z Michaelem, po prostu nienawidził swojej pracy. Nienawidził bycia menadżerem, nienawidził pracy w sklepie z kanapkami, nienawidził wszystkiego w ostatnich dziesięciu latach swojego życia.
Więc wprowadził kilka zmian.
Nakrzyczał na swojego szefa za te wszystkie lata, kiedy to on krzyczał na niego. Zwolnił się z wściekłością, wyszedł i nie odwrócił się za siebie.
Trzydziestolatek nigdy nie czuł się tak dobrze, czuł się żywy.
Trwało to do czasu, aż wrócił do domu i zobaczył Land Rovera Caluma stojącego na ich podjeździe. Ashton wjechał do garażu, wyłączył silnik i wyskoczył z samochodu. Nie wiedział, co robił Calum, ale był przekonany, że nie był sam.
Wszedł do środka, słysząc jak Capital Cities rozbrzmiewają na górze. Upuścił torbę na schody przed wejściem. Rzucił kurtkę na poręcz przed zawitaniem do pokoju Tima.
Znalazł tam dokładnie to, czego się spodziewał.
Tim siedział okrakiem na Calumie, jego ręce wodziły po szerokich ramionach Cala. Jego usta muskały szczękę chłopaka, kiedy starszy miał głowę odchyloną do tyłu, a oczy zamknięte.
Ashton roześmiał się.
- Nigdy nie dojdziecie przy Capital Cities, moja propozycja to zawsze The Killers. - Oparł się o framugę, krzyżując ramiona.
Posłał im mały uśmiech, kiedy podskoczyli. Calum zawinął się w poduszki, a Tim oparł się na krawędzi łóżka.
- Dlaczego jesteś w domu?
- Mieszkam tu, Tim. Dlaczego ty jesteś w domu? Jest 10:30 w środę rano. Nie masz szkoły?
- Nie masz pracy?
- Jestem dorosły, nie musisz tak do mnie mówić. - Zrobił krok do przodu i ściszył muzykę. - Cal, dlaczego nie wrócisz do pracy? Lub szkoły, albo czegokolwiek, oprócz mojego domu?
Skinął głową i zwilżył wargi, szybko przeciskając się obok Ashtona, schodząc w dół po schodach i wychodząc na zewnątrz.
- Nigdy nie widziałem, żeby chłopak tak szybko biegał, a byłem na krajowych mistrzostwach.
Tim oparł głowę na dłoniach i głęboko westchnął. Nie wiedział, co powiedzieć.
- Masz zamiar mnie pouczać?
- Prawdopodobnie. - Ashton okrążył pokój, przesuwając palcami po białych meblach. - Rozumiem, że z nim nie skończyłeś.
- Kocham go, Ashton.
Ash wzruszył ramionami.
- Wiedziałem, że kocham twojego ojca, kiedy byłem w twoim wieku. Ale nasza sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Tim przewrócił oczami.
- Muszę zostać zapłodniony, żebyś uwierzył, że jestem zakochany?
Ashton szybko pokręcił głową.
- O, Boże, nie. - Sięgnął do kieszeni, próbując znaleźć portfel. Wyciągnął srebrne prezerwatywy. - Proszę, weź wszystkie. Nie waż się przynosić do tego domu ludzkiego dziecka, nigdy.
Timothy wykrzywił twarz z niesmakiem, ale wziął je tak czy inaczej. Nie chciał rozmawiać z Ashtonem, w ogóle. Nigdy nie chciał z nim rozmawiać. Czekał na wykład i nie rozumiał, dlaczego to tak długo trwa.
Michael zawsze był szybki w wykładach, krzyczał, a potem uspokajał się i przepraszał.
- Oczywiście byłeś nieplanowany i tak jakby zrujnowałeś mi życie - powiedział Ashton w najpiękniejszy sposób, jaki mógł. - Nie muszę przypominać, że twój ojciec i ja cię kochamy, bo wiesz, że tak jest, po prostu przez jakiś czas było do dupy.
- Dzięki za miłe słowa.
Ashton usiadł kilka cali od Tima, obaj patrzyli na swoje ręce.
- Jesteś najlepszą rzeczą, która mi się przytrafiła, ty i twój ojciec. Moja własna matka przestała się do mnie odzywać. Słyszałem najokropniejsze gówna w szkole - od nauczycieli, dzieciaków i wszystkich pomiędzy. Michael i ja byliśmy w piekle, dopóki nie zakończyliśmy edukacji, nawet na studiach słyszeliśmy niemiłe słowa za posiadanie dziecka w tak młodym wieku.
- Tata wciąż je słyszy.
- Wiem, widziałem wszystkie osądzające go mamusie na meczach. Nie mogę sobie wyobrazić, co dzieje się w jego głowie.
- Różnica między tobą a tatą jest taka, że tata nie pozwala sobie na myśli o tym. On po prostu akceptuje życie i idzie dalej.
Ashton wzruszył ramionami, nie zaprzeczając.
- To w 100 procentach prawda, Tim. Moje życie tak jakby się skończyło, kiedy dowiedzieliśmy się o tobie i nagle wszystko zależało od Michaela. Brak kontroli ssie. Twój ojciec dorósł tak szybko, a ja nie, ale wszystko stało się nie bez powodu.
Tim westchnął, kiedy poczuł, że po raz kolejny jego oczy napełniają się łzami.
- Jestem taką beksą - powiedział, ocierając łzy.
- Nie jesteś beksą - powiedział Ashton ze śmiechem. Pochylił się, owijając rękę wokół syna. - To cholernie przerażające myśleć o wszystkich rzeczach, przez które musieliśmy przejść. Nie wiem nawet o połowie z nich.
Tim westchnął po raz kolejny, gdy pochylił się w stronę ojca.
- Wiem, że masz rację. Cieszę się, że jesteś obecny w moim życiu. Nie byłbym tym, kim jestem dzisiaj, gdyby nie ty.
Ashton uśmiechnął się i uścisnął nos Tima.
- Myślisz, że po kim masz ten piękny nos? Na pewno nie po twoim ojcu.
Tim zaśmiał się i nagle poczuł, że jego życie to jedno wielkie, idealne fanfiction.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top