// e p i l o g u e p a r t 3 //

Wszyscy

15 LAT PÓŹNIEJ

- To twoja wina – powtórzył Ashton, kiedy zeszli z pokładu samolotu. Skrzyżował ramiona na piersi, bagaż podręczny podskakiwał na jego plecach z każdym krokiem.

- Jestem pewien, że tak jest – odpowiedział Michael, rozdrażnienie emanowało z każdego słowa.

- Narodziny – przerwał, by zachować dramatyczny efekt - naszego pierwszego wnuka. Przegapiliśmy. Dlaczego? Powiedz mi, dlaczego? - Ashton szedł dokładnie jeden krok za Michaelem.

Stanęli na ruchomych schodach w kierunku odbioru bagażu, Michael wreszcie miał szansę, by się zatrzymać i wziąć głęboki oddech. Popatrzył na swojego męża, zmęczone, zielone oczy spotkały poirytowane złote.

- Ponieważ próbuję sprawić, żeby znowu wszystko zaczęło się układać, Ashton. - Odwrócił się, patrząc na tłum przed nimi.

Świat Ashtona zamarzł. Dźwięk w jego uszach zdawał się zniknąć, dzwonienie wypełniło całą przestrzeń. Jego oczy były przeszklone, widział świat jak przez mgłę. Czuł, że sunie w dół ze wszystkimi. Czuł bicie serca, płytkie wdechy wypełniały jego płuca.

Chciał przeprosić, udawać, że nie przechodzą przez kolejny trudny okres w ich związku.

Jednak nie mógł. Michael zawsze był w pracy, a w domu zawsze gotowy do kłótni. Był zrzędliwy, nie chciał słuchać jego problemów. Był przekonany, że Ashton był leniwy, kiedy był po prostu smutny.

Ashton chciał być kochany, tak jak był kochany w wieku szesnastu lat.

Otrzymali swoje bagaże w ciszy. Żaden z nich nie wykonał ruchu, by wziąć się za ręce lub zetknąć się ze sobą, kiedy wsiedli do taksówki czekającej na krawężniku.

Michael i Ashton usiedli z tyłu, obaj spoglądali na świat, który mijali.

Michael też był zły. Wraca do domu przepracowany i niedoceniony, a wszystko, co chciał robić, to leżenie na kanapie i jedzenie Cheetos ze swoimi dwoma psami. Ashton chciał wyjść, chciał zobaczyć świat.

Mike pomyślał, że zabranie go do Europy rozwiązałoby ich problemy. Chciał uszczęśliwić Ashtona, nawet jeśli on sam byłby nieszczęśliwy. Mike był domatorem, a Ashton nie.

Dojechali do szpitala, gdzie Tim właśnie urodził dziecko. „Właśnie" oznacza 8 i pół godziny temu.

Weszli do środka, Ashton położył dłoń na swoim biodrze, kiedy Michael pytał o właściwy pokój. Ashton podążał za mężem w szpitalu, nie mówiąc wiele.

Mike mógł powiedzieć, że był rozdrażniony. Odwrócił się zanim dotarli do pokoju Tima. Położył ręce na ramionach Ashtona, złote oczy patrzyły na zielone.

- Masz się zachowywać.

- Mam 45 lat, Michael, nie mów do mnie jak do dziecka. - Ashton skrzyżował ramiona na piersi.

- Wiem, że jesteś na mnie zły, sprawiasz, że to naprawdę oczywiste. Ale musimy tam wejść i udawać najszczęśliwszą pieprzoną parę, jaka istnieje. Nie możemy zawieść Tima. - Palce Michaela przeniosły się na szyję Ashtona, jego kciuki spoczęły poniżej kości policzkowych. Potarł lekko skórę, patrząc na człowieka, w którym będzie wiecznie zakochany.

Ashton kiwnął głową i przełknął gulę w gardle.

- Chodź, chodźmy zobaczyć naszego wnuka. - Wyciągnął rękę, chwytając dłoń Michaela. Te małe akcenty przypominały im, że są nierozłączni.

Michael jako pierwszy wszedł do sali szpitalnej. Tim spał z wilgotnym ręcznikiem na czole.

Calum był przy jego łóżku, patrząc na wyściełaną tworzywem sztucznym kołyskę. Podniósł wzrok, kiedy weszli jego ojcowie-teściowie.

- Hej - powiedział cicho. - Wszyscy śpią, jestem samotny.

Michael podszedł do pustego krzesła, gdy zauważył wnuka.

- O mój Boże, Ashton popatrz na niego.

- Xavier Clifford Hood - ogłosił Calum. - Tim chciał, żeby dziecko miało jego nazwisko, nie zamierzałem się kłócić. - Wstał, oferując Ashtonowi krzesło.

Ash usiadł, spoglądając na małe, delikatne dziecko.

- Nie pamiętam, żeby Tim był tak mały. – Wyciągnął rękę, palcem wskazującym pogładził miękką, cenną skórą policzka Xaviera.

Dziecko poruszyło się w swoim śnie, uśmiechając na czyjś dotyk.

- 1,81 kilograma, jest bardzo mały. - Cal splótł ręce na kolanach i usiadł na skraju łóżka szpitalnego. – Czyż nie jest najsłodszy?

Michael skinął głową, uśmiech wyrył się na jego twarzy.

- Tim był bardzo blady, kiedy się urodził.

- I ważył 4,54 kilogramy - podkreślił Ashton.

Mike spojrzał na swojego męża, szybko uśmiechając się na to wspomnienie.

- Tim był tłustym dzieckiem, to było niesamowite.

Ashton oparł się na krześle, pozwalając Michaelowi przejąć pełną kontrolę nad ich wnukiem.

- Jak poród?

- Wzięli go na salę, rozcięli, dwie minuty później wyciągnęli Xaviera. Nie płakałem, ale Tim ryczał. - Calum poklepał nogi swego męża, kiedy zaczął się budzić. Tim poruszał się, budząc ze snu. Usiadł, wycierając oczy.

- Wcale nie - odpowiedział ziewając.

Michael trzymał ręce w kołysce, lekko gładząc małe kosmyki czarnych włosów Xaviera.

- Dzieci są takie słodkie, musicie mieć ich więcej, żebym zawsze mógł żyć tą chwilą.

Timothy i Calum krótko się zaśmiali.

- Może w przyszłym roku - powiedział Tim. - Jeszcze nie zmienili mi bandaży, mogę zwymiotować, kiedy będą to robić.

- Nie było tak źle - powiedział Ashton.

- To ja byłem tym, który sprzątał twoje wymiociny - zauważył Mike. - To było trochę obrzydliwe.

Ich czwórka dalej prowadziła rozmowę, gdy mijali się wokół najnowszego członka rodziny Hood.

Calum wszedł do łóżka swojego męża niedługo po tym jak ich rozmowa ustała. Ashton oparł głowę na ramieniu Michaela, bo obaj kontynuowali podziwianie śpiące dziecka przed nimi.

Ash położył dłoń na wewnętrznej stronie uda Michaela, delikatnie ją pocierając.

- Kiedy urodził się Tim, moja pierwsza myśl była o tym, jak kruche jest życie.

- Moja też - odpowiedział Mike. Oparł głowę o głowę Ashtona, powoli zamykając oczy i próbując się uspokoić.

- Zapomniałem o tym, dopóki nie spojrzałem na Xaviera – kontynuował - kocham cię, Michael.

- Wiem, że tak jest. - Michael położył dłoń na dłoni Ashtona, okręcając złotą obrączkę wokół jego palca. - Wiesz, że kocham cię za bardzo.

- Wiem, że kilka razy przeszliśmy przez piekło, ale jestem naprawdę szczęśliwy, że udało nam się je przejść. - Ashton podniósł ich splecione dłonie do ust, całując kostki Mike'a. - Dziękuję za danie mi jeszcze kilku szans.

- Zasłużyłeś na te szanse - mówił cicho - jesteś czysty prawie 16 lat, naprawdę nadrobiłeś te wszystkie stracone lata.

Ashton czuł, że jego oczy napełniają się łzami, a serce zaraz wyskoczy z piersi na słowa Michaela.

- Jesteś dla mnie całym światem.

- A ty dla mnie całym wszechświatem.

Właśnie tam, w tym szpitalu, wszystkie dźwięki ich życia znalazły sposób, by się ustatkować.

xxx

przed nami jeszcze 3 prologi, bez paniki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top