// e p i l o g u e p a r t 2 //

Tim i Calum

10 LAT PÓŹNIEJ

Tim rzucił zakurzone pudło pod nogi Caluma. Dwudziestodziewięciolatek na sekundę odwrócił wzrok od swojego telefonu.

- Co to jest?

- Żyjemy w tym mieszkaniu od końca moich studiów, od prawie trzech lat – odpowiedział Tim. – Dlaczego wciąż nie jesteśmy rozpakowani?

Cal wyprostował się, starając się nie przeszkadzać staremu kotu na kolanach.

- Ponieważ pewnego dnia przeprowadzimy się do domu, jaki jest sens rozpakowywania, skoro potem znowu trzeba będzie to spakować?

Tim otworzył pudło, wyciągając zdjęcia ze swojej młodości. Uśmiechnął się do jednego z nich, przedstawiającego jego ukończenie szkoły średniej, jego samego i jego dwóch ojców stojących obok niego, wyglądali na bardziej dumnych niż kiedykolwiek.

- Jak sądzisz, co oni teraz robią?

- Pewnie się pieprzą.

- Calum! - Tim wykrzywił swoją twarz, na tę myśl miał ochotę zwymiotować. - To obrzydliwe, oni są, tak jakby, starzy.

Cal kontynuował manewrowanie swoim ciałem z Patricią na kolanach - kot nie chciał się obudzić. Oparł brodę na ramieniu Tima, przyciskając usta do szyi dwudziestopięciolatka.

- Kochanie, kiedy będziemy starzy i pomarszczeni, będę cię pieprzył do nieprzytomności.

Tim zachichotał, kiedy wyciągnął swoje zdjęcia sprzed ostatnich kilku lat: zdjęcia ich dwójki w pokoju w akademiku Tima, ich pierwsze wspólne mieszkanie, ich rocznice, ich podróże, dni, kiedy ich stroje wyglądały estetycznie.

- Mam zamiar cię rzucić, kiedy będziesz stary i pomarszczony.

Calum obserwował jego głębokie, ciemne oczy, Tim przejrzał więcej zdjęć i komentował ostatnie kilka lat.

- Chcę się z tobą ożenić - powiedział Calum po raz milionowy.

Tim wzruszył ramionami.

- Wiesz, że nie pojmuję idei małżeństwa. Teraz jesteśmy szczęśliwi, po co to niszczyć? - Gdzieś w podświadomości uważał, że pierwsze spięcie w relacji jego rodziców było z winy ich zaręczyn. Przedtem nie działo się nic złego.

Tim nie chciał zepsuć tego, co mieli. Był taki zakochany, taki szczęśliwy.

- Wiem o tym, ale to jest następny krok. Mamy kota, mamy mieszkanie, ty podbierasz moje skarpetki, a ja udaję, że tego nie zauważam. Chcę, żebyśmy byli na zawsze, chcę mieć to na nagrobku. - Patricia opuściła kolana Cal'a, zostawiając ślady futra na jego poduszce. Cal usiadł za swoim chłopakiem, owijając ramiona wokół jego talii.

Tim czuł oddech Caluma na szyi, kiedy udawał, że nie słuchał. Przeglądał zdjęcia w dłoniach, odkładając kilka na bok.

Palce Cala zataczały kręgi na udach Tima.

- Timmy, chodź. Porozmawiajmy jak dorośli.

Tim nienawidził, kiedy to mówił, nienawidził, kiedy jego ukochany traktował go jak dziecko.

- Nie chcę, wiesz jak się czuję. - Wstał z łóżka, wrzucając zdjęcia z powrotem na ich miejsce. Pudło zostało zamknięte i prawdopodobnie pozostanie takie przez kolejne dwie dekady.

Cal położył się na łóżku, obserwując Tima chodzącego po ich sypialni.

- Chcę uczynić cię moim na wieki - mówił cicho i powoli. – Chcę robić sobie żarty z tych brzydkich różowych szortów, które nosisz, chcę zostawać z tobą w łóżku, kiedy nie możesz znaleźć siły, żeby wstać. Chcę ogłosić cię moim kochającym mężem. Chcę, żebyś przyjął moje nazwisko, chcę mieć z tobą kilkoro dzieci i jeszcze kilka kotów.

Tim otworzył drzwi ich wspólnej szafy, świadomie ignorując Caluma. Robił tak, kiedy rozmawiali o przyszłości – nikogo do siebie nie dopuszczał i udawał, że jego uszy były wypełnione klejem.

Przez pewien czas Tim nie mógł wyobrazić sobie przyszłości. Nie można było powiedzieć, że Calum dał mu przyszłość, ale zdecydowanie pomógł. Niepokój życia znikał, kiedy ramiona Caluma obejmowały go w talii i nigdy nie puszczały.

- Chcę cię poślubić, mieć takie same obrączki i smokingi. Chcę cię zabrać na wakacje i żyć prawdopodobnie trochę bardziej lekkomyślnie. Chcę, żebyśmy byli razem, na zawsze.

Tim wybrał swój strój na następny dzień. Jego dni jako trener piłki nożnej dla NYU nie były takie trudne.

- Ty już żartujesz z moich różowych szortów i kupujesz mi koty.

- Ale zróbmy to jako małżeństwo! Zróbmy następny krok w naszym życiu. Gdzie radość z życia, jeśli nie ryzykujemy? Spójrz jak szczęśliwi są teraz twoi rodzice! Są małżeństwem i są cholernie szczęśliwi!

Tim umieścił spodnie z Adidasa i pasującą bluzę nad krzesłem w rogu. Garnitur Caluma został wywinięty na drugą stronę do czyszczenia. Wszystko było rutyną i Timothy to kochał.

- Tim - powiedział Cal.

Udał się do łazienki, wiążąc włosy w kok, a luźne kosmyki wkładając pod opaskę. Pochylił się nas umywalką, myjąc twarz i przygotowując się do snu.

- Timmy - przeciągnął Calum, zaczynając wstawać, aż jego stopy dotknęły ziemi.

Tim wytarł twarz i zaczął szczotkować zęby.

- Timothy! - zawołał, tym razem głośniej. Patricia zeskoczyła z poduszki Cala, przebiegła przez łóżko i z hukiem uderzyła w ziemię.

- Ona ma artretyzm, przestań ją straszyć - powiedział Tim.

Calum przewrócił oczami.

- Pozwól mi cię poślubić.

Tim przetarł oczy i odwrócił się, patrząc na swojego ukochanego. Był taki zakochany. Za każdym razem, kiedy patrzył na Caluma, czuł się jakby samolot startował w jego jelitach. To ten rodzaj uczucia, że wiedział, że to miłość.

- Okay.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top