// e l e v e n //
But you call me when you're bored and you're playing with yourself
Michael opuścił spotkanie z pulsującym bólem głowy.
To był jeden z tych bólów głowy, kiedy był pewien, że jego mózg wyciskał się z czaszki. Za każdym razem, kiedy mrugał, jego oczy po prostu błagały o to, by pozostały zamknięte. To wina małej ilości snu, zmieszanego ze stresem, zmieszanym z pracą, prawdopodobnie zmieszaną z migoczącymi żarówkami w jego biurze.
Wszedł do swojego gabinetu, szczęśliwy, że mógł zamknąć drzwi i wyłączyć światło. W każdym razie, kto potrzebował światła o 5 po południu?
Był piątek wieczorem, co oznaczało, że Tim był na treningu, a potem na kolacji z przyjaciółmi. Michael mógł swobodnie uczestniczyć w późnych spotkaniach, nie martwiąc się o syna, próbującego odeprzeć atak włamywacza nożem do masła, czy coś.
Timothy był silnym, niezależnym człowiekiem. Michael nie sądził, że bałby się zostać sam w swoim pustym domu na dużej, ciemnej działce. Mike nigdy jednak nie przyznał, że to przyprawiało go o ciarki.
Opadł na krzesło, skórzane siedzenie zawirowało dookoła na nagłą zmianą wagi. Uniósł zimne dłonie do czoła, próbując ulżyć pulsującej czaszce.
Sięgnął do swojej torby, mając nadzieję, że przyniósł bluzę, którą mógłby się otulić. Wolał zająć się pracą i bólem głowy w bluzie, niż w ciasnej koszuli.
Telefon Mike'a zaczął dzwonić, kiedy zdejmował ubranie.
Odebrał bez patrzenia, myśląc, że to Timothy lub jego ojciec. Nikt z pracy by mu nie przeszkadzał, dzwoniąc na komórkę Michaela, kiedy był jeszcze w pracy.
- Yepp - powiedział. Ściągnął krawat, rzucając go blisko torby.
- Hej, to ja – powiedział Ashton niskim tonem.
- Oh. - Michael się pochylił, upewniając się, że uszy go nie oszukiwały. - Jak się masz?
Ash westchnął, położył się w swoim łóżku.
- Nie wiem.
Michael wyciągnął szarą bluzę, która zdecydowanie była Tima. Rękawy były trochę krótkie, ale sprawił, że się udało.
- Nie jestem pewien, co to znaczy. Jesteś zdenerwowany pierwszym nadzorowanym spotkaniem z Timem w niedzielę?
- Nie, nie bardzo. - Ashton wzruszył ramionami, choć Michael nie mógł go zobaczyć. - W pewnym sensie za tobą tęsknię.
- Oh - powiedział po raz kolejny, wiercąc się na krześle, by poczuć się komfortowo przy biurku.
- Bardzo za tobą tęsknię.
Michael chwycił komórkę, wyłączając tryb głośnomówiący. Mimo, że nikogo nie było w domu, wciąż czuł się zbyt odkryty.
- Ashton, ja naprawdę nie wiem, co masz na myśli. To był długi dzień i chcę, żebyś był szczery–
- Jestem napalony, Michael.
Michael czuł, jak jego szczęka opada na nagłą zmianę typu rozmowy.
- Oh.
- Cholera, po prostu zrobię to sam. - Ashton był gotowy się rozłączyć, jego kciuk już najeżdżał na czerwony przycisk kończący rozmowę.
- Nie nie nie. Mogę pomóc - powiedział, już żałując swoich słów. - Nigdy nie mieliśmy na to szansy, dobrze? Zróbmy to.
Ashton zaśmiał się niecierpliwym tonem. Położył dłoń na swoim torsie, kiedy zamknął oczy.
- Było nam tak dobrze – powiedział i westchnął. - Ledwo się spotykaliśmy, kiedy Tim przyszedł na świat.
Michael zrelaksował się w fotelu.
- Dobrze nam szło, wszystko było idealnie.
- Pamiętam, kiedy zrobiliśmy to po raz pierwszy - Ash mówił cicho, jakby podnosząc głos, zrujnowałby chwilę. - Byłeś przestraszony, prawie drżałeś.
- No przepraszam, nie mogłem uwierzyć, że ten popularny koleś chciał spać ze mną. - Michael czuł jak jego świadomość się oddala.
- Byłeś taki cichy, a mimo to spragniony w łóżku. - Ashton się uśmiechnął. – Ciągle mogę cię usłyszeć, krzyczącego moje imię, jakby mój brat nie spał dwa pokoje obok. - Ash czuł, jak jego oddech przyspiesza, kiedy wyobrażał sobie ówczesnego piętnastolatka pod nim.
Wciąż jeszcze mógł zobaczyć blade policzki Michaela, przybierające odcień czerwonego. Widział linię potu wokół jego blond włosów. Ashton kochał sposób, w jaki Michael zaciskał oczy, tuż przed orgazmem, przez stymulację, tak łatwym do osiągnięcia. Słyszał płytki oddech Mike'a i jęki na koniec każdego wydechu.
Ashton nigdy nie zapomni ciała Michaela. Bioder, na których widniała gęsia skórka, aż do ramion. Mógł poczuć nogi młodszego chłopaka owinięte wokół tyłka Asha, palce zaciskające się z każdym jego ruchem.
- Byłeś tak dominujący, przezwisko „tatuś" miało sens.
Ash zaśmiał się, a jego palce błądziły w górę i w dół brzucha. – Zbyt dobrze mnie znasz.
Michael pamiętał ręce sunące po plecach Ashtona, aż do szyi. Pamiętał ciągnięcie za końcówki włosów, starając się nie zatracić we własnej rozkoszy. Ashton zawsze był taki ciepły, nawet jego mocne pchnięcia były z miłości i troski.
Ashton nigdy nie bał się być głośno. Michael lubił świadomość, że on też robi coś dobrze. Lubił czuć skórę Asha przy własnej. Lubił wsłuchiwać się w jego oddech i głębokie, gardłowe jęki.
- Nie rozumiem jak ten jeden raz, kiedy byłeś na dole, sprawił, że zaszedłeś w ciążę. - Michael powiedział, starając się utrzymać przy życiu - Nigdy tego nie zrozumiem.
- Może po prostu chciałem cię przy sobie zatrzymać - zażartował Ash. Otworzył oczy, widząc, jak samotne stały się jego noce. - Chcesz przyjść?
- Tak, chcę - odpowiedział bez chwili zastanowienia. Wstał, zabierając wszystko, co najważniejsze. - Wyślij mi swój adres, będę za piętnaście minut.
- Będę czekał - westchnął – chłopczyku.
xxx
Niewiele działo się w tym rozdziale, to trochę taki wypełniacz. Jakieś przemyślenia odnośnie Ashtona/Michaela?
Jeśli chodzi o Ashtona - nie wiem, czy go kochacie czy nienawidzicie - może wami też manipuluje. *Wzrusza ramionami*, mam nadzieję, że jesteście tym podekscytowane.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top