19. "Krople"
Pov. FUKAJ, 11 września 2021
Od moich okien odbijały się krople. Balansowały coraz bliżej krawędzi parapetu, podobnie z resztą jak ja, bo od wczoraj też czułem się jakbym znajdował się między młotem a kowadłem. Spływały po szybie, a ja miałem wrażenie jakby ich los, mimo że tak krótki, był prostszy niż mój. One spadały, a ja stałem w miejscu, nie mając pojęcia, w którą stronę mógłbym się ruszyć. Chciałem tak jak one znaleźć jakąś szczelinę, by się wydostać ze stanu, w którym się znajdowałem, ale było to niemożliwe. Czułem się uwięziony między tym co czułem, a tym co zrobiłem.
Oparłem głowę o parapet i bacznie obserwowałem poczynania deszczu. Moje myśli co chwilę przeskakiwały to z Oliwki na Kluadie, to z Klaudii na Oliwkę. Chciałem zamknąć oczy i wraz z tym pożegnać się ze wszystkimi dręczącymi mnie od wczoraj myślami, jednak było to nierealne. Czułem się chujowo, byłem w dołku, z ktorego nie umiałem się wydostać. Miałem wrażenie jakbym był najgorszy na świecie, mimo że jeszcze parę dni temu, czułem się tak, jakbym wygrał życie.
Panowała we mnie dziwna pustka, tak jakbym nie miał w sobie zupełnie nic. Może tak właśnie wyglądało poczucie winy? Zawód nad samym sobą?
Czułem się fatalnie ze świadomością, jak bardzo zraniłem Kamińską. Nie musiałem widzieć jej bólu, łez i żalu, by mieć pewność, że jej serce pękło na kawałki. Nie dziwiłem się jej. Gdybym był na jej miejscu, moja reakcja byłaby zapewne identyczna. Może gdybym nie odebrał tego telefonu, wszystko wyglądałoby inaczej, a ja nie siedziałbym teraz przy oknie i nie zadręczał się myślami, które i tak nic już nie zmienią.
Spojrzałem na dwie kartki leżące na stole i poczułem jak po moim ciele przebiegły ciarki. Ich widok z każdym momentem stawał się coraz cięższy do zniesienia, a emocję, które wywoływały, trudne do opanowania.
Chwyciłem szklaną butelkę, wypełnioną do połowy wódką i przystawiłem ją do swoich ust. Jeśli cokolwiek miało mi pomóc, mógł być to tylko alkohol, tylko on był dla mnie jakimś ukojeniem.
Odłożyłem butelkę z powrotem na stół i pozwoliłem sobie na nowo zatopić się w myślach, bo od wczoraj była to jedyna rzecz, którą byłem w stanie zrobić.
Wszystko było tak ulotne. Nic nie było całkowicie stałe, nad niczym nie mogłem mieć pełnej kontroli. Miałem wrażenie, że czasem życie ucieka, w taki sposób, że nawet człowiek nie zdąży się zorientować, a już jest u jego kresu. Zastanawiałem się kiedy nadejdzie ten moment, gdy będę wiedzieć, że to czas, by odejść. Jakaś część mnie wierzyła w to, że da się wybrać kiedy się umrze, to chyba po prostu się czuję. Wie się, że następnego dnia już nie otworzy się oczu.
Zastanawiało mnie to, jak wygląda to w przypadku samobójców, oni chyba najlepiej wiedzą, kiedy zakończą swoje życie. Sam przecież byłem blisko, by zrobić to samo, ale coś mnie powstrzymało. Może wiedziałem, że to jeszcze nie czas by odejść.
Zerknąłem na zegar, wiszący na ścianie. Wynikało z niego, że od godziny bezczynnie obserwowałem deszcz i jego poczynania na szybie. Im dużej się im przyglądałem, tym bardziej czułem się jakbym spadał z nimi na samo dno, albo jeszcze dalej. Byłem taki jak one.
Poczułem wibrację w kieszeni spodni, dlatego wyciągnąłem telefon i zerknąłem na wyświetlacz. Dzwoniła moja dziewczyna. Wpatrywałem się pustym wzrokiem w ekran i kompletnie zignorowałem połączenie. Odłożyłem urządzenie na kraniec blatu i ukryłem swoją twarz w dłoniach.
Nie mogłem od niej odebrać, napewno nie w takim stanie. Była osobą, która nadmiernie się przejmowała mną i moim samopoczuciem, wiedziałem, że jeśli usłyszałaby mój zachrypnięty głos, wynikajacy z wylania morza łez, nie przyniosłoby to niczego dobrego. Jedyne co, to tylko bym ją zmartwił. Nie chciałem tego, głównie z powodu, że za bardzo ją kochałem, lecz również dlatego, że przez to miałbym kolejny problem na głowie, a ich miałem już pod dostatkiem.
Poraz kolejny przeniosłem wzrok na kartki leżące przede mną i znów zacząłem czytać je, linijka po linijce, tak jakby miało to w jakikolwiek sposób zmienić to, co zostało na nich napisane.
"Ludzie nie odchodzą dlatego, że nie chcą żyć. Raczej dlatego, że nie wiedzą, jak żyć dalej. W moim przypadku jest podobnie. Przez długi czas moje życie miało sens tylko dzięki jednej osobie, która była mi tak bliska, jak nikt inny. Dziś, kiedy piszę te słowa, w końcu rozumiem, dlaczego nie mogłam ruszyć naprzód. Nie byłam w stanie poradzić sobie z tym, że nasze drogi miały się rozejść.
Aleks, tak wiele razy chciałam ci wyznać, co czuję, ale bałam się tego momentu. Bałam się, że usłyszę odpowiedź, której nie byłam gotowa przyjąć. Przez lata była między nami przyjaźń, więź, którą uważałam za niezwykłą i jedyną w swoim rodzaju. Wiedziałam, że to, co czuję, jest czymś więcej niż tylko platoniczną znajomością. To była miłość — szczera, choć bolesna, ponieważ żyłam z nadzieją, że kiedyś dostrzeżesz to, ile dla mnie znaczysz i ile byłam w stanie zrobić dla ciebie i twojego szczęścia Aż do tej chwili miałam nadzieję, że może ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie. I że kiedyś może to ja będę tą, na której ci najbardziej zależy.
Zadzwoniłam do ciebie z myślą, że w końcu się odważę. Powiedziałam to, co od dawna nosiłam w sercu. Wyznałam ci miłość, licząc, że moje słowa coś zmienią. A jednak odpowiedziała mi bezemocjonalna cisza. Poczułam wtedy, że świat, który znałam, nagle się rozpadł. Wszystkie moje wyobrażenia o przyszłości, w której byłeś, rozsypały się na kawałki.
Połączenie między nami zostało przerwane — zarówno to telefoniczne, jak i to niewidzialne, które tak długo trzymało mnie przy życiu. W tamtym momencie wiedziałam, że wydarzyło się coś nieodwracalnego, coś, czego nigdy już nie naprawię. Moje serce pękło, ale czułam też, że to miało mnie do czegoś doprowadzić. W końcu zrozumiałam, że śmierć była moim przeznaczeniem. Że całe to cierpienie, niepewność, nadzieja i ból miały mnie doprowadzić do tego właśnie momentu.
Teraz stoję tutaj, na dachu, patrząc w przeszłość, która wydaje się już tak odległa. Wiem, że kiedy przeczytasz te słowa, nasza historia będzie jedynie wspomnieniem. Ale wciąż mam w sobie wdzięczność za to, że mogłam być twoją przyjaciółką, choćby na chwilę. Dziękuję ci, Aleks, za każdy wspólny dzień, za uśmiech i słowa, które dawały mi nadzieję ale też za tą roczną przerwę, dzięki niej mogłam sobie przypomnieć jak ważny dla mnie byłeś.
Chciałabym, żebyś wiedział, że kocham cię nie tylko za to, co było, ale i za to, co mogło być. Nawet jeśli mnie już nie będzie w twojej przyszłości. Kto wie, może w innym życiu, w odpowiednim czasie, spotkamy się ponownie, a nasza historia będzie miała szczęśliwe zakończenie.
Oliwia"
Gdybym tylko się nie rozłączył — była to myśl, która najczęściej przebijała się w mojej głowie. Nie zdawałem sobie sprawy, że da się kogos aż tak bardzo zranić ciszą, że może być ona gorsza nawet niż najbardziej bolesna prawda. Milczałem, bo wiedziałem, że nie mogę powiedzieć jej niczego, co by jej nie skrzywdziło. Kochałem kogoś innego. Wielokrotnie próbowałem zmusić się do obdarzenia Oliwii uczuciem, bo choćbym nie wiem jak z siebie to wypierał, wiedziałem, że uczucia Oliwii do mnie nie były wyłącznie przyjacielskie. Jednak nie umiałem poczuć do niej niczego więcej. Nie umiałem również powiedzieć jej wprost tego, co czuję, bo przez dłuższy czas nie przeszkadzało mi to, jak wyglądała nasza relację. Wszystko zaczęło zmieniać się, gdy wyjechała, a w moim życiu na nowo pojawiła się Klaudia, wtedy zacząłem odczuwać coś, czego nie umiałam poczuć przy Kamińskiej. Czułem się okropnie z samym faktem, że kocham kogoś innego niż ją. Miałem wrażenie, jakby było to nieodpowiednie, tak jakby jedyną osobą, którą mógłbym kochać byłaby czarnowłosa. A ja przecież miałem prawo do miłości i chciałem ją obdarzyć dziewczynę, która stała się całym moim światem.
Co do samego listu, został mi dostarczony dziś rano, nie do końca wiedziałem kto podrzucił mi go na moją wycieraczkę i wolałem nie zaprzątać sobie tym głowy, bo zdecydowanie było to moje najmniejsze zmartwienie. Oprócz koperty z dwoma kartkami dostałem również coś na kształt pamiętnika. Po przeczytaniu wiadomości od Kamińskiej nie potrafiłem się przełamać, by go otworzyć, jednak wiedziałem, że jest to nieuniknione, jeśli chciałem bardziej zrozumieć co siedziało w jej głowie.
Wziąłem notatnik do dłoni i otworzyłem go na pierwszej stronie, na której znalazłem zapisek:
Musiałem kilka razy przeczytać ten tekst, by mieć pewność, że rozumiem każdy jego szczegół. Po dacie mogłem wywnioskować, że był to dzień po imprezie w ogrodzie, gdzie widziałem, że dziewczyna nie bawiła się najlepiej. Tuż obok zapisku dostrzegłem nasze zdjęcie, które wykonał Znicz. Mina Kamińskiej była raczej niemrawa jednak mimo wszystko fotografia miała jakiś swój urok. Albo po prostu tęskniłem za nią, przez co wszystko co jakkolwiek było powiązane z Oliwką, stawało się dla mnie w jakiś sposób unikatowe.
Długo przyglądałem się tej fotografii. Chciałem zapamiętać każdy jej szczegół. Początek odnowienia naszego kontaktu był dla mnie wyjątkowy. Uwierzyłem wtedy, że odzyskam kogoś tak ważnego i to przez całkowity przypadek. A może los nieprzypadkowo połączył nasze drogi?
Wieczność, o tym w głownej mierze mówil ten wpis. Pamiętałem, że Oliwia zadała mi pytanie związane właśnie z nią. Wiedziałem, że nawiązywała do obietnicy z przeszłości, którą jej złożyłem, jednak nie byłem w stanie jej dotrzymać. Może gdybym się z niej wywiązał, dziewczyna nie nosiłaby w sobie takiego bólu i żalu. Może jej życie nie stałoby się chaosem.
Wziąłem głęboki oddech i przewinąłem na stronę, z kolejną notatką.
To wtedy wraz z dziewczyną, siedzieliśmy i wspominaliśmy nasze dzieciństwo, może to właśnie wtedy chciała mi opowiedzieć o tej drodzę, przekazać coś kluczowego. A ja może nie słuchałem jej zbyt uważnie, by to wyłapać. Lubiłem jak mówiła, nieważne o czym. Lubiłem słuchać jej głosu i zatapiać się w niekończących się opowieściach. Lubiłem, gdy była obok i momentalnie z rozmówcy zamieniała się w słuchacza i z zaciekawieniem skupiała się na tym, co chciałem jej przekazać. Oddałbym wiele, by usłyszeć jej głos jeszcze raz.
Po dacie nie byłem w stanie stwierdzić, co konkretnego wydarzyło się tego dnia u Oliwii. Nie było mnie wtedy przy niej. Nie wiedziałem do kogo kieruje pytanie, o co dokładnie jej chodzi, ale coś mówiło mi, że pisząc to, nie była w najlepszej kondycji psychicznej. Choć teraz, gdy miałem szerszy pogląd na jej życie, zacząłem się zastanawiać, czy w przeciągu ostatnich kilku lat, był moment, gdy dziewczyna czuła się naprawdę szczęśliwa, a w jej głowie nie było żadnych zmartwień. Miałem wiele pytań związanych z nią, na które chciałem poznać odpowiedź, jednak jedno pojawiało się znacznie częściej niż inne — Nie widziałem tych wszystkich problemów aż tak dogłębnie, czy po prostu nie chciałem ich zauważyć?
Nieodpowiadając sobie na pytanie, przewinąłem kartkę i zatopiłem spojrzenie w kolejnych linijkach tekstu.
Ten wpis najbardziej mnie ruszył. Widziałem to, jak bardzo sobie nie radziła, to że sama nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na pytanie kim jest. Bolało mnie to. Nie chciałem by cierpiała, by przeżywała to wszystko. A może nie chciałem, by doszła do mnie świadomość, że cały ból, który czuła został zadany przeze mnie. Przez moje odejście, powrót i milczenie. Bałem się, że skrzywdzę ją czynem, tymczasem zraniła ją moja bierność.
Kartkowałem notatnik strona po stronie i znalazłem kilka wpisów, które dokładnie opisywały praktycznie każdy jej dzień, przeżyty podczas tych wakacji. Chciałem się w to wczytać, jednak zostało mi to uniemożliwione
Znów usłyszałem wibracje, które wcześniej, czytając wpisy, ignorowałem. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu i zobaczyłem osiem nieodebranych połączeń od Kluadii. Najwyraźniej nie wyszedł mi plan, żeby jej nie zmartwić. Zapewne obawiała się, że będąc w silnych emocjach mogłem zrobić coś głupiego. Ale nie zrobiłbym tego. Nie byłem na tyle odważny, by samemu zadać sobie ból, umiałem go wyrządzać tylko innym. Często nieświadomie raniłem i to chyba boli najbardziej. Krzywdzisz kogoś, wyniszczasz i jednocześnie nie masz pojęcia o tym, że ta osoba z twojego powodu, każdego dnia upada coraz niżej, aż w końcu znika i pozostaje tylko poczucie winy. Zostaje tylko to, że mogłeś coś zrobić ale nie zrobiłeś, mogłeś dostrzec a nie dostrzegłeś, mogłeś kochać, nie zabić, po prostu mogłeś, a tego nie zrobiłeś.
Wstałem od stołu i ruszyłem do swojego pokoju. Przystanąłem przy szafce i wyciągnąłem zeszyt, w którym spisywałem wszystkie teskty piosenek. Usiadłem na łóżku, puściłem muzykę i zacząłem zapisywać.
"CHAOS"
Napisałem na górze kartki i zapisałem pierwsze slowa:
Chaos
Na początku był Chaos
Czym jest ciężko stwierdzić
Wszystkim albo niczym
To po prostu Chaos, jeden wielki nieporządek
Jedno jest pewne:
Coś musi z niego powstać, a od Ciebie zależy co powstanie
Czym będzie dobro, a czym będzie zło, a czym będzie smutek
Wszystko zależy od Ciebie
Ale nie bój się zmiany zdania
Każdemu w pewnym momencie zmienia się obraz rzeczywistości
Pewnie w to teraz nie wierzysz, ale zobaczysz to na własne oczy
I tu rodzi się pytanie:
Czy Chaos jest wieczny, czy może się w ogólе kiedyś skończyć?
Albo nawet narodzony z niego świat się gubi i pląta
Czy Chaos jеst wieczny?
Przekonajmy się
Drżącymi rękami wylałem na papier nasze historie, rozmowy, wspólne uśmiechy I łzy. Długie nocne wieczory, imprezy. Opakowałem to w rymy i pozamykałem w słowach piosenek.
— Pisząc to, czułem ciężar, którego nigdy wcześniej nie umiałem do siebie przyjąć. Zrozumiałem każdy błąd, a przede wszystkim ciebie i to jak bardzo cię zraniłem. Chciałbym cofnąć czas i ukoić twój ból, albo przyanjmniej zadbać o to, żebyś nigdy na mnie nie wpadła, wtedy zapewne ciągle byś żyła — mówiłem sam do siebie, mając nadzieję że choć trochę sobie ulżę — Teraz jedyne co mogę zrobić to tylko to spisać, zamienić w coś, w czym najłatwiej oddać mi emocje. Tylko tak mogę ci to wszystko wynagrodzić. Chcę ci pokazać, że mimo że nigdy nie byłem w tobie zakochany, to kochałem cię. Chciałbym żebyś to wiedziała, ale jak zwykle milczałem, gdy powinienem mówić. Dziękuję, że pozwoliłaś mi się pokochać I przepraszam, ze wybrałaś mnie jako osobę, w której się zakochałaś — przymknąłem oczy i otarłem łzy, które zaczeły wypływać spod moich powiek.
Wziąłem w dłoń kartkę, która leżała obok listu i przeskanowałem ją jeszcze raz.
"Życie trwa tyle ile jesteś w stanie przeżyć, nie kłamię po prostu nie chcesz wierzyć" — wybrzmiały słowa z głośnika. Było to ostatnie, co usłyszałem zanim ponownie zalałem się łzami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top