15. "POROBIONY WŁADEM"

Pov. FUKAJ, wtorek sierpień 2021

Od czasów stream'a Matczaka, miarowo zaczynałem odczuwać popularność. Z dnia na dzień dostrzegałem, że cieszę się coraz większym zainteresowaniem ludzi i że częściej mnie rozpoznają. Nie uznałbym się za topowego rapera, nie miałem aż tak wysokiego ego, jednak nie czułem się również jakbym ciągle był undergroundowym twórcą. Byłem czymś pomiędzy.

Gdy uciekłem do Warszawy najbardziej odczułem narastającą popularność. Ludzie patrzyli na mnie jakbym latał porobiony władem. Robili mi zdjęcia telefonami, aparatami, często z ukrycia, a ja czułem się jakbym tracił swoją prywatność. Nie wiedziałem, co jest grane, w końcu nie byłem na to przygotowany, nie miałem pojęcia jak powinienem się w takiej sytuacji zachować.

Zatrzymałem się przed 'Żabką' i ze zniecierpliwieniem czekałem na Sapiego, który miał w zwyczaju nie przychodzić na umówioną godzinę. Oparłem się o ściane budynku i przymknąłem na chwilę oczy.

Dziś mijało 9 dni odkąd Oliwka wysłała do mnie ostatnią wiadomość - Taka myśl przeleciała mi przez głowę.

- Kurwa sorry za spóźnienie - nie dane mi było zagłębić się w te rozmyślanie, gdyż przeszkodził mi w tym głos Karola.

- Zdążyłem się już przyzwyczaić - odparłem, poprawiając włosy - Wchodzimy? - spytałem, choć mimo że on nie zdążył jeszcze odpowiedzieć, to ja byłem już we wnętrzu dyskontu.

Podszedłem do lodówek i skupiłem swój wzrok na półce z piwami. Nie miałem ochoty mocno się upić, jednak w ostatnim czasie coraz ciężej było mi przeżyć jeden dzień w zupełności trzeźwym stanie. Sięgnąłem po dwie szklane butelki, a Salepa powtórzył moje ruchy. Udaliśmy się z naszymi zakupami do kasy, gdzie już po chwili zostaliśmy obsłużeni.

Gdy chciałem przyłożyć kartę do terminala, usłyszałem głos kasjera, a słowa które wypowiedział wprawiły mnie w niemałe zakłopotanie i osłupienie.

- Sprzedam ci taniej, jak pozdrowisz na Instagramie - powiedział z pewnością w głosie.

Usłyszałem ciche prychnięcie za sobą i mogłem domyślić się, że należało ono do Karola. Sam nie wiedziałem, co powinienem zrobić w tej sytuacji. Zgodzić się? Odmówić? A może kompletnie zignorować? W jakiś sposób, rozumiałem go. Sam w końcu ciągle byłem fanem, niektórych artystów i pewnie, gdybym spotkał jakiegoś idola również mógłbym powiedzieć coś tak samo głupiego. Jednak, gdy tak sobie na to patrzyłem, nie dokońca rozumiałem jak to się stało, że pytają mnie o zdjęcia, czy jak w tej sytuacji, o pozdrowienia, to ciągle wydawało się jakieś odległe, nierealne, a jednak było prawdą.

Uznałem, że najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu uznanie, że to co powiedział w cale nie miało miejsca. Po jego twarzy mogłem zauważyć, że zawstydził się i żałował, że te słowa opuściły jego usta. Zapłaciłem za zakupy i wraz z Salepą opuściliśmy sklep.

- Ej, to ten chłopak z Gumieniec, co go nominował Quebo - usłyszałem, chwilę po tym jak znalazłem się na zewnątrz.

Przed 'Żabką' stała grupka nastolatków, niewiele młodszych ode mnie. Czułem na sobie ich zaciekawiony wzrok i słyszałem szepty, które między sobą wymieniali. To była cena, nawet niewielkiej popularności - kompletny brak prywatności. Nie chciałem myśleć o tym, jak wygląda życie tych topowych artystów, których kojarzy każdy. W moich wyobrażeniach był to istny koszmar. Ale z drugiej strony, czy miałem prawo narzekać? Spełniłem marzenia, wydaję swoją muzykę, mam możliwośc pokazywania jej szerszemu gronu, i to pod logiem SBM. Zapewne żyję marzeniami niejednego, małego artysty. Może powinienem bardziej to doceniać, zamiast się skarżyć. Jak mógłbym się żalić, w momencie gdy nagrywam piosenki z idolami?

- Kamińska się odezwała? - spytał Sapi, po chwili ciszy.

- Nie, nie chcę o niej rozmawiać, bo znów zacznę za dużo myśleć - odparłem, zakładając na głowę kaptur, by chociaż trochę wtopić się w tłum i zapobiec temu, że ktoś jeszcze mógłby mnie rozpoznać.

- Jak chcesz stary - odparł i wspólnie weszliśmy na teren parku, który od samego początku był naszym celem.

Usiedliśmy na ławce, otworzyliśmy butelki z alkoholem i oddaliśmy się chwilowej ciszy. Był przyjemna, nie czułem potrzeby by ją przerywać, jednak mój telefon miał inny plan i zawibrował, na co moja ręka automatycznie powędrowała do kieszeni bluzy.

Klaudia:
Masz dziś czas?

Po przeczytaniu wiadomościz mój kącik ust powędrował mimowolnie do góry.

Ja:
Jestem z Karolem, ale dam znać jak będę wolny ;)

Po odpisaniu, zgasiłem wyświetlacz, a urządzenie wróciło na swoje miejsce.

- To ta laska z imprezy? - zapytał, spoglądając na mnie.

Od wieczoru, podczas którego spotkaliśmy się ponownie minęło już trochę czasu, a my wciąż mieliśmy kontakt. Na nowo przekonałem się o tym jak ciekawą i miłą osobą jest Klaudia. Przypomniała mi o tym w ilu tematach się zgadzamy i jak podobni, pod wieloma względami, do siebie jesteśmy. Stała się moim oparciem w tym trudnym czasie. Nie mogła mi zastąpić Oliwki, ona była jedyna w swoim rodzaju, ale mogła być kimś innym, kimś kto również dawałby mi dużo szczęścia.

Dzień w dzień pisałem z brunetką, często były to pierdoły, ale zawsze uśmiechałem się, gdy widziałem powiadomienie o nowej wiadomości od dziewczyny. Cieszyłem się, że wróciła do mojego życia.

- To ona. Chyba chciała się dziś spotkać - odparłem, biorąc łyk piwa - Może zobaczę się z nią jutro, sam jeszcze nie wiem - dodałem.

- Coś powiem, ale bądź ze mną szczery okej? - powiedział, na co zmarszczyłem brwi, bo nie miałem zielonego pojęcia o co może mu chodzić - Gdyby nie fakt, że Kamińskiej nie ma, to też byś tak zaangażował się w relację z Klaudią? - spytał, a to zapoczątkowało nowy metlik w mojej głowie.

Czy gdyby Oliwka wciąż była w Szczecinie, zainteresowałbym się choć trochę Kwiecińską? Bardzo nie chciałem obnażyć przed sobą prawdy, bo chyba wiedziałem jaka odpowiedź pojawia się w mojej głowie. Ale w końcu zwróciłem na nią uwagę i oddałem się pielegnowaniu znajomości z nią, czy to nie to się liczy? Liczy się to co tu i teraz, gdybanie nie ma sensu, przynajmniej to usilnie chciałem sobie wmówić.

- Karol, to nie ma znaczenia, co by było. Żyję teraźniejszością, a w teraźniejszości moja relajca z Klaudią jest na całkiem dobrym stopniu i cieszę się, że wróciła - odparłem pewnie.

- Ale chyba obydwoje znamy prawde, co? - spojrzał na mnie, a ja poczułem jak jego wzrok dokładnie mnie przeszywa.

Wiedziałem, że mnie przejrzał, że doskonale wiedział, co siedzi mi w głowie, o czym myślę. I ja i on mieliśmy świadomość jak było naprawdę, a odpowiedź na jego poprzednie pytanie była całkiem jasna. Ale czy to oznaczało, że powinienem się ograniczać? Absolutnie nie, i wcale nie miałem takiego zamiaru.

- Koniec rozmów o dziewczynach na dziś - skwitowałem, biorąc ostatni łyk napoju - Cieszmy się chwilą, przecież ona nie trwa wiecznie. Chodźmy stąd, kręci się tu policja a nie chcę skończyć na dołku za picie w miejscu publicznym - wstałem z ławki, co po chwili uczynił również Salepa.

Szliśmy jednym tempem, poruszając co chwilę luźne tematy. Zaczęło się od pytań o kolejne utwory, a ja zdradziłem mu, że mam w zanadrzu wydać płytę. Nie miałem na nią jeszcze żadnego, większego zamysłu ale wierzyłem, że pomysł i wena przyjdą same, więc nie przyspieszałem tego procesu. Potem zeszliśmy na temat tego, co dzieje się na świecie i wymieniliśmy nasze spostrzeżenia na różne tematy. Aż finalnie dotarliśmy do spraw związanych z przyszłością, co jednak szybko zostało przeze mnie urwane, bo w cale nie chciałem wybiegać myślami do tego co będzie.

Doszliśmy do przejścia dla pieszych i mimo, że był już wieczór, ruch ciągle był spory. Spojrzałem na słup, stojący tuż obok sygnalizacji świetlnej i dostrzegłem na nim jeden plakat, który wyjątkowo przykuł moją uwagę.

"Nigdy nie rezygnuj z tego, o czym nie możesz przestać myśleć nawet na jeden dzień "
Winston Churchill

Obok niego wisiała inna kartka:

"Nie da się odnaleźć milości tam, gdzie jej nie ma, ani ukryć jej tam, gdzie naprawdę istnieje"
Leisa Rayven

I znów ten natłok myśli. Mimo, że z pozoru oba cytaty mówiły o czymś zupełnie innym, poczułem, że tak naprawdę łączą się. Czy powinienem zrezygnować z Oliwki, mimo że cały czas siedzi mi w głowie? Przecież powiedziała mi, że właśnie to powinienem zrobić, dać jej przestrzeń, zrobiłem to, a jednak, przestrzeń w mojej głowie w całości była zajęta przez nią, no prawie, bo pewien skrawek był zarezerwowany dla pewnej brunetki, która zaczęła rozświetlać moje dni swoim uśmiechem.

Nie da się ukryć miłości. Więc może powinienem przestać to robić, w końcu chyba zaczynałem rozumieć czym ona jest, ale czy znałem już różnice między kochaniem kogoś, a zakochaniem?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top