rozdział 1
Reillyn wzniosła się ponad chmurami opierając do przodu cieżar ciała na Ronanie by przyspieszyć jeszcze bardziej ruchy smoka.
Szybując dalej po niebie , białowłosa dała sygnał swojemu smokowi aby zwolnił. Kobieta z uśmiechem na ustach rozglądnęła się wokół siebie by następnie delikatnie schylić się do swojego łuskawotego towarzysza klepiąc go lekko po grzbiecie.
- Ruszaj Ronan!- zawołała próbując przebić brzmienie swojego głosu przez wiatr oraz łopot skrzydeł.
Ronan z głośnym rykiem zanurkował w dół. Szybkość z jaką spadali sprawiła, że księżniczka z okrzykiem zaskoczenia na ustach musiała mocniej złapać się siodła.
Jej białe włosy żyły własnym życiem tworząc różnorodne fale unosząc się na wietrze. Czuła w swoim ciele tylko płynąca adrenalinę, która pobudzała ją.
Reillyn z oddali zauważyła już Królewską Przystań. Miasto aż tętniło życiem. Wydawało się wręcz jasne, przejrzyste oraz radosne. Obok można było zauważyć trzy wysokie wzgórza na , których wznosiły się ogromne budowle.
Smok jednak leciał w kierunku trzeciego wzgórza, na którego widok Reillyn uśmiechnęła się kącikiem ust. Smocza jama. Dom królewskich smoków gdzie były one tam pilnowane oraz nadzorowane przez strażników smoków.
Szum skrzydeł smoka spowodował wzbicie się ptaków do lotu oraz małe poruszenie na dole. Reillyn zerknęła w dół, aby zauważyć ludzi, którzy nie przejmowali się obecnością ziejących ogniem stworzeń zajmując się swoimi zajęciami. Od wielu lat lud tam mieszkający miał świadomość, że na niebie oraz na ziemi władza zależała od nich. Od panowania nad nimi oraz posiadania ich.
Reillyn z głuchotem wylądowała z Ronanem przy wejściu do Smoczej Jamy, przy której czekali już na nią Strażnicy smoków. Gdy dziewczyna odwróciła głowę w stronę znajomych jej głosów dostrzegła swoją młodszą o 4 lata siostrę- Rhaneyre z ser Westerlingiem oraz jej przyjaciółkę Alicent , która wychodziła ostrożnie z powozu . Księżniczka nie czekając na pomoc zeszła z siodła ze smoka , stając obok niego by pogładzić z czułością jego twardą łuskowatą skórę szyji.
Najbliżej stojący niej strażnik nakazał stanowczym głosem wejść smoku do środka. Stworzenie choć posłusznie widać było ,że niezbyt chętnie chce spełnić rozkaz wchodząc do wnętrza.
Reillyn z lekkim westchnięciem ruszyła w stronę swojej siostry oraz jej towarzyszki unosząc kąciki ust , zdejmując jednocześnie grube rękawice od, których zdrętwiały jej palce.
-Witaj księżniczko Reillyn-przywitał ją ser Harrold Westerling utrzymując przy ciele chełm.-Przejażdżka udana?
- Czyżby ci ulżyło?-spytała Rhaenyra ze śmiechem przyglądając się swojej siostrze , która szybko odwzajemniła jej uśmiech.
- I owszem. Ilekroć te bestie odwożą was nietkniete moja głowa unika włóczni.
Reillyn z rozbawieniem pokręciła głową aby następnie zerknąć na Rhaenyre i Alicent , która widząc jak na nią zerka kiwneła jej lekko głową na powitanie i posłała jej delikatny uśmiech. Księżniczka odwzajemnila go , odwracając się w stronę Rhaenyry, która rzuciła się na nią w uścisku.
-Zostaniesz z nami Lyn?- białowłosa odwzajemniła go odsuwając się delikatnie od niej , spoglądając jej w fioletowe pełne nadzieji oczy, które były tak bliźniaczo podobne do jej a jednocześnie zupełnie różne.
-Chciałabym Rhaneyro, naprawdę. -białowłosa skuliła ramiona - Ale muszę załatwić parę pilnych spraw siostrzyczko , zwłaszcza ,że długo mnie tu nie było. Ale ty idź z Alicent i potem wszystko ze szczegółami mi opowiesz co?- Reillyn mrugneła do niej okiem posyłając jej uśmiech, który młodsza dziewczyna odwzajemniła kiwając głową na zgodę, ruszając w stronę Alicent ,która wzięła ją pod rękę kierując się w kierunku Bożego Gaju.
Kobieta chwilę jeszcze za nimi zerkała utrzymując uśmiech na twarzy . Gdy młode księżniczki zniknęły z jej pola widzenia Reillyn westchnęła zerkając w niebo z widoczną tęsknota aby następnie powolnym krokiem ruszyć w stronę powozu , który miał zabrać ją do czerwonej twierdzy.
~~~~~~\\\\\\\\\\\\\\
Reillyn nie cierpiała jechać wozem. Był twardy , ciasny i przez wszelkie przeszkody na drodze bradzo niewygodny . dlatego gdy tylko z niego wysiadła poczuła ogromną ulgę, czując świeże powietrze i promyki słońca muskające jej delikatną twarz.
Kobieta ruszyła w stronę korytarzy , kiwając lekko głową na widok znajomych twarzy. Gdy dotarła do swojej komnaty natychmiast się przebrała . Jej cały strój przesiąknął siarkową wonią , którą poczuliby wszyscy w zamku." Cuchniesz jak smok"- tak zapewne powiedziałaby teraz jej matka i ojciec tonem ,który sugerowałby jej żeby poszła się wykąpać i zmieniła odzież. Rhaenyra natomiast zaregaowalby na to uśmiechem ponieważ tak jak starsza siostra zapewne sama by przesiąkła tym zapachem. Ale jej wujek Damon byłby z niej dumny. W końcu to on od kiedy pamiętała brał ją na przejażdżki i uczył o nich wszystkiego. Białowłosa jednak nie widziała Damona od paru miesięcy. A znając go i swojego ojca to pewnie znowu się pokłócili o sprawy dotyczące dziedziczenia , lub słabości Daemona do kurew i wina ,która jak zwykle mówiła jej ze śmiechem droga przyjaciółka Arieen. Ona tak samo jak Reillyn była księżniczka pochodząca z rodu Martellów. Jej urodę można było opisać jako egzotyczną, zwłaszcza, że była pełnokrwistą Dornijką. Opalona karnacja, ciemne bystre oczy oraz włosy sprawiały , że nie mogła odpędzić się od mężczyzn, posyłających jej zalotne spojrzenia, na które zawsze reagowała kpiącym uśmiechem. Były jak dzień i noc. Arieen była zawsze uśmiechnięta i życzliwa, tryskała energią i ciepłem. Natomiast Reillyn wiecznie sprawiała wrażenie dla innych zimnej i oschłej w swojej postawie , co Arieen zawsze wyśmiewała i opowiadała jej ,że pasuje do niej przydomek zimnej smoczycy na co kobieta tylko przewracała oczami.Kompletnie się od siebie różniły, lecz to nie przeszkadzało im w nawiązaniu przyjaźni , która trwa aż do teraz. Obecnie jednak dornijka przebywała na dworze swojego narzeczonego księcia Zaydena Tyrella, którego poznala niecałe 5 miesiące temu podczas ,których oświadczył się księżniczce.
Reillyn zdawała sobie sprawę, że strasznie się ociąga, biorąc długą kąpiel a następnie wybierając odpowiednią suknie ale tak czy siak wiedziała, że jej ojciec zacznie zebranie małej rady z nią lub bez niej . Takie panowały tam zasady a oni nie mogli wiecznie czekać aż ona się przygotuję. Z jednej strony strasznie ją to denerwowało ale z drugiej cieszyła się, że ojciec i matka nie nakładają na nią takiego nacisku jak na Rhaenyre, która w niektórych momentach miała gorzej niż ona sama.
Gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi, była w trakcie rozczesywania swoich długich włosów splątanych przez nadmierny wiatr podczas przejażdżki.
-Proszę wejść. - powiedziała głośno aby osoba wchodząca do pokoju mogła ją wyraźnie usłyszeć za zakrywającej ją kotary .
Wychylając się za nią zauważyła podnerwowanego ,stojącego w pokoju ser Harrolda Westerlinga , który widząc jej osobę skłonił się jej.
-Pani jest pewna bardzo delikatna sprawa.-zaczął zerkając na nią z dozą niepewności w głosie.
Reillyn zarówno zaskoczona jak zaintrygowana uniosła delikatnie brew do góry zapominając całkowicie o spięciu swoich długich włosów.
- Czego dotyczy ta delikatna sprawa ser?
-Księcia Damona.
Ser westerling zaprowadził ją jeszcze bardziej zaintrygowana tą całą sytuacją do komnaty w której się znajdował Żelazny tron. Rycerz od razu otworzył ogromne , masywne drzwi przepuszczając w nich księżniczkę.
-O brzasku wjechał do Czerwonej twierdzy.
-stwierdził ser Westerling.
-Czy ktoś wie ? ojciec?
-Nie.
-Dobrze.-uniosła kącik ust-Nawet bardzo dobrze.
Światło wpadało przez okna i różne witraże tworząc lekki półmrok . Na podłodze leżało trochę już uschniętych lisci oraz słomy. A na końcu sali został umieszczony Żelazny tron. Ogromne , pokryte wszelkimi mieczami siedzenie budziło duży respekt. Nawet jeśli znajdowałoby się tam tysiac osób to właśnie tron zwracał swoją uwagę. Przez tyle lat stal i żelazo straciło swój pierwotny blask jednak miecze nadal pozostały tak samo ostre i zabójcze jak na samym początku, o czym przekonało się już mnóstwo króli siedzących na nim.
W tym momencie jednak siedział na nim Damon Targaryen.
-Dobrze bogowie .- przeklnął pod nosem Rycerz.
Na ustach Reillyn pojawił się mały uśmiech rozbawienia a w oczach pojawił się błysk zadziornosci.
-Spokojnie Ser, zajmę się tym.-rzekła do gwardzisty.
Kobieta zeszła po schodach ruszając w stronę tronu cały czas patrząc prosto na księcia , który ze znudzeniem siedział na nim , trzymając coś w dłoni.
Gdyby tylko ojciec to zobaczył pomyślała z rozbawieniem białowłosa. Na pewno znów by go wygnał na kilka miesięcy albo ktoś zaproponował by ścięcie go lub zupełnie coś innego.
-Co tu porabiasz stryju?- kobieta spytała po valyriańsku aby nikt nie miał możliwości zrozumieć ich rozmowy zwłaszcza, że jej wujek nie znajdował się aktualnie w korzystnej dla niego sytuacji .
-Siedzę. Kiedyś ten tron może należeć do mnie .
-Chyba, że stracą cię za zdradę. Już dawno nie pojawiałeś się na dworze.
- Byłem zajęty , a dwór mnie nudzi.
Gdy Reillyn postanowiła się do niego zbliżyć zauważyła, że nic się nie zmienił .Nadal wyglądał tak samo. Te same uwodzicielskie spojrzenie pełne skrytej kpiny oraz uśmiech,który olśniewał wiele dam. Do tego jeszcze charyzma, zdolności przywódcze oraz sylwetka, której nikt nie mógł nic zarzucić. Jedynie jego białe włosy trochę urosły.
-To czemu wróciłeś?
-Słyszałem ,że twój ojciec organizuje na moją część turniej.
-Na część następcy. -poprawiła go mając na myśli ciężarna matkę.
-Właśnie mówię.
Kobieta zbliżyła się do niego unosząc głowę do góry.
-Nowego następcy.
Reillyn drażniła się z nim. Sprawiało jej to niewielką przyjemność . Robiąc to zawsze czuła jak napięcie pomiędzy nimi gęstnieje a prąd przechodzi po jej ciele. Pozatym po wuju nigdy nie wiadomo było czego można było się spodziewać . Był nieobliczalny. A to sprawiało ,że chciała sprawdzić jego granice. Przetestować ją.
Mężczyzna wstał ze żelaznego tronu i ruszył w jej stronę, przyglądając jej się z lekkim uśmiechem.
-Dopóki on się nie narodzi , jesteście skazani na mnie.
-W takim razie modlę się o brata .
Reillyn musiała spojrzeć w górę aby patrzeć mu wyzywająco w oczy. Kącik ust Damona uniósł się w szelmowskim uśmiechu.
-Mam coś dla ciebie.-powiedział po czym wyciągnął rękę w jej stronę.
Gdy otworzył dłoń okazało się ,że trzymał w niej naszyjnik , ale nie zwykły. Reillyn miała dużo biżuterii i naszyjników ,choć większość z nich była prezentem od Damona. Mimo to rzadko nosiła jakaś biżuterię, nie czując dużej potrzeby aby eksponować ją na sobie .
- Wiesz co to?- zapytał od razu.
-Valyriańska stal.- odparła- Jak mroczna siostra.
Naszyjnik natychmiast zniknął z jej dłoni gdy Damon przyciągnął go do siebie.
Za każdym razem gdy przyjeżdżał po swojej długiej nieobecności znajdował dla niej chwilę lub coś jej przywoził. Próbował wynagrodzić jej ten czas podczas, którego go nie było, ale potem i tak wyjeżdżał z królewskich przystani głównie z własnej woli lub rozkazu króla. Reillyn jednak nie obchodziły podarunki ani jakiekolwiek prezenty. Chociaż musiała przyznać, że niekiedy lubiła je dostawać to jednak pragnęła tylko żeby został tutaj . Dla niej.
Kobieta już od dawna zrozumiała, że coś ciągnie ją do jej wuja . Zawsze gdy byli sami czuła w powietrzu przyjemne napięcie pomiędzy nimi. Wiedziała jednak ,że nie mogą być razem ze względu na to ,że jej ojciec nigdy by się nie zgodził a Damon miał już żonę. Jej status jako księżniczki i najstarszej córki króla również sprawiał tylko utrudnienie. Miała wypełnić swoj obowiązek wychodząc za mąż za jakiegoś księcia lub króla, zwłaszcza że miała już prawie 20 lat co było odpowiednim wiekiem aby wyjść za mąż i urodzić dzieci. Białowłosa jednak nigdy tego nie chciała. Pragnęła być tylko wolna i całymi dniami latać na jej smoku Ronanie.
Kobieta spojrzała w jego fioletowe oczy. Była w nich emanująca pewność siebie, jakaś nuta szelmostwa oraz ciepła , gdy za każdym razem na nią patrzył.
-Odwróć się.
Reillyn odwróciła się tak jak rozkazał, odgarniając swoje białe włosy na bok tak by mógł bez problemu zapiąć jej naszyjnik.
Poczuła na szyji chłód stali i ciepło jego dłoni.
-Teraz oboje posiadamy niewielką część naszego dziedzictwa-mężczyzna musnął delikatnie palcami o jej szyję przyprawiać ją o gęsią skórkę oraz dreszcz.
Kobieta odwróciła się w jego stronę podchodząc bliżej niego jednocześnie unosząc podbródek do góry. Damon patrzył w jej oczy delikatnie dotykając jej żuchwy, szyji , kreśląc różne wzory palcami .Białowłosa czuła przyjemny chłód metalu od jego pierścieni i sygnetów ochładzający jej rozpaloną skórę. Reillyn patrzyła mu intensywnie w oczy, nie przerywając intymnego kontaktu wzrokowego gdy mężczyzna złapał ją za kark przybliżając ich do siebie tak, że oddychali tym samym powietrzem. Książę co chwilę zerkał w stronę jej pełnych ust aby następnie spojrzeć w jej oczy. Przybliżył ją jeszcze bliżej siebie tak ,że kobieta czuła jak jego serce wybija równy rytm , a wszelka granica pomiędzy nimi znika.
Reillyn podniosła wzrok na niego oblizując lekko swoje usta sprawiając ,że Damon przez dłuższą chwilę skupił na nich swój intensywny wzrok by następnie odsunąć się od kobiety z lekkim uśmiechem.
-Piękny.-rzekł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top