Konsultantki z sieci komórkowych czasami na coś się przydają

Zapraszam na moje nowe opowiadanie pt. Córka wiedźmy ^^

Żyję zgodnie z maksymą, że lepiej coś zrobić i żałować, że się to zrobiło, niż nie robić nic i potem tego żałować. Dlatego poszłam do mieszkania Marysi i całkowicie jej się oddałam. Tośka pewnie by mnie za to zabiła, ale to moje życie i mogę robić z nim co chcę.

Inna sprawa, że nie świadczy to najlepiej o moim szacunku do całej siebie. Jednak jakaś cząstka mnie nadal pała uczuciem do tej zgrabnej anglistki i nie potrafię się tego wyzbyć.

Zgodziłam się na wszystko, pozwoliłam na kajdanki i inne rzeczy, o których nie będę mówić, bo chyba podlega to pod tajemnicę sypialni. W każdym razie zrozumiałam, co miała na myśli Fordowa podczas naszego pierwszego zbliżenia. Faktycznie to „szybkie tempo" nie było dla mnie.

Do domu wróciłam około pół do szóstej. Marysia wychodziła wieczorem i potrzebowała się przygotować. Tak, zostałam odprawiona jak tania dziwka. Ale wiecie co? Nie czuję się z tym jakoś tragicznie.

Zrobiłam sobie herbatę i siadłam do lekcji. Tym razem nie mogłam odpuścić sobie angielskiego. Pomimo tego, co zaszło między nami tego popołudnia, nie dostanę żadnej taryfy ulgowej i zdaję sobie z tego sprawę.

Resztę przedmiotów załatwiłam na tak zwany odwal i wzięłam się za powtarzanie. Przejrzałam już prawie połowę materiału, kiedy zadzwonił telefon. Na ekranie pojawił się nieznany mi numer. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.

-Halo?

-Dzień dobry, z tej strony Katarzyna Nowacka, Orange Polska – rozległ się piskliwy głosik. - Czy rozmawiam z właścicielem numeru...

Jak zwykle spławienie konsultantki z najnowszą ofertą zajęło mi kilka minut. A gdy w końcu to zrobiłam, nie miałam już ochoty na dalszą naukę. Postanowiłam wykąpać się i potem jeszcze coś przejrzeć.

Podczas kąpieli miałam dziwne wrażenie, jakby coś, co wydarzyło się dzisiejszego dnia miało dla mnie jakieś większe znaczenie. Nie, źle się wyraziłam. Chodziło o jakiś strzępek informacji... Coś, co usłyszałam i nie zauważyłam powagi tego czegoś.

Znowu bawię się w Poirota, pomyślałam, spłukując włosy i przypominając sobie postawione przeze mnie pięć pytań. Czy dzisiaj dostałam odpowiedź na któreś z nich, ale nie zdaję sobie z tego sprawy?

Nie, to byłoby za proste. To chyba tylko jakaś wskazówka, tak myślę. Jezu, ta nauka całkiem przyćmiła mi umysł. Teraz to ja potrafię myśleć tylko o Present, Past, Future i innych pierdołach.

Wytężałam swój umysł przez następne dwie godziny, a kiedy nic mi to nie dało, zajrzałam jeszcze raz do moich notatek z gramatyki. Kiedy i na tym nie mogłam się skupić, dałam za wygraną i poszłam spać.

Śnił mi się Artur. Staliśmy na łące, a on wręczył mi wianek z czerwonych róż. Skąd na łące czerwone róże? Wokół rosło tyle pięknych białych stokrotek. Spytałam, dlaczego nie zrobi mi z nich wianka.

Na te słowa roześmiał się tak złowieszczo, że zrobiłam krok do tyłu.

-Dziwki nie noszą białych wianków, Kornelia – wypowiedział to, sycząc niczym wąż.

Zaczęłam uciekać. Jednak mimo tego, iż poruszałam nogami, nie mogłam przesunąć się ani o milimetr. Chwycił mnie za ramię, a ja poczułam dotkliwy ból.

-Zostaw mnie! - krzyknęłam, czując łzy na policzkach.

Odwróciłam głowę, by jeszcze raz na niego spojrzeć. Ale to nie on boleśnie zaciskał dłoń na mojej ręce. Była to Marysia. Zmierzyła mnie swoim wyniosłym spojrzeniem i powiedziała:

-Ty już dawno wybrałaś, Korneelia – uśmiechnęła się. - Więc po co jeszcze go zwodzisz?

Obudziłam się o czwartej rano, tak zdezorientowana i przestraszona jak jeszcze nigdy dotąd. Po około półgodzinnych próbach ponownego zaśnięcia, wstałam z łóżka i zaparzyłam sobie kubek kawy.

Ten sen był taki straszny i okropny... Ale też bardzo znaczący. Nie powinnam wykorzystywać i na siłę trzymać przy sobie Artura. Chociaż kto wie, odezwała się moja wewnętrzna suka. On może mi się jeszcze do czegoś przydać. Poza tym jest bardzo miły, sympatyczny i świetnie mi się z nim rozmawia. Chyba nie warto tak szybko z niego rezygnować.

Około szóstej rano, kiedy pomimo sporej dawki kofeiny zaczęłam trochę przysypiać, wszystkie obrazy ostatnich kilku dni zbiły mi się w jedną całość. A kiedy pół godziny później zadzwonił budzik już wiedziałam. Olśniło mnie, jaki błąd popełniałam w swoich poszukiwaniach.

***

-Chwila moment, powtórz to jeszcze raz – Tośka spojrzała na mnie jak na wariatkę. - Ja chyba coś źle zrozumiałam. Dałaś się jej w prezencie urodzinowym? Czy ciebie całkiem pogrzało?

-To był taki... Nagły impuls.

-Kilkugodzinny impuls, zdaje się! - parsknęła szatynka. - Mój Boże, Kora! Jak mogłaś zrobić coś takiego? Ty chyba w ogóle już nie masz do siebie szacunku!

-Powiedziała osoba, która bzyknęła się ze starszym od siebie gościem w hotelowej toalecie, po zaledwie kilku godzinach znajomości – zauważyłam.

-No okay, może nie jestem tego najlepszym przykładem, ale chyba nie zaprzeczysz – założyła ręce Tośka. - Ale ja byłam pijana, a ty oddałaś się tej małpie całkiem na trzeźwo!

-Dobra, obydwie jesteśmy siebie warte, nie róbmy sobie o to wyrzutów! - przewróciłam oczami. - Lepiej posłuchaj na co wpadłam dzisiaj rano. Już wiem, jaki błąd popełniałyśmy w naszym niby śledztwie – Czartoryska natychmiast przestała być naburmuszona i ciekawie nadstawiła uszu. - Wczoraj zadzwoniła do mnie konsultantka z Orange'a. Zgadnij jak miała na nazwisko?

-Ford?

-Nie, Nowacka.

-Dobijasz mnie, Kora – jęknęła dziewczyna. - Co ma z tym wspólnego jakaś Nowacka?

-Ona sama pewnie niewiele. Ale pominęłyśmy fakt, że skoro Crissy nie znała wcześniej Marii Ford, ale Marię Nowacką to chyba tego powinnyśmy poszukać.

-To nazwisko było pewnie fałszywe.

-Tak, ale to nie zmienia faktu, że warto spróbować czegoś na ten temat poszukać – westchnęłam. - Chyba, że masz lepszy pomysł, pani marudna.

-No dobra, może faktycznie za dużo narzekam – uśmiechnęła się przepraszająco dziewczyna. - Sorki, Kora. Ostatnio mam takie dziwne nastroje i trochę słabo się czu...

Urwała, bo jej twarz zrobiła się blada i wykrzywił ją dziwny grymas. Jednym ruchem wcisnęła mi do ręki swoją torebkę i rzuciła się do kabiny. Dobrze, że rozmawiałyśmy w toalecie, bo nie wiem, czy zdążyłaby dobiec do łazienki z drugiego końca korytarza.

-Tośka, dobrze się czujesz? - zapytałam z niepokojem, gdy opuściła kabinę. - Chcesz chusteczkę?

-Jak masz, to daj – uśmiechnęła się słabo. - Chyba się czymś zatrułam, Crissy zamówiła wczoraj strasznie niedobry catering. Same owoce morza. 

-Tak to pewnie to – zgodziłam się, chociaż moja pierwsza myśl była zupełnie inna.

***

-Wiedziałam! - z podekscytowania zaczęłam walić Tośkę kilka razy w ramię. - Miałam jakąś cholerną intuicję! To jest na pewno ona!

Znowu urwałyśmy się z ostatniej godziny wuefu. Jak tak dalej pójdzie może grozić nam nieklasyfikowanie. To znaczy bardziej mi, bo wiadomo jak to jest z przewinieniami Czartoryskiej.

Natomiast angielski zdałam na cztery z plusem. Miałam niesamowite szczęście, bo pytania losowaliśmy, a ja mam szczęście do takich rzeczy. Na cztery z pięciu odpowiedziałam w miarę dobrze, jak określiła to Marysia.

-Jeśli chodzi o zdjęcie to faktycznie ta dziewczyna jest bardzo podobna – zauważyła szatynka. - Wygląd nie musi zgadzać się w stu procentach, w końcu minęło pięć lat.

-Tak... Pięć lat. Tylko co ona robiła wtedy w Ameryce? - zmarszczyłam brwi. - Powinna studiować.

-No właśnie, co panienka tam robiła? - zaśmiała się Tośka. - Lepiej tłumacz szybko, bo umieram z ciekawości! Dlaczego to wszystko jest po angielsku?

-Chyba trudno, żeby amerykański portal plotkarski pisał w języku polskim – uśmiechnęłam się z politowaniem. - Było uważać na lekcjach zamiast kłócić się z Britney.

-Oj, wal się – wyszczerzyła się Czartoryska. - Spełniałam tylko obowiązek obywatelski. Weź już czytaj.

No więc zaczęłam głośno tłumaczyć tekst, który od razu spisałam na kartkę i potem przeredagowałam, żeby dobrze brzmiał. Po przeczytaniu go, wiedziałam jeszcze mniej niż wcześniej. A mętlik w mojej głowie znacznie się powiększył... Chociaż był to jakiś trop i nie należało go lekceważyć.

Tytuł: Kim jest nowa laleczka Leo?

Ostatnio nasz „król jogurtów" Leo von Russel, który jest znany z upodobania do młodszych panienek, bardzo często pokazuje się na oficjalnych imprezach z uroczą brunetką u boku. Dziewczyna od razu skupiła na sobie uwagę większości magazynów plotkarskich. Nie tylko ze względu na jej powiązanie z Leo Russelem i kreacje od znanych projektantów, ale przede wszystkim z powodu jej powalającej słowiańskiej urody.

Tak, tak! Nie przesłyszeliście się! Nowa partnerka milionera pochodzi z Europy Wschodniej! Maria Nowacka, bo tak przedstawia się mediom, niezbyt chętnie o tym mówi. Ona sama nigdy nie wypowiada się na temat konkretnego kraju swego pochodzenia, jednak według naszej informatorki pochodzi ona z Polski.

Czy masowa emigracja Polaków do Ameryki rozpoczęła się na nowo?

I kolejny artykuł, napisany dwa miesiące później.

Tytuł: Where is our slavic doll? (Gdzie jest nasza słowiańska laleczka?)

Jak widzimy po raz kolejny, nasz Leo nie jest zbyt stały w uczuciach. Na ostatniej gali milioner jak zwykle postawił na młodą towarzyszkę, uroczą długonogą blondyneczkę. Jednak pierwszym pytaniem, jakie zadały sobie media, nie było to, kim ona jest lub w co jest ubrana. Wszyscy pytają: Gdzie jest Maria Nowacka? A mężczyzna jak ognia unika odpowiedzi. Oj Leo, co zrobiłeś z naszą słodką słowiańską laleczką? 


Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał i czekam na komentarze :D

buziaki

Karo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top