Rogi
przepraszam za tak długą przerwę
kompletnie nie miałam pomysłów
mam nadzieje że się spodoba ^^
~~~~~
pov. Iris
Zdenerwowana podeszłam do naszych rzeczy szukając czegoś przypominającego bandaż. Po kilku minutach rozgrzebywania zapasowych części do zbroi, prowiantu, broni i czegoś czego nie umiałam nazwać znalazłam coś na kształt prowizorycznej apteczki.
Przez kilka sekund siłowałam się z zamknięciem dziwnej, drewnianej skrzynki. Pomału zaczynało mi brakować cierpliwości, a to że za plecami słyszałam przytłumione głosy tylko potęgowało moje zdenerwowanie. Czarę goryczy przelała grupa smoków którą zauważyłam kątem oka. Młode gady stały kilka metrów ode mnie ... szeptały coś między sobą, miałam wrażenie że naśmiewają się ze mnie, szydzą.
Odwróciłam się na pięcie z sykiem.
-A wy nie macie nic lepszego do roboty?!- wykrzyczałam. Smoki stojące za mną zaczęły uciekać we wszystkie strony potykając się o własne łapy.
Zdenerwowana rozerwałam drewniane pudło a ze środka wypadło parę rulonów bandaży i kilka butelek z ciemnego szkła.
Zabrałam z ziemi zawiniątko i otrzepałam z resztek ciemnego drewna.
Wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam za plecami znajomy głos.
- nic ci nie jest? - średniej wielkości smok, w barwie ciemnego karmazynu z baranimi rogami na łbie, pokryty małymi kolcami w różnych miejscach zaszedł mnie od tyłu i teraz zerkał na moje niezdarne poczynania z bandażami.
Prychnęłam tylko na to i wróciłam do mizernych prób nałożenia opatrunku. Kai przewrócił oczami cicho przy tym chichocząc zapewne starając się dodać mi tym otuchy, nie potrzebowałam tego ale miło było widzieć że się staram. Zbliżył się trochę i wziął trzymany przeze mnie gładki materiał. Stanął na tylnych łapach i zaczął delikatnie zawijać mi go na pysku.
-ale ty wiesz że sama mogę to zrobić, bez niczyjej pomocy? - on tylko się zaśmiał i odpowiedział
- tak oczywiście. Ale ja mogę to zrobić lepiej-
przez chwilę milczał
-jak to w ogóle możliwe? Myślałem że...- spojrzałam na niego. Zapewne z moich oczu wyczytał że nie warto poruszać tego tematu i kontynuował czynność już w milczeniu. Po kilku minutach skończył. Patrzył na mnie tak usatysfakcjonowany że nie wytrzymałam i podcięłam go ogonem, ale niestety gad chwycił się kurczowo jednego z moich rogów i oboje potoczyliśmy się po wilgotnej od rosy trawie.
Wstałam szybko żeby otrzepać się i nie wyjść na głupka przed młodymi smokami ale straciłam równowagę i padłam na plecy, Kai wybuchnął niekontrolowanym śmiechem jak i reszta gadów ze straży królewskiej.
Atmosfera była już wyraźnie mniej stresująca i większość gadów nad jeziorem kontynuowała z ekscytacją wymianę zdań ze swoimi rówieśnikami.
Reszta dnia minęła mi na poganianiu młodych gadów do porządnego wykonywania zadań. Poza tym nic ciekawego się nie działo. Aż do zachodu słońca.
Byliśmy z kadetami w wąwozie pomiędzy górą Alish a posępnymi turniami. Z jednej strony bardzo piękna i spokojna okolica, ale z drugiej podobno bardzo nawiedzony las.
Skąd to wiedziałam? Słyszałam kilkaset razy jak Aaron opowiadał historie pokroju białej smoczycy z zamku nad Aqwem czy bezgłowego smoka. Według jego opowieści w tym lesie właśnie narodziła się legenda o szepczącym wiwernie, który rzekomo miał wprawiać młode smoki w trans swoimi niezrozumiałymi szeptami a potem porywać je do swojej jaskini i pożerać. Uśmiechnęłam się na wspomnienie naszego dzieciństwa gdzie mimo zakazu rodziców lataliśmy po całym Salvie zwiedzając wszystkie miejsca o których pisano tak samo niedorzeczne historie jak ta.
Teraz słuchałam jego opowieści i cichych pisków niektórych młodych gadów przyglądając się im w zielonkawym świetle słońca przebijającego się przez świeże liście buków.
Kiedy wyszliśmy na niewielką dobrze oświetloną przez zachodzące słońce polanę, próbowaliśmy z moimi towarzyszami ustawić nowicjuszy w jednym miejscu abym mogła w końcu wygłosić moją słynną mowę i zakończyć tą męczarnie, jednakże większość smoków była tak padnięta że z łatwością udało się uzyskać oczekiwany efekt.
Wzięłam głęboki oddech i już miałam zacząć rozległ się dźwięk rogów. Przeszedł mnie dreszcz od czubka ogona aż po same rogi. To nie dobry znak. Ktoś zaatakował zamek królewski.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
DUM DUM DUM
napięcie rośnie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top