8. Aby nie wyglądać jak poplamiony kamień.
Gdy moje zajęcia dobiegły końca, spakowałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam na korytarz. Wiedziałam, że Brad prawdopodobnie przebywał teraz w naszym pokoju, więc musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie.
Idąc powoli przez korytarz, napisałam do Britt wiadomość, która wciąż siedziała na jeszcze dwugodzinnych zajęciach. Szczerze mówiąc, nie wiem czy chciałabym mieć jeszcze dwie godziny takich zajęć. I tak ledwo radzę sobie z jednymi.
Już drugi raz tego dnia poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Tylko tym razem było to bardziej delikatne, a uśmiech sam wszedł na moją twarz na sam widok tej osoby. Przede mną we własnej osobie stał Thomas, który chwilę później nachylił się, aby dać mi buziaka na powitanie.
Gdy puścił moje nadgarstki, swoje dłonie umiejscowił na moich biodrach, obdarowując moją twarz małymi pocałunkami.
- Hej. Jak się czujesz? - zapytał, gdy odsunął swoją twarz na tyle daleko, aby móc spojrzeć na moją.
- Zmęczona - odpowiedziałam bez zastanowienia. Nagle chłopak przysunął się bliżej i zamknął mnie w szczelnym uścisku. To urocze, że Thomas zachowywał się w taki sposób. Zły nastrój spowodowany poranną sprzeczką z Bradem, od razu odleciał w niepamięć, dzięki magicznemu uściskowi chłopaka.
- Słyszałem rano o twoim współlokatorze - założył jeden z moich niesfornych kosmyków za ucho i przyłożył swój nos do mojego, głęboko spoglądając w oczy. Na początku nie wiedziałam co robić, więc po prostu patrzyłam w jego brązowe tęczówki. Natomiast chłopak spoglądał to raz w moje oczy, a raz na usta. - Wybacz, że musisz mieszkać z takim dupkiem. Naprawdę.
- W porządku. Już się przyzwyczaiłam - uspokoiłam go. - Poza tym to nie jest twoja wina. To wina kogoś, kto narobił tego bałaganu.
- Nie mogę doczekać się dzisiejszego wieczora - rzekł z ekscytacją w głosie.
- Wieczora?
- Imprezy - przypomniał mi z szerokim uśmiechem na twarzy. - Ja przyprowadzam swoich znajomych, a ty swoich, tak?
- Tak, oczywiście - odpowiedziałam i zmusiłam się, aby uśmiechnąć się w jego stronę. Gdy wypuścił mnie ze swojego objęcia, pozwoliłam mu chwycić moją dłoń w swoją.
- Powinnaś znowu ubrać tą swoją spódniczkę - posłał mi prowokujący uśmiech i spojrzał w dół na moje spodnie. - Lepiej ci w niej niż w tych spodniach.
W tamtej chwili miałam ochotę wydrzeć się na niego za to co powiedział, bo moje jeansy były w porządku, ale nie widziałam takiej potrzeby. To tak jak wtedy, gdy zamówił mi sałatkę z kurczakiem. Niby nie miał na myśli nic złośliwego, gdy to mówił, ale po prostu mnie to zirytowało. I tak wciąż byłam zdenerwowana przez Brada, który swoim wybrykiem przeszedł samego siebie.
- Pomyślę o tym, ale nie obiecuję - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
- Nie mogę się doczekać! - powtórzył już drugi raz, gdy chodziliśmy razem między korytarzami.
- Ja również - potwierdziłam z małym uśmieszkiem. - Mam ochotę się upić, wiesz? Alkohol to taki mój drugi przyjaciel.
- Mam teraz zajęcia, więc muszę spadać. Do zobaczenia wieczorem - pocałował mnie w policzek i odwrócił się na pięcie.
- Tak. Do zobaczenia.
♡
Britt siedziała na moim łóżku w swojej żółto-czarnej koszuli w kratkę, którą wybrała na swój ubiór dziś wieczorem, gdy ja nie potrafiłam zdecydować pomiędzy luźną czarną koszulką, a luźną białą koszulką, którą ubrałabym do moich mom-jeansów.
Brad na całe szczęście starał się mnie unikać, od kiedy rano na mnie naskoczył, a ja nie planowałam widzieć się z nim w najbliższym czasie. W jednym miał jednak rację. Pokój faktycznie był zagracony przez połowę jego ciuchów walających się po podłodze, a zmięta pościel leżała tuż obok mojego łóżka. Chłopak zapewne specjalnie nie sprzątał swoich rzeczy, aby pokazać mi cały ten bałagan.
Nie byłam zła na Brada, że wydarł się na mnie po środku korytarza. Byłam zła o to, że oskarżył mnie o wyrzucenie jego rzeczy, mimo że nie miał na to dowodów. Fakt, wyglądało to podejrzanie, że moje rzeczy były na swoim miejscu, ale to wcale nie znaczy, że to ja je rozrzuciłam.
- Patrzysz się na nie przez dziesięć minut - westchnęła Britt i podniosła się z mojego łóżka.- Ubierz tą białą.
- Jest ładniejsza, ale na jej materiale będzie bardziej widać mój pot- powiedziałam i schowałam białą koszulkę do szuflady. - Dlatego ubiorę czarną.
Włożyłam na siebie przygotowane spodnie i koszulkę, wcześniej wkładając ją w jeansy. Usiadłam na krańcu swojego łóżka z lusterkiem, aby zrobić mały makijaż. Gdy nakładałam na siebie trochę pudru, aby nie wyglądać jak poplamiony kamień, do pokoju wbiegł Bradley.
Britt wystraszyła się nie na żarty i przysunęła bliżej mnie, aby tylko nie spojrzeć Bradowi w oczy. Ja natomiast uniosłam wysoko brew, kiedy chłopak głośno trzasnął drzwiami. Jego wzrok szukał czegoś na podłodze. Rzucił mi przelotne spojrzenie, aby z powrotem wrócić do szukania.
- Wychodzisz gdzieś?
- Na imprezę. Mówiłam ci o niej wczoraj wieczorem - odpowiedziałam, a chłopak skinął głową.
Brunet wziąwszy swój ręcznik, wszedł do łazienki, oczywiście trzaskając za sobą drzwiami. Kilka sekund później, usłyszałam szum lecącej wody, dlatego powróciłam do robienia makijażu.
- Jest jeszcze spokojniejszy niż dziś rano - powiedziała Britt. Na jej stwierdzenie, moje oczy same zrobiły obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni.
- Jest ,,spokojny", ponieważ ty tu jesteś - wzruszyłam ramionami. - Jeżeli to według ciebie jest bycie spokojnym, to nie wiem z jakiej planety pochodzisz. On jest jak wrzód na dupie, odkąd tylko się tu pojawiłam. Takie zarazy trzeba tępić.
Dziewczyna skinęła głową i pozwoliła mi dokończyć makijaż w spokoju. Po dziesięciu minutach usłyszałam przekręcenie zamka w drzwiach do łazienki i ujrzałam Bradley'a w samym ręczniku przepasanym wokół bioder. Jego wciąż mokre włosy swobodnie opadały mu na czoło. Korzystając z okazji, spojrzałam na jego nagą klatkę piersiową. Szczerze mówiąc, byłam pod wrażeniem, bo bez koszulki widziałam go tylko raz i nie była ona aż tak widoczna, a raczej ograniczona.
Odwróciłam swój wzrok tak szybko, jak tylko zaczęłam myśleć o nim w ten sposób. Przejechałam swoją dłonią po rozwichrzonych włosach, aby ukryć zażenowanie. Gdy chłopak szukał czystych ubrań wśród sterty leżącej na podłodze, mogłam uznać, że nie był z tego powodu zadowolony. To idealny moment, aby się zmyć, dlatego ubrałam na nogi swoje czarne Doc Martensy i uśmiechnęłam do Britt.
- Chodźmy! - powiedziałam do przyjaciółki.
Blondynka chętnie wstała i zabrała swoją torebkę, chowając do niej komórkę. Zarzuciła na siebie granatową kurtkę jeansową, a ja założyłam swoją żółtą. Wzięłam ją pod rękę i ruszyłyśmy w kierunku drzwi.
- Zaczekaj, Mango! - zawołał mnie chłopak. Na dźwięk mojego znienawidzonego przezwiska, złość jak pstryknięcie palcem, rozeszła się po moim ciele.
- Margo - wycedziłam przez zęby. Odwróciłam się na pięcie, aby spojrzeć na Brada, który właśnie ubierał na siebie bluzę.
- Co za różnica - wywrócił oczami, co tylko spotęgowało we mnie irytację. - O której godzinie będziesz z powrotem?
- Prawdopodobnie przed ciszą nocną - wzruszyłam ramionami. W naszym akademiku cisza nocna była o godzinie dwudziestej trzeciej. Dla większości było to za wcześnie, ale ja nie narzekałam. Chłopak w odpowiedzi kiwnął głową, więc złapałam za klamkę, aby zamknąć za sobą drzwi. W ostatniej chwili jednak Bradley znów mnie zawołał.
- O i Mango!
Doskonale wiedziałam, że robił to specjalnie, więc tym razem go nie poprawiłam. Odwróciłam się w jego stronę z uniesioną brwią, dając znak, aby kontynuował.
- Nie podoba mi się twój makijaż. Sprawia, że wyglądasz w nim beznadziejnie.
Zignorowałam jego wypowiedź i wywróciłam oczami. Niech gada sobie, co chce. I tak niczego to nie zmieni. Trzasnęłam za sobą drzwiami i odwróciłam się do Britt.
- Jestem gotowa, aby się porządnie napić!
- Twoja wersja ,,napicia się" to jest to, co separuje cię od reszty człowieczeństwa - zaśmiała się blondynka.
To sama prawda. Gdy upijałam się do nieprzytomności, następnego dnia zwykle nic nie pamiętałam, głowa bolała mnie niemiłosiernie i budziłam się z połamaną kością lub nawet dwiema.
Gdy ukończyłam pierwszy rok mojej sześcioletniej edukacji, Britt zabrała mnie do jej domu, gdyż jej rodzice byli na biznesowym urlopie. Kupiłyśmy sporą ilość alkoholu na dowód osobisty jej starszej siostry, bo nie ukończyłyśmy jeszcze osiemnastu lat. Dziewczyna jest z wyglądu praktycznie taka sama jak jej siostra, więc alkohol kupiłyśmy bez problemu. Całą naszą alkoholową przygodę skończyłam wypiwszy dwie butelki wódki, sześć puszek cydru i butelką piwa. Aby umilić sobie czas, postanowiłyśmy zagrać w wyzwanie czy wyzwanie, gdyż stwierdziłam, że pytania są dla ciot. Wyzwałam samą siebie do skoczenia z balkonu Britt prosto do basenu. Zakończyło się to złamaną ręką.
- Impreza w tę stronę - stwierdziła Britt, gdy zauważyła idące przed nami dziewczyny w krótkich sukienkach. Szłyśmy za nimi, aż doszłyśmy do ogromnego domu, z którego leciała głośna muzyka, a alkohol lał się litrami. Idealnie. - Gdzie jest Thomas?
- Powiedział, że spotkamy się w tym miejscu - poinformowałam ją, kiedy czekałyśmy przed wejściem do domu. W środku było pełno ludzi, ale nie przeszkadzało mi to. Jedyne po co tu przyszłam to się napić. Mentalnie już byłam gotowa, aby zacząć swoją alkoholową przygodę, bo coś czułam, że ta noc będzie długa.
Dostrzegłyśmy Thomasa i kilku jego znajomych, gdy śmiali się, przechodząc ścieżką. Jego oczy spotkały moje, aby później odwróciły się w stronę Britt.
- Hej kochanie! - powiedział głośniej chłopak, abym muzyka go nie zagłuszyła i pocałował mój policzek. Wyczułam od niego mocny odór alkoholu, aż zmarszczyłam swój nos. Przysunął się w moją stronę i po kolei zaczął przedstawiać swoich znajomych. - To jest Liam i Harry, moi kumple. Liam, Harry to jest Margo.
- Hejka - podałam swoją dłoń na znak zawarcia nowej znajomości. - Może wejdziemy do środka?
- Niech zabawa się zacznie - powiedział brunet i wciągnął mnie w wir imprezy.
~ritegs~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top