7. Największy dupek zaraz po Theresie May.

- Cześć mamo! - uśmiechnęłam się serdecznie do ekranu laptopa, gdy zauważyłam na ekranie moją mamę. Rozglądała się we wszystkich stronach, byle nie w otwór kamerki. Wciąż uczy się jak korzystać ze Skype'a.

Moja mama zdecydowała, że chce poznać Brada, mimo tego że nawet nie wiedziała z kim muszę mieszkać. Stwierdziła, że się martwiła i musiała sprawdzić, czy przypadkiem nie mieszkam z jakimś dilerem narkotykowym albo chuliganem.

Co mnie bardzo zaskoczyło, Brad zgodził się bez żadnego oporu. Mimo mojego przerażenia, chłopak siedział na brzegu mojego łóżka, z dala od zasięgu kamerki. Na razie.

- Mamo, musisz patrzeć tutaj - poinstruował ją Daniel i wskazał palcem na przednią kamerkę. Kobieta posłała mu złowrogie spojrzenie, gdy zaczął po cichu się podśmiewać. Gdy znalazła kamerkę, uśmiechnęła się promiennie i mi pomachała.

- Hej kochanie! Jak tam szkoła? - zapytała. Daniel przysiadł się obok niej i również pomachał mi na powitanie.

- Naprawdę dobrze, dzięki - odpowiedziałam szczerze. - Dużo nauki i prac domowych, ale to normalne.

- Lepiej nie oblej żadnego egzaminu, bo urwę ci głowę - postraszyła mnie, choć wiedziałam, że i tak sobie żartuje. - Masz wszystko czego ci potrzeba? Jeśli chcesz mogę wysłać ci trochę pieniędzy na nowe długopisy...

- Jeśli mamo wyślesz mi jakiekolwiek pieniądze, doskonale wiesz, że pójdą one na zakupy - wywróciłam oczami, a ona posłała mi groźne spojrzenie.

- Tak czy siak to robisz - wymamrotał Brad. Niestety na tyle słyszalnie, aby natychmiast ożywić moją mamę.

- Czy to twój współlokator? Pozwól mi go poznać!

Odwróciłam laptopa w stronę chłopaka tak, aby mama mogła go zobaczyć. Ubrany był w białą, luźną koszulkę i jakieś dresy. Rzadko kiedy wychodził po szóstej, dlatego był to jego standardowy ubiór.

- Dzień dobry Pani Heart! - powiedział uprzejmie, co spowodowało u mnie zmrużenie oczu i głośne fuknięcie. W stosunku do mojej mamy był bardzo miły, a gdy ja przekroczyłam próg naszego pokoju, jego wredny charakter dał o sobie znać. - Jestem Brad.

- Ależ ty jesteś uroczy! - zachwycała się moja mama. Na ilość tej całej słodyczy ponownie wywróciłam oczami. Przez tego idiotę wywracanie oczami zaraz stanie się moim nawykiem. - Nie trzyma cię po późna w nocy? Od zawsze lubiła puszczać w nocy głośną muzykę i wszystkich budzić. Jeśli tak robi, po prostu rzuć w nią butem.

Tak właściwie to zrobił to wczoraj rano, gdy wróciłam z pokoju Thomasa. Odsłoniłam wtedy zasłony, pozwalając promieniom słonecznym omieść całe pomieszczenie. Dziewczyna, która została z nim na noc, równie zaskoczona schowała się pod pościel. Moje zachowanie nie bardzo spodobało się Bradowi, dlatego wziął pierwszego lepszego buta i rzucił nim w moją stronę. Całe szczęście że chybił.

- Zazwyczaj zasypia przede mną - wzruszył ramionami. - Za to potrafi siedzieć w łazience ponad godzinę!

Po dziesięciu minutach narzekania mamy, Daniela i Brada na wszystko co robię, w końcu rozłączyłam połączenie i wykopałam bruneta z mojego łóżka.

- Współczuję twojej mamie, że musiała wytrzymywać z taką suką jak ty przez osiemnaście lat - zaśmiał się i usiadł na swoim łóżku.

- Współczuję twojej mamie, że musiała radzić sobie z takim aroganckim dupkiem, który prawdopodobnie obleje uniwersytet - odpowiedziałam dumnie, na co chłopak zadrwił z mojej osoby.

- Wieczorem spotykam się ze znajomymi - podsumował naszą kłótnię. Posłałam niezainteresowane spojrzenie, gdy zakładał na siebie buty i bluzę z kapturem. - Prawdopodobnie będę po ciszy nocnej, ale nikogo nie przyprowadzaj.

- Czaję - odpowiedziałam lekceważąco. Gdy chłopak opuścił pomieszczenie, włączyłam na Netflixie któryś już odcinek Friends. Kiedy obejrzałam kilka odcinków pod rząd, postanowiłam zabrać się za pisanie wypracowania na przyszły tydzień. Czas leciał nie ubłagalnie, więc pisząc już zakończenie poczułam, że zmęczenie brało nade mną górę.

Gdy zamknęłam laptopa, zauważyłam, że na zegarze było już grubo po północy, a słuch po Bradzie zaginął. Wyłączyłam wszystkie światła i położyłam się do łóżka. Swoje ciało okryłam ciepłą kołdrą i zamknęłam oczy, próbując przenieść się do krainy snów. Zanim zdążyłam całkowicie odpłynąć, usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Po chwili chwiejnym krokiem do pokoju wszedł Bradley. Nie zważając na nic, zachowywał się głośno i na dodatek zapalił światło.

Natychmiast podniosłam głowę i posłałam chłopakowi spojrzenie przepełnione złością. Był pijany, naćpany albo jedno i drugie.

- Wybacz - zachichotał, gdy zorientował się, że mnie obudził. Całe szczęście, że miał trochę rozumu w głowie i zgasił światło.

Próbując dostać się do swojego łóżka, wpadał po drodze na wiele rzeczy. Potknął się nawet o moje łóżko, ale grzecznie mnie przeprosił. Gdy dotarł do łóżka, usiadł na jego krańcu w ciszy i zdjął buty. Kiedy chłopak nie ruszał się przez dłuższą chwilę, odwróciłam się w jego stronę z uniesionymi brwiami. Siedział tam i patrzył jak wryty w podłogę. Nie chcąc pytać go, dlaczego wrócił w takim stanie, postanowiłam położyć się spać, ale brunet zaczął coś mówić.

- Mango?

- Wciąż nazywam się Margo - westchnęłam i z powrotem odwróciłam się w jego stronę. Chłopak przyglądał mi się, leżąc na swoim łóżku. Wiedziałam to, gdyż światło wpadające przez okno, oświetlało kontury jego ciała.

- Wolę mówić na ciebie Mango, bo to cię denerwuje - wyznał, a ja wywróciłam oczami. To oczywiste, że woli przezwisko które mnie irytuje.

- Chcesz coś czy mogę położyć się spać?

- Nie, chciałem po prostu życzyć ci dobrej nocy. Wiem, że denerwuje cię, gdy to mówię i poza tym już w połowie śpisz. Dlatego dobranoc, Mango.

Westchnęłam znużona i odwróciłam się od niego, zamykając oczy i w końcu zasypiając.

- Kupiłam ci przyprawioną latte z dyni - podała mi kubek z kawą Britt, gdy szłyśmy głównym korytarzem uniwersytetu. Obydwie miałyśmy lekcje rano, więc postanowiłyśmy spotkać się wcześniej. - Nie możesz doczekać się dzisiejszej imprezy?

- Dzięki - uśmiechnęłam się i z wielką wdzięcznością przyjęłam od niej kubek. - Szczerze mówiąc, nie wiem. Niewiele spałam tej nocy. Czuję jakby głowa oderwała się od mojego tułowia i dryfowała gdzieś w przestrzeni kosmicznej.

- Znam to uczucie - przyznała pokrzepiająco. - Kiedyś mój pies nie mógł przestać szczekać całą noc, dlatego wcale wtedy nie spałam. Nic a nic.

- Twój pies jest czystym wcieleniem szatana - powiedziałam zgodnie z prawdą. Britt ma małego chihuahua o imieniu Sparkles, którego dostała kilka lat temu. Nasza wspólna relacja opiera się na nienawiści i za każdym razem, gdy przychodzę do blondynki, stara się odgryźć moje palce u nóg.

- Dlaczego się nie wyspałaś? W przeciwieństwie do mnie ty na całe szczęście nie masz psa - uśmiechnęła się promiennie i upiła łyk swojej kawy. Tym samym przypomniała mi o napoju, spoczywającym w mojej dłoni, dlatego również wzięłam łyk ciepłej cieczy.

- To wina mojego współlokatora. Mówiłam ci o tym dupku, prawda? Bradzie? - zapytałam, a ona wzruszyła ramionami. - Wrócił wczoraj w nocy pijany i mnie obudził. Nawet pisanie wypracowania przez pół nocy mi nie pomogło.

Tego ranka Brad spał twardo, gdy ja wstałam, gdyż nie nastawił swojego budzika. Przygotowywanie się na zajęcia zajęło mi około godziny, a chłopak do tamtej pory nawet się nie ruszył.

- Chciałabym go kiedyś poznać - powiedziała Britt, a ja posłałam jej ostrzegające spojrzenie. - Nie może być aż taki zły. Znaczy się, mieszkacie razem i w ogóle, ale jak widać nie wyskoczył jeszcze przez okno. Musi wytrzymywać z tobą na co dzień, bo czasami bywasz na prawdę nieznośna.

- Nieprawda! Ja czasami...

Nie zdążyłam obronić swojej osoby przed takimi oszczerstwami, bo ktoś złapał mnie za nadgarstek i odciągnął w drugą stronę. Odwrócił mnie w swoją stronę, a ja prawie upuściłam swoją kawę, ale całe szczęście w ostatniej chwili wzmocniłam swój uścisk na kubku. Podniosłam swój znudzony wzrok i ujrzałam wściekłą twarz Brada.

- Co do kurwy! - wykrzyknął w moją stronę, nadal ciasno trzymając moje ramiona. - To, że wczoraj wyszedłem ze znajomymi, nie daje ci żadnego prawa do rozrzucania moich rzeczy!

- Słucham? - odburknęłam, strząsając jego dłonie z moich barków i odsuwając się dalej od niego. - Dla twojej wiadomości, wcale nie ruszałam twoich rzeczy. Gdy opuściłam pokój, wszystko było idealnie ułożone.

- Bzdura - pokręcił swoją głową z dezaprobatą. Jego szyjna żyła niebezpiecznie pulsowała, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że był wściekły. Nawet bardzo. - Wiem, że się nie dogadujemy, ale to nie powoduje, że możesz rozwalać moje rzeczy po całym pokoju! Jesteś pierdoloną zdzirą!

- Możesz się kurwa uspokoić!? - uniosłam swój palec wskazujący na niego. - Nie rozrzuciłam twoich cholernych ubrań, bo nie miałam powodu. Jak myślisz, kto codziennie sprząta po tobie, gdy zostawiasz syf?

- Jakaś sprzątaczka...

- Doskonale wiemy, że to nie sprzątaczka sprząta ten syf. - wtrąciłam. - To ja muszę za ciebie sprzątać, bo i tak wszędzie zostawiasz swoje rzeczy! Dlaczego miałabym robić na przekór i wszystko wyrzucić?

Po tych słowach oddech chłopaka się uspokoił. Każde zdanie jakie wypowiedziałam, dogłębnie analizował i zastanawiał się nad ich sensem.

- Dlatego sugeruję, abyś oczernił jakąś inną osobę, która przyjdzie ci do głowy. A teraz zjeżdżaj mi sprzed twarzy, zanim uderzę twoją - powiedziałam groźnie.

Brunet zamknął na chwilę oczy i głośno westchnął, zanim odwrócił się na pięcie i odszedł w swoją stronę. Nie zapomniał oczywiście o donośnym trzaśnięciu drzwiami, gdy opuścił korytarz. Posłałam wszystkim patrzącym na mnie ludziom przepraszające spojrzenie, zanim się rozeszli.

Odwróciłam się do Britt, która wciąż stała jak słup soli, patrząc na mnie zdezorientowana.

- Niespodzianka! Właśnie poznałaś największego dupka zaraz po Theresie May!

~ritegs~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top