41. Ona grała trudną do zdobycia.
- Spotkamy się w przewie na lunch? - zapytał Brad, gdy zakładał na siebie spodnie. - Chciałbym prawidłowo przedstawić cię moim znajomym.
- Jasne - uśmiechnęłam się i pozwoliłam mu pocałować się w usta, zanim założył na siebie koszulkę. - Chcesz, abym przyniosła ci coś do picia?
- Nie musisz.
- I tak bym tego nie zrobiła - podroczyłam się z nim, a on wywrócił oczami, zakładając na swoje nogi czarne Martensy. - To do zobaczenia w przewie na lunch.
- Okej, kochanie. Do zobaczenia.
Chłopak przycisnął swoje usta do moich ostatni raz, zanim wyszedł z naszego pokoju. Wciąż był on poddenerwowany swoimi egzaminami, nawet jeżeli nie miał ich przez całe dwa tygodnie niczym ja. Moje egzaminy zaczynały się w przyszłą środę, co dawało mi tylko sześć dni, a Brada zaczną się dwa tygodnie po moich. Egzaminy skończę pisać dopiero pod koniec stycznia i nie bardzo cieszył mnie ten fakt.
Owinęłam się pościelą wokół mojego nagiego ciała i usiadłam na krawędzi łóżka. Brad zostawił dla mnie do ubrania jedną ze swoich białych koszulek. Skoro chłopaka już nie było, wzięłam ją ze stolika nocnego i nałożyłam na siebie, aby się okryć.
Miałam godzinę, zanim musiałam iść na lunch, gdyż moje zajęcia były dopiero po południu. Zdecydowałam się szybko umyć, zanim nałożyłam na siebie mom-jeansy, wsadzając w nie koszulkę Brada. Postanowiłam nie zakładać dziś stanika, a dzięki temu było mi strasznie wygodnie i nie czułam dyskomfortu.
Zmarnowałam trochę czasu na bezmyślne przeglądanie Facebook'a, śmiejąc się z niektórych filmików i wywracając oczami z pozostałych. Moja mama miała paskudny nawyk oznaczania mnie w żenujących postach, ale teraz oznaczała także Brada - ona dosłownie była na księżycu, gdy Brad postanowił zostać jej przyjacielem!
Gdy w końcu nastała pora mojego wyjścia na lunch, założyłam na nogi jakieś trampki i jedną z kurtek Brada, zanim wyszłam z pokoju i poszłam do stołówki, aby wziąć sobie coś do jedzenia. Dla Brada i siebie wzięłam po jednej kanapce oraz wodę, zanim zapłaciłam za pożywienie i ruszyłam w kierunku trybun, gdzie Brad przesiadywał podczas przerw na lunch. Ja zwykle bywałam w swoim pokoju lub w bibliotece, aby się uczyć na lekcje. Nie zaszkodzi mi jeden dzień bez nauki, aby spędzić ten czas z moim chłopakiem.
Zauważyłam Brada i dwóch innych chłopaków, jeśli dobrze rozpoznałam, Tristana i Connora, siedzących na trybunach. Gdy Tris i Connor palili marihuanę, Brad rozglądał się dookoła, jakby był nieobecny. Kiedy podeszłam bliżej, usłyszałam głos Tristana.
- Nie widziałem cię podczas Świąt Bożego Narodzenia. Gdzie byłeś?
- Pojechałem z Margo do Londynu - odpowiedział z małym uśmiechem na twarzy. Chłopak jeszcze mnie nie zauważył, więc chciałam dowiedzieć się, co takiego zamierzał powiedzieć znajomym. - Byliśmy tam kilka dni.
- Zabrałeś ją do Londynu? Nie jest to trochę dziwne? - zaśmiał się z Brada Tristan, zaciągając się narkotykiem.
- Ja, uh, nie bardzo? - zawahał się.
- Ja myślę, że jest - wzruszył ramionami Tristan. - Ty nie bawisz się w związki, koleś. Ty pieprzysz i zostawiasz. Jedna laska tego nie zmieni, nieprawdaż? Ona cię nie zmieni, to dlaczego ty do cholery zabrałeś ją do Londynu?
Każda moja część ciała krzyczała, czekając aż Brad mnie obroni i powie im, co do mnie czuje i że nie zgodzi się z tym, co powiedział do niego Tristan.
- Ta - zaśmiał się nerwowo, opierając swoją głowę o metalową barierkę. - Zabrałem ją tylko na szybki numerek, wiesz? Ona grała trudną do zdobycia, odkąd ją poznałem i w końcu mi się oddała.
Nigdy nie czułam, jak serce rozrywało mi się na strzępy.
W tamtym momencie podeszłam krok bliżej, stając się widoczna trzem postaciom. Connor był zbyt naćpany, aby wiedzieć o co chodziło, Tristan wymusił sztuczny uśmiech, a Brad siedział tam zaskoczony.
- Margo...?
Rzuciłam kanapkę na ziemię obok jego nóg, czując, jakbym dusiła się powietrzem, gdy patrzyłam na niego z oczami pełnymi łez. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle, więc nie powiedziałam nic. Odwróciłam się na pięcie i poszłam w nieznanym mi jeszcze kierunku.
- Margo, czekaj - wstał i ruszył za mną. Nie chciałam, aby za mną szedł, ale jednak byłam zadowolona, że to zrobił. Sprawiło to, że poczułam się lepiej.
Gdy weszłam do opuszczonego budynku uniwersytetu, Brad złapał mnie za rękę i obrócił ku sobie. Szybko jednak wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku i cofnęłam się o krok do tyłu.
- Nie chcę tego słyszeć, naprawdę. Powinnam była się domyślić - powiedziałam, gdy mój brzuch aż się skręcał od tych słów, a łzy spłynęły po moich policzkach ciurkiem. To nie tak ten związek miał się potoczyć.
- Margo, pozwól mi to wytłumaczyć, proszę - błagał, a jego oczy zaczęły połyskać w świetle, aż wypłynęły z nich łzy. Zamierzał płakać, skoro to wszystko to jego wina? Powiedział, co powiedział.
- Powiedziałam, nie chcę tego słuchać - odpyskowałam. - Nie byliśmy ze sobą nawet dwa tygodnie, Brad! Robiłam z tobą rzeczy, o których nawet nie myślałam, że będę robić z kimś innym, a potem mówisz coś takiego? Czuję się wykorzystana, Brad.
- To nie tak - pokręcił swoją głową. - Kochanie, to naprawdę nie tak. Powiedziałem to, aby oni się ze mnie nie śmiali, bo mogliby... Wyśmialiby nas!
- A więc wstydzisz się mnie? - zadrwiłam - Miej do mnie trochę szacunku i siebie. Wykorzystałeś mnie tak samo, jak zrobił to Thomas.
Łzy poleciały po jego policzkach, a ja musiałam oprzeć się pokusie, aby ich przypadkiem nie otrzeć. Szybko dałam sobie mentalnego liścia i spojrzałam mu prosto w oczy, czekając na to, co powie.
- Nie, nie miałem tego na myśli. Zaufaj mi, okej? Kocham cię bardzo mocno, tak kurwa mocno. Pozwól mi wszystko wytłumaczyć. Wszystko - powiedział, a ja pokręciłam swoją głową i zamknęłam oczy. - Proszę. Margo, nie miałem tego na myśli, obiecuję.
Moje serce łamało się na milion kawałeczków, gdy widziałam go w takim stanie. Z oczu leciało mu stado łez, a głos łamał się przy każdym wypowiadanym słowie. Jeszcze nigdy tak bardzo nie cierpiałam i nie wiedziałam, czy było to spowodowane raniącymi słowami chłopaka, czy jego opłakanym stanem.
- Nie mogę uwierzyć, że po prawie trzytygodniowym byciu razem to powiem - pokręciłam głową, nie dowierzając. - Brad, nie mogę być z tobą, jeśli masz mnie okłamywać. Nawet jeśli mówisz prawdę i nie miałeś tego na myśli, nie powinieneś był tego mówić.
- Nie...
- Przykro mi, Brad.
♡
- Hej, dzwoniłaś? - powiedziała Britt, gdy usiadła obok mnie na ławce. Opuściłam dziś wszystkie moje zajęcia nawet, jeśli to był głupi pomysł i pomimo, że zdecydowałam upić się w parku. Dziewczyna zauważyła mój fatalny stan niemal natychmiast. - Wszystko okej?
- Nie - przyznałam. To było pierwsze słowo, jakie wypowiedziałam od czterech godzin, odkąd ostatni raz rozmawiałam z Bradem, więc mój głos był strasznie ochrypły. Miałam nieskończoną ilość nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości od Brada, ale zakończyło się na tym, że zadzwoniłam po Britt, aby się z nią spotkać, zanim wyrzuciłam swoją komórkę do rzeki.
- Co się stało?
- Brad i ja zeszliśmy się podczas Świąt, a potem powiedział znajomym, że po prostu mnie wykorzystywał - zakrztusiłam się, gdy próbowałam wziąć łyka alkoholu, ale Britt wyrwała mi butelkę z dłoni i wyrzuciła do kosza.
- Nie będziesz się upijała przez jakiegoś głupiego chłopaka - pokręciła głową i przyciągnęła mnie do siebie. - Wiem, że ostatnio byłam gównianą przyjaciółką, ale teraz będę tuż obok ciebie, okej?
- On nie jest tylko jakimś głupim chłopakiem - przyznałam, pozwalając jej przytulić mnie do siebie, abym mogła jej się łatwiej zwierzyć, unikając kontaktu wzrokowego. - Byłam w nim zakochana, Britt. Byłam zakochana w każdej malutkiej rzeczy, którą robił i mówił, a potem wyrwał mi serce.
- Pomogę ci się ogarnąć - powiedziała, pocierając swoimi dłońmi o moje nagie ramiona, gdyż zaczynało robić się zimno, mimo że alkohol parzył mój przełyk od środka. - A ty zostaniesz na noc w moim pokoju. James nie będzie miał nic przeciwko temu.
- Dziękuję ci, Britt.
~ritegs~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top