39. Oj, oj Saveloy!
- Kiedy Brad wyszedł? - zapytała mama, gdy weszła przez drzwi do salonu. Wyglądała na zawiedzioną, że mój chłopak musiał już iść.
- Dziesięć minut temu - odpowiedziałam. Chłopak wyszedł po tym, jak wypiliśmy trochę alkoholu, oglądając Brooklyn Nine-Nine na Netflixie, ponieważ jego mama dopytywała się, gdzie on się znajdował. Moje uda były strasznie obolałe, ale zignorowałam ten ból, gdyż przypomniałam sobie, jaką przyjemność Brad dawał mi wcześniej.
- Co za szkoda - usiadła obok mnie na kanapie mama, wzdychając. - Bradley to dobry chłopak. Nastoletni, mały przystojniaczek.
- Zdecydowanie - westchnęłam zamyślona i spojrzałam nerwowo w dół na swoje dłonie. Jeszcze nie powiedziałam mamie o tym, że Brad i ja byliśmy w związku.
- Jak tam twoja wycieczka do Londynu, kochanie? - zapytała, przysuwając się bliżej i objęła mnie ramieniem. Moja mama potrafiła być kochana, gdy tego chciała. - Brad planował to od kilku miesięcy i zapytał mnie, czy nie mam nic przeciwko temu. To taki uroczy chłopiec.
- To była dobra wycieczka - uśmiechnęłam się, a moje serce zaczęło drżeć pod wpływem wspomnień związanych z małymi wakacjami, jakie wzięliśmy. - Chodziliśmy wszędzie, raz więcej raz mniej, więc teraz możesz wyobrazić sobie, jaka zmęczona byłam.
- Domyślam się, że spędziłaś te wakacje zamknięta w pokoju, gdy miałaś jakąkolwiek okazję, aby wyjść.
- Bardzo zabawne - wymamrotałam sarkastycznie, a ona zaśmiała się pół serdecznie. - Ale ostatniej nocy dobrze spałam, więc na koniec dnia czułam się w porządku.
- Dzieliliście razem łóżko? - zapytała, a ja nieśmiało potwierdziłam. Pamiętam, jak Brad stwierdził, że będzie spał tylko w bokserkach, aby mnie zirytować, ponieważ czułam się niezręcznie, śpiąc obok kogoś niemal całkowicie odsłoniętego. - Były tam jakieś przytulanki? Jakieś kiełbaski w donatach?
- Mamo! - skarciłam ją, a moje policzki natychmiast się rozgrzały, ponieważ mimo że nie uprawialiśmy seksu w Londynie, zrobiliśmy to dzisiaj. - Nie, ale coś się wydarzyło.
- Dawaj! - krzyknęła uradowana, gdy ja posłałam jej zirytowane spojrzenie i zauważyłam sińce pod jej oczami.
- Oglądałaś znów Jamesa Charlesa? Mówiłam ci, że on jest wciągający!
- Po prostu powiedz mi, co się wydarzyło - zignorowała mnie i wywróciła oczami.
- Mieliśmy rozmowę od serca do serca - wzruszyłam ramionami. - I jedna rzecz doprowadziła do drugiej i wyszło tak, że teraz się spotykamy. No wiesz, jako chłopak i dziewczyna.
- Czekaj, co?
- Co?
- Ja myślałam, że wy już się spotykaliście - zmarszczyła brwi w zaskoczeniu. - Tak się cieszę! Ale to jak oboje się zachowywaliście... Myślałam, że już byliście w związku. Nie znam wielu przyjaciół, którzy zabieraliby siebie nawzajem na wycieczki do Londynu.
Moje policzki zmieniły swoją barwę na czerwoną, a ja nie wiedziałam nawet dlaczego. Przecież to było widoczne, że byliśmy tylko przyjaciółmi.
- I w końcu jest dobrym chłopakiem? Jeżeli nie jest, to będę musiała go zabić. Właściwie to nie, po prostu bym z nim pogadała. Nie mogłabym zabić takiego słodziaka.
- Jesteśmy parą tylko jeden dzień - wywróciłam oczami. - Ale tak, jest wspaniałym chłopakiem.
- Masz chłopaka? - zapytał Daniel, gdy wszedł przez drzwi do salonu i zobaczył mnie w objęciach mamy. - To ten, z którym uprawiałaś...
- Daniel! - szybko go uciszyłam, a serce zaczęło bić w mojej klatce piersiowej za szybko i policzki stawały się coraz bardziej czerwone z każdą mijaną sekundą. - Nie masz jakiś obowiązków domowych do wypełnienia?
- Nie?
- Co mówiłeś, kochanie? - zapytała niewinnym głosem mama mojego brata, doskonale wiedząc, że nie chciałam, aby Daniel powiedział to, co miał do powiedzenia.
- Ona wcześniej uprawiała seks - posłał mi zwycięski uśmieszek brat, gdy mnie wydał. - Z jakimś gostkiem. Prawdopodobnie z jej chłopakiem.
- Oj, oj Saveloy!
♡
Gdzie jesteś?
Wywróciłam oczami, gdy zauważyłam już trzecią wiadomość od Brada wysłaną w przeciągu dziesięciu minut. Oboje postanowiliśmy spotkać się dziś na mieście, ale on się spóźniał, więc ja utknęłam na stacji kolejowej w Birmingham, podczas gdy czekałam na przyjazd Brada.
Szybko odpisałam chłopakowi na wiadomość, że czekałam na niego w kawiarence Costa. Kupiłam jemu i sobie coś do picia i wkrótce, gdy otrzymałam swoje zamówienie, wypiłam całą zawartość swojej kawy. Ledwo powstrzymywałam się od wypicia napoju chłopaka, gdyż miałam już dość czekania.
W końcu Brad wszedł do pomieszczenia przez podwójne drzwi Costy i podszedł na sam koniec kawiarni, gdzie niezręcznie siedziałam ja. Uśmiechnęłam się do niego, gdy obok mnie usiadł i krótko pocałował mnie w usta. Oparł się wygodnie o oparcie krzesła, jedną rękę kładąc na moim udzie, a w drugą wziął swój kubek z kawą.
- Wybacz za spóźnienie, ale Jesse postanowiła nasrać w całej kuchni i musiałem to posprzątać - wytłumaczył się.
- W porządku. Po prostu podobało mi się stanie na stacji kolejowej ponad godzinę - odpyskowałam sarkastycznie, a on wywrócił oczami i lekko ścisnął moje udo. - A tak poza tym, to gdzie chcesz teraz iść?
- Dziś wziąłem ze sobą aparat - oznajmił i uniósł swoją torbę w górę. - Więc może znajdziemy jakieś fajne miejsca i zrobię ci kilka zdjęć?
- Mogłabym połamać ci ten aparat.
- Nie bądź śmieszna. Nie jesteś aż tak brzydka - podroczył się ze mną, po czym wziął łyka swojej kawy. - Przecież tylko żartuję.
- Kurdę, masz rację - ostrzegłam go, przekomarzając się. - W przeciwnym razie, spaliłabym twoją głowę na stosie.
- Jesteś dziś wyjątkowo groźna.
- Są gorsze rzeczy, którymi można być - wzruszyłam ramionami, tajemniczo się uśmiechając.
- Tak? Jak na przykład jakie?
- Ty - wystawiłam język w stronę chłopaka. Przez kolejne piętnaście minut żartowaliśmy z siebie, zanim Brad i ja wypiliśmy nasze napoje i wyszliśmy z kawiarni.
Chłopak pokierował nas na stację kolejową i podążaliśmy za tłumem ludzi w centrum handlowym, aż w końcu natrafiliśmy na kilka ścian, których moglibyśmy użyć jako tła do zdjęć. Jedna z nich pomalowana była na biały i niebieski kolor umiejscowiona przy najmniej zatłoczonej alejce. Dookoła stało tylko kilka zaśmieconych koszów na odpady i w końcu Brad wyjął ze swojej torby aparat.
- Co mam robić?
- Stań tam i spróbuj wyglądać ładnie - podroczył się ze mną, więc lekko uderzyłam go w ramię. Chłopak na początku zachichotał, ale potem pocałował mnie w policzek i spojrzał w oczy. - Stań tam, a ja zrobię ci kilka zdjęć.
- Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Mam na myśli pozowania - wyjaśniłam, gdy odeszłam w tył kilka kroków, aby zmieścić się w obiektywie aparatu. Brad czekał, aż kilku przechodniów sobie pójdzie, zanim zrobił mi kilka zdjęć bez mojej wiedzy. Po chwili trzymał swój aparat w dłoniach i przeglądał zdjęcia, które przed chwilą mi pstryknął z małym uśmiechem na twarzy.
- Jesteś taka piękna.
- Zamknij się, bo zaraz się zarumienię - posłałam mu groźne spojrzenie, a brunet tylko wykorzystał tę okazję, aby zrobić mi więcej zdjęć. Gdy chłopak miał już całą kolekcję moich zdjęć, zdecydowaliśmy się pójść na zakupy. Brad schował aparat do swojej torby i ją zapiął, zanim przełożył ją sobie przez ramię.
- Wyślę ci je na pocztę, okej? - zapytał, a ja potwierdziłam. Chłopak podszedł do mnie i zaplótł swoje dłonie wokół mojej talii, przytulając mnie do siebie. Ja owinęłam swoje ręce wokół jego szyi i mocno do siebie przyciągnęłam. - Kocham cię.
- Ja ciebie też - powiedziałam, a chłopak odsunął swoją głowę od mojego barku i delikatnie pocałował mnie w policzek.
- Ja kocham cię bardziej.
- Ja kocham cię najmocniej - zażartowałam.
- Niemożliwe - stwierdził i kolejny raz pocałował mnie w usta. - Nic, co kiedyś powiesz, aby przekonać mnie, że kochasz mnie bardziej niż ja, mnie do tego nie przekona.
- To w takim razie już wygrałam - rzuciłam mu wyzwanie, a na jego twarzy pojawił się nikły uśmieszek. Zabrałam swoje dłonie z jego karku i położyłam je na jego klatce piersiowej.
- Oh, tak?
- Tak.
Popchnęłam go delikatnie na ścianę, a jego wzrok podążał za każdym moim ruchem. Jego brwi, powieki i uśmieszek zmieniły swój wyraz z zadziornego na zaskoczony. Szybko złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku.
- Kocham cię najmocniej - stwierdziłam i wsunęłam swoją dłoń w jego loczki, lekko za nie pociągając, gdy moje usta całowały go po policzkach, czole i nosie.
- Myślę, że powinniśmy kontynuować to gdzieś indziej, nieprawdaż?
~ritegs~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top