37. Jaki ty masz dystans do wszystkiego.

OSTRZEŻENIE O MOŻLIWYM NAPADZIE CUKRZYCY

Gdy się obudziłam, nie ruszałam się z miejsca ani na milimetr. Głównie dlatego, że było mi bardzo dobrze w objęciach Brada, ale niedługo gdy się obudzi, będzie zapewne chciał pójść pod prysznic i zostawi mnie tutaj samą.

Dzisiaj była sobota, co znaczyło, że była to nasza ostatnia noc w Londynie. Wczoraj cały dzień chodziliśmy po London Bridge i jedliśmy jakiś obiad nad rzeką. Do pokoju wróciliśmy bardzo późno.

Moje dłonie bawiły się loczkami chłopaka, podczas gdy leżałam w połowie na jego klatce piersiowej, a w połowie na materacu. Zerknęłam na zegarek, który wisiał na ścianie i zdałam sobie sprawę, że mieliśmy tylko godzinę na przygotowanie się do śniadania, więc zapewne będziemy musieli zjeść coś na mieście.

Pomimo mojej ogromnej chęci na jedzenie, nie obudziłam Brada i leżałam obok niego przez najbliższe dziesięć minut, dopóki brunet nie otworzył oczu. Zabrałam swoje ręce z jego włosów, ale chłopak chwycił za mój nadgarstek i z powrotem wsadził moją dłoń w swoje loczki.

- Nie przestawaj. Podoba mi się to.

Na jego słowa zaczerwieniłam się, ale znów wróciłam do bawienia się jego włosami, zanim brunet się odwrócił i wziął z szafki nocnej komórkę, aby sprawdzić na niej godzinę.

- Szlag, musimy przygotować się na śniadanie - powiedział i oboje wstaliśmy z łóżka. Z walizki wyciągnęłam swój strój na dzisiaj, czyli klasyczne mom-jeansy i żółtą, przydużą koszulkę. We wszystko przebrałam się, gdy Brad brał prysznic.

Dziesięć minut później Brad wyszedł z łazienki w samym ręczniku przepasanym wokół bioder. Musiałam za pomocą wszystkich swoich sił opanować się i przestać gapić na jego nagi tors, więc z ogromnym trudem odwróciłam wzrok.

Chłopak założył na siebie jakąś parę bokserek i białą koszulkę, zanim zaczął układać swoje włosy. Na sam koniec założył czarne jeansy z białymi lampasami. Gdy uznał, że skończył, wzięliśmy swoje torby w dłonie i zeszliśmy na dół, prosto na śniadanie.

Zjedliśmy śniadanie w porę, aby nie zostać wyrzuconym. Po opuszczeniu jadalni, Brad złapał za moją dłoń i udaliśmy się na najbliższą stację metra.

- Gdzie dziś jedziemy? - zapytałam, obserwując Brada kupującego swój bilet. Chłopak włożył drobne do automatu i wyjął z niego swój bilet, odwracając się w moją stronę.

- Pojedziemy gdziekolwiek tylko zechcesz - uśmiechnął się, a ja zapłaciłam za swój bilet i wzięłam go w dłoń. Brunet stanął tuż za mną i położył swoją rękę na moich plecach, patrząc na lokalizacje, z których musiałam wybrać tylko jedną.

- Chcę pójść na Leicester Square - powiedziałam, gdy patrzyliśmy na mapę metra. - Jest tam wiele handlarzy i mają także sklep z M&M'ami.

- To w takim razie chodźmy - wziął moją rękę, a drugą odgarnął z mojej twarzy kilka kosmyków włosów. Po chwili nasz pociąg ruszył i po pięciominutowej jeździe zatrzymał się na stacji. Brunet pociągnął mnie w stronę wyjścia z tuneli metra, którymi mieliśmy dostać się na Leicester Square. Mijaliśmy właśnie Chińskie Centrum, co znaczyło, że została nam jakaś minuta spacerku, aby dotrzeć na miejsce.

Świąteczne dekoracje wciąż zwisały z wysokich budynków i lamp, gdy szliśmy ulicą. Brad trzymał mnie blisko siebie, gdyż drogi stopniowo wypełniały się coraz większą ilością osób, więc powiedział mi, abym nie puszczała jego dłoni. Nogi bolały mnie niemiłosiernie przez ciągłe chodzenie na nogach po Londynie przez kilka poprzednich dni, ale wciąż dotrzymywałam szybkiemu tempu Brada.

Tak jak myślałam, Leicester Square było pełne handlarzy i ludzi, którzy ich obserwowali. Sklep Lego znajdował się tuż naprzeciwko ogromnego sklepu z M&M'ami i zdecydowaliśmy, że właśnie tam pójdziemy na początek. Patrzyliśmy na kilka uroczych pluszaków w kształcie groszków, zanim zeszliśmy na dół i zobaczyliśmy ogromną statuę M&M'a.

- Zrób mi zdjęcie z tym czerwonym - uśmiechnęłam się, podając Bradowi swoją komórkę. Chłopak zaśmiał się, radośnie robiąc mi kilka zdjęć, zanim z powrotem oddał mi komórkę. Jego ramię teraz obejmowało mnie w pasie, gdy chodziliśmy dookoła sklepu, ostatecznie płacąc za nasze zakupy w kasie i wyszliśmy ze sklepu na zewnątrz.

- Mam nadzieję, że nie liczysz na to, że pójdę do sklepu z Lego - powiedział, spoglądając na coraz dłuższą kolejkę. Wywróciłam oczami na samą myśl o staniu na zimnie w takiej kolejce.

- Nie wiem, czy chciałoby mi się tyle czekać - odpowiedziałam, zanim rozejrzałam się dookoła. - Jest może miejsce, do którego chciałbyś się wybrać?

- A może pójdziemy na mały spacer do Katedry Świętego Pawła? - zapytał po tym, jak zerknął na godzinę w swojej komórce, która swoją drogą była porą na lunch.

- Jak daleko to jest?

- Trzydzieści minut marszu - odpowiedział. - Kupimy coś do jedzenia po drodze, a później wrócimy do hotelu.

- W porządku - zgodziłam się i zaczęliśmy naszą pieszą wędrówkę do Katedry. Kupiłam nam jakieś jedzenie w Subway'u, a później zatrzymaliśmy się w Hyde Parku. Usiedliśmy na jednej z ławek, aby w spokoju skonsumować nasz posiłek, co zajęło nam pół godziny.

- Mogę zrobić ci zdjęcie? - zapytał nagle Brad, a ja odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że siedział z komórką w dłoni. Spojrzałam na niego nerwowo, będąc niepewną, co miał na myśli. - Twoja mama chce się upewnić, że wciąż żyjesz.

- To ona z tobą pisze? - zapytałam, ponieważ ona nie wysyłała mi żadnych wiadomości, odkąd wyjechałam. To nie tak, że bym nie odpowiedziała, ale po prostu byłam okropna w odpisywaniu na czyjeś wiadomości.

- Tak - zaśmiał się, a ja odsunęłam się, aby chłopak mógł zrobić mi zdjęcie. Uniosłam kciuk w górę i szeroko się uśmiechnęłam, zanim brunet zrobił mi zdjęcie i wysłał je mojej mamie.

Po chwili kontynuowaliśmy naszą pieszą wędrówkę do Katedry Świętego Pawła, a gdy tam dotarliśmy, poprosiliśmy młodą parę, aby zrobiła nam wspólne zdjęcie w tle z Katedrą. Kiedy para oddała nam aparat, postanowiliśmy wrócić do hotelu, gdyż zaczynało się ściemniać i było już po czwartej.

- Zdrzemnę się - powiedziałam Bradowi, gdy weszliśmy do środka naszego hotelowego pokoju. - Obudź mnie, gdy będziesz chciał zamówić coś do jedzenia.

- W porządku, Mango - odpowiedział i pomógł mi zdjąć kurtkę. Od razu wskoczyłam na nasze łóżko, umieszczając głowę na poduszce, zanim odpłynęłam w głęboki sen, czując delikatne dłonie Brada bawiące się moimi włosami.


Obudziłam się ze swojej drzemki, czując się o wiele bardziej wypoczęta, niż gdy wróciłam z długiego spacerku. Przetarłam swoją dłonią oczy i zauważyłam, że jedynym źródłem światła była lampka stojąca na stoliku nocnym. Usiadłam i zdjęłam z siebie kołdrę, ruszając w kierunku balkonu, na którym samotnie stał Brad.

Chłopak od razu zauważył moją obecność i natychmiast się odwrócił, posyłając mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam. Na zewnątrz panowała zimna atmosfera, a chłodne powietrze spowodowało, że po całym moim ciele przeszły dreszcze.

- Co ty tutaj robisz? Jest zimno - zmarszczyłam brwi i podeszłam do niego, zamykając go w szczelnym uścisku. Po chwili jego dłonie znalazły się wokół moich ramion i trzymał mnie nimi blisko, aby nie utracić ludzkiego ciepła.

- Po prostu myślałem nad niektórymi sprawami. Nie chciałem cię budzić, bo wyglądałaś na zmęczoną - wzruszył ramionami, a ja położyłam swoją głowę na jego klatce i objęłam go dłońmi w pasie, aby być jeszcze bliżej niego.

Gdyby ktoś nas teraz zobaczył, mógłby powiedzieć, że byliśmy po prostu obejmującą się parą. Z pewnością ten ktoś nie pomyślałby, że byliśmy zwykłymi przyjaciółmi, nie pomyślałby, że poznaliśmy się tylko trzy miesiące temu i nie pomyślałby, że zostaliśmy przyjaciółmi po wzajemnej nienawiści.

Cicho westchnęłam i spojrzałam w górę na chłopaka o kręconych włosach, którego wzrok wbity był w wysokie budynki i oślepiające światła za nami, gdy delikatnie gładził mnie swoją dłonią po plecach.

- O czym myślałeś? - zapytałam. Mimo że lubiłam tę ciszę pomiędzy nami wraz z jego dłońmi obejmującymi moje ramiona, kochałam słuchać także jego głosu. Było w nim coś uspokajającego i kojącego, że mogłabym słuchać go godzinami.

- Nas - wyznał, powoli odwracając głowę i spojrzał w moje oczy. - Tak właściwie to myślę o nas dość często.

- A o czym myślisz w związku z nami?

- Myślę o tym, co mogłoby się z nami stać, gdybyśmy się nie nienawidzili albo gdybyś została jednak z Thomasem i co by było, gdybyśmy nigdy się nie spotkali - powiedział wolno, próbując dobrać odpowiednie słowa, gdyż widocznie nie chciał mi czegoś powiedzieć i wolał ominąć temat. - Myślę o tym, jaka jesteś piękna w porównaniu do innych dziewczyn na całym świecie lub o tym, że gdy wchodzisz do naszego pokoju, wszystko promienieje. I myślę o tym, jaki ty masz dystans do wszystkiego, za co cię akurat podziwiam.

Stałam w ciszy, nie będąc pewna, czy się przypadkiem nie przesłyszałam i próbowałam przeanalizować każde słowo, które wypowiedział do mnie brunet. Moje serce waliło w klatce piersiowej tak szybko i głośno, że miałam wrażenie, że słyszy to cały Londyn. Nie zauważyłam nawet, że przez ten czas wzmocniłam swój uścisk wokół torsu Brada.

- Myślałem o tym, że jestem szczęściarzem, że wszystko tak się potoczyło, bo jestem właśnie w moim ulubionym mieście z moją ulubioną osobą.

Jedną ręką chłopak odgarnął z mojej twarzy włosy, które rozwiewał mi nieznośny wiatr. Włożył mi je delikatnie za ucho, a jego oczy ani na moment nie opuściły moich. Złączył swój nos z moim i lekko się uśmiechnął.

- Chyba się w tobie zakochałem. Zakochałem się w tej małej, pięknej i irytującej dziewczynie, a ja nie mogę być szczęśliwszy z tego powodu. I mam nadzieję, że gdy ta dziewczyna również coś do mnie poczuje, będę w stanie ją złapać i zatrzymać na zawsze.

- Ja już jestem twoja, Simpson - odpowiedziałam, stając na palcach i przycisnęłam swoje wargi do ust chłopaka. - Na zawsze.

- Mango, jestem w tobie niewiarygodnie zakochany. Pamiętaj o tym, dobrze? - zamknął oczy, przyciągając mnie jeszcze bliżej.

- Ja też się w tobie zakochałam - wyznałam, ponieważ pomimo że Brad czasami irytował mnie jak nikt inny, zakochałam się w nim, jego dotyku i tym jak się przy mnie zachowywał.

- Nie chcę być dłużej tylko twoim nieznośnym współlokatorem, którego czasami pocałujesz - oznajmił. - Chcę, aby to było oficjalne. Dlatego, Margo Heart, czy uczynisz mi ten absolutny honor i zostaniesz moją dziewczyną?

Moje serce zaczęło łomotać w klatce piersiowej, a ogromny uśmiech uformował się na mojej twarzy. Oparłam się na jego ramionach i przytaknęłam, łącząc swoje usta z wargami Brada w namiętnym pocałunku. Chłopak trzymał mnie blisko siebie, gdy nasze usta razem się poruszały.

- Kocham cię - odsunął się Brad, a w jego oczach skakały płomyki szczęścia.

- Ja też cię kocham.

~ritegs~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top