35. Mogłaś dać mi coś własnoręcznego.

- Brad czeka na ciebie na dole - powiedział Daniel przez uchylone drzwi, a ja się uśmiechnęłam, wkładając na nogi kapcie i zeszłam na dół. Brad stał w progu ubrany w granatowe jeansy z brązowym, splecionym paskiem, który trzymał jego spodnie w stałej pozycji. Zamknęłam go w szczelnym uścisku, a on radośnie go odwzajemnił.

- Wesołych Spóźnionych Świąt.

- Nie są aż tak spóźnione - zachichotał, wypuszczając mnie z objęcia. - To tylko jeden dzień od Wigilii.

- Moglibyśmy zobaczyć się w Wigilię, gdyby ktoś nie postanowił mieć dzisiaj kaca - posłałam mu wrogie spojrzenie, a brunet tylko się zaśmiał. Chwilę później z korytarza wyłoniła się moja mama, przez co musiałam odsunąć się od Brada.

- Jak tam ma się mój ulubiony chłopak? - powiedziała miło i przytuliła go mocno do siebie, ściskając jego policzki jak dziecku.

- W porządku, dziękuję.

- Margo tyle mi o tobie opowiadała! - powiedziała Bradowi, przez co zmrużyłam złowrogo oczy. Przez ten weekend zwierzyłam jej się z faktu, że czułam coś do Brada, a ona przyjęła to nazbyt optymistycznie i praktycznie już zaczęła szykować nam wesele.

- Słyszałem, że jest moją największą fanką - podburzył mnie Brad i głośno się zaśmiał, a ja pokazałam mu środkowy palec.

- No to ja już was zostawię - zadecydowała mama. - Macie sobie jakieś prezenty do wymiany.

Uśmiechnęłam się do niej, gdy odeszła w stronę salonu, gdzie Carl wciąż oglądał filmy świąteczne. Pokierowałam chłopaka na górę do mojego pokoju, unikając zwisających z sufitu gwiazd, które o mało co nie zderzyły się z naszymi głowami, gdy weszliśmy do środka. Chłopak usiadł na krawędzi mojego łóżka, nerwowo czekając na swoje prezenty.

- Zamknij oczy i nie podglądaj. Chcę, aby to była niespodzianka - powiedziałam, nie mogąc doczekać się, aż ujrzy, co takiego mu kupiłam, ale on nie chciał zamknąć swoich oczu.

- Jeżeli się dla mnie rozbierzesz, to chciałbym to widzieć - podroczył się ze mną, przez co walnęłam go delikatnie w ramię, a on zachichotał.

W końcu zamknął swoje oczy, więc podeszłam do szafy, wyciągając jego prezent i nakazując mu, aby wyciągnął ręce przed siebie po to, bym mogła mu go wręczyć. Prezent był zbyt duży, abym mogła owinąć go w jakiś papier, więc brunet od razu będzie wiedział, co takiego mu kupiłam.

- Okej, jesteś gotowy? - zapytałam, nerwowo przygryzając wargę, gdy w mojej dłoni wciąż spoczywał jego prezent.

- Nie, nie jestem - powiedział sarkastycznie, więc kopnęłam go w łydkę. - Żartuję! Oczywiście, że jestem gotowy.

Po tych słowach umieściłam prezent w jego dłoniach, a jego oczy natychmiast się otworzyły. Na twarz wszedł mu ogromny uśmiech, ale po chwili zniknął.

- Żartujesz sobie, prawda? - zapytał z szeroko otwartymi oczami, a moje serce zaczęło szybciej bić. Czy nie podobał mu się mój prezent? Co ja zrobię, jeśli faktycznie tak było?

- Jeżeli ci się nie podoba, mogę dać ci coś innego...

- Nie, Margo! Bardzo mi się podoba! Czy ja śnię? - zapytał i przejechał swoimi smukłymi palcami po strunach w gitarze. Po chwili przekręcił ją na grzbiet i przeczytał napis, który na niej był.

- Nie śnisz - uśmiechnęłam się, gdy przejechał palcem po autografie. - To autentyczny podpis. Podpisał tę gitarę osobiście.

- Nie wierzę, że dałaś mi gitarę z podpisem Dave'a Grohla! - powiedział na jednym tchu, odkładając ją na moim łóżku i przytulił mnie mocno do siebie. Zaplotłam swoje dłonie wokół jego karku i odwzajemniłam uścisk.

- Cieszę się, że ci się podoba - odsunęłam się, ale chłopak wciąż trzymał swoje dłonie na mojej talii. Jedną ręką odgarnęłam z jego czoła niesforną grzywkę, nie wiedząc nawet, że to robiłam. Po chwili Brad złączył swój nos z moim i popatrzył mi prosto w oczy. - Mam dla ciebie też coś innego.

- Naprawdę?

Uniósł swoje brwi w zdziwieniu, a ja podeszłam do szafy i wyciągnęłam drugi prezent, tym razem zapakowany. Owinięty był w ozdobny papier w kształcie małych penisów, a gdy Brad tylko go zauważył, cicho się zaśmiał.

- Urocze - skomentował i rozerwał papier, wyciągając z niej świąteczną czapkę w kształcie choinki, którą mógłby założyć. Śmiejąc się, brunet pokręcił z niedowierzaniem głową. - Naprawdę mam nadzieję, że nie oczekujesz, że to włożę...

- Ależ oczywiście, że tak! Mama ugotowała nam mały obiad świąteczny z racji, że tutaj dziś przyszedłeś. Każdy z nas ma swoją czapkę w świątecznym kształcie, więc ja tobie też taką kupiłam - uśmiechnęłam się szeroko.

- A jak twoja wygląda? - zapytał, wysoko unosząc brwi, więc odwróciłam się w stronę komody i pokazałam mu moją elfią czapkę, którą od razu założyłam. - Wiesz, że mogłaś dać mi coś własnoręcznego, a ja i tak byłbym szczęśliwy. Nie musiałaś kupować mi naprawdę drogiej gitary i czapki w kształcie choinki.

Posłałam mu wrogie spojrzenie i uderzyłam w ramię, powodując, że chłopak od razu założył na głowę swoją czapkę i odłożył gitarę na bok.

- Ja twój prezent dam ci trochę później. Chcę, aby to była totalna niespodzianka!

- To nie fair - zmarszczyłam brwi. - Ja właśnie dałam ci twoje. Dlaczego powinnam czekać?

- Tak jak powiedziałem to niespodzianka. Ale nie martw się, Mango, warto jest poczekać.


Brad siedział obok Daniela i naprzeciwko mnie, gdy ja siedziałam obok mamy, a tuż obok niej Carl. Przez cały wieczór oglądaliśmy świąteczne filmy, jedliśmy i ciągle robiliśmy to samo na zmianę. Brad ani razu nie spuszczał ze mnie wzroku, ani nie wspominał nic także o mojej niespodziance.

Teraz siedzieliśmy wspólnie w jadalni, jedząc obiad, który moja mama przygotowywała przez większość dzisiejszego dnia. Była dopiero czwarta po południu, A Brad powiedział, że nie będzie mógł zostać dziś na noc, gdyż na szóstą miał jakieś plany.

- Kupiłam nam fajerwerki, ale chłopcy wypuścili wszystkie w Wigilię, gdyż Daniel wygrał jakiś tam zakład - powiedziała ze śmiechem Bradowi mama. Miała na sobie czapkę Mikołaja, gdy mój brat miał na głowie bałwanią czapkę. Carlowi na głowie spoczywały rogi renifera, a Brad miał czapkę w kształcie choinki, którą mu dałam. 

- On oszukiwał! - wymamrotał Carl. - Nie dał mi wystrzelić nawet jednej! Za to dostałem rogi renifera.

- To nie moja wina, że jesteś słaby i nie umiesz puszczać fajerwerków - odparł Daniel, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Spojrzałam w stronę Brada i moje serce przestało bić, gdy spostrzegłam, że się na mnie gapił.

Chwilę później skończyliśmy jeść obiad i oglądać film, który leciał w telewizji, a Brad musiał pomału się zbierać.

- To dowiem się, co takiego mi kupiłeś? - zapytałam, gdy chłopak odłożył swoją gitarę z powrotem do mojej szafy. Wolał najpierw kupić do niej futerał i dopiero bezpiecznie zabrać ją do domu, gdyż jego pies mógłby zdrapać autograf. Chłopak zerknął na zegar wiszący na mojej ścianie i posłał mi tajemnicze spojrzenie.

- Mam dziesięć minut, zanim muszę wyjść. Dlaczego nie pakujesz jeszcze swojej walizki?

- A dlaczego miałabym to zrobić?

- Nie zadawaj pytań, Mango - uśmiechnął się i wyszedł z pokoju, dając mi czas na spakowanie się. Co on takiego robił? Chciał wysłać mnie do innego kraju?

Zmarszczyłam brwi, ale spakowałam do swojej walizki wystarczająco ubrań na kilka dni, gdyż Brad nie powiedział mi przez dokładnie ile dni mnie nie będzie w domu. Zapięłam walizkę i wyszłam z pokoju, zauważając Brada rozmawiającego z moim bratem. Gdy tylko chłopak mnie zauważył, podszedł do mnie i wziął moją walizkę w dłoń.

- Wprost na czas, ale musimy się pospieszyć, jeśli nie chcemy się spóźnić - powiedział, a potem podążyłam za nim na dół ze zdezorientowaną miną.

- Idziecie już? - zapytała mama, a Brad potwierdził kiwnięciem głowy. Kobieta odwróciła się w moją stronę i mocno mnie do siebie przytuliła. - To w takim razie do zobaczenia w poniedziałek. Bądź grzeczna.

- Gdzie jadę? - zapytałam raczej siebie. Nie będę widziała się z mamą do poniedziałku, co znaczy, że spędzę z Bradem cztery noce, gdziekolwiek mnie on zabierał.

- Dowiesz się - uśmiechnął się do mnie, zanim ostatni raz pożegnałam się z rodziną i podążyłam za Bradem do jego samochodu. Chłopak otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam i posłałam mu zdezorientowane spojrzenie, ale ten nie odzywał się do mnie przez całą drogę.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że brunet przywiózł mnie na stację kolejową. Zmarszczyłam brwi i zmrużyłam badawczo powieki.

- Jeżeli zamierzasz wysłać mnie na weekend pod latarnię, abym została prostytutką, to wolę wrócić do domu. Ja tak tylko żartowałam o zostaniu jedną z nich.

- Nie będziesz żadną prostytutką - wywrócił oczami, zanim wysiadł z samochodu, który zaparkował na parkingu. Podążyłam tuż za nim i zatrzymałam się przed bagażnikiem, z którego chłopak wyjął moją walizkę. Podał mi ją w dłoń i wyjął z niego drugą walizkę, zapewne swoją.

Grunt, że nie będę sama.

Brunet złapał za moją dłoń i udaliśmy się na stację kolejową, z której jeździłam do Birmingham. Po ponad półgodzinnym zastanawianiu się, gdzie pojedziemy, Brad zmusił mnie do założenia słuchawek z muzyką na uszy, abym nie usłyszała dokąd pojedzie nasz pociąg.

Niechętnie podążyłam za nim na peron, gdy pociąg w końcu wjechał na Grand Central. Próbowałam rozejrzeć się dookoła, aby przeczytać chociażby najmniejszą wskazówkę, dokąd pojedziemy. Niestety nie miałam na to okazji, gdyż Brad specjalnie wciągnął mnie do pierwszego lepszego wagonu.

Brunet wziął moją walizkę i położył ją na wyższych półkach, a potem usiadł tuż obok mnie. Wyjął z mojego ucha słuchawkę i uśmiechnął się niewinnie.

- Masz jedną szansę na to, aby zgadnąć dokąd jedziemy, a potem sam ci powiem, jeśli ci się nie uda.

- Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia - przyznałam. - Mam tylko nadzieję, że nie na cmentarz.

Brad zaśmiał się i dłonią zabrał kilka moich kosmyków, które opadły mi na czoło, zakładając je za ucho, a ja starałam się zignorować nieprzyjemne uderzenia w mojej klatce piersiowej pod wpływem jego dotyku.

- Pamiętasz, jak graliśmy w dwadzieścia pytań na tej polanie? - zapytał, a ja potwierdziłam i zmarszczyłam brwi. - Zapytałem się ciebie, gdzie chciałabyś pojechać na wakacje.

- Tak...?

- I powiedziałaś, że chciałabyś pojechać do Londynu - wytłumaczył, a ja dopiero teraz zrozumiałam, do czego zmierzał. - Więc załatwiłem nam nocleg na cztery dni w Londynie jako twój prezent.

Na moją twarz wpełzł ogromny uśmiech i natychmiast przytuliłam chłopaka do siebie, nie przejmując się uwagami innych ludzi, którzy mówili, abyśmy byli ciszej. Nie kontrolując już swoich ruchów przycisnęłam swoje usta do ust Brada w krótkim pocałunku.

- Dziękuję ci! Jesteś najlepszy!

- Dla ciebie wszystko, Mango.

~ritegs~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top