33. Zapłacę ci, abyś była moją prostytutką.

To nie może się dziać.

Nie ma mowy w siedmiu bramach do piekła, to nie może się dziać. To gorsze niż ludzie, którzy wlewają najpierw mleko, a potem wrzącą wodę, aby zrobić herbatę, czy wolno spacerujący ludzie. Gorsze niż cokolwiek!

Nie mogę zacząć lubić Brada Simpsona w romantyczny sposób.

Po naszej wyprawie do kina próbowałam się zdystansować i udowodnić sobie, że ja wcale go nie lubię i mogę długo wytrwać bez jego towarzystwa. Nie trwało to długo, gdyż kilka dni później Brad zapytał się mnie, czy zrobił coś złego, ale ja odpowiedziałam mu, że miałam dużo pracy na uniwersytecie, bo się wystraszyłam i nie chciałam, aby mnie nienawidził. Nie powinnam martwić się o to, co Brad sobie pomyśli.

Do świątecznej przerwy został nam tylko tydzień i do tego dziewięć dni do Bożego Narodzenia. Ja i Brad nie rozmawialiśmy ze sobą za dużo, głównie dlatego że ja nie rozpoczynałam żadnej rozmowy oraz oboje tonęliśmy w otchłani wypracowań.

Była niedziela noc, gdy oboje siedzieliśmy w naszym pokoju, każde w swoim laptopie, pisząc wypracowania. Zgodziliśmy się, aby włączyć jakieś piosenki The Wombats podczas pisania, gdyż oboje lubiliśmy ten sam typ muzyki.

Dziś nie miałam żadnej weny twórczej ani chęci, aby pisać o modzie, szczególnie, gdy jedyne, co miałam w głowie, to siedzący bez koszulki z kręconymi włosami chłopak tuż naprzeciwko mnie. Po kilku minutach bezsensownego pukania paznokciem o ekran laptopa, Brad posłał mi spojrzenie mówiące, abym przestała, zanim odwrócił się i wrócił do pisania.

- Poddaję się - zdecydowałam, po kolejnych kilku minutach gapienia się w tekst, który napisałam z pół godziny temu. Niech blog pisarski o modzie, który zamierzałam stworzyć, ssie mój płaski tyłek. - Poddaję się z tym całym uniwersytetem. Rzucę go i zostanę prostytutką.

- Zapłacę ci, abyś była moją prostytutką.

- Co?

- Nic - pokręcił głową brunet. Dlaczego nagle, gdy chłopak cokolwiek do mnie mówił, sprawiał, że się denerwowałam? Moje serce jeszcze nigdy nie biło tak szybko podczas rozmowy z kimś, a szczególnie z Bradem.

Brad jest irytującym, małym dupkiem, który martwi się tylko o siebie, mówiłam sobie. Musiałam po prostu przekonać samą siebie, że nie lubię Brada, gdyż to byłoby absurdalne, gdyby tak naprawdę było.

- Na czym stanęłaś? - zapytał, odkładając swojego laptopa z kolan na bok i przysiadł się na moim łóżku.

Usiadł tuż obok mnie i objął mnie ramieniem, gdy drugą ręką przekręcił mojego laptopa w swoją stronę, aby mógł przeczytać to, co napisałam.

Nie, nie, nie. Proszę, idź sobie, zanim mój brzuch napadnie stado wygłodniałych motyli.

- Ja, uh, nie wiem, jak zacząć podsumowanie - powiedziałam, odwracając od niego wzrok, zanim zauważyłby, że się na niego gapiłam. Nigdy wcześniej nie zauważyłam, jak niezaprzeczalnie przystojny on był. - Próbowałam zacząć je od jakiś dziesięciu minut, ale wszystkie były do kitu.

- Podaj to - polecił, a ja szybko dałam mu mojego laptopa. Jego palce zetknęły się z moimi i co więcej gwarantowałam, że Brad nie poczuł dosłownie nic, gdy przez moje ciało przeleciały przyjemne iskry i nienawidziłam siebie za to.

Chłopak zaczął pisać coś na moim laptopie w szybkim tempie, a ja patrzyłam na jego dłonie. Nie zauważyłam również nawet, jak piękne były jego ręce. Kilka sekund później brunet oddał mi laptopa, więc przestałam gapić się na każdy jego ruch, jaki tylko udało mi się zauważyć. Przeniosłam swój wzrok na tekst, który napisał dla mnie Brad i uważnie go przeczytałam, będąc pod wrażeniem, jak w tak krótkim czasie napisał coś tak wspaniałego.

- Świetnie dobierasz słowa - skomplementowałam go, nawet jeśli czułam zażenowanie, mówiąc coś tak głupiego.

Naprawdę, Mango? Świetnie dobierasz słowa?

- Chyba zapomniałaś, że jestem piosenkarzem, więc to logiczne że muszę biegle operować słowami - zaśmiał się, wstając z mojego łóżka. - A dopóki jesteśmy w temacie pisania piosenek, chcesz może usłyszeć dalszą część piosenki, którą pisałem? Wiesz, tą którą zaśpiewałem ci w centrum handlowym podczas październikowej przerwy.

- Jasne! - zachęciłam go, wydając aprobatę.

- Tylko najpierw wyciągnę swój keyboard - uśmiechnął się i sięgnął dłońmi po coś pod swoim łóżkiem, aby po chwili wyjąć mały keyboard. Kliknął w kilka przypadkowych klawiszy, sprawdzając, czy działają i spojrzał na mnie, dając znak że jest gotowy, gdy ja wciąż mu się przyglądałam. - A więc napisałem pierwszą zwrotkę.

Potwierdziłam skinieniem głowy, czekając z niecierpliwością, aż zacznie grać. Moje serce biło w klatce piersiowej jak oszalałe i co najmniej pięć razy szybciej. Kochałam jego głos tak bardzo.

- We're getting better, better, at guessing letters, letters. I'm writin' with my fingers now and we're just watching, watching dust on the curtain, curtain, illuminated, falling down. Now we've got the door's closed and you're telling me you are mine and you'll go anywhere with me. Tell me can we stay right here and never leave? I could go on and on but time is not on our side.

Chłopak przestał śpiewać i grać, a jego oczy od razu popatrzyły w moje, oczekując odpowiedzi. Szeroko się uśmiechnęłam i zaczęłam klaskać w dłonie.

- Tak pięknie śpiewasz! Dziwię się, że nie zarabiasz, grając na ulicach albo nie podróżujesz po świecie, dając koncerty, czy cokolwiek.

- Nie wiem, czy mógłbym tak pojechać w trasę samemu - wyznał z małym uśmiechem. - Chciałbym być w zespole z innymi. Wiesz, przez mój niepokój i inne takie. Nie lubię za bardzo występować przed ogromnymi tłumami ludzi.

- Rozumiem, ale i tak jesteś naprawdę świetny - kiwnęłam głową z uznaniem.

- Dzięki - powiedział i się do mnie uśmiechnął.

O mój Boże, jego uśmiech.

Musiałam przestać myśleć o Bradzie w ten sposób, bo ja nie mogłam go lubić. Nie był nikim więcej niż przyjacielem, może nawet najlepszym przyjacielem. Poza tym on na pewno nie lubił mnie w ten sam sposób.

- Położę się już spać - zdecydowałam, próbując pozbyć się wszystkich myśli i wyłączyłam laptopa, podłączając go do ładowania.

- Robi się późno - zgodził się ze mną Brad i odłożył keyboard na swoje miejsce. Odwrócił się w stronę laptopa i zapisał swoją pracę, ale nagle dostał jakiegoś maila, który zwrócił moją uwagę. - Oh, Mango. Mamy jutro zebranie w głównej sali lekcyjnej o jedenastej.

- Dlaczego?

- To przez te wszystkie imprezy, na które ludzie chodzą - przeczytał, zanim uniósł wzrok znad ekranu na mnie. - Prawdopodobnie przez to, że olewają ciszę nocną.

Potwierdziłam, a chłopak wyłączył swojego laptopa i odłożył na bok. To zebranie zniszczyło moje plany na długie leniuchowanie jutro rano i możliwe że nie będzie mnie na wykładach, dopóki nie zacznie się mój pierwszy egzamin po południu.

- Nastawię alarm i obudzę cię rano - uspokoił mnie Brad, gdy wskoczyłam pod kołdrę. Brunet zrobił dokładnie to samo i wyłączył muzykę, która wciąż grała i lampkę.

Brad jest irytującym, małym dupkiem, który martwi się tylko o siebie, powtórzyłam sobie ostatni raz, ale nie udało mi się przekonać samej siebie, że wcale nie lubiłam Brada, zanim zasnęłam.

Po strasznie nudnym zebraniu wszyscy uczniowie opuścili salę, więc było tłoczno, a ja próbowałam znaleźć Brada, gdyż przyszedł później niż ja. Nie wiedziałam, dlaczego go szukałam, ale i tak to robiłam.

- Za tobą - usłyszałam jego głos, gdy przeszukiwałam korytarz wszerz i wzdłuż. Moje serce zadrżało na dźwięk jego głosu i odwróciłam się w jego stronę, widząc go uśmiechniętego. - To było jeszcze bardziej nudne, niż przewidywałem.

- Oczekiwałeś, że wystawią tam pantomimę, czy cokolwiek innego, aby cię zabawić? - odezwałam się, gdy szliśmy korytarzem w dół prosto do biblioteki.

- W sumie to tak - wzruszył ramionami, zanim usiedliśmy przy jednym z pustych stolików. - Mam egzamin za pół godziny i jestem pewny, że go obleję.

- No to siedzimy w tym razem - zgodziłam się niezbyt szczęśliwa, gdyż to był tydzień pełny egzaminów, które zapewne kiepsko napiszę. - Wszystko będzie dobrze. Jesteś nawet bystry od czasu do czasu.

- Od czasu do czasu? - odpowiedział, unosząc jedną brew do góry. Wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok, zanim znów zaczęłabym się na niego gapić.

- Tak, od czasu do czasu. Przez większość czasu jesteś głównie idiotą - zdecydowałam, a chłopak się zaśmiał. Ze swojej torby wyjął jakąś książkę i ją otworzył, cicho czytając, dopóki znów nie uniósł na mnie swojego wzroku znad lektury.

- Mango?

- Margo - poprawiłam go. - Ale co?

- Gapisz się - zachichotał, a ja mrugnęłam kilka razy, zanim zdałam sobie sprawę, że faktycznie gapiłam się na Brada. - Wiem, że jestem przystojny i w ogóle, ale ciężko jest mi się skupić, gdy gapisz się na mnie w ten sposób.

- Uh, wybacz - szybko się poprawiłam.

To był zły znak. Ostatnio denerwowałam się w towarzystwie Brada, a on wysyłał magiczne prądy elektryczne przez moje ciało, gdy tylko mnie dotykał, a teraz gapiłam się na niego w każdej chwili, jakiej tylko mogłam.

To okropne i nie mogłam uwierzyć, że wydarzyło się to po niemal trzech miesiącach nienawidzenia Brada.

Myślę, że zakochałam się w Bradzie Simpsonie.

~ritegs~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top