32. Wampiry nie są straszne.

- Brad - uśmiechnęłam się do niego niewinnie, ale on tylko przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Poprzedniej nocy przyszedł późno, gdyż był ze znajomymi na kilku drinkach. Uparł się, że zostanie w moim łóżku, dopóki nie zasnę, ale sam chrapał już po kilku sekundach od wypowiedzenia tych słów.

- Co? - mruknął, wkładając swoją głowę głębiej w moją poduszkę, a ja delikatnie przejechałam swoją dłonią po jego miękkich włosach. Kilka poprzednich dni zbliżyło nas do siebie jeszcze bardziej, a chłopak wykorzystywał każdą minutę w moim towarzystwie, aby mnie przytulić albo spytać, czy wszystko ze mną w porządku. Jestem niemal pewna, że to przez to że wciąż źle się czuł po całej sprawie z Thomasem, mimo że prosiłam go, aby nie brał tego zbytnio do siebie.

- Wesołych Świąt.

- Jest pierwszy grudnia - jęknął, odsuwając się ode mnie i westchnął. - To nie Święta.

- Na Święta kupię ci czapkę elfa - podroczyłam się z nim i słodko uśmiechnęłam. - Może to sprawi, że poczujesz chociaż trochę świątecznego klimatu.

- Będę w świątecznym nastroju kilka dni przed, a nie dwadzieścia - zmarszczył brwi i wstał z mojego łóżka, zakładając na siebie jakąś parę dresów.

- Co zamierzasz dać mi na Święta? - zapytałam, przekręcając się na łóżku, aby móc na niego spojrzeć. Chłopak schylał się po różne rzeczy na podłodze, sprzątając trochę w naszym pokoju.

- Tak się składa, że mam już dla ciebie prezent - powiedział i podejrzanie się do mnie uśmiechnął. - I nie powiem ci, co to jest, bo nie będzie niespodzianki.

- A ile to kosztowało? Chcę wiedzieć, ile powinnam zapłacić za prezent dla ciebie - powiedziałam, mając nadzieję, że prezent nie był drogi. Zawsze czułam się niezręcznie, gdy ludzie kupowali mi drogie rzeczy.

- To nie ma znaczenia - odpowiedział. - Tak czy siak nie musisz wyceniać mojego prezentu, bo ucieszę się z czegokolwiek.

- Ugh. Jesteś taki irytujący.

- Ty także, Mango - odpyskował ze śmiechem. - Idę teraz na siłownię. Widzimy się za jakiś czas.

- To ty chodzisz na siłownię? - zapytałam zdezorientowana. Brunet kiwnął głową w odpowiedzi i założył na siebie kurtkę i buty do biegania. - Od jak dawna chodzisz?

- Odkąd zaczęliśmy uczyć się na uniwersytecie - zachichotał, zapinając swoją kurtkę i wziął z komody portfel i klucze. - Do zobaczenia później, Mango.

- Pa, Simpson.

Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie na dźwięk swojego nazwiska, zanim zniknął za drzwiami. Do szkoły potrzebowałam kilku rzeczy, takich jak nowe zeszyty oraz inne przybory na zajęcia, dlatego postanowiłam, że wybiorę się dzisiaj do sklepu i je sobie kupię.

Wstałam z łóżka i szybko zrobiłam swoją poranną rutynę, zanim ubrałam na siebie parę czystych mom-jeansów, pomarańczową koszulkę i kurtkę bomberkę w perłowym kolorze. Na nosie znajdowały się także moje niebieskie, okrągłe okulary słoneczne. W dłoń wzięłam jeszcze swoją torebkę, zanim opuściłam i zamknęłam na klucz pokój.

Wsiadłam do jednego z autobusów i dojechałam nim do miasta. Gdy znalazłam jeden ze sklepów z przyborami szkolnymi, który wyglądał w miarę tanio, weszłam do środka. Wzięłam w dłoń jeden z koszyków i od razu ruszyłam w stronę działu papierniczego. Do koszyka włożyłam kilka zeszytów i ruszyłam dalej. Po drodze w koszu znalazło się jeszcze kilka długopisów, ołówków, linijek i teczek. Gdy uznałam, że wzięłam wszystko, czego potrzebowałam, podeszłam do kasy i zapłaciłam za swoje rzeczy.

W drodze powrotnej dostrzegłam blond czuprynę mojej byłej najlepszej przyjaciółki, która szła do jakiegoś sklepu z oczami przyklejonymi do komórki. Była tak zajęta pisaniem do kogoś wiadomości, że nawet mnie nie zauważyła i na mnie wpadła. Jej twarz natychmiast przyozdobił wymuszony uśmiech, gdy stanęła niecały metr ode mnie.

- Hej, Margo. Dawno się nie widziałyśmy.

- Ta, hej - uśmiechnęłam się niezręcznie. Gdy już miałam zejść jej z drogi, nie potrafiłam dłużej utrzymać języka za zębami i musiałam zapytać ją o tę plotkę. - Słyszałam, że ty i Thomas zerwaliście.

- A ja słyszałam, że o tym słyszałaś - powiedziała, a jej twarz zmieniła się w nieprzyjemny grymas. Nie zdziwiło mnie, że ona wiedziała o tym, co wydarzyło się jakiś tydzień temu między Thomasem, Bradem, a mną. Była to dość głośna sprawa. - Przepraszam, że wystawiłam cię dla niego. Jestem taką gównianą przyjaciółką.

- Tak, to była gówniana sprawa - spostrzegłam, a ona westchnęła w rezygnacji. - Mam nadzieję, że nie oczekujesz teraz, że wskoczę ci w ramiona. Stanęłaś za nim nawet wtedy, gdy wyzywał mnie od grubasek i cały czas trzymałaś jego stronę.

- Chciałam, abyś po prostu wiedziała, że mi przykro - zaznaczyła. - Naprawdę mi przykro. Wyciągnęłam z tego cenną lekcję i wolałabym olać Thomasa i znów wrócić do twojego życia.

- To urocze, ale potrzebuję czasu, aby przemyśleć sobie, czy po trzech miesiącach nie posiadania przyjaciółki, mogę ci wybaczyć i czy znów chcę cię w swoim życiu. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.

- Rozumiem. I jeszcze raz cię przepraszam - powiedziała niemal natychmiast.

Nagle mój telefon zaczął dzwonić, ratując mnie od niezręcznego żegnania się z Britt i dał mi idealną wymówkę. Wyciągnęłam swoją komórkę z kieszeni i zauważyłam, że osobą dzwoniącą był Brad.

- Co tam? - zapytałam, przykładając telefon do ucha.  Zanim odpowiedział, przez słuchawkę usłyszałam jakieś szuranie.

- Jaki jest twój ulubiony środek transportu? - zapytał, a ja byłam zaskoczona, że zadzwonił do mnie tylko po to.

- Pociąg. Dlaczego pytasz?

- Już nieważne. Pa.


- Jesteś gotowa? - zapytał Brad, wyglądając zza drzwi od łazienki, których zamek na szczęście był już naprawiony. Spojrzał na mnie wyczekująco, gdy leżałam na swoim łóżku z telefonem w dłoni. - Musimy zaraz wychodzić, jeżeli chcemy być na czas.

- Ja byłam gotowa do wyjścia już jakąś godzinę temu. Czekałam na ciebie, aż w końcu ułożysz te swoje włosy - uniosłam w górę jedną brew, a chłopak zachichotał, wychodząc z łazienki. Zgasił w niej światło i ponownie przejechał swoją dłonią po włosach. - Szkoda że twoja praca poszła na marne, bo i tak wyglądają chujowo.

- Jesteś po prostu zazdrosna, bo nie możesz ułożyć swoich włosów tak idealnie jak ja - odpyskował, a ja się uśmiechnęłam, wstając z łóżka i założyłam na nogi swoje buty. Oboje postanowiliśmy, że pójdziemy do kina, gdyż nie mieliśmy żadnych zajęć i strasznie nam się nudziło. Co więcej, mieliśmy zniżkę studencką na bilety, więc były one bardzo tanie.

Gdy dotarliśmy do kina, na zewnątrz robiło się już ciemno, ponieważ mieliśmy zimę, a po godzinie czwartej po południu praktycznie wcale nie było światła.

- Jaki film chcesz zobaczyć? - zapytał Brad, gdy patrzeliśmy na różne propozycje filmów do wyboru. Nie było tam jakiś wystrzałowych filmów, które by mnie zachęciły, więc wzruszyłam ramionami. - Co powiesz na horror? Zakonnica brzmi strasznie.

- Możesz się za bardzo przestraszyć i uciec jak małe dziecko - podroczyłam się z nim i delikatnie puknęłam go w ramię, a on wywrócił oczami. - Co powiesz na Hotel Transylwania 3?

- Nie oglądam bajek dla dzieci - mruknął urażony. Nie zważając na jego komentarz, złapałam jego dłoń w swoją i pociągnęłam w stronę kas, kupując bilety. Skończyło się na tym, że ja zapłaciłam za nasze bilety, a Brad kupił nam popcorn. - Wygląda na to, że jednak będę oglądał bajkę dla dzieci.

- Lepsze to niż jakaś głupia, ckliwa komedia romantyczna - powiedziałam, gdy weszliśmy na salę i usiedliśmy na tyłach. Było zbyt późno dla innych dzieci, aby oglądać teraz film w kinie i nikt nie chciał tego oglądać, dlatego mieliśmy całą salę tylko dla siebie.

Brad położył picie i popcorn pomiędzy nas, gdy on usiadł po mojej prawej stronie. Włożyłam do ust trochę popcornu i wyciągnęłam swoją komórkę, aby wstawić na Snapa, że mamy salę tylko dla siebie. Chłopak zrobił to samo, robiąc mi zdjęcie. Szeroko się na nim uśmiechałam i miałam uniesione kciuki w górę. Zanim Brad opublikował moje zdjęcie, dodał nagłówek "wypożyczyłem całą salę kinową tylko dla niej x", używając również kilku sarkastycznych emotek.

- Wampiry są straszne, więc będę trzymała cię za rękę, gdybyś się przeraził - uspokoiłam go, gdy na ekranie wyświetliły się zwiastuny, a chłopak w odpowiedzi wywrócił oczami.

- Wampiry nie są straszne.

- Ale wilkołaki już tak - poinformowałam go, a Brad wywrócił oczami i tak pozwalając mi wziąć jego dłoń w swoją. Kontrast jego ciepłej i miękkiej dłoni z zimnymi, metalowymi pierścieniami wysyłał dreszcze po całym moim ciele, gdy nasze palce były ze sobą splecione. Nie podobało mi się, że jego dotyk wysyłał prądy elektryczne przez moje żyły i chciałam pozbyć się tego uczucia, ale kciuk Brada, który gładził moje kłykcie, niczego nie ułatwiał.

Moje myśli były wszędzie, a ja czekałam, aż zwiastuny się skończą. Śmiech Brada dotarł do moich uszu, gdy zaśmiał się z czegoś w zwiastunie, a jego dotyk wysyłał iskry przez moją skórę, gdziekolwiek jego kciuk mnie dotykał. Dlaczego, do kurwy, tak się czułam w jego towarzystwie, gdy on był tylko moim przyjacielem?

Myśl o tym, że lubiłam Brada przeszła przez moją głowę i nie wydawała się w całości absurdalna przez wszystko, co się pomiędzy nami działo. Przytulaliśmy się do siebie, mizialiśmy się, a sposób w jaki on mnie dotykał, śmiał się, mówił, miał na mnie taki wpływ, że zaczynałam się martwić.

Ja nie lubiłam Brada Simpsona. Byłam tego pewna.

~ritegs~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top