31. Tak strasznie cię przepraszam.
- Przesuń się - szturchnął mnie Brad, siadając na moim łóżku. Pół godziny temu zamówił nam pizzę i położył ją pomiędzy nas, otwierając pudełko. Wzięłam laptopa i położyłam na końcu łóżka, wciskając przycisk Play i zaczęliśmy oglądać film, jedząc przy tym pizzę.
Oglądaliśmy film, siedząc tuż obok siebie. Chłopak zjadł trzy czwarte pizzy, gdzie ja ledwo wcisnęłam trzy kawałeczki leżące przede mną. Po tym co się wydarzyło, czułam, jakbym straciła apetyt.
- Wszystko w porządku? - zapytał Brad, gdy zauważył, że odłożyłam swój w połowie zjedzony trzeci kawałek pizzy do pudełka.
- Tak. Nie jestem po prostu teraz głodna - uśmiechnęłam się, aby go uspokoić, ale on zmarszczył brwi. To, co Thomas powiedział na temat mojej wagi, naprawdę dało mi do myślenia. Ostatnio praktycznie wcale nie myślałam nad tym, co jem i nie chodziłam na siłownię. Czyżbym znowu zaczęła stawać się gruba?
- Mogłaś mi powiedzieć, to poczekałbym z zamówieniem jedzenia - westchnął, wyrzucając pudełko do kosza. - Przyniosę ci coś innego do jedzenia, gdy bardziej zgłodniejesz, jeśli chcesz?
- Nie, nie trzeba - upewniłam go i odwróciłam się w stronę ekranu laptopa, aby znów zacząć oglądać film. Chłopak znów westchnął, jakby wiedział, że było coś poza tym całym brakiem apetytu, ale nie chciałam mu o tym mówić.
- Czy to przez to, co powiedział Thomas? - zapytał i wyciągnął dłoń, aby zatrzymać film. Odsunęłam się od niego kawałek, abym mogła spojrzeć mu w oczy. - Bo nie jesteś gruba. Zdecydowanie nie.
Siedziałam cicho i przeniosłam swój wzrok na palce, które bawiły się materiałem mojej przydużej koszulki, służącej mi za piżamę.
- Mango - westchnął, podnosząc mój podbródek swoimi palcami, abym na niego spojrzała. - Porozmawiaj ze mną. Proszę, nie pozwól temu aroganckiemu dupkowi cię tak zasmucić.
- Nie zasmucił mnie - powiedziałam, a on posłał mi spojrzenie, które praktycznie krzyczało, że mi nie uwierzył. - Po prostu dał mi do myślenia nad pewnymi sprawami. Nie jestem smutna.
- Myślenia nad czym?
- To nie jest ważne.
- Porozmawiaj ze mną - błagał, biorąc moją dłoń w swoją i splatając z nią palce. - Proszę.
Wydałam zirytowane westchnienie i wywróciłam oczami. Wiedziałam, że on martwił się o mnie i chciał mi pomóc, ale czy chciałam, aby dowiedział się o mojej przeszłości? O tym jak byłam nękana i wyśmiewana przez wagę? Nie chciałam nawet myśleć o tym, że mógłby zrobić dokładnie to samo, gdy się wszystkiego dowie.
- Proszę.
- Ale to nie jest nic aż tak ważnego - skłamałam, a on wywrócił oczami. - Możemy po prostu o tym zapomnieć i wrócić do oglądania filmu. Nie ma potrzeby rozmawiania o tym.
- Możemy wrócić do oglądania filmu, gdy powiesz mi, co chodzi ci po głowie - oznajmił, zamykając pokrywę laptopa i odsuwając go z dala od nas.
- Brad...
- Powiedz mi.
- My...
- Powiedz mi.
- Myślę, że...
- Powiedz mi.
- Ja naprawdę...
- Zacznę cię łaskotać, jeśli mi nie powiesz - powiedział nieugięty w przerywaniu mi każdej wypowiedzi. Zacisnęłam swoje usta w wąskiej kresce, zanim westchnęłam, poddając się.
- Dobra - odpowiedziałam, a na jego twarzy pojawił się mały, zwycięski uśmiech. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie za pomocą rąk tak, że praktycznie siedziałam na jego kolanach. - Czy to jest konieczne?
- Będzie mi łatwiej cię przytulić, gdy któreś z nas zacznie płakać.
Wywróciłam oczami i usiadłam na jego kolanach tak, aby było mi wygodnie i oparłam swoją głowę o jego ramię. Myślałam nad tym, w jaki sposób mam wytłumaczyć mu całą historię z nadwagą i wszystko od początku.
- Teraz wygodnie? - zachichotał, kładąc jedną rękę na moich plecach, a drugą zgarnął z mojej twarzy niesforne kosmyki włosów.
- Mhm - mruknęłam, obejmując go swoimi rękoma wokół torsu. Jego dotyk był tak bardzo kojący i zwyczajnie uwielbiałam być tak blisko niego. - Możemy zostać po prostu tak, jak teraz siedzimy i pójść spać bez tego całego zwierzania?
- Nie. Powiedz mi - nalegał. - Nie spiesz się i nie bój się mi powiedzieć. Nie wyśmieję cię, czy zrobię z ciebie idiotki. Wysłucham cię do końca.
Posłałam mu wdzięczny uśmiech, pozwalając mu pieścić mój policzek swoim kciukiem i przyciągnąć mnie bliżej do swojej klatki piersiowej.
- Nie wiem, odkąd zacząć.
- Nie spiesz się. Ja poczekam - powiedział, a ja nerwowo westchnęłam i po kilku sekundach postanowiłam przemówić drżącym głosem.
- Gdy byłam młodsza, byłam obiektem drwin i śmiechów. Nie przeszkadzało mi to, gdy miałam siedem i osiem lat, bo jedyne o co się martwiłam, to łapanie motyli, czy nauczenie się liczenia do dziesięciu. Dzieci śmiały się z powodu mojej nadwagi. Byłam tą grubą dziewczyną w całym roczniku nawet, jeżeli nie byłam aż tak gruba. A fakt, że jestem ciemnoskóra wcale mi nie pomagał, gdyż to dawało im więcej powodów do nazywania mnie dziwadłem.
Brad zmarszczył brwi, trzymając mnie delikatnie w swoich objęciach, ale nic nie mówił.
- Przyjaźniłam się z Britt i była ona naprawdę chuda. W sumie nadal jest. Więc to także nie pomagało wyglądać mi chociaż trochę chudziej - kontynuowałam. - Nękanie pomału stawało się coraz częstsze i gorsze. Gdy byłam w szkole średniej, ludzie wytykali mnie palcami i zawsze zabierali mi jedzenie, mówiąc, że robią mi przysługę. Niektórzy byli bardziej dyskretni i chichotali, gdy się przebierałam lub marszczyli brwi, gdy widzieli mnie z niezdrowym jedzeniem.
- Zgłosiłaś to? Nękanie? - zapytał, zaciskając szczękę, gdy patrzył na przeciwległą ścianę. Był widocznie zirytowany.
- Nie - przyznałam. - Po prostu stałam twardo na ziemi i się broniłam. Czasami nawet Britt mi pomagała, ale ona przyjaźniła się ze wszystkimi, oprócz ludzi którzy sprawiali, że czułam się niekomfortowo.
Uniosłam głowę w górę, aby na niego spojrzeć, ale Brad dalej patrzył na ścianę, zawzięcie nad czymś myśląc.
- Gdy zaczęłam szóstą klasę, nękanie stało się nudne i irytujące, więc zaczęło do mnie docierać. Stałam się bardziej pewna siebie i zaczęłam o siebie dbać, bo wiedziałam, że to jedyny sposób aby przerwać nękanie. Musiałam zacząć ćwiczyć i zdrowo się odżywiać. Na początku było bardzo trudno, ale miałam rodzinę, która mnie wspierała. Brat kupował mi różne sprzęty do ćwiczeń i czasami pomagałam przenosić różne rzeczy w zakładzie mojego ojczyma - westchnęłam i lekko się uśmiechnęłam.
- Gdy klasa szósta dobiegła końca, straciłam bardzo dużą część kilogramów i ludzie przestali mnie nękać - podsumowałam. - Nie otrzymywałam już żadnych komentarzy na temat mojej wagi, oprócz tych na uniwersytecie. Po prostu zastanawiałam się, czy aby przypadkiem znowu nie przybrałam na wadze, ale na pewno nie jestem smutna z powodu tego, co powiedział mi Thomas.
Po moich kończących słowach nastała cisza. Chłopak patrzył na mnie z góry oczami wypełnionymi złością i trzymał mnie w mocnym uścisku z zaciśniętą szczęką. Nie musiał nic mówić, czy dawać swoją sympatię. Wolałam, żeby został cicho niż, żeby dawał mi litość.
Delikatnie zabrałam swoją dłonią kosmyki jego włosów z czoła i spojrzałam w te piękne oczy, które teraz patrzyły się na mnie z czułością.
- O mój... - powiedział, gdy nagle coś mu się przypomniało.
- Co? - zmarszczyłam w zdziwieniu brwi.
- Gdy pierwszy raz przyjechałaś na uniwersytet we wrześniu, nazwałem cię grubą - powiedział i zamknął na chwilę oczy. - Nazwałem cię grubą i wyśmiałem twoje luźne ciuchy. Co było ze mną, kurwa, nie tak? Tak strasznie cię przepraszam.
- Hej, hej, hej - zmarszczyłam brwi, biorąc jego policzki w swoje dłonie, aby mógł na mnie spojrzeć. - To było jakieś trzy miesiące temu, Brad. Nie przeszkadzało mi, że nazwałeś mnie grubą. My wtedy nawet siebie nie lubiliśmy!
- To mnie wcale nie usprawiedliwia - pokręcił głową, wypuszczając mnie z objęcia i siadając na krawędzi mojego łóżka. - Byłem takim dupkiem i nie powinienem był cię oceniać.
- Brad! Wszystko jest w porządku - upewniłam go, również siadając na krawędzi łóżka, gdy on chodził po pokoju tam i z powrotem. - To było wieki temu! Nie robisz już tego, prawda? Więc to nie ma znaczenia.
- Tak strasznie cię przepraszam, Margo. Jestem taką, kurwa, złą osobą. Tak strasznie cię przepraszam - powiedział głosem pełnym żalu. Złapałam za jego dłoń, ale natychmiast ją wyrwał.
- W porządku. Wybaczam ci - pokręciłam głową, mając nadzieję, że przestanie się denerwować. Jego oczy były pełne smutku i boleści, które patrzyły wszędzie byle nie na mnie.
- Nie jest w porządku - spierał się. - Tak się, kurwa, siebie wstydzę!
- Nie martw się - powiedziałam, znów próbując go zatrzymać, ale Brad ponownie zaczął chodzić tam i z powrotem. - Brad!
Chłopak ignorował mnie, mamrocząc jakieś niewyraźne słowa, o tym jak zirytowany był na samego siebie i jak wściekły był na Thomasa. Próbowałam go uspokoić, ale moje błagania, aby usiadł, nie działały i doprowadzało mnie to do szaleństwa.
- Brad! Brad, posłuchaj mnie...
- Powinienem był go zabić! Powinienem był go zabić za wszystko, co ci powiedział...
- Brad!
- Nie mogę żyć ze świadomością, że zraniłem cię tak samo, jak on to zrobił...
Złapałam za jego dłoń, a on zamilkł i spojrzał mi prosto w oczy. Były rozżarzone i nad pobudzone, z których wypłynęły pojedyncze łzy. Szybko uniosłam swoją rękę i otarłam je kciukiem.
- Tak cię, kurwa, przepraszam, Margo - wyszeptał. - Proszę, wybacz mi. Jestem takim idiotą.
Stanęłam na palcach i delikatnie przycisnęłam swoje usta do jego, zanim się odsunęłam.
~ritegs~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top