28. Powinienem kupić ci trampolinę.
- Jestem gotowa - powiedziałam, gdy wzięłam kurtkę Brada z łóżka, którą dla mnie zostawił, abym mogła ją ubrać. Chłopak wstał ze swojego łóżka, ubrany w białą koszulkę, granatową katankę i czarne jeansy.
Brad spojrzał na mój ubiór, czyli obcisłą, czarną spódniczkę i czerwony crop top oraz oczywiście jego skórzana kurtka i moje własne Doc Martensy. Chłopak pomógł założyć mi kurtkę i wyciągnął spod niej moje włosy tak, że loczki były teraz na niej doskonale widoczne.
- Wyglądasz świetnie - kaszlnął nerwowo, odchodząc ode mnie i wziął w dłonie swój telefon i klucze od pokoju. - To w takim razie chodźmy.
Podążałam za nim, aż opuściliśmy pokój, uprzednio zamykając go na klucz. Poszliśmy w kierunku jednego z bractw i weszliśmy do środka. Ta impreza zdecydowanie była bardziej zatłoczona niż wszystkie poprzednie razem wzięte. Brad trzymał moją dłoń w swojej i ściskał ją delikatnie, gdy przekroczyliśmy próg.
- Będę przy tobie. Nie chcę, żebyś wpadła w jakieś kłopoty - zachichotał.
- Jestem pewna, że kłopoty odnajdą mnie same.
Chłopak nie odpowiedział, podczas gdy przepychaliśmy się między tłumem, aby znaleźć coś do picia. Ciągnął mnie za sobą, wciąż trzymając moją dłoń i odwracając się co kilka kroków, aby sprawdzić, czy wciąż za nim podążam. Gdy dotarliśmy do kuchni, która na całe szczęście była mniej zatłoczona, znaleźliśmy barek z alkoholem.
- Czego chcesz się napić? - zapytał, gdy oparłam się o ścianę. Brunet bez mojej odpowiedzi, sam otworzył puszkę cydru, którą przyjęłam z wdzięcznością i posłałam mu mały uśmiech.
Jak zwykle skończyłam, narzekając razem z Bradem na gównianą muzykę, która wypełniała każdy zakamarek tego domu. Chłopak stał przy mnie i śmiał się z rozmaitych rzeczy, za każdym razem spoglądając w stronę wejścia i mierząc każdego swoim wzrokiem.
Brad napiął się, gdy zobaczył kogoś, kto właśnie przeszedł przez próg domu. Podążyłam za jego wzrokiem, aby spostrzec kto spowodował, że Brad stał się taki sztywny. Przez próg przeszedł właśnie Thomas z Britt w swoich objęciach.
Brad wziął moją pustą rękę w swoją i splótł nasze palce razem, a ja posłałam mu zdezorientowane spojrzenie, ale przypomniałam sobie, że oni prawdopodobnie myśleli, że wciąż byliśmy razem i powinnam pokazać im, jaka szczęśliwa bez nich byłam.
- Aw, jesteście tacy słodcy - skomentowała Britt, gdy podeszli do barku po alkohol. Jej głos brzmiał tak prawdziwie, niczym jej mały uśmiech na twarzy. Zjechała swoim wzrokiem tuż na nasze splecione dłonie, zanim podeszła i przyjęła od Thomasa piwo. Wzięła je z małym uśmiechem. - Dzięki.
- Jesteście praktycznie dla siebie stworzeni - zaśmiał się Thomas, a Brad ścisnął mocniej moją dłoń, aby się uspokoić.
Spojrzałam na podłogę, próbując skupić się na czymkolwiek innym niż obecność Thomasa i Britt. Czułam jak kciuk Brada delikatnie gładził moją dłoń.
- Myślę, że powinniśmy zatańczyć - zdecydowałam, wypijając do końca piątą już puszkę cydru tej nocy, zanim wyrzuciłam ją do kosza. Brad odłożył swoją butelkę na bok i podążał za mną, aż do salonu, gdzie tańczyło mnóstwo ludzi.
Wkrótce znaleźliśmy dla siebie trochę miejsca i jego dłonie spoczęły na mojej talii, a moje ręce zaplecione były na jego szyi, gdy poruszaliśmy się w rytm muzyki.
- Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, jak byś się czuł, gdybyś uderzył Thomasa prosto w twarz? - zapytałam, a Brad się zaśmiał. - Nie zrobił właściwie niczego, a ja mam ochotę go uderzyć.
- Wyświadczyłabyś mu przysługę, gdybyś uderzyła go w twarz - powiedział kąśliwie, a ja się uśmiechnęłam, kładąc swoją głowę na jego ramieniu. - Pójdę teraz do toalety, okej? Możesz tutaj zostać, jeśli chcesz albo pójść ze mną na górę.
- Zostanę tutaj - zdecydowałam i podniosłam swoją głowę z jego barku. Uśmiechnął się do mnie, zanim wyszedł, zostawiając mnie samą na parkiecie. Rozejrzałam się dookoła, rozpoznając jedynie dziewczynę z mojej klasy, do której ani razu się nie odezwałam.
Po chwili zdecydowałam, że właściwie pójdę do łazienki z Bradem, mimo że ja nie miałam takiej potrzeby. Wolałam być z nim niż na parkiecie pełnym osób, których nie znałam.
Przedzierałam się przez tłum ludzi, mamrocząc przeprosiny do tych, których przez przypadek uderzyłam. Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu Brada i znalazłam go. Stał na pierwszym piętrze, zawzięcie z kimś rozmawiając. Gdy podeszłam bliżej, rozpoznałam w tej osobie moją byłą przyjaciółkę, że aż zatrzymałam się w miejscu. Brad zaśmiał się z czegoś, co ona mu powiedziała, zanim podążył za nią wgłąb korytarza, wcale mnie nie zauważając.
Może to przez alkohol, ale czułam jak krew zaczęła niebezpiecznie wrzeć w moich żyłach. Sposób w jaki on na nią patrzył, zanim z nią zniknął i gdy śmiał się przez coś, co ona mu powiedziała. Dlaczego w ogóle z nią poszedł?
Wydałam zirytowane westchnięcie i odwróciłam się, aby wyjść na zewnątrz. Potrzebowałam świeżego powietrza, aby zacząć myśleć trzeźwo. Zachowywałam się jakby on był moim chłopakiem, a ja była o niego zazdrosna, czy cokolwiek.
- Chcesz jednego? - zapytał chłopak z brązowymi włosami, który stał koło mnie. Trzymał w dłoni papierosa, oferując go mnie. Oczywiście nie był to zwykły papieros z tytoniem, tylko czysty weed. - To cię nie zabije. No chyba, że zapalisz więcej niż jednego.
Nigdy wcześniej nie paliłam i powiedziałam sobie, że nigdy tego nie zrobię, ale teraz myślałam nieracjonalnie, bo byłam pijana i targały mną różne emocje.
- Pewnie - zdecydowałam, biorąc od niego papierosa i podpaliłam go. Umieściłam go w swoich ustach i zaciągnęłam się, ale natychmiast zaczęłam kaszleć, szybko wypuszczając powietrze.
- Pierwszy raz, huh? - zaśmiał się, zapalając swojego papierosa. Potwierdziłam skinieniem głowy i ponownie się zaciągnęłam, mniej kaszląc, gdyż pomału zaczęłam ogarniać, o co w tym biegało. - Co tak właściwie tutaj robisz? To miejsce, gdzie ludzie głównie palą.
- Potrzebowałam świeżego powietrza - wyjaśniłam. - Nie myślę dziś racjonalnie. Za dużo wypiłam.
- A ile dziś wypiłaś?
- Tylko sześć puszek cydru - wzruszyłam ramionami i ponownie się zaciągnęłam. - Tak poza tym to Margo jestem.
Chłopak był prawdopodobnie tylko kilka centymetrów wyższy ode mnie, miał proste, brązowe włosy ułożone na żel i niebieskie oczy, które jasno świeciły nawet w słabo oświetlonym ogrodzie, w którym staliśmy.
- Connor - przedstawił się. - Dlaczego chciałaś odetchnąć? Kłótnia czy coś?
- Tak - westchnęłam. - Myślę, że jestem zazdrosna o gostka, który rozmawia z innymi dziewczynami, co jest dziwne, gdyż niedawno własnie zostaliśmy przyjaciółmi.
- Prawdopodobnie się zakochałaś.
- Zdecydowanie nie - zmarszczyłam swój nos na samą myśl.
Chłopak zaśmiał się i skończył palić swojego papierosa tak jak ja i rzuciliśmy je na ziemię, depcząc butami niedopałki.
- Jesteś piękna, Margo - skomplementował mnie Connor, przysuwając się bliżej i objął mnie ramieniem, gdy jego oczy wciąż mi się przypatrywały. - Bardzo piękna. Nie powinnaś umawiać się z chłopakami, którzy lubią byś w centrum uwagi innych dziewcząt.
Nie odpowiedziałam i zacisnęłam swoje usta w wąskiej kresce. Powoli pokiwałam głową, mimo że zdecydowanie nie umawiałam się z Bradem.
Usta Connora zaczęły zbliżać się w moim kierunku, a ja stałam tam jak figura lodowa. Nie wiedziałam, co mam zrobić, oprócz pozwolenia mu pocałowania mnie. Mogłabym pokazać samej sobie, że nie znoszę Brada i lubię towarzystwo chłopców takich jak Connor. Usta bruneta niepewnie spotkały się z moimi.
- Co tu się do kurwy nędzy wyrabia?
Natychmiast się odsunęłam, gdy usłyszałam głos Brada, który przeszedł przez drzwi do ogrodu i odepchnął Connora z dala ode mnie.
- Co ty sobie, kurwa, myślałaś? - krzyknął na mnie. - Uciekasz z miejsca, w którym cię zostawiłem i nagle całujesz się z innymi chłopakami!
Jego głos był zbyt głośny, a ja za bardzo przestraszona, aby cokolwiek powiedzieć, ponieważ jedyne co bym zrobiła, to go sprowokowała. Zacisnęłam swoje usta i nic nie odpowiedziałam.
- Powinienem był się domyślić, że jesteś kurwą, umawiającą się z każdym facetem, który chociaż trochę się tobą zainteresuje.
Connor nic nie powiedział i zauważyłam jak odszedł z dala od sceny, która miała się zaraz rozwinąć.
- Oh, przepraszam, że wolno umawiać mi się z innymi chłopakami? - odpyskowałam. - Nie nazywaj mnie kurwą, po nie uprawiałam z nim seksu! Oprócz ciebie oczywiście, bo zrobiłeś to z moją byłą najlepszą przyjaciółką, zanim poszedłeś z nią na górę. Szkoda tylko, że skończyliście tak szybko, hm?
- O czym ty, kurwa, mówisz?
- Widziałam cię, jak szedłeś na górę z Britt, nie jestem jeszcze, kurwa, ślepa - założyłam na piersi swoje ręce, nie dowierzając. Chłopak natychmiast pokręcił głową, aby oczyścić ją ze swoich myśli, a jego ton nagle był spokojniejszy.
- Nie uprawiałem z nią seksu. Ona pokazywała mi drogę do łazienki, bo nie chciałem wejść do sypialni, gdzie ktoś uprawiałby jebany seks. Wyrzucasz mi w twarz coś, czego nie zrobiłem, a ty sama o mało co z kimś się nie pieprzyłaś! Jesteś hipokrytką!
- Jasne, zrzuć wszystko na mnie - odpyskowałam i wywróciłam oczami.
- To twoja wina - jęknął, podchodząc do mnie bliżej, tak że stał teraz ze mną twarzą w twarz. - Powinnaś była zostać tam, gdzie powiedziałaś, że będziesz stać, a to by się nie wydarzyło. Powinienem kupić ci trampolinę, gdyż kochasz ,,skakać" między oskarżeniami aż za bardzo. Mam dość...
Zatrzymał się w połowie swojej wypowiedzi i zaciągnął powietrzem, marszcząc przy tym nos a potem swoje brwi. Jego wzrok padł na zgniecione na ziemi fajki.
- Margo... Dlaczego śmierdzisz jak papierosy?
Stałam w miejscu, nie odpowiadając, a Brad zamknął swoje oczy na moment, ale po chwili znów na mnie spojrzał.
- Margo. Powiedz mi, kurwa, że nie paliłaś tych papierosów - powiedział głosem, w którym dało się wyczuć zawód. Nie odpowiedziałam mu, ostatecznie dając mu twierdzącą odpowiedź, której nie chciał usłyszeć. - Czy ty jesteś poważna!?
- Drzesz się na mnie, bo zapaliłam jednego papierosa? - zadrwiłam. - Ty za to ćpasz cały jebany czas!
- Próbowałem, kurwa, przestać do cholery! - odpyskował. - Bo to sprawiało, że miałem ochotę pieprzyć każdą laskę. Przecież znasz tę historię. Nie wierzę, że zapaliłaś tego papierosa! Myślałem, że używasz chociaż mózgu.
Popatrzył na mnie z obrzydzeniem i odsunął się, spoglądając ostatni raz na wypalone papierosy, leżące na ziemi, zanim się odwrócił.
- Wracam do akademika. Masz za mną, kurwa, nie leźć. Skończyłem z tobą, suko.
~ritegs~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top