27. Zrobię wszystko, abyś ze mną poszła.

- Jesteś pewny, że chcesz ją zabrać? - zapytał Daniel Brada ze śmiechem, gdy brunet opierał się o moje drzwi. Nie widzieliśmy się za często od dnia, w którym poszliśmy razem na zakupy, ale zaoferował, że zabierze mnie z powrotem na uniwersytet.

- Spadaj Daniel, nie jesteś zabawny - zadrwiłam ze swojego starszego brata i dla zabawy delikatnie go popchnęłam. Podniósł swoje ręce w geście obronnym i się zaśmiał.

- W porządku, naprawdę - nalegał Brad i spojrzał na mnie w dół, aby posłać mi chytry uśmieszek. - Teraz będziecie mieli spokój, a to znaczy, że będę mógł denerwować ją przez całą drogę.

- Jestem zazdrosny - przyznał Daniel. - Denerwowanie Margo to najprostsza rzecz na świecie.

- Oboje jesteście beznadziejni i nagle odechciało mi się jechać z którymkolwiek z was do uniwersytetu - odpyskowałam, a chłopcy wybuchli głośnym śmiechem. Zanim zdążyłam cokolwiek więcej dopowiedzieć, mama zeszła schodami na dół, aby przywitać się z Bradem.

- Bradley! - przepchnęła się koło mnie i mocno przytuliła Brada do siebie, powodując chichot chłopaka, gdy on również ją objął. - Dziękuję ci bardzo, że ją zabierzesz! Ratujesz nam życie.

- Nie ma problemu - uśmiechnął się do niej, gdy mama się od niego odsunęła i zaczęła pocierać swoimi dłońmi o jego ramiona. Chłopak spojrzał to na mnie, to znów na moją mamę.

- Baw się dobrze na uniwersytecie - powiedziała Bradowi, a ja wywróciłam oczami, co spowodowało chichot bruneta. Moja mama w końcu wypuściła go z objęcia i odwróciła się w moją stronę, przyciągając mnie mocno do siebie. - Będę za tobą tęsknić, kochanie.

- Wygląda na to, że za Bradem będziesz tęsknić bardziej - skomentowałam, a ona posłała mi znajome spojrzenie, które mówiło, że nie mam racji i pocałowała mnie w policzek. - Ja też będę za tobą tęsknić, mamo.

- Oboje powinniście już iść - oznajmiła, a ja ostatni raz pożegnałam się ze swoim bratem i zamknęłam za sobą drzwi, podążając za Bradem do jego BMW. Chłopak otworzył mi drzwi od strony pasażera i zmarszczył brwi, gdy zauważył moją małą torbę podręczną.

- Co?

- Bierzesz to na uniwersytet?

- Brzmisz zupełnie jak moja matka - wywróciłam oczami, a brunet zamknął za mną drzwi i obszedł auto dookoła, aby usiąść za kierownicą. Za pomocą kluczyka uruchomił samochód, a gdy się zapalił, zapiął swój pas bezpieczeństwa.

Chłopak włączył radio i do odtwarzacza włożył płytę Arctic Monkeys. Kupił ją w HMV, zanim wyszliśmy z niego kilka dni wcześniej. Brunet stukał palcami w rytm muzyki, gdy wyjechaliśmy sprzed mojego domu, ale wciąż widziałam głowę mojej mamy w kuchennym oknie.

- Moja mama lubi cię aż za bardzo - powiedziałam Bradowi, gdy wyjechaliśmy z zasięgu wzroku mojej mamy. - Myślę, że lubi cię bardziej niż mnie.

- Cóż, jesteś bardziej irytująca niż ja - powiedział i posłał mi mały uśmieszek, a ja wywróciłam oczami. - Tylko żartuję! Po prostu lepiej wyglądam.

- Nieprawda - pokręciłam z dezaprobatą głową. - Ja mam wyczucie stylu.

Brad miał na sobie jasnoniebieskie jeansy, a towarzyszył im brązowy, spleciony pasek, który był za duży, dlatego trochę zwisał mu ze spodni. Oprócz tego, miał też na sobie czarną koszulkę, która możliwe, że trochę za bardzo się na nim opinała, ale nie narzekałam.

- To jest dość sporne stwierdzenie - zmierzył mnie swoim wzrokiem, a miałam na sobie standardowe mom-jeansy i jasnoróżową, przydużą koszulkę, a na nogach spoczywały Doc Martensy. - Ciągle nosisz to samo.

- Nieprawda - powtórzyłam. - Nigdy wcześniej nie nosiłam tych Martensów. To nowa para. Więc twój punkt jest nieprawidłowy.

Chłopak zaśmiał się i dalszą część jazdy kontynuowaliśmy w ciszy, dopóki Brad nie zdecydował, aby zatrzymać się na stacji benzynowej i zrobić przerwę na lunch i toaletę.

- Nie jechaliśmy wcale aż tak długo - zaśmiałam się, gdy weszliśmy do wnętrza stacji benzynowej. Na moim ramieniu wciąż spoczywała torba, kiedy oboje weszliśmy do łazienki.

- To nie o to chodzi. Muszę się odlać i o to chodzi.

Wywróciłam oczami z małym uśmiechem na twarzy i weszłam do damskiej toalety. Zrobiłam to, co miałam zrobić, myjąc swoje dłonie, ale jak zwykle suszarki były popsute, więc musiałam mokre dłonie wytrzeć o swoje spodnie. Gdy wyszłam, Brad już czekał na mnie przed toaletą.

- Kupię nam coś z McDonalda - stwierdził, gdy opuściliśmy łazienkę, a ja nie protestowałam. Zamówiliśmy to, co chcieliśmy przy elektronicznych tablicach i Brad zapłacił kartą za nasze zamówienie. Długo nie musieliśmy czekać na odbiór posiłku, więc wzięłam w dłonie swojego burgera i frytki.

Wsiedliśmy do samochodu, słuchając piosenek Arctic Monkeys, gdy konsumowaliśmy nasz posiłek. Gdy Brad skończył, odpalił samochód i włączył się do ruchu. Otworzył szeroko swoje okno, aby samochód nie śmierdział fast foodem.

Kiedy skończyłam jeść, całą drogę do uniwersytetu przespałam. Brad delikatnie potrząsnął moimi ramionami, gdy zaparkował przed naszym akademikiem. Wysiadłam z auta i pomogłam mu wnieść na górę jedną z walizek, które zabrał ze sobą, a moja torba wysiała na moim barku.

- Dlaczego to jest takie ciężkie? - jęknęłam, mówiąc o jego walizce, którą taszczyłam na górę po schodach. - Spakowałeś tam cały swój dom, czy coś?

- Nie jest aż tak ciężka - zatrzymał się na pierwszym piętrze i zaśmiał ze mnie. Gdy w końcu dotarliśmy pod nasz pokój, chłopak odkluczył drzwi i puścił mnie przodem.

- Zdecydowanie nie tęskniłam za tym miejscem - powiedziałam niechętnie i spojrzałam na świeżo pościelone łóżko i wypolerowaną podłogę. Ten materac to nic w porównaniu z moim łóżkiem w domu.

Brad położył swoje walizki na łóżku i zaczął je opróżniać, gdy ja wypakowałam swoją torbę. Włożyłam do szuflady kilka koszulek, bo tylko to ze sobą zabrałam. Chłopak spojrzał na zegarek i była dopiero druga po południu, a nie mieliśmy zajęć aż do jutra.

- Chcesz coś porobić? - zapytał i usiadł na krawędzi swojego łóżka, gdy ja opierałam się o ścianę, siedząc na moim łóżku.

- Jak na przykład co?

- Cóż, dzisiaj wieczorem jest impreza...

- Za każdym razem, gdy idę na imprezę, noc kończy się dla mnie źle - zmarszczyłam brwi, a on podrapał się nerwowo po karku. - Chyba sobie odpuszczę.

- Pójdziesz ze mną? Nie chcę być tam sam - zapytał, a ja westchnęłam, kręcąc przy tym głową. - Będę tuż przy tobie i nikt cię nie pocałuje, nie dotknie i nie zaoferuje narkotyku. Obiecuję.

- Nie jest aż tak łatwa, abyś mnie na to namówił - powiedziałam, próbując raczej przekonać siebie niż jego. - Nie pójdę na tą imprezę.

- Zrobię wszystko, abyś ze mną poszła - błagał, robiąc słodkie oczy szczeniaczka, a ja poczułam, jak moje serce skamieniało pod wpływem sposobu, w jaki na mnie patrzył.

- Nie idę...

- Proszę - wtrącił. - Możesz wybrać za mnie ciuchy, czy ułożyć włosy. Cokolwiek! Nie mam nic przeciwko temu, ale proszę chodź tam ze mną.

Wydałam kolejne westchnięcie, zerkając na wyświetlacz swojej komórki. I tak nie miałam nic ciekawszego do roboty tego wieczoru, gdyż wypracowanie, które miałam napisać, już skończyłam, więc pójście na imprezę było całkiem kuszącą propozycją.

- I będziesz ze mną przez cały ten czas? - zapytałam, a chłopak od razu potwierdził. - W porządku. Pójdę na tę głupią imprezę.

- Wiedziałem, że się poddasz - posłał mi wyzywające spojrzenie, szeroko się uśmiechając.

- Nieprawda - zmarszczyłam brwi, nawet jeśli wiedziałam, że miał rację. Cały czas walczyłam ze sobą, aby nie pójść na jakąkolwiek imprezę, ale zawsze znajdowałam wymówkę, aby tam jednak pójść.

- Prawda - sprzeciwił się, a ja wywróciłam oczami przez jego dziecinne gierki. - Cokolwiek, szykuj się na imprezę. Wychodzimy o siódmej.

- Ale mamy jeszcze pięć godzin - zmarszczyłam brwi, gdy on zdjął z siebie kurtkę i położył się na swoim łóżku.

- Więc masz pięć godzin, aby wyglądać jeszcze piękniej, niż wyglądasz aktualnie, jeżeli to jest w ogóle możliwe.

~ritegs~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top