20. Ona musi już iść.

To miała być moja ostatnia noc spędzona na uniwersytecie przed naszą tygodniową przerwą i planowałam spędzić ją na imprezie u Tristana.

Założyłam białą koszulkę, którą wsadziłam w mom-jeansy, zanim opuściłam swój pokój. Dwa razy upewniłam się, czy aby na pewno zamknęłam drzwi, gdyż Brad również poszedł na jakąś imprezę.

Taksówka czekała na mnie przed akademikiem. Posłałam kierowcy miły uśmiech, kiedy otworzyłam drzwi i usiadłam tuż za nim. Gdy podałam starszemu mężczyźnie dokładny adres imprezy, włączyliśmy się do ruchu, opuszczając teren kampusu. Po chwili zorientowałam się, że to ten sam adres imprezy, na którą zabrał mnie James.

- Dziękuję - powiedziałam kierowcy i wręczyłam mu plik banknotów, gdy dotarliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i udałam się schodami na górę pod znajome drzwi.

Tak jak zapamiętałam, ludzie byli już kompletnie pijani czy naćpani, co upokarzało ich jeszcze bardziej. Puste butelki po wódce i czerwone kubeczki walały się po podłodze, które utrudniały poruszanie się. W całym pomieszczeniu roznosił się smród narkotyków, alkoholu i potu, ale nie zważając na to, otworzyłam jedną z puszek cydru i delektowałam się jego smakiem. Szybko wzięłam kilka łyków, które ukoiły moje nerwy.

- Margo! Tak się cieszę, że przyszłaś! - krzyknęła Ana i zamknęła mnie w szczelnym uścisku, gdy tylko mnie zobaczyła. Miała na sobie obcisłą, burgundową sukienkę przed kolano, która świetnie ukazywała jej figurę modelki. - Tristan jest prawdopodobnie ze swoimi kolegami i teraz ćpa.

- Brzmi świetnie - odpowiedziałam i wypiłam resztę cydru. - Jest tu gdzieś jeszcze więcej alkoholu?

Dziewczyna przytaknęła i zaprowadziła mnie do kuchni, przeciskając się przez stado tańczących ludzi. W kuchni było o wiele ciszej, gdyż muzyka tu nie dochodziła oraz w pomieszczeniu nie było ani jednej żywej duszy.

- A więc co studiujesz na uniwerku? - zapytała z uśmieszkiem Ana, inicjując małą rozmowę. Wysyłałyśmy sobie wiadomości przez telefon, ale ja nadal nic o niej nie wiedziałam.

- Modę - uśmiechnęłam się szczerze, otwierając butelkę piwa. - A ty?

- Modeling - powiedziała dumnie i  wzruszyła ramionami. Wcale mnie to nie zaskoczyło, gdyż miała idealne nogi i idealną figurę. Wyglądała dokładnie tak, jak ja wyglądać bym chciała. - A więc podobają ci się jacyś chłopcy?

- Nie - pokręciłam zdecydowanie głową. - Spotykałam się z takim jednym gościem, ale okazało się, że był dupkiem, który chciał tylko dobrać się do moich majtek, a później zaczął kręcić z moją najlepszą przyjaciółką.

- Chłopacy są do dupy - podsumowała, a ja kiwnęłam głową, w pełni się z nią zgadzając. - Jesteś zajebista, więc nie mam pojęcia, dlaczego on nie chciał się z tobą spotykać. Wydajesz się osobą o niemałym poczuciu humoru i nie znam za wielu osób, które mają takie wyczucie stylu!

Moje policzki przybrały różowego odcieniu, gdy usłyszałam tak miłe słowa o samej sobie. Aby ukryć moją reakcję, przytknęłam do ust butelkę z alkoholem i wzięłam kilka łyków. Po chwili do kuchni wszedł Tristan z papierosem w dłoni. Zaciągnął się nim i wypuścił dym prosto na mnie i Anę, że mało co powstrzymywałam się od zmarszczenia nosa.

- Cześć, Margo! Przyszłaś!

- Zgadza się - uśmiechnęłam się, a chłopak przytulił mnie na powitanie do siebie. Owinęłam swoje dłonie wokół jego torsu, wstrzymując oddech, gdyż nie mogłam znieść zapachu narkotyków. Całe szczęście, że po chwili chłopak się odsunął i podszedł do Any, dając jej krótkiego całusa w usta.

- Palisz? - zapytał i zaoferował mi wzięcie jednego z jego papierosów, ale natychmiast pokręciłam głową. - Dlaczego?

- Jakoś nigdy o tym nie myślałam - wzruszyłam ramionami. Nigdy nie miałam nic przeciwko palaczom czy osobom niepalącym, wcale.

- A co ty na to, aby spróbować? - zapytał i wciąż wyciągał do mnie dłoń z papierosem, a ja ponownie pokręciłam głową.

- Nie, dzięki. Dzisiaj tylko piję, nie ćpam.

- No dawaj - namawiał mnie dalej i wcisnął mi w dłoń papierosa. Trzymałam go niezręcznie i z wielką niechęcią. - Później poczujesz się fantastycznie.

- Naprawdę nie chcę próbować tego dzisiaj...

- No weź! Nie psuj zabawy!

- Tristan - powiedziała sucho Ana i zmarszczyła brwi. - Jeśli ona nie chce palić to znaczy, że nie musi.

- Ale ona wcale nie umrze od jednego papierosa - wywrócił oczami Tristan. - Dawaj, Margo. Myślałem, że umiesz się bawić.

- Bo umiem.

- No to zaciągnij się chociaż raz. Chyba wiesz jak się zaciągnąć, prawda?

- Tak, ale ja po prostu nie chcę - pokręciłam głową i próbowałam zwrócić papierosa jego właścicielowi, ale on z powrotem mi go wcisnął.

- Raz się zaciągniesz i przestanę cię naciskać.

- Wiecie co? Ja muszę już iść - odwróciłam wzrok, wciąż trzymając w dłoni papierosa. Nie chciałam robić jakiejś sceny przez niezapalenie, bo nie miałam do tego powodu. Po prostu to śmierdzi, a mój nos się marszczy pod wpływem odrazy.

- Wcale że nie - wywrócił oczami. - Po prostu spróbuj! Może nawet to polubisz!

- Ona musi już iść - warknął znajomy głos tuż zza pleców Trisa. Po chwili spostrzegłam Brada, który wszedł do kuchni. Jedną ręką odepchnął Tristana z dala ode mnie i wyrwał mi z dłoni papierosa, gasząc go w umywalce. - Margo, lepiej wypierdalaj z tej imprezy.

Patrzyłam na Brada zszokowana. Wyglądał na wściekłego ze swoją zaciśniętą szczęką, a jego ciemniejsze niż dotychczas oczy, skanowały Tristana z obrzydzeniem. Wyglądał strasznie.

- Margo, nie czekam kurwa, aż stąd wyjdziesz - spojrzał na mnie nienawistnie, a ja oparłam się plecami o jedną ze ścian kuchni. Rzucił w moją stronę swoje kluczyki, które na szczęście złapałam. - Poczekaj na mnie w samochodzie. Teraz.

Niepewnie spojrzałam na Anę, która patrzyła na chłopaków kompletnie zdezorientowana. Tristan wyglądał na zmieszanego, gdy jego przyjaciel dosłownie sztyletował go wzrokiem.

- Margo.

Ton jego głosu był zimny, więc szybko kiwnęłam głową ze strachu. Natychmiast opuściłam kuchnię i po chwili znalazłam się już na zewnątrz. Ostre październikowe powietrze zderzyło się z moją gorącą skórą. Po całym moim ciele przebiegły dreszcze i wypuściłam z ulgą powietrze, zalegające w moich płucach.

Zauważyłam auto Brada na tyłach parkingu i powoli do niego podeszłam. Otworzyłam drzwi za pomocą kluczy oraz usiadłam na miejscu pasażera. Gdy zamknęłam za sobą drzwi, położyłam głowę na szybie i patrzyłam przez nią, rozmyślając nad tym, co się właśnie wydarzyło.

Przez wywierany nacisk prawie zgodziłam się, aby się naćpać, a Brad był tym, który przyszedł mi na ratunek. Jak romantycznie.

Uruchomiłam samochód, aby ogrzać powietrze, gdyż dostawałam gęsiej skórki od siedzenia w tym lodowatym aucie. Aby umilić sobie czas, włączyłam radio, ale gdy tylko zorientowałam się, że puszczają w nim same piosenki pop, natychmiast je wyłączyłam.

Brad przyszedł jakieś pięć minut później i wsiadł do samochodu, trzaskając za sobą drzwiami. Brunet kompletnie mnie ignorował, gdy próbowałam zwrócić jego uwagę. Nie rozmawialiśmy ze sobą przez całą drogę powrotną, a atmosfera pomiędzy nami była praktycznie dusząca do czasu, gdy dotarliśmy na teren kampusu.

Chłopak zatrzymał i wyłączył auto, ale żadne z nas się nie ruszało. Oparł swoją głowę o fotel i zamknął oczy, głośno wzdychając i rozluźniając swoje dłonie na kierownicy. Spojrzałam w jego stronę, ale ruszyłam się dopiero wtedy, gdy chłopak odpiął swój pas. Zrobiłam dokładnie to samo, a gdy oboje opuściliśmy samochód, brunet zamknął je i szybkim krokiem poszedł w kierunku naszego akademika. Musiałam stawiać większe kroki, aby za nim nadążyć.

Był wściekły, to mógł stwierdzić dosłownie każdy. Jego pięści były równie mocno zaciśnięte co szczęka, gdy szedł przede mną. Nie odwrócił się nawet, aby na mnie spojrzeć. Był na mnie zły, bo poszłam na imprezę, czy dlatego że o mały włos się nie naćpałam?

Gdy stanęliśmy przed drzwiami do naszego pokoju, brunet wyjął z kieszeni klucze i odblokował drzwi. Puścił mnie przodem, więc aby nie testować jego cierpliwości, szybko przez nie przeszłam.

Chłopak zamknął za nami drzwi z głośnym trzaśnięciem, przez co echo rozniosło się po naszym pokoju. Na sam ten dźwięk się wzdrygnęłam i zdjęłam swoje buty z nóg. Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że bardzo uważnie mi się przyglądał, opierając się o drzwi z założonymi rękoma.

Przeniósł swój wzrok na podłogę, gdy odwróciłam się do niego plecami i głośno westchnęłam. Już wolałabym, aby powiedział cokolwiek niż żeby był wściekły, ponieważ mnie przerażał i mógł się zaraz na mnie rzucić.

- Możesz powiedzieć coś, co wyrzuci z mojej głowy obrazy rozrywanego gardła jebanej osobie o imieniu Tristan?

~ritegs~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top