16. Mam magiczne rączki.
W ciszy podążałam za Bradem, aż zeszliśmy schodami na sam dół budynku.
- Mogłam sama sobie z nim poradzić. Bez twojej pomocy - odezwałam się, przerywając ciszę. Założyłam swoje ręce na piersi, aby dłońmi ogrzać swoje ramiona. Gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz zimne powietrze owiało moją nagą skórę, powodując dreszcze.
Brad zauważając mój gest, z własnej woli zdjął z siebie jeansową kurtkę. Położył mi ją na ramionach, a ja nie protestowałam. Nie wiedziałam nawet, że takową posiadał. Za to idealnie współgrała z jego białą koszulką Thrasher i jasnoniebieskimi jeansami, które chłopak miał w tej chwili na sobie. Na nogach nie mogło zabraknąć także czarnych Doc Martensów.
- Oczywiście, że mogłaś - powiedział sarkastycznie i wywrócił oczami. - On chciał cię pocałować, a ty stałaś tam jak kołek. I w sumie to nie ma za co.
- Przecież ci nie podziękowałam...
- Właśnie to zrobiłaś - przerwał mi i delikatnie się uśmiechnął. Gdy dotarliśmy na parking, chłopak włożył kluczyk do czarnego BMW i otworzył sobie drzwi. W zaskoczeniu uniosłam jedną brew do góry, gdyż nie wiedziałam, że brunet umiał prowadzić i na dodatek posiadał własny samochód. - Wsiadaj.
Chwilę wahałam się, czy to na pewno był dobry pomysł, aby z nim pojechać. Przez tyle czasu nierozmawiania ze sobą byłoby to raczej niezręczne. Spoglądając to na mnie, to na samochód, dawał mi wyraźne znaki swojego zniecierpliwienia. Po prostu stałam tam zamyślona, patrząc w zamknięte drzwi od strony pasażera.
- Wsiadaj do samochodu, Mango - powiedział cicho. - Jest już późno, a musimy być w pokoju przed ciszą nocną.
Powoli kiwnęłam głową na znak zgody i otworzyłam sobie drzwi. Usiadłam na miejscu pasażera i dla bezpieczeństwa zapięłam pas. Chwilę później chłopak również wsiadł do samochodu i powtórzył te same czynności, zanim odpalił samochód.
Jak już wcześniej się domyślałam, jazda faktycznie była niezręczna. Pojazd wypełniała jedynie głucha cisza, której żadne z nas nie chciało przerywać. Brad skupiony był na drodze do akademika, a ja siedziałam nerwowo, trzymając swoje dłonie na kolanach. Całe szczęście, że droga autem nie była taka długa, gdyż chwilę później chłopak zaparkował samochód na terenie kampusu i siedzieliśmy w nim przez moment w ciszy.
- Ile dzisiaj wypiłaś? - zapytał, spoglądając na mnie z ukosa.
- Nie aż tyle, żeby zapomnieć wszystko co się dziś wydarzyło - zacisnęłam usta w wąską kreskę, zanim odwróciłam się w jego stronę. Siedział i zawzięcie patrzył przez przednią szybę z zaciśniętą szczęką. - O czym myślisz?
- O niczym - skłamał, gdyż miał tę swoją charakterystyczną minę. Uparcie nad czymś rozmyślał, a teraz kłamał. Zresztą i tak nie miałam zamiaru go o nic wypytywać. - Chodźmy na górę.
Wiedziałam, że trochę już wytrzeźwiałam, gdyż teraz mogłam iść w linii prostej bez niczyjej pomocy. Przez całą drogę do pokoju trzymałam się blisko Brada, ale żadne z nas nie miało zamiaru ze sobą rozmawiać. Gdy w niezręcznej atmosferze dotarliśmy do pokoju, Brad wyjął klucz i otworzył drzwi, wpuszczając mnie przodem.
- Wezmę prysznic - powiedziałam, jednocześnie ziewając i odkładając kurtkę na jego łóżko. - A potem pójdę spać.
- Ja ciągle tutaj będę, gdy już wyjdziesz.
Po odpowiedzi chłopaka zapadła cisza, więc zrozumiałam, że powinnam już sobie pójść. Zamknęłam za sobą drzwi od łazienki i szybko pozbyłam się ciuchów, które chwilę później wylądowały w koszu na brudną bieliznę. Weszłam do kabiny prysznicowej i zamknęłam za sobą rozsuwane drzwi, odkręcając kurek z wodą.
Pozwoliłam ciepłym kroplom wody spłynąć po moich włosach i po prostu rozkoszowałam się ciepłem, póki mogłam. Nie spodziewałam się, że pierwszy raz odezwę się do Brada na jakiejś imprezie, gdzie obcy koleś próbował mnie pocałować. Kto by pomyślał, że minęły już prawie dwa tygodnie, od kiedy się pocałowaliśmy.
Przemyłam wodą swoje oczy i podeszłam krok bliżej, aby wziąć szampon do włosów. Jak na złość źle postawiłam stopę i poślizgnęłam się, upadając na ziemię z ogromnym hukiem. Jęknęłam z bólu i zmrużyłam oczy. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?
Sekundę później usłyszałam znajome skrzypnięcie otwierających się drzwi od łazienki. W ich szczelinie ujrzałam głowę Brada.
- Wszystko w porządku?
- Tak, to nic takiego - wymamrotałam wdzięczna, że ściany kabiny prysznicowej były zaparowane i chłopak nie mógł mnie zobaczyć. - Po prostu się przewróciłam.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - upewniał się chłopak z troską w głosie.
- Na sto procent - powtórzyłam, a chłopak usłyszawszy moją odpowiedź, opuścił łazienkę i zamknął za sobą drzwi.
Moje nogi były niczym galaretka i nie mogłam wstać na nie z powrotem. Po wielu nieudanych próbach w końcu się poddałam. Byłam wyczerpana przez alkohol i wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia. Nie wiedziałam jak znaleźć w sobie pokłady energii, aby wstać na nogi, więc westchnęłam w rezygnacji.
- Brad? - zapytałam, a po chwili drzwi się otworzyły, ukazując w nich bruneta.
- Tak?
- Boże, nie wierzę, że o to zapytam - powiedziałam cicho do siebie, aby chłopak niczego nie usłyszał. - Możesz, uh. Możesz pomóc mi wstać?
Brak odpowiedzi z jego strony wcale mnie nie zdziwił. Doskonale rozumiałabym, gdyby mi odmówił. W końcu byłam naga.
- Uh, jasne, tak. Pewnie - powiedział po chwili i przekroczył próg łazienki. Zauważyłam, że chłopak był bez koszulki, gdy ostrożnie rozsunął drzwi w kabinie prysznicowej. Brunet zamknął oczy, stojąc tuż naprzeciwko mnie i wyciągając dłonie do przodu. Chwyciłam jego ręce niemal natychmiast, a on uniósł mnie w górę z łatwością. - Wszystko w porządku?
- Tak, dziękuję - uśmiechnęłam się delikatnie, a on kiwnął powoli głową.
- Chcesz, abym pomógł ci w czymś jeszcze? - poruszył zabawnie brwiami, kiedy ja wywróciłam oczami. - Słyszałem, że mam magiczne rączki.
Zanim zdążyłam zaprotestować, mój nos spotkał się z torsem chłopaka, gdyż nachylił się, aby wziąć z półki szampon. Nalał niewielką ilość płynu na swoją dłoń i odstawił butelkę na miejsce. Delikatnie zaczął rozprowadzać szampon po moich włosach, gdy ja patrzyłam mu prosto w oczy. Były one lekko przymrużone, co świadczyło o tym, że chłopak był skupiony wyłącznie na myciu moich włosów. Co dziwniejsze czułam się już swobodniej w jego towarzystwie, pomimo że nie miałam na sobie ubrań.
- Pamiętasz tą sukienkę, którą miałaś na sobie wcześniej? - zapytał i odwrócił mnie do siebie tyłem, aby móc spłukać pianę z moich włosów. W odpowiedzi przytaknęłam mu, kiwnięciem głowy. - Była naprawdę ładna. Powinnaś nosić ją częściej.
- I tak była na mnie za mała - mruknęłam i za pomocą dłoni pozbyłam się szamponu z oczu.
- Właśnie dlatego mi się spodobała.
Nie odpowiedziałam na jego ostatnią wypowiedź, ale za to moje policzki przybrały buraczanego koloru. Byłam wdzięczna Bradowi, że okręcił mnie tyłem i nie musiał patrzeć na moje zażenowanie, bo nie wiem czy zniosłabym jego dodatkowe komentarze.
Po spłukaniu piany z moich włosów, chłopak wziął z półki odżywkę i odwrócił mnie z powrotem do siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy, a jeden z jego kącików ust, powędrował ku górze. Domyślam się, co za chwilę powie.
- Potrzebujesz także pomocy w umyciu ciała?
- Akurat w tym nie potrzebuję pomocy, bo potrafię sama się umyć - zaśmiałam się, a jego dłonie przestały pieścić moje włosy i położył je na moich ramionach.
- W porządku, w takim razie już cię zostawię.
Brad zabrał dłonie z moich barków i po chwili opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Wypuściłam z płuc powietrze, które w nich zalegało, odkąd brunet zgodził się mi pomóc. Moje spięte mięśnie natychmiast się rozluźniły pod wpływem rozprowadzanego po ciele płynu, a po chwili spłukałam całość ciepłą wodą. Opuściwszy kabinę prysznicową, opatuliłam się ręcznikiem i zaczęłam wycierać mokre części ciała.
Spojrzałam w swoje odbicie lustrzane i westchnęłam. W dłoń wzięłam swoją szczoteczkę i pastę, aby umyć także swoje zęby. Po skończonej czynności, spojrzałam ostatni raz w lustro, ale dostrzegłam coś, czego nie powinno tam być. Na moim tyłku znajdował się czerwony ślad odciśniętej ręki. Delikatnie dotknęłam swoją dłonią obolałe miejsce i od razu tego żałowałam, gdyż piekło jak cholera. Nie wiedziałam, że chłopak z imprezy klepnięciem zostawił na mnie ślad, bo nie wydawało się to mocne uderzenie.
Po chwili zorientowałam się, że do moich oczu napłynęło stado łez, aż wydałam drżące westchnięcie. Czułam się głupio, płacząc przez coś tak drobnego jak klepnięcie w tyłek. To miał być w pewnym sensie komplement, ale wcale nim nie było. Aby pozbyć się wszystkich myśli, zanim rozpłakałabym się na dobre, potrząsnęłam swoją głową. Mocniej owijając się ręcznikiem, opuściłam łazienkę.
Brad siedział w swojej komórce zawzięcie z kimś pisząc, ale gdy tylko mnie dostrzegł, posłał mi nieśmiały uśmiech. Odwzajemniłam jego gest i podeszłam do szuflady, aby wyciągnąć z niej jakąś piżamę. Miałam jedynie krótkie spodenki, ale nie chciałam ich ubierać. Nie chciałam, aby Brad zauważył ślad na moim pośladku, gdyż mógłby zacząć się ze mnie śmiać.
Westchnęłam w akcie poddania się i wróciłam do łazienki, przebierając się w za dużą koszulkę i krótkie spodenki. Zanim wyszłam, powiesiłam ręcznik na kaloryferze, aby do jutra zdążył mi wyschnąć. W ekspresowym tempie wybiegłam z pomieszczenia i wskoczyłam na swoje łóżko. Mam nadzieję, że Brad tak czy siak, niczego nie zauważył.
Chłopak spojrzał w moim kierunku ze zmarszczonymi brwiami i odłożył swoją komórkę na nocny stolik.
- Wszystko z tobą okej? - zapytał podejrzliwie, a ja posłałam mu fałszywy uśmiech i kiwnęłam głową, zgadzając się. Szybko schowałam się pod kołdrę, aby nie dawać mu jeszcze większych powodów do martwienia się. W sumie nie wiadomo, jak by zareagował, gdyby zobaczył czerwone łapsko na moim tyłku. Jak już mówiłam, zapewne zaczął by się śmiać, ale nie miałam zamiaru tego sprawdzać. - Nie wierzę ci.
- Miałam ciężką noc.
- Wybacz, że ten koleś próbował cię pocałować - przeprosił mnie w imieniu chłopaka. - Powinienem był mu przyłożyć, ale... wiedziałem, że nie lubisz, gdy to robię.
W wyniku odpowiedzi Brada, cicho się zaśmiałam. Jego oczy patrzyły prosto w moje, a uśmiech zdobił jego twarz. Nagle cała radość zniknęła, a chłopak zmarszczył brwi, jakby coś sobie uświadomił.
- Możemy porozmawiać?
- Później.
- Niech będzie - zgodził się ze mną. - Jutro, rano. Zdecydowanie powinniśmy ze sobą porozmawiać po tak długiej przerwie nieodzywania się do siebie.
Miał rację, mieszkaliśmy razem, byliśmy współlokatorami. Powinniśmy rozmawiać ze sobą nawzajem, dlatego cicho przytaknęłam i zamknęłam oczy.
- Dobranoc, Mango. Śpij dobrze.
- Ty także, dupku.
Chłopak cicho zachichotał, a potem zapadła cisza, którą przerywało jedynie tykanie zegara, wiszącego na ścianie. Czułam jak sen pochłaniał mnie coraz bardziej do swojego świata.
- Wiesz co, Mango?
Niechętnie otworzyłam oczy, aby spojrzeć w jego stronę i zauważyłam podejrzany uśmieszek na jego twarzy. To oznacza tylko jedno. Zaraz palnie coś, aby mnie upokorzyć.
- Co?
- Masz całkiem niezłe cycki.
A nie mówiłam?
~ritegs~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top