13. To nie będzie trudne trzymać się z daleka.
PERSPEKTYWA BRADA
Dwanaście godzin wcześniej
Odbijałem piłeczką tenisową o ścianę, czekając na powrót Margo. Zniknęła tego poranka po naszej sprzeczce i do tej pory nie wróciła. Nawet kiedy była małą, denerwującą suką potrafiła być cholernie urocza i to zaczynało mnie irytować.
Wydając głośne westchnięcie, spojrzałem na zegarek. Była prawie dziesiąta, a jej wciąż nie było, więc zaczynałem się martwić. Ostatnio gdy wróciła późno, była cała zapłakana i przysięgam, że dusza krajała mi się na małe kawałeczki, gdy zauważyłem ją w takim stanie.
To było dziwne uczucie, gdyż Margo potrafiła być strasznie denerwująca i doprowadzała mnie do szału. Nigdy nie dawała za wygraną, bo była kłótliwa i irytująca, a ja wciąż czułem się nieswojo w jej towarzystwie. Nigdy nie czułem czegoś takiego do kogokolwiek w przeciwieństwie do niej.
Gdy piłeczka do mnie nie wróciła, westchnąłem w rezygnacji. Ześlizgnąłem się z łóżka i wziąłem ją z powrotem w dłonie. Usiadłem na krańcu łóżka i ponownie zerknąłem na zegarek. Minęło pół godziny, a Margo jak nie było, tak nie ma.
Kolejny już raz wzdychając, wstałem i założyłem na nogi jakieś tenisówki. Zanim opuściłem pokój, założyłem na siebie jeansową kurtkę, bo temperatura nie miała być za wysoka. Musiałem po prostu odetchnąć świeżym powietrzem i w końcu wyrzucić Margo z moich myśli.
Zamknąłem drzwi i schowałem klucz do portfela. Gdy opuściłem teren naszego kampusu, postanowiłem wpaść na imprezę organizowaną w bractwie. Wiedziałem, że alkohol to będzie idealne rozwiązanie, aby zapomnieć o wszystkich problemach.
Gdy wszedłem do środka i pierwsze co zrobiłem to podszedłem do barku z alkoholem. Wziąłem metalową puszkę z cydrem i wypiłem wszystko naraz, czując jak alkohol dostawał się do mojego krwiobiegu.
Wziąłem kolejną puszkę cydru, którą opróżniłem w ułamku sekundy i ruszyłem w kierunku parkietu. Dziewczyny tańczyły dookoła mnie w tych swoich krótkich sukienkach czy spódniczkach, starając się mi zaimponować. Nagle pewna blondynka podeszła do mnie i zaczęła ze mną tańczyć.
Odwzajemniając gest, umieściłem swoje dłonie na jej biodrach i ruszałem się z nią w rytm piosenki lecącej w tle. Najbardziej w imprezach nienawidziłem właśnie muzyki, gdyż preferuję takie zespoły jak Arctic Monkeys czy The Wombats, tak jak Margo.
Bradley, przestań myśleć o Margo.
Dziewczyna, z którą tańczyłem, zbliżała się coraz bliżej i bliżej, aby złączyć swoje usta z moimi. Zamknąłem oczy i czekałem aż blondynka domknie lukę pomiędzy nami. Gdy nasze wargi się zetknęły, zaplotła swoje ręce wokół mojej szyi, przyciągając mnie jeszcze bliżej.
- Co ty na to, abyśmy poszli gdziekolwiek indziej? - zaproponowałem, przerywając pocałunek. Dziewczyna zgodziła się niemal natychmiast i złączyła swoją dłoń z moją, prowadząc nas na wyższe partie bractwa.
Musiałem się po prostu wyluzować.
Blondynka zabrała mnie na górę, gdyż kręciło się tam mniej osób. Po drodze mijaliśmy wiele, różnych studentów, którzy zapewne robili albo zrobią to samo co my. Zaczęła ona szukać dla nas wolnego pokoju, gdy ja rozglądałem się wokoło. Na samym końcu korytarza dostrzegłem dwójkę nastolatków, którzy niemal pożerali swoje twarze. Zatrzymałem się na chwilę i zrozumiałem, że ta czarna czupryna mogła należeć tylko do jednej osoby. Wypuściłem dłoń dziewczyny, a ta posłała mi zdezorientowane spojrzenie.
- Już prawie znalazłam nam pokój.
- Wiesz co? Jakoś straciłem na to ochotę - wzruszyłem ramionami lekceważąco. Moją uwagę skupił jedynie pewien osobnik płci męskiej o czarnych włosach, który obściskiwał się z jakąś blondynką. - Dlatego się odpierdol.
- Ale z ciebie dupek! - wyminęła mnie dziewczyna, a ja wywróciłem oczami. Byłem pewny, że znajdzie jeszcze dzisiaj kogoś, kto będzie chciał uprawiać z nią seks. Natomiast ja musiałem obić komuś ryj.
Podszedłem do chłopaka i odepchnąłem go na tyle mocno, aby stanął ze mną twarzą w twarz. Blondynka, z którą się całował, była równie zaskoczona, co ten kutas. Rozpoznałem w niej dawną przyjaciółkę Margo, gdyż jakiś czas temu była w naszym pokoju.
- Co do kurwy, koleś? Jaki jest twój pierdolony problem? - krzyknął, a ja ledwo powstrzymywałem się od pchnięcia go na tą ścianę.
- Ty jesteś Thomas, zgadza się? - zapytałem z wysoko uniesionymi brwiami. Odpowiedź i tak już znałem, ale wolałem trochę to przeciągnąć.
- Tak, a ty to kurwa kto?
- Zamienię twoje życie w jeden, pierdolony koszmar, oto kim jestem - powiedziałem najspokojniej jak tylko potrafiłem. Nie mogłem tak po prostu go uderzyć bez żadnego słowa. Wolałem poczekać, aż mnie do tego sprowokuje.
- Jesteś tym współlokatorem Margo, prawda? - zaśmiał się i umieścił swoją dłoń na moim barku. - Tak ci współczuję. Słyszałem jaką suką czasami potrafi być i z własnego doświadczenia wiem, że jest pizdą. To naprawdę musi być męczące mieszkać z nią pod jednym dachem.
Czułem jak moja żyła szyjna zaczęła niebezpiecznie pulsować pod wpływem jego słów. Kurde racja, Margo mogła być suką, ale nie podobało mi się, że mówił tak o niej jakiś przypadkowy idiota. On nawet dobrze jej nie znał.
W wyniku przypływu energii przycisnąłem go mocno do ściany, nie dając możliwości na ucieczkę. Chłopak wydał tylko głośne chrząknięcie wywołane zaskoczeniem.
- Posłuchaj mnie uważnie ty mały, pieprzony kutasie. Masz trzymać się od niej z daleka. Nie zasługujesz nawet, aby z nią kurwa rozmawiać, bo jesteś narcystycznym i egoistycznym chujem. Dlatego trzymaj się od niej kurwa z dala, zanim cię zniszczę. Rozumiesz?
Chłopak nie odpowiedział, więc odebrałem to jako potwierdzenie. Przyszpiliłem go mocniej do ściany, zanim całkiem go wypuściłem. Gdy się odwróciłem, posłałem blondynce spojrzenie pełne chłodu. Nie mogę uwierzyć, że Margo musiała cierpieć przez takich idiotów jak oni.
- To nie będzie trudne trzymać się z daleka od tak brzydkiej, pierdolonej dziwki jaką jest Mar...
Zanim zdążył dokończyć zdanie, odwróciłem się i pod wpływem emocji uderzyłem go prosto w nos, a krew wypłynęła z jego nozdrzy. Brunet pochylił się nad ziemią i otarł lecącą mu z nosa ciecz.
- Ty kutasie! - warknął i wyprostował się, uderzając mnie w oko. To było słabe uderzenie, ale i tak wiedziałem, że nie obejdzie się bez siniaka.
Dziewczyna krzyczała, abyśmy przestali się bić, zanim zrobimy sobie większą krzywdę, ale ja nie chciałem dać za wygraną. Pchnąłem go na ścianę i kopnąłem kolanem w klatkę piersiową tak, że zgiął się w pasie. To była idealna okazja, aby zadać kolejny cios. Tym razem wymierzyłem uderzenie prosto w szczękę. Na więcej nie mogłem sobie pozwolić, gdyż ktoś odciągnął mnie od tego żałosnego chłoptasia.
Jak on śmiał nazwać Margo brzydką, a potem jeszcze mnie uderzyć!? On naprawdę prosi się o bilet na tamten świat.
Oswobodziłem się z uścisku jakiegoś chłopaka, który trzymał mnie na bezpieczną odległość. Spojrzałem w dół na skulonego na ziemi bruneta, próbującego złapać oddech.
- Trzymaj się od niej kurwa z daleka, rozumiesz?
Kolejny raz chłopak nic nie odpowiedział, więc poprawiłem swoją kurtkę i z uniesioną głową opuściłem korytarz pełen gapiów.
Powoli wróciłem do akademika i zauważyłem, że drzwi w dalszym ciągu były zamknięte. Otworzyłem je kluczem i westchnąłem, gdy ujrzałem puste łóżko Margo. Nagle jednak spostrzegłem jej torbę leżącą swobodnie na ziemi. Czyżby wróciła?
Zamknąłem od wewnątrz drzwi naszego pokoju i podszedłem do łazienki. Gdy złapałem za klamkę, okazało się że drzwi były zamknięte, dlatego delikatnie zapukałem.
- Margo, jesteś tam? - zapytałem, mimo że wiedziałem, że była w środku. Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi, więc zacisnąłem swoje usta w wąską kreskę. - Ja... uh. Wyszedłem wcześniej, dlatego mnie nie było w pokoju. Słuchaj, mam nadzieję, że możemy porozmawiać?
Gdy znowu nie uzyskałem odpowiedzi, zamknąłem oczy i westchnąłem. Chwilę później podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej przypadkowe piżamy. Szybko się przebrałem, rzucając brudne ciuchy na podłogę i położyłem się na swoim łóżku. Przez kilka minut leżałem nieruchomo i tępo gapiłem się w sufit.
Ta dziewczyna kiedyś mnie wykończy.
~ritegs~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top