1. Żałuję, że nie pozwoliłam mojej mamie zostać.
Po całym pokoju rozeszło się donośne echo zderzenia mojego tyłka z zimną posadzką. Wydałam znudzone westchnięcie, gdy nareszcie moje ręce przeszły przez rękawy żółtej katanki, z której założeniem miałam niemałe problemy. Nawet w wieku osiemnastu lat zdarzają mi się małe trudności w wykonywaniu tak prostych rzeczy jak założenie na siebie kurtki.
- Co to był za hałas? - zapytał mój starszy brat Daniel, gdy wszedł do pomieszczenia przez uchylone drzwi. Posłał mi pytające spojrzenie, gdy zauważył mnie siedzącą na ziemi.
Zawsze byłam zazdrosna o mojego brata. Przez całe nasze dzieciństwo to on był tym wysokim, dobrze zbudowanym i przystojnym chłopakiem. Dziewczyn miał na pęczki. Wystarczyło jedno jego skinięcie palcem, aby całe stado fanek kłaniało się przed nim niczym przed Bogiem. Ja natomiast byłam w tym fatalna. To nie fair, że on został obdarzony nieskazitelną urodą, gdzie ja wyglądałam jak zużyta guma, która przez przypadek przykleiła się do czyichś butów na środku ulicy.
Daniel jest o pięć lat starszy ode mnie i niedawno zaczął praktyki w warsztacie samochodowym mojego ojczyma, dlatego wciąż z nami mieszka. Ja jednak wolałam pójść na uniwersytet, zakochać się i porządnie najebać z moją najlepszą przyjaciółką. Oh, i oczywiście kontynuować swoją karierę w modzie, ale to tylko rzecz drugorzędna. Bardziej podekscytowana byłam nadchodzącymi imprezami niż zdobywaniem dobrych ocen czy wydawaniem pieniędzy, kończąc zapewne z długami.
- Zamknij się i mi pomóż - odburknęłam.
- Nic nie mówiłem - uniósł dłonie w geście obronnym i zachichotał. Wyciągnął rękę w moją stronę, aby pomóc mi wstać. Przyjęłam ją bez wahania i stanęłam na własne nogi.
Gdy Daniel opuścił pomieszczenie, ostatni raz rozejrzałam się po swoim pokoju. Założę się, że gdy wrócę tu w czasie przerwy świątecznej ten pokój będzie lśnił od czystości. Moja mama ma poważny stan OCD, który z resztą sama sobie stwierdziła.
Wzięłam swoją torbę, zarzucając ją na ramię i ruszyłam tuż za moim bratem. Posłałam szeroki uśmiech mamie, która czekała już na mnie obok drzwi wejściowych.
- Jesteś pewna, że chcesz ubrać to w swój pierwszy dzień na uniwersytecie? - zapytała, z niedowierzaniem mama. W sumie myślałam, że mój strój był w porządku, więc nie rozumiałam, co było z nim nie tak.
Miałam na sobie parę spodni typu mom-jeans i koszulkę oversize, która wetknięta była w spodnie. Długie, białe skarpetki wystawały z moich czarnych, krótkich Martensów. Czułam się taka edgy i wcale mi to nie przeszkadzało. Moja mama zawsze chciała, abym wyrosła na kobietę noszącą dopasowane jeansy, koszulki odsłaniające pępek i wysokie szpilki niczym ona w moim wieku. Tyle, że ja wcale nie miałam ochoty być taka jak ona. Dlatego więc myśli, że jestem adoptowana.
Jej uwagę przykuła moja mała torba sportowa, w której znajdowało się tylko kilka par spodni, koszulek i butów.
- I ty bierzesz tak małą torbę na tak długi okres czasu? Nie żartuj sobie, przecież masz tyle ubrań! Dlaczego ich nie weźmiesz?
- Wyluzuj mamo - wywróciłam oczami. Umieściwszy dłoń na klamce, pchnęłam ją i otworzyłam szeroko drzwi. - Mam w planach kupić sobie jakieś ciuchy, gdy dojedziemy na miejsce. Poza tym wolę zostawić tu trochę ubrań, żebym miała co nosić, kiedy wrócę na święta.
- Jesteś pewna, że przyjęli cię na ten uniwersytet? Twoja logika jest strasznie pogmatwana - skomentował Daniel zza moich pleców, gdy wyszłam na zewnątrz. Podeszłam do samochodu matki i otworzyłam drzwi od strony pasażera.
- Z moją logiką wszystko jest w porządku. Jesteś zwyczajnie zazdrosny, że nie pomyślałeś o tym wcześniej - odpowiedziałam, zanim wsiadłam do auta. Swoją torbę położyłam na kolanach i podłączyłam telefon do naszego radia, aby puścić jakąś muzykę.
- Nie będziemy jechać ponad dwie godziny do uniwersytetu, słuchając twojej muzyki - powiedziała z dezaprobatą mama i pokręciła głową, gdy w radiu usłyszała piosenkę 505 autorstwa Arctic Monkeys. - Wyłącz to!
- To ostatnia wycieczka jaką wspólnie będziemy miały przez najbliższe kilka miesięcy, dlatego rozkoszuj się głosem Alex'a Turner'a, póki możesz - skomentowałam, a mama nic już nie odpowiedziała. Wkrótce ja, mama i Daniel byliśmy w drodze do mojego uniwersytetu.
Moja mama nalegała, abym wybrała uniwersytet w pobliżu naszego miasta, ale oczywiście ją zignorowałam i złożyłam podanie do Uniwersytetu w Birmingham. Na początku była zraniona, że zdecydowałam się pójść na uniwersytet tak daleko od domu, ale w końcu to przetrawiła. Teraz jest szczęśliwa, że dostałam się do jednej z lepszych szkół w tym kraju.
Jazda samochodem z moją mamą na czele składała się z podwójnej, potrójnej i poczwórnej kontroli czy, aby na pewno wszystko ze sobą zabrałam, zaczynając od kosmetyków i ciuchów, a kończąc na ładowarce i suszarce. Oczywiście nie chciałam jej martwić, więc moja odpowiedź zawsze była twierdząca, gdyż i tak o mało co nie zderzyła się z czterema samochodami.
Uniwersytet w Birmingham był naprawdę ogromny! Dostrzegłam go, gdy mama wjechała na pobliski parking i kupiła bilet na postój. Dookoła było pełno uczniów, którzy żegnali się ze swoimi rodzicami albo zwyczajnie zwiedzali teren. Kto by pomyślał, że będę robić dokładnie to samo za jakieś dwadzieścia minut.
- Nigdy nie jest za późno, żeby zmienić zdanie - powiedziała kolejny już raz w ciągu tego dnia mama. Wysiadłam z samochodu i zarzuciłam torbę na jedno ramię. - Możemy wrócić i Carl załatwiłby ci praktyki w jego warsztacie oraz...
- Czy ona się kiedyś zamknie? - szepnęłam do Daniela, co spowodowało, że zmarszczył brwi.
- Zwyczajnie się o ciebie martwi - obronił ją, gdy ta ciągle bełkotała jak najęta. Wyciągnęłam swoją komórkę, aby sprawdzić, w którą stronę powinnam udać się do akademika. Gdy ją odnalazłam, wszyscy ruszyliśmy do wejścia budynku, gdzie tysiące ludzi wchodziło do środka z walizkami czy żegnało z rodziną.
- Okej, to jesteśmy na miejscu - zwróciłam się do mamy i brata. - Będę za wami tęsknić, kocham was i bla bla bla. Czy to wszystko? Jeśli tak to pa!
- Idziemy z tobą poznać twojego współlokatora i upewnić się, że będziesz bezpieczna - pokręciła głową mama.
- Idę do swojego pokoju, toż nic mi nie będzie - posłałam jej wrogie spojrzenie. - Nie musicie iść ze mną.
- Idziemy - powiedziała stanowczo i pomimo naszej kłótni, przytaknęłam i ruszyłam na przód. Z moją mamą nie warto się kłócić. Weszliśmy do budynku, ale zatrzymaliśmy się w korytarzu, abym na spokojnie mogła odczytać e-maila z numerem mojego pokoju. Sześćdziesiąt dziewięć, jak uroczo. - Czy to prawda, że ten nowy system sam wybiera wam numer pokoju?
- Tak, kompletnie nie mam na to wpływu - odburknęłam, aby skoncentrować się na znalezieniu odpowiedniego kierunku. - Mieszają płcie w pokojach i to wszystko po to, aby nie było dyskryminacji. Mam nadzieję, że dostanę uroczego chłopaka, którego będę mogła pieprzyć całymi dniami.
- Margo! - upomniała mnie rodzicielka i uderzyła delikatnie w ramię. Roześmiałam się głośno, przez co potem zapadła niezręczna cisza, kiedy wspinaliśmy się po schodach na górę. Gdy dotarliśmy na pierwsze piętro, zwróciłam się do mamy i brata.
- To tutaj.
- Możemy go zobaczyć? - zapytał Daniel - Wejdziesz do środka pierwsza?
- Na pewno nie z wami - pokręciłam szybko głową i zamknęłam każde z nich w krótkim uścisku. - Pa. Kocham was. Pa.
Pożegnania nigdy nie były moją mocną stroną. Wydawały się takie żenujące.
- Pa karzełku. Będę tęsknił - zachichotał mój brat.
- Nie jestem mała! Mam aż metr sześćdziesiąt cztery.
- Chyba metr czterdzieści sześć - zażartował Daniel, a ja posłałam mu zabójcze spojrzenie. - Poważnie, będę za tobą tęsknił i...
Nie dokończył zdania, bo przerwał nam głośny szloch mojej mamy, gdy przytuliła mnie mocno do siebie.
- Jestem z ciebie taka dumna, kochanie! - załkała mi w ramię. Objęłam ją bardzo delikatnie, nie bardzo ciesząc się z bliskiego kontaktu. - Pamiętaj, by do mnie pisać. Najlepiej każdego wieczoru. I ucz się pilnie. Masz mi tu zdać, jasne? Będę za tobą tęsknić. Kocham cię.
- Ja ciebie też mamo - odpowiedziałam i odsunęłam ją od siebie. Wytarła swoje łzy kciukiem i posłała mi słaby uśmiech. - Możecie już iść? Chciałabym poznać mojego współlokatora bez widowni. To może być uroczy chłopak albo dziewczyna. Kto wie?
- Do widzenia skarbie - westchnęła mama i ostatni raz zamknęła mnie w krótkim uścisku. Gdy wreszcie mnie puściła, odwróciłam się w stronę drzwi z krzywym numerem sześćdziesiąt dziewięć. Kiedy miałam zapukać, zerknęłam jeszcze raz w stronę schodów i zauważyłam, że Daniel ciągle mi się przygląda.
- Co? Powinieneś pójść za mamą, zanim się zgubi - zwróciłam się do niego ze zmieszanym wzrokiem i uniesionymi wysoko brwiami.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś była rozważna - uśmiechnął się. - Tak jak tata by tego chciał. Bądź grzeczna, zbieraj najlepsze oceny, dobrze się baw i nie zajdź w ciążę!
Odsunęłam się od drzwi i rzuciłam Danielowi na szyję. Przytuliłam go mocno do siebie, a potem szepnęłam w ucho.
- Nie zawiodę taty. Nie musisz się martwić.
Jego dłoń gładziła moje włosy jakiś czas, zanim wypuścił mnie z objęcia. Posłał mi ostatni uśmiech i ruszył na dół za mamą, która zapewne gdzieś się już zdążyła zgubić. Westchnęłam znużona i z powrotem odwróciłam się w stronę drzwi. Delikatnie zapukałam i cofnęłam swoją dłoń, aby poprawić torbę na moim ramieniu. Po kilku sekundach drzwi otworzył nastolatek, który był tylko o kilka centymetrów wyższy ode mnie. Brązowowłosy chłopak stanął tuż naprzeciwko mnie z założonymi na piersi rękoma. Jego brązowe tęczówki błądziły po mojej twarzy, aż widocznie zirytowany zwrócił się do mnie.
- Czego ty kurwa chcesz?
- Kurde, i w tym właśnie momencie żałuję, że nie pozwoliłam mojej mamie zostać - burknęłam pod nosem i weszłam do pomieszczenia.
- Co ty odpierdalasz?
- A co jest z twoim językiem nie tak? Dopiero co się poznaliśmy, a ty już rzucasz przekleństwami - pokręciłam głową i rzuciłam swoją torbę na wolne łóżko. Drugie zajęte było przez bruneta. - Jestem twoją współlokatorką przez nie wiem jak długo tutaj będziesz. Niespodzianka!
Patrzył na mnie w ciszy, a jego usta zaciśnięte były w wąską kreskę. Miał na sobie czarne jeansy z białymi lampasami po boku, białą koszulkę Thunder from 50's, a na czubku jego głowy pełnej brązowych loczków spoczywały okulary słoneczne. W sumie mogłabym powiedzieć, że był uroczy, gdybym nie wiedziała jakim jest dupkiem.
- Żartujesz sobie, prawda? - odburknął. - Myślałem, że dostanę jakąś gorącą blondynkę jako współlokatorkę albo super kumpla, który podawałby mi odpowiedzi do testów, a nie edgy nastolatkę.
- Myślisz, że jestem edgy? - zapytałam, a on przytaknął. - Jak miło mi to słyszeć, bo właśnie na taki styl się kreuję. A tak przy okazji jestem Margo, a ty?
- Nie twój interes - odpowiedział ze zniesmaczoną miną.
- Wnioskując, że będziemy teraz współlokatorami, to tak. To jest mój interes - wywróciłam oczami. - Jestem całkiem niezła w zgadywaniu imion, więc zobaczmy, czy i tym razem mi się uda. Wyglądasz jak... Harry. Nie Książę Harry, ani też Harry Styles. To że masz loczki, wcale nie czyni z ciebie Harry'ego Styles'a, to oczywiste. A co powiesz o Cory'm? Nie, bo nigdy nie poznałam żadnego Cory'ego, który byłby tak wredny...
- Co za jebane piekło - powiedział do siebie, gdy zamknął kopniakiem drzwi. - Brad. Mam na imię Brad. Gdzie są twoje rzeczy?
- Oto one - uśmiechnęłam się szeroko i wskazałam na swoją torbę, która leżała na łóżku. - Mogę od razu powiedzieć, że będzie zabawnie nam się mieszkało.
- Zamknij się już do kurwy nędzy.
~ritegs~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top