3 - A propos chemii
Ilość słów: 4679
—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—
Pomimo zapewnień Hanbina, że dla Jiwoonga udzielanie korepetycji nie będzie żadnym problemem, Matthew i tak nieco się stresował. Na dodatek czuł się trochę głupio, bo naprawdę nie chciał "męczyć" go tymi lekcjami, gdy ten był świeżo po dość bolesnym zerwaniu. Liczył, że argumenty Hanbina się sprawdzą i zamiast męczenia go sobą, faktycznie będzie powodem, dzięki któremu Jiwoong chociaż przez chwilę nie będzie myśleć o Seobinie.
Jako że zaczęła się długa przerwa, Matthew udał się razem z Taerae na stołówkę. Szli pod ramię, gdyż Matt potrzebował wsparcia psychicznego. Dzięki przyjacielowi u jego boku nie stresował się tak bardzo. Gdy weszli do pomieszczenia, ich wzroki od razu podążyły na stolik ich seniorów, przy którym jak zawsze siedzieli Hao, Hanbin i Jiwoong, lecz od ponad tygodnia już bez Seobina. I jak Hao oraz Hanbin rozmawiali ze sobą, tak Jiwoong siedział, zajmując się swoim lunchem, wyglądając na nieco nieobecnego. Matthew razem z Taerae podeszli do ich stolika z lekkimi uśmiechami, a ci od razu zwrócili na nich swoją uwagę.
— Cześć, hyungs. — przywitał się Matt i on wraz z Taerae skinęli głowami.
— Cześć. Siadajcie. — przywitał się Hanbin, miło się uśmiechając, wskazując na siedzenia przed nimi, więc ci spojrzeli po sobie, a następnie znów na starszych, po czym się do nich przysiedli.
— Jak wam mijają dzisiaj lekcje? — zagadał Matthew, nie chcąc od razu pytać o korepetycje. Nie chciał wyjść na jakiegoś egoistę, którego obchodzą tylko swoje własne sprawy.
— Mi się dzisiaj strasznie dłużą i tylko odliczam czas, aż się skończą i będę mógł wrócić do domu. — narzekał Hao, mając wymalowany niezadowolony grymas na twarzy.
— Mi całkiem przyjemnie. Żadnych sprawdzianów, czy kartkówek. — odpowiedział Hanbin, dalej się lekko uśmiechając.
— Mi też całkiem normalnie. — powiedział Jiwoong, uśmiechając się kwadratowo.
— A wam?
— Całkiem dobrze, sunbaenims. — powiedział najpierw Taerae, uśmiechając się szeroko.
— Dzisiaj na zajęciach z gitary mogliśmy zagrać krótkie solówki i pokazać swoje umiejętności. Dostałem za to A. — powiedział, dumnie wypinając pierś.
— Dzisiaj była też chemia i oddawała sprawdziany. — dodał od siebie Matthew, ze smutnym grymasem na twarzy.
— Oczywiście dostałem F i teraz mi smutno. Znaczy...spodziewałem się, że dostanę taką ocenę, skoro nic praktycznie nie napisałem, ale i tak... — powiedział, spuszczając głowę, będąc zawiedziony samym sobą.
— A propos chemii, Hanbin mówił mi, że potrzebujesz korepetycji. Ja chętnie ci pomogę. — zagadał Jiwoong, nieco bardziej się ożywiając, a Matthew od razu spojrzał na niego, uśmiechając się nieśmiało.
— Hanbin-hyung mi mówił, że się zgodziłeś i nawet nie wiesz, jak bardzo jestem wdzięczny, Jiwoon-hyung. — powiedział, patrząc na niego jak na zbawienie. Na dodatek, był wdzięczny za to, że to on jako pierwszy zaczął ten temat, dzięki czemu stres związany z pytaniem go o korepetycje od razu z niego zszedł.
— To dla mnie żaden problem. Musimy tylko ustalić gdzie i kiedy. — powiedział radosnym tonem.
— Jeśli chodzi o miejsce, to możemy u mnie. Natomiast, jeśli chodzi o to kiedy, to mi obojętnie. — odpowiedział, wzruszając ramionami.
— Z tym zdam się na ciebie, hyung.
— A kiedy masz chemię?
— W poniedziałki na drugiej lekcji i w piątki na ostatniej. — odpowiedział po chwili, musząc sobie przywołać z pamięci swój plan lekcji.
— To co powiesz na poniedziałki po lekcjach? — zaproponował radosnym tonem.
— W piątki zakładam, że raczej nie chciałoby ci się myśleć o nauce, a raczej o weekendzie. — dodał, patrząc na niego znacząco.
— Bardzo dobrze zakładasz, hyung. — zaśmiał się lekko pod nosem.
— I pewnie, poniedziałki po lekcjach jak najbardziej mi pasują. — odpowiedział, kiwając lekko głową na tak.
— To dzisiaj będziemy mieć pierwsze korepetycje? Skoro oddawała wam sprawdziany, to będziemy mogli go omówić. — zaproponował, a Matthew się chwilę zastanowił, po czym uśmiechnął się do niego szerzej.
— Pewnie. A ile masz dzisiaj lekcji, hyung? — spytał, aby wiedzieć, czy to Jiwoong będzie musiał na niego czekać, czy on na niego.
— Osiem. — odpowiedział z lekkim uśmiechem.
— Cześć, sunbaenims! — nagle przy nich zjawili się Gyuvin, który przywitał się entuzjastycznie oraz Ricky, który tylko skinął do wszystkich głową na powitanie.
— Cześć Matthew i Taerae.
— Hej. Co was tu sprowadza? — spytał Matt, przesuwając się nieco w bok wraz z Taerae, aby ci mogli usiąść przy nich. Teraz Matthew siedział dokładnie naprzeciwko Jiwoonga, który patrzył właśnie na nowoprzybyłych z lekkim uśmiechem.
— Zauważyliśmy, że siedzicie tu, a nie przy naszym stoliku, to przyszliśmy do was, bo nie chcieliśmy siedzieć sami. — odpowiedział Gyuvin, wzruszając ramionami i on wraz z Ricky'm przysiedli się do wszystkich.
— Tak. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy. — dodał nieśmiało Ricky.
— No co ty, Ricky. Im więcej nas, tym raźniej. — powiedział radośnie Hanbin, machając na jego słowa ręką.
— Właśnie, Ricky. To, że jesteś introwertykiem, nie oznacza, że nie możesz się też trochę posocjalizować z innymi. — powiedział Gyuvin przybliżając swoją twarz do tej Ricky'ego i mrużąc na niego oczy.
— A pomyślałeś może o tym, że to nasi seniorzy nie chcą się z nami socjalizować, a nie my z nimi? — spytał, również mrużąc na niego oczy.
— Jakby tak było, to by nas wygonili. — powiedział cwaniacko, po czym spojrzał kątem oka na swoich seniorów. — Prawda, sunbaenims?
— Jesteście może razem? — spytał Hao ze szczerym zaciekawieniem słyszalnym w głosie.
— NIE! — obaj krzyknęli od razu i się od siebie odsunęli, przy okazji zwracając na siebie uwagę najbliżej znajdujących się uczniów. Na ich policzkach pojawiły się rumieńce i obaj spuścili głowy, czując zawstydzenie.
— Są, tylko nie chcą się przyznać, nawet przed samymi sobą. — powiedział cwaniacko Taerae, a inni zaśmiali się lekko pod nosami.
— Ekhm! — Gyuvin odchrząknął głośno i spojrzał po wszystkich.
— W ten weekend starych Ricky'ego nie będzie w domu i robimy u niego imprezę. — oznajmił, sprawnie zmieniając temat, ratując siebie i Ricky'ego od większego zawstydzenia. Kim złapał za rękę Taerae i nią potrząsnął.
— Powiedzcie, że przyjdziecie. — błagał wręcz, po czym spojrzał na seniorów.
— Wy też jesteście zaproszeni, sunbaenims.
— Pewnie, bardzo chętnie. — odpowiedział od razu Hanbin, po czym założył sobie swoją rękę na ramiona swojego chłopaka.
— Prawda, Hao?
— Tylko jak będziemy rozmawiać w jakiejś grupie i to ty będziesz się zajmował rozmową, a ja będę mógł się wyłączyć. — postawił warunek, a Hanbin uśmiechnął się szerzej.
— Masz to jak w banku. — odpowiedział, po czym cmoknął go szybko w policzek, a na twarz Hao od razu wstąpił lekki uśmiech. Inni tylko westchnęli lekko, rozczulając się na widok przed nimi.
— A ty, Jiwoon-hyung? — spytał z szerokim uśmiechem Matthew, a na twarzy Jiwoonga wymalował się nieprzekonany grymas.
— Emm... — uśmiechnął się kwadratowo i spuścił wzrok.
— Ja chyba będę musiał odmówić. Nie jestem zbytnio w nastroju na imprezy. — wzruszył lekko ramionami.
— Hyung...Musisz się pojawić. — błagał go wręcz, uśmiechając się zachęcająco.
— Będzie super, gwarantuję ci to. Twój humor od razu się poprawi. — mówił, a Jiwoong spojrzał na niego niepewnie. Nastała chwila ciszy, w której każdy patrzył na Kima, oczekując jego decyzji. Ten spojrzał po wszystkich i widząc ich uśmiechy oraz wzroki, które wręcz błagały go o to, aby się zgodził, westchnął ciężko.
— No dobrze. Przyjdę. — odpowiedział po chwili, a inni od razu się ucieszyli.
— Super. Nie pożałujesz tego, hyung. — powiedział pewnym siebie tonem Matthew. Teraz, jak go namówił, to przyrzekł sobie sam, że sprawi, aby Jiwoong czuł się dobrze na tej imprezie i że dzięki niemu zapomni o wszelkich smutkach.
— Detale imprezy przekażemy wam na dniach. — oznajmił Gyuvin, który chyba bardziej zajmował się organizacją imprezy, niż faktyczny właściciel domu.
— Możecie też zaprosić więcej ludzi. Jakichś swoich znajomych i w ogóle.
🧪🧪🧪
Jako że Matthew miał dzisiaj siedem lekcji, a nie podał Jiwoongowi swojego adresu, postanowił poczekać, aż ten skończy swoje zajęcia. W czasie tej godziny siedział na pustym korytarzu, niedaleko drzwi od sali, w której wiedział, że teraz Kim ma lekcje. Aby aż tak się nie nudzić, słuchał muzyki, a czasami nawet tańczył do niektórych piosenek. Dzięki temu, zanim się obejrzał, po całej szkole rozbrzmiał dzwonek, oznajmiający koniec ósmej lekcji.
Matthew więc ściągnął słuchawki z głowy i zaczął wypatrywać swojego korepetytora. Mijała go masa uczniów, a do niektórych z nich, kiwał głową, niemo się z nimi witając. Zmarszczył brwi w zdziwieniu, gdy z sali przestali wychodzić już uczniowie, a nigdzie nie było widać Jiwoonga. Może jednak pomylił sale? Wyjął telefon z kieszeni i wszedł na stronę szkoły, aby sprawdzić jeszcze raz, w jakiej sali ostatnią lekcję ma specjalizacja aktorska w trzeciej klasie.
— Cześć, Matthew. — nagle przed nim pojawił się Jiwoong, przez co ten się nieco przestraszył. Szybko jednak na jego twarzy pojawił się uśmiech, jednocześnie chowając telefon z powrotem do kieszeni.
— Długo czekałeś na mnie? Musiałem jeszcze porozmawiać o czymś z nauczycielką, dlatego wyszedłem trochę później. — powiedział z nieco niezręcznym uśmiechem.
— Cześć, hyung. Właściwie to ja skończyłem lekcje godzinę wcześniej i poczekałem na ciebie, abyśmy razem mogli iść do mnie. Zdałem sobie sprawę, że nawet nie podałem ci mojego adresu. — również się uśmiechnął niezręcznie, drapiąc się po karku.
— Oj, Matthew... — Jiwoong spojrzał na niego jednocześnie z pobłażaniem, ale też i rozczuleniem.
— Nie musiałeś czekać aż tyle i mogłeś iść do domu. Przecież mogłeś wysłać mi adres na KakaoTalk.
— Wiem, ale to nie był dla mnie żaden problem, aby poczekać, hyung. — powiedział od razu zapewniającym tonem.
— Posłuchałem sobie trochę muzyki i potańczyłem. A poza tym, przez tą godzinę i tak nie miałbym co innego robić w domu. — wzruszyłam ramionami.
— No dobrze. Ale następnym razem nie czekaj, okej? Już będę znać twój adres, to będę przychodzić sam. — powiedział, patrząc na niego znacząco, a ten się uśmiechnął szerzej.
— Dobrze, hyung. — kiwnął głową na tak.
— To co? Idziemy? — spytał, przechylając nieco głowę w bok, jak kot.
— Tak, tak.
Najpierw udali się do szafki starszego, aby ten mógł odłożyć niepotrzebne mu rzeczy. Rozmawiając miło o różnych przyziemnych sprawach, poszli na przystanek autobusowy, znajdujący się najbliżej szkoły. Po kilku minutach oczekiwania wsiedli do autobusu i pojechali do domu Matthew, który znajdował się raczej na obrzeżach miasta. Po kilkunastu minutach znaleźli się na miejscu. Gdy weszli do jego domu, od razu uderzyła ich woń czegoś gotowanego.
— Już jestem! — krzyknął Matthew, gdy oboje ściągali buty.
— Dobrze! Za dziesięć minut będzie obiad! — odkrzyknęła mu jego mama, a wtedy obaj stanęli w progu kuchni. W ich brzuchach od razu zaburczało, czując zapach jedzenia po całym dniu w szkole.
— O... — gdy jego mama ich zauważyła, zaskoczyła się nieco, po czym uśmiechnęła się, przykryła garnek z gotującą się zupą i podeszła do nich.
— Nie mówiłeś, że mamy gościa.
— Dzień dobry, pani Seok. — przywitał się Jiwoong, kłaniając się.
— Dzień dobry. — odpowiedziała mu, uśmiechając się jeszcze szerzej.
— Mamo, poznaj Kim Jiwoona. — powiedział Matthew, wskazując na niego obiema rękoma.
— Hyung będzie mi udzielać korepetycji z chemii.
— Ooo...Miło z twojej strony, Jiwoon. — powiedziała wdzięcznym tonem, po czym wyciągnęła do niego rękę, a ten za nią ścisnął.
— Nie ma sprawy, pani Seok. Lubię pomagać innym. — powiedział, potrząsając nieco ręką kobiety, po czym ją puścił.
— A i...moje imię się wymawia Jiwoong. To tak tylko dla jasności. — powiedział z nieco niezręcznym uśmiechem.
— Oł, a jak ja mówię, hyung? — spytał zaskoczony Matthew.
— Mówisz "Jiwoon". Ale to nic, jest to całkiem urocze. — odpowiedział, po czym zaśmiał się lekko pod nosem. Matt natomiast zaczął biegać wzrokiem wszędzie, byle tylko nie spojrzeć na niego. Czuł się nieco głupio, że nie zdał sobie nawet sprawy, że źle wypowiada jego imię. Cieszył się jednak w duchu, że ten to uważał za dość urocze. To sprawiało, że nie zamierzał już nigdy mówić poprawnie jego imienia. Może też dzięki temu poprawia mu humor.
— Oj, synku... — spojrzała na swojego syna z pobłażaniem, gdyż przez niego również źle powiedziała, po czym wróciła wzrokiem na Kima.
— W takim razie Jiwoong, dziękuję jeszcze raz, że znalazłeś czas i chęci do nauczenia czegoś mojego syna. Czuj się tu jak u siebie. Jak będziesz głodny lub będziesz chciał się czegoś napić, to śmiało bierz, co chcesz. — powiedziała z zapewniającym uśmiechem.
— Dobrze, pani Seok. — uśmiechnął się szerzej i skinął jeszcze raz do niej głową.
— Dobrze, mamo, my idziemy już do mojego pokoju. — powiedział, nie chcąc marnować czasu Jiwoonga oraz aby jego mama nie męczyła go jakimiś pytaniami, jak to zwykle ma w zwyczaju, gdy poznaje nowych znajomych swojego syna.
— Okej. Jak obiad będzie gotowy, to wam go przyniosę. Miłej nauki. — powiedziała, idąc w stronę kuchenki.
— Dzięki, mamo.
Mężczyźni udali się na piętro do pokoju młodszego, a gdy do niego weszli, Jiwoong od razu się po nim rozejrzał. Pierwsze, co mu się rzuciło w oko, to białe biurko, które stało przy ścianie naprzeciwko drzwi, wraz z obrotowym krzesłem. Na biurku znajdowało się kilka otworzonych zeszytów i książek od różnych przedmiotów oraz zakreślacze, czy też długopisy. Po tym, Kim mógł stwierdzić, że Matthew pewnie robił sobie do czegoś notatki. Następnie zauważył tablicę korkową, wiszącą tuż nad biurkiem, na której oprócz planu lekcji i różnych karteczek z przypominajkami, wisiały zdjęcia z jego przyjaciółmi, a wokół niej plakaty różnych k-popowych grup.
Na lewo od biurka, przy ścianie do niego prostopadłej stała biała, dwudrzwiowa szafa, sięgająca sufitu, na której jednych drzwiach znajdowało się lustro, a na drugich kolejne plakaty. Tuż przy szafie były kolejne drzwi, prowadzące do małej łazienki. Natomiast na prawo od biurka znajdował się regał. Na nim, oprócz wszelkiego rodzaju książek, były również albumy k-popowych grup, ustawione w artystycznym nieładzie; różne gadżety, szczególnie z Pokemonów i innych ulubionych filmów oraz mały kaktus, dodający choć trochę zieleni do całego pokoju.
Przy ścianie z jedynym oknem w tym pomieszczeniu znajdowało się łóżko Matthew, które rozciągało się wzdłuż całej ściany. Miało ono białą pościel w różne czarne wzory, wyglądające jak bazgroły. Pod nim znajdowały się dwie, duże szuflady z czarnymi uchwytami. Obok niego stała biała szafka nocna, na której znajdowała się lampka w kształcie Pikachu. Po niej, jak i innych gadżetach w tym pokoju, Jiwoong od razu wiedział, że Matthew jest ogromnym fanem Pokemonów, na co się lekko uśmiechnął. Całość pokoju dopełniał mały, okrągły, miękki, biały dywan, pasujący do wszystkich mebli. Pomimo dość białego wystroju, te wszystkie gadżety, książki, albumy, plakaty i zdjęcia sprawiały, że pokój miał taką ciepłą atmosferę.
— Masz ładny pokój. Jest taki...przytulny. — skomentował Jiwoong, dalej się lekko uśmiechając, gdy weszli głębiej.
— Dziękuję, hyung. Jak coś to zignoruj ten nieład na biurku. Nie sądziłem, że już dzisiaj przyjdziesz i nie zdążyłem posprzątać. — powiedział z niezręcznym uśmiechem, po czym podszedł do swojego biurka i zaczął je ogarniać, żeby też móc później zająć się korepetycjami.
— A widzisz...Mogłeś jednak na mnie nie czekać i iść do domu. Wtedy byś zdążył. — powiedział, patrząc na niego znacząco, stając pośrodku pokoju.
— Tylko że zapomniałem, że mam bałagan. — wyznał, ściągając plecak i kładąc go obok biurka.
— Rozgość się, hyung. Jak zjemy obiad, to będziemy mogli zacząć naukę. — powiedział z miłym uśmiechem, więc Jiwoong również zdjął swój plecak i położył go obok tego jego.
Matthew zostawił na chwilę Jiwoonga samego w pokoju, aby pójść po krzesło, a w tym czasie Kim znów rozejrzał się po pokoju i podszedł do regału, aby sprawdzić, jakie albumy ma Matthew, gdyż sam posiadał kilka i chciał wiedzieć, czy Seok słucha może tego samego co on. Po krótkiej chwili Matthew wrócił, odstawił krzesło przy biurku, a następnie podszedł do Jiwoonga. Porozmawiali trochę o muzyce, po czym mama młodszego przyniosła im pyszną zupę, więc usiedli przy biurku, aby ją zjeść.
Po najedzeniu się i chwilowym odpoczynku byli w pełni gotowi do nauki. Po wyniesieniu przez Matthew pustych misek zajęli się w końcu tym, czym mieli, czyli korepetycjami z chemii. Podczas nich dokładnie omówili każde zagadnienia, które pojawiły się na sprawdzianie. Zajęli się nawet tymi, które Matthew raczej rozumiał, ale warto było je sobie powtórzyć. Jiwoong tłumaczył mu wszystko o wiele lepiej niż kiedykolwiek jego nauczycielka. Młodszy niejednokrotnie patrzył na starszego z podziwem, słuchając go uważnie, gdyż tłumacząc, mówił z takim zafascynowaniem, że Matthew nie dziwił się, dlaczego Hanbin uważa Jiwoonga za naprawdę dobrego nauczyciela.
— Matthew! Kolacja już jest gotowa! — usłyszeli stłumiony głos pani Seok, który wyrwał ich z chemicznego świata. Wybudzony jakby z transu Matthew spojrzał za okno i gdy zobaczył, że już się ściemnia, zastukał dwa razy o ekran swojego telefonu, aby spojrzeć na godzinę. Gdy zobaczył, że jest już po osiemnastej, wytrzeszczył oczy w szoku.
— Już?! O mój boże, trzymałem cię tu aż trzy godziny? — spytał retorycznie, po czym spojrzał na Jiwoonga ze skruchą. Było mu strasznie głupio, że zajął mu aż tyle czasu, gdy zwykle korepetycje raczej trwają z godzinę.
— Przepraszam, hyung...
— Nie szkodzi, Matthew. — odpowiedział z miłym uśmiechem, machając na niego ręką.
— Ważne, że zdołaliśmy omówić cały sprawdzian i teraz na spokojnie będziesz mógł go poprawić. — powiedział zapewniającym tonem, a Matthew się na to uśmiechnął.
— A pozwolisz mi na podtrzymanie cię tu jeszcze trochę dłużej? Zostaniesz na kolację, hyung? — spytał, odwracając się na krześle w jego stronę.
— Pewnie. — przytaknął.
— To chodź. — powiedział, po czym obaj wstali.
Zostawiając wszystko, zeszli na dół i weszli do jadalni. Przy stole siedziała już pani Seok oraz czarnowłosa dziewczyna, która z twarzy wydawała się mieszanką swojej mamy i Matthew. Jiwoong od razu domyślił się, że musi to być jego siostra. Chłopcy przysiedli się do stołu i dopiero wtedy dziewczyna zwróciła na nich uwagę, a widząc, że mają gościa, uśmiechnęła się do niego lekko.
— I jak, Jiwoong? Zdołałeś coś wbić do głowy mojemu synowi? — spytała pani Seok, uśmiechając się do Kima.
— Raczej tak, pani Seok. — odpowiedział jej, również się uśmiechając i skinając do niej głową.
— Tak, mamo. — dodał od siebie Matthew, patrząc na swoją mamę z pobłażaniem za to, że wątpiła w swojego własnego syna.
— Hyung jest naprawdę dobrym nauczycielem. Zrozumiałem naprawdę dużo. — powiedział z szerokim uśmiechem, nakładając sobie ryż na talerz.
— Cieszę się w takim razie. — powiedziała z szerszym uśmiechem, po czym zajęła się jedzeniem.
— O, hyung, poznaj moją siostrę. — powiedział nagle Matthew, wskazując obiema rękoma na dziewczynę, siedzącą naprzeciwko niego. Ta odłożyła pałeczki i wyciągnęła do Jiwoonga rękę.
— Jest w twoim wieku.
— Miło mi. Kim Jiwoong. — przedstawił się, ściskając jej dłoń.
— Seok Yaebin. Również mi miło poznać kolejnego przyjaciela Matthew. — powiedziała, po czym puścili swoje dłonie, a Jiwoong również nałożył sobie jedzenie na talerz.
— Jak się poznaliście? — zapytała ciekawskim tonem, gdy każdy już zajął się kolacją.
— Hyung jest przyjacielem Hanbina-hyunga i to dzięki niemu. Jiwoon-hyung udziela mi korepetycji z chemii. — wytłumaczył jej Matthew.
— Ooo, rozumiem. — pokiwała lekko głową.
Po tym wszyscy zajęli się jedzeniem oraz miłymi, przyziemnymi rozmowami. Mama rodzeństwa szczególnie wypytywała o różne sprawy Jiwoonga, przez co Matthew i Yaebin praktycznie się nie odzywali. Co więcej - czuli się trochę jak piąte koło u wozu. Pani Seok i Jiwoong bardzo dobrze się ze sobą dogadywali i mimo dość dużej różnicy wieku, potrafili znaleźć wspólne tematy do rozmowy. Lecz robiło się też coraz później, przez co musieli kończyć te miłe rozmowy.
— Dziękuję jeszcze raz za posiłek, ale niestety muszę się już zbierać. — powiedział Jiwoong, wstając od stołu i kłaniając się pani Seok.
— Nie ma sprawy. Ja dziękuję za udzielanie korepetycji mojemu synowi. — powiedziała, również wstając i miło się do niego uśmiechając.
— To żaden problem. — powiedział, po czym on i Matthew udali się do wyjścia z jadalni, w której progu jeszcze stanęli.
— Do widzenia, pani Seok i Yaebin. Życzę wam miłej reszty dnia. — powiedział, ostatni raz się im kłaniając, a te się do niego uśmiechnęły.
— Do widzenia i wzajemnie.
— Odprowadzę cię, hyung. — powiedział Matthew, a ci udali się do jego pokoju po plecak Jiwoonga.
— Twoja rodzina jest naprawdę miła i ciepła. — przyznał z lekkim uśmiechem, gdy wchodzili po schodach.
— Zawsze tacy są. No może czasami się kłócę o coś z siostrą, ale raczej szybko się godzimy. — powiedział, również się lekko uśmiechając. Weszli do jego pokoju, a Matthew podszedł do biurka i podał Jiwoongowi jego plecak, który ten po chwili założył sobie na plecy.
— Chyba też cię polubili, hyung.
— Cieszę się. — odpowiedział z szerszym uśmiechem, po czym oboje wyszli z pokoju i udali się do korytarza. Gdy Jiwoong założył buty, chłopcy stanęli przodem do siebie.
— O mój boże! Kompletnie bym zapomniał! — Matthew nagle złapał się za głowę, zdając sobie z czegoś sprawę.
— Ile mam ci zapłacić za te korepetycje, hyung? — spytał, oklepując się po kieszeniach, aby znaleźć swój portfel.
— Od przyjaciół nie biorę pieniędzy, Matthew, także nie płać mi. — powiedział zapewniającym tonem, a młodszy spojrzał na niego jakby z pobłażaniem.
— Hyung, właśnie straciłeś na mnie prawie cztery godziny tego czasu poszkolnego i to na dodatek w poniedziałek, gdzie mógłbyś sobie poodpoczywać w swoim domu. Muszę ci się jakoś odwdzięczyć za to, hyung. — powiedział, opuszczając ręce po bokach, a ten się tylko szerzej uśmiechnął.
— Mi wystarczy, że zjadłem u ciebie przepyszny obiad i kolację oraz spędziłem naprawdę miło czas z tobą i trochę z twoją naprawdę ciepłą rodziną. Przez te cztery godziny zapomniałem na chwilę o... — nagle nieco posmutniał i spuścił głowę.
— ...moich zmartwieniach. Naprawdę nie musisz mi płacić. — powiedział, znów na niego patrząc, lecz tym razem już bez uśmiechu. Matthew zmartwił się tym nieco, więc chciał zrobić coś, aby na twarz Jiwoonga znów wpłynął uśmiech.
— No dobrze, hyung. Ale wiedz, że ja coś jeszcze wymyślę, aby ci jakoś podziękować, nie tylko słownie. — powiedział pewnym siebie tonem, uśmiechając się szeroko, dzięki czemu kąciku ust Kima również się uniosły. Gdy Matthew uzyskał zamierzony cel, pochwalił samego siebie w myślach.
— Okej. — przytaknął mu, zgadzając się na taki układ.
— To, co...? Do zobaczenia w szkole? — powiedział, poprawiając sobie plecak na ramionach.
— Do zobaczenia w szkole, hyung. I dziękuję jeszcze raz za korepetycje. — odpowiedział, po czym Jiwoong wyszedł z jego domu, a gdy odwrócił do niego jeszcze głowę, Matthew mu pomachał na pożegnanie.
🧪🧪🧪
Na następny dzień, dziesięć minut przed zaczęciem pierwszej lekcji, Matthew znalazł się pod odpowiednią salą. Przy ścianie, nieco z dala od innych kolegów i koleżanek z klasy, stał Taerae, który robił coś na telefonie. Matt podszedł do niego z lekkim uśmiechem, a gdy ten go zauważył, przywitali się braterskim uściskiem dłoni.
— I jak tam twoje pierwsze korepetycje z Jiwoongiem-hyungiem? — spytał od razu, będąc bardzo tego ciekaw.
— Było super! — powiedział z entuzjazmem, prawie że podskakując w miejscu. — Hyung jest naprawdę świetnym nauczycielem. Zrozumiałem praktycznie wszystko i teraz mogę podejść do poprawki sprawdzianu ze spokojną głową. Hyung też poznał moją mamę i siostrę i się podobno bardzo nawzajem polubili. Mówił też, że miło spędził ze mną i moją rodziną czas. — mówił z szerokim uśmiechem, radosnym tonem.
— Jezu on jest taki...uprzejmy, miły i pierwszy raz od kiedy zerwał z Seobinem-hyungiem widziałem, jak się tak naprawdę szczerze uśmiecha. A jego uśmiech...jest naprawdę ładny. — rozmarzył się nieco.
— Mhm... — Taerae pokiwał powoli głową, przyglądając się swojemu przyjacielowi. Wpatrywał się w niego, intensywnie się nad czymś zastanawiając.
— Co? Czemu tak się na mnie patrzysz? — spytał, mrużąc na niego oczy, a ten chwilę jeszcze go poobserwował, przechylając głowę w bok, jak ciekawski kot.
— Matthew... — zaczął, prostując głowę.
— Czy podoba ci się Jiwoong-hyung?
— Co?! Nie! — krzyknął nagle, wytrzeszczając oczy. Po chwili rozejrzał się i widząc, że zwrócił na siebie uwagę innych, uśmiechnął się wstydliwie i wrócił wzrokiem na Taerae.
— Znaczy...oczywiście uważam, że jest on naprawdę przystojny oraz ma też wspaniały charakter, ale to nie oznacza od razu, że chciałbym z nim być. — wytłumaczył, biegając wzrokiem wszędzie, byle tylko nie spojrzeć na przyjaciela.
— A czemu nie?
— No bo... — zaczął, szukając w swojej głowie jakichś argumentów, aczkolwiek nie mógł takich znaleźć.
— No po prostu nie. Nigdy go nie brałem pod uwagę, jeśli chodzi o bycie z kimś w związku. — odpowiedział, wzruszając ramionami, po czym oparł się o ścianę obok przyjaciela.
— Noo...Nie brałeś pod taką uwagę, bo był w związku. — powiedział, patrząc na niego znacząco.
— Teraz natomiast jest on singlem. Więc co ci stoi na przeszkodzie? Ty się szczerzysz od ucha do ucha, gdy o nim mówisz. Na pewno ci się nie podoba pod tym względem romantycznym?
— Nie wiem... — odpowiedział po chwili zastanowienia. Dla niego jego entuzjazm i radość w opowiadaniu o Jiwoongu pochodziły od tego, że sprawił, iż ten dzięki niemu zapomniał na te kilka godzin o Seobinie. To było jego małym sukcesem i celem na przyszłość, który w sumie nie wiedział, czemu sobie ustalił.
— Chyba jest jeszcze za wcześnie, aby to stwierdzić. Poza tym, on dopiero co przeżył zerwanie i chyba dalej kocha Seobina-hyunga. Nawet, jeśli teoretycznie by mi się podobał, to i tak jeszcze bym nie robił w jego stronę żadnych ruchów. — wytłumaczył, w końcu patrząc na swojego przyjaciela, a ten przewrócił oczami.
— Jezu, ale związki i ogólnie relacje są skomplikowane. — narzekał, po czym westchnął ciężko.
— W końcu w grę wchodzą uczucia, a ich nie wytłumaczysz logiką. — powiedział, wiedząc, że Taerae raczej podchodzi do wszystkiego swoim umysłem, a nie sercem. Zawsze potrzebował logicznego wytłumaczenia do wszystkiego.
— I to mnie właśnie boli. — westchnął znów ciężko.
— Dlaczego uczucia nie mogą być proste i łatwe do wytłumaczenia? Przecież wtedy żyłoby się nam lepiej.
— Nie wiem, TIrae... — zaznaczył, sugerując literkę z jego MBTI i patrząc na niego z pobłażaniem.
— Może po prostu odczuwaj emocje, bez próbowania tłumaczenia ich w logiczny sposób? Wtedy może też będzie ci się żyło lepiej.
— Nie wiem, czy to możliwe... — odpowiedział, a Matthew tylko pokręcił na niego głową.
🧪🧪🧪
Gdy nadszedł czwartek, jak zwykle po lekcjach miało miejsce spotkanie kółka teatralnego. Matthew siedział już obok Hao na podłodze, rozmawiając z nim o tym, jakie spektakle wybrali, jako swoje propozycje. Seok, lecz co jakiś czas zerkał w stronę Jiwoonga, który znów siedział na uboczu sam, mając spuszczoną głowę. Było mu go strasznie szkoda. Przez to, że Seobin również tu był, to nawet jakby Matthew chciał jakoś sprawić, aby Jiwoong się znów uśmiechnął, nie wiedział, czy byłoby to możliwe. W końcu, jak można na chwilę zapomnieć o osobie, która znajduje się w tym samym pomieszczeniu co ty?
— Dzień dobry! — do sali weszła nauczycielka, która przywitała się ze wszystkimi entuzjastycznie. Wszyscy uczniowie zaprzestali rozmów i zebrali się przed nią w półkole, siadając po turecku.
— Zanim zaczniemy tak w pełni nasze spotkanie, to chciałabym, aby teraz każdy napisał na karteczce swoją propozycję spektaklu, które mieliście na dziś przygotować. Jak już to zrobicie, wrzućcie karteczki do koszyczka.
Gdy to powiedziała, dała pierwszej osobie karteczki samoprzylepne, która wzięła sobie jedną, a następnie podała następnej. Gdy każdy miał już po karteczce, zapisali swoje propozycje, a następnie złożyli je kilka razy i wrzucali do koszyczka, z którym nauczycielka chodziła, trzymając go w dłoniach. Zanim Matthew wrzucił swoją propozycję, schował ją w dłoniach i chuchnął w nie, jakby miało to mu dać szczęście i sprawić, że to właśnie jego karteczka zostanie wylosowana. Po kilku chwilach koszyk był zapełniony żółtymi, zgiętymi karteczkami.
— Dziękuję wam bardzo. To teraz czas, aby to los zdecydował, co zagramy po przerwie świątecznej. — powiedziała z szerokim uśmiechem, po czym włożyła rękę w koszyczek i zaczęła mieszać ze sobą karteczki.
— Uwaga, uwaga... — kobieta wyjęła jedną karteczkę, odłożyła koszyczek przed swoje nogi i wyprostowała się. W sali zapadła pełna oczekiwań atmosfera, w której każdy nie mógł się doczekać, co zostanie wylosowane.
— Nasz teatr szkolny wystąpi z... — kobieta odgięła karteczkę, spojrzała na nią, a następnie z szerokim uśmiechem na uczniów.
— ...Musicalem Mały Książę! — powiedziała, a wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować. Najbardziej jednak ucieszył się Matthew, gdyż to właśnie jego propozycja została wybrana. Wręcz odetchnął z ulgą, a w jego głowie zrodziła się myśl, że to jest jego rok. Że to właśnie w tym roku wszystko pójdzie po jego myśli.
— Mam nadzieję, że wszyscy są z tego zadowoleni. Dobrze, to może teraz zajmijmy się...
Potem już zajęcia miały bardziej charakter organizacyjny. Nauczycielka poinformowała, że na następne zajęcia będzie miała już gotowy scenariusz i już wtedy będzie można zgłaszać się do wybranych przez siebie roli. Matthew wiedział, że będzie celował w którąś z głównych ról i nie widział innej opcji. W końcu to była jego propozycja. Nie mógł się już doczekać, aż przyjdzie czas na próby, robienie scenografii i na sam występ. W pewnym momencie nawet przestał słuchać nauczycielki, będąc za bardzo pochłonięty myślami o samym musicalu, a w jego głowie wyświetlały się sceny, jak śpiewa na scenie przed dużą publiką.
— Przestań! Nie możesz po prostu odpuścić?! — wykrzyczał nagle Seobin, który stał przed Jiwoongiem.
W całej sali zapadła cisza, pomieszana z niezręczną atmosferą. Każdy patrzył na nich z zaciekawieniem i zdezorientowaniem. Gdy Seobin rozejrzał się wokół, widząc, jak wszyscy ich obserwują, przewrócił oczami, po czym wybiegł z sali. Jiwoong najpierw spuścił głowę, aby unikać natarczywych wzroków, po czym również wybiegł z sali tuż za Seobinem. Gdy drzwi się za nimi zamknęły, nauczycielka postanowiła kontynuować wcześniej zaczęty temat, aby rozładować tę dziwną atmosferę. I tak mijały kolejne minuty, w których to szczególnie Matthew martwił się o Jiwoonga, gdyż on, jak i Seobin nie wracali do sali. Zastanawiał się, ile jeszcze potrwa ten stan, w którym to Kim będzie tak załamany. Jedyne czego mu życzył, to aby ten był znów szczęśliwy i uśmiechał się jak przed zerwaniem.
— Coś długo ich nie ma. — powiedziała nauczycielka zmartwionym tonem, patrząc na zegarek na ręce.
— Czy ktoś może po nich pójść?
— Ja mogę, proszę pani. — Matthew od razu się zgłosił i wstał, a następnie wyszedł z sali w poszukiwaniu Jiwoonga i Seobina.
—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—
Mówiłam, że będzie dłuższy niż drugi rozdział
Ciekawe o co im poszło...
Może się dowiemy w następnym rozdziale
Albo chuja się dowiemy
Się zobaczy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top