22 - Może chodźmy tu?

Ilość słów: 3632

—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—

Dwudziesty siódmy maja oznaczał szkolną wycieczkę do Busan. Uczniowie spędzili ponad siedem godzin w autokarze, dlatego pierwsze co, to udali się do hotelu, aby móc nieco odpocząć przed popołudniem pełnym zwiedzania. Wszyscy stali w lobby, w małych grupkach, rozmawiając i czekając, aż jedna z nauczycielek załatwi wszelkie formalności w recepcji. Po kilku minutach stanęła pośrodku pomieszczenia, trzymając w rękach klucze.

— Dobrze, słuchajcie! — zwróciła na siebie uwagę, a wszyscy zaprzestali rozmów i zebrali się przed nią w dużym półkole.
— Mamy same czteroosobowe pokoje, także dobierzcie się według waszego uznania, weźcie klucze i idźcie do pokoju. Oczywiście przypominam też, że chłopcy z chłopcami, dziewczyny z dziewczynami. — oznajmiła, a każdy już zaczął ustalać między sobą, kto, z kim ma pokój.

— No Taerae, Gunwookie... — zaczął Hanbin, uwieszając się swoim ramieniem na barkach Hao, patrząc na obu chłopców.
— Musicie sobie teraz wybrać, u której pary będziecie piątymi kołami u wozu. — powiedział, a wszyscy oprócz wspomnianej dwójki się lekko zaśmiali. Mieli do wyboru tak zwanych Haobina, Gyuricky'ego lub Mattwoonga, musieli tylko wybrać dobrze.

— Najlepiej żadnej... — powiedział z niezadowolonym grymasem Gunwook, który nie mógł mieć pokoju ze swoją dziewczyną.

— Nie, nie, Gunwook. Musimy mieć pokój z Mattwoongami. — powiedział Taerae, uśmiechając się cwaniacko, a Matthew zmrużył na niego podejrzliwie oczy, Jiwoong natomiast uniósł na niego brew.

— Czemu akurat z nami? — spytał przyjaciela, chociaż w środku domyślał się, jaki powód ma Taerae.

— Bardzo dobrze wiesz, czemu. — powiedział, patrząc na niego znacząco, a Matthew od razu wtedy zgadł, że pewnie będą im robione zdjęcia i filmiki, szczególnie w trakcie snu, więc westchnął ciężko.

— No dobrze, w takim razie Gyuvin i Ricky będą z nami. — stwierdził Hanbin, po czym w dwóch czteroosobowych grupkach podeszli do nauczycielki, aby odebrać od niej klucze.



🧪🧪🧪



Na następny dzień, w urodziny Matthew, po porannym zwiedzaniu, uczniowie dostali czas wolny do wieczora, do wykorzystania go, jak tylko chcą. Wszyscy więc rozeszli się w swoje strony albo w parach, albo małych grupkach, chcąc poznać Busan na swoich warunkach. Matthew i Jiwoong przechadzali się mniej zaludnionymi uliczkami miasta, szukając miejsca, w którym mogliby usiąść i zjeść coś słodkiego.

Idąc tak, trzymając się za ręce i rozglądając po budynkach, starszy nagle zatrzymał się, jak sparaliżowany, więc Matthew spojrzał na niego ze zdziwieniem i również się zatrzymał. Widział, że patrzy się w jeden punkt przed nimi, więc również tam spojrzał, a jego mina nieco zrzedła oraz zaczął się z niewiadomych mu przyczyn stresować. Kilka metrów przed nimi stał Seobin, który był najwyraźniej równie zaskoczony, jak oni. W końcu jednak cała trójka wyrwała się z tego dziwnego transu i zdecydowali się do siebie podejść.

— Cześć...Jiwoong. Cześć, Matthew. — przywitał się, uśmiechając się lekko, a ci mu odpowiedzieli i również uśmiechnęli się do niego, tylko że nieco niezręcznie.

— Co u ciebie, Seobin? Dobrze ci w Busan? — spytał Jiwoong, aby nie nastała dziwna cisza, która sprawiłaby, że ta sytuacja byłaby jeszcze bardziej niezręczna

— W zasadzie to tak. Poznałem mnóstwo wspaniałych ludzi. Mam też nieco większy pokój, niż w Seulu... — odpowiedział, uśmiechając się szerzej, po czym najpierw spojrzał na ich złączone ręce, a następnie na ich twarze.
— A co u was? Widzę, że jesteście całkiem szczęśliwi.

— Jesteśmy. — odpowiedział od razu Jiwoong, patrząc z szerokim uśmiechem na Matthew, a potem znów na Seobina.
— Szkoła zorganizowała wycieczkę tutaj i chcieliśmy obaj na nią jechać, aby spędzić ze sobą więcej czasu.

— Dobrze cię widzieć szczęśliwego, Ji. — powiedział nieco nostalgicznie.

— Ciebie również, Bin. — odpowiedział, po czym nastała chwila ciszy.

— No nic... — Seobin westchnął.
— Nie będę wam przeszkadzał w zwiedzaniu Busan. Miło było was zobaczyć.

— Ciebie również. — odpowiedział mu Jiwoong, po czym para uśmiechnęła się do niego.

— Do zobaczenia. — powiedział jeszcze, ci mu odpowiedzieli, po czym Yoon ich wyminął, idąc w sobie znaną stronę.

— To było...nieco niezręczne. — przyznał Matthew z lekkim grymasem na twarzy. Nie dość, że było to niezręczne, to na dodatek niespodziewane. Przecież w Busan mieszka ponad trzy miliony osób i z nich wszystkich spotkali akurat byłego Jiwoonga.

— Ta... — zgodził się starszy, po czym ruszyli dalej wzdłuż ulicy.

Mijali różne sklepy, kawiarnie i restauracje, lecz żadne z tych miejsc nie przykuwało jakoś specjalnie ich uwagi. Gdy już powoli zaczęli tracić nadzieję, oko Matthew przykuł biały motylek, który przeleciał mu tuż przed twarzą. Gdy podążył za nim wzrokiem, zobaczył, jak ten leci w stronę kawiarenki. Przez duże szyby w niej, Matthew widział jej wnętrze, które wyglądało na bardzo przytulne.

— Ej, może chodźmy tu? — zaproponował młodszy, wskazując ruchem głowy na lokal, zatrzymując się i przy okazji Jiwoonga.

— Czego sobie tylko zażyczysz, jubilacie. — powiedział starszy z szerokim uśmiechem, po czym pociągnął go do środka.

Już od progu czuć było delikatny zapach świeżo mielonej kawy i cynamonu, który unosił się w powietrzu. Ściany, wyłożone drewnianymi panelami, udekorowano starymi książkami i obrazkami w ozdobnych ramach. Przy dużych oknach stały wygodne fotele i obijane krzesła z poduszkami w odcieniach brązu. Na ladzie wyłożone były świeżo upieczone croissanty, czekoladowe muffiny i tarty owocowe, a troje baristów obsługiwało klientów przy kasie albo przy stolikach. Światła były ciepłe i stonowane, tworząc atmosferę, która sprawiała, że czas płynął tu wolniej.

Matthew i Jiwoong postanowili usiąść przy dwuosobowym stoliku, znajdującym się przy dużym oknie, mając doskonały widok na całą ulicę. Zdjęli z siebie swoje dżinsowe kurtki, przewiesili je przez oparcie krzeseł, po czym obaj zaczęli sprawdzać menu. Po kilku chwilach podszedł do nich czerwonowłosy barista, trzymający w dłoniach notesik i długopis, więc ci odłożyli menu z powrotem na stolik.

— Dzień dobry, co wam mogę podać? — spytał ich, uśmiechając się do nich miło.

— Ja poproszę tartę truskawkową oraz czarną, mocną kawę, a dla Matthew będzie sernik oraz zielona herbata. — odpowiedział Jiwoong, a czerwonowłosy zapisał wszystko w notesiku.

— Dobrze, zaraz wam przyniosę wasze zamówienie. — odpowiedział, po czym wyglądał, jakby miał już odchodzić, lecz cofnął się o krok.
— A...czy jesteście może razem? — spytał delikatnym tonem, trochę tak, jakby bał się, że to pytanie może ich urazić.

— Tak, jesteśmy. — odpowiedział mu Jiwoong, uśmiechając się do niego.

— Czyli moja tajemnicza moc dalej działa. — powiedział, nieco wzdychając z ulgą, po czym uśmiechnął się do nich szerzej.
— Powiedzcie mi, czy mógłbym was może narysować? Jak coś to w pełni za darmo, a potem jeszcze dostaniecie ten rysunek. — zaproponował, a ci spojrzeli na siebie z lekkim, pozytywnym zaskoczeniem, niemo ustalając, czy się na to zgadzają.

— W sumie, czemu nie? Będzie to też dobry urodzinowy prezent. — odpowiedział za nich obu Jiwoong i tym razem to barista zrobił nieco zaskoczoną minę.

— O, któryś z was ma urodziny? — spytał ciekawsko.

— Tak, ja. — odpowiedział Matthew, uśmiechając się szeroko.

— To wszystkiego najlepszego, Matthew. Życzę ci spełnienia wszystkich marzeń oraz przede wszystkim dużo zdrowia i miłości. — powiedział, lekko mu się kłaniając.

— Dziękuję, proszę pana. — powiedział nieco nieśmiało, skinając do niego głową.

— O nie, nie mówcie do mnie per pan. Mówcie do mnie Hyunjin. — powiedział od razu, po czym spojrzał na bruneta.
— A ty jak masz na imię?

— Jiwoong.

— W takim razie, Matthew, Jiwoong... — zaczął, patrząc najpierw na jednego, potem na drugiego.
— ...zaraz przyniosę wasze zamówienie oraz potrzebne mi rzeczy. — powiedział, po czym odszedł od nich, a para spojrzała na siebie.

— Ten rysunek nie będzie jedynym prezentem, który dziś dostaniesz, wiesz o tym? — powiedział z nieco cwaniackim uśmiechem.

— Tak? A co masz dla mnie, hyung? — spytał, a Jiwoong sięgnął ręką do swojej prostokątnej torebki i wyjął z niej małe, białe pudełeczko.

— To... — powiedział, dając mu je, a Matthew praktycznie od razu je otworzył, będąc strasznie ciekaw, co się w nim znajduje. W środku był mały, przezroczysty flakonik perfum, więc Matthew od razu spryskał sobie nadgarstek, a po chwili go powąchał. Perfum pachniał świeżością, ale też i słodkością, co bardzo spodobało się młodszemu.

— Ale one pięknie pachną... — powiedział, jeszcze raz zaciągając się tym zapachem, po czym złapał za ręce Jiwoonga i uśmiechnął się do niego szeroko.
— Dziękuję, hyung. Co to jest za zapach?

— Cóż, z tego, co pamiętam, to składa się on z bergamotki, gruszki, mięty, fiołka, jaśminu, kardamonu, wanilii, drzewa sandałowego i...jeszcze czegoś, ale nie pamiętam. Połączyłem zapachy, które kojarzą mi się z tobą i które wydaje mi się, że opisują ciebie. Chciałem, aby pachniały one świeżością oraz słodkością, gdyż właśnie tak ciebie widzę. — powiedział, ściskając jego dłonie.

— Są cudowne. — powiedział, po czym puścił dłonie starszego i schował perfum z powrotem do pudełeczka, które następnie schował do swojej torebki.
— Aczkolwiek będę się nimi pryskał tylko i włącznie, gdy będę się z tobą widzieć. Gdybym miał ich używać codziennie, to by się szybko skończyły, a tego nie chcę.

— Wtedy ci znów je kupię. — powiedział pewnym tonem, a Matthew spojrzał na niego z lekkim pobłażaniem.

— Albo przypomnisz sobie pozostałe składniki, hyung i sam sobie będę uzupełniał zapasy. — powiedział, patrząc na niego znacząco. Po kilku chwilach Hyunjin wrócił do nich z tacą z ich zamówieniem. Oprócz niego, na niej znajdował się również kawałek tortu z wbitą w niego świeczką, co Matthew pozytywnie zaskoczyło.

— Oto wasze zamówienie. — powiedział, wykładając wszystko na stolik.
— Nie wiem, czy dziś już zdmuchiwałeś świeczki z tortu, a nawet jeśli, to nie zaszkodzi drugi raz. Nie zapomnij pomyśleć o życzeniu.

— Dziękuję...Hyunjin. — powiedział nieśmiało i nieco niepewnie, gdyż dziwnie mu było mówić bez honoryfikatu do osoby od siebie starszej. Po chwili uśmiechnął się, przymknął oczy, pomyślał życzenie, a następnie zdmuchnął świeczkę. Jiwoong oraz Hyunjin na to cicho zaklaskali.

— Pomyślałeś życzenie? — spytał Jiwoong.

— Tak.

— Tylko nie mów go na głos. — powiedział znacząco Hyunjin, po czym przytulił do siebie tacę.
— Zaraz do was wrócę, tylko przyniosę sobie rzeczy do rysowania.

— Dobrze. — powiedzieli obaj, po czym Hyunjin znów od nich odszedł. Po chwili wrócił z taboretem, metalową sztalugą z rysownikiem, szkicownikiem oraz kubeczkiem pełnym ołówków. Gdy miał już wszystko usiadł przy nich i praktycznie od razu rozpoczął szkicowanie.

— Ogólnie zwykle, gdy rysuje pary, to zadaje im różne pytania. Czy będziecie chcieli mi na kilka takich pytań odpowiedzieć, czy raczej mam siedzieć cicho i tylko rysować? — spytał, a ci spojrzeli krótko na siebie, po czym znów na niego.

— Chętnie odpowiemy na pytania. — odpowiedział za nich obu Jiwoong, a Hyunjin uśmiechnął się na to szeroko.

— Świetnie. To pierwsze, standardowe pytanie...Jak się poznaliście? — spytał, a ci przy okazji zajęli się jedzeniem swoich ciast.

— Przez wspólnego przyjaciela. — odpowiedział Matthew.
— Hanbin-hyung zaprzyjaźnił się z Jiwoonem-hyungiem w pierwszej klasie liceum, a ja z Hanbinem-hyungiem znamy się praktycznie od podstawówki, więc gdy również poszedłem do liceum, to hyung poznał mnie z nim.

— A teraz w których klasach jesteście? — dopytał ciekawsko.

— Ja skończyłem właśnie szkołę, a Matthew zaraz skończy drugą klasę. — tym razem to Jiwoong odpowiedział.

— O, mam nadzieję, że miałeś dobre oceny na koniec. — powiedział Hyunjin, patrząc na niego krótko.

— Miałem bardzo dobre oceny. Bardziej się martwię o egzaminy końcowe, ale wyniki z nich raczej też będą dobre. — powiedział pewnym tonem.

— Na pewno będą. — powiedział zapewniająco, po czym wrócił do szkicowania.
— A ile jesteście już razem?

— Od szóstego stycznia tego roku. — odpowiedział Jiwoong, a Hyunjin spojrzał na nich z zaskoczeniem.

— Ou, myślałem, że jesteście ze sobą od prawie samego początku waszej znajomości. — przyznał.

— Nie, nie. Ja jeszcze na początku ostatniego roku szkolnego byłem w związku, który trwał od pierwszej klasy liceum. Potem...mój były zerwał ze mną przez przeprowadzkę do, cóż...Busan. — powiedział, uśmiechając się lekko niezręcznie.

— O, to nie jesteście stąd? — spytał ciekawsko.

— Jesteśmy z Seulu. Teraz jesteśmy na wycieczce szkolnej. — wyjaśnił krótko Jiwoong.

— Mam nadzieję, że Busan wam się podoba. — powiedział z szerokim uśmiechem, a potem znów zajął się rysowaniem ich.
— Skoro jesteście w związku dopiero kilka miesięcy, to jak tak ogólnie do tego doszło, że jesteście razem?

— Cóż... — zaczął Matthew, mieszając swoją herbatę łyżeczką.
— W tym roku szkolnym potrzebowałem korepetycji z chemii, a Jiwoon-hyung jest z niej naprawdę bardzo dobry i Hanbin-hyung poprosił go za mnie o to, czy może mi tych korepetycji udzielać i hyung się zgodził.

— Tak...Na dodatek ja potem potrzebowałem korepetycji z angielskiego, a jako że Matthew jest świetny z tego języka, to udzielał mi korepetycji. — dodał od siebie Jiwoong, po czym wziął gryza ciasta.

— No i na dodatek obaj byliśmy w kółku teatralnym w naszej szkole i obaj dostaliśmy główne role w musicalu "Mały Książę, więc tym sposobem spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu i się do siebie zbliżyliśmy. — dokończył Matthew z uśmiechem, po czym spuścił nieco głowę.
— Ja też...ustaliłem sobie taki mały cel uszczęśliwiania Jiwoona-hyunga. — dodał ciszej, a Jiwoong spojrzał na niego ze zdziwieniem.

— Cel uszczęśliwiania mnie? — spytał, unosząc brew i przechylając głowę w bok, jak ciekawski kot.

— Tak... — powiedział, unosząc głowę i uśmiechając się do niego nieśmiało.
— Wiesz, hyung, spodobałeś mi się już we wrześniu i widziałem, jak bardzo smutny byłeś przez...zerwanie, więc chciałem widzieć cię znów szczęśliwego. Za każdym razem, gdy udawało mi się wywołać uśmiech na twojej twarzy, to sam również czułem się szczęśliwy, a na dodatek czułem satysfakcję z tego, że mój mały cel się spełnia. — wyznał, a Jiwoong złapał za dłoń młodszego i spojrzał mu głęboko w oczy, będąc wzruszonym.

— Kocham cię, Matthew. — powiedział nagle, a serce Matthew zabiło mocniej na te słowa.
— Teraz, jak mi to powiedziałeś, to moim celem będzie uszczęśliwianie cię do końca mojego życia.

— Zgapiasz, hyung. Od kiedy jesteśmy razem, to to moim celem jest uszczęśliwianie cię do końca życia. — powiedział, uśmiechając się do niego szeroko.
— A no i...też cię kocham, hyung. — dodał, po czym usłyszeli głośne westchnięcie.

— Jesteście przeuroczy. — skomentował Hyunjin, patrząc na nich, jak na coś słodkiego, a ci uśmiechnęli się do niego, po czym zajęli się swoimi teraz już ciepłymi napojami.
— Czyli...zbliżyliście się do siebie poprzez wzajemne korepetycje i kółko teatralne? A jak wyglądał moment wejścia w związek? — spytał, wracając do rysowania.

— Emm... — Jiwoong spuścił wstydliwie głowę i podrapał się niezręcznie po karku. Widząc jego zakłopotanie, Matthew postanowił odpowiedzieć.

— Cóż...W Nowy Rok, z momentem wybicia północy, pocałowaliśmy się na imprezie. Na następny dzień chciałem porozmawiać z hyungiem i się spytać go o związek, ale...

— Ale powiedziałem mu wtedy najgłupszą rzecz na świecie, czyli że "jeszcze nie jestem gotowy na związek". — dokończył za niego zdanie, uśmiechając się do Matthew przepraszająco.

— Tak...Ja wtedy zacząłem go unikać, bo...chciałem mu dać czas i przestrzeń. — powiedział, również uśmiechając się do Jiwoonga przepraszająco, dalej żałując, że wykonał plan przyjaciela.

— A ja przez ten czas zdałem sobie sprawę, że nie mogę bez niego żyć i że potrzebuje go w moim życiu, jak tlenu, więc tego szóstego stycznia poszedłem do niego, przeprosiłem, wyznałem, że mi na nim zależy, a potem spytałem, czy zostanie moim chłopakiem. — powiedział, łapiąc Matthew za dłoń i ją ściskając.

— A ja, jako że również nie mogę żyć bez hyunga, zgodziłem się od razu. — powiedział, łapiąc za drugą dłoń Jiwoonga.

— A ja tak bardzo się ucieszyłem, że od razu go wtedy pocałowałem. — dodał jeszcze starszy, po czym uśmiechnęli się do siebie szeroko, patrząc sobie w oczy z miłością.

— Ooo...Wyobraziłem to sobie. Słodkie. — powiedział Hyunjin, wzruszając się na widok w swojej głowie, jak i ten przed nim.
— A kiedy pierwszy raz powiedzieliście sobie, że się kochacie?

— W Walentynki. — odpowiedział Jiwoong.

— Tak. Robiliśmy pizze i potem sprzątaliśmy, w trakcie, gdy ona się piekła i em... — zaczął Matthew, przypominając sobie tamten dzień, lecz po chwili zrobił nieco zakłopotaną minę, pamiętając, jak wtedy się czuł i do czego być może by doszło, gdyby nie pizza.

— No i gdy czekaliśmy, aż się upiecze to...umilaliśmy sobie nawzajem czas. — wyjaśnił nieco okrężnie Jiwoong.

— Tak...No i hyung tak nagle powiedział, że mnie kocha i ja mu oczywiście odpowiedziałem, że ja go również. — dokończył Matthew.

— Hmm...Wyznanie miłości przy robieniu pizzy. Takiej historii jeszcze nie słyszałem, a trochę tych par już narysowałem i usłyszałem tych historii dużo. — przyznał i cała trójka się lekko zaśmiała.
— Oczywiście nie ważne, jak i gdzie, ważne, że to sobie nawzajem powiedzieliście i że to było szczere oraz że darzycie się tak silnym i pięknym uczuciem.

— Myślę, że obaj się z tobą zgadzamy. — powiedział Jiwoong, uśmiechając się szeroko, ściskając mocniej dłonie Matthew.

— W stu procentach. — dodał od siebie młodszy.

— Wiecie, od kiedy was zobaczyłem, to widzę wokół was taką aurę miłości, a zwykle przy parach, przy których to widzę, oznacza to, że będą oni ze sobą żyć długo i szczęśliwie. Wróżę wam więc świetlaną, wspólną przyszłość pełną miłości. — powiedział Hyunjin, patrząc na nich i uśmiechając się miło.

— Nie dość, że jesteś pracownikiem kawiarni i artystą, to na dodatek wróżbitą? — spytał Jiwoong i w trójkę znów się lekko zaśmiali.

— Tak, ale tylko takim, co się specjalizuje w miłości. — powiedział, patrząc na nich znacząco.

— Skoro się w tym specjalizujesz, to też masz kogoś specjalnego? — spytał ciekawsko Matthew, a Hyunjin od razu zrobił lekko zakłopotaną minę.

— Ou, nie... — pokręcił głową na boki i ją nieco spuścił.
— Na razie nie, ale chyba jestem na dobrej drodze. — powiedział, nieśmiało się uśmiechając.

— W takim razie, ja i Matthew pewnie też, życzymy ci mnóstwo miłości i dojścia do celu, skoro jesteś na dobrej drodze. — powiedział Jiwoong, a Hyunjin się do nich uśmiechnął szerzej.

— Dziękuję wam. — powiedział, po czym westchnął i klasnął w dłonie.
— Skończyłem rysunek. Jesteście gotowi?

— Tak, pokazuj. — odpowiedział mu od razu Jiwoong, a Hyunjin wtedy uniósł rysunek, a następnie odwrócił w ich stronę. Widząc ich, trzymających się za ręce i patrzących sobie w oczy, obaj aż zaniemówili. Matthew natomiast otworzył lekko buzię z zachwytu.

— Woah...Hyung, chyba masz rywala. — powiedział młodszy, patrząc krótko na Jiwoonga, po czym znów na rysunek.
— To jest przepiękne.

— Rywala? Ty też jesteś artystą? — spytał z zaciekawieniem Hyunjin, patrząc na Jiwoonga, odkładając rysunek na szkicownik.

— Tak, ale bardziej wolę akryle niż ołówki. — odpowiedział Jiwoong.

— Oj, uwierz mi, ja też. Aczkolwiek biorąc pod uwagę to, że nie mogę zabierać zbyt dużo czasu klientom, to tutaj muszę się limitować do ołówków. — powiedział z lekkim żalem.

— Rozumiem w pełni. A no i zgadzam się z Matthew. To jest przepiękne. Będę musiał zrobić kopię tego, aby sobie to wstawić w ramkę i postawić gdzieś w moim pokoju. — powiedział Jiwoong, a Hyunjin uśmiechnął się nieśmiało.

— Cieszę się, że wam się podoba. Zaraz wam to zabezpieczę i nie będę wam już więcej zabierał czasu. Busan ma jeszcze wiele do zaoferowania, więc musicie go jeszcze trochę pozwiedzać. — powiedział, wstając i biorąc rysunek w ręce.

— Na pewno gdzieś dziś jeszcze pójdziemy. — powiedział zapewniająco Jiwoong.

— Zaraz do was wrócę. — powiedział, po czym poszedł na zaplecze, aby zabezpieczyć rysunek. W tym czasie obaj wstali i założyli na siebie swoje kurtki oraz zostawili na stoliku pieniądze za swoje zamówienie, a po chwili Hyunjin do nich wrócił wraz z zapakowanym w tubkę rysunkiem.
— Proszę. — powiedział, dając przedmiot Matthew, a on go przyjął z szerokim uśmiechem.
— Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś odwiedzicie Busan i przy okazji mnie. Będziecie musieli mi streścić wtedy, co się między wami wydarzyło. — powiedział z szerokim uśmiechem.

— Oczywiście, że cię odwiedzimy. — powiedział Matthew pewnym tonem.

— Bardzo mnie to cieszy. To do zobaczenia. — powiedział, biorąc w ręce sztalugę.

— Do zobaczenia. — pożegnali się, po czym udali się do wyjścia, a następnie pomachali do Hyunjina przez okno, a ten im odmachał.



🧪🧪🧪



Wieczorem jeszcze tego samego dnia, cała paczka postanowiła zebrać się w jednym pokoju, którym był ten Hanbina, Hao, Gyuvina oraz Ricky'ego. Oprócz nich byli tam też Matthew, Jiwoong, Gunwook oraz Eunchae. Brakowało jedynie Taerae, który mówił, że załatwia pewną sprawę i że za niedługo do nich dołączy. Czekając na niego, opowiadali więc sobie, co robili w trakcie danego im czasu wolnego.

— A wy gdzie dziś byliście? — spytał Hanbin Jiwoonga oraz Matthew.

— My chodziliśmy sobie ulicami różnymi i trafiliśmy na taką kawiarnię. — odpowiedział Matthew, a wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem.
— Tam też zostaliśmy narysowani przez takiego przemiłego gościa. Dał mi też kawałek ciasta z wbitą świeczką, a jak nas rysował, to pytał nas o nasz związek. Było strasznie miło.

— O, a macie gdzieś ten rysunek? — spytał Gunwook.

— Mhm, w naszym pokoju. Potem będziemy mogli wam go pokazać. — odpowiedział mu Jiwoong. Po chwili do pokoju nagle wszedł szeroko uśmiechnięty Taerae.

— Witam zakochańce! Patrzcie, co mam. — powiedział entuzjastycznie, pokazując przezroczystą torebkę, w której znajdowały się skręty.

— Czy to...? — zaczął Matthew, wytrzeszczając nieco oczy, domyślając się, że są to skręty z marihuaną.

— Skąd ty to masz? — spytał Gyuvin, będąc w szoku, tak samo jak inni, a Taerae usiadł na podłodze po turecku, domykając kółko, które stworzyli.

— Mam pewnych...znajomych w Busan. — powiedział, tajemniczo się uśmiechając.
— Nie ważne. Ważne, że mam i się z wami podzielę. — powiedział, otwierając małą torebeczkę.

— Nie wiem, czy to dobry pomysł, Taerae... — powiedział jako pierwszy Jiwoong, gdyż niezbyt mu się to podobało.

— To tylko marihuana, hyung. Jak każdy spali jednego, to nic się nikomu nie stanie. — przekonywał, uśmiechając się do wszystkich zapewniająco.

— Czemu mówisz, jakbyś był w tym doświadczony? — spytał podejrzliwie Matthew, marszcząc na niego brwi.

— Bo jestem. — odpowiedział, wzruszając ramionami, a Seok spojrzał na niego z pobłażaniem.
— No dawać. Raz się żyje, czy coś. Od jednego się nie uzależnicie.

— No dobra, daj. — powiedział po chwili Hanbin, a wszyscy spojrzeli na niego z ogromnym zaskoczeniem.

— Ale że przewodniczący szkoły się zgadza na zapalenie marihuany? — spytał retorycznie Taerae, po czym wyjął jednego skręta i podał go razem z zapalniczką Hanbinowi.
— Tego nie było w moim bingo na dwa tysiące dwudziesty czwarty rok.

— Już skończyłem szkołę, więc nie jestem już przewodniczącym. — powiedział cwaniacko, wzruszając ramionami.

— Fakt. Dobra, kto chce jeszcze? — spytał, patrząc po wszystkich.

— A daj mi też. — powiedział po chwili zastanowienia Jiwoong, a Matthew spojrzał na niego z zaskoczeniem i zmartwieniem.

— Hyung... — zaczął, gdyż mu również nie podobał się zbytnio ten pomysł. Jiwoong natomiast przyjął skręta od Taerae, a następnie zapalniczkę od Hanbina, który już się zaciągał dymem.

— Jak to powiedział Taerae "raz się żyje", Matthew. Zapale pierwszy i ostatni raz w moim życiu. Obiecuję. — powiedział zapewniająco, a Matthew spojrzał po wszystkich, a potem znów na Jiwoonga, po czym westchnął.

— No dobra, ale palimy jednego na pół. — powiedział nieco cwaniacko.

— Dobrze. — odpowiedział, uśmiechając się do niego.

Po chwili każdy przekonał się do zapalenia po jednym skręcie lub jednego na pół. Jako że Taerae był już w tym doświadczony, to na niego marihuana aż tak nie działała, jak na resztę. On więc postanowił być samozwańczą przyzwoitką innych. Po kilku minutach wszyscy byli bardziej rozluźnieni, niektórzy śmiali się z dosłownie wszystkiego, a jeszcze inni zrobili się nieco senni. Finalnie nikt z nich nie żałował, że przyjęli propozycję Taerae. Ich stan nawet sprawił, że nie przejmowali się tym, że do pokoju w każdej chwili może wejść nauczycielka.

—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—

Oczywiście pamiętajcie, aby nie dać się presji innych i wy się nie zgadzajcie na przyjęcie narkotyków, zapalenie papierosa, napicie sie alkoholu. Nie dajcie się i stójcie przy swoim.

Ogólnie to zrobiłam crossover z moim innym fanfikiem pod tytułem Butterfly Effect  Stray Kids, do którego czytania również zapraszam. Aczkolwiek w Epilogu Chemii, dostaniecei spoiler do tego, co się wydarzy w pewnym rozdziale Motyla, ale nie powiem, w którym, hih.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top