17 - Szczęśliwego Nowego Roku!
Ilość słów: 3444
—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—
Aby tradycji stało się zadość, przed imprezą noworoczną Taerae przyszedł do Matthew, aby móc razem z nim się na tę imprezę przygotować. Mimo że do imprezy zostały jeszcze jakieś cztery godziny, to i tak powoli zaczęli się szykować, gdyż wiedzieli, że może im to dość długo zająć. Szczególnie że mieli jeszcze wiele tematów do obgadania, gdyż przez cały okres świąteczny prawie że się ze sobą nie kontaktowali.
— Ej, właśnie, bo przed świętami nie zdążyłem spytać, bo żeś wyleciał do Kanady, a chciałem spytać osobiście... — zaczął Taerae, rozsiadając się wygodnie na łóżku Matthew, który usiadł na krześle przy biurku i obrócił się do niego przodem.
— Jak tam ty i Jiwoong-hyung? — spytał z małym, przebiegłym uśmiechem.
— Emm... — również się uśmiechnął, po czym spojrzał na przyjaciela z pewnością siebie.
— Wydaje mi się, że jeszcze chwila i spełnię swój cel.
— A może to już dzisiaj? Może już dzisiaj spełnisz swój cel? W końcu mówiłeś, że w jego urodziny prawie się pocałowaliście. Przed świętami obserwowałem to, jak na ciebie patrzy na tamtej przerwie i to, jak cały czas dotykał twoich dłoni. Jestem niemal pewny, że on też czuje coś do ciebie. — powiedział pewnie. Matthew uśmiechnął się szerzej, a na dodatek zarumienił się, gdy do jego głowy wróciło wspomnienie z kuchni Jiwoonga.
— Mam nadzieję, że masz rację, bo jak nie, to nie wiem, co zrobię. Kompletnie przepadłem, więc jak on nie odwzajemnia moich uczuć... — powiedział, nieco smutniejąc na myśl, że jego uczucia mogą zostać nieodwzajemnione, na koniec wzdychając ciężko.
— Odwzajemnia. Teraz tylko musicie w końcu zrobić ten odważniejszy krok, który wprowadzi was w tę głębszą relację. — powiedział znów, będąc bardzo pewnym swoich słów.
— Tylko co ma być tym krokiem? — spytał, wstając i podchodząc do swojej szafy, chcąc już powoli szukać sobie jakichś ładnych ubrań na imprezę.
— Wiesz...Pary zwykle się całują z momentem wybicia północy... — powiedział sugerująco, a Matthew odwrócił do niego głowę i spojrzał na przyjaciela z lekkim pobłażaniem.
— Wiem, tylko że pominąłeś fakt, że my nie jesteśmy parą. — powiedział nieco ponuro.
— Ale możecie się nią stać w momencie wybicia północy... — powiedział, wzruszając ramionami, a Matthew wrócił do przeglądania swoich ubrań, zastanawiając się nad jego słowami.
— W sensie, że co? Że się pocałujemy i to od razu będzie oznaczać, że jesteśmy razem? To chyba nie do końca tak działa, Taerae... — powiedział nieco niepewnie, nie do końca rozumiejąc myślenie przyjaciela.
— No to się pocałujecie i się spytasz go potem o to, czy zostanie twoim chłopakiem. Proste. — powiedział znów pewnym tonem tak, jakby to było oczywiste.
— Oj chciałbym, aby to było takie proste. — powiedział, wyjmując z szafy czarne dżinsy, które ułożył na oparciu krzesła, po czym wrócił do szafy.
— Najpierw to ten pocałunek musi się wydarzyć, a nie jestem tak do końca przekonany, że się tym razem uda. — powiedział ponuro. Im dłużej się zastanawiał nad tym, co powinien zrobić, tym bardziej przekonywał siebie, że tym razem nie pójdzie tak prosto, jak wtedy w kuchni. Co prawda wtedy się nie pocałowali, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że zostało im to przerwane przez młodszego braciszka Jiwoonga.
— Czemu?
— Bo wiesz... — westchnął ciężko, po czym odwrócił się do przyjaciela i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
— Wtedy byliśmy kompletnie sami i wiesz, było między nami to takie napięcie. Dzisiaj natomiast będziemy na imprezie pełnej ludzi, a w takiej scenerii trochę ciężko będzie z tym...napięciem.
— To zanim wybije północ, to weź go na ubocze. Gdzieś gdzie zbytnio nie będzie ludzi, ale też gdzieś blisko mnie, abym mógł was nagrać. — poradził, po czym uśmiechnął się chytrze, w głowie sobie już układając niecny plan, a Matthew spojrzał na niego z pobłażaniem.
— Taerae...
— No co?
— Nie będziesz nas nagrywał. — powiedział stanowczo, po czym odwrócił się znów w stronę szafy, aby znaleźć sobie odpowiednią górną część odzieży.
— Psujesz mi zabawę i filmik na wasz ślub. — powiedział obrażonym tonem, krzyżując ręce na klatce piersiowej w ramach obrazy.
— Taerae... — zaczął, patrząc na niego krótko, lecz znacząco.
— No dobra, nie nagram was. — powiedział ze zrezygnowaniem, po czym jednak lekko się uśmiechnął.
— Ale zdjęcie...
— Taerae! — tym razem aż się odwrócił do przyjaciela i spojrzał na niego grożąco.
— Wiesz co? Obrażam się na ciebie. Szukaj sobie nowego świadkowego. — powiedział obrażonym tonem, po czym odwrócił się do niego bokiem, nie chcąc nawet na niego spojrzeć.
— No dobra... — powiedział po chwili zrezygnowanym tonem, nie chcąc tracić świadkowego do swojego ślubu, który nawet nie wiadomo kiedy i czy w ogóle się wydarzy.
— Mogę pozwolić ci zrobić nam zdjęcie. Ale! Proszę, zrób to bardzo dyskretnie, dobrze? — powiedział, patrząc na niego znacząco, a Taerae od razu się uśmiechnął szeroko i nieco cwaniacko, znów się odwracając do niego przodem.
— Czy ja kiedykolwiek zrobiłem wam zdjęcie lub nagrałem was niedyskretnie? — spytał, unosząc brew.
— Fakt... — przyznał, kiwając lekko głową, nie przypominając sobie sytuacji, w której to Taerae był oczywisty z robieniem im zdjęcia lub nagrywaniem ich. Zwykle nawet i sam Matthew nie wiedział, że mu i Jiwoongowi zostało zrobione jakieś zdjęcie, a dowiadywał się dopiero potem, jak ten mu je wysyłał lub pokazywał na żywo.
— Nie przypominam sobie takiej sytuacji.
— No właśnie. A i nie martw się, wyślę ci potem te zdjęcia. — powiedział, uśmiechając się przebiegle.
— No ja mam nadzieję. — powiedział, po czym Taerae wstał, postanawiając pomóc przyjacielowi w wybraniu czegoś odpowiedniego na imprezę.
🧪🧪🧪
Wchodząc do głównego pomieszczenia, w którym odbywała się impreza, od razu uderzyła ich dobrze im znana duchota. Ludzie już bawili się, tańcząc przy akompaniamencie skocznej i głośnej muzyki, będąc oświetlonymi tylko kolorowymi laserami. Ci, co nie mieli ochoty na taniec, zajmowali fotele, czy też kanapy, stojące na uboczu, lub podpierali ścianę, sącząc alkohol z plastikowego kubeczka. Matthew i Taerae natomiast rozglądali się po całym pomieszczeniu, wypatrując znajomych im twarzy.
— Taerae... — Matthew nachylił się do przyjaciela, aby ten był w stanie go lepiej usłyszeć.
— Nie obrazisz się, jak cię w pewnym momencie zostawię i pójdę do Jiwoona-hyunga, prawda?
— Nie, jeśli najpierw wypijesz ze mną kilka shotów. — powiedział, uśmiechając się cwaniacko.
— Jak się wystarczająco napiję, to nawet nie zauważę, że sobie poszedłeś.
— A co z faktem, że chciałeś zrobić pewne zdjęcie? — spytał, patrząc na niego znacząco, unosząc brew.
— Nie martw się, do północy są jeszcze cztery godziny. — machnął na niego ręką.
— Do tego czasu zdążę się napić, wytrzeźwieć, znowu napić i znów wytrzeźwieć.
— Fakt. Zapomniałem, że masz szybki metabolizm. — powiedział, a obaj się lekko zaśmiali.
— Ej...Myślisz, że mi się uda? — spytał, mając na myśli wkroczenie na ten wyższy poziom relacji z Jiwoongiem oraz pocałunek wraz z wybiciem północy.
— Uda. A jeśli nie pocałujesz się z nim, to możesz zawsze ze mną. — powiedział pewnym tonem, a Matthew spojrzał na przyjaciela z wdzięcznością, nieco rozczulając się na jego słowa.
— Jesteś najwspanialszym przyjacielem, jakiego można mieć, wiesz o tym? — spytał retorycznie, a ten się do niego uśmiechnął cwaniacko.
— Wiem, dlatego inni ci powinni zazdrościć. — powiedział, wzruszając ramionami.
— A jaki skromny...
— Dobra, chodź pić, bo jak tak będziemy stać, to zdążę wypić tylko raz i tylko raz wytrzeźwieć do północy... — powiedział, po czym Taerae złapał Matthew pod ramię i poprowadził go do stolika z alkoholem.
Po wypiciu kilku shotów, Matthew znów rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu tej jednej, szczególnej osoby. Osoby, która być może odwzajemni jego uczucia. Przynajmniej miał taką ogromną nadzieję. W końcu, póki co, nic nie wskazywało na to, że Jiwoong jest nim niezainteresowany, a wręcz przeciwnie. Sam Matthew zauważał to, jak czasami na niego patrzy albo to, jak ten wyrobił sobie nawyk, w którym to zawsze utrzymuje z nim chociażby najmniejszy kontakt fizyczny. Od bawienia się jego palcami, po trzymanie ręki na kolanie. Matthew po prostu widział takie małe znaki, które dawały mu nadzieję, że ten czuje do niego to samo, co on do niego i miał nadzieję, że to nie są tylko jego złudzenia.
Rozglądając się tak, zobaczył go w końcu stojącego niedaleko kanap, również patrzącego po wszystkich ludziach, wydając się kogoś szukać. Matthew więc zebrał w sobie odwagę - która dość łatwo do niego przyszła, biorąc pod uwagę niedawno co wypite shoty, które powoli zaczęły działać na jego mózg - i ruszył w stronę Jiwoonga pewnym krokiem. W końcu stanął przed nim i uśmiechnął się szeroko.
— Hej, hyung. Jak się bawisz? — spytał, a ten również się do niego uśmiechnął, na początku wydając się mile zaskoczonym.
— Póki co, bardzo dobrze. — odpowiedział radosnym tonem.
— A ty?
— Cóż...Piłem przed chwilą z Taerae i powoli zaczynam odczuwać działanie alkoholu, a to dopiero początek imprezy. — zaśmiał się lekko i nieśmiało, przez co Jiwoong również się zaśmiał pod nosem.
— Chciałbyś może ze mną zatańczyć, hyung? — spytał, dalej korzystając z przypływu odwagi, który dały mu shoty wódki.
— Może alkohol trochę ze mnie uleci.
— Bardzo chętnie, Matthew. — odpowiedział, po czym wyciągnął do niego rękę, za którą młodszy złapał, a następnie udali się na parkiet.
Tańczyli więc, będąc naprzeciwko siebie, dając się kompletnie ponieść muzyce. Wszelkie myśli uleciały z ich głów, pozwalając na samo odczuwanie różnych emocji. On pewnego rodzaju spokoju, przez czystą radość i szczęście, po euforię, którą dawał im nie tylko taniec, ale też fakt, że byli przy sobie. Bo będąc w swoim towarzystwie, czuli się naprawdę dobrze. Lecz, aby tańczyć, potrzebowali sił i energii, która im się w końcu skończyła po kilku piosenkach. Postanowili więc zejść z parkietu.
— I jak? Alkohol z ciebie uleciał? — spytał radośnie Jiwoong, a Matthew uśmiechnął się do niego szeroko.
— Chyba tak. To skoro tak, to może pójdziemy się napić, hyung? — zaproponował, pokazując obiema rękoma stolik z alkoholem.
— Pewnie. — przytaknął mu i obaj udali się w stronę, w którą wskazał Matthew. Obaj nalali sobie wybrane alkohole do plastikowych kubeczków, po czym postanowili usiąść na jednej z dopiero co zwolnionych kanap.
— O właśnie, hyung! — Matthew nagle sobie o czymś przypomniał i spojrzał z zaciekawieniem na Jiwoonga, a ten na niego pytająco.
— Jakie masz postanowienia na nowy rok?
— Hmm... — zastanowił się chwilę.
— Przede wszystkim chcę zdać egzamin końcowy z naprawdę dobrymi wynikami, aby dostać się na studia, na które chcę. Chciałbym też częściej ćwiczyć, aby być w dobrej formie, ale nie wiem jeszcze, czy znajdę na to czas. No i chciałbym też...ruszyć dalej. — powiedział, na koniec wzdychając i nieco smutniejąc.
— Ruszyć dalej? — spytał, marszcząc lekko brwi, będąc nieco zdezorientowanym.
— Tak...Chodzi mi o to, że czasami dalej myślę o Seobinie i chciałbym, aby on w końcu opuścił moją głowę. — powiedział tak, jakby był tym już naprawdę zmęczony, a Matthew spojrzał na niego ze współczuciem i troską.
— Może, aby on opuścił twoją głowę, potrzebujesz kogoś, kto ci pomoże go z niej wyrzucić, hyung? — zasugerował, uśmiechając się lekko, sprawiając, że i Jiwoong się uśmiechnął.
— Wiesz...Wydaje mi się, że znalazłem takiego kogoś, kto może mi pomóc... — powiedział nieco tajemniczo, po czym zaczął unikać jego wzroku, usta zaciskając w cienką linię, powstrzymując się od szerszego uśmiechu. Serce Matthew momentalnie zabiło mocniej, gdyż był niemal pewny, że ten mówi o nim.
— Tak? A znam tę osobę, hyung? — spytał, postanawiając zagrać w jego grę bycia tajemniczym i dalej przesyłania sobie tylko małych, subtelnych sygnałów.
— Emm...Znasz ją bardziej, niż ja ją... — powiedział znów tajemniczo, lecz tym razem spojrzał w końcu prosto w oczy Matthew, którego w tamtym momencie przeszły przyjemne dreszcze.
— Mhmm... — pokiwał lekko głową na znak, że przyjął tę informację.
— A ty jakie masz postanowienia na nowy rok? — zmienił szybko temat, a właściwie to powrócił do poprzedniego, przez co Matthew nawet nie zdążył dobrze odpłynąć do swoich myśli, dotyczących Jiwoonga, będąc z nich bardzo szybko wyrwany.
— Na pewno chciałbym się trochę bardziej przyłożyć do nauki. Tak jak ty, też chciałbym częściej ćwiczyć, ale też i tańczyć, bo ostatnio coraz rzadziej to robiłem i się nieco rozleniwiłem. A tak ogólnie, to...chciałbym robić to, co przez ostatnie miesiące, czyli uszczęśliwiać bliskie mi osoby. — powiedział z lekkim uśmiechem, po czym upił łyka alkoholu.
— Uszczęśliwianie ludzi to twoje powołanie? — spytał, po czym również wziął przykład z Matthew i napił się ze swojego plastikowego kubeczka.
— Chyba tak. Szkoda tylko, że tak późno je odkryłem.
— Nigdy nie jest na to za późno, Matthew. — powiedział od razu pewnym tonem, kładąc dłoń na jego kolanie, które po chwili zaczął gładzić kciukiem. W tamtym momencie Matthew był przekonany, że to jest faktyczny nawyk Jiwoonga, gdyż wydawał się to robić zupełnie automatycznie. Tak, jakby to było dla niego naturalne.
— Pamiętaj tylko, aby nie uszczęśliwiać innych kosztem swojego szczęścia.
— Póki co, uszczęśliwianie innych, uszczęśliwia mnie, ale dziękuję za radę, hyung. Na pewno się jej posłucham, gdy zajdzie taka potrzeba. — powiedział, uśmiechając się do niego zapewniająco.
— To dobrze. — powiedział, po czym potarł jego kolano kciukiem jeszcze kilka razy, a obaj dopili to, co jeszcze mieli w swoich kubkach.
— Idziemy tańczyć dalej, czy chcesz jeszcze odpocząć? — spytał, a Matthew uśmiechnął się nieco przebiegle i nagle wstał.
— Idziemy tańczyć! — krzyknął, po czym wyciągnął dłoń do Jiwoonga, za którą ten złapał. Obaj jeszcze odstawili tylko puste kubeczki na stolik, po czym udali tanecznym krokiem na parkiet, trzymając się dalej za ręce.
Tańczyli więc tak, co jakiś czas robiąc sobie krótkie przerwy na odpoczynek i napicie się czegoś oraz przekąszenie. Tak dobrze się ze sobą bawili, że nie zauważyli, jak szybko czas im mija. Zanim się obejrzeli, zostało kilka minut do północy, muzyka ustała, a na miejsce DJ-a wszedł Ricky, który wziął w ręce mikrofon.
— Ekhm! — zwrócił na siebie uwagę wszystkich.
— Jako że zaraz wybije północ, to zapraszam wszystkich do wzięcia szampana oraz wyjścia na zewnątrz. Kieliszki z szampanem są właśnie rozdawane, także proszę się częstować.
Gdy to oznajmił, każdy zaczął się rozglądać za obsługą, która rozdawała kieliszki z szampanem, a gdy każdy miał już swój, wszyscy zaczęli powoli wychodzić na zewnątrz. Matthew postanowił posłuchać się Taerae i wziąć Jiwoonga gdzieś na ubocze. Jako że on szedł przodem, wychodząc na ogród, mógł poprowadzić starszego tam, gdzie tylko chciał, gdyż ten po prostu szedł za nim. Stanął więc z nim gdzieś, gdzie nie było aż tylu ludzi, zauważając też niedaleko Taerae, któremu rzucił szybkie, porozumiewawcze spojrzenie.
Gdy została minuta do północy, Matthew się nieco zestresował. Chciał wyznać coś Jiwoongowi jeszcze przed nowym rokiem, więc spojrzał na niego. Czując na sobie wzrok młodszego, spojrzał na niego i się do niego lekko uśmiechnął, co ten odwzajemnił. Patrzyli tak sobie chwilę w oczy, w których tańczyły radosne iskierki, aż nastało między nimi to napięcie, na które liczył Matthew. A więc teraz albo nigdy.
— Wiesz, hyung... — zaczął, stając całkowicie naprzeciwko niego, nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego.
— Cieszę się, że wchodzę w Nowy Rok z tobą. W sensie...w twoim towarzystwie. — wyznał z szybko bijącym sercem.
Może to nie było jeszcze wyznanie miłości, bo na to na pewno było jeszcze za szybko, ale było ono równie ważne dla niego. W końcu jaki Nowy Rok, taki cały rok, a to oznaczało dla niego, że rok dwa tysiące dwudziesty czwarty spędzi właśnie z Jiwoongiem. Tym wyznaniem, chciał przekazać mu, że ma nadzieję, że w nowym roku spędzą ze sobą jeszcze więcej czasu i że przede wszystkim spędzą go, będąc blisko siebie.
— Też się cieszę, że to ty jesteś przy mnie w tym momencie, Matthew. — odpowiedział z szerokim uśmiechem, przybliżając się do niego.
Patrzyli tak sobie w oczy, a im wydawało się, że rozmawiają bez słów. Czytali właśnie z siebie, jak z otwartych ksiąg. Widzieli u siebie nawzajem radość, pewnego rodzaju zafascynowanie, oczekiwanie, ale też i nadzieję na to, że obaj będą mogli znaleźć się ze sobą w bliższej relacji. Gdy usłyszeli głośne odliczanie od dziesięciu w dół, Jiwoong spojrzał w oczy Matthew z pytaniem o pozwolenie. To samo pozwolenie, o które wtedy pytał w kuchni w dzień swoich urodzin. Matthew kiwnął lekko głową, zgadzając się, co sprawiło, że na twarzy Jiwoonga wyrósł szerszy uśmiech i położył jedną dłoń na podbródku młodszego.
3...2...1...
Uważając, aby nie wylać szampana, którego obaj trzymali w swoich prawych dłoniach, powoli skrócili dzielący ich dystans, zamykając oczy. Jiwoong nakierował ich twarze na siebie, dalej podtrzymując Matthew za podbródek, a ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku. W momencie, w którym ich wargi się zetknęły, wiwaty ludzi wokół oraz huki fajerwerk, oznajmiające nowy rok, ucichły. W ich brzuchach latały stada motyli, co było wręcz bolesne, lecz był to tego dobrego rodzaju ból. Całowali się powoli i miękko, nie chcąc, aby ta chwila się skończyła, gdyż obaj w tym momencie czuli czyste szczęście. Lecz niestety skończył im się tlen, więc obaj z szerokimi uśmiechami oderwali się od siebie i znów spojrzeli w oczy.
— Dziękuję, Matthew. — powiedział delikatnym tonem, puszczając jego podbródek, a zamiast tego, kładąc dłoń na jego policzku, które zaczął gładzik kciukiem.
— Za co, hyung? — spytał, lekko marszcząc brwi, jednocześnie przylegając bardziej do dłoni Jiwoonga, czując przyjemność.
— Za to, że jesteś przy mnie. — powiedział, uśmiechając się szerzej, a serce Matthew kolejny raz zabiło mocniej na te słowa.
— Też dziękuję, że jesteś przy mnie, hyung. — wyznał, a po chwili ich usta złączyły się w jeszcze jednym, znów delikatnym pocałunku, który był jak przypieczętowanie ich słów.
🧪🧪🧪
Jako że drugi stycznia był wtorkiem, to niestety uczniowie musieli wybrać się do szkoły. Mimo że Matthew ani trochę nie miał ochoty, ani siły iść do szkoły, to i tak to zrobił, gdyż musiał koniecznie porozmawiać z Jiwoongiem. Co prawda resztę imprezy spędził z nim, ale od kiedy pożegnali się przytulasem o około czwartej nad ranem, nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. Nic nawet do siebie nie napisali, a Matthew stwierdził, że Jiwoong po prostu regeneruje się po imprezie, tak samo jak i on. Nie obwiniał go więc o nieodezwanie się do niego, gdyż sam nie miał nawet ochoty się z kimkolwiek kontaktować, mając ogromnego kaca.
Lecz na tej imprezie, po tym pocałunku, Matthew zapomniał o jednym. A mianowicie nie spytał się Jiwoonga o zostanie jego chłopakiem. Po pocałowaniu się drugi raz, po prostu stuknęli się kieliszkami z szampanem, napili się go, a następnie poszli się bawić dalej, tak jak i reszta gości. Matthew przez to nie wiedział, na czym tak właściwie stoi. Bo jak ma teraz nazwać ich relację?
Chcąc się dowiedzieć jak najszybciej, Matthew poczekał przez godzinę, aż Jiwoong skończy swoje lekcje. Stresował się niesamowicie, bo w sumie nie wiedział, jak ta rozmowa pójdzie, chociaż nic nie wskazywało na to, że miała pójść źle. Gdy po szkole rozbrzmiał dzwonek, oznajmiający koniec ósmej lekcji, serce Matthew zaczęło bić jak oszalałe, a jego ręce zaczęły się pocić. Czekał tak przy szafce Jiwoonga, nerwowo stukając nogą o podłogę, aż w końcu Kim do niego podszedł.
— Cześć, hyung. — przywitał się nieco drżącym głosem, uśmiechem próbując zakryć to, jak bardzo się stresuje.
— Cześć, Matthew. — odpowiedział z lekkim uśmiechem, aczkolwiek unikał wzroku młodszego, na co ten zmarszczył nieco brwi.
— Czy możemy porozmawiać? — spytał, poważniejąc i objął się w ramionach, chcąc jakoś sobie samemu dodać otuchy.
— Pewnie. — odpowiedział, więc obaj udali się na boczny korytarz, gdzie nie było innych uczniów i mogli na spokojnie porozmawiać. Stanęli naprzeciwko siebie, a Jiwoong spojrzał na Matthew pytająco.
— Bo... — zaczął niepewnie Matthew, a brzuch nagle rozbolał go, mając złe przeczucie dotyczące przebiegu tej rozmowy. Nie pomagało to, że Jiwoong cały czas unikał jego wzroku, więc nie wiedział, co ma o tym myśleć.
— Chciałem porozmawiać o tym, co się wydarzyło na imprezie...
— Przepraszam, Matthew. — powiedział od razu, przerywając mu, a ten na to od razu zmarszczył brwi w ogromnym zdezorientowaniu.
— Wiem do czego dążysz, ale...ja nie mogę jeszcze być w związku. Tak, jak ci mówiłem na imprezie, czasami dalej myślę o Seobinie i...nie czuję się jeszcze gotowy na taką relację. — mówił powoli, patrząc na twarz młodszego przepraszająco, aczkolwiek omijał jego oczy.
— Ou... — Matthew kompletnie zatkało. Dosłownie czuł, jak jego serce się łamie i całkowicie rozpada. Kompletnie nie wiedział, co ma powiedzieć lub zrobić oraz jak się czuć. Przecież jeszcze wczoraj Jiwoong dziękował mu za bycie przy nim, całowali się i to dwa razy, bawili się naprawdę wspaniale i spędzali ten czas tylko i wyłącznie ze sobą. Więc dlaczego...? Nic już nie miało sensu.
— Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, Matthew. Nie chcę też cię ranić tym, że w trakcie bycia z tobą, moje myśli nie będą poświęcone tylko tobie, ale też w jakiejś części jemu. Najpierw muszę się całkowicie pozbyć go z mojej głowy. — wyjaśnił nieco smutnym tonem, dalej patrząc na Matthew przepraszająco.
— Ro-rozumiem, hyung. — powiedział cicho, nieco się zająkując.
Spuścił szybko głowę, czując, jak łzy napływają do jego oczu. Właśnie został odrzucony, a przecież mógł mu pomóc wyrzucić Seobina z głowy. Wystarczyło tylko dopuścić Matthew jeszcze bliżej siebie, a on by sprawił, że jego były zniknąłby z jego głowy. Bo to był właśnie nowy cel Matthew po tym, jak Jiwoong zasugerował mu na imprezie to, że jest on osobą, która mogłaby mu pomóc. Ale teraz...jego chęć pomocy została odrzucona. To bolało.
— Przepraszam jeszcze raz, Matthew. — powiedział, widząc, jak ten się zasmucił. Tym razem to młodszy unikał jego wzroku oraz próbował nieudolnie ukryć ogromny smutek i zawód.
— Nie przepraszaj, hyung. Rozumiem. — powiedział szybko, po czym odwrócił się do niego bokiem.
— Emm...muszę iść, bo się spóźnię na autobus... — powiedział nieco drżącym głosem, po czym bardzo szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia ze szkoły. Gdy wyszedł z budynku, w końcu pozwolił słonym łzom płynąć po jego policzkach, które rozwiewał mroźny wiatr. To wszystko nie miało się tak potoczyć...
—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—
Jako że jest to ostatni rozdział w tym roku, to chciałabym wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku!
Niech nadchodzący rok przyniesie Wam zdrowie, szczęście i mnóstwo powodów do uśmiechu! Oby każdy dzień 2025 roku był pełen inspiracji, sukcesów i małych radości, które czynią życie piękniejszym. Niech spełniają się Wasze marzenia, a nowe wyzwania prowadzą do niezapomnianych osiągnięć.
Kocham was i uwielbiam,
Brejsia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top