13 - Taerae...

Ilość słów: 2054

—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—

W ostatni weekend listopada Matthew postanowił zaprosić swojego najlepszego przyjaciela na nocowanie, aby móc z nim spędzić miło czas oraz obgadać różne sprawy, jak to zwykle na takich nocowaniach bywa. Teraz gdy obaj byli już dawno przebrani w piżamy, siedzieli po turecku obok siebie na łóżku Matta, a godzina, jaką była prawie północ, sprawiała, że mieli ochotę na rozmowę bardziej o sprawach sercowych.

— No to opowiadaj, Matthew. — powiedział Taerae, uśmiechając się zachęcająco do niego, a ten zmarszczył brwi w zdziwieniu.

— O czym?

— No o tobie i Jiwoongu-hyungu, a o czym? — powiedział tak, jakby to było oczywiste.

— A co mam więcej mówić? — powiedział z lekkim uśmiechem, wzruszając ramionami.
— Przecież widziałeś, co się działo na imprezie i po niej. Jedyne co, to wczoraj byłem u niego, aby udzielić mu korepetycji, ale tam nic takiego się przełomowego nie wydarzyło. — powiedział, znów na koniec wzruszając ramionami, wykrzywiając twarz w lekkim grymasie.

— To skupmy się na imprezie. Myślisz, że po niej twój plan posuwa się do przodu? — spytał z lekkim, przebiegłym uśmiechem.

— Chyba? — odpowiedział niepewnie, przechylając lekko głowę w bok, analizując w głowie wszelkie sytuacje między nim, a Jiwoongiem.
— Tak mi się wydaję. Wiesz...kiedy z nim tańczyłem, to czułem takie...nie wiem nawet, jak to nazwać.

— Napięcie? — zasugerował, unosząc brew.

— Tak nie do końca. — powiedział znów niepewnie.
— Na pewno to nie było takie napięcie, które chciałbym przerwać. Po prostu czułem się bardzo dobrze i tak spokojnie? Nie wiem. — wzruszył ramionami, lekko się uśmiechając na wspomnienia napływające mu do głowy.

— Ale ja wiem. — powiedział pewnym tonem Taerae, uśmiechając się cwaniacko.
— Obserwowałem was, jak tańczyliście i wam uśmiechy z twarzy nie schodziły. Wyglądaliście tak...wolno. Jakbyście nie mieli żadnych zmartwień w swoim życiu. — mówił nieco marzycielsko, co sprawiło, że Matthew uśmiechnął się szerzej.
— Muszę przyznać, że był to dla mnie tak wzruszający obrazek, że aż was nagrałem.

— Że co zrobiłeś? — spytał z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.

— Nagrałem. — powiedział dumnie, po czym wyjął telefon z kieszeni swoich dresów i wyszukał na nim coś.
— Patrz. — powiedział, dając mu telefon, na którym wyświetlał się filmik.

Obaj widzieli na nim, jak Matthew i Jiwoong tańczą naprzeciwko siebie w rytm skocznej muzyki, mając szerokie uśmiechy na twarzach. Wydawało się, jakby oni byli głównymi postaciami, a inni tylko ich tłem. Chociaż to może przez to, że focus był ustawiony na nich. Lecz nie można było im odebrać tego, że mieli wokół siebie taką aurę, jakby byli w swoim świecie, a inni tam tylko sobie żyli.

— Miałeś rację. — przyznał Matthew, uśmiechając się lekko, patrząc na szeroko uśmiechającego się Jiwoonga.
— Wyglądamy na naprawdę szczęśliwych. W sumie tak też się czułem. Ciekawe, czy Jiwoon-hyung też. — zastanawiał się na głos, będąc pełnym nadziei, że jego obiekt westchnień mógł też czuć to samo, co on do niego.

— A ty jesteś ślepy? — spytał Taerae, patrząc na przyjaciela z pobłażaniem.
— Na tym filmiku przecież widać, że tak.

— Po co ci w ogóle to nagranie? — spytał, patrząc na niego podejrzliwie, przy okazji oddając mu telefon.

— No jak to, po co? — spytał, cwaniacko się uśmiechając i chowając telefon z powrotem do kieszeni.
— Będę to pokazywał waszym przyszłym dzieciom i będę opowiadać im historię o tym, jak ich rodzice się powoli w sobie zakochiwali. — powiedział z szerokim uśmiechem, a Matthew spojrzał na przyjaciela z ogromnym pobłażaniem.

— A ty nie wybiegasz przypadkiem trochę za daleko w przyszłość? Nawet nie jesteśmy razem i dalej jesteśmy w szkole, a ty już o dzieciach gadasz. Ja nawet nie wiem, czy on dzieci kiedyś będzie chciał mieć, a ja tym bardziej tego nie wiem. — powiedział, wzruszając ramionami, po czym wykrzywił twarz w grymasie.
— Poza tym, dzieci w Korei to droga sprawa.

— Fakt, posiadanie dzieci w tym kraju nie jest, póki co, optymalne. — przyznał mu, kiwając głową.
— To jednak ten filmik wyświetlę na waszym ślubie.

— No, to już prędzej. — powiedział, prychając śmiechem, po czym z lekkim uśmiechem pokręcił głową na boki w niedowierzaniu.

— Oczywiście będę twoim świadkiem, tak? — spytał nieco poważnym tonem, patrząc na niego znacząco.

— Tak, Taerae. — powiedział z lekką dozą ironii, a Taerae od razu się szeroko uśmiechnął.

— Super, bo mam zajebisty pomysł na twój kawalerski.

— Taerae... — spojrzał znów na przyjaciela z pobłażaniem. On nawet jeszcze o ślubie nie myślał, a Kim już miał plan na jego kawalerski. Z ich dwójki to chyba Matthew powinien być bardziej delulu, niż Taerae.
— Uspokój się.

— No dobra, już się uspokajam. — powiedział, śmiejąc się pod nosem, po czym uśmiechnął się przebiegle.
— To może wróćmy do tematu imprezy. Szkoda, że wam zdjęcia nie zrobiłem, gdy czekaliśmy na taksówkę.

— Nawet nic nie mów... — powiedział z ciężkim westchnieniem, a do jego głowy znów wróciły obrazki z tamtych chwil.
— Od czasu imprezy nie mogę przestać myśleć o tym, jak mnie objął i dał swoją kurtkę. W każdej wolnej chwili ta sytuacja wraca do mojego umysłu i robi mi taki mętlik w głowie... — przewrócił oczami w poirytowaniu.

— Czemu mętlik? — spytał, marszcząc brwi.

— No bo...Nie wiem. — wzruszył ramionami, a jego mina wyrażała zrezygnowanie.
— Mam wrażenie, że wiesz, było to tak po przyjacielsku. Jak ty byś się trząsł z zimna tak jak ja, to pewnie też by ci dał swoją kurtkę i w ogóle. W końcu to jest Jiwoon-hyung. On zawsze się troszczy najpierw o kogoś, a o sobie zbytnio nie myśli.

— No dla mnie to nie wyglądało po przyjacielsku. — powiedział, kręcąc lekko głową na boki.
— Ja przecież jestem twoim najlepszym przyjacielem i widziałem, jak się trzęsiesz, ale w sumie nie pomyślałem, aby dawać ci moją kurtkę i jeszcze cały czas cię przytulać. Bardziej myślałem o tym, aby poczekać po prostu w środku domu na taksówkę. — powiedział, wzruszając ramionami.

— Ej, w sumie mogliśmy tak zrobić. — powiedział, nagle zdając sobie sprawę, że w sumie to nie musieli czekać na zewnątrz, a w środku, przy oknie, gdzie też by widzieli podjazd.

— Mogliśmy, ale wtedy Jiwoong-hyung by cię nie przytulał i się o ciebie nie zatroszczył. — powiedział z cwaniackim uśmieszkiem.

— Fakt...Warto było trochę pomarznąć. — przyznał, również się uśmiechając nieco przebiegle.

— A jaki jest, tak w ogóle, twój dalszy plan? Co zamierzasz dalej robić w jego kierunku? — spytał ciekawsko, a Matthew się chwilę zastanowił.

— No wiesz...dawać mu jakieś małe znaki. Chcę też mu sprawiać jeszcze więcej radości i w ogóle. Pokazać, że, że tak powiem, jestem zainteresowany. — odpowiedział, wzruszając ramionami.

— No i tak trzymaj. — powiedział, będąc dumnym z przyjaciela, pokazując mu kciuki w górę.
— A i jak będziesz mógł, to dawaj mu te znaki i takie tam też wtedy, kiedy ja będę w pobliżu, okej? Muszę mieć więcej filmików i zdjęć do kolażu na wasz ślub.

— Taerae... — Matthew westchnął ciężko i znów pokręcił głową na boki w niedowierzaniu, patrząc na przyjaciela z pobłażaniem.



🧪🧪🧪



Po korepetycjach z chemii oraz kolacji, Matthew i Jiwoong przeszli do korytarza, gdyż to był czas, aby starszy udał się już do swojego domu. Gdy Kim zakładał buty, Matt wpadł na pewien pomysł, więc ściągnął z wieszaka swoją kurtkę i założył ją na siebie.

— Odprowadzę cię na przystanek, hyung. — oznajmił z lekkim uśmiechem, a Jiwoong się wyprostował i spojrzał na niego znacząco.

— Przecież nie musisz, Matthew. Na dodatek jest strasznie zimno. — powiedział, biorąc swoją kurtkę z wieszaka i również ją po chwili zakładając.

— Ale mam ochotę się przejść i nie martw się hyung. Tym razem ubiorę się cieplej. — powiedział zapewniająco i obaj się lekko zaśmiali pod nosami.

— No ja mam nadzieję. — powiedział, po czym gdy obaj byli już w pełni ciepło ubrani, wyszli z domu młodszego i udali się w stronę przystanku autobusowego.

— O właśnie, hyung! — Matthew nagle sobie o czymś przypomniał, a Jiwoong spojrzał na niego z zaciekawieniem.
— Miałem spytać. Robisz coś na kiermasz świąteczny?

— Miałem zamiar zrobić babeczki. — odpowiedział z lekkim uśmiechem.
— A ty?

— Ja pierniczki. Uwielbiam je dekorować. Ogólnie to nie mogę się doczekać Świąt i tego czasu przedświątecznego. — powiedział marzycielskim tonem.

— A propos czasu przedświątecznego... — zaczął, a Matthew spojrzał na niego ciekawsko.
— Czternastego grudnia są moje urodziny. Chciałbyś może na nie przyjść? — spytał nieco nieśmiało.

— Bardzo chętnie, hyung. — odpowiedział od razu z szerokim uśmiechem, wywołując taki sam u Jiwoonga.
— A to będzie jakaś większa impreza, czy jak one będą wyglądać?

— Nie... — pokręcił szybko głową na boki.
— To będą takie zwykłe urodziny, gdzie zapraszam moich przyjaciół i tyle. Prawdę mówiąc, mam już trochę dość imprezowania, więc wolę wyprawić coś spokojniejszego. — dodał, wzruszając ramionami.

— Świetny pomysł, hyung. W sumie też mam trochę dosyć imprez, więc twoje urodziny będą miłą odskocznią. — przyznał, kiwając głową z aprobatą.

— Cieszę się w takim razie. — powiedział z lekkim uśmiechem, akurat gdy stanęli na przystanku.

— O! Nawet mam już pomysł na prezent dla ciebie, hyung. — powiedział z podekscytowaniem.

— Tak? Jaki? — spytał, unosząc brew.

— Nie mogę ci przecież tego powiedzieć, hyung. Zobaczysz w urodziny. — powiedział cwaniacko.

— No dobrze... — westchnął z udawanym zawodem, po czym znów się uśmiechnął i spojrzał na drogę. Po chwili zobaczył nadjeżdżający pojazd, który miał go zabrać do domu.
— O, to mój autobus.

— Too...Do jutra, hyung. — powiedział nieco nieśmiało, lekko rozchylając ręce, aby go zaprosić do pożegnalnego uścisku.

— Do jutra, Matthew. — powiedział, przytulając się do niego. Chwilę tak trwali, uśmiechając się, a gdy autobus podjechał do przystanka, oderwali się od siebie, a Jiwoong wsiadł do pojazdu. Gdy odjeżdżał, pomachali sobie jeszcze, a następnie Matthew udał się w radosnych podskokach do domu.



🧪🧪🧪



Szósty grudnia w szkole oznaczał świąteczny kiermasz oraz na szczęście dla uczniów - skrócone lekcje. Podczas przerw uczniowie chodzili po korytarzach, na których stały różne stoliki, przy których można było sobie kupić głównie jakieś wypieki, ale też ozdoby świąteczne zrobione przez innych uczniów. Pieniądze zebrane na tym kiermaszu miały potem iść na cele charytatywne, jak co roku.

Matthew, Taerae, Gyuvin oraz Ricky siedzieli przy jednym z takich stolików i sprzedawali zrobione przez siebie wypieki oraz dekoracje wykonane przez Ricky'ego. Matt zrobił swoje popisowe pierniczki, Taerae upiekł ciasto, a Gyuvin postawił na czekoladowe babeczki. Lecz po kilku takich przerwach, Matthew również chciał wydać na coś swoje pieniądze, więc wstał od stolika i spojrzał na swojego przyjaciela.

— Taerae... — złapał go za ramię i nim potrząsnął.
— Pójdź ze mną do stoiska hyungów. — powiedział błagalnym tonem, robiąc szczenięce oczy, a z ust dzióbek.

— A możemy zrobić tak, że ty pójdziesz sam? — spytał Taerae jednak wstając, a mina Matthew zrzedła.

— Dlaczego nie chcesz ze mną iść? — spytał z oburzeniem, a Taerae złapał go pod ramię i zaczął z nim iść po korytarzu w poszukiwaniu stolika ich seniorów.

— Nie no, pójdę, ale ja tam nie podchodzę. — powiedział z cwaniackim uśmiechem, a Matthew zrobił zdziwioną minę.
— Jak ty podejdziesz i oczywiście będziesz się szeroko uśmiechać do Jiwoonga-hyunga, ja wam zrobię zdjęcie. — dodał, a Matthew przewrócił oczami.

— A ty znowu z tymi zdjęciami... — westchnął ciężko.

— Potrzebuje do kolażu, okej? Kiedyś mi za to podziękujesz. — powiedział, patrząc na niego znacząco.

— No dobra, możemy tak zrobić. — zgodził się, po czym obaj zaczęli się rozglądać po stoiskach.

Przemierzali tak wszystkie korytarze, aż w końcu zauważyli stolik, przy którym siedzieli Jiwoong, Hanbin oraz Hao, którzy sprzedawali swoje słodkości z szerokimi uśmiechami. Obaj więc stanęli na chwilę w miejscu, Taerae puścił Matthew i popchnął go lekko w stronę ich stoiska. Matt odwrócił głowę do przyjaciela i spojrzał na niego z oburzeniem za popchnięcie go, a ten tylko pokazał palcami na swoją twarz i uśmiechnął się, pokazując zęby, sugerując w ten sposób, że ten też ma się cały czas szeroko uśmiechać. Matthew tylko pokręcił głową ze zrezygnowaniem, po czym jednak się uśmiechnął i podszedł do stolika swoich seniorów.

— Cześć, hyungs. — przywitał się entuzjastycznie, a ci na jego widok od razu się szeroko uśmiechnęli.

— Cześć, Matthew. — przywitał się z nim Jiwoong, po czym pokazał na swoje wypieki obiema rękoma.
— Chciałbyś może kupić te przepyszne babeczki?

— Bardzo chętnie, ale dopiero jak się szeroko uśmiechniesz, hyung. — powiedział radośnie, a Jiwoong od razu uśmiechnął się, pokazując swój równy rządek białych zębów.
— Za taki uśmiech to mogę kupić nawet cztery babeczki. — powiedział radośnie, wyjmując portfel, a następnie przekazując mu odpowiednią ilość banknotów.

— W takim razie, proszę, cztery babeczki, plus jedna gratis. — powiedział, dając mu papierową tackę, na której położył wcześniej wspomniane babeczki.

— Dziękuję, hyung. Podzielę się z moim stoiskiem. — powiedział z nieśmiałym uśmiechem, po czym spojrzał w stronę Taerae, który pokazał mu kciuki w górę.
— Nie będę wam już przeszkadzał. Muszę w końcu też sprzedać swoje pierniczki.

— Pewnie, Matthew. My też za niedługo pewnie przyjdziemy do was. — powiedział za ich trójkę Hanbin, a Matthew mu pokiwał głową na znak, że przyjął tę informację.

— Dobra, to do potem, hyungs! — powiedział, po czym kiwnął do nich głową i trzymając w obu dłoniach tackę z babeczkami Jiwoonga, wrócił do Taerae, który od razu zaczął mu pokazywać zdjęcia, które mu się udało zrobić.

—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—🧪—

Mimo że tu jest gadane o ślubie, to nie martwcie się - zakończenie tego fika nie będzie cliché i nie będzie to, że jest kilka lat później i mamy ślub. Na ah. I'm not doing that.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top