-1-

— Proszę. — podał mu parujący napój w ulubionym kubku bruneta, zaraz po tym gdy wszedł na werandę.

— Ah, dziękuję… — przejął od niego kubek i przystawiając sobie pod nos, zaciągnął się mocno korzennym zapachem.

Rudowłosy przygotował im dwa grzańce korzenne robione na bazie wina z okazji dzisiejszej wyjątkowo paskudnej pogody. Był chłodny jesienny wieczór, jednak mimo wszystko postanowili dziś spędzić razem czas siedząc na werandzie ich domu. W dodatku zbierało się na deszcz, więc mogli zrelaksować się już wkrótce przy akompaniamencie spadających kropel wody, odbijających się leniwie od dachu werandy. To był nieliczny z takich momentów, gdy mogli pobyć razem. Ostatnio nie mieli dla siebie wiele czasu, więc postanowili to sobie zrekompensować.

Głównie jednak był to pomysł Childe'a. Zaproponował wspólny odpoczynek, zaraz po tym, gdy Zhongli wrócił do domu po pracy. Nieszczególnie miał ochotę na cokolwiek, jednak chęć spędzenia z partnerem odrobiny czasu prywatnie zwyciężyła. Mimowolnie oparł się o jego ramię, jednocześnie zagrzebując w puszystym kocu. Oboje siedzieli na metalowej huśtawce, którą Childe delikatnie wprawiał w ruch(brunet siedział z podkulonymi nogami)

— Hmm…Użyłeś mojego ulubionego wina… — zauważył, po wzięciu łyka napoju.

— Mhmm, smakuje ci? Mam nadzieję, że nie przesadziłem z cynamonem…

— Nie…Jest w porządku. — mruknął, pijąc dalej, a Childe tylko lekko się uśmiechnął. — jest bardzo smaczne i dobrze rozgrzewa.

Wkrótce się rozpadało. Z początku była to lekka mżawka, która szybko przerodziła się w ciężki deszcz. Wsłuchiwali się w spadające krople, popijając swoje grzańce i powoli się rozgrzewając. Po jakimś czasie Zhongli oparł się wygodniej o niego, a Childe czule otulił go kocem, przy tym głaszcząc go delikatnie po policzku.

— Jesteś śpiący? — zapytał partnera, po jakimś czasie, gdy jego głowa coraz bardziej zaczęła opadać ku dołu.

— Niezbyt…Tylko lekko zmęczony, przepraszam. — mruknął, unosząc się i poprawiając na huśtawce.

— W takim razie…Chodź zatańczymy. — rudowłosy powiedział to śmiertelnie poważnie, a brunet tylko zmierzył go spojrzeniem.

Childe miewał różne pomysły. Jednym z nich na pewno mógł być taniec w deszczu ze swoją drugą połówką. Niewątpliwie było to coś co chciał kiedyś zrealizować i właśnie miał ku temu okazję. Choć wcale ta propozycja go nie zdziwiła. Rudowłosy lubił tańczyć i bardzo często tańczyli przytuleni do siebie w mieszkaniu, a w tle leciała jakaś klasyczna melodia idealna do tej czynności.

Deszcz właśnie przestał zacinać tak jak jeszcze parę minut temu, tworząc idealny moment do tańca. Teraz na powrót tylko delikatnie kropiło, nie mógł, więc narzekać na to, że zmokną i się przeziębią.

— Więc? — wstał, wyciągając ku niemu dłoń na której palcach znajdowało się parę srebrnych i czarnych pierścionków, a rękaw bluzy zasłaniał czarną bransoletkę zrobioną z łańcuszka.

— Childe-

— No proszę!

Zhongli westchnął, przyjmując zaproszenie i chwytając jego dłoń. Na twarzy Childe'a pojawił się szeroki uśmiech, a w jego oczach zaigrały wesołe ogniki szczęścia. Brunet lekko się zarumienił. Nie był jednak pewny czy to przez to, że było chłodno czy przez uśmiech chłopaka.

— W porządku zatańczmy, tylko ja będę prowadził. — oświadczył stanowczo, przejmując inicjatywę od razu gdy wyszli pod gołe niebo.

Zanim Childe cokolwiek odpowiedział, brunet złapał jego prawą dłoń swoją lewą, a prawą umiejscowił na jego plecach, przybliżając go lekko do siebie, tak że ocierali się o siebie ciałami. Niemo się zgodził, czując jak jego policzki się zaróżawiają. Tak jak powiedział, tak zrobił, a Childe mógł tylko podążać za jego krokami. Delikatnie kołysali się, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą, cały czas utrzymując równy rytm. Przelotne kropelki lekkiej mżawki spadały na ich włosy, tonęły w nich lub spływały leniwie po twarzach, niknąc w materiałach ubrań. Prawie nie zwracali na to uwagi, w całości poświęcając się tańcu.

Rudowłosy po jakimś czasie oparł głowę o klatkę piersiową partnera, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca, a wkrótce także w melodię jaką zaczął nucić. Słyszał ją setki razy, gdy rozbrzmiewała w ich mieszkaniu podczas godzinnych ćwiczeń grania na skrzypcach przez Zhongliego. Znał ją, więc doskonale. Jednak tym razem było to niesamowitym doświadczeniem, w trakcie którego jego własne serce biło milion razy szybciej, a puls był nieco zbyt przyśpieszony. Przymknął oczy i dał mu się prowadzić, zapadając w pewien rodzaj transu. Brunet zauważył to, a jego usta ułożyły się na kształt uśmiechu.

Co jakiś czas wykonywali delikatny rotacyjny obrót, który za każdym razem inicjował Zhongli. W którymś momencie uniósł lewą dłoń, rozluźniając palce, jednocześnie zsuwając drugą z jego ciała, co było jasnym sygnałem do tego, że chciał, by Childe wykonał obrót. Z uśmiechem na twarzy rudzielec okręcił się wokół własnej osi, z powrotem stając w tej samej pozie co wcześniej, tym razem z lekko ugiętą lewą nogą, co pozwoliłoby mu ponownie wykonać piruet, gdyby zaszła taka potrzeba. W ciągu kilku minut obrócił go tak jeszcze ze dwa razy, zanim ich kroki stały się coraz wolniejsze, aż w końcu przystanęli i teraz jedynie bujali się w miejscu tak jak na początku.

Z tą różnicą, że teraz obie dłonie bruneta powędrowały na ciało Childe'a, mocno je obejmując. Childe zrobił to samo, więc bujali się w tył i w przód ciasno wtuleni w siebie. Nie zauważyli nawet, że już dawno zapadł zmrok, a oni stali pod rozgwieżdżonym niebem wśród zapalonych ogrodowych lamp. Po jakimś czasie rudowłosy uniósł głowę, a brunet zrobił to samo. Niebieskie tęczówki Childe'a na przelotny moment spotkały się z bursztynowymi oczami Zhongliego, zanim przypieczętowali ten taniec długim pocałunkiem. Ten wieczór przesiąknięty był zapachem winnych grzańców, deszczu oraz niezaspokojonych żądzy dwójki kochanków.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top