Prolog
Powoli otworzył powieki budząc się z głębokiego snu.
- Nienawidzę, gdy patrzysz jak śpię - powiedział widząc oczy ukochanej wlepione w jego twarz.
Ta w odpowiedzi zachichotała i złożyła czuły pocałunek na ustach mężczyzny. On w odpowiedzi przeczesał palcami włosy kobiety a ona delikatnie dotknęła jego pokrytych brodą policzków. Trwali w pocałunku kilka dobrych minut.
- Kocham cię - powiedział między kolejnymi pocałunkami. Szatynka przerwała przyjemną czułość i podniosła się do pozycji siedzącej. Skrzyżowała ręce na piersi a na jej twarzy pojawił się udawany grymas.
- Kto by pomyślał kilka miesięcy temu, że obdarzysz mnie takimi deklaracjami, panie Eisenbichler? - spytała.
Uśmiechnął się. Wlepił oczy w jej bladą skórę. Była tak delikatna i krucha, że bał się, że w zetknięciu z jego potężnymi dłońmi rozpadnie się na małe kawałeczki.
- Na pewno nie twoja mama - odparł składając pocałunek na ramieniu kobiety.
_______________
Sielanka, sielanka i jeszcze raz sielanka.
Na razie publikuję prolog, zobaczymy jak będzie z rozdziałami, bo... wiadomo jak to u mnie z tym jest. Mam nadzieję, że chociaż to opowiadanie dociągnę do końca. Enjoy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top