5. "Wspomnienie I"

Zadowolony brunet spacerował przez las, rozmyślając nad tym co zaszło i tym co się pewnie nie długo zdarzy. Powrócił do życie po trzynastu latach w słabym ciele i do tego bez własnego złotego rdzenia, czyli osoby nie kultywującej. Niezbyt mu się to podobało, ale przynajmniej jako mężczyzna i do tego nadal potrafi oczarować innych swoim wyglądem i zachowaniem. Nie raz to wykorzystywał w poprzednim życiu. Jakby to powiedzieć... przez jego drugą stronę, miał zdolność do manipulowania innymi. Ma zamiar w tym życiu jednak nie ukrywać się pod swoim człowieczym "ja" i dać wyjść na wolność temu drugiem, co może wielu zdziwić. Przypomniały mu się momenty, kiedy to ktoś się prawie dowiedział o jego małym sekrecie lub na prawdę go nakrył. Sekta Jiang wiedziała o tym od początku. Pamięta jak pierwszy raz pozwolili mu się ujawnić. Było to po tym jak pokonał razem z Lan Wangji Żółwia Zagłady w Qishan.

Wspomnienie

Pani Yu rzuciła o podłogę Wang LingJiao, będąc zdenerwowana jej gadaniem. Wywyższała się w jej sekcie, obrażała członka jej sekty i panosiła się tu jakby to była jej sekta! Nie pozwoli sobie na takie upokorzenie, dlatego nauczy tej dziewuchy szacunku.

- Posłuchaj mnie uważnie. Tylko ja mam prawo na karanie mojego ucznia w mojej sekcie. Ty nie masz tutaj nic do powiedzenia, tak samo sekta Wen. - mówiła poważnym i zdenerwowanym głosem, a w jej ręku zaczął błyszczeć Zidian. Uśmiechnęła się na widok przestraszonej twarzy dziewczyny u swych stóp. - Taka dziwka nie ma prawa nade mną górować. - zacisnęła mocno zęby, zamachując się fioletowym batem.

Na pomoc swojej Pani ruszył Wen Zhuliu, odtrącając siłą bicz. Jego ręka mocno od tego zapiekła. Spojrzał na kobietę za sobą, by upewnić się, że niczym nie oberwała. Miał szczęście. Jednak Pani Yu nie odpuszcza tak łatwo, kiedy już została wyprowadzona tak łatwo z równowagi.

- To będzie wasz koniec! - krzyknęła Wang LingJiao, starając się podnieść z podłogi. - Statki klanu Wen są już w drodze! Nic z was nie zostanie!! Zapłacicie mi za to poniżenie! - wykrzyczała żałośnie, wstając i patrząc wściekle na wszystkich.

W odpowiedzi usłyszała jedynie szalony śmiech Pani Yu. Jej oczy rozszerzyły się na ten dźwięk, nie rozumiejąc. Ona im grozi! Jak śmie ją wyśmiewać! Zacisnęła mocno dłonie, patrząc wściekle na żonę lidera sekta Jiang.

- Ich dni są policzone! - zaśmiała się ponownie, chowając Zidiana z powrotem do jego pierwotnej formy. - Wei Wuxian, pokarz im, kim na prawdę jesteś. - spojrzała na chłopaka, który do tej pory siedział pod ścianą.

Brunet zaczął się podnosić ze spuszczoną głową, idąc w ich stronę. Słyszeli jakieś szeptanie od niego, jednak nie dało się zrozumieć ani jednego słowa. Stanął przed nimi, na co Wen Zhuliu był w gotowości w razie czego. Podniósł szybko głowę, pokazując im jego drugą twarz. Oboje przeszły ciarki na ten widok. Jego srebrne oczy stały się czerwone z podłużną źrenicą, a białka przybrały kolor czerni. Po jego szyi i twarzy zaczęły rozciągać się czarne żyły, zaraz po tym na jego głowie wyrosły czarne rogi. Uśmiechnął się w ich stronę, pokazując ostre kły.

- Wei Ying, ich zostaw na deser. Zajmij się daniem głównym. - ponownie się zaśmiała, siadając na krześle lidera sekta i obserwując co się zaraz wydarzy.

Wei Wuxian nie czekając nawet sekundy ruszył na zewnątrz, wiedząc już, że zaraz wody przy mieście Yunmeng przybiorą kolor czerwieni. Stanął na przystani, widząc zbliżające się statki z herbem sekty Wen. Wyjął swój miecz, Suibian, by zranić się w dłoń. Kilka kropel jego krwi spadło do wody.

- Niech każdy ze statków klanu Wen roztrzaska się i niech jego kultywatorzy umrą na nich. - szepnął do siebie.

Wody zaczęły się formować, aż nie wyglądały jak ogromne wiry lub otchłanie wodne. Statki roztrzaskiwały się jeden o drugi lub tonęły razem z pasażerami na nich. Był to cudowny widok dla Wei Wuxian. Napawał się nim. Zaśmiał się głośno, rozkoszując się śmiercią swoich wrogów.

Jednak tego wieczoru nikt nie przewidział, że kultywatorzy z Wen podejdą ich z drugiej strony. Tej nocy Jiang Cheng i Jiang YanLi stracili rodziców w walce, ale czy na pewno? W końcu nagle ich ciała rozpłynęły się w czarnym dymie. Mimo to, sekta Wen nie dała rady przejąć Yunmeng, które dalej stało dumnie, nie ponosząc tylu zniszczeń.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top