29. "On żyje"
Lan Zhan położył do łóżka już normalnego Wei Wuxiana, przykrywając go kołdrą. Delikatnie pogłaskał jego policzek, przyglądając się jego ustom. Mężczyzna spał z lekkimi rumieńcami spowodowanymi alkoholem. Lan Zhan dotknął swoich warg, przypominając sobie co się niewiele minut temu stało. Jego serce biło szybko, myślami będąc ponownie gdzie indziej. Wariował tylko na jego widok, a to co się dzisiaj stało, było dla niego jak sen. Nigdy by nie pomyślał, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji.
Jego dalsze rozmyślanie o ich pocałunku przerwało pukanie do ich pokoju. Brunet lekko zirytowany wstał z podłogi na której klęczał, idąc powolnym krokiem do drzwi. Odsunął je, stając twarzą w twarz ze swoim bratem. Jego brwi zmarszczyły się, wiedząc doskonale dlaczego tu jest.
- Lan Zhan. - powiedział poważnym głosem, patrząc w oczy młodszego. - Musimy porozmawiać. - zrobił krok do pokoju, kiedy mężczyzna zszedł mu z drogi, zapraszając do środka w ten sposób.
Usiedli przy stoliczku, gdzie kilka chwil temu Wei Wuxian upił się winem. Patrzyli na siebie, będąc na przeciwko. Lan Xichen nie wiedział jak zacząć, nadal będąc w lekkim szoku co widział kilka minut temu.
- Bracie... - zaczął. - To co się stało wcześniej... - zawahał się, nie wiedząc co powiedzieć. - Kim... a raczej czym jest młody panicz Mo? - patrzył poważnie w oczy swojego młodszego brata.
Lan Zhan patrzył przed siebie, samemu się zastanawiając jak mu to powiedzieć. Sam przecież nie wie dokładnie kim jest Wei Ying. Nie raz widział już jego drugą twarz, jednak nigdy nie wiedział jak zacząć ten temat. Pamięta jednak jak on sam starał się jakoś mu to powiedzieć, jednaknie wychodziło mu zbyt dobrze. Jednak jedyne co było bliskie temu, kim on jest, sie domyślał. Nie powiedział nic więcej na ten temat jak jedno słowo.
- Demonem. - powiedział szybko na jednym oddechu, nie zmieniając nawet na chwilę mimikę swojej twarzy.
Lan Xichen nie wierzył słowom młodszego, łapiąc się za głowę i starając się to jakoś sobie uświadomić. Wiedział od zawsze, że Mo Xuanyu nie był przy dobrach zmysłach i zwariował. Tylko kto by pomyślał, że jest z nim aż tak źle? Nie wiedział nawet, że demony mogą sobie tak po prostu chodzić po świecie. Nie raz przecież słyszał jak demony są tępione i czyhają w najgłębszych zakamarkach zaświatów, żywiąc się duszami niewinnych. One mają być najgorszym plugastwem jakie istnieje. Tylko jak to możliwe, że jeden z nich jest tu i do tego wygląda jak człowiek, zachowuje się jak jeden z nich i na dodatek nie żywi się duszami lub ogólnie ludźmi. Spojrzał ponownie w górę, na swojego brata pragnąc więcej wyjaśnień.
- Jak to możliwe? - wykrztusił w szoku.
W odpowiedzi dostał jedynie westchnięcie i jego spuszczone spojrzenie.
- Nie mówił mi tego. Nikt nie wie, poza liderem sekty YunmengJiang. - nie chciał nawet na niego spojrzeć, samemu chcąc nie raz poznać jego ciemną stronę. - Nie wiem jak on powstał. Nie wiem skąd się wziął. Nie wiem dlaczego taki jest i nie wiem dlaczego Wei Ying to ukrywa. - westchnął na koniec, zerkając na swojego starszego brata. Zdziwiony wyraz jego twarzy zastanowił go, musząc na sekundę samemu się zastanowić co tak go zdziwiło.
- Wei... Ying? - wykrztusił w szoku, przełykając głośno ślinę.
- Ah. - przytaknął. - Mo Xuanyu poświęcił swoje ciało, by przywrócić Wei Wuxiana z powrotem.
- Wei Wuxian... żyje? - wykrztusił z siebie, mając nadmiar informacji na raz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top